Serce w Ogniu

By lauragreen_autorka

171K 13.7K 4.9K

2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Epilog
Kilka słów
Info o 3 części

Rozdział 33

4K 314 100
By lauragreen_autorka

Zmieniłam kierunek, wchodząc w kolejną uliczkę i w duchu pragnąc, żeby okazało się, że się myliłam. Zerknęłam do tyłu i zobaczyłam, że dwójka wysokich mężczyzn nadal za mną podąża. Serce zabiło mi mocniej i spróbowałam zawołać Amesa, ale przez barierę w umyśle nie mogłam tego zrobić.

Skręciłam, a przede mną wyrosło kolejne wysokie ciało. Jaszczur uśmiechnął się do mnie ostrymi zębami, na których widok prawie mnie zmroziło, lecz zdołałam zachować zimną krew. Obróciłam się na pięcie i zaczęłam uciekać. Wiedziałam, że gdyby chcieli, mogli z łatwością mnie złapać, ale nie zamierzałam tak po prostu podać się jak na tacy.

Moje płuca paliły, a nogi drżały z wysiłku. Buty odbijały się głośno od marmurowego chodnika. Ze stresu nie potrafiłam opuścić bariery w umyśle, a przez to nie mogłam zawołać Amesa. Nie chciałam panikować, ale nie wyglądało to dobrze.

Wbiegłam w kolejną uliczkę, rozglądając się za strażnikami, kiedy jaszczur ponownie zagrodził mi drogę. Odwróciłam się, chcąc uciekać dalej, lecz zorientowałam się, że próbowali mnie zagonić w dogodne miejsce. Stanęłam, dysząc ciężko. W uszach dudnił mi puls.

Przede mną pojawiła się dwójka, którą widziałam na początku. Po mojej lewej i prawej miałam po jednym jaszczurze, a z tyłu stały kolejne dwa. Zostałam otoczona. Ucieczka nie wchodziła w grę, ale pocieszałam się myślą, że przynajmniej byli w ludzkich formach.

Chociaż, walić to. To wcale nie było pocieszenie. Każdy z nich był wysoki i umięśniony. Mieli widoczne blizny po walkach, a trzech z nich miało przy pasie przypięte miecze.

– Czego chcecie? – spytałam i od razu zapragnęłam się kopnąć. Mój głos był cienki i lekko zadrżał na ostatniej sylabie.

Jeden z jaszczurów, blondyn z blizną przecinającą dolną wargę, wyszedł na przód. Przekrzywił głowę i powiedział:

– Ciebie.

To sama wiedziałam.

Ponownie spróbowałam opuścić barierę, ale ona nie chciała się ruszyć, a w zasięgu wzroku nie widziałam żadnych strażników. Nie mogłam teraz umrzeć. Do urodzin zostało mi jeszcze trochę czasu.

Wyciągnęłam sztylet z pochwy na udzie. Ostrze zadźwięczało, a ja ustawiłam się w pozycji, której uczyli mnie Bokhaid i Bahar.

Blondyn wybuchnął śmiechem.

– I co niby z tym zrobisz? – zapytał, patrząc na broń w mojej dłoni.

Zbliżył się do mnie i pochylił tak, że nasze twarze znalazły się w jednej linii. Poczułam jego obrzydliwy oddech zbyt blisko mnie i powstrzymałam chęć odsunięcia się. Bokhaid kazał nie okazywać mi strachu, a ja zamierzałam posłuchać każdej jego rady, żeby jakoś wyjść z tego cało.

Bałam się, że nie zabiją mnie od razu. Bałam się, że zabiorą mnie gdzieś, gdzie będą pobierać energię i torturować, aż umrę z wycieńczenia. Mistrzyni Mądrości mogła mi chociaż powiedzieć, czy moja śmierć będzie szybka, czy bolesna.

– Dźgniesz mnie? – spytał mocno rozbawiony blondyn.

Pozostałe jaszczury ryknęły śmiechem, a ja pomyślałam, że w sumie, czemu nie? Wyrzuciłam rękę do przodu i wbiłam sztylet w jego podbródek. Oczy rozszerzyły mu się z szoku, a ja wyszarpnęłam ostrze. Krew buchnęła z rany, ochlapując mi dłoń oraz twarz. Szybko odsunęłam się, a reptilianin zwalił na chodnik przed moimi stopami.

W duchu podziękowałam Leifowi za dodanie zaklęcia, które opóźni proces gojenia reptilianina, bo zaraz stałby z powrotem przede mną, a teraz przynajmniej był jeden mniej. Jaszczury wokół mnie zaczęły zmieniać formy. Zobaczyłam ciemnozielone i jasnozielone łuski, przed oczami mignęły mi ostre szpony oraz pazury. Każdy z nich zrobił się jeszcze większy i potężniejszy.

Kropelka potu spłynęła mi po plecach. Miałam przekichane. Ich prawdziwa forma naprawdę mnie przerażała.

– Eloi! – warknął jeden z nich, kiedy reptilianin po mojej prawej znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. – Ma być żywa.

Krew odpłynęła mi z twarzy, a żołądek ścisnął się ze strachu.

– Ta królewska dziwka pozwala sobie na za dużo – wysyczał Eloi.

Ich brzmienie w jaszczurzej formie było okrutnie przerażające i nie mogłam zapanować nad paniką, która ścisnęła mi pierś. Poprawiłam uchwyt i pewniej złapałam sztylet. Byłam wdzięczna całemu wszechświatowi, że nie drżała mi ręka.

– Jest słaba – stwierdził kolejny lekceważącym tonem. – Nic więcej nie zrobi tym sztyletem.

Strach płynący moimi żyłami zamienił się w furię.

– Powinniście wiedzieć jedno – odezwałam się zaskakująco pewnym głosem. – Wasz król nie toleruje słabości. Nigdy by mnie nie wybrał, gdybym była słaba.

Jaszczur przede mną zmrużył oczy. Zachodzące słońce zatańczyło w gładkich łuskach na jego czaszce.

– Kto nauczył cię machać tym sztyletem?

– Mój wybranek – warknęłam.

Napięłam mięśnie, kiedy ruszył w moją stronę, wyciągając pazury. Cofnęłam się, czując ukłucie strachu, ale ostre szpony nigdy mnie nie dosięgnęły. W ciągu sekundy przed moimi oczami reptilianin zamienił się w popiół.

Przede mną stał Ames w ludzkiej formie i chociaż się nie przemienił, wyglądał potężniej niż każdy jeden z otaczających nas jaszczurów. Nogi prawie ugięły mi się z ulgi na jego widok.

– A gdyby to nie było jeszcze jasne – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Jej wybrankiem jestem ja.

Moje serce oszalało w piersi, lecz zaraz zamarło, kiedy kątem oka zobaczyłam, jak jaszczury rzucają się na nas. Nie mogłam jednak się poruszyć, czy odwrócić wzroku od intensywnego spojrzenia Amesa.

Jaszczurze oczy króla zapłonęły, zielony płomień wydarł się z jego wnętrza, a reptilianie wokół nas zamienili się w popiół. Nie zdążyli się nawet zbliżyć, a już ich nie było. Puf i zniknęli.

Ames podszedł do mnie wolnym krokiem, nie spuszczając ze mnie wzroku. Uniósł rękę i strzepnął popiół z mojego ramienia.

– Chyba mówiłem, żebyś mnie zawołała.

Nie miałam pojęcia, kiedy to się stało, ale otoczenie wokół zmieniło się i zrozumiałam, że portal przeniósł nas do mojej łazienki.

Ames był wzburzony. Powiedziałabym, że nawet wściekły. Nie odzywaliśmy się do siebie, kiedy złapał mnie za biodra i posadził na blacie przy umywalce. Odłożyłam sztylet, a on namoczył ręcznik, po czym zaczął delikatnie ścierać krew z mojej twarzy.

Złapałam go za nadgarstek i zmusiłam do spojrzenia w oczy. Jego zmieniły się na jaszczurzą wersję, ale nadal były piękne.

– Czuję ból, Kruszyno.

Oddech uwiązł mi w gardle.

– Rozrywa mi pierś na myśl, co mogli ci zrobić. – Położył dłonie płasko na blacie przy moich udach. Zwiesił głowę i oparł ją na moim ramieniu. Zamarłam, nie wiedząc, co zrobić. – To wszystko moja wina.

– Co? – szepnęłam.

– Moja siostra ich wysłała.

Wzrok zaszedł mi czerwienią. Mogłam się spodziewać, że to była jej sprawka. Ale coś mi się tu nie zgadzało. Wiedziałam, że pragnęła mojej śmierci, a jaszczur powiedział, że mam być żywa. Czyżby zmieniła zdanie? Czy może sama chciała mnie zabić?

Pewnie to drugie.

– To nie twoja wina, Ames – wyszeptałam, obejmując jego szerokie ramiona.

Natychmiast się ode mnie odsunął. Zimno wkradło się do mojego ciała i zignorowałam ukłucie bólu, które wbiło się w moje serce. Chciałam go z powrotem przy sobie.

– Jak mnie znalazłeś? – spytałam cicho.

– Zrobiło się późno – odpowiedział szorstkim głosem. – Nie zawołałaś mnie, do strażników też się nie zwróciłaś. Martwiłem się, więc zacząłem cię szukać. – Spojrzał na mnie przepełnionym bólem spojrzeniem. – Powinienem zrobić to wcześniej. Powinienem zorientować się, że coś jest nie tak, a znowu cię zawiodłem.

Moje wnętrze zadrżało.

– Nie możesz obwiniać się za coś, co nie było twoją winą – powiedziałam, wyciągając rękę w jego stronę. Chciałam, żeby do mnie wrócił, lecz zignorował mnie.

– To wszystko jest całkowicie moją winą – warknął.

Widziałam targające nim uczucia. Widziałam cierpienie wyzierające ze szmaragdowych oczu i to, jak na mnie patrzył, dosłownie łamało mi serce. Jak mógł się o to obwiniać? Przecież nie miał wpływu na to, co robiła jego siostra.

Niespodziewanie wszystko zniknęło. Z jego oczu zniknęły wszelkie uczucia, a wyraz twarzy stał się beznamiętny. Mrok. Zdałam sobie sprawę, że opanował go mrok. Spowijał go, a on mu się właśnie oddał.

– Ames? – zapytałam drżącym głosem.

Popatrzył na mnie, ale jego spojrzenie nic nie wyrażało. Ciemność całkowicie nim zawładnęła, nie pozwalając uczuciom przedostać się na powierzchnię. Bijące od niego chłód i obojętność, prawie odrzuciły mnie do tyłu. Miałam wrażenie, że wróciła ta wersja Amesa, która powiedziała, że mnie nie kocha. Zachowywał się tak przy innych? Tylko przy mnie się zmieniał?

– Walcz z tym – powiedziałam, zsuwając się z blatu. – Błagam cię, Ames, walcz z tą ciemnością. – Podeszłam do niego na chwiejnych nogach, a on tylko na mnie patrzył, wywołując coraz większy ból w moim sercu. Sięgnęłam po jego dłoń i ścisnęłam mocno, z desperacją. – Pomogę ci, tylko powiedz mi, co mam zrobić. Zrobię wszystko.

Nic.

Mrugnął, ale na twarzy i w oczach nadal malowała się pustka. To, co w nim widziałam lub tak naprawdę to, że nie widziałam nic, było gorsze niż moja zbliżająca się śmierć. Bolało bardziej i sprawiało, że rozsypywałam się na malutkie kawałeczki. Nie mogłam tego znieść.

– Ames... – Spróbowałam ponownie. – Błagam cię, powiedz mi, jak mam ci pomóc.

– Za piętnaście minut w pokoju kąpielowym. – Wyplątał rękę z mojego uścisku. – Dzisiaj znowu mieliśmy ćwiczyć nad twoim lękiem przed wodą.

Odwrócił się i zniknął w portalu. Trwało to zaledwie sekundę i nie było go, zanim zdążyłam mrugnąć.

Przycisnęłam dłoń do ust, próbując powstrzymać szloch. Jak miałam sprowadzić Amesa z powrotem? To, co widziałam przed chwilą, było większe ode mnie. Jak miałam walczyć ze spowijającą go ciemnością? Jak mogłam wygrać z czymś tak potężnym?

Ukucnęłam, kiedy nogi poddały się pode mną. Oddychanie stało się niemożliwie trudne, jakby ktoś przycisnął rękę do mojej piersi i zabronił brania głębszych oddechów. Czułam się wycieńczona emocjonalnie, a otępienie zaczęło wkradać się w moje żyły.

Pozwoliłam sobie na jeszcze kilka minut pławienia się w nieszczęściu, a później wzięłam się w garść. Jeszcze nie wszystko było stracone. Między nami istniała niewidzialna więź, której nawet usunięta czakra serca nie mogła zerwać. Jeszcze mogłam go odzyskać.

Podeszłam do szafy i nawet nie wiedziałam, co wybieram. Wiedziałam tylko, że nie mogłam wejść do wody w skórzanych spodniach i grubej tunice. Drżącymi rękami zdjęłam ubranie, a następnie wsunęłam na siebie dłuższą koszulę nocną z szerokimi ramiączkami wykonaną z najdelikatniejszego materiału. Sięgnęłam po krótkie legginsy, lecz w tej chwili silne dłonie złapały mnie w tali.

Obróciłam głowę całkowicie zaskoczona.

– Spóźniałaś się – mruknął Ames, po czym przeniósł nas portalem do pokoju kąpielowego.

Zamrugałam i odepchnęłam go.

– Nie zdążyłam się przebrać!

Ames zlustrował mnie, dłużej zatrzymując spojrzenie na moich odsłoniętych nogach. Poczułam, że się czerwienię, ale zaraz w jego oczach pojawiło się pragnienie i mało mnie obchodziło, co miałam na sobie. Ważne, że zniknęła pustka.

– Nie widzę nic, co mogłabyś zmienić – odparł i podszedł do krawędzi basenu.

On również się przebrał. Znowu był bez koszuli, dając mi doskonały widok na jego nagą pierś. Białe, lniane spodnie wisiały nisko na biodrach, ukazując literę V przy jego biodrach przeciętą przez szeroką bliznę.

– Próbowałem z tym walczyć, Kruszyno – powiedział, odwracając się do mnie tyłem. – Ale kiedy pojawił się ból, pojawiło się również więcej mroku. Nie potrafiłem go powstrzymać.

Nie myślałam. Po prostu podeszłam i objęłam go od tyłu. Przycisnęłam się do jego pleców, a ręce położyłam na piersi. Ames zesztywniał pod moim dotykiem, ale zaraz zaczął się rozluźniać.

– Nic nie szkodzi – szepnęłam. – Poradzimy sobie z tym, ale nie możesz przede mną uciekać.

Zaśmiał się lekko, a wibracje wywołane tym dźwiękiem dotarły aż do środka mnie.

– Wybacz mi, Kruszyno.

Ścisnęłam go mocniej, a on nakrył moją rękę swoją dużą dłonią.

– Nie mam czego wybaczać – odpowiedziałam. – Pozwól sobie pomóc, proszę. Nie zostawię cię z tym, ale też musisz z tym walczyć.

Westchnął głęboko, a bezsilność uderzyła mnie ze zdwojoną mocą.

– Nie wiem, jak ci pomóc – wyznałam cicho.

– Po prostu bądź ze mną.

Pokiwałam energicznie głową. To mogłam zrobić. Nie zamierzałam go opuszczać i miałam w nosie, co myślał o tym mój brat. Miałam tylko nadzieję, że kiedyś to zrozumie i zdoła mi wybaczyć.

Ames wyplątał się z moich objęć, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę zejścia do basenu. Nie dał mi chwili na zastanowienie, tylko zszedł cztery stopnie w dół. Woda obmyła moje nagie nogi, a powietrze utknęło w płucach. Zatrzymałam się, niezdolna wejść dalej.

Ames obrócił się i przyciągnął mnie do siebie. Wylądowałam na jego klatce piersiowej, a on położył dłonie na moich udach. Oplotłam go nogami w talii i znowu poczułam, że mogę oddychać.

– Tak jest, Kruszyno – powiedział ochryple. – Ze mną nic ci nie grozi.

Skinęłam ledwo zauważalnie głową, a Ames zaczął wchodzić głębiej do basenu. Jego bliskość naprawdę mi pomagała, a jego ramiona zaczęły stawać się dla mnie jedynym bezpiecznym miejscem.

