Rozdział 15

3K 215 98
                                    

Nogi ugięły się pode mną i osunęłam się na podłogę, powstrzymując płacz. To było za dużo. Ames wyzbył się emocji przeze mnie. Rodzicom odebrano życie również przeze mnie. Dashiella także pozbawiałam właśnie normalności.

Zniszczyłam wszystko, co tylko się dało.

Wstałam.

Nie mogłam tak myśleć. Jeszcze miałam szansę, żeby coś naprawić. Jeszcze nie wszystko było stracone. Uilleam mówił, że Ames może powrócić. Zaraz jednak powietrze uciekło mi z płuc, ponieważ jeśli Ames wygra z ciemnością, nie zdołam o nim zapomnieć. Dashiell wróci na Powierzchnię i nigdy nie przypomni sobie o Podziemiu.

Ja za to...

Złapałam się za włosy, powstrzymując pragnienie wyrwania ich wszystkich. Było gorzej. Było zdecydowanie gorzej, niż bym chciała. Jeśli sądziłam, że pierwszy pobyt tutaj był ciężki, to nic nie mogło przygotować mnie na drugi.

Drzwi po raz kolejny stanęły otworem, ukazując znajomą twarz. Złote tęczówki spoczęły na mnie i Minevra uśmiechnęła się niepewnie.

– Souline?

– Minevra!

Nie obchodziło mnie, co sobie o mnie myślała. Rzuciłam się prosto w jej ramiona i ścisnęłam mocno, czując natychmiastową ulgę. Potrzebowałam wsparcia, a ona stała się dla mnie przyjaciółką i naprawdę za nią tęskniłam.

– Jak się trzymasz? – spytała, odsuwając się ode mnie.

– Bywało lepiej. – Uśmiechnęłam się lekko, ocierając mokre policzki. Nawet nie zauważyłam, że płakałam.

Minevra popatrzyła na mnie ze smutkiem czającym się w bursztynowych oczach. Zazwyczaj proste, orzechowe włosy, dzisiaj miała lekko skręcone przy końcach. Ubrana w białą, zwiewną sukienkę wyglądała przepięknie.

– Przykro mi, że znowu musisz przez to przechodzić – powiedziała, prowadząc mnie w stronę ogromnej, złotej kanapy, znajdującej się po środku salonu przed kominkiem. – Biorąc pod uwagę twój związek z Amesem...

– Nie ma żadnego związku, Minevro.

Otworzyła usta, po czym je zamknęła.

Opadłam na zadziwiająco miękkie siedzisko i skupiłam się na szalejącym w kominku ogniu. Złotka leżała niedaleko i cicho chrapała. Bardziej przypominała mi psa niż dwumetrowego niedźwiedzia.

Uzdrowicielka dołączyła do mnie na kanapie.

– Wczoraj kazał mi cię uzdrowić. Zaraz po spotkaniu z królami. Co prawda, zachowywał się trochę inaczej niż zwykle, ale to pewnie przez stres związany z przebywającymi w zamku władcami.

Zignorowałam informację o tym, że kazał Minevrze mnie uzdrowić, bo znowu miałabym głupią nadzieję i wyrzuciłam z siebie:

– Ames usunął czakrę serca.

– Co?!

– A Phyllon potwierdził, że Ames mnie nie kocha.

Popatrzyła na mnie w osłupieniu. Wypuściła głośno powietrze i oparła się o miękkie poduchy. Streściłam jej wszystko, co wydarzyło się wczoraj i dzisiaj, zrzucając z siebie ogromne brzemię, mogąc w końcu komuś o tym opowiedzieć, a Minevra, im dłużej mówiłam, tym bledsza robiła się na twarzy.

– Myślałam, że Ames znowu ma problem z blokadą twojego umysłu – odezwała się po dłuższej chwili. – Nie sądziłam, że sprawy aż tak bardzo się skomplikowały.

– Nawet nie wiem, czy moja blokada wróciła, czy nie.

– Nie wiesz? – Zmarszczyła brwi.

Pokręciłam głową.

Serce w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz