Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]

By Jasminexhell

15.9K 646 895

Pewnego dnia miałam wypadek.Gdy się obudziłam, nowa rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, niż mi... More

1.Poznajmy się
2.Nowa rzeczywistość
3.Początek
4.Pierwsze kroki
5.Ważny dzień
6.Wyznanie
7.Przeznaczenie
8.Chwila
9.Słabość
10.Ocalenie cz.1
11.Ocalenie cz.2
12.Rytuał
13.Nowe możliwości
14.Rozmowa
15.Cisza
16.Podróż
17.Krok
18.Spotkanie
19.Kłopoty
21.O włos
22.Nieoczekiwane
23.Bez uczuć
24.Niespodzianka
25.Upolowana
26.Nowe życie
27. Pustka
28. Las
29.Uniknąć śmierci
30. Ostatni
31.Istne szaleństwo
32.Wypełnić rolę
33.Po co?
34. Rozerwane serce
35. Bez powrotu
36. Nowa misja
Podziękowanie
Zapowiedź
Pomiędzy światami

20.Konfrontacja

326 14 11
By Jasminexhell

Bosymi stopami, stąpałam po rozgrzanym piasku. Przystanęłam na chwilę by zorientować się, gdzie jestem, na pewno w piekle, miejsca jednak nie kojarzyłam.
Sen na jawie nie robił już na mnie wrażenia, przeżyłam kilka takich więc tylko czekałam na rozwój sytuacji. Bałam się tego, co mogę niebawem ujrzeć. Ostatni sen, okazał się proroczy, co tylko bardziej mnie niepokoiło. Starałam się skupić aby zapamiętać jak najwięcej szczegółów, które mogłyby pomóc.

~Czego ten gnojek ode mnie chce?~

Irytowała mnie myśl o tym, że Kroton może tak po prostu narzucić mi wizję, bez żadnych konsekwencji. Nie wiedzieć czemu, wybrał akurat mnie. Może byłam najsłabszym ogniwem?

Maszerowałam naprzód, jak zwykle bez celu w tym wyimaginowanym świecie.
Kawałek dalej, dostrzegłam przewalone drzewo, ruszyłam tam by na nim przysiąść.

~A może tym razem, sama stworzyłam ten sen? Może nic się nie wydarzy?~

Bardzo mocno chciałam w to wierzyć, ostatnie wydarzenie nie dawało mi spokoju. Miałam przeświadczenie, że mogłam zrobić więcej, zapobiegając tragedii.. Tylko jak miałam tego dokonać? Skąd miałam wiedzieć, kiedy sen był proroczy a kiedy Kroton się nade mną pastwił?

Wykopałam dołek, rzucając do niego kamyczki. Musiałam się czymś zająć.
Mijały minuty, godziny a dalej nic się nie działo.

~Okej, po prostu sobie coś wkręcam. Niedługo się obudzę i będzie dobrze.~

Spojrzałam w niebo, dostrzegając spadające gwiazdy.. Westchnęłam z zachwytu.

~Zaraz,gwiazdy?! Przecież tu nie ma gwiazd!~

Dotarło do mnie, że gwiazdy są tak naprawdę kulami ognia.

~Jestem w złym miejscu. Tam pewnie toczy się bitwa.~

Nie myśląc dłużej, pobiegłam w tamtą stronę.
Im bardziej się zbliżałam, tym wyraźniej slyszałam metal uderzany o metal. Oznaczało to tylko jedno- trwała walka.

Nogi odmawiały posłuszeństwa a celu nadal nie było widać.
W snach właśnie to było najgorsze, nigdy nie byłam w stanie przewidzieć jaki dystans dzieli mnie od założonego celu, szybciej się męczyłam i w ogóle to wszystko było dziwne.

Ogień przeleciał obok mojej głowy, w ostatniej chwili zdążyłam się uchylić. Nie działo się to naprawdę więc szansa na to, że mogło coś mi się stać była znikoma ale instynkt, działał prawidłowo.

Schowałam się za skałą, lekko wychylając głowę.
Zmroziło mi krew w żyłach..
Widziałam moich przyjaciół, walczących z potworami.
W pierwszej chwili, rzuciłam się w ich stronę z zamiarem pomocy ale odpusciłam w połowie, gdy zdałam sobie sprawę, że nic nie jestem w stanie zrobić.

Obserwowałam, jak latają miecze odcinające głowy stworom, jak Lucyfer walczy ogniem, jak Alpanu podnosi się z ziemi, po tym jak zaatakowało ją dwóch naraz.
To było straszne- stać i obserwować walkę o życie swoich bliskich.

Raptownie wkroczył ON, uderzając ogromną siłą w ziemię. Wszystko się zatrzęsło, powodując upadek wszystkich- nawet mnie. Z impetem przywaliłam głową w skałę. Przyćmiło mnie.
Drżącą ręką dotknęłam tyłu głowy- krew.

Krzyki wyrwały mnie z zaćmienia.
Zerwałam się z ziemi, podbiegając do reszty.
Clysm nieruchomo leżał na piasku,
Viral i Storm próbowali się podnieść,
Alpanu trzymała się za głowę, majacząc coś pod nosem.
Tylko Lucyfer stał na nogach, mierząc się z tym pajacem.

-Lucyferze, zostaw go!- słowa wyrwały się automatycznie.

On mnie jednak nie słyszał, byłam jak cień.
Z dudniącym sercem patrzyłam, jak Lucek obrywał, niby nieprawdziwe ale bolało strasznie.

-Po co to wszystko? Skończ już z tą pajacerką!!

Krzyczałam w stronę Krotona ale ten mnie ignorował. Moja nienawiść względem niego, rosła w każdej sekundzie. Miałam ochotę wypruć mu wszystkie flaki.

Nagle, spojrzał na mnie z szyderczym uśmiechem, łapiąc Lucyfera za gardło. Podniósł go do góry, wbijając miecz prosto w serce.

-Niee!!- wykrzyczałam, rzucając się w ich stronę.

Spotkałam się z niewidzialną ścianą, przez którą nie byłam w stanie się przebić.
Pozostali nieosiągalni dla mnie.

Przykleiłam się do blokady, obserwując wszystko. Głowa Lucyfera bezwładnie, opadła na lewą stronę.
Ścisnęło mnie w środku- nie żył.
Mimowolnie, łzy zaczęły płynąć po policzkach.

-Jeżeli zrobisz tak w prawdziwym życiu, będę się nad tobą znęcać, dotąd aż zdechniesz w męczarniach!! Czego ode mnie chcesz?!

Odrzucił Lucyfera na bok, zbliżając się w moją stronę. Zdjął tarczę, stając ze mną twarzą w twarz.

-Czego od ciebie chce?Hahah. Powinnaś być mi wdzięczna, właśnie pokazałem ci ku przestrodze, co was czeka jeżeli nie dołączycie do mnie.

-Wolę umrzeć niż ci służyć. Jesteś nic nie wartą kanalią.

-Oh, przestań mi tak słodzić malutka. Daje wam naprawdę ostatnią szansę, jeśli dalej będziecie obstawać przy swoim, to właśnie taki czeka was los. Z tą różnicą, że jeszcze ty będziesz leżeć obok.

-Zesrasz się a nie nas pokonasz. Wbije ci ten miecz, tak żeby bolało jak najdłużej.

-Hahah! Już się boję. Jak wam się podobało ostatnie przedstawienie? Nieźle mi wyszło, nie?

Nienawidziłam tego krzywego uśmiechu, najbardziej na świecie.

-Dlaczego dręczysz akurat mnie?

-Bo jesteś najbliżej mroku złotko. Poza tym, uwielbiam nasycać się twoim strachem.-oblizał usta—Niedługo spotkamy się naprawdę.

-A może po prostu się poddaj? Po co ci to wszystko? Te zabijanie, znęcanie się nad innymi, zagłada.. No po co?

-Nawet nie wiesz, jak mnie to napędza do życia!

-A pomyślałeś, że jak wszystko unicestwisz, to nie będziesz miał nad czym się pastwić?

-Znajdę sobie sposób.

-Póki co, chowasz się się jak szczur. W sumie nim jesteś, to nawet pasuje.

-Zbieram siły, żeby szybciej was zabić.

-Żałosne.

Poczułam jak narasta we mnie złość, ochota przywalenia mu, przyszła ze zdwojoną siłą..

