Serce w Ogniu

Galing kay lauragreen_autorka

173K 13.8K 4.9K

2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża si... Higit pa

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Epilog
Kilka słów
Info o 3 części

Rozdział 31

3.7K 301 109
Galing kay lauragreen_autorka

Ostatnio nie nawiedzały mnie koszmary. Noce przebiegały spokojnie i bezsennie. Myślałam, że udało mi się pozbyć traumy związanej ze śmiercią rodziców. Sądziłam, że jakoś sobie radzę, jednak dzisiejsza noc zmieniła moje zdanie.

Pojawił się bowiem nowy koszmar. Nie widziałam rozczłonkowanych ciał moich rodziców, nie topiłam się w wodzie, a jaszczury nie wbijały szponów w mój brzuch. Tym razem zalewało mnie morze krwi. Czerwona ciecz oblepiała moją skórę niczym pajęczyna. Wlewała się do ust, sprawiając, że krztusiłam się i dusiłam. Łzy ciekły mi po policzkach, a ciało nie chciało słuchać poleceń. Nade mną stała Ignatia i nie pozwalała mi się ruszyć. Wylewała na mnie wiadra krwi, a ja nie mogłam nic zrobić.

Chciałam...

Obudziłam się, gwałtownie łapiąc powietrze w płuca. Rozejrzałam się rozszalałym wzrokiem po sypialni i w końcu poczułam owinięte wokół mnie silne ramiona. Ciepło wkradło się do mojego wnętrza, roztapiając lód, który skuł żyły.

Ames coś mówił, ale nie słyszałam jego głosu, bo zagłuszało go bulgotanie krwi zalewającej moje gardło. Może i otworzyłam oczy, ale na pewno nie obudziłam się z koszmaru.

Kolejne wiadro krwi wylądowało na mojej głowie. Powietrze zniknęło, pozostawiając spragnione tlenu płuca puste. Wzrok zamazał się, zamieniając otoczenie na czerwień.

– Kruszyno! – Głęboki głos Amesa przebił się przez bulgotanie. Chyba usłyszałam w nim rozpacz, ale nie byłam pewna. – Wróć do mnie, błagam...

Chciałam. Tak bardzo chciałam wrócić, ale nie mogłam.

Z braku tlenu pojawiły mi się mroczki przed oczami i wiedziałam, że zaraz stracę przytomność. Jeden oddech. Brakowało mi tylko jednego oddechu. Walczyłam z niewidzialną, szkarłatną cieczą, aż w końcu...

Aż w końcu wszystko zniknęło.

Ames złapał mnie za ramiona i zwrócił do siebie.

– Zabrałem to – powiedział szorstkim głosem. – Przepraszam, Kruszyno. Wiem, że nie chciałaś, żebym wchodził do twojego umysłu, ale nie mogłem patrzeć, jak cierpisz.

– Zabrałeś... mój koszmar? – spytałam i od razu się skrzywiłam, słysząc, jak okropnie brzmiałam.

Skinął głową.

– Robiłeś to już wcześniej, prawda?

Westchnął zrezygnowany i ponownie skinął głową.

Cholera, a ja myślałam, że naprawdę jakoś sobie radzę. Pewnie powinnam być zła, że grzebał w moim umyśle, ale byłam wdzięczna. Sen był jedyną odskocznią, która przynosiła mi zapomnienie.

– Dziękuję – wyszeptałam.

Ames popatrzył na mnie zaskoczony.

– Dziękujesz?

– Tak. – Pokiwałam głową. – Nie dałabym rady co noc mierzyć się z koszmarami. Pomogłeś mi, więc dziękuję.

Ames złapał mnie za rękę i przyciągnął do swojej szerokiej, nagiej piersi.

– Nie masz mi za co dziękować, Kruszyno – wymruczał w moje włosy.

Owszem, miałam, ale nie zamierzałam się z nim kłócić. Zamiast tego przysunęłam się bliżej niego i owinęłam ręce wokół wąskiej talii. Jego objęcia przynosiły mi niezwykłe ukojenie. Nigdzie nie czułam się tak bezpiecznie jak w jego ramionach.

– Spróbuj zasnąć – powiedział, głaszcząc mnie po włosach.

Oderwałam policzek od jego piersi i popatrzyłam na niego. Założył mi włosy za ucho, spoglądając mi prosto w oczy. Serce zatrzepotało mi w piersi, a oddech zrobił się nierówny. Poczułam mrowienie na wargach, kiedy przypomniałam sobie jego zachłanne pocałunki i buchnęło we mnie gorąco.

Ames zniżył głowę, a następnie potarł policzkiem o mój. Wstrzymałam oddech, a on złożył delikatny pocałunek na mojej szczęce. Później przeniósł miękkie wargi na najwrażliwsze miejsce przy uchu, wywołując we mnie dreszcz przyjemności.

Poruszył się szybciej, niż zdążyłam zauważyć i wylądowałam na jego kolanach. Kołdra zaplątała się, dając barierę w postaci materiału między naszymi ciałami, co, ku mojemu zdziwieniu, zirytowało mnie. Pragnęłam go poczuć. Pragnęłam poczuć jego dłonie na moim ciele, jego skórę tuż przy mojej.

Ames jęknął gardłowo i przycisnął czoło do mojego.

– Jeśli będziesz tak myśleć, nie dotrzymam obietnicy – wychrypiał.

Zarumieniłam się, lecz dziwny napływ odwagi pozwolił mi na położenie dłoni na jego brzuchu. Przejechałam opuszkami palców po wyraźnie zarysowanych mięśniach i w dół, po bliźnie. Powędrowałam palcami niżej, muskając pasek luźnych spodni.

Ames wydał z siebie cichy pomruk i złapał mnie za nadgarstki. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on oznajmił spiętym głosem:

– Jeśli nie przestaniesz, sprawy zajdą daleko, Kruszyno. – Popatrzył na mnie spod rzęs. – Nie zdołam się powstrzymać, kiedy wiem, że jesteś gotowa mi się oddać.

Powietrze ugrzęzło mi w płucach, gdy zrozumiałam, co powiedział. Zobaczyłam pożądanie zamiast miłości w jaszczurzych oczach i pokiwałam głową, odsuwając się.

Ames wypuścił powietrze przez zęby, kiedy przez przypadek musnęłam go palcami, a później powoli oparł się o zagłówek, napinając mięśnie brzucha. Usiadłam, podkurczając pod sobą nogi, zwrócona do niego przodem.

– Chcesz jutro znowu spróbować wejść do wody? – spytał napiętym głosem. Oczy miał zamknięte i widać było, że ciężko przychodziło mu zapanowanie nad sobą.

Zawahałam się.

– Kiedy uwolniłem się od Sapphiry, nie mogłem spędzić w zamkniętym pomieszczeniu dłużej niż piętnastu minut – powiedział cicho. – Czułem, że się duszę i musiałem wyjść. Z czasem zrobiło się łatwiej. Trzeba zmierzyć się z problemem i zająć przy tym jakoś myśli. – Westchnął. – Problem zniknął, kiedy pojawiłaś się ty.

Coś ostrego przeszyło moją pierś na myśl, że cierpiał pięć lat w zamknięciu, a kiedy się wydostał, zdarzenia z lochu z nim pozostały. Nasza relacja była skomplikowana, lecz totalnie straciłam dla niego głowę i cieszyłam się, że mogłam mu ułatwić zmaganie się z traumą. Zrobiłabym wszystko, żeby zapomniał o tamtym czasie. Nienawidziłam tego, że Sapphira i władcy tak go skrzywdzili.

– Z tobą jest lepiej – mruknął, nadal mając zamknięte oczy. – Sama twoja obecność mi pomaga.

Odetchnęłam drżąco. Znowu czytał mi w myślach, ale mało mnie to teraz obchodziło. Zbyt dużo działo się w środku mnie, żebym się tym przejmowała.

Wróciłam myślami do dzisiejszego dnia. Próba pozbycia się lęku przed wodą skończyła się koszmarnie. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa przeżyć jeszcze raz wejście do basenu, ale nie zmierzałam się poddawać. Nie mogłam wiecznie bać się wody.

Ames uśmiechnął się leniwie, otwierając oczy.

– Uwielbiam cię, Kruszyno – wymruczał. – Uwielbiam to, że chociaż jest ci trudno, nie poddajesz się. Podziwiam to w tobie.

Serce fiknęło mi koziołka na jego słowa. Ames mnie podziwiał? To było... Cholera, to było niesamowite.

– Ty jesteś niesamowita.

Moje serce zatańczyło radośnie, ale nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, a już leżałam policzkiem na jego piersi. Poruszył się z nadludzką prędkością, złapał mnie za rękę, a następnie przyciągnął do siebie. Silna ręka objęła mnie w talii, przyciskając do jego boku, a nasze nogi splątały się ze sobą.

– Przytulanie jest w porządku – mruknął i pocałował mnie w czubek głowy.

Zamknęłam na chwilę oczy, słysząc miarowe bicie serca pod policzkiem. Motyle próbowały wywiercić mi dziury w brzuchu. Chciałam spędzić z Amesem wieczność. Chciałam spędzić wieczność w jego ramionach, otoczona jego ciepłem i cudownym zapachem.

Powinnam zapytać go o Minevrę. Powinnam poprosić go, żeby zwrócił stanowisko jej i bliźniakom, a jednak nie zrobiłam tego. Skupiłam się na nim.

– Ames?

– Tak, Kruszyno? – Zaczął jeździć palcami w górę i w dół po moim przedramieniu. Nie wiedziałam, czy zdawał sobie z tego sprawę, ale strasznie mnie to rozpraszało.

– Chcesz oddać się ciemności, prawda?

– Ciemność sama mnie zalewa – odparł, nie przestając poruszać ręką.

– Nie możesz z nią walczyć?

Zastanowił się.

– Z tobą czuję więcej jasności – stwierdził w końcu. – Mrok się rozprasza, robiąc miejsce dawnym emocjom.

Zacisnęłam powieki, trawiąc przez chwilę wypowiedziane słowa.

– Nie pozwól światłu zniknąć w mroku – poprosiłam. – Błagam cię, Ames. Zrób to dla mnie. Walcz z tym.

Jego ręka znieruchomiała. Nie byłam w stanie zmusić się, aby na niego spojrzeć. Nie przetrwałabym pustki wyzierającej ze szmaragdowych oczu.

– Walka z ciemnością będzie trudna – oznajmił.

– Wiem – szepnęłam. – Wiem, ale proszę cię... – Przełknęłam z trudem. – Proszę cię, Ames, walcz z tym. – Wbiłam paznokcie w jego skórę w akcie desperacji. – Proszę... Proszę, walcz z ciemnością. Wróć do mnie.

Ames nie odzywał się przez długi czas i kiedy byłam przekonana, że nic nie powie, wydusił ochrypłym z emocji głosem:

– Będę walczył. Dla ciebie.

W akcie niepochamowanej ulgi ścisnęłam go z całej siły, praktycznie na niego wchodząc.

– Dziękuję – wykrztusiłam, wciskając się w niego mocniej. – Dziękuję.

Ames zaśmiał się lekko.

– Już ci mówiłem, że nie masz mi za co dziękować.

Nawet nie miał pojęcia, co to dla mnie znaczyło. Nie miał pojęcia, jak jego słowa ożywiły moją duszę, jak sprawiły, że pojawiła się we mnie nowa siła.

Przywrócę go z powrotem.

Sprowadzę go, chociaż miałabym przy tym poświęcić siebie.

***

Nie radziłam sobie z uczuciami. Zupełnie. Miałam mętlik w głowie i na niczym nie mogłam się skupić. Ames zniknął rano zaraz po moim przebudzeniu. Załatwiał sprawy na Powierzchni. Nie zdążyłam jednak zapytać go, jak mu szło i kiedy planował zwrócić mnie i Dasha do domu.

Nie zdążyłam i nie chciałam pytać, bo nadal nie zdecydowałam, co robić. Pragnęłam być w dwóch miejscach na raz, ale wiedziałam, że to było niemożliwe. Wiedziałam również, że niedługo umrę i myśl, że mogłabym nie spędzić ostatnich chwil z Amesem, wierciła dziurę w moim sercu. Musiałam wyprowadzić go ze ścieżki ciemności i musiałam zapewnić bratu przyszłość.

Ostatnio wpadłam na pomysł, jak rozwiązać ten problem, ale nie miałam pojęcia, jak poruszyć go z Amesem, nie zdradzając przy tym, że śmierć czyha na mnie tuż za rogiem. Stwierdziłam więc, że po prostu poczekam.

A jak już pozbędzie się mroku, pozna prawdę.

To było jedyne wyjście. To naprawdę było jedyne wyjście, czy tego chciałam, czy nie.

Bahar nie była już strażniczką, podobnie jak jej brat, lecz dostali pozwolenie na trenowanie mnie. A jako, że nie mieli obowiązków, oboje męczyli mnie na treningu. Jedyny pożytek z tego był taki, że Bokhaid od czasu do czasu łapał mnie, zanim przywaliłam w materac.

Dostałam również pochwę na sztylet od Bahar. Wykonana była ze skóry i dobrze trzymała się na udzie. Na początku wyjmowanie ostrza szło mi kiepsko, ale pod koniec treningu mogłam powiedzieć, że stałam się w tym całkiem niezła.

– Jak tworzycie barierę w umyśle? – spytałam ich, kiedy odprowadzali mnie do komnat.

Byli spięci. Nie chcieli rozmawiać o tym, że stracili stanowisko strażników. Próbowałam coś z nich wyciągnąć, ale za każdym razem mnie ignorowali. Powiedzieli tylko, że rozmowa z Amesem niczego nie przyniosła.

Zamierzałam to zmienić. Nie pozwolę Amesowi na robienie takich głupot. Bokhaid i Bahar byli najlepszymi strażnikami jakich znałam. Elias i Uilleam nawet nie mogli się z nimi porównywać.

– Nie powinnaś nas o to pytać – powiedziała ze śmiechem Bahar.

– Nie zdołasz stworzyć takiej bariery jak my – dodał jej brat. – Nasza bliźniacza więź pozwala nam na tworzenie i wzmacnianie jej wzajemnie. Nawet osoby po zawarciu węzła krwi nie potrafią tego zrobić.

Okej, czyli to było tak skomplikowane jak mówił Ames.

– Nie macie jakieś pomysłu, co mogłabym zrobić, żeby utrzymać Amesa z dala od moich myśli? Wszystkie bariery, które mi pokazał są bezużyteczne. – Wydęłam usta.

Zastanawiałam się nad tym cały czas i niczego sensownego nie wymyśliłam. Coraz ciężej przychodziło mi niemyślenie w jego towarzystwie o mojej nadchodzącej śmierci, a wolałam poczekać na wyjawienie ten rewelacji, aż powrócą do niego emocje. Zachowałabym to w ogóle dla siebie, ale jeśli chciałam wprowadzić swój plan w życie, Ames musiał mi w nim pomóc i tym samym dowiedzieć się o wszystkim.

– Musisz wpaść na to sama – oznajmiła Bahar. – Tylko ty wiesz, jaką najsilniejszą barierę jesteś w stanie zrobić.

Westchnęłam ciężko, kiwając głową. Dochodziliśmy do komnat, a miałam do nich jeszcze jedną sprawę.

– Moglibyście poprosić Bibi, żeby mnie odwiedziła?

Rodzeństwo popatrzyło na siebie, po czym odpowiedziała mi Bahar:

– Bibi odpoczywa. Przed chwilą wróciła z Amesem z Powierzchni i musi to odespać. Ale dam jej znać, jak tylko się obudzi. – Uśmiechnęła się łagodnie.

Zmarszczyłam brwi.

– Ames i Bibi chodzą razem na Powierzchnię? Dlaczego?

Zatrzymaliśmy się przed drzwiami komnaty.

– Wasze powietrze nas zabija – odezwał się Bokhaid. – Ames na początku chodził sam, lecz ostatnio spędził tam za dużo czasu i powiedzmy, że sprawy nie wyglądały ciekawie.

Krew odpłynęła mi z twarzy.

– Dlatego teraz zabiera ze sobą Bibi, żeby tworzyła dla nich odpowiednie powietrze – dokończyła Bahar.

– Nie wiedziałam... – szepnęłam.

– Hej – powiedziała łagodnie, kładąc mi rękę na ramieniu. – To nic takiego. Często się to zdarza, jak ktoś ma zadania do wykonania na Powierzchni. Po prostu trzeba wiedzieć, kiedy wrócić lub zabrać kogoś, kto wytworzy dla nas powietrze. Amesowi nic nie będzie.

Ścisnęła delikatnie moje ramię i puściła.

– To wszystko jest takie pogmatwane – wymamrotałam, patrząc w podłogę.

– Będzie dobrze, Soul, naprawdę – zapewnił mnie Bokhaid.

Pokiwałam głową i spojrzałam na nich.

– Kto teraz będzie stał na straży? – zapytałam.

Bokhaid spiął się, a Bahar zrzedła mina.

– Uilleam lub Elias – mruknęła. – To ich przydzielono na zmiany.

Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze przez zęby. Oni? Naprawdę nie było innych osób, które mogłyby mnie strzec?

– Nie na długo – warknęłam ze złością i wparowałam do komnaty.

Rodzeństwo podążyło za mną. Czułam, jak depczą mi po piętach, kiedy przeszłam przez salon i wpadłam do sypialni Amesa. Oczywiście, nie było go tam, więc krzyknęłam:

– Ames!

Bokhaid złapał mnie za nadgarstek i zmusił do odwrócenia w jego stronę.

– Co ty wyprawiasz? – syknął.

– Masz sekundę na puszczenie jej ręki, inaczej stracisz swoją.

Głęboki głos dochodzący zza moich pleców sprawił, że Bokhaid natychmiast mnie puścił. Obróciłam się na pięcie i wycelowałam palec w stojącego przede mną króla. Miał na sobie białą, wyszywaną złotą nicią marynarkę, która odsłaniała zbyt dużo jak dla mojego serca aksamitnej skóry i pasujące do tego spodnie. Przez moment zabrakło mi słów na jego widok, ale szybko się otrząsnęłam.

– Co ty sobie myślałeś? – warknęłam.

Ames uniósł brew.

– Elias i Uilleam? Naprawdę? – Założyłam ręce na piersi. – Nie boisz się, że znowu będą chcieli mnie zabić?

– Nie odczuwam strachu, Kruszyno.

Wyczułam ton dezorientacji w jego głosie i zdałam sobie sprawę, że nie widział nic złego w przydzieleniu ich jako moich strażników. Kolejny dowód na to, jak bardzo usunięcie czakry serca go zmieniło.

– Przywróć Bahar i Bokhaida na stanowiska.

Ames uśmiechnął się.

– Uwielbiam, jak mi rozkazujesz.

Powstrzymałam irytację i powiedziałam:

– Tylko oni mogą być moimi strażnikami. Na nikogo innego się nie zgadzam.

Oczy Amesa zmieniły się na jaszczurzą wersję. Szmaragdowa zieleń wypełniła białko, a źrenice zwęziły się. Poczułam, że coś jest nie tak, lecz Ames zaskoczył nas wszystkich, mówiąc:

– Dobrze.

Zamrugałam, a Ames zwrócił się do rodzeństwa stojącego za mną.

– Od jutra wracacie do służby. Ustalenia są takie jak wcześniej.

Podszedł do mnie, położył rękę na moim biodrze i jednym ruchem odwrócił przodem do bliźniaków. Sapnęłam zaskoczona, a Ames objął mnie w talii, przyciągając do swojego boku.

– Wszystko jasne? – zapytał, robiąc małe kółka kciukiem na mojej talii i zupełnie mnie tym rozpraszając.

Rodzeństwo pokiwało głowami, tak samo zszokowane jak ja. Bahar powiedziała do mnie bezgłośnie dziękuję i wyszli, zostawiając nas samych. Wyplątałam się z jego objęć i odsunęłam na długość ręki.

– Przepraszam – powiedział, znowu mnie zaskakując. – Nie sądziłem, że możesz źle czuć się przy Eliasie i Uilleamie.

Ręce bezwiednie opadły mi po bokach. Dawny Ames wiedziałby, dlaczego nie chciałam ich jako moich strażników i nigdy by ich nie przydzielił na to stanowisko. Popatrzyłam w szmaragdowe oczy. Znowu się zmieniły, tym razem na ludzką wersję, jednak źrenica pozostała pionowa. Lubiłam jego oczy i cieszyłam się, że nie używał przy mnie iluzji.

Nie miał pojęcia o moich uczuciach. Nie rozpoznawał ich. Dawny Ames zawsze wiedział, kiedy byłam smutna, kiedy groziło mi niebezpieczeństwo. Teraz było inaczej, jednak nie zamierzałam przyzwyczajać się do takiego stanu rzeczy. Sprowadzę go na jasną stronę i wszystko wróci do normy.

– Może i nie pamiętam uczuć – zaczął Ames. – Praktycznie ich nie czuję, ale wiem, kiedy robisz się zdenerwowana.

Patrzyłam na niego w milczeniu z mocno bijącym sercem.

– Kiedy się denerwujesz, przyspiesza ci tętno i czasami strzelasz palcami, chociaż sama nie zdajesz sobie z tego sprawy. Kiedy jesteś smutna, zaciskasz usta, żeby nikt nie widział, jak drży ci dolna warga lub gryziesz wnętrze policzka. Kiedy na mnie patrzysz, twoje źrenice się rozszerzają, a twoje serce bije tak szybko, jakby chciało wypaść ci z piersi. – Zbliżył się do mnie, a ja mogłam na niego jedynie patrzeć szeroko otwartymi oczami. – Może i moje wnętrze nie umie określić, jakie emocje tobą kierują, ale pamiętam, co wiedziałem. Pamiętam każdą naszą wspólną chwilę, chociaż tak bardzo pragnąłem o wszystkim zapomnieć. Wybrałem ciemną stronę, żebyś sobie o mnie nie przypomniała, ale nie chciałem też czuć bólu związanego z twoim odejściem, a on i tak czasem się pojawia.

Oddychałam szybko i płytko, nie rozumiejąc tego, co do mnie mówi. Miałam opóźnioną reakcję, bo po prostu nie mogłam uwierzyć w jego słowa.

– Kiedy na ciebie patrzę, czuję – powiedział ochrypłym głosem. – Emocje są stłumione, lecz czuję je i... – Westchnął, kręcąc głową. – Zaczynam wierzyć, że nic nie zabije mojej miłości do ciebie, nawet usunięcie uczuć.

Moje nogi same się poruszyły i w ciągu kilku sekund pokonałam dzielącą nas odległość. Wpadłam na niego, a on złapał mnie w locie i przygarnął blisko siebie. Objęłam go za szyję i wsunęłam palce w jego jedwabiście miękkie włosy. Nogi zwisały mi nad ziemią, a Ames mocno trzymał mnie przy swojej piersi, owijając ramiona wokół mojego ludzkiego, kruchego ciała.

– Nie puszczaj mnie – poprosiłam drżącym głosem.

– Nigdy, Kruszyno – mruknął, wtulając się w moje włosy.

Ames do mnie wróci. Jego słowa rozpaliły we mnie nadzieję i nie zamierzałam się poddać. Będę o niego walczyła i nikt mi w tym nie przeszkodzi, nawet on sam.


Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

59.7K 3.4K 43
Ruth żyła w wiecznej rutynie, obracając się wokół pracy i wizyt w swojej ulubionej kawiarni. Nie miała przyjaciół ani żadnych zainteresowań oprócz ok...
33.5K 2.7K 61
W powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw. Jeśli nie lubisz mocnych książek, to pro...
13.6K 1.4K 61
Przygotuj się na niezwykłą przygodę przez magiczne zakamarki Seattle, gdzie świat rzeczywistości splata się z nadprzyrodzonymi mocami Utalentowanych...
3.5K 236 12
Mrok to nie tylko czerń pojawiająca się po zachodzie słońca. Niektórzy powiedzą, że jest to naturalne zjawisko i nie ma w nim niczego złego, inni zaś...