Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.2K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 75

555 23 12
By _Aguga_

Wiedziałam, że śniłam. To, co widziałam, było zbyt nierealistyczne, by była to rzeczywistość. Choć każdy jego dotyk, oddech, czułam na swojej skórze, to wiedziałam, że to nie było prawdziwe. On by się tak nie zachował. Nie ten Chris, którego znałam na jawie.

Westchnęłam, czując dreszcze przechodzące przez moje ciało, kiedy mężczyzna złożył pocałunek na moim obojczyku. Przymknęłam oczy, poddając się przyjemności, lecz wtedy zaczęła ona słabnąć, a ja pomimo tego, że chciałam otworzyć oczy, nie potrafiłam tego zrobić. Zamiast tego, poczułam, jakbym się unosiła. Ścisnęłam koc w dłoniach i przyciągnęłam go bliżej twarzy.

I choć bardzo chciałam ponownie zasnąć, to uchyliłam powieki, czując, że nie leżałam już na sofie w salonie. Najpierw zobaczyłam przed sobą podbródek, który pokrywał kilkudniowy zarost, później ciemne przyklapnięte włosy, aż w końcu skupiłam się na oczach i połączyłam całość ze sobą. Przyglądałam się z półprzymkniętych powiek Harrisowi, który w stabilnym uścisku trzymał mnie na rękach. Czyżbym jeszcze się nie obudziła? Co prawda był to już inny sen, lecz i w nim nie zabrakło Chrisa w roli głównej.

Zamknęłam ponownie oczy, opierając głowę o klatkę piersiową mężczyzny. Było mi ciepło i wygodnie, dlatego nie potrwało długo, aż straciłam kontakt z otoczeniem, a kiedy po raz kolejny otworzyłam oczy, zauważyłam... tak w zasadzie to nic.

Byłam pewna, że tym razem już nie śniłam, a przecież w salonie świeciła się lampa gdy zasypiałam. Obróciłam się na drugi bok, a wtedy zdałam sobie sprawę, że materac, na którym spałam, był o wiele wygodniejszy niż ten z salonu.

Zdjęłam z siebie koc i usiadłam na brzegu łóżka. W głowie wciąż miałam sen, który śniłam i nie potrafiłam zrozumieć, co się wydarzyło. Nie od dzisiaj było wiadomo, że sny były różne i nie mieliśmy nad nimi kontroli, lecz to, co najbardziej mnie przerażało, to to, że mi się to podobało. Nie chciałam tego przerwać. Wciąż czułam mrowienie w miejscu, gdzie mnie dotykał, a gdy mnie niósł, sama się w niego wtuliłam. Co się ze mną działo?

Przeczesałam włosy palcami. Musiałam się ogarnąć. Gdy tylko wyszłam ze swojej sypialni, usłyszałam grający telewizor dobiegający z salonu. Pewnie Debby i Damon już wrócili. Zanim do nich zeszłam, weszłam jeszcze do łazienki. Moje włosy miały pełno kołtunów, a ja dałabym wiele za możliwość umycia zębów i twarzy.

Zawahałam się kiedy miałam przekroczyć próg salonu. Nie wiedziałam, jak zareagują. Nie wiedziałam, czemu się tak stresowałam. Przecież przyjaciółka najwyżej mogła zadać mi kilka pytań, czy Harris zachowywał się w porządku. Mogłam powiedzieć, że zasnęłam krótko po ich wyjściu i wcale bym nie skłamała. Nawet nie wypiłam swojej herbaty.

Wzięłam głęboki oddech i zanim zdążyłam się rozmyślić, weszłam do salonu. Najpierw zauważył mnie Damon, który zatrzymał na mnie swoje spojrzenie o wiele dłużej, niż powinien. Od razu spięłam się na wizję tego, że mógł już odkryć, co razem z Chrisem planowaliśmy.

Później mój wzrok przeniósł się na Harrisa. Na mojej twarzy na pewno widniało zaskoczenie, bo nie spodziewałam się go tu zobaczyć. Myślałam, że będzie unikał kontaktu z Debby i Damonem. Gołym okiem było widać, że byli skłóceni. Poza tym myślałam, że miał teraz sporo na głowie. Najwidoczniej zamierzał zrobić sobie dłuższą przerwę.

Opuściłam wzrok, przechodząc jak najszybciej na drugą stronę pokoju, by zająć miejsce obok blondynki. Dziewczyna tak jak Damon przyglądała mi się przez dłuższą chwilę, lecz jej wzrok był całkiem inny. Nie było w nim ciekawości, a czysta troska. Czułam przez to coraz większe wyrzuty sumienia, że podejrzewałam ją o oszustwo. Czy dobrze postąpiłam?

W telewizorze przede mną leciał jakiś film, nawet nie potrafiłam skupić się, o czym dokładnie był, bo wciąż moje myśli pochłonięte były przez Harrisa. Zerknęłam na niego dyskretnie, a wtedy ponownie przed oczami stanęła mi scena ze snu. Odwróciłam głowę, zagryzając wargę. Co się ze mną działo? Przerażało mnie to, że chciałam móc wrócić do tamtego snu.

— Gwen — Usłyszałam głos swojej przyjaciółki. — Mogłybyśmy porozmawiać? — Wyszeptała, nie oglądając się ani na Damona, ani Harrisa, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że ich wzrok skierował się właśnie na nią.

Zerknęłam mimowolnie na Chrisa, lecz jego wzrok ponownie stał się ostry i ostrzegawczy. Wiedziałam, że tylko udawał, ale i tak mnie przerażał.

— Jasne — również wyszeptałam, a gdy blondynka wstała, zrobiłam to samo.

Szykowałam w głowie możliwe scenariusze, kierunku, w jakim może potoczyć się rozmowa. Niewątpliwie miała ona dotyczyć Harrisa. Chciała zapytać, co stało się między nami? A może czy chciałam ponownie do niego wrócić? Spodziewałam się wszystkiego, zakładając od razu najgorsze. Choć bardzo nie chciałam, w głowie ciągle siedziała mi myśl, że to ona może donosić Mullerowi. Odkąd przestałam z nią rozmawiać, miałam wrażenie, że prawdziwy Muller nie potrafił przewidzieć mojego następnego ruchu. Z jakiegoś powodu miałam u niego specjalne traktowanie, a gdy do nich dołączyłam, starał się wprowadzić mnie do ich mafii, nie podejrzewając, że mogłabym zdradzić. A może wiedział i o tym? Ale czy pozwoliłby sobie na stratę tak ważnego człowieka, swojego sobowtóra? Skądś miał o mnie tak wiele informacji, a ja czułam, że jestem o krok od rozwiązania, lecz ono co chwilę gdzieś mi umyka.

Gdy zamknęłam drzwi swojej sypialni, byłam przyszykowana na lawinę pytań. Przybrałam na twarz wymuszony uśmiech i odwróciłam się w kierunku blondynki, lecz zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dziewczyna zamknęła mnie w mocnym uścisku. Stanęłam zaskoczona i dopiero po chwili, położyłam ręce na jej plecach, przyciskając do siebie.

— To ja miałam cię przytulać i pocieszać, więc dlaczego czuję, że jest odwrotnie? — Usłyszałam jej szept koło ucha.

— Tak to już u nas wygląda. - Zaśmiałam się szczerze. — Zawsze przejmujesz się wszystkim za mnie.

Dziewczyna odsunęła się ode mnie i starła łzy z policzków. Spojrzała na mnie, a w jej spojrzeniu było widoczne wahanie. Nie poganiałam jej, czekałam, aż zada to pytanie. Nie chciałam jej onieśmielić.

Mogłam podejrzewać ją o szpiegostwo, mogłaby być wrogiem, lecz w chwilach takich jak te, nie potrafiłam zignorować tego smutku w jej oczach. Była moja przyjaciółka, zawsze trzymałyśmy się razem i nawet teraz nie chciałam, by się o mnie martwiła. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy, lecz nie zamierzałam zostawić jej samej w niepewności i strachu.

— Co Chris ci tak naprawdę zrobił? — spytała w końcu, a wtedy zobaczyłam na jej twarzy jeszcze większy niepokój.

Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie, a gdy blondynka je zajęła, zdecydowałam się odpowiedzieć.

— Sama dobrze wiesz, że Chris potrafi być przerażający. — Odwróciłam wzrok, bojąc się, że odkryje moje kłamstwo, ale ona odebrała to całkiem inaczej. — Można powiedzieć, że chyba wykorzystałam jego cierpliwość.

— Uderzył cię? — spytała z obawą.

Zastanowiłam się, jak daleko mogłam się posunąć. Nie chciałam robić z niego aż takiego potwora, ale sam doskonale wiedział, że nie był święty.

— Byłam na to przyszykowana — odpowiedziałam krótko, a chwila ciszy ze strony dziewczyny musiała świadczyć o potwierdzeniu jej obaw.

— Czy dzisiaj jak nas nie było, znowu ci groził?

— Nie, zamknęłam się w pokoju i zasnęłam — skłamałam, powracając do niej spojrzeniem.

W jej oczach kryła się złość, ale i ogromny smutek i poczucie winy. Ja również je odczułam, bo sama do tego doprowadziłam.

— Dlaczego dołączyłaś do Mullera? — spytała ośmielona tym, że zaczęłam jej odpowiadać. — Myślałam, że go nienawidzisz po tym co zrobił.

— Tak jest, ale kiedy udawałam, że z nimi współpracuje, dało mi to także inny punkt widzenia na Harrisa. Mary, dziewczyna, z którą pracowałam, opowiedziała mi o swojej siostrze. Popełniła samobójstwo przez Chrisa. Kochała go, a on ją wykorzystywał. Chyba bałam się, że i ze mną tak zrobić.

Choć mówiłam to wszystko, by wyjaśnić swoje zachowanie przed blondynką, to trochę było w tym racji. A dokładniej w ostatnich moich słowach. Bałam się tego jak zaczęłam patrzeć na Harrisa, bo mógł to doskonale wykorzystać. Mógłby mnie teraz poprosić o cokolwiek, a ja najpewniej bym to zrobiła.

— A co ja ci zrobiłam? Nie chciałaś ze mną rozmawiać, groziłaś mi. To do ciebie niepodobne. — Choć jej głos wciąż był spokojny i troskliwy, to wyczułam w nim trochę żalu. Wcale się nie dziwiłam.

— Wiem, że się zmieniłam, ty także zdobyłaś więcej pewności siebie. — Uśmiechnęłam się, lecz widząc wciąż poważną minę blondynki, moja radość opadła. — Pogubiłam się, mówili, że Chris miał coś wspólnego ze śmiercią Aarona, a ja zaczęłam w to wierzyć. Zawsze starałaś się mnie do niego przekonać, więc pomyślałam, że wiedziałaś o tym, ale ukryłaś to przede mną. Dopiero teraz widzę, jakie było to głupie. Co do Harrisa nie zmieniłam zdania, ale ciebie przepraszam za to jak okropna byłam.

— Powinnam być na ciebie zła. — Westchnęła i odwróciła wzrok, lecz zaraz ponownie na mnie spojrzała. — Ale nie potrafię. — Uśmiechnęła się do mnie delikatnie. — To się chyba nigdy nie zmieni.

Czułam, jak cały ciężar i stres na chwilę zniknął. Kiedy patrzałam na jej radosną twarz, czułam się jak za czasów dzieciństwa, kiedy byłyśmy nierozłączne. Zawsze miałyśmy głupie pomysły, które wprowadzały nas w kłopoty, ale za każdym razem byłyśmy w tym razem.

Nachyliłam się i przytuliłam blondynkę do siebie.

— Dziękuję — wyszeptałam, zapominając na moment o otaczających mnie problemach.

Chciałam wierzyć, że blondynka nie miała nic wspólnego z Mullerem i byłam o krok od powiedzenia tego, lecz gdzieś z tyłu głowy wciąż miałam obawy. Tylko one powstrzymywały mnie przed wyjawieniem jej prawdy. Tak bardzo chciałam Debby o wszystkim opowiedzieć. Wyżalić się, poczuć znowu, że miałam w niej oparcie. Zawsze mnie wspierała, teraz na pewno też by to zrobiła. Oczywiście gdyby wiedziała, w co się wpakowałam.

Ścisnęłam mocniej ciało blondynki, po czym odsunęłam się od niej. Cieszyłam się, że ta niepewna atmosfera między nami zniknęła. Czułam się o wiele lżej. Nawet kiedy wracałyśmy do salonu, na mojej twarzy widniał spokojny uśmiech.

Lecz wystarczyło przekroczyć próg salonu, by wyczuć przeskakujące iskierki w powietrzu. Spojrzałam na Damona, który swoim wściekłym spojrzeniem obserwował przyjaciela. Nie udało mi się usłyszeć ich rozmowy, bo zamilkli, gdy tylko znalazłyśmy się w ich polu widzenia, lecz byłam pewna, że ta rozmowa nawet trochę nie przypominała mojej z blondynką.

— Damon coś się stało? — spytała Debby, podchodząc do niego zaniepokojona.

— Wracamy do domu? — oświadczył stanowczo.

Spojrzałam zaciekawiona na Harrisa, lecz ten nie oderwał wzroku od przyjaciela. Może wciąż toczyli jakąś wojnę na wzrok. Tak to wyglądało, bo Chris zdawał się nawet nie mrugać. I choć rysy twarzy wcale nie ukazywały jego emocji, to z pewnością był zadowolony z przebiegu rozmowy z przyjacielem.

— Jak to? — Powiedziała blondynka, nie dowierzając. — Nie zostawię tutaj Gwen samej — od razu zaprzeczyła, a jej ton wcale nie odbiegał od tego Damona. Ona również była w pełni poważna.

— Chris obiecał, że już nie będzie zachowywał się niegrzecznie wobec niej, prawda?

Głos Damona ociekał drwiną, lecz Harris wcale nie wyglądał na urażonego. Nawet się uśmiechnął.

— Masz moje słowo.

W tym uśmiechu zawarł tajemniczą obietnicę, by po chwili takie samo spojrzenie skierować na mnie. Przełknęłam ciężko ślinę i odwróciłam wzrok speszona.

— Ja zostanę — odezwała się ponownie Debra, zmieniając swoje nastawienie.

Nie próbowała już walczyć z mężczyzną, spokorniała i widać było, że tylko tyle wystarczyło Damonowi, by zaczął zastanawiać się nad jej słowami. Blondynka miała chyba większą władzę nad nim, niż myślała. Całkowicie stracił dla niej głowę. Aż poczułam ciepło rozlewające się w sercu.

— W porządku — tym razem to ja zabrałam głos. Widać było, że jeszcze chwila i Damon ugnie się na prośbę blondynki, a mi również było na rękę gdybym została z Harrisem sama. Nie musiałabym już udawać. — Nic mi nie będzie. — Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która wciąż nie była przekonana. — Poradzę sobie — odparłam pewna swoich słów. Tylko w taki sposób mogłam nakłonić dziewczynę do wyjścia.

Zadziałało.

Debby, westchnęła wyraźnie niezadowolona, lecz poddała się i zgodziła wrócić z Damonem. Wciąż widać było po niej, jak bardzo nie odpowiada jej ta sytuacja, lecz skoro nawet ja się na to zgodziłam, to nie zamierzała naciskać. Damon natomiast nie chciał tracić więcej czasu. Najwidoczniej zależało mu, by jak najszybciej opuścić dom Harrisa, albo nie przejął się aż tak tym, że zostawiał mnie ze swoim nieobliczalnym przyjacielem. Byli skłóceni do tego stopnia, że student nawet nie pożegnał się z przyjacielem. Nie spojrzał na niego ani razu, odkąd przerwali swoją małą wojnę. Chyba nawet nie chciał na niego patrzeć. Byłam ciekawa, o co poszło, lecz nie wypadało mi zapytać.

Gdy wyszli, a ja zostałam całkiem sama z Harrisem, odczułam, jak kolejny ciężar znika z moich barków. Rozluźniłam się, spoglądając na mężczyznę z nieukrywanym zaciekawieniem.

— Jak udało ci się ich wygonić? — spytałam, lecz na jego twarzy wciąż widniał zadowolony, a jednocześnie tajemniczy uśmiech.

Nie wiedziałam, co się za nim kryje, ale bardzo chciałam poznać powód jego dobrego nastroju.

— Damon chyba naprawdę cię polubił? — odezwał się po chwili, w której ja ciągle zastanawiałam się nad jego myślami.

— Nie byłabym tego taka pewna, raczej toleruje mnie ze względu na Debrę.

— Gdyby tak było, nie broniłby cię tak zaciekłe. Dawno nie widziałem go tak upartego. Chciał, bym dał ci spokój. — Uśmiechnął się ponownie, patrząc na mnie swoim rozbawionym spojrzeniem.

Wiedziałam, że Damon starała się załagodzić moją sytuację u Chrisa, ale nie sądziłam, że się z nim o to pokłóci. Znali się od dawna, byli bliskimi przyjaciółmi, a ja? Przyjaciółką jego dziewczyny, więc dlaczego posunął się aż do czegoś takiego? Może sam nie zgadzał się z decyzją przyjaciela? Widać było, że darzą siebie dużym zaufaniem, choć ostatnie kilka dni temu przeczyły. Tak samo było ze mną i Debby.

— Jak widzisz, twoja gra aktorska jest na wysokim poziomie. Ja też na początku myślałam, że jesteś na mnie wściekły. Przerażałeś mnie — odpowiedziałam oskarżycielskim tonem, by zamaskować dziwne uczucie, które pojawiło się w momencie, gdy zaczął wpatrywać się we mnie z taką intensywnością, jakby nic wokół nas nie istniało.

— Teraz już się nie boisz? — spytał, a jego kąciki ust zaczęły opadać. Przestał się uśmiechać i choć jego oczy nie ukazywały niczego niebezpiecznego, to ja i tak spięłam mięśnie ramion.

— Nie aż tak bardzo — przyznałam szczerze.

Kąciki jego ust drgnęły, lecz powstrzymał się przed uśmiechem.

— Sądzisz, że naprawdę dałabyś sobie ze mną radę? — zaczął do mnie podchodzić.

Zachowywał się jak zwierzę polujące na swoją ofiarę. Nie spuszczałam ze mnie swojego intensywnego spojrzenia, a jego kroki były ciche i odważne. Gdybym nie widziała, że się porusza, nie wiedziałabym o tym.

— Już kilka razu miałam cię na muszce. — Zaśmiałam się, mając nadzieję, że przerwę tym jego podchody, lecz on uśmiechnął się jedynie delikatnie. — Może masz w tym większe doświadczenie, ale to ja przez ostatnie tygodnie najwięcej namieszałam.

Cofnęłam się o krok, gdy podszedł zdecydowanie zbyt blisko mnie, a kiedy to zauważył, ruszył w moim kierunku jeszcze pewniej.

Oparłam się plecami o drzwi łazienki, obserwując go z nieukrywanym niepokojem. Wiedziałam, że tylko droczył się ze mną i bardziej obawiałam się reakcji własnego ciała niż samego Harrisa. Nie chciałam, by podchodził tak blisko, bo bałam się stracić kontrolę, a niejednokrotnie pokazywał mi, że potrafił mnie do tego skłonić.

— Namieszałaś i to bardzo, ale wyjaśnimy to innym razem — odparł z tajemniczą obietnicą.

Wstrzymałam oddech, gdy podszedł na tyle blisko, że miałam go na wyciągnięcie ręki. Odwróciłam wzrok speszona. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, a myśli uleciały mi z głowy kiedy nachylił się nad moim uchem, a ja poczułam jego ciepły oddech na skórze. Zacisnęłam oczy, a wtedy wszystkie wspomnienia ze snu zaczęły do mnie wracać. Mój oddech przyspieszył, kiedy w napięciu oczekiwałam na kolejny krok mężczyzny. Czułam jego dłonie na ciele, choć on wcale mnie nie dotykał. Jego ciepłe usta, nawet jeśli one wciąż wisiały nad moim uchem. Widziałam to wszystko oczami wyobraźni i nie wiedziałam, czy się tego bardziej bałam, czy na to czekałam. Kiedy moja niechęć i strach do niego przerodziły się w coś innego, pożądanego?

— Dziękuję za koc.

Usłyszałam szept nad uchem, na którego brzmienie przeszły mnie dreszcze. Sapnęłam, nie spodziewając się takich słów z jego ust. Samo podziękowanie było dla mnie czymś niepodobnym do niego, a on zrobił to tak swobodnie.

Harris odsunął się ode mnie, a gdy to zrobił, zauważyłam na jego ustach zadziorny uśmiech. Doskonale wiedział, co zrobił.

Nie myślałam wtedy o tym, by się za to odegrać, nawet nie starałam się ukryć tego, co czułam, bo najzwyczajniej byłam zbyt zaskoczona, by to zrobić.

— Wypuszczę psy, im też przyda się trochę relaksu. — Uśmiechnął się ostatni raz, po czym zostawił mnie całkiem samą z własnymi myślami.

Jeszcze przez dłuższą chwilę stałam w miejscu, nie wiedząc, co się właściwie stało i jak miałam to odebrać. Oczywiste było to, że dla niego była to tylko zabawa. Sposób by się rozluźnić po ciągłym udawaniu. A dla mnie?

Zacisnęłam usta, przywracają w myślach porządek. Nie mogłam dać ponieść się reakcją swojego ciała. Musiałam ochłonąć. Dosłownie. Czułam, jak cała moja twarz płonie. Nie pomagał mi w tym wcześniejszy sen, który tylko przypominał mi o Harrisie.

Przekonałam blondynkę, że dam sobie radę, lecz teraz musiałam jeszcze powiedzieć samej sobie, że to zrobię. Inaczej mogłam tu zwariować.

Niewiele mi do tego brakowało. Każdy głośniejszy dźwięk sprawiał, że mój wzrok wędrował do drzwi, oczekując, aż mężczyzna pojawi się w progu. Trochę obawiałam się ponownego spotkania z nim i tego jak na niego reagowałam. Bałam się tego, że zechce to wykorzystać, a ja nie będę w stanie tego zauważyć. Historia Mary i jej siostry siedziała gdzieś głęboko w mojej głowie i choć wierzyłam Harrisowi, że nie zrobił tego specjalnie, to bałam się, że i ze mną tak postąpi. Co jeśli ulegnę jego zabawom, a on będzie tylko widział w tym sposób na nudę? Bałam się mu w ten sposób zaufać.

Starałam się nie myśleć o niebieskookim mężczyźnie, który kręcił się gdzieś w innej części tego domu, lecz za każdym razem moje myśli niepohamowanie odbiegały ku niemu. Gdy spojrzałam na sofę, widziałam go tam śpiącego na fotelu, przykrytego kocem ode mnie. Szczekające psy na zewnątrz, dawały znać, kto był ich właścicielem. Nawet kubek w szafce przypomniał mi o herbacie, którą dla mnie zrobił.

Wariowałam.

Chciałam zrobić sobie coś na uspokojenie, lecz gdy wyciągałam kubek z szafki, zahaczyłam o ten stojący obok. Porcelana spadła na podłogę, tłukąc się, a jej małe odłamki rozsypały się wokół mnie.

— Cholera — warknęłam pod nosem.

Zagryzłam wargę, czekając, aż mężczyzna przyjdzie zaalarmowany hałasem i zobaczy, że zbiłam jeden z jego kubków. Nie wyglądał na zwykły, mogłabym powiedzieć, że był z jakiejś drogiej zastawy. Byłam ciekawa czy roczny średni zarobek wystarczyłby na kupienie takiego zestawu. Może w kilka miesięcy udałoby mi się zebrać na jeden kubek.

Nie widząc, by Chris zechciał pojawić się w kuchni, a może nie usłyszał tłukącej się porcelany, zaczęłam zbierać większe odłamki. Czułam się jak dziecko które nabroiło i starało się posprzątać, zanim rodzice zauważą. Dlatego pewnie usłyszałam zbliżające się kroki, bo słuch miałam maksymalnie wytężony. Uniosłam wzrok w momencie, kiedy Harris wszedł do kuchni, a jego wzrok od razu opadł na kawałki porcelany w moich dłoniach.

— Przepraszam — odparłam od razu, chcąc wyprzedzić jego pytania. — Odkupię go. — Nie wiedziałam jeszcze, czy byłam w stanie, lecz bardzo chciałam wierzyć, że nie kosztował aż tak wiele.

— To tylko zwykły kubek — odpowiedział spokojnie.

Ucieszyłam się, że nie był na mnie zły, lecz kiedy zaczął do mnie podchodzić, opuściłam wzrok na roztrzaskane kawałki kubka. Chciałam je jak najszybciej posprzątać, bo czułam się źle, że zniszczyłam coś, co do niego należało.

— Nie wiem, jak to się stało — mruknęłam zawstydzona, zbierając kolejne kawałki. — Naprawdę przepraszam.

— Przecież powiedziałem, że to nic takiego — wyszeptał pod nosem i nie wiedziałam, czy mówił to do mnie, czy bardziej do siebie.

