Nowa

By lovehatefeel

3.2M 200K 32.3K

-Dupek - chłopak odwrócił się ze wściekłością. -Przepraszam mówiłaś coś do mnie? -Nie widziałeś, że mnie potr... More

#Mój początek
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
#Powrót<3
Rozdział 23
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Święta?!
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52

Rozdział 24

55.8K 3.9K 338
By lovehatefeel

W środku panował półmrok. Pokój nie był duży, a po środku znajdowało się pojedyncze łóżko. Za oknem, które znajdowało się nad łóżkiem, było ciemno, a obok na szafeczce stała lampka, która świeciła lekko pomarańczowym światłem i oświetlała tylko niewielką część wokół siebie. Niedaleko znajdowała się też kroplówka, inne sprzęty i ekranik przedstawiający pracę serca (moja wiedza o przedmiotach lekarskich nie jest wielka, więc wybaczcie za takie słownictwo).

Zamknęłam cicho drzwi i odwróciłam się w kierunku łóżka, na którym leżała postać. Twarz chłopaka otaczał cień, tak samo jak resztę jego ciała, które było przykryte kołdrą. Z daleka widziałam, że na szyję ma założony kołnierz.

Zaczęłam powoli iść w kierunku łóżka. Nie była to w sumie duża odległość, ale nie chciałam szybko jej pokonywać.

Czy się stresuję? To mało powiedziane. W sumie nie wiem na ile zmieni się moje życie zaraz i co będzie potem. Szłam ze spuszczonym wzrokiem w podłogę, kiedy rękami dotknęłam metalowego łóżka. Patrzyłam na moje ręce, a serce mi łomotało. A co jeśli się rozczaruję? Co, jeżeli nie jest taki jak go sobie wyobrażałam? W sumie, wygląd nie powinien nic zmienić. Gorzej będzie, jeżeli to on nie będzie chciał ze mną się spotykać...

-Rosie... - usłyszałam, jakby ktoś wyrzucił szeptem moje imię, chrapliwym głosem.

Oho, teraz dostaję jakiś omamów. Rosie, nie jest z tobą dobrze...

Ale faktycznie coś się zaczęło dziać.

Ręka chłopaka, która leżała wzdłuż jego ciała, poruszyła się. Wzdrygnęłam się i powędrowałam wzrokiem do góry, ale zanim tam dotarłam to moją uwagę przykuł czarny tusz na jego lewym ramieniu...

I już wiedziałam.

Wiedziałam, kto to.

Nie musiałam nawet spojrzeć na jego twarz.

Tatuaż, który zapamiętałam w noc, kiedy mnie uratował, wystarczył.

I nagle wspomnienia wszystkich naszych spotkań, kłótni i chociażby pierwszego dnia w szkole uderzyły we mnie niczym wielka fala.

Jak ja do cholery mogłam go nie rozpoznać?

Przecież ten sam głos i oczy...

Stąd je kojarzyłam! Te same oczy... Brązowe, ciemne oczy...

Opadłam ciężko na krzesło, które stało obok łóżka Nathana i spojrzałam na jego twarz. Leżał z zamkniętymi oczami, w kołnierzu i równomiernie oddychał. Wargi miał lekko rozchylone. Jego ciemnobrązowe włosy, wyglądały teraz jak kruczoczarne. Rysy twarzy były rozluźnione.

Może po zachowaniu... Może po zachowaniu nie rozpoznałam go... W sumie, to dwie inne osoby... Jedna miła i flirtująca ze mną, a druga arogancka, a zarazem zadziorna.

Schowałam głowę w rękach i zaczęłam myśleć. Co teraz będzie? Przecież on nie wie, że tu jestem. Idiotka. Mogłam się domyślić. Wtedy, kiedy upadłam w siłowni... Te oczy były znajome... Gdybym może bardziej się skupiła i ruszyła swoją cholerną głową, to może bym ogarnęła kim on był i jest duże prawdopodobieństwo, że uniknęlibyśmy tej sytuacji. Nie leżałby tutaj ze złamanym obojczykiem i nogą. A wszystko moja wina.

Łzy zaczęły mi lecieć. Cholerne poczucie winy.

Podniosłam głowę i spojrzałam jeszcze raz na niego.

Co on sobie musiał myśleć? Przecież spotykał się ze mną i pisał do mnie. Musiał mnie lubić. Jak teraz będzie? Nie mam zielonego pojęcia.

Nagle poczułam potrzebę dotknięcia go. Po prostu zwykłego dotyku.

Kiedy otarłam łzy i się trochę uspokoiłam, wstałam z krzesła i oparłam się o metalowe łóżko. Przypatrywałam mu się przez chwilę, a potem sięgnęłam do jego ręki. Była zimna w porównaniu z moimi ciepłymi dłońmi. Przykryłam jego dużą rękę moją dłonią.

Wpadł mi do głowy pomysł.

Trzymałam jego rękę i zaczęłam mówić z gulą w gardle:

-Nathan, przepraszam - wyszeptałam - Nigdy nie chciałam, żeby cokolwiek ci się stało - łzy znowu zaczęły lecieć - Gdyby nie ja, nie leżałbyś tutaj teraz. Nie wiem czy słyszysz to, co teraz do ciebie mówię, ale wiedz, że jest mi przykro. Masz złamany obojczyk i nogę, ale pielęgniarka mówiła, że mogło być gorzej - zamknęłam powieki i pozwoliłam łzom na uwolnienie się.

Przysunęłam krzesło i usiadłam na nim przy łóżku, trzymając jego rękę i ogrzewając ją. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała.

Co powie rodzicom? Na pewno nie pozwolą mu na coś takiego, szczególnie że jego brat zginął w podobnym wypadku. Chociaż nie jest typem chłopaka, który daje sobą rządzić.

Zaczynam się bać tego, co o mnie pomyśli. A jak wszystko będzie jak dawniej? Skoro zobaczył,  że ja to ja, to jest prawdopodobieństwo, że wróci do Natalie...

Co ja mówię? Przecież my nawet nie byliśmy razem. Nie mogę tak myśleć.

Podskoczyłam. Ktoś otworzył drzwi i do środka wlało się światło.

-Aline - odetchnęłam i puściłam rękę Nathana, kładąc swoją na kolanach.

-Kochanie, masz jeszcze 5 minut, niedługo będą obchody, więc lepiej, żeby cię tu nikt nie zobaczył. Czekam przed drzwiami i zaraz idziemy - spojrzała na mnie łagodnie.

-Dobrze - wymusiłam uśmiech.

-Wszystko w porządku? - spytała z troską zanim wyszła, a ja pokiwałam lekko głową. Drzwi z powrotem się zamknęły, a ja wstałam i odsunęłam krzesło na swoje miejsce.

Spojrzałam ostatni raz na chłopaka i zrobiłam coś czego sama się po sobie nie spodziewałam.

Przysunęłam się do łóżka i pocałowałam go leciutko w policzek.

-Przepraszam - szepnęłam mu do ucha i odsunęłam się.

Zaczęłam iść w kierunku drzwi, kiedy znowu usłyszałam ciche:

-Rosie...

Odwróciłam się i zobaczyłam jak chłopak zaczął szybciej oddychać, ale nie budził się, miał zamknięte oczy, jakby coś mu się śniło.

-Rosie...

Powiedział znowu, a ja stałam oniemiała. Co do...

-Rosie? - drzwi znowu się otworzyły, a ja odwróciłam się w ich kierunku - Idziesz? - spytała Aline.

Spojrzałam na Nathana, leżącego na szpitalnym łóżku, ostatni raz.

-Tak, idę.

*******************************

Wróciłam do domu przed 11. Po wyjściu od Nathana poszłam z Aline do pomieszczenia, gdzie zostawiłam swoje ciuchu i przebrałam się z powrotem w to, w czym tu przyjechałam. Okazało się, że rodzice są jeszcze w pracy i muszą zostać, ponieważ pojawił się jakiś problem i muszą go rozwiązać. Nic nowego... Już przyzwyczaiłam się do bycia samej w domu.

Pożegnałam się z Aline i dałam jej swój numer, żeby napisała mi co się dzieje z Nathanem. Podziękowałam za wszystko i przeprosiłam, że musiała mnie niańczyć, na co ona mnie skarciła i zaprzeczyła.

Kiedy weszłam do domu, poszłam od razu pod prysznic. Musiałam zmyć wszystko co się dzisiaj stało. Po długim siedzeniu pod ciepłą wodą, zeszłam na dół w piżamie, żeby zadzwonić jeszcze raz do rodziców, ale włączała się poczta głosowa. Super. Po chwili uświadomiłam sobie, że nic nie jadłam, więc sięgnęłam po mleko i płatki kukurydziane. Usiadłam przy wysepce i zaczęłam kalkulować dzisiejszy dzień. Wszystko co się stało. A najbardziej to, że Nathan zaczął szeptać moje imię. To jest coś czego nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć. Może mnie usłyszał. Nie. Nie wiem. Może?

Nagle pojawiła mi się myśl... Co jeśli on mnie wcześniej rozpoznał? To tłumaczyłoby, czemu wziął mnie na trening i przyjechał wtedy zrobić projekt z biologii...

Przypomniało mi się to, co powiedział wieczorem, kiedy musiał na mnie czekać po treningu:

"Czekanie to taki czas, w którym można zrozumieć wiele rzeczy"

Teraz się zastanawiam, czy nie miało to drugiego znaczenia.

Pov. Nathan

Ciemność.

Najpierw zobaczyłem, jak bawię się z Davidem w ogródku moich dziadków. Ścigaliśmy się udawanymi samochodami. Mieliśmy góra 7 lat...

Potem widziałem jego 10 urodziny i to, jak wszyscy jego koledzy wokół składali mu życzenia i dawali prezenty. Ja nigdy nie miałem takich urodzin. Zawsze było jakieś ale...

Zobaczyłem moich rodziców, którzy krzyczeli na siebie. Zaczęli kłócić się i wyzywać. Siedziałem skulony pod blatem w kuchni, bo chciałem zejść tylko po cukierki, które mama przede mną chowała, a ja myślałem, że już śpi. W końcu usłyszałem plask. Mamusia uderzyła tatę, a ten wziął kurtkę i wyszedł z domu, rzucając ją na podłogę. Trzęsłem się. Bałem się, że mamusia też mnie pobije...

Mam 14 lat. Peter, mój kolega z klasy, zaczął się ze mnie wyśmiewać, dlatego pobiłem go i siedziałem u dyrektorki, która właśnie dzwoniła do moich rodziców. Potem zaczęły się krzyki i wrzaski, że jeżeli następnym razem znowu coś takiego zrobię, to wylecę ze szkoły...


Siedziałem przy jeziorze z moją gitarą. Było popołudnie, zachód słońca. Próbowałem zapisywać kolejne nuty tak, aby złożyły się w piosenkę. Pisałem ją dla niej. Trzymałem ołówek w zębach, a kostką próbowałem wymyślać kolejne części. Musiałem to zrobić. Po prostu wiedziałem, że muszę.

Nagle mój wzrok przykuło coś. A raczej ktoś.

Biegła w moją stronę, w białej, zwiewnej sukience i rozpuszczonych długich, brązowych włosach. Uśmiechała się w moim kierunku.

Wstałem, odłożyłem gitarę, ołówek, kostkę i czekałem, aż podbiegnie bliżej.

Gdy była coraz bliżej, to zwalniała i nie biegła, ale kroczyła w moją stronę, a jej uśmiech słabnął.

Kiedy znajdowała się dostatecznie blisko, zbliżyła się do mnie i złapała za rękę.

-Przepraszam - zaczęła szlochać - Nie chciałam, żeby cokolwiek ci się stało - otarłem jej policzek i chciałem powiedzieć, że to nie jej wina, ale nie mogłem wydusić żadnego słowa - Gdyby nie ja, nie leżałbyś tutaj teraz. Nie wiem czy słyszysz to, co teraz do ciebie mówię, ale wiedz, że jest mi przykro - Nie to nie jest twoja wina! Chcę jej to wszystko powiedzieć, ale nie mogę!

Po chwili, dziewczyna przysunęła się do mnie i złożyła lekki, jak piórko pocałunek na moim policzku. Chciałem ją objąć, przytulić i pocieszyć, ale nie mogłem się poruszyć.

W końcu zaczęła odchodzić. Chciałem krzyknąć, żeby została, ale mnie nie słyszała. Jakbym był w jakiejś bańce. Wołałem ją po imieniu, ale na nic. Odeszła.

Hejka Wam :D Długo oczekiwany rozdział przez wielu z Was :D Nie jest sprawdzany, dopiero ogarnę go wieczorem, więc jak są jakiekolwiek błędy to przewertuję je potem. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was ;* Miłego popołudnia i do następnego ;*



Continue Reading

You'll Also Like

Trust me By ksicja_

Teen Fiction

33.6K 1K 31
Bo byliśmy tylko dziećmi, które nie zasłużyły na życie w takim świecie. Ty wolałabyś mnie nigdy nie spotkać, a ja wolałbym nigdy cię nie skrzywdzić. ...
692K 24.5K 73
ONA dwa lata temu skończyła studia prawnicze, ale nie może znaleźć pracy w zawodzie. Pewnego dnia trafia na tajemnicze ogłoszenie w internecie, dosta...
55.4K 1.5K 23
Tom I trylogii Mafia Vivian Scott mając siedemnaście lat ucieka od rodziców, którzy zostali mafią. Po trzech latach dziewczyna jedzie na nielegalny w...
25.6K 1.5K 25
Co by się stało gdyby Hailie znów miała taką relację z braćmi?Jak by się potoczyło życie jej dzieci?I jakie niebezpieczeństwami sprowadzi ich nazwisk...