~Czemu mam się hamować? W końcu to mój sen i moja głowa!~

-Pozwól, że teraz ja, pokażę ci moją wizję!

Zebrałam w sobie wszelkie pokłady mocy. Uderzyłam go ogromną siłą, sprawiając, że odleciał lekko do tyłu. Biegiem dosięgnęłam miecz Lucyfera, który leżał obok jego ciała.
Kroton zdążył się otrząsnąć, lecąc prosto na mnie. Zrobiłam unik, przebiegając między jego nogami. Miałam przewagę, będąc w ludzkiej postaci, zanim te cielsko się obróciło, ja byłam już za nim.

Powaliłam go, następnie stając na jego klatce. Spojrzałam mu prosto w oczy z obrzydzeniem.

-Jeżeli nie dołączysz do nas, to właśnie tak to będzie wyglądało. Bądź mi wdzięczny, że pokazałam ci to ku przestrodze.-wbiłam płonący miecz prosto w jego serce, dwukrotnie obkręcając.—Masz ostatnią szansę.

Kroton wydał z siebie ochrypły krzyk by chwilę później umrzeć.

Stanęłam na środku z przerażeniem się rozglądając. Wszyscy byli martwi.

~A co jeśli tak to się skończy naprawdę?~

Chciało mi się płakać od tej myśli.
Stopniowo, obraz zaczął się rozmywać.
Budziłam się.

Ocknęłam się, pazernie łapiąc powietrze.

-W porządku?- rozbrzmiał głos Lucyfera.

-Tak.. Chyba.. Nie wiem.

Podniósł się, siadając obok mnie.

-To znaczy?

-To znowu on..

-Ze szczegółami.

Tego snu, nie chciałam akurat opowiadać, chciało mi się wymiotować na samo wspomnienie o nim. Śmierć Lucyfera naprawdę mną wstrząsnęła.
Po chwilowym milczeniu i zbieraniu siły, w końcu opowiedziałam, co tym razem widziałam.

-Ja bym tego nie uznał za prorocze. Po prostu chciał cię nastraszyć.

-Wyjątkowo mu się udało.

-Zauważyłaś jakieś znaki szczególne?

-Nie bardzo, to było totalne pustkowie. Jedynym znakiem szczególnym, było powalone drzewo, jednak nie jestem w stanie określić, jaki dystans dzielił te dwa miejsca.

-Drzew w piekle jest mało, przelecę się po miejsach, w których występują.

-Lecę z tobą.

-Nawet mnie nie denerwuj.

-Lecę i koniec.

Zmierzył mnie wymownym spojrzeniem.

-Uparciuch.

Zbliżyłam się, sięgając jego ust.
Chwilę się tak zatraciliśmy. Każdy moment odskoczni od tego wszystkiego był na wagę złota.

Dziesięć minut później, byliśmy gotowi do wyjścia.

Przed wylotem, zajrzałam jeszcze do Smoczycy.
Dziś było z nią znacznie lepiej, siedziała już samodzielnie, ukradkiem doglądając malucha.

-Widzę, że dziś z tobą lepiej.

<Tak, dużo pomogła mi twoja przeciwbólówka. Proszę o jeszcze jedną porcję.>

Roześmiałam się pod nosem, dotykając bliznę na brzuchu.

<Dziękuję. Macie jakiś trop?>

-Właśnie wyruszamy do miejsc, w których znajdują się drzewa. Kroton znów przesłał mi wiadomość.

<Uważajcie na siebie. Ta podstępna szuja, mogła zastawić na was pułapkę.>

-Będziemy ostrożni.-pocałowałam ją w pysk.—Odpoczywaj, później do ciebie zajrzę.

Viral wraz z Lucyferem, czekali na mnie przed wulkanem.

-V: Na pewno chcesz lecieć?

-Tylko ja mogę go zabić, a nóż trafi się okazja.

-L: Nie przekonasz jej, odpuść.

-V: Nie mam zamiaru jej przekonywać, niech robi, co chce.

-Dziękuję.-spojrzałam na Lucyfera, triumfując.

Lataliśmy od miejsca, do miejsca. Nie wyczuwaliśmy choćby minimalnej energii Krotona. Nasza sytuacja była mizerna ale nie poddawaliśmy się.
Mieliśmy już odpuszczać kolejną miejscówkę, kiedy spostrzegłam powalone drzewo na dole.

-Chłopaki, chce się tu zatrzymać!

-Coś czujesz?

-Nie ale to drzewo-wskazałam palcem na dół.—To chyba te ze snu.

Błądziłam wzrokiem dookoła a kiszki skręcały mnie ze stresu. Rozpoznałam te miejsce.. Miejsce z mojej głowy.

-To tu.-drżącym głosem,odezwałam się do chłopaków. Musimy teraz iść tam—palcem wskazałam swoją prawą stronę.—Gdy zobaczyłam, ogień udałam się w tamtą stronę i zaraz później go spotkałam.

-L: No więc chodźmy.

Maszerowaliśmy dobre dwie godziny, nim dostrzegłam skałę, która rozbiła mi głowę.

Rozejrzałam się i wszystko wróciło..
Lucyfer, chłopaki, Alpanu, krew na mojej dłoni.. Zaczęłam drżeć, jakby ktoś poraził mnie prądem.

-Ej, w porządku.-ręka Lucyfera, złapała moją.

-Wiem, po prostu organizm się broni.

-V: Trzeba rozejrzeć się po okolicy.

Kręciliśmy się w miejscu przez dluższą chwilę, jednak nic nie znaleźliśmy.

-L: Znów wracamy z pustymi rękoma.

Raptownie, usłyszałam jakiś świst. Spojrzałam w niebo..

-Padnij!-krzyknęłam ile sił.

W naszą stronę, leciała ognista kula, taka sama, jak ta, która zraniła Arę.

-L: Dajcie mi ręce, szybko!

Sięgnęliśmy do siebie, leżąc na brzuchach. Lucyfer w sekundę otworzył portal, zabierając nas do domu.

-V: Było blisko.

-L: Skurwiel się na nas przyczaił.

-Dobrze, że tak szybko zareagowaliśmy, bo byłoby po nas.

-Co się stało??-krzyk Alpanu dało się słyszeć długo przed tym, jak ją zobaczyliśmy.

Lucyfer opowiedział jej o wszystkich wydarzeniach, streszczając przy okazji mój sen.

-A: Niech go szlag jasny trafi!

-Co dalej?

-L: Poczekamy kilka dni na rozwój wydarzeń. Musi być gdzieś w tamtej okolicy. Jeśli byłby daleko, nie zdołałby tak szybko nas zaatakować.

-A: Może sam do nas wyjdzie.

-L: Wątpię, chociaż po nim można się wszystkiego spodziewać.

-S: Ktoś ma ochotę na trening?

Wszyscy w tym samym czasie, spojrzeliśmy na Storm'a z pogardą.

-S: Dobra, dobra, czaję.

-A: Proponuję rozejść się do siebie.

-Świetny pomysł.

Gdy wszyscy się rozeszli, poleciałam na wyspę. Potrzebowałam, zastanowić się nad tym wszystkim, a samotne siedzenie w pokoju, gapiąc się w sufit, nie brzmiało zachęcająco.

Usiadłam na ulubionej skarpie, pozwalając wiatrowi, targać moje włosy, dziś wiało szczególnie mocno.

~Jak to wszystko rozgryźć? Jak dopaść Krotona i zniweczyć jego plan?~

Cały czas w głowie, kręciła mi się ostatnia wizja, najbardziej obawiałam się jej spełnienia..
Byliśmy tak bardzo bezradni na całą tę sytuację.

-Nie zadręczaj się tyle.

Odwróciłam się, napotykając wzrok Lucyfera.

-To co tu robisz?

-Masz rację, też nie daje mi to żyć. Chciałabym już spokój.

-Może trzeba ruszyć z wojskiem w tamte strony?

-Nie. Zbyt duże ryzyko, musimy poczekać aż sam się wychyli.

-Nienawidzę tego oczekiwania.

-Wiem. Ja też.-podszedł do mnie, przytulając od tyłu.—Mam coś dla ciebie na poprawę humoru.-wyciągnął przede mną czarne, eleganckie pudełeczko.

-Zaskoczyłeś mnie. Nie spodziewałam się, dziękuję.

-Otwórz.

Delikatnie ściągnęłam górną część pudełka, ukazując jego zawartość. Była to bransoletka. Piękna, subtelna. Wyglądała jak zawinięta łodyga z kwiatkiem w jej centralnej części. Cała była srebrna poza płatkami, które mieniły się na różne kolory.

-Nie wiem, co powiedzieć. Jest przepiękna.-odwróciłam się, całując go w usta.—Zapnij mi ją proszę.

Lucyfer wyjął bransoletkę i zapiął na moim nadgarstku.

-Co to za kwiat? Nie widziałam wcześniej takiego.

Kwiatek wyglądał, jak połączenie lili wodnej z różą.

-To smocza lilia.

-Ta, która zakwitła, jak miałam..

-Tak. Chcesz ją zobaczyć na żywo?

-No raczej! Myślałam, że nie zapytasz.

-W takim razie, wstawaj. Teleportuję nas.

Poczułam lekki dreszczyk ekscytacji, gdy łapałam dłonie Lucka. Poznawanie nowych miejsc bardzo mnie fascynowało.

Chwilę później, znajdowaliśmy się w jaskini. Odbiegała wyglądem od innych, które do tej pory widziałam. Bluszcz porastał całe ściany, pod stopami rósł mech, a po środku było oczko wodne,które dookoła zdobiły smocze lilie. Czułam się jak w ogrodzie botanicznym.

-Nigdy nie spotkałam tu żywej roślinności.. Cudne miejsce!

-To jedyne takie miejsce w piekle. Tylko tu cokolwiek rośnie.

-I pokazujesz mi to dopiero teraz?! Wiesz, jestem szczerze urażona.

-Nie pomyślałem o tym wcześniej. Zawsze było coś ważniejszego i tak wypadło mi z głowy.

-No dobra, tą bransoletką trochę mnie przekupiłeś, wybaczam.

Podeszłam bliżej kwiatów, delektując się ich zapachem. Nutka wanili połączona z kokosem, przyjemnie otulała twarz. Dotknęłam płatka, który prawie rozpływał się pod palcami w swojej delikatności.

Spojrzałam na wodę, pragnąc w niej zanurkować.

-Można tu pływać?

-Nie polecałbym, nie wiem co tam pływa i żyje.

-Szkoda.

Zrobiło mi się autentycznie przykro, miałam nadzieję ponurkować w tej krystalicznie, błękitnej wodzie.

-Czy mogę uznać to za nasze miejsce?-puściłam zalotny uśmiech w stronę Lucyfera.

-Jeśli tylko chcesz.-podszedł, mocno mnie całując.—Jednak teraz musimy wracać. Jest już późno a musimy być w gotowości cały czas.

-W porządku.

Smutno patrzyłam za siebie, gdy Lucyfer nas teleportował.

Wylądowaliśmy w pokoju Lucyfera. Można powiedzieć, że nasze wspólne noce stały się już normalnością.
Wzięliśmy szybki prysznic, nim położyliśmy się spać.

Zamykałam oczy pełna obaw.

~Oby dziś nic mi się nie przyśniło..~

Ciemność.

Godzina czwarta dwadzieścia siedem, do sypialni wpadła Alpanu.

-Lucyfer!!Ar..-stanęła jak wryta, spostrzegając naszą dwójkę.—Wy razem? Co?—Zresztą nie ważne, Ara wszczęła alarm!

Zerwaliśmy się, wybiegając za Alpanu.

Continue Reading

You'll Also Like

183K 15.8K 46
Wierzysz w aniołów stróżów? Nie? A jeśli powiem ci, że oni istnieją? Uwierzyłbyś na słowo? Też nie? W takim razie wysłuchaj mnie. Opowiem ci hist...
5.3K 985 31
Zanurz się w brutalnym świecie, wypełnionym dyskryminacją i cierpieniem. W świecie nie znającym litości. Co trzeba zrobić żeby przetrwać? Czy możliwy...
11.1K 481 34
Życie w Klanie Pioruna nigdy nie jest monotonne. Jednak może się pojawić coś nadzwyczajnego. Kiedy Klan Pioruna zostaje zaatakowany nikt nie może prz...
216K 15.5K 37
Budzisz się w środku nocy zlana potem, przerażona i zagubiona. Rozglądasz się po pokoju, nic nie uległo zmianie. Uspokojenie się przychodzi Ci z wie...