Nagle całkiem dla mnie niespodziewanie, złapał mnie za rękę, którą sięgałam po kolejny kawałek kubka. Uniosłam zaskoczona wzrok i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak blisko mnie był. Spojrzałam w jego oczy i to był moment, w którym przepadłam. Nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Ich błękit, który zwykle był jak wzburzony ocean, teraz przyniósł ze sobą coś całkiem przeciwnego. Spokój, a nawet trochę rozbawienia. Przypatrywałam się temu, nie mogąc uwierzyć, że patrzałam właśnie w oczy Harrisa. Nie spodziewałam się zobaczyć w nim takich emocji, a jednak były one prawdziwe. Nie był to sen, choć z każdą sekundą zaczynałam w to wątpić.

— Zostaw, ja posprzątam.

Przez chwilę nie potrafiłam zrozumieć, co do mnie powiedział. Byłam zbyt pochłonięta jego spojrzeniem, by racjonalnie myśleć i dopiero kiedy wyciągnął z moich dłoni kawałki porcelany, otrząsnęłam się z zamyślenia.

— To ja go strzaskałam — wydukałam, nie będąc pewna, jak powinnam się zachować.

— Naprawdę chcesz się kłócić o to, kto ma sprzątać? — spytał, ponownie na mnie zerkając, a chwilę później zaśmiał się cicho na widok mojego zaskoczenia.

Naprawdę nie potrafiłam uwierzyć w to co widziałam i słyszałam. Nie takiego go zapamiętałam. Nie znaczyło to, że zaczęłam tęsknić za jego ostrym spojrzeniem. Po prostu nie byłam pewna, co kombinował. A może zwyczajnie przestał grać groźnego mafioso? Choć ciężko było mi się przyzwyczaić, to sposób, w jaki się zachowywał, wyglądał na naturalny. Drobne drgnięcia kącików ust, spokojne spojrzenie, naturalne gesty nieuprzedzone czujnymi myślami. Miał w sobie coś uspokajającego, że nawet nie wiedziałam kiedy przestałam przejmować się samym kubkiem, a całą uwagę skupiłam na ruchach mężczyzny, gdy ponownie zaczął zbierać kawałki porcelany.

— Przepłucz ręce. — Wskazał na moje dłonie, które wciąż zawieszone miałam w powietrzu. — Małe kawałki mogą ci się wbić w skórę i będę musiał poprosić Damona, żeby ci je wyciągnął. — Wytłumaczyć z rozbawieniem. — Ciężko będzie mi się wytłumaczyć, że to nie moja wina. — Wrzucił porcelanę do kosza, samemu podchodząc do kranu.

Dopiero wtedy i ja wstałam z ziemi i wciąż skołowana, podeszłam do niego. Włożyłam ręce pod wodę, a jej przyjemne ciepło pozwoliło mi zebrać myśli.

— Naprawdę go odkupię — upierałam się przy swoim.

— Jak to zrobisz, nie mogąc wyjść z domu? — spytał, coraz lepiej się bawiąc, wprowadzając mnie w zakłopotanie. — Na żadnych aukcjach internetowych ich nie znajdziesz. — Uprzedził moją następną odpowiedź, sprawiając, że zaczynałam wierzyć, że naprawdę kosztował majątek.

— Nie będziesz trzymał mnie tutaj całe życie — odpowiedziałam szybciej, niż pomyślałam, bo tego nie byłam już taka pewna.

Spojrzałam na niego z obawą, lecz widok jego uniesionych brwi trochę mnie uspokoił, bo to znaczyło, że wciąż się ze mną droczył.

— To tylko zwykły kubek — spróbował po raz kolejny mnie uspokoić, lecz ja wciąż czułam się z tym źle. — Mówię poważnie, kupiłem go za parę funtów od staruszki na targu. W szafce mam ich jeszcze kilka.

Na tę wiadomość poczułam, jak niewidzialny ciężar znika z moich ramion. Nie wydawał się kłamać, by poprawić mi humor. Nie miał powodu, by to zrobić. Choć po tym co widziałam chwilę temu, nie mogłam być już niczego pewna.

— Powiedzmy, że ci wierzę — mruknęłam pod nosem, lecz doskonale wiedziałam, że mnie usłyszał.

Uniosłam wzrok, gdy nie otrzymałam od niego odpowiedzi. Spodziewałam się, że będzie chciał dalej się ze mną droczyć. Lecz kiedy podniosłam głowę, ponownie mogłam podziwiać spokojny błękit jego oczu. Przypatrywał mi się z taką intensywnością, że nie mogłam powstrzymać własnej krwi. Poczułam pieczenie uszu, dlatego odwróciłam wzrok, starając się odwrócić jego uwagę ode mnie.

Tym, który przyszedł z wybawieniem dla mnie, był jednak ktoś inny. Dźwięk wibrującego telefonu od razu zwrócił naszą uwagę. Tym bardziej, kiedy na wyświetlaczu pojawiło się imię Damona.

Harris zmarszczył brwi i spojrzał na zegar. Coś musiało go zaniepokoić, co i mi się udzieliło, bo w napięciu oczekiwałam, aż odbierze.

— Będę chyba potrzebował twojej pomocy. — Kiedy dotarł do mnie słaby głos mężczyzny, wstrzymałam nieświadomie oddech.

— Gdzie jesteś? — spytał od razu Harris, wyczuwając, że było to coś poważnego.

— Na Regret Street przy barze, a dokładnie w rowie przy barze. Muller chyba się niecierpliwił. — Wyjęczał, zaczynając kaszleć.

Zacisnęłam szczękę wyobrażając sobie obraz tego jak musiał wyglądać teraz ich samochód. Nie słyszałam głosu blondynki, co zaczęło mnie coraz bardziej martwić. Chris spojrzał na mnie, będąc pewny, że wszystko słyszałam i wystarczyło mu tylko to jedno spojrzenie.

— Co z Debrą?

— Zabrali ją. Nie mogę się ruszyć. Nie mogłem nic zrobić, żeby ją ochronić.

Usłyszałam jego zrozpaczony głos, a wtedy i w moich oczach zebrały się łzy. Czułam rosnąca panikę na myśl, co mogli jej zrobić. Chcieli się na mnie zemścić. Nie mogłam starciu i jej.

— Zaraz tam będę, nic ci nie będzie. Debre też znajdziemy — powiedział Harris i choć jego głos wciąż był opanowany, by uspokoić przyjaciela, to jego szybkie ruchy gdy zbierał się do wyjścia, świadczyło o czymś innym. On również się bał, że starci przyjaciela.

— Zostań z Gwen. — Głos Damona coraz bardziej przypominał jeden długi jęk bólu. Musiało być z nim źle. — Szukali jej. Myśleli, że jedzie z nami. Wzięli Debby, by dostać ją. Nie mów jej jeszcze o wypadku. Może zrobić coś głupiego. Póki jej nie dostaną, Debby będzie bezpieczna. — Ponownie zaczął kaszleć, lecz ja przestałam już go słuchać.

Czułam, jak zaczynam panikować na myśl, co mogła teraz przeżywać blondynka. Myśl o jej stracie była nie do zniesienia. Ręce zaczęły mi drzeć, a oddech stał się płytki i nierówny.

Czułam, że nie mogę oddychać.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

No więc cóż... było miło i się skończyło 😶
Skoro porwali Debre to nie może być szpiegiem Mullera prawda? 🤭
A zaczynało być już tak fajnie z Chrisem 😔
A może właśnie teraz będzie jeszcze lepiej 😏

Continue Reading

You'll Also Like

34.8K 1K 23
Haillie Monet płatna zabujczyni i szefowa organizacji. Kiedy ma niecałe 16 lat jej matka i babcia giną w wypadku samochodowym. Przeprowadza się do br...
17K 599 22
18 letnia Aria Miller zaczyna nowe życie z dwójką swoich braci Paulem i Lucasem. Niestety nowe idealne życie nie jest idealne jak by się wydawało. P...
180K 6.8K 50
Niby znowu ta sama historia. Ona poznaje jego zakochuje się w nim i żyją długo i szczęśliwie. Jest tu pewien haczyk. To nie jest życie, a jedynie baj...
83.2K 5.6K 189
Jestem tylko tłumaczem :3 Bycie elitarną nianią jest proste: chronić podopiecznego, przestrzegać zasad i nie przywiązywać się emocjonalnie. Łatwiej p...