Isabella Potter 2

By Inna_odInnych

29K 2K 274

Mogłoby się wydawać, że w życiu Isabelli w końcu zapanuje spokój. Dzięki czerwcowym wydarzeniom zaprzyjaźniła... More

Rozdział 2. Harriet
Rozdział 3. Wakacje u Severusa
Rozdział 4. Horkruksy
Rozdział 5. Podróż
Rozdział 6. Profesor Lockhart
Rozdział 7. Uczucia
Rozdział 8. Jęcząca Marta
Rozdział 9. Legenda
Rozdział 10. Dziedzic Slytherina
Rozdział 11. Atak
Rozdział 12. Mowa wężów
Rozdział 13. Przypuszczenia i tajemnice
Rozdział 14. Hogsmeade
Rozdział 15. Draco
Rozdział 16. Zdradzona przyjaźń
Rozdział 17. Zniknięcie
Rozdział 18. Podwójny atak
Rozdział 19. W Komnacie Tajemnic

Rozdział 1. Wakacyjny wyjazd

2.7K 150 22
By Inna_odInnych


Powrót na Privet Drive wzbudził we mnie niespotykane dotąd uczucia. Kiedy pierwszy raz po przyjeździe z Hogwartu na letnie wakacje stanęłam pod drzwiami z numerem 6, miałam wrażenie, że szłam do obcego domu. Chociaż wychowałam się tam, nie czułam się już z nim związana. Za mój dom zaczęłam uznawać Hogwart i dom Severusa, do którego miałam pojechać za kilka tygodni.
Spojrzałam na sąsiadujący dom z numerem 4 i uśmiechnęłam się. W ciągu ostatniego roku wszystko się zmieniło. W końcu Harry wiedział, kim jest i że Dursleyowie nie są jego jedyną rodziną. Miałam nadzieję, że nasze relacje na drugim roku w Hogwarcie będą o wiele lepsze niż te na pierwszym. Poza tym planowałam, że skoro już wróciłam do Nikeyów, będę mogła z Harrym spędzić dużo czasu.
Nic z tego, przed niespodziankami nie uciekniemy.
Jessica już godzinę po powrocie oznajmiła mi z uśmiechem, że wybieramy się wspólnie na wakacje. Byłam zaskoczona, że wyjazd był już za cztery dni i nie mogłam uwierzyć, że nie wspomnieli mi o tym w żadnym liście. Chociaż to zmieniało moje wakacyjne plany, starałam się pozytywnie nastawić na wycieczkę na odległy Cypr.

Pierwszy dzień wakacji poświęciłam na sprzątanie. Najpierw przejrzałam rzeczy ze szkolnego kufra i niektóre ubrania musiałam już z niego wyjąć, ponieważ z nich wyrosłam. Wymiotłam dokładnie wszystkie śmieci, zastanowiłam się również, które książki mogą mi być potrzebne w Hogwarcie. Postanowiłam nie przejmować się zadaniami domowymi, te mogłam odrobić dopiero u Severusa.
Nicole weszła do mojego pokoju, z pytaniem, czy mam coś do prania.
— To wszystko? — zauważyła stosik na podłodze. Pokręciłam przecząco głową.
— Z tego już wyrosłam — odpowiedziałam. — Właściwie nawet nie wiem, kiedy.
— Trzeba powiedzieć mamie, jutro jedziemy na zakupy do tej nowej galerii w Londynie, rozejrzymy się też za czymś dla ciebie. Oczywiście musimy kupić stroje kąpielowe.
— Ciepło tam będzie? — zapytałam.
— Na Cyprze? — Nicole zaśmiała się. — Będzie gorąco! Na szczęście nasz hotel jest tuż przy morzu, więc zawsze będziemy mogły do niego wskoczyć dla ochłody!
Uśmiechnęłam się. Lubiłam lato i słońce, więc wakacje zapowiadały się idealne. Nicole pozbierała ubrania z innego stosiku, żeby wrzucić je do pralki. Ja jeszcze przejrzałam te ubrania, z których wyrosłam i te, które nie były jeszcze zniszczone, zapakowałam osobno. Jessica uwielbiała pomagać innym, często wysyłała pieniądze fundacjom, zawsze coś zostawiała przy zbiórkach żywności i oddawała ubrania do specjalnych punktów, które przekazywały je biednym. Chociaż mogło się wydawać, że Jessica jest dość pustą osobą, która nie przejmowała się niczym innym poza urodą i swoimi dziećmi, zawsze uważałam ją za człowieka o wielkim sercu. Czasami złościło mnie, że niektórzy widzieli w niej tylko głupią blondynkę i nie chcieli zajrzeć głębiej.

Kiedy w końcu ogarnęłam szafę, usiadłam na parapecie i rozejrzałam się po moim pokoju. Byłam zaskoczona, że posprzątanie wszystkiego kosztowało mnie tyle wysiłku. Znalazłam jeszcze kilka rzeczy, których chciałam się pozbyć, a kilka innych postanowiłam przenieść do Severusa. Właśnie zaczęłam się zastanawiać, co mogłam jeszcze zrobić, gdy wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Harry'ego siedzącego na ławce w ogrodzie Dursleyów.
Bez namysłu wybiegłam z domu i przeszłam przez dziurę w żywopłocie. Lata temu Durleyowie i Nikeyowie zgodzili się na tę dziurę, żebyśmy mogli zaprzyjaźnić się z dziećmi sąsiadów.
— Cześć — podeszłam do Harry'ego i usiadłam obok niego.
— Cześć — odwzajemnił uśmiech. — Jak dobrze w końcu spotkać kogoś, kto chce mnie widzieć...
— Aż tak źle? — zapytałam, patrząc na Petunię, która właśnie otwierała okno. Na szczęście ławka stała za daleko, żeby mogła nas usłyszeć.
— Wuj Vernon zamknął Hedwigę w klatce i nie pozwala mi jej wypuścić. Wszystkie podręczniki, różdżkę i miotłę wsadził do komórki pod schodami, więc nawet nie będę miał możliwości odrobienia zadań domowych. Oczywiście nie mogę nawet wspomnieć o mojej szkole, a słowo magia jest zakazane...
Spojrzałam z odrazą na dom Dursleyów.
— Mogłabym poprosić o pomoc Sev...
— Nawet o tym nie myśl! — Zaprotestował Harry. — On mnie nienawidzi, więc i tak niczego nie zrobi. A nawet jeśli by mu się udało, nie chcę być mu za nic wdzięczny. Poza tym, co on mógłby zrobić?
— Nastraszyć ich. Twoja ciotka go zna i wie, że jest dobrze wyszkolonym czarodziejem...
— Zna? Skąd? — Harry był w szoku. Nie wiedziałam, jak wiele mogłam mu powiedzieć. Pewnie nie było to żadną tajemnicą, ale podejrzewałam, że mógłby mi nie uwierzyć, gdybym wspomniała o przyjaźni między jego mamą a Severusem.
— Severus i twoja mama mieszkali niedaleko siebie i poznali się jeszcze zanim poszli do Hogwartu. Zauważył, że twoja mama ma magiczne zdolności i opowiedział jej o magii, zanim dostała list. Oczywiście twoja ciotka też go znała i wiedziała, że spędzali razem trochę czasu.
— Żartujesz. — Harry wyglądał na rozbawionego. — Moja mama miałaby się zadawać ze Snape'em?
— Jesteś uprzedzony — warknęłam.
— To on jest uprzedzony...
Westchnęłam, zamykając oczy.
— Tu masz rację. Obaj jesteście uprzedzeni w stosunku do siebie i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kiedyś... poznacie się bliżej i to się zmieni.
Harry przez chwilę myślał.
— Wiesz... w szpitalu... zaskoczył mnie.
— Nie wierzyłeś, że ma jakiekolwiek uczucia?
— Nie wiedziałem, że jesteś dla niego tak ważna. — Harry na chwilę zamilkł. — Trochę ci tego zazdroszczę... Ja dla nikogo...
— Bzdura! — Przerwałam mu. — Wiem, że przez ostatnie jedenaście lat nie byłam dobra w okazywaniu tego, ale jesteś dla mnie ważny. W przeciwnym razie nie byłabym w stanie rzucić tego czaru...
Oboje wzdrygnęliśmy się na wspomnienie Quirrella i Voldemorta po drugiej stronie jego głowy.
— Jak myślisz? W tym roku nie będzie próbował atakować?
— Kto to wie? — Spojrzałam żywopłot. — Mam nadzieję, że to będzie spokojny rok. I że nowy nauczyciel obrony przed czarną magią nie będzie mieć Voldemorta z tyłu głowy.
Harry zachichotał.
— Jakby co, to pokonamy go razem.
Przez chwilę milczeliśmy.
— Jak długo tu będziesz? — Harry przerwał milczenie.
— Jeszcze trzy dni — odpowiedziałam. Chłopak wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
— Ale mówiłaś, że do Sn... twojego ojca chrzestnego jedziesz dopiero za trzy albo cztery tygodnie!
— To się zgadza. Jednak dopiero wczoraj dowiedziałam się, że Nikeyowie jadą na wakacje na Cypr i zabierają mnie ze sobą. Spędzimy tam kilkanaście dni, a jak wrócimy, od razu pojedziemy do babci Mary. Severus pewnie odbierze mnie bezpośrednio od niej.
— Czyli w tym roku już nie wrócisz tu na Privet Drive?
— Raczej nie — odpowiedziałam cicho. — Będę do ciebie pisać, przynajmniej raz w tygodniu. Hedwigi nie możesz wypuścić, ale będziesz mógł od razu dać odpowiedź Szafran, ona poczeka. Poza tym spotkamy się u Rona, obiecał, że nas zaprosi do siebie. Wstępnie uzgodniliśmy, że przyjadę do niego na ostatni tydzień wakacji.
— To będą wesołe wakacje — mruknął rozczarowany Harry. — Już się cieszyłem, że przynajmniej na początku ty tu będziesz.
— Też się tego nie spodziewałam.
Kątem oka zauważyłam Dudleya, który zrobił przerażoną minę, kiedy mnie zobaczył. Pomachałam do niego, na co on niepewnie odmachał i uciekł do domu. Harry parsknął śmiechem.
— Faktycznie się ciebie boi. Zrobiłaś mu coś?
— Nie — odpowiedziałam szybko. — W każdym razie jeszcze nie.
Harry z rozbawieniem pokręcił głową.

Czas na Privet Drive minął tak szybko, że aż żal mi było wyjeżdżać. Podczas pożegnania z Harrym jeszcze raz obiecałam mu, że będę często pisać i pojechaliśmy na lotnisko w Londynie. Byłam podekscytowana, ponieważ jeszcze nigdy nie leciałam samolotem.
Na miejscu byliśmy dopiero pod wieczór tamtejszego czasu. Z zachwytem rozglądałam się po okolicy, gdy kierowca zawoził nas do hotelu. Po drodze przejeżdżaliśmy przez miasto, a za nim mijaliśmy plantacje bananów i sady pomarańczowe.
— Będzie gorąco — mruknęła Nicole, kiedy wysiedliśmy z samochodu. Chociaż było już ciemno, powietrze było bardzo nagrzane.
— Damy radę! — powiedział Billie i pomógł nam z walizkami. Jeszcze chwilę stałam przed hotelem i spojrzałam na morze. Fale były takie spokojne.
— Kolejni turyści — usłyszałam syk. Szybko rozejrzałam się wokół siebie, ale nikogo nie było. Obok stopy przemknął mi wąż.
— Ty to powiedziałeś? — zwróciłam się do niego. Wąż nagle się zatrzymał i spojrzał na mnie.
— Znasz naszą mowę? — zapytał z niedowierzaniem. Skinęłam głową. Chciałam coś powiedzieć, ale Billie wyszedł, żeby mnie zawołać. — Do zobaczenia jutro — usłyszałam. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam do pokoju za moim starszym bratem.

Wieczorem, krótko przed snem, przypominałam sobie, jak Severus odkrył, że potrafiłam porozumiewać się z wężami. Miałam cztery czy pięć lat i żeby nie przeszkadzać mu w przygotowywaniu eliksirów dla pani Pomfrey, spędzałam ten czas na podwórku. Niestety wokół nie było dzieci, które chciałyby się ze mną bawić, ponieważ każdy unikał wszystkiego związanego z tym dziwnym Snape'em, w tym mnie. Siedziałam na trawie, bawiąc się lalką, kiedy nagle przypełzł wąż. Dopiero po latach odkryłam, że to była jadowita żmija. Wtedy tego nie wiedziałam i bez cienia strachu zaczęłam z nią rozmawiać. Po chwili pojawiły się kolejne węże, które były zainteresowane człowiekiem znającym ich mowę.
Pozwalałam im pełznąć po sobie, co uważałam za bardzo zabawne. Za ich pozwoleniem oglądałam je cal po calu, podziwiając ich wzorki i ostrożnie dotykając ich skóry. Spędziłam z nimi godzinę, kiedy Severus wyszedł zawołać mnie na obiad. Ten widok go przeraził: Kazał mi się nie ruszać i wyciągnął różdżkę, do dziś nie wiedziałam, co naprawdę chciał zrobić.
— One nic mi nie zrobią! — powiedziałam do niego wesoło i ze śmiechem żartowałam z Severusa, a węże mi wtórowały. Gdy on to usłyszał – zbladł. Nie z powodu tego, co powiedziałam, ponieważ nie był w stanie mnie zrozumieć, ale zszokował go sam fakt, że mogłam rozmawiać z tymi stworzeniami. Tego dnia dowiedziałam się dwóch rzeczy: byłam wężousta i to wcale nie była tak popularna umiejętność, jak do tej pory sądziłam. Severus wyjaśnił mi, że ona kojarzy się głównie z Czarną Magią oraz Salazarem Slytherinem; to ostatnie mnie nie dziwiło, już wtedy wiedziałam, że jestem jego potomkiem. Ale od tamtej pory, jeśli już rozmawiałam z wężami, uważałam na to, by nikt mnie nie widział. Jednak lubiłam te stworzenia, a one lubiły mnie. Czułam się dobrze w ich towarzystwie i od lat błagałam Severusa, żeby pozwolił mi jakiegoś przygarnąć. Miałabym przyjaciela, z którym tylko ja mogłabym rozmawiać. Niestety nie chciał się na to zgodzić, Jessica również nie chciała o tym słyszeć, węże ją przerażały.
O mojej zdolności, poza Nikeyami, wiedziały tylko trzy osoby: Severus, Draco i profesor Dumbledore. Wcześniej przebywałam głównie wśród mugoli, więc podzielenie się z nimi tą informacją, poskutkowałoby tym, że zaczęto by mnie uważać za wariatkę. Rodzice Dracona nic nie wiedzieli, ponieważ Severus prosił mnie, żebym im o tym nie mówiła. Później w szkole również nie zdradzałam tego, bojąc się, że ktoś może domyślić się, kim był mój ojciec, szczególnie że byli ludzie, którzy doskonale wiedzieli, że Voldemort rozmawiał z wężami.
Obróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Zanim zasnęłam, marzyłam o tym, jak dostaję od kogoś węża, który słuchałby tylko mnie i któremu mogłabym o wszystkim opowiedzieć. Jednak leżąc w hotelowym łóżku, na wyspie oddalonej o ok. 2500 mil od Londynu, nie wiedziałam, że moje marzenie może się spełnić i to dzięki osobie, od której nie spodziewałam się dostać czegokolwiek.

Na wyspie było tak gorąco, że całą rodziną tylko leżeliśmy na hotelowych leżakach, ukryci pod wielkimi parasolami. Nawet Lindsay i Jessica, które lubiły się opalać, na słońcu przebywały tylko rano i po południu, a w najgorsze godziny ukrywały się razem z nami. Od czasu do czasu wchodziliśmy do morza, żeby się ochłodzić. Przy hotelu ułożono z kamieni taką zatoczkę, żeby również dzieci mogły się bawić w słonej wodzie, bez ryzyka, że wypłyną za daleko. Do zatoczki prowadziły schody oraz z drugiej strony drabinka, więc jak wchodziłam do wody, czułam się, jakbym wchodziła do basenu.
Przez cały wyjazd głównie czytałam książki. Zabrałam ze sobą dwie dotyczące magii, zaklęć i eliksirów, które pożyczyłam od Severusa, ale przeczytałam je tak szybko, że potem sięgnęłam po książki mojego rodzeństwa. Lindsay zabrała Wiedźmy, Matyldę oraz Charlie i fabryka czekolady autorstwa Roalda Dahla. Byłam zaskoczona jej wyborem, bo właściwie te książki były przeznaczone raczej do dzieci w moim wieku niż w jej. Mimo to cieszyłam się, bo nie potrafiłam się od nich oderwać i pochłonęłam je w zaledwie dwa dni. Zanim zaczęłam narzekać, że znów nie mam nic do robienia, Billie pożyczył mi Władcę Pierścieni. Drużynę Pierścienia Tolkiena. Chociaż historia drużyny również mnie pochłonęła, ukończyłam książkę zaledwie dzień przed powrotem do domu.
Kiedy tylko nie czytałam, rozmawiałam z wężem, którego spotkałam pierwszego dnia. Codziennie przychodził, chociaż bał się kotów krążących po terenie hotelu, które polowały na niego i jego krewnych. Był moment, w którym wąż o mało nie padłby ofiarą jednego z nich, ale udało mi się go szybko podnieść i schować w swoich dłoniach. Jego opowieści były interesujące, dużo opowiadał mi o ludziach tu mieszkających i ich zwyczajach. Teoretycznie sama powinnam była to zobaczyć na własne oczy, ale wyjście do miasta w taki upał by mnie zabił. Jeśli wybieraliśmy się na spacer, to tylko po kolacji.
Pisałam również dużo listów. Wysyłałam Szafran do Dracona, Amandy, Hermiony i bliźniaków. Za każdym razem, gdy powracała z odpowiedzią – przylatywała głównie wieczorami, żeby nikt jej nie zauważył – z uśmiechem otwierałam listy. Tylko jedno mnie martwiło: Mimo że do Harry'ego napisałam już trzy razy, Szafran zawsze wracała bez odpowiedzi. Była również jakaś inna, jakby rozczarowana tym, że nie zdołała wypełnić swojego zadania. Wtedy żałowałam, że nie rozumiałam mowy sów. Gdybym tylko mogła od niej usłyszeć, co się stało! Chciałam wrócić na Privet Drive, chociaż na jeden dzień, żeby zobaczyć, czy z Harrym wszystko jest w porządku, ale Jessica nie chciała się na to zgodzić. Pozostawało mi mieć nadzieję, że tylko niepotrzebnie panikuję, ale miałam przeczucie, że coś było nie tak.


Redakcja & korekta: as_ifwhat


Nie mogę w to uwierzyć, że 101 osób mnie obserwuje! Dziękuję, nie spodziewałam się, że będę tu miała tylu czytelników!
Dziękuję Wam za wszystkie gwiazdki i komentarze. Mam nadzieję, że druga część również Wam się spodoba :)

Continue Reading

You'll Also Like

39.5K 1.2K 44
Edward zerwał z Bellą, jednak on i jego rodzina nie wyjechali. Zapraszam do czytania!
2.9K 121 8
Koniec II bitwy o Hogwart. Uczniowie w końcu mogą żyć jak chcą. Większość magicznej społeczności pomaga odbudować Hogwart. Gdy Hogwart zostaje odbudo...
2.2K 147 12
Gdybyście poznali prawdę... Znienawidzilibyście mnie. Niektóre sprawy lepiej zostawić zapomniane... Przynajmniej na razie. Co by się stało gdyby do k...
42K 1.9K 36
Kelly z początku prowadzi nudne, pozbawione uczuć i szczęścia życie. Wszystko jednak diamentalnie się zmienia gdy zaczynają ją męczyć wizję i sny z...