*PERSPEKTYWA LUCY*
Weszłam do gabinetu dyrektora.
Zaczęłam szukać. Sama nie wiem czego, ale szukałam.
— Daj spokój tak niczego nie znajdziesz.—odezwał się po chwili, wyłaniając zza drzwi.
Nie chodź za mną. — sapnęłam.
—Dobra, jak sobie chcesz, ale uważaj tylko na ducha woźnego. — już miał wyjść z gabinetu, lecz zatrzymałam go.
—Jakiego ducha? Co Ty opowiadasz?
— Jesteś nowa więc pewnie nie słyszałaś, o tej historii. 10 lat temu pracował tutaj woźny, o imieniu Badi. Wszyscy uczniowie robili mu na złość. Jedni specjalnie śmiecili inni podkładali mu nogi. Ponoć powiesił się właśnie w tym gabinecie.
— Tak, jasne. A ja jestem Królowa Elżbieta, miło mi. — prychnęłam.
— Zobaczysz jak tu przyjdzie po Ciebie. —zaśmiał się i wyszedł.
— Idiota... — nie wierzyłam w to, jednak gdzieś w środku byłam odrobinę przerażona.
Przez dłuższą chwilę skupiłam się na poszukiwaniu (już wiedziałam czego) klucza. Możliwe, że w gabinecie będzie jakiś. W końcu to gabinet dyra.
Nagle usłyszałam jakąś muzykę. Straszną.
— Max ?! — wrzasnęłam.
Nikt się nie odezwał.
— Max! PRZESTAŃ! — muzyka była coraz głośniejsza.
—Max! — krzyknęłam, mając nadzieję, że tym razem chłopak się odezwie.
Przybliżałam się do drzwi. Byłam coraz bliżej. Nagle muzyka ucichła.
Już miałam wychylić głowę na korytarz, gdy nagle ten debil wyleciał mi zza nich i krzyknął przez co ja się wystraszyłam i odskoczyłam, uderzając o biurko stojące za mną.
— Ty skończony kretynie! — wrzasnęłam chwytając się za bolącą rękę.
Max nie powiedział nic tylko stał i się śmiał.
— Ty jesteś jakiś popaprany!
Chłopak zaśmiał się.
— To co robimy teraz? — spytał.
— Może potańczymy co!? Bo co by tu robić?! A wiem, może spróbować wyjść?!
Przewrócił oczami. — Denerwujesz mnie.
— A mnie Ty.
— Czyli 1:1.
Ten człowiek to totalna porażka.
— Chodź, idziemy na stołówkę. — machnął ręką.
— Nie dzięki, nigdzie z Tobą nie idę.
— To nie było pytanie. — chwycił mnie za rękę. Co dziwne była ona cholernie ciepła, a w szkole było zimno...
— Co Ty się tak podwalasz do mnie... Puść.
— Nie podwalam się. Jesteś mi obojętna jak wszyscy inni, po prostu nie chce, żeby Twoi rodzice się martwili.
Szarpnęłam się wyrywając z jego ścisku. — Nie dość kłopotów narobiłeś?
Ruszyłam do łazienki. Chłopak nie odstępował mi na milimetr.
Nie przypominam sobie, żebym miała dwa cienie. Jeden mi starczy!
— Bolało serio?
— A co Cię to interesuje.
Przewrócił oczami.
— Podobno grzeczne dziewczynki nie lubią łobuzów.
— Nie jestem grzeczną dziewczynką, nie mów tak na mnie, dobrze?
— W takim razie kim jesteś?
To pytanie zabrzmiało mądrze, co mnie bardzo zdziwiło.
— Musimy stąd wyjść, rozumiesz? — weszłam do łazienki. Damskiej łazienki.
Chłopak wszedł za mną.
Miałam ochotę przywalić mu.
— To jest damska.
— Nie wiem czy zauważyłaś, ale nikogo tu nie ma.
— Ja jestem.
Wiedziałam, że nie ma zamiaru iść. — Ty się nie liczysz.
Weszłam do jednej z kabin. On przytrzymał drzwi i patrzył na mnie.
— Co Ty wyprawiasz?
* PERSPEKTYWA MAXA*
Oparłem nogę o ściankę i obserwowałem dziewczynę. Wdrapała się na toaletę i próbowała otworzyć okno, które widniało na górze.
Niewielkie, ale w sam raz żeby się przez nie przecisnęła.
Weszła na toaletę i otworzyła je na oścież przez co wydobyło się skrzypnięcie zawiasów.
— Co Ty robisz? — powtórzyłem.
