Chłopak zaczął iść w moją stronę. Odwróciłam wzrok i zaczęłam się rozpakowywać. Nathan usiadł koło mnie.
-Hej - powiedział pewnie.
-Hej? - spytałam z zażenowaniem. W sobotę cham, a teraz ma być miło i sympatycznie, tak? Nic z tego - Czego chcesz? - bąknęłam, dalej rozpakowując się.
-Może grzeczniej? - prychnął.
-Może nie? - odpowiedziałam tym samym. On się na mnie spojrzał i odezwał się po chwili.
-Okej, przejdę do rzeczy - powiedział, a ja podniosłam brew - Widziałem akcję na stołówce.
-A co się niby działo na stołówce? - spytałam, jakby nigdy nic. Boże idiotko, przecież on widział... Chłopak się zaśmiał.
-Żartujesz? Może przyjaciół okłamałaś, ale ze mną nie będzie tak łatwo. Widziałem, że się go boisz - tłumaczył głębokim głosem.
-Przewidziało ci się.
-Ach tak? To co tu robisz 10 minut przed dzwonkiem? - spytał, zakładając ręce i pewnie opierając się o krzesło.
-Nie twoja sprawa - warknęłam - A poza tym - już trochę spokojniej - chciałabym, żeby to wszystko zostało tylko między nami - spojrzałam na niego.
-A co powiemy reszcie znajomych, jak się spytają, czemu cię wyniosłem z imprezy?
-Powiedz to samo co ja. Źle się poczułam, zemdlałam, a ty znalazłeś się w pobliżu. Tyle.
-Tyle, że to niemożliwe - powiedział po zastanowieniu.
-A to niby czemu? - spytałam zaskoczona.
-Bo ja nie robię takich rzeczy? Nie pomagam i nie jestem dobry? - powiedział z zażenowaniem.
-To co? Nie możesz się zmienić? - spytałam z ciekawości. On się tylko zaśmiał.
-To tak nie działa. Przynajmniej w naszej szkole. Dobra. Nie ważne, coś wymyślę. A tobie radzę uważać na Oscara.
-Wow. Serio? Dzięki, że mi powiedziałeś. Nie wiedziałam - powiedziałam z rezygnacją, na co on obdarował mnie wrogim spojrzeniem. Do klasy zaczęły wchodzić osoby. Oczywiście, płeć damska posyłała mi złowieszcze spojrzenia. Jestem pewna, że przynajmniej połowa z nich zawitała w sypialni pana Pewnego Siebie. No chyba że to nie musiała być sypialnia...
Po kilku minutach weszła do klasy nauczycielka i zaczęła się lekcja. Kazała nam postawić na ławkach mikroskopy i badać rzeczy, które nam przygotowała z partnerem. Potem obserwacje zapisać. Super, pewnie będę musiała całą robotę odwalić sama...
Ale pomyliłam się.
Nathan od razu zabrał się za rzeczy umieszczone na szkiełkach i zaczął zapisywać coś w zeszycie. Zaskoczył mnie, nie wiedziałam, że będzie umiał coś takiego.
-Masz, przepisz sobie - powiedział po kilku minutach i podał mi zeszyt. Ja natomiast nie miałam w swoim nic. Nie widziałam sensu tej lekcji. Czy mówiłam już, jak bardzo nie lubię biologii?
-A skąd wiesz, że masz dobrze?- on popatrzył na mnie.
-Jak nie, to nie - wziął go. Kurna. Serio mi się nie chce tego robić. Poczekałam chwilę, aż odwróci wzrok i popatrzyłam ukradkiem na jego zeszyt w nadziei, że może uda mi się coś przepisać. Nagle zetknęłam się z jego ciemnymi i brązowymi tęczówkami, które patrzyły na mnie z rozbawieniem.
-Skąd wiesz, że mam dobrze? - uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów.
-Och zamknij się - i dalej przepisywałam. Przecież gdyby nie chciał, to by zabrał zeszyt, prawda? Po chwilowej ciszy odparł:
-Tak w ogóle, to mam dla ciebie propozycję - powiedział, nadal wpatrując się we mnie.
-Ty, dla mnie? - prychnęłam - Robi się coraz ciekawiej.
-Masz - odparł i położył coś na ławce. Zerknęłam, a na książkach leżała jakaś ulotka.
-Co to ma być? - spytałam.
-Zobacz - powiedział i wrócił do badania szkiełek.
Wzięłam do ręki ulotkę i zaczęłam czytać. On chyba oszalał.
-A po co mi to? - spytałam zaskoczona.
-Żebyś umiała się bronić, przed takimi akcjami jak w ten weekend? - powiedział, jakby to było oczywiste.
-Chyba sobie kpisz - odparłam i popatrzyłam jeszcze raz na ulotkę. Widniało na niej zaproszenie na lekcję boxu dla obu płci. I że niby co? Ja mam brać w tym udział?
-Czemu? - powiedział, nadal przepisując coś do zeszytu i badając szkiełka - Jak nauczysz się walczyć to będziesz się czuła pewnie.
-Jak będę go omijała, to też będę się czuła pewnie - odparłam i zaczęłam od niego przepisywać zadanie.
-Oczywiście - prychnął. Do dzwonka zostało 5 minut. Jeszcze wytrzymam... Wszystko było by pięknie gdyby nie...
-Słuchajcie, do zakończenia semestru zostało trochę czasu - powiedziała nauczycielka i ustała na środku sali - Ale od tego, co teraz powiem, będzie zależała wasza ocena. Musicie zrobić w parach prezentację, na temat waszych wyników i obserwacji z dzisiejszej lekcji. Każdy dostał komórki czegoś innego, więc liczę na różnorodne prace i ... - jak się domyślacie, tu gada nadal o tym, jak ma wyglądać prezentacja - ..., a robicie ją z tym, z kim siedzicie w ławce. To tyle na dzisiaj.
Dzwonek.
-Super - powiedziałam cicho pod nosem. Nathan szybko wyszedł z klasy. Czemu muszę robić to z tym typem? Nie mogłam robić jej z kimś z mojej paczki? Co do nich, oni też już wyszli z klasy. Mamy się spotkać przed szkołą. Do plecaka schowałam jeszcze ulotkę. To nie znaczy, że tam się zapiszę, oczywiście. Nie wiem nawet czemu ją wzięłam. Szybko ulotniłam się z sali i wyszłam na korytarz. Pusto. Nic dziwnego, wszystkim się spieszy do domu.
Zeszłam na parter i poszłam w stronę szafek. Na korytarzu było słychać tylko echo moich butów. Podeszłam do szafki, żeby wpisać kod. Kiedy wprowadzałam 4 cyfrę, ktoś zakrył mi oczy. Spięłam się od razu i chciałam odwrócić.
-Tęskniłaś cukiereczku? - powiedział mi obrzydliwy głos do ucha. Zaczęłam się wyrywać, szarpać i kopać - O niee... tym razem mi nie uciekniesz - warknął Oscar i uderzył moją głową o szafkę. Zaczął przytrzymywać mnie swoimi silnymi ramionami - Raz mi kurwa uciekłaś, teraz ci nie pozwolę zdziro - prawie krzyknął i odwrócił mnie przodem do siebie. Zakrył dłonią usta, a drugą przytrzymywał moje gardło. Ledwo mogę oddychać.
-Co? Puszczasz się z tym frajerem Nathanem, nie? - prychnął mi w twarz, próbowałam się wyrywać i kopać, ale brak powietrza dawał się we znaki - Ja jestem od niego kurwa lepszy, rozumiesz? Zadowolę cię bardziej niż on. To skończony dupek.
-Ale to ty chciałeś mnie zgwałcić! - powiedziałam, kiedy poluzował swoją dłoń. Ja nie wiem, czy w tej szkole nie mają kamer?! Nie widzą co się dzieje?!
-Nie chciałem cię...
-Ile kurwa razy mam jeszcze cię pobić? - niespodziewanie pojawił się Nathan. Stanął za Oscarem, oderwał go ode mnie i rzucił na ziemię. Zaczął okładać go pięściami, jednak on też parę razy dostał. Nagle usłyszałam znajomy głos z wyjścia do szkoły:
-Rosie! - krzyknęła Mia. Przerażona, patrzę w stronę przyjaciółki, która do mnie podbiega. No tak, wszyscy znajdują się przed szkołą - Czekamy na cie... - przerwała, bo zobaczyła czerwony ślad na mojej twarzy - Cholera jasna co ci się stało?!
Pokręciłam głową. Myślałam, że będę twardsza. Ze strachem wtuliłam się w przyjaciółkę. Nathan uderzył natomiast Oscara.
-Jeszcze raz ją kurwa tkniesz, a przysięgam, że cię zatłukę! - krzyknął. Oscar popatrzył ze złością na Nathana, potem na mnie. Plunął krwią, podniósł się i szybko wyszedł.
Popatrzyłam się na Nathana. Stał i oddychał szybko, wpatrzony we mnie. Znowu mnie uratował. Jak to jest, że znajduje się zawsze, kiedy potrzebuję pomocy? Podszedł.
-Nic ci się nie stało? - spytał, a ja pokręciłam głową - Ten skurwiel cię już nie dotknie, mogę ci to gwarantować - powiedział ostro, po czym wziął swój plecak i poszedł w kierunku wyjścia. Bez żadnych wyjaśnień, które myślę, że mi się należą.
Spojrzałam na Mię.
-No kochana, musisz nam parę rzeczy wyjaśnić.
Heej ;D Jak mija majówka? Mam nadzieję, że was nie zanudzam ;P komentarze i gwiazdki motywują, pamiętajcie o tym ;)