Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]

By Jasminexhell

16K 648 895

Pewnego dnia miałam wypadek.Gdy się obudziłam, nowa rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, niż mi... More

1.Poznajmy się
2.Nowa rzeczywistość
3.Początek
4.Pierwsze kroki
5.Ważny dzień
6.Wyznanie
7.Przeznaczenie
8.Chwila
9.Słabość
10.Ocalenie cz.1
11.Ocalenie cz.2
12.Rytuał
13.Nowe możliwości
14.Rozmowa
15.Cisza
16.Podróż
17.Krok
18.Spotkanie
19.Kłopoty
20.Konfrontacja
21.O włos
22.Nieoczekiwane
23.Bez uczuć
24.Niespodzianka
25.Upolowana
26.Nowe życie
27. Pustka
28. Las
29.Uniknąć śmierci
31.Istne szaleństwo
32.Wypełnić rolę
33.Po co?
34. Rozerwane serce
35. Bez powrotu
36. Nowa misja
Podziękowanie
Zapowiedź
Pomiędzy światami

30. Ostatni

259 15 16
By Jasminexhell

Ta noc należała do jednej z najgorszych, jakie miałam w ostatnim czasie..
Śniły mi się same koszmary, co chwilę się budziłam, lunatykowałam..
Moc Evriny naprawdę źle na mnie wpłynęła.
O czwartej trzydzieści poddałam się i po prostu wstałam, wymykając się cicho z pokoju.

Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i kiedy pomyślałam, że spacer będzie świetnym pomysłem, zza wulkanu wyszedł Aron, który na mój widok o mało nie zapadł się pod ziemię.
Bardzo zdziwiła mnie jego obecność o takiej godzinie, w dodatku te zachowanie, sugerujące, że coś ukrywał.

Poszłam w jego stronę pewnym krokiem.

-Hej, wszystko w porządku? Co tu robisz o takiej godzinie?- zmierzyłam go od góry do dołu, ale wyglądał normalnie.

-O to samo, mógłbym zapytać ciebie.- uśmiechnął się przebiegle.

-Do mnie jeszcze przejdziemy.- skrzyżowałam ręce, oczekując na odpowiedź.

-Naprawdę muszę się tłumaczyć?

-Nie proszę o tłumaczenie, po prostu chciałabym wiedzieć.

-Nie odpuścisz, co?

-Nie mam takiego zamiaru.

Napięcie w moim ciele rosło, gdy wpatrywałam się w jego niebieskie oczy.
W głowie ułożyłam już kilka scenariuszy.
Od tego, że jest zdrajcą, który donosi po cichu Krotonowi, aż po to, że coś kombinuje za naszymi plecami.

-Uniósł na mnie wzrok.—–Byłem na Ziemi.. Musiałem coś załatwić.

-Co takiego?

-Męskie potrzeby mnie wzywały.

-Nie mogłeś od razu powiedzieć? Po co robić z tego taką tajemnicę?

-Przecież cię to nie obchodzi.- zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja poczułam jak zaczyna brakować mi przestrzeni.—–Czy może się mylę? Albo następnym razem mam przyjść do ciebie?

Co on sobie myślał? Że jestem o niego zazdrosna, albo mam ochotę go zaliczyć, jak każda inna panienka?
Grubo się mylił.

-Chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz.- podeszłam bliżej, szepcząc mu na ucho.—–Nie obchodzi mnie, co robisz, dopóki nie zagraża to naszej misji.

-To może czas żebyś się zainteresowała?

-Może czas żebyś sobie odpuścił?

-Ale co? Ciebie?

-Te głupie, zalotne teksty.

-Nigdy.- puścił mi oko i odszedł, ocierając się o moje ramię.

Stanęłam, patrząc jak odchodzi, przez chwilę miałam nawet ochotę mu nawrzucać, pomimo satysfakcji z naszego dotyku, ale szybko odpuściłam. Czasami odnosiłam wrażenie, że do niego nic nie dociera.
Dodatkowo, wzbudził we mnie nutkę niepewności, nie bardzo kupiłam jego historyjkę.
A może stałam się trochę nadwrażliwa?

Błąkałam się po okolicy, myśląc o najbliższych dniach.
W końcu walka zbliżała się nieuchronnie.
Jednak, najbardziej nie dawała mi spokoju, kwestia ostatniej wizji..
Jak miałam uniknąć śmierci?
Jak się na to przygotować?
Czy w ogóle da się coś zrobić?
Starałam się nastawić pozytywnie, ale nie było to takie proste, jak mogłoby się wydawać.

******

-L: No więc, jak wiecie znamy już potencjalną kryjówkę Krotona.- obrzucił nas wszystkich spojrzeniem.—–Znalazłem też informacje na temat młota. Jeśli wierzyć kronikom, to jest to młot Oronto, należący do samego..- zaczęło go skręcać, ale dzielnie ze sobą walczył.—–Bo..ga. Podczas ostatniej wojny, zagubił go gdzieś w Piekle i nigdy go nieodnaleziono. W niepowołanych rękach może być destrukcyjny. Jeżeli Kroton się do niego dorwał, to mamy przechlapane. Szukałem czegoś na temat zniszczenia go, ale niestety, nic nie udało mi się znaleźć.. Ostatnią nadzieją jest Evrina..- usiadł na krześle, głęboko nad czymś myśląc.—–Musimy znów się do niej udać.

-A: To konieczne?

-L: Tak. Ma wiedzę na każdy temat.

-V: Myślę, że wszyscy nie musimy się tam przenosić.

-L: Zgadza się, zrobię to z Jasmine, w końcu i tak tylko ona może do niej dotrzeć.- zerknął na mnie ukradkiem.—–Wy natomiast zajmiecie się przygotowaniem armii.

-A: Co to znaczy?

-L: To może po kolei. Plan, który obmyśliłem nie jest skomplikowany ale wymaga dużej uwagi. Ja, Jasmine, Alpanu i Viral udamy się do podziemia i postaramy się wykurzyć Krotona na zewnątrz. Storm i Clysm, będą czekać w wulkanie na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Aron, stanie na czatach w wejściu i będzie zdawał relację do Storm'a, bacznie obserwując okolicę.

Spięłam się, gdy usłyszałam, jak ważne zadanie dostał Aron. Nie potrafiłam obdarzyć go takim zaufaniem po naszym porranym spotkaniu.
Wzbudził we mnie ogromny niepokój i nie potrafiłam o tym zapomnieć.

-Ej, słuchaj.-Alpanu szturchnęła mnie łokciem, zauważając mój chwilowy odlot.

-L: Gdy wykurzymy go z kryjówki, bo na zabicie go w podziemiu nawet nie ma co liczyć, na pewno jest świetnie przygotowany—przejdziemy do ataku. Alpanu ty zajmiesz się splątaniem jego nóg.
Wasza trójka- wskazał palcem na Storm'a, Viral'a i Clysm'a.—–Zajmie się unieruchomieniem jego rąk. Natomiast ty Aronie, spróbujesz zabrać mu młot. Ja i Jasmine, będziemy próbować go zabić w tym czasie. A jeśli chodzi o armię, to ich zadaniem będzie walka z psami i innymi stworzeniami Krotona. Trzeba zapewnić im zbroje, które będą ich chronić przed ugryzeniami. Dlatego wy- wskazał na wszystkich oprócz mnie.—–zajmiecie się tym pod naszą nieobecność.

-A: Jakie to zbroje?

-L: Te zakazane.- powiedział beznamiętnie, ale dało się wyczuć, że coś dla niego znaczyły.

-Alpanu aż wstała z krzesła, widocznie poruszna.—–Te z..

-Tak.- Lucyfer jej przerwał.

-Co to za zbroje?

-A: To może ja odpowiem.- wyrwała się Alpanu, widząc jak Lucek nabiera powietrza.—–Gdy Lucyfer podpisał rozejm z Niebem, stroje ochronne armii trafiły do piwnicy pod wulkanem.

-To pod wulkanem jest piwnica?- zapytałam zaskoczona.

-Tak, ale proszę, nie przerywaj mi. Po zakończeniu wojny, Lucyfer zamknął je na cztery spusty i powiedział, że nigdy w życiu ich nie użyjemy, bo mają na sobie za dużo przelanej krwi i ściągają na nas porażkę.

Od razu załapałam, że wcale nie chodziło o złą passę, a o śmierć Retiny.
Zginęła, właśnie podczas tamtej wojny, a Lucyfer naoglądał się tych zbroi w dzieciństwie i nie chciał mieć do czynienia z czymś, co tak okropnie go skrzywdziło i przypominało o tej tragedii.
Sytuacja naprawdę musiała być poważna, skoro zdecydował się na taki krok.

-A: Dobrze.

-L: Ruszamy za dwa dni. Wszystko jasne?

Data, runęła na mnie jak lawina..
Dwa dni..
Być może ostatnie dwa dni w moim życiu..

Wszyscy kiwnęli głowami, potwierdzając przyswojenie zadań.

-W takim razie, do roboty!- Lucek, krzyknął zachęcająco do reszty.

Pozostaliśmy na sali tylko my, pozostali pośpiesznie ruszyli do drzwi.
Ostrożnie, podeszłam bliżej Lucyfera.

-Wszystko dobrze? Może lepiej naszykujmy nowe zbroje?

-Nie, nie mamy na to czasu.. A poza tym ciężko byłoby wykonać lepsze od tych..

-Chcesz o tym porozmawiać?

-Nie. Brzydzę się ich ale nie mamy innego wyboru.

-Jakbyś chciał pogadać, to jestem.-przytuliłam się do jego piersi.

-Wiem.-mocno mnie objął.—–Musimy lecieć.

-Boję się.

-Czego?- odsunął się lekko.

-Walki.

-Będzie dobrze. -pocałował mnie w czubek głowy.—–W końcu będziemy tam wszyscy razem.

Skuliłam się w jego objęciach.
Tak naprawdę, bałam się czegoś innego ale on nie miał o tym pojęcia.
Dusiło mnie to, rozrywając wszystko w środku.
Nie potrafiłam pogodzić się z tak okrutnym losem,
Z tym, że będę musiała zostawić wszystkich, na których tak bardzo mi zależy,
Z tym, że tak po prostu zniknę, zostawiając tylko ból.

-Załatwmy to.

Przeniesienie, poszło bez komplikacji.
Chwilę później, ponownie stąpaliśmy po ścieżce oddzielonej od bagien.

-Co dalej?- zapytałam Lucyfera, gdy kilkukrotne próby przejścia po bagnie, nie przyniosły efektu.

-Spróbuj się z nią jakoś połączyć.

Nie do końca wiedziałam, co robić, ostatnim razem to ona mnie wybrała i zaprowadziła prosto do siebie.
Przykucnęłam, wysyłając energię w ziemię.
Starałam się dotrzeć do drzewa, które cały czas miałam przed oczami, jednakże nie czułam nic, żadnej mocy, znaku życia..

-Lucyferze, to się nie uda. Nie wyczuwam jej energii. Może jej nie ma?

-To niemożliwe, od razu powinna nas wyczuć, gdy tylko weszliśmy do Lasu, tak jak ostatnim razem.

-W wizji, mówiła mi, że bardzo ciężko było jej się do mnie dostać i wiele mocy ją to kosztowało. Może nie ma sił, by nam odpowiedzieć?

-Ma to sens.-przykucnął obok mnie.—Po utracie większości mocy, dłużej się regeneruje.

-I co teraz?

-Ty spróbujesz narzucić jej wizję.

-Ale jak? Nigdy tego nie robiłam.

-Zamknij oczy.—Zamknęłam.—Skup się na energii, którą zapamiętałaś podczas ostatniego spotkania.—Skupiłam się na energii, której nie chciałam pamiętać, biorąc pod uwagę konsekwencje.— Użyj swojej mocy, by stworzyć otoczenie, które będzie towarzyszyć wizji.—Morze.. stworzyłam piękną, piaszczystą plażę nad morzem. Fale uderzające o brzeg, tańczyły mi przed oczami.—Zacznij wzywać Evrinę.—–Zaczęłam wołać ją w myślach, próbując się przebić.—Spaceruj po otoczeniu i głośno ją wołaj.

Słowa Lucyfera nie docierały do mnie już tak wyraźnie.
Chodziłam po plaży, wołając Evrinę, a mój umysł całkowicie oddał się wizji, ignorując otoczenie wokół mojego ciała.

-Evrino!!!

Długo tak chodziłam, nim udało mi się uzyskać jakąkolwiek odpowiedź.

-Duszyczko, czy coś się stało?

-Lucyfer znalazł informacje na temat młota, nazwał go Oronto.

-Oj, niedobrze.-stanęła przede mną w formie ducha.—Czy macie pomysł jak go powstrzymać?

-Nie i właśnie dlatego, przychodzimy do ciebie.. Czy wiesz może, jak go zniszczyć?

-Oczywiście. Lucyfer, jako władca Piekła, musi przełamać go na pół.

-Jak ma to zrobić?

-Musi zapłonąć razem z nim. Ważne aby był w swojej demonicznej postaci.

-Czy może przez to jakoś ucierpieć?

-Nie. Ucierpi tylko wtedy, gdy Kroton użyje tego młota przeciwko niemu.

-W jakiej konkretnie sytuacji, nie może go podnieść? No wiesz.. Wtedy kiedy..

-Nie masz umrzeć?-podeszła bliżej, łapiąc moją rękę.—–Wizja nie była aż tak dokładna, niestety jestem teraz bardzo słaba.. Widziałam wulkan za jego plecami, pełno stworzeń i demonów, Lucyfer był gdzieś obok i próbował go powalić, ale wtedy on podniósł młot z ziemi i z całych sił się na niego zamachnął..Rzuciłaś się na niego, gdy tylko to spostrzegłaś i wybuchnęliście razem.

-Wybuchnęliśmy?

-Chyba tak.. Nie wiem.. był głośny huk i ogromna fala światła, przypominająca kulę..- zamilkła na chwilę, próbując przypomnieć sobie coś jeszcze.—–Wybacz, ale naprawdę już nic więcej nie pamiętam..

-To nic, to i tak wiele, biorąc pod uwagę naszą sytuację. Dziękuję.

-Powiedz, mocno cierpiałaś po ostatnim naszym spotkaniu?

-Przyjemnie nie było, ale przeżywałam gorsze rzeczy.

-A jak zareagował Lucyfer?

-Na co?

-Na wizję.

-Przejął się młotem i od razu zaczął poszukiwania.

-Nie powiedziałaś mu, prawda?- puściła moją rękę, oddalając się by spojrzeć mi prosto w oczy.

-Nie.

-Dlaczego nie chcesz się tym z nim podzielić? Dlaczego nosisz ten ciężar samotnie? Czuję, że cierpisz..

-Ma za dużo na głowie.-opuściłam głowę.—–Nie chcę dokładać mu więcej.

-Jest coś jeszcze, o czym mi nie mówisz.

-Ciebie nie da się oszukać?

-Duszyczko..-palcem chwyciła mój podbródek, podnosząc go do góry.—–Zbyt wiele w życiu widziałam.

-No dobrze.. Po prostu, jeśli będzie trzeba, to zginę tam razem z Krotonem, aby ocalić moich bliskich.. A gdyby Lucyfer o tym wiedział, w życiu by mi na to nie pozwolił, a to przecież jest moja decyzja.. Moje świadome poświęcenie, na które jestem gotowa.- samotna łza spłynęła mi po policzku.—–Po to, tu trafiłam.. Aby ocalić wszystkich.

-Wiedziałam, że o to chodzi.. Twojej dobroci w środku nie da się pominąć. Jeżeli jesteś gotowa, to nie mnie to oceniać.

-Dziękuję.-Powiedz, dlaczego nie zareagowałaś na nasze wejście do lasu?

-Ostatnia wizja bardzo mnie osłabiła.. Czułam, że to wy weszliście, dlatego nie zareagowałam, wolę zostawić resztki sił na prawdziwych intruzów, długo minie nim się zregeneruję, a byłam pewna, że sobie poradzicie i nie myliłam się.

-Pierwszy raz, to ja narzuciłam wizję.

-I poszło ci świetnie.-rozejrzała się dookoła.—–Wiesz, nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam nad morzem, kiedy widziałam wodę..-zamoczyła dłoń w fali, która rozbijała się u naszych stóp.—–Dziękuję, dodałaś mi sił.

-To moje ukochane miejsce.

-Od dziś moje też, będę rozpamiętywać te spotkanie, aby rozświetlało mi ciemność.

Przez moment, obydwie stałyśmy, patrząc się w dal w kompletnej ciszy.
Każda z nas napawała się tą chwilą spokoju- chwilą beż bólu i cierpienia- bez zmartwień.

-Musimy już wracać.- odwróciła się w moją stronę.—–Naprawdę było mi miło i cieszę się, że mogłam pomóc. Krwawy Las jest dla ciebie szeroko otwarty, wpadaj gdy tylko będziesz miała chęć i nigdy nie zatrać tego światła w środku.‐przyłożyła dłoń do mojej piersi.—–Do zobaczenia.

-Żegnaj Evrino.

Ostatni raz, spojrzałam na fale, nim przerwałam wizję.

-Khe, khee!‐krew chlusnęła z moich ust, gdy tylko odzyskałam świadomość.—–Podaj mi coś.

Nie pomyśleliśmy, żeby wziąć ze sobą jakiś ręcznik.
Lucyfer zdjął swoją koszulę, przykładając szybko do mojej twarzy.

-To musi ci wystarczyć.

Przycisnęłam ją mocno to twarzy, mając nadzieję, że krwawienie ustąpi szybciej niż ostatnim razem.

-Leci jeszcze?- zapytałam po kilku minutach.

-Trochę z oczu, ale zaraz powinno przejść.

-Ohhh.. Czemu kontakt z nią musi być taki opłakany w skutkach?

-Po jakimś czasie, organizm może by się przyzwyczaił i nie reagowałby tak ostro.

-Nie chcę już!- uniosłam na niego wzrok, odsuwając przemoczoną od krwi koszulę.

-Wierzę..-zabrał ją ode mnie i podpalił.—–Jesteś już w stanie mówić?

-Tak. Musisz przełamać go na pół.

-Niby jak?

-Gdy będziesz w demonicznej postaci, dokonasz samozapłonu razem z nim i wtedy to się uda.

-Nie wydaje się to trudne, gorzej będzie mu go zabrać..

-Będziemy improwizować.- podniosłam się z kolan.—–Możemy już wracać?

-Pewnie.- złapał mnie w talii i nim się obejrzałam, pochłonął nas wir.

Szybka kąpiel, przyniosła ukojenie.
Zmyłam z siebie całą krew i złe emocje, które mi towarzyszyły.

Z nową, lepszą energią, wskoczyłam do pokoju w samym szlafroku.
Lucyfer, siedział przejęty na łóżku w dalszym ciągu bez koszuli.
Zatrzymałam się, obdarzając go wyjątkową uwagą..
Mięśnie na brzuchu, idealnie zarysowywały się w tym świetle,
Potargane, czarne włosy delikatnie opadały na czoło,
Napięte mięśnie ramion, skutecznie podtrzymywały jego ciało, gdy odchylił się do tyłu.
Moje ciało, zapragnęło go szybciej, niż zdążyłam o tym pomyśleć.

Sprawnie, znalazłam się tuż obok niego, siadając na jego kolanach.
Zacisnęłam nogi, mocno do niego przywierając.

-Jasmine..

-Zamknij się.- wyszeptałam w jego usta, nim całkowicie przepadłam w pocałunku.

Pchnęłam go do tyłu, pochylając się nad nim.
Całowałam szyję, klatkę..
Dziś, to ja miałam nad nim kontrolę.
Czułam to, widziałam to..
I nie miałam zamiaru się hamować, gdy jednym ruchem odwiązał szlafrok, odrzucając go na bok.
Szybko, pozbyłam się jego spodni, które w tamtym momencie paliły skórę, przeszkadzając w bliskości.
Siadłam na nim, powoli przyspieszając ruchy.
Dłonie Lucyfera, zaciskały się na moich pośladkach, zachęcając do mocniejszych pchnięć, do szybszego tempa, powodując ból- przyjemny ból.
Z dziką pasją, całkowicie mu się oddałam..
Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, by nigdy się nie kończyła..
I mimo przyjemności, z tyłu głowy miałam jednak myśl, że może to być nasz ostatni raz.
Ostatni..

*******

-Miałem pytać, jak się czujesz, ale chyba sobie odpuszczę.- rzekł żartobliwie, opadając na poduszkę.

-Teraz, to nie mam już siły.-przykryłam się kołdrą, obracając się z pleców w jego stronę.—–Warto było.

Odgarnął moje włosy za ucho, ujmując twarz.

-Na pewno wszystko dobrze? Mam wrażenie, że coś cię trapi.

-Tak.. Dlaczego myślisz, że jest inaczej?- zacisnęłam jego dłoń na moim policzku.

-Od rana masz takie nieobecne spojrzenie i mimo, że teraz patrzysz na mnie z czułością, wydaje się takie samo..

-Po prostu się martwię, ale to nic wielkiego.

-Mam wrażenie, że coś ukrywasz..- przyciągnął mnie do swojego torsu.—–Możesz mi powiedzieć o wszystkim, wiesz?

-Wiem Lucyferze, wiem..- podłożyłam dłoń pod buzię, gdy poczułam jak do oczu napływają mi łzy, nie chciałam żeby je poczuł.

-Kocham cię..- wtuliłam się w jego szyję. —–Pamiętaj o tym zawsze.. Dobranoc.- czułam, jak jego dłonie zaciskają się na moich plecach z napięciem.

-Dobranoc.

*******

Kręciłam się strasznie, próbując zasnąć.
Na moment mi się nawet udało ale nie trwało to długo.
Sama już nie wiedziałam, czy to moc Evriny, emocje, adrenalina, czy strach tak na mnie wpływały.
Próbowałam się wyciszyć, wyłączyć ale nic nie pomagało.
O trzeciej pięć, zwlokłam się z łóżka i wyszłam na dwór.
Miałam zamiar pooddychać świeżym powietrzem i wrócić z powrotem do łóżka, ale gdy tylko przysiadłam na skale, zobaczyłam Arona znikającego za wulkanem.

Długo nie myśląc, ruszyłam za nim najciszej jak potrafiłam.
Śledzenie go, to nie był najlepszy pomysł, jakim mogłabym się pochwalić ale musiałam to sprawdzić, bo inaczej bym oszalała.

Wychyliłam się zza rogu, ale nigdzie go nie było.
Domyśliłam się, że musiał się teleportować.
Tylko gdzie?
Skupiłam całą swoją moc na wyłapanie jego energii, tak bym mogła za nim podążyć.

Wir, wypluł mnie na znajomej mi już ulicy.
~Las Vegas..~

Pośpiesznie się rozglądałam, próbując go namierzyć.
W końcu, udało mi się dojrzeć sylwetkę, wchodzącą w ciasną uliczkę.
Popędziłam tam, zwalniając dopiero w ciemnym zaułku.

Ostrożnie stawiałam kroki, aby być bezszelestną.
Gdy w końcu uliczka się skończyła, a Arona nigdzie nie było, zrezygnowana puściłam się w drogę powrotną.

Mało nie dostałam zawału, gdy po odwróceniu Aron zastąpił mi drogę.
Odskoczyłam do tyłu, przyciskając się do ściany.

-Ale mnie wystraszyłeś! Mądry jesteś?

-Słucham? A to ja, kazałem ci mnie śledzić?

-Jakie śledzić? Chciałam tylko zobaczyć, co robisz..

-Serio?- oparł ręce na ścianie za mną, niebezpiecznie blisko się zbliżając.—–O co ci chodzi, co?

Chciałam się wywinąć, ale to spowodowało, że przycisnął się jeszcze mocniej.

-Uniosłam wzrok, wyglądał na wkurzonego.—–Po prostu chciałam się upewnić, czy nie robisz nic za naszymi plecami.

-Uuu, a od kiedy to przestałaś mi ufać?- przysunął się jeszcze bliżej, powodując, że nasze oddechy się splotły.

-Od porranego spotkania.-zadrżałam w środku od naszej bliskości..—–Mógłbyś mnie puścić?- szarpnęłam się lekko, ale jego ramiona skutecznie blokowały moje ruchy.

-Ty, jakoś nie mogłaś się powstrzymać od śledzenia mnie. Dlaczego więc miałabym odpuścić?

-Bo robiłam to z troski o innych.-znalazłam odwagę, by spojrzeć mu w oczy.—–Zawsze byłeś wycofany, chodziłeś swoimi drogami i gdy rano cię spotkałam, wzbudziłeś we mnie niepokój.. Musiałam się upewnić, czy jesteś szczery.

-Ciekawe.- pochylił się, prawie dotykając moich ust.

Wstrzymałam oddech, a serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi.
Denerwowało mnie to, że był tak blisko, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.

-Wiesz już wszystko, puść mnie, bo zaraz użyję mocy i nie będzie miło.

-Phii.—Odsunął się, a ja poczułam ulgę.—––Są czasy, jakie są, miałaś prawo stać się podejrzliwa, ale wiedz, że zabolało.

-Jeszcze żebyś miał jakieś uczucia.

-Zdziwiłabyś się, ile jest we mnie uczuć.

-Dobra, przepraszam. Trochę przegięłam, ale wystarczyło żebyś nie był taki dziwny!

-Ja dziwny? Po prostu mam swoje życie i nie lubię wykładać wszystkiego na tacy.

-W porządku, ale za dwa dni ruszamy na Krotona, a ty zacząłeś znikać.

-Dobra, darujmy już sobie.- zrobił krok w moją stronę.—–Idziesz ze mną?- wystawił dłoń.

-Dokąd?

-Pokażę ci, jak się bawię.

Patrzyłam na niego, powątpiewając w jego intencje.
Z chęcią, dałby mi nauczkę za akcję, którą przed chwilą odstawiłam, ale coś podpowiadało mi, że nie zrobi nic złego, nic co mogłoby mi zaszkodzić.
Może naprawdę chciał się tylko ze mną rozerwać?

Uświadomiłam sobie, jak bardzo irracjonalnie zachowałam się w stosunku do niego.
Co ja sobie myślałam, że knuje z Krotonem?
Co by mu to dało?

Wystawiłam rękę w jego stronę, gotowa z nim pójść, choćby w ramach rekompensaty za moje żałosne zachowanie.
Nasze palce się zetknęły, a ja poczułam jak przyjemny prąd muska moje palce, jednak gdy tylko zrobiliśmy krok do przodu, za naszymi plecami rozniósł się głos, powodując, że odsunęliśmy się od siebie jak poparzeni.

-Coś się stało?

Patrzyliśmy na Lucyfera, jak na przybysza z kosmosu.
Nic złego nie robiliśmy, ale sam fakt tego, że zobaczył nas sam na sam w ciemnym zaułku, sprawił że nogi się pode mną ugięły.
Co on sobie właśnie musiał myśleć?

-Nie, wyszłam na dwór, bo nie mogłam spać i zauważyłam jak Aron znika.- przełknęłam głośno ślinę.—–Pomyślałam, że może coś się stało i postanowiłam za nim podążyć, by to sprawdzić.

-I?

-No i nic, złapałam go, powiedział, że ma swoje sprawy do załatwienia i właśnie miałam wracać do domu.

-To dobrze.- spojrzał na Arona mniej przychylnym spojrzeniem.—–Skoro wszystko już wiesz, to możemy już wracać?

-Tak.- ruszyłam w stronę Lucka.—–Miłej zabawy.- odwróciłam się, spoglądając ostatni raz na zszokowanego Arona, w końcu żadne z nas, nie spodziewało się takiego zakończenia.

Żałowałam, że nie udało mi się wyrwać z Aronem..
Czułam, jakby omijało mnie coś fajnego, coś czego pragnęłam w środku..

-Na pewno, nic się nie wydarzyło?- Lucyfer zapytał po raz setny, kładąc się do łóżka.

-Na pewno.

-Idź spać, to ostatni..

-Tak, wiem.- przerwałam mu.—–Ostatni dzień przed bitwą.

Lucyfer zasnął bez problemu, ale wiedziałam, że ja nie pójdę w jego ślady.

W końcu jak miałam zasnąć po tym wszystkim?
Mając milion myśli w głowie?
Przed oczami skakały mi obrazy moje i Arona..
To, jak moglibyśmy się teraz bawić..
Jak mogłabym nie myśleć o tym, że być może to mój ostatni dzień.




Continue Reading

You'll Also Like

8.8K 1K 25
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...
1.2K 478 16
Okładka od: @Jikkia_ DZIĘKI BARDZO! ❤❤ Wiersze pisanie specjalnie dla TEJ JEDNEJ osoby, którą niedawno straciłam..💔 Nie wiem, czy coś tu wyjdzie z t...
19K 1.3K 36
Świat pogrążył się w chaosie, pojawiły się wampiry. Zaczęły się ciągle wojny, przez które zaczęło brakować żołnierzy. Wtedy podjęto jedną z gorszych...
174K 18.7K 159
Carmila jest czarownicą. Ale nie jakąś pierwszą, lepszą babinką z brodawką na nosie i czarnym kotem, mamroczącą niezrozumiałe frazesy nad kotłem o po...