Płomyczek

blvckwomvn11 द्वारा

185K 4.9K 594

Życie Rossany Gallone nie należy do najłatwiejszych. Dziewczyna po śmierci rodziców, wplątuje się w związek z... अधिक

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Epilog

Rozdział 20

4.9K 136 32
blvckwomvn11 द्वारा

Rossana

    Otworzyłam powoli powieki czując jak promienie porannego słońca docierając do moich oczu. Przeciągnęłam się na łóżku, mrucząc przy tym cicho. Poczułam silne dłonie wokół talii, które przyciągnęły mnie mocniej do siebie. Victor wtulił swoją twarz w moje włosy wydając z siebie cichy pomruk zadowolenia.

- Dzień dobry, moja Bogini Seksu. - wyszeptał w moje ucho. Zaśmiałam się pod nosem.

- Dzień dobry. - powiedziałam równie cicho co on.

- Jak się spało mojej przyszłej żonie? - zapytał przesuwając dłońmi po moich udach.

- Dobrze, bo całą noc spędziłam w ramionach przyszłego męża. - odwróciłam się w jego kierunku składając czuły pocałunek na ustach. - Która godzina?

- Prawie jedenasta. - wychrypiał, przecierając dłonią twarz. Wtuliłam się w jego bok, przymykając na chwilę oczy.

- Mogłabym spać do południa. - jęknęłam boleśnie w jego tors. - Ale z drugiej strony jestem strasznie głodna.

- Nic dziwnego, skoro w nocy spaliłaś tyle kalorii. - Jego śmiech dotarł do każdego milimetra mojego ciała. Uniosłam głowę przejeżdżając paznokciem po jego torsie.

- Ja wcale jeszcze nie mam dosyć... - wyszeptałam wprost w jego wargi. Roześmiał się łapiąc dłonią mój krągły pośladek. Musnął czule moje usta, nosem przejeżdżając po policzku.

- Daj jej trochę odpocząć, co? - wyszeptał kładząc kciukiem moją skórę. Pokiwałam potakująco głową. Wstałam ociężale  z łóżka kierując się w stronę łazienki. Poczułam jak cały obraz mi zawirował a przed oczami pojawiło się miliony mroczków. Złapałam się dłonią o drewnianą komodę przykładając drugą do swojej głowy. Victor wyrósł za mną jak cień, obejmując mnie w pasie i chroniąc tym samym przed upadkiem. - Wszystko dobrze? Zbladłaś. - uniósł moją głowę, wyczekująco patrząc w moje oczy.

-Tak... to znaczy, nie wiem. Zakręciło mi się w głowie. - odpowiedziałam. - To chyba przez ten nocny maraton. Albo czymś się zatrułam. Nie czuję się najlepiej. - oparłam głowę o jego tors, przymykając na chwilę oczy. Wziął moje ciało na ręce zanosząc z powrotem do łóżka.

- Odpocznij kochanie. Przyniosę Ci śniadanie. - ucałował czubek mojej głowy, szczelnie okrywając moje ciało kołdrą. Oparłam policzek o poduszkę, czując się jakby właśnie uchodziło ze mnie życie. Zamknęłam swoje oczy, próbując odpocząć.

****

Oparłam się plecami o chłodne kafelki za sobą. Dłonią wyszukałam spłuczki, naciskając ją. Przyciągnęłam swoje kolana do piersi, opierając o nie policzek. Nie wiem ile spędziłam tutaj czasu. Miałam wrażenie że od kilku godzin krążyłam między pokojem a łazienką.

- Rose... - głos Laury dotarł do moich uszu. Uniosłam głowę do góry patrząc w kierunku drzwi.

- Jestem w łazience! - krzyknęłam opierając tył głowy o ścianę. Kobieta weszła do łazienki kucając na przeciwko mnie.

- Victor mówił, że źle się czujesz... Wyglądasz okropnie. Jesteś cała blada. - pogładziła dłonią moje ramię a zaraz po tym usiadła obok mnie. - Przyszłam potrzymać ci włosy. - roześmiałyśmy się na to stwierdzenie. Oparłam głowę o jej ramię.

- Chyba tu zamieszkam. - wzruszyłam ramionami dłonią wskazując na pomieszczenie w którym się znajdowałyśmy.

- Kiedy miałaś okres? - wypaliła a ja czułam, że zbladłam jeszcze bardziej niż przed chwilą. Uniosłam głowę do góry.

- Biorę tabletki... nie jestem w ciąży.  - wyszeptałam wzruszając ramionami. - Kurwa. - podniosłam się z podłogi na równe nogi. Laura zrobiła to samo patrząc na mnie zdezorientowana. Wsunęłam palce w swoje włosy ciągnąc za ich końcówki. - Kompletnie o tym zapomniałam. Skończyły mi się miesiąc temu. Od tej pory nie wzięłam ani jednej. - zakryłam dłońmi twarz a dziewczyna  podskoczyła radośnie klaszcząc przy tym w swoje dłonie.

- Będę ciocią! Będę ciocią! - zatkałam jej dłonią usta i zmrużyłam swoje oczy.

- Cicho bądź! - powiedziałam szeptem zabierając dłoń z jej ust. - Nie wszyscy muszą wiedzieć.

- Musisz zrobić test. - uniosła dumnie głowę, krzyżując ręce na swoich piersiach.

- Co ty nie powiesz... - odpowiedziałam kąśliwie, chodząc od jednej ściany do drugiej. - Jak ja go kupię, przecież nie możemy opuszczać rezydencji. - wyjęczałam rozdrażniona.

- Victor Ci kupi. Idę po niego. - ruszyła w kierunku drzwi a ja szybko złapałam ją za rękę.

- Nie! Dopóki nie sprawdzę, nie chce żeby cokolwiek wiedział. - powiedziałam błagalnym tonem. Laura westchnęła siadając na rogu wanny. Moje myśli były teraz tak intensywne, że myślałam że zaraz rozsadzi mi głowę.

- Gina! - krzyknęłyśmy w tym samym czasie. - Pojechała już na zakupy? - zapytałam łapiąc Laurę za dłoń. Pociągnęłam ją za sobą niemalże wybiegając z sypialni. Obie zbiegłyśmy po schodach kierując się do jadalni. Wyglądałyśmy niczym dwie nastolatki, które biegną na wyprzedaż najlepszej kolekcji butów. Weszłam do kuchni. Dostrzegłam Ginę która właśnie spisywała na kartkę listę zakupów.

- Jak dobrze, że jeszcze jesteś. - Powiedziałam zdyszana opierając się o blat kuchenny. Złapalam butelkę z wodą upijając kilka większych łyków.

- Co się stało? Wyglądacie jakbyście przebiegły maraton. - zsunęła swoje okulary z nosa, patrząc wyczekująco.

- Potrzebuję Twojej pomocy. - szepnęłam podchodząc bliżej niej. - Kupisz mi test ciążowy? - zapytałam łapiąc jej dłoń. - Nie mogę wychodzić z rezydencji i jesteś moją jedyną deska ratunku. Proszę. - złożyłam dłonie jak do modlitwy. Kobieta uśmiechnęła się przykładając palce do ust. Zobaczyłam jej zaszklone oczy.

- O Boże, moje drogie dziecko. Będę babcią. Nareszcie! Tyle lat na to czekałam. A żadne z waszej trójki się do tego nie zabiera. - klasnęła zadowolona w dłonie przytulając mnie mocno do siebie. - Oczywiście, że kupię. - nerwowo złapała długopis zakładając okulary. - Jeszcze kupię ci owoce. Mnóstwo owoców. I warzywa! - uniosła palec do góry szybko notując wszystko na kartce. - Musisz się teraz zdrowo odżywiać, żeby maleństwo szybko rosło. - spojrzała na mnie spode łba. - I witaminy. - zgięła karteczkę na kilka części. Założyła szary płaszcz wsuwając do niego listę zakupów. - Niedługo jestem! - krzyknęła prawie wybiegając z jadalni. - Carmelo! Jestem gotowa! Możemy jechać. - usłyszałam jej donośny głos i zaśmiałam się cicho. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. 

- Boże... - szepnęłam. Laura od razu przytuliła mnie do siebie głaszcząc dłonią moje włosy.

- Będzie dobrze. Czuję, że będziesz wspaniała mamą. A ja najlepszą ciocią pod słońcem. - zaśmiała się, zaciskając na mnie szczelniej swoje ramiona.

- Boję się. Co jeśli Victor nie chce dziecka? - wyszeptałam w zagłębienie jej szyi.

- Chce, chce. - machnęła dłonią. - Jest już stary. Jego zegar biologiczny krzyczy z rozpaczy. - roześmiałam się wycierając wierzchem ręki mokre policzki.

***

Nerwowo stukałam paznokciami o brzegi wanny.

- Ile musimy czekać? - zapytałam patrząc na Laurę. Wzięła pudełko do dłoni czytając z tyłu instrukcję.

- Tu jest napisane że pięć minut. Ale... - wzięła test ciążowy do ręki podając mi go. - Możesz sprawdzić już teraz. - wysunęłam dłoń w jej kierunku biorąc plastikowy prostokąt. Zobaczyłam dwie wyraziste czerwone kreski. Czułam jak serce mi stanęło a łzy spływają po policzkach jak szalone. Ciąża, dziecko, rodzina. Sama nie wiedziałam czy jestem na to gotowa. Czy my jesteśmy. Czy będę dobrą mamą, a Victor ojcem? Rozpłakałam się przykładając dłoń do swojej klatki piersiowej. Laura od razu znalazła się obok mnie mocno przytulając.

- Słońce... Świat się nie kończy. Jesteście zaręczeni, kochacie się. Będziecie wspaniałymi rodzicami. - wyszeptała opierając policzek o moje włosy.

- Laura... Tak bardzo się boje. - powiedziałam ściśniętym głosem, zaciskając dłonie na jej plecach.

- Wiem słoneczko. Ale jesteś silna. To wspaniała przygoda na całe życie. Zobacz ile przeszłaś. To dar od losu. Wynagrodzenie twoich wszystkich krzywd. - złapała w dłonie moje policzki. Pokiwałam potakująco głową wstając z posadzki. Wytarłam swoje łzy i poprawiłam włosy. Wzięłam głęboki wdech i ułożyłam dłonie na brzuchu.

Dziecko. Mała fasolka która we mnie rośnie. Drugie serce.

- Kiedy mu powiesz? - zapytała układając dłoń na moich.

- Dzisiaj. Musi wiedzieć jak najszybciej. Powinnam jechać do lekarza, potwierdzić ciążę. Sprawdzić który to tydzień. O boże. - wyszeptałam. - Będę mamą. - zaśmiałam się patrząc w oczy mojej przyjaciółki. - Sama nie wiem co właśnie czułam. Strach, szczęście. Powoli zaczynałam oswajać się z myślą, że jestem w ciąży. Nawet zaczynałam się cieszyć. Wiedziałam, że nasze życie diametralnie się teraz zmieni.

Oby tylko Victor cieszył się tak samo jak ja.

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

962K 28K 38
Ktoś wszedł do pokoju, ale nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Wyglądał na mężczyznę, a patrząc na jego postawę, był kimś ważnym. - Dlaczego byłaś na m...
289K 2.7K 6
W moim życiu nie brakowało niczego. Miałem władzę, pieniądze i tyle kobiet, ile tylko zapragnąłem. Wszystko było na wyciągnięcie ręki. Gdy zrozumiałe...
55.9K 2.1K 47
To było śmieszno- żałosne. Ja nie pasowałam do niego. On nie pasował do mnie. My nie pasowaliśmy do siebie. Nasza relacja nigdy nie powinna się wy...
104K 3.3K 34
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...