— Uciekam z tej karuzeli śmiechu. — wdrapała się rękoma, zaś przełożyła jedną nogę przez ścianę, tak że lewą nogą stała na toalecie, a prawą wisiała na zewnątrz. Na szczęście było to najniższe piętro i na luzie mogła zeskoczyć.
Policzyła do trzech i odepchnęła się nogą. Niestety coś nie wyszło. Z taką siłą to zrobiła, że toaleta nie wytrzymała tego i klapa się zsunęła, a ona wylądowała nogą w środku.
Otworzyłem szerzej drzwi kabiny, spojrzałem na nią z bliska. Po chwili zacząłem się szaleńczo śmiać.
— Pomożesz? — spytała smutnym głosem.
Widząc, że nie było jej wcale do śmiechu też przestałem się śmiać.
Chwyciłem ją w talii. — Dobra raz, dwa, trzy! — Podrzuciłem ją do góry, ale tak szałaputnie, że poślizgnęliśmy się na wodzie, którą rozlałam przy wpadaniu do toalety. Upadłem na kafelki, ona za mną. Była to chyba najbardziej krępująca rzecz w moim życiu.
*PERSPEKTYWA LARY*
Impreza się skończyła i ani śladu Lucy. Dziwne. No nic może wyszła wcześniej. Chociaż przez cały wieczór Maxa też nie było widać. Czy oni? Co? Niee... Przecież ona go nienawidzi...
Ruszyliśmy z Vanessą i Davidem do domu.
Po około pół godzinie chciałam zadzwonić do mamy, by przyjechała po nas, bo byliśmy zbyt zmęczeni, a do szkoły mieliśmy znacznie dalej niż Lucy.
Otworzyłam torebkę i zamarłam.
— Ej! — wrzasnęłam. — Zostawiłam telefon w łazience!
— Jak to w łazience?! — spytał David.
— No wtedy co poszłam poprawić makijaż. Położyłam go na umywalce!
— I co, że niby mamy się cofać? — oburzył się chłopak.
— Błagam Cię, proszę David. — zrobiłam smutną minkę. — Proszę.
Spiorunował mnie wzrokiem i zawrócił.
Zadowolona ruszyłam za nim.
— Ej a jak Ty chcesz tak wejść. Przecież jest zamknięte. — zauważył.
— Przecież jako córka dyrektora chyba zdarzy mi się czasem zajebać ojcu klucze. —wyszczerzyłam się i wyciągnęłam z torby pęk kluczy. Na każdym pisał numer innej sali, ale tylko jeden był w kolorze złota.
Po około 30 minutach dotarliśmy.
Odkluczyłam drzwi i od razu rzuciłam się do łazienki. Szarpnęłam drzwi i już miałam krzyknąć — MISJA ZAKOŃCZONA SUKCESEM. — gdy nagle na podłodze ujrzałam Maxa, na którym leżała Lucy.
— Lucy?
— Co znowu, Lara dalej cho.... — podszedł David do drzwi i ujrzał to co ja.
Leżąca para spojrzała się na nas.
Po chwili gwałtownie wstali.
— Bo my..nie bo ja, tak bo ja. O matko. — skrzyżowała ręce i patrzyła w jedną z kabin.
Po chwili i reszta spojrzała na nią.
Była tam toaleta, a dokładniej rozwalona toaleta. Klapa leżała w wielkiej kałuży wody, a okno było otwarte na oścież.
— Co wyście tu do cholery robili?! — spytał David.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Nie miałam pojęcia, że te wyświetlenia tak szybko nabiją.
Już ponad 1k.
JESTEŚCIE KOCHANI!
Miliony pomysłów na następne rozdziały!
W zapasie mam 5 rozdziałów, ale wole ich tak szybko nie udostępniać, bo czasem nie mam kiedy pisać kolejnych więc chce mieć jakieś na ''CZARNĄ GODZINĘ''.
WIEM, ŻE JUŻ TO MÓWIŁAM, ALE JESTEŚCIE NAJ NAJ NAJ NAJ NAJ NAJLEPSI <3
OBIECAŁAM, ŻE TEN ROZDZIAŁ BĘDZIE DŁUUUGI I JEST :3
W tym tygodniu postaram się opublikować jeszcze ze 3 rozdziały.
I teraz takie pytanie do was.
Jak myślicie, Lucy będzie z Maxem?
Zdradzę wam tylko, że w życiu Lucy pojawi się jeszcze jeden chłopak oraz dowiecie się więcej o tajemnicach Alexa, czyli brata naszej bohaterki.
Tak na oko patrząc na mój pomysł na dalszą historię to książka będzie miała około 100 rozdziałów. Może i nawet więcej.
Dobra nie chce się tu za bardzo rozpisywać.
KCW <3
/by xxdangerousdreamxx