11.Ocalenie cz.2

432 19 61
                                    

Błądziłam gdzieś w podświadomości a powieki nie współpracowały. Chciałam je otworzyć ale uparcie ze mną walczyły.

~A może już się nie obudzę?~

Widziałam przed sobą przeróżne obrazy,tak jakby ktoś wyświetlał seans na moich oczach.

W pewnej chwili znalazłam się pośrodku niczego-dosłownie. Dookoła mnie był tylko piasek.
Towarzyszyło mi uczucie snu na jawie.

Ruszyłam przed siebie aby zbadać okolicę. Szło się bardzo ciężko, bo piasek zapadał się aż do kostek.
Nie wiem, ile czasu maszerowałam ale zdążyłam się już zmęczyć. Kropelki potu kapały z czoła a nogi pomału odmawiały posłuszeństwa.

W oddali dostrzegłam jakąś skarpę, ucieszyłam się, bo w końcu miałam dokąd zmierzać.
Szłam, szłam i szłam a obiekt jakby w ogóle się nie zbliżał.

Ostatnie kilka metrów, nogi ciągnęłam już za sobą,zgięta w pół.

Opadłam na skraju, próbując złapać oddech.
Spojrzałam w dół-przepaść.

-O nie, nie tym razem!-powiedziałam na głos do siebie, szybko odsuwając się od urwiska.

Miałam już dosyć spadnia z wysokości, tym bardziej, że nie było komu mnie złapać.

Usiadłam na jednej ze skał, zastanawiając się nad planem powrotu z tego wyimaginowanego świata.

~Jak się z tego wybudzić? Może się uszczypnę?~

-Ałć! Nie, to nie działa.

~Może pomedytuję?~

Siadłam po turecku, mocno się skupiając.
Pomyślałam o Lucyferze i Alpanu, o sali treningowej, o wulkanie i Arze ale bez skutku.

Krzyczenie też nie pomogło.

Zrezygnowana, zamknęłam oczy, próbując zasnąć; tak zasnąć we śnie-co za ironia.

-Nie wrócisz do domu, dopóki nie zakończę wizji.-znajomy głos wyrwał mnie z próby zaśnięcia.

~Maratus?!~

Popatrzyłam w bok aby się upewnić- to był on. Stał przede mną w całej swojej okazałości. Nie wyglądał groźnie ale mimo to zaczęłam się denerwować a moje ciało przeszył lekki dreszcz.

Chwilę mu się przyjrzałam; wysoki mężczyzna w średnim wieku, czarne włosy do ramion, ogromne rogi wystające z głowy, skrzydła, które miały chyba z pięć metrów, dobrze zbudowana sylwetka i czerwone oczy, które świdrowały mnie na wskroś.

Dziwnie się czułam, stając z nim twarzą w twarz. Z jednej strony miałam do niego ogromny respekt ale z drugiej pamiętałam, jak się zachowywał ostatnim razem podczas spotkania u Mnichów.

-Czego ode mnie chcesz?-zerwałam się na równe nogi.

-Spokojnie, nie chcę cię skrzywdzić.-zrobił krok w moją stronę a ja cofnęłam się delikatnie.—Pragnę tylko porozmawiać. Sprowadziłem cię tu, ponieważ zaczynałaś błądzić w mroku.

-To znaczy?

-Użyłaś mocy, przed rytuałem wybudzenia a to niestety ma swoje konsekwencje.

-Jakie? I jakim cudem to zrobiłam? Nie byłam tego świadoma.

-Twoja dusza została naznaczona pieczecią mroku.Samo w sobie nie jest to złe,
po rytuale też by to nastąpiło ale odpowiednie zaklęcia przygotowałyby na to twoje ciało a tak ciemność wdarła się do ciebie na siłę. Gdy już przyjmiesz moc, możesz przez to tracić kontrolę, mrok za wszelką cenę będzie chciał przejąć władzę. Niekoniecznie musi tak być ale jest to bardzo prawdopodobne.
A jeśli chodzi o drugą część pytania, to prawdę mówiąc, sam nie wiem jak udało ci się jej użyć. Być może podczas naszej ostatniej rozmowy, jakaś cząstka się w tobie pobudziła..

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz