Rozdział 10

6.9K 188 10
                                    

Rossana

    Wbiegłam do dużej łazienki która znajdowała się w posiadłości. Zatrzasnęłam drzwi i oparłam się  o nie plecami. Uniosłam wzrok do góry, przymykając oczy.

Żadnych uczuć. Żadnych uczuć.

Podeszłam do umywalki puszczając z kranu lodowatą wodę. Wsunęłam pod strumień dłonie i zaczęłam dotykać nimi swoją rozpaloną twarz.
- Uspokój się Rose. Oddychaj. - wzięłam głęboki wdech rozpuszczając swoje włosy. Pospiesznie zaczęłam je rozczesywać palcami, próbując w najmniejszym stopniu ukryć podniecienie i ostatnie oznaki orgazmu. Oparłam się o chłodną ścianę, zakrywając dłońmi twarz.

Właśnie doszłaś na palcach swojego szefa. Pierwszy raz w życiu.

Uśmiech sam wkradł mi się na usta. Nie miałam słów żeby opisać to co właśnie czułam. Zawładnął moim ciałem i umysłem, pozostawiając całe moje dotychczasowe życie za sobą. Gdybym tylko miała taką możliwość pobiegłabym do tej pieprzonej siłowni i powiedziała, że spędzę z nim resztę życia. Każdy nadchodzący poranek, noc i wieczór. Dlaczego to wszystko musi być takie popieprzone i muszę dźwigać na sobie bagaż, którego nie wiem jak się pozbyć?

   Związałam swoje włosy w wysoki kucyk. Wyszłam z łazienki i na litość boską, przysięgam, że czułam na sobie wzrok każdego ochroniarza którego mijałam na korytarzu. Chyba zaczynam popadać w paranoję. Usłyszałam za sobą dziewczęcy pisk. Odwróciłam się zdezorientowana, nie wiedząc co się dzieje. Szczupła, wysoka brunetka podbiegła w moją stronę.
- Dziękuję ci dobry Boże, że wysłuchałeś moich modlitw i zesłałeś do tej posiadłości kobietę! - złożyła dłonie i spojrzała w górę. Odwróciła wzrok w moim kierunku. Widząc moją zdziwioną twarz złapała moje ramiona, ciągle się uśmiechając.
- Jestem Laura. Ty to zapewne jesteś Rossana. - podskoczyła podekscytowana przytulając mnie mocno do siebie. Odwzajemniłam ten uścisk, bo od tej kobiety emanowała taka energia, że prawie zapomniałam co się działo przed chwilą w siłowni.
- Już wszystko wyjaśniam. Jestem jedyną siostrą moich dwóch popieprzonych braci. - przewróciła oczami odgarniając swoje długie włosy do tyłu. - Straszne z nich gbury. Prawda? - pokiwałam jedynie twierdząco głową, a z dziewczyny wylał się kolejny potok słów.
- Gina bardzo dużo mi o tobie opowiadała. Z resztą mój najstarszy brat też. Swoją drogą co mu zrobiłaś, że nagle z nie-podchodź-do-mnie-bo-cię-rozstrzelam zamienił się w ukochana-siostro-jak-dobrze-że-jesteś? - zaśmiała się melodyjnie ciągnąc mnie za dłoń. - Zostaw te mopy i wiadra. Idziemy trochę poplotkować. - W rozbawieniu przyłożyłam palce do ust idąc za kobietą. Jej loki unosiły się i opadały kiedy kołysała swoimi biodrami. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kwiaty i białe trampki. Kiedy w końcu ucichła, mogłam coś powiedzieć.
- Skąd się tutaj wzięłaś? Nie widziałam Cię wcześniej. - przeniosłam na nią wzrok idąc tuż obok.
- Byłam na małych wakacjach. Victor jest już stary. Dba o bezpieczeństwo wszystkich a ja już powoli dostawałam na głowę siedząc zamknięta w czterech ścianach. Wybłagałam go żeby puścił mnie na wypad z koleżankami. Oczywiście z pełną obstawą ochroniarzy. Na starość zaczyna fiksować. I to porządnie. - na te słowa głośno się zaśmiałam.
- Masz rację. Zmienia mi kierowców jak rękawiczki. Nie nadążam zapamiętywać ich imion. - przewróciłam oczami a kobieta od razu odwróciła się w moją stronę. Wystawiła palec w górę zaczynając swoją ważną przemowę.
- Kiedy Victor Cavalari zaczyna zmieniać kierowców to oznacza tylko jedno - zależy mu. Chyba nie będę znikać na tak długo bo omija mnie wiele ciekawych nowości. - uniosła dumnie głowę, krzyżując ręce pod piersiami.
   Kiedy już weszłyśmy do jej pokoju, zamknęła za sobą drzwi siadając wygodnie na łóżku.
- Wskakuj Rose. - poklepała dlonią miejsce obok siebie. Popatrzyłam na nią zdezorientowana, jednak chwilę później usiadłam obok niej. - Opowiedz mi coś o sobie. - Wzruszyłam jedynie ramionami.
- Nie ma za bardzo co opowiadać. Moje życie jest nudne i nie tak bardzo kolorowe jak twoje. - westchnęła cicho łapiąc moją dłoń. Pogładziła ją kciukiem i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Gina mówiła mi, że w pierwszych dniach pracy miałaś siniaki i rozciętą wargę. - powiedziała ściszonym głosem patrząc w moje oczy. - Kto tak Cię skrzywdził, słońce. - odgarnęła moją grzywkę z czoła a ja pierwszy raz poczułam się jakbym miała prawdziwą przyjaciółkę. Nie wiedziałam czy mogę jej zaufać i czy jej intencje są szczere ale właśnie przed nią postanowiłam się otworzyć. Byłam zamknięta w złotej klatce już dwa lata i brakowało mi kobiecego towarzystwa. Usiadłam po turecku na przeciwko niej.
- Obiecaj mi, że nikomu nie powiesz. - gestem dłoni pokazała za zaklucza swoje usta i wyrzuca klucz za siebie. Wzięłam głęboki wdech. - Wplątałam się w toksyczny związek. I nie wiem jak się teraz z niego wyplątać. Mam ograniczone możliwości. Każdy dzień to walka o przetrwanie. - wyszeptałam wbijając wzrok w nasze złączone dłonie.
- Jak pojawił się w twoim życiu? Nie masz nikogo kto mógłby ci pomóc? - odpowiedziała ściszonym głosem.
- Nie mam nikogo. Rodzice zginęli w wypadku a on pojawił się krótko po tym wydarzeniu. Na początku taki nie był. Wyrwał mnie z depresji i myśli samobójczych a kiedy już zaczęłam odzyskiwać chęć do życia i wychodzić do ludzi, stał się zazdrosny. Uderzył mnie pierwszy raz kiedy spóźniłam się dziesięć minut do domu. Straciłam wszystkich znajomych i zostałam zdana na jego łaskę. - wzruszyłam ramionami. Laura mocno mnie do siebie przytuliła i ucałowała czubek mojej głowy.
- Boże, słoneczko. - wyszeptała w moje włosy gładząc dłońmi plecy. - Tak mi przykro. Ale razem coś wymyślimy. Pomogę ci się od niego uwolnić. Poruszę niebo i ziemię żebyś była wolna. - popatrzyłam na nią spod wachlarza ciemnych rzęs.
- Dlaczego chcesz mi pomóc? - zapytałam patrząc w jej czekoladowe oczy.
- Bo czuję, że zaprzyjaźnimy się na długie lata. A teraz... - spojrzała na zegarek na dłoni i stuknęła w niego paznokciem. - Właśnie skończyłaś pracę. A to oznacza... - pochyliła się za łóżko wyciągając spod niego butelkę wina. - Pora opić smutki. - pomachała butelką ze szkarłatnym napojem.
- O nie, nie, nie! Muszę wrócić do domu. Luca się wścieknie kiedy nie wrócę na czas. - pokręciłam przecząco głową. Dziewczyna przechyliła głowę w bok, wystawiając dłoń w moim kierunku.
- Poproszę telefon. - wyciągnęłam z kieszonki fartuszka smartfona podając go dziewczynie. Zaczęła stukać opuszkami palców po ekranie. Odwróciła w moim kierunku telefon a ja zaśmiałam się cicho.

Do: Luca
Kochanie, dzisiaj nie wrócę do domu. Państwo Blanc poprosili mnie o pomoc w opiece nad dziećmi, bo wychodzą na kolację biznesową. Nie wiem o której wrócą a nie dostanę się w porze nocnej do domu. Kocham mocno.

- Wariatka! Przecież on w to nie uwierzy! Mam przejebane. - zakryłam dłońmi twarz. Kiedy po pokoju rozległ się odgłos przychodzącego SMS-a, obie przełknęłyśmy głośno ślinę. Laura sięgnęła po telefon a ja pochyliłam się patrząc na wiadomość zwrotną.

Od: Luca
Dobrze. Pamiętaj żeby upomnieć się o premię za poświęcenie. Tęsknię i kocham.

- Naiwny gnój. - dziewczyna prychnęła pod nosem odkładając telefon na stolik. Otworzyła butelkę wina po czym pociągnęła kilka sporych łyków, podając mi ją. Zrobiłam to samo czując jak alkohol pali mnie w gardło.
Już dawno nie czułam tego smaku. Poczułam, że odzyskuję swoją upragniona wolność. Tylko na jak długo?

Kolejny rozdział dzisiaj popołudniu albo wieczorem 😁 Myślicie że Victor  się wkurzy na to co wyrabiało się w pokoju Laury? 😁

Płomyczek Onde histórias criam vida. Descubra agora