Dwa Rodzaje Skrzydeł || Ereri

By MrsRoseraie

28.9K 2.6K 440

❝ Każdy kto wstępuje do legionu zwiadowczego wie, że to co robi jest niebezpieczne. Żeby ktoś mógł wie... More

(2)
(3)
Ogłoszenie
(4)
(5)
(6)
(7)
(8)
(9)
(10)
(11)
(12)

(1)

5.3K 286 98
By MrsRoseraie

        W 845 roku poczucie bezpieczeństwa, jakie znała ludzkość zostało zachwiane, a potem zniszczone całkowicie, przez atak kolosalnego tytana. Od tej pory – pierwszy raz od stu lat – tytani zaatakowali. W tamtym czasie Korpus Zwiadowczy stacjonował poza murami. Nim ktokolwiek zdążył wykrzyknąć jego nazwę, tytani wdarli się przez mur i znajdowali się głęboko na terytorium ludzi. Eren Jeager stał sparaliżowany strachem, jak wielu innych, którzy znaleźli się w takiej samej sytuacji. Razem z jego przyjaciółmi udało mu się bezpiecznie dotrzeć na statek, jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia.

        Tego dnia wielu ludzi poniosło śmierć, nie tylko zwiadowcy, bezpośrednio zmagający się z tytanami. Erenowi nie przysporzył niczego poza bólem i stratą. Gorycz wypełniła mu usta, kiedy uświadomił sobie, że już nigdy nie powróci do domu. W bezsilnej złości, głośno głosił śmierć tytanów, a współpasażerowie patrzyli na niego z przerażeniem.

        Jednak poprzysiągł zemstę, i tak, został skierowany do 104. Oddziału Kadetów. Tak jak wielu innych młodych ludzi, którzy dołączyli tu razem z nim, miał pewien wyraźny cel. Chciał wytępić tytanów, na zawsze zniszczyć ich gatunek. Za wszelką cenę chciał bronić całą ludzkość przed niebezpieczeństwem. Zapał i odwaga nie opuszczały go przez całe pięcioletnie szkolenie. Wiele razy szydzono z niego z tego powodu, przezywając go „Debilem, któremu spiesznie do śmierci".

        W miarę jak mijały kolejne tygodnie, tylko dawał innym powody, by mogli tak sądzić, ale jednocześnie on coraz bardziej utwierdzał się w swoim postanowieniu. Latem 850 roku, wraz z jedenastoma najlepszymi kadetami, wstąpił w szeregi osławionego, choć aktualnie okrytego hańbą Korpusu Zwiadowczego, by przywrócić mu dawna sławę.

        Jego zapał i determinacja, na początku budziły pewną niechęć i wywoływały pobłażliwe uśmiechy, na twarzach starszych zwiadowców, którzy swoimi doświadczeniami na polu bitwy udowadniali, że ludzkość nie ma szans w starciu z potężniejszym wrogiem.

        Dopiero po wielu miesiącach spędzonych wśród szeregów najlepszego z oddziałów, przeżywając wiele sytuacji, kiedy życie jego lub jego towarzyszy wisiało na włosku, na własnej skórze dowiedział się, czym dla nich byli tytani. 

        Ale mimo to, wciąż nie mógł uwierzyć, że świat poza murami może być jednocześnie tak piękny, ale też okrutny. Przemierzali pola porośnięte trawą oraz tajemniczo pachnącymi ziołami. Cień, rzucany przez rosnące tu i ówdzie drzewa dawał ukojenie przed słońcem. Stojąc na niebie, niezmąconym oceanie błękitu, zalewało wszystko wokół oślepiającym blaskiem. Obserwował ptaki szybujące wysoko w górze, zastanawiając się czy razem z nimi szybują dusze poległych.

        Dzień był piękny, ale nie dla nich. Dla Zwiadowców każda droga powrotna oznaczała żałobny orszak. Na każdą wyprawę wyruszali z małymi oddziałami, a wracali z jeszcze mniejszymi. W tym wypadku nie było inaczej. Od początku wiedzieli, że to samobójcza misja. 

        W końcu, po paru stajaniach jazdy, na horyzoncie ukazały się ruiny starej wieży, dające częściowe schronienie i miejsce na postój. Wozy z ciałami zazgrzytały podczas hamowania, przynajmniej na moment kończąc swój żałobny marsz.

        Postój ogłosił dowódca Erwin, jadący na przedzie kolumny. Eren, idąc za przykładem innych, zeskoczył na ziemię, by uwiązać konia do pobliskiego płotu. Większość oddziału, w milczeniu, zaczęła uwijać się, by jeszcze przed zmrokiem rozbić obóz. Wszyscy wyglądali na spokojnych, ale podejrzewał, że w środku są tak samo roztrzęsieni jak on. Szok spowodowany walką i śmiercią towarzyszy był czymś normalnym podczas bitwy. Nie za bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, siadł nieopodal koni, wpatrując się pustym wzrokiem w swoje dłonie.

        - Umm... Eren - usłyszał nad głową głos Petry, która stanęła nad nim, dźwigając naręcze chrustu.- Mógłbyś pomóc mi z tym drewnem?

        - Jasne - posłał jej blady uśmiech, bo była bardzo pogodną osobą. Pomimo zmęczenia i niedawnych przeżyć potrafiła myśleć o innych, starała się odpędzić jego czarne myśli i zająć go czymś innym.

        Wziął naręcze chrustu i zaniósł na miejsce, dołka na ognisko. Kiedy skończył układać schludny stosik poczuł na sobie czyjś cień. Był to nie kto inny jak kapitan Levi. Stał z kociołkiem wody w ręku. Podniósł się więc szybko z klęczek i zasalutował przed przełożonym. On, obrzucił go tylko obojętnym spojrzeniem. Równie dobrze mógłby zaprzątać sobie głowę, brzęczącą mu nad uchem, muchą. Potem przyjrzał się kupce suchych gałęzi. Nie zawracał sobie głowy poprawianiem ich żeby leżały wystarczająco równo, co było do niego niepodobne. Na co dzień był skończonym pedantem. Zawiesił kociołek na trójnogu, rozstawionym nad ogniskiem. W milczeniu wyjął zapałki z kieszeni kurtki. Podpalił papierosa, poczekał aż jego końcówka zacznie się żarzyć, a zapałkę rzucił na gałązki, które momentalnie zajęły się ogniem. Zwyczajowo nie tolerował zapachu tytoniu, ale czasami palił dla odstresowania.

        - Mogę też? - spytał Eren.

        Levi zrobił zaskoczoną minę, ale w końcu podsunął mu paczkę papierosów. Obserwował jak Eren wyciąga jednego, a potem zgrabnie wsuwa go między wargi. Podał mu ogień z drwiącym uśmiechem.

        - Umiesz palić?

        Eren wyjął papierosa z ust, wydmuchując siwy dym.

        - A nie widać? - odparł z obojętnym wyrazem twarzy.

        Kiedyś w tajemnicy przed wszystkimi ćwiczył palenie używając do tego ołówków. Zawsze podziwiał palącego Levia. To w jaki nonszalancki sposób trzymał papierosa, jak poruszały się przy tym jego smukłe palce i to jak jego twarz wyglądała za zasłoną dymu. Niestety robił to za rzadko, by być dobrym wzorem do naśladowania, ale Eren i tak uparł się, że będzie palił tak samo elegancko jak on. Zawsze uważał, że wtedy będzie wyglądał dojrzalej.

        - Nie możemy stać tu tak bezczynnie. Pora wziąć się do pracy. - Levi zdusił papierosa obcasem i odwrócił się, by odejść w przeciwną stronę.

        - Przyjemnie mi się z tobą milczało - rzucił za nim Eren.

        - Tylko dlatego, że ci na to pozwoliłem, gówniarzu.

        Do południa uwijał się przy rozstawianiu namiotu, pojeniu koni i sprzątaniu. A tego dnia Levi był przewrażliwiony, bardziej niż zwykle, na punkcie czystości. Co chwila ochrzaniał kogoś za niedokładne wyczyszczenie sprzętu, rozlaną wodę czy krzywo rozstawiony namiot. Oddział powoli zaczynał mieć dość jego humorów. Nie dość, że padali ze zmęczenia to musieli użerać się z jego burzą hormonów.

        - Co z nim jest nie tak? Jeżeli tak bardzo przeszkadzają mu takie rzeczy, mógł zostać sprzątaczką, a nie żołnierzem. - może w innych okolicznościach żart Aururo, kogoś by rozbawił.

        - Jest po prostu poddenerwowany, a na dodatek zmęczony. Zresztą jak my wszyscy. - oponowała Petra. - Może gdyby ktoś porozmawiał z nim na osobności, wyrzuciłby z siebie złe emocje i wrócił do normalnego stanu.

        Spojrzała zamyślona na Erena, czyszczącego swój sprzęt do manewru 3D. Może warto byłoby spróbować, on i kapitan zdawali się być dość blisko. Aururo podążył za jej wzrokiem. Położył swoją dłoń na jej ramieniu, ściskając je lekko w przyjacielskim geście dodania otuchy.

        - No, to powodzenia. Chociaż nie wiem, czy to coś da - mruknął już do siebie.

        Eren podniósł wzrok znad linki, którą studiował w zamyśleniu, upewniając się, czy w żadnym miejscu nie jest przetarta. Upadek podczas lotu mógł go kosztować życie.

        - Eren, mam właściwie to mamy, do ciebie sprawę - zaczęła Petra. - Bo widzisz... kapitan jest ostatnio bardziej niespokojny i pomyśleliśmy, że dogadujecie się dość dobrze, więc... - zawahała się. W sumie to nie chciała prosić go o coś takiego, nie była pewna jak chłopak to przyjmie. - Czy mógłbyś z nim porozmawiać?

        Eren spojrzał na nią zdumiony. Owszem czasem były takie chwile, kiedy faktycznie mogli porozmawiać normalnie. Bez wyzwisk, gróźb czy nagan. W sumie zachowywali się jak para kochanków. Wzdrygnął się ze zgrozą na tę myśl.

        - Przecież cały czas ktoś z nim rozmawia.

        Petra westchnęła. Ten biedny dzieciak naprawdę nie domyślał się o co chodzi.

        - Tak, ale ty mógłbyś pogadać z nim na osobności. Może odpręży się, kiedy spuści trochę pary i wyrzuci to co go trapi.

        Przez chwilę rozważał wszystkie za i przeciw. Milczenie z Levim, a rozmowa z nim to zupełnie dwie różne rzeczy. Przecież mógł odmówić Petrze, ale ktoś musiał postawić Levia do pionu.

        - Zrobię co w mojej mocy.

        Nie spodziewała się, że pójdzie tak łatwo. Mimowolnie uśmiechnęła się z wdzięcznością do Erena. Była pewna, że ten pełen zapału chłopak, jest w stanie wywołać dobry wpływ na kapitana. Na dodatek nie narażając nikogo z oddziału na dalszy ból głowy, wywołanyjego upierdliwymi uwagami. 

Continue Reading

You'll Also Like

44.6K 1.7K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
54K 1.9K 116
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
9K 683 32
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
12.6K 595 19
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...