Jedynym miejscem, w którym chciałam być.

Woda dotknęła moich pośladków, podjechała wyżej do brzucha, a ja zaczynałam czuć się przytłoczona. Wbiłam palce w jego ramiona i zacisnęłam powieki. Ogarnęłam mnie fala zawrotów głowy, a siła, z jaką woda próbowała mnie przygnieść, była miażdżąca. Czułam niewyobrażalny nacisk na klatkę piersiową i znowu poczułam, jak zalewa mi płuca.

– Hej – odezwał się łagodnie Ames, wykonując kojące kółka na moich nienaturalnie sztywnych plecach. – Spokojnie, oddychaj.

– Próbuję – wysapałam.

– Wdech i wydech.

Ciche polecenie wypełniło moje płuca większą ilością powietrza. Położyłam głowę na jego ramieniu i skupiłam się na oddychaniu, a nie na otaczającej wodzie.

– Jeszcze raz, Kruszyno. Świetnie sobie radzisz – pochwalił. – A teraz oddychaj ze mną.

Posłuchałam go, a nasze oddechy zsynchronizowały się ze sobą. Powoli zaczęłam się rozluźniać. Ames wyczuwając to, wziął kolejne dwa kroki, zanurzając nas głębiej. Strach ścisnął mi żołądek i nie wiedziałam, czy wytrzymam choćby minutę dłużej.

– Myślę, że wiem, jak pozbyć się twojego strachu przed wodą – powiedział, głaszcząc mnie po plecach.

Oderwałam czoło od jego ramienia.

– Jak? – wydusiłam.

Nasze spojrzenia spotkały się, a on odgarnął zagubiony kosmyk włosów z mojej twarzy. Gdy opuszki jego palców dotknęły mojego policzka, zamknęłam na chwilę oczy. Nawet jego najmniejszy dotyk wywoływał we mnie palpitacje serca.

– Trzeba zamienić złe wspomnienia na dobre. Odwrócić twoją uwagę.

Jego palce powędrowały po mojej szyi aż do ramienia, pozostawiając po sobie ścieżkę żaru. Nieprzerwanie na mnie patrząc, pochylił głowę i musnął nosem mój, szeptając:

– Pozwól mi to zrobić.

Oderwał czoło od mojego i zajrzał mi głęboko w oczy. Miałam już dość strachu przed wodą, miałam już dość bania się, miałam już dość pięciominutowych pryszniców, więc zanim zdążyłam się rozmyśleć, skinęłam głową.

Ames nie potrzebował nic więcej. Rozplątał moje nogi ze swoich bioder i jednym ruchem mnie odwrócił. Przycisnął moje plecy do swojego torsu, jedną ręką trzymając mnie za ramiona, a drugą rozpłaszczając na moim brzuchu. Przez ten gwałtowny ruch jedno z ramiączek zsunęło się z mojego ramienia, odsłaniając pierś. Wciągnęłam powietrze przez zęby.

Okej, nie tak wyobrażałam sobie dobre wspomnienia.

– Co robisz? – wykrztusiłam, zupełnie zapominając o osaczającej mnie wodzie. Byłam zbyt skupiona na jego dotyku.

– Tworzę dobre wspomnienia. – Pochylił głowę i pocałował mnie w zagłębieniu szyi. – Nawet nie dobre, a wspaniałe.

Jego ręka zmieniła pozycję i z brzucha powędrowała w górę, do mojej odsłoniętej piersi. Serce biło mi dziko, a oddech stał się nierówny. Ames zatrzymał się, opuszkami muskając krawędź. Poczułam napięcie wzbierające się w dolnych częściach ciała i nie miałam pojęcia, co o tym myśleć.

To był Ames.

Ale ten Ames mnie nie kochał.

– Chcesz tego?

Jego gorące usta znowu znalazły się na mojej szyi i sunęły w górę, aż zębami złapał za płatek mojego ucha. Jęk sam wydobył się z mojego gardła. Zacisnęłam nogi.

Nagle bariera w moim umyśle roztrzaskała się, ale nie z winy Amesa, a mojej.

– Chcesz tego, Kruszyno? – powtórzył pytanie, jego palce znowu zatańczyły na mojej skórze.

Pamiętałam, jak powiedział, że chce tylko mnie.

– To prawda – mruknął, znowu mnie całując, tym razem w szczękę. – Chcę tylko ciebie, Kruszyno. Tylko ty się dla mnie liczysz.

Odwróciłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Serce obijało mi się boleśnie o żebra, kiedy skinęłam lekko głową.

Jednak zaraz wszelkie wątpliwości, które miałam, wyparowały, kiedy nasze wargi złączyły się. Dłoń Amesa dotknęła mojej piersi w tym samym czasie, w którym rozsunął moje usta rozwidlonym językiem. Złapał za sutek, a ja jęknęłam prosto w jego usta. To było cudowne.

Moje serce zabiło dziko, a oddech nienaturalnie przyspieszył, kiedy jego ręka zaczęła sunąć w dół, pozostawiając po sobie ścieżkę z czystego ognia. Sapnęłam, gdy zawędrowała w dół, między moje nogi, ale nie powstrzymałam go. Nie byłam w stanie. Wciągnęłam głośno powietrze, kiedy poczułam, jak jego palce wsuwają się w moje majtki i dotykają najwrażliwszego miejsca.

Buchnęło we mnie gorąco, dreszcze przebiegły po całym ciele, a ja całkowicie oddałam się tej pieszczocie. Jego ruchy były delikatne, powolne, zupełnie niepasujące do mojego przyspieszonego oddechu, jakby próbował dać mi czas na zaznajomienie się z nowym doznaniem. Wrażenie długich palców prześlizgujących się po mojej płci było otumaniające. Budowało się we mnie coraz większe napięcie, ciche westchnienia co chwilę wydobywały się z mojego gardła.

Pragnęłam więcej.

Ames natychmiast pochylił się i zaczął drażnić ustami skórę na mojej szyi. Wolną ręką złapał za odsłoniętą pierś, przyciskając mnie mocno do siebie. Palce Amesa zaczęły poruszać się inaczej, szybciej. Napięcie stawało się nie do zniesienia. Zamknęłam oczy. Mój oddech zrobił się urywany, a ogień płynący w kończynach prawie mnie spalił.

– Tak, Kruszyno – wychrypiał, jakby wyczuwając, że byłam na skraju uniesienia.

Jego głęboki, zachrypnięty głos i uszczypniecie w sutek sprawiły, że napięcie, które we mnie rosło, pękło i zalało falą rozkoszy. Wygięłam się w łuk, jęcząc głośno, a Ames trzymał mnie blisko przy sobie i nie przestawał poruszać palcami, dopóki nie skończyłam drżeć, a zalewające mnie fale nie ustały.

Zanim zdążyłam coś powiedzieć lub choćby uspokoić oddech, Ames poruszył się i leżałam na marmurowych stopniach prowadzących do basenu, a on pochylał się nade mną.

– Jesteś tak niesamowicie piękna – powiedział, patrząc mi w oczy i gładząc mnie po policzku.

Moje serce zgubiło rytm.

Jego wzrok przesunął się po moim ciele. Drugie ramiączko również zsunęło się z ramienia i pewnie powinnam czuć wstyd, że byłam aż tak bardzo przed nim odsłonięta, ale jedyne czego doświadczałam, to rosnące uczucie, z którym zupełnie nie potrafiłam sobie poradzić.

– Tak cholernie idealna – wymruczał, nachylając się, po czym złapał w usta mój sutek.

Wydałam z siebie zduszony okrzyk, a moja głowa uderzyła w twardy marmur. Nie czułam jednak bólu. Byłam zbyt skupiona na jego gorących ustach i tym co robił językiem. Kiedy poczułam kulkę od kolczyka, jęknęłam i pociągnęłam go za włosy.

– Ames...

Wypuścił mój sutek z ust i uniósł głowę.

– Nie posunę się dalej – obiecał, patrząc mi głęboko w oczy. – Wiem, że najpierw chcesz uwierzyć w moją miłość do ciebie.

Sama już nie wiedziałam, w co wierzyć. Każdy mówił, że wybierając ciemną stronę, jaszczur staje się niezdolny do miłości, ale praktycznie wszystko, co robił Ames, wskazywało na to, że mogli się mylić. Widziałam, jak ogarnia go ciemność, ale oboje zmierzaliśmy z tym walczyć. Nie chciałam dłużej przed nim uciekać, nie, kiedy tak bardzo go pragnęłam. To nadal był mój Ames, po prostu zagubiony przez panujący w nim mrok.

Moje ciało go pragnęło. Ja go pragnęłam.

Poruszyłam głową, dając mu przyzwolenie na dalsze pieszczoty. Ames nie zastanawiał się ani chwili. Zaczął całować moją szyję, schodząc milimetr po milimetrze w dół. Okrążył mój sutek językiem i kontynuował drogę w dół. Spięłam się, domyślając, do czego to wszystko dąży, lecz zaraz mój mózg zmienił się w papkę. Ames złapał za rąbek mojej koszuli i podciągnął ją w górę, odsłaniając nogi i brzuch. To wszystko było dla mnie nowe, zaskakujące i niespodziewane, ale...

Chciałam tego z nim.

Złapał za moje majtki i zaraz usłyszałam dźwięk rwanego materiału. Rozszerzyłam oczy. Na jego usta wypłynął drapieżny uśmieszek, na widok którego ścisnęło mnie w środku.

– Rozsuń dla mnie nogi, Kruszyno.

Na jego słowa oddech uwiązł mi w gardle, a serce zabiło szaleńczo, ale zrobiłam, o co prosił, gdy przyglądał mi się z niemożliwą intensywnością w oczach.

Serce zabiło mi jeszcze szybciej na ten widok. To była ta sama intensywność, z jaką patrzył na mnie przed wybraniem ciemnej strony. Znałam to spojrzenie. Znałam je doskonale i tak długo na nie czekałam. Dlaczego wcześniej nie zdałam sobie sprawy, że to nadal był mój Ames?

– Jestem twój – powiedział. – Tylko twój.

W tej chwili wszelkie resztki niepewności, jakie czułam, zniknęły.

Patrzył mi w oczy, kiedy złapał za moją nogę i złożył pocałunek na wewnętrznej stronie uda, a ja obserwowałam każdy jego ruch z zapartym tchem. Muśnięcia jego warg były irytująco delikatne, gdy powoli przesuwał się w górę.

Nagle zarzucił sobie moje nogi na ramiona. Sapnęłam zaskoczona, a on pochylił się, cały czas przeszywając mnie spojrzeniem. Nie mogłam odwrócić wzroku od jego szmaragdowych oczu, kiedy w końcu pocałował mnie między nogami. Wciągnęłam z sykiem powietrze, gdy zalała mnie fala nowych, nieznanych dotąd doznań. Ten dotyk odczuwałam zupełnie inaczej niż poprzedni, zdecydowanie dużo bardziej intensywnie.

Ames na chwilę zamknął oczy, a kiedy je otworzył, zobaczyłam, że zmieniły się na jaszczurzą wersję. Był tak przystojny, że aż trudno się na niego patrzyło.

Wydałam zduszony okrzyk, kiedy złapał mnie za biodra i z łatwością je uniósł, żeby mieć lepszy dostęp, po czym wysunął język i polizał mnie.

Polizał.

Wszechświecie, miej mnie w opiece.

Zacisnęłam dłonie na krawędzi stopni. To było niesamowite. Odurzające. Jęknęłam, gdy ponowił ruch językiem i zatoczył kółko, po czym zaczął mnie lizać, ruszając językiem w górę i w dół.

W górę.

I w dół.

W górę.

I...

I nagle się we mnie wsunął.

O

Mój

Boże

Jego język był długi. Bardzo długi. I rozwidlony. I miał w nim kolczyk. Poczułam to wszystko na raz i byłam pewna, że właśnie w tym momencie kompletnie straciłam rozum. Oczy uciekły mi w głąb czaszki, spomiędzy ust wyleciał głośny, nieprzyzwoity dźwięk.

Smakujesz obłędnie, powiedział do mnie w myślach. Jeszcze lepiej, niż sobie wyobrażałem.

Nie miałam pojęcia, jak jeszcze po czymś takim żyłam, gdy nagle połówki jego języka poruszyły się.

W. Środku. Mnie.

– Ames – wysapałam, pewna, że nie przetrwam tego doznania.

Czuję twoje podniecenie na języku, wychrypiał. Uwielbiam twój smak. Jest cholernie niesamowity. Ty jesteś niesamowita.

Byłam przekonana, że znalazłam się w zupełnie innym świecie. Dźwięki, które z siebie wydawałam, na pewno były głośne, ale nawet ich nie słyszałam, zbyt pochłonięta przez doznania rozwidlonego narządu poruszającego się we mnie. Nie miałam pojęcia, jak to możliwe, ale Ames potrafił wygiąć język tak, że kulka od kolczyka drażniła mnie na zewnątrz, a połówki w środku.

Moje nogi zaczęły drżeć, nie mogąc dłużej znieść tak niesamowitego uczucia. Napięcie pękło i zalała mnie fala tak potężnej rozkoszy, że przestałam na chwilę kontaktować. Krzyknęłam, wyginając się w łuk i uderzając tyłem głowy w marmur.

Z trudem łapałam powietrze, a moje serce biło w szaleńczym rytmie, kiedy przepływały przeze mnie ostatnie iskry uniesienia. Ames zsunął moje nogi z ramion, złożył pocałunek na nagim brzuchu, po czym zakrył mnie materiałem koszuli i z powrotem nasunął ramiączka na swoje miejsce.

– Obserwowanie tego, co robi z tobą mój dotyk, jest najlepszą rzeczą, jaka spotkała mnie w życiu.

Zarumieniłam się na jego słowa.

– Śpiąca? – zapytał, a ja nadal się rumieniąc, skinęłam głową.

Wsunął rękę pod moje kolano, a drugą pod moje plecy i uniósł mnie z łatwością. Przywarłam do jego gorącego, twardego ciała, zarzucając mu ręce na szyję. Byłam wdzięczna, że mnie trzymał, bo sama na pewno nie dałabym rady wstać. Przesunął dłonie na moje pośladki, a ja westchnęłam i ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi.

Poczułam, jak znikamy w portalu i zaraz znaleźliśmy się w jego sypialni.

– Dzisiaj śpisz ze mną – oznajmił. – Po tym, co zrobiliśmy, muszę mieć cię w ramionach.

Ułożył mnie na łóżku, a ja czując pod sobą miękkość materaca i poduszki, zrobiłam się strasznie śpiąca. Ames pocałował mnie w czoło, a po chwili poczułam ciepło i zrozumiałam, że mnie wysuszył. Nawet nie zwracałam uwagi na to, że ociekaliśmy wodą.

Właśnie, woda...

– Założę się, że teraz w wodzie będziesz myślała tylko o tym, co przed chwilą zrobiliśmy.

Gorąco buchnęło w moją twarz, a Ames zaśmiał się cicho. Przygarnął mnie blisko do siebie, a ja ułożyłam głowę na jego nagiej piersi. Serce waliło mi jak młotem, jego również biło w przyspieszonym rytmie.

– Wróciłeś do mnie. – Wypowiedziałam te słowa ledwo słyszalnym szeptem, ale wiedziałam, że mnie usłyszał.

– Czułem się inaczej – przyznał, gładząc mnie w talii. – Czułem wszystko.

To mi wystarczyło. Cała beznadziejność, którą odczułam po tym, jak mnie uratował, zniknęła. Odzyskałam go chociaż na chwilę i wiedziałam, że uda mi się odzyskać go na zawsze.


Continue Reading

You'll Also Like

308K 6.1K 130
Witam w mojej pokręconej historii Hailie Monet i Adriena Santana. Wszystko dzieje się po 16 rozdziale diamentu. Nowe życie 22-letniej Hailie, pełne m...
17.2K 281 12
FF na podstawie opowieści p. Weroniki Anny Marczak. Opowiada o ciekawej relacji Adriena i Hailie.
13.4K 1.4K 61
Przygotuj się na niezwykłą przygodę przez magiczne zakamarki Seattle, gdzie świat rzeczywistości splata się z nadprzyrodzonymi mocami Utalentowanych...
299K 14.6K 46
Zapanowała noc, kiedy odebrałam telefon, w którym zostałam poinformowana o przeprowadzce. Wszystko zapowiadało się dobrze, ale musiałam się tam prze...