Rozdział 4

2.9K 205 99
                                    

Niedziela minęła spokojnie. Laelia odwiedziła mnie po raz kolejny, tym razem przywożąc ze sobą babeczki ze Sweet Bethy. Dostałam pozdrowienie od właścicielki, a Laelia powiedziała jej, że odwiedzę ją najszybciej, jak będę mogła.

Kiedy Laelia wróciła do domu, mama zaproponowała mi pieczenie ciasteczek. Dawno tego nie robiłyśmy, w sumie dla niej jeszcze dawniej niż dla mnie, więc z chęcią się zgodziłam. Czułam, jakbym powinna się zmienić, postrzegać rzeczy inaczej, lecz wszystko było takie samo. Miski stały na swoim miejscu, tak samo foremki, robot kuchenny, a nawet mąka.

Czułam się nieswojo, piekąc z mamą i nie wiedziałam dlaczego. Im dłużej to robiłyśmy, tym bardziej robiłam się smutna, a moja ręka nieustannie wędrowała do naszyjnika, jakby mógł dodać mi otuchy. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo, lecz kiedy piekarnik zaczął pikać, zachciało mi się płakać.

Dashiell i tata zbytnio ze mną nie rozmawiali. Tata chyba nie wiedział jak, za to Dash... Cóż, nie wiedziałam, czy obraził się na mnie, czy po prostu tak bardzo źle zniósł moje zniknięcie. Mama kazała mi się nim nie przejmować, ale to był mój brat. Próbowałam z nim rozmawiać, lecz odnosiłam wrażenie, że pozostawał daleko poza moim zasięgiem.

W końcu nadszedł poniedziałek i w końcu zaczęłam się stresować. Coraz bardziej oswajałam się z myślą, że naprawdę zniknęłam na dwadzieścia jeden dni. Nie wiedziałam, jak zareagują na to w szkole. Nie lubiłam być w centrum uwagi, a jednak zaginięcie i magiczne powrócenie to idealny temat do plotek. Nie musiała mi tego mówić Laelia, królowa plotek, sama to wiedziałam.

Jechaliśmy z Dashem do szkoły. Dzisiaj wydawał się w lepszym nastroju niż wczoraj.

– Stresujesz się? – spytał, kiedy zaparkował.

Odwróciłam się do niego.

– Trochę.

– Będzie dobrze, Soul.

Poczułam się lepiej, gdy użył mojego zdrobnienia, lecz obawa nadal pozostawała.

– Naprawdę nie ma się czym przejmować – odezwał się, widząc moją minę. – Masz mnie i Laelię. Na Avę i Sophię też na pewno możesz liczyć.

Skinęłam głową. Miał rację. Przynajmniej nie zostałam z tym wszystkim sama. Nie byłam zżyta tak bardzo z Avą i Sophią jak z Laelią, ale też były moimi dobrymi przyjaciółkami. Zdarzało się, że chodziłyśmy razem w piątki do cukierni, a Ava przynajmniej trzy razy w roku zapraszała nas do siebie na nocowanie.

– Nie jesteś już na mnie zły? – zapytałam, gdy zgasił silnik i zaczął otwierać drzwi.

Puścił klamkę i spojrzał na mnie zaskoczony.

– Czemu miałbym być na ciebie zły?

Otworzyłam usta i zaraz je zamknęłam. Źle zrozumiałam jego zachowanie?

– Nie jesteś zły, że zniknęłam i wróciłam?

– Oczywiście, że nie jestem zły. – Pokręcił głową, jakby niedowierzał, że naprawdę to powiedziałam. – Martwiłem się o ciebie. Tak samo jak mama i tata.

– Och. – Spuściłam wzrok.

– Wiesz, w jakim szoku byłem, kiedy zobaczyłem cię w nocy w kuchni? Myślałem, że śniłem albo że zobaczyłem ducha. Nie mogłem uwierzyć, że stoisz przede mną, że wróciłaś. – Zacisnął zęby, lecz zaraz rozluźnił szczęki. – A kiedy powiedziałaś, że nic nie pamiętasz? Myślałem tylko o tym, jak wielką traumę musiałaś przeżyć i aby sobie z tym poradzić, wymazałaś to z pamięci albo nas okłamujesz. I szczerze mówiąc, wolałem wierzyć w drugą wersję.

Serce w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz