19.Kłopoty

280 12 14
                                    

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
Każdy analizował sytuację w swojej głowie.

-A: No dobra, zacznijmy od początku.
Kroton się wydostał. Zapewne teraz się gdzieś ukrywa, planując coś potwornego.
Spodziewał się nas więc postanowił zagrać nam na nosach, aranżując całe te przedstawienie.
Wątpię żeby udało nam się go namierzyć, w tej sytuacji, pozostaje tylko uzbroić się i czekać aż przyjdzie.
Kula, która trafiła Arę, była jego dziełem. Gdyby trafiła w nas, bylibyśmy trupami.
Myślę, że Smoczyca za kilka dni dojdzie do siebie.
Jasmine, straciłaś kontrolę dlatego nastąpił samozapłon. Nie sądzę żeby zrobiło ci to krzywdę ale jest dosyć niebezpieczne na dłuższą metę.
Coś pominęłam? Ktoś chce coś dodać?

Nikt się nie odezwał.

-A: Lucyferze? Może chociaż ty?

-L: Idealnie to podsumowałaś. Myślę o następnym kroku ale nic, nie przychodzi mi do głowy..

-A: Jedyny krok, jaki możemy wykonać w tym momencie, to nałożenie barier.

-L: To prawda. Musimy się zabezpieczyć. Nie wiadomo, co zaplanował w pierwszej kolejności. Jasmine, jesteś w stanie mi pomóc?

Podniosłam wzrok na Lucyfera.
Czułam się słabo ale nie było czasu na wymówki.
Wojna właśnie się zaczęła.

-Zaczniemy od domu, ty pójdziesz w prawo, ja w lewo. Później spotkamy się na pływającej wyspie, niebo też trzeba zabezpieczyć.

-L: Na pewno?- zmierzył mnie pełnym wątpliwości wzrokiem.

-Wiem, co mówię.

-V: Ja, Clysm i Alpanu, pójdziemy przyszykować broń dla demonów z armii.

-L: Chodźmy.

Spojrzałam w stronę Ary.

~Niedługo do ciebie wrócę Kruszynko.~

Po wykonaniu zadań, miałam zamiar do niej wrócić by dotrzymać jej towarzystwa. Musiałam wymyślić też sposób na utrzymanie ciepła w gnieździe by jajo się nie wyziębiło.

Wyszłam za resztą, od razu przystępując do działania.

-L: Czerwoną Pustynię też zabezpieczymy żeby Hamiskusy były bezpieczne.

-Dobry pomysł.

Tworzenie bariery, nie należało do skomplikowanych ale czasochłonnych i męczących zajęć.
Energię pobieraną z wewnątrz, trzeba było zmaterializować w powietrzu, wyznaczając granicę, którą miała obejmować.
Formą, przypominała bańkę.

Małymi krokami, pokonywałam umówiony dystans. Zmęczenie dawało o sobie znać- koncentracja szwankowała a nie było miejsca na błędy.

Dwie godziny później; opadłam na piasek, zaraz po spotkaniu Lucyfera.
Łapałam każdą możliwość by odpocząć.

-Niebo mogę ogarnąć sam, jeżeli nie masz już siły.

-Wtedy ty padniesz półżywy. Dam radę, daj mi tylko chwilkę na odstapnięcie.

-Mówiłem, że tak będzie.

-Lucyferze, nie czas na to.

-A kiedy będzie? Stąpasz po cienkiej granicy.

-Jest dobrze, po prostu traumatyczne sytuacje powodują brak kontroli.

-I uważasz to za normalne?

-Nie. Pracuję nad tym.

-Jak? Doprowadzając się do samozapłonu?

-To akurat konsekwencja, przywołania mroku. Gdy zniknęliście, Ara zaczęła spadać w dół- nie muszę ci chyba mówić, jak mogło się to skończyć. Poleciałam do niej ale niestety byłam zbyt słaba by ją unieść. Jedyną drogą był mrok. Po wylądowaniu, obrażenia Ary, tak mną wstrząsnęły, że zapomniałam opanować moc. Musiałam ratować ją za wszelką cenę, dlatego od razu nas teleportowałam.

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz