Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.5K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 73

652 16 19
By _Aguga_

Rozejrzałam się po pokoju, zauważając, że była to jego sypialnia. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, dlaczego wybrał akurat to miejsce.

Gdy drzwi się zamknęły, jego dłoń wcale nie zniknęła z moich pleców. Uniosłam głowę, czując, jak moje spięte ciało próbuje odsunąć się od niego jak najdalej. Chris jednak wciąż nie spojrzał w moim kierunku, lecz trwało to jeszcze tylko chwilę, bo nagle jakby się ocknął, odwracając głowę w moim kierunku. Jego wzrok wcale nie złagodniał, a może jeszcze bardziej przybrał na siłę.

Szarpnęłam się, uwalniając z jego uścisku i cofnęłam się, zauważając, że zaczął do mnie podchodzić. Oparłam się plecami o drzwi, odruchowo łapiąc za klamkę, by uciec, lecz te ani drgnęły. Były zamknięte.

Spojrzałam ze strachem na Harrisa, który widząc, że nie miałam gdzie uciec, wcale nie spieszył się, by podejść bliżej. Czerpał satysfakcję z mojego strachu.

— Nie zbliżaj się! — zawołałam, czując, jak cała wcześniejsza odwaga po prostu ze mnie ucieka.

On jednak nawet nie zawahał się zrobić kolejnego kroku, a później jeszcze następnego.

Wyprostowałam się, mocniej napierając plecami na drzwi, mając nadzieję, że te otworzą się pod naciskiem mojej siły. Oddychałam szybko i nierównomiernie, doskonale zdając sobie sprawę, że pokazywałam mu się ze strony której nie chciałam, żeby widział. Nie kiedy jeszcze przed chwilą grałam tą opanowaną.

— W końcu się odezwałaś. — Ani na chwilę nie odwrócił wzroku z mojej twarzy, uważnie śledząc każdy mój nerwowy ruch oczu kiedy starałam się patrzeć wszędzie tylko nie na niego. — Co jeszcze mi powiesz? Bym cię zostawił? Powiedział, co chce z tobą zrobić? A może jak bardzo mnie nienawidzisz? Powiedz to.

Zatrzymał się dopiero gdy nasze klatki piersiowe niemal się stykały. Gdybym wzięła głębszy oddech, z pewnością zmniejszyłabym tę odległość do minimum. Czułam jego oddech na policzku kiedy pochylił się, swoje następne słowa szeptając mi do ucha.

— Powiedz.

Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz, a ja ponownie zapragnęłam znaleźć się jak najdalej od niego. Czułam, jak zaledwie cienką nitką dzieliła mnie, bym straciła całą kontrolę i rozpłakała się przed nim jak małe dziecko. Dlatego zebrałam w sobie resztki siły i odepchnęłam go z całą swoją siłą, ale on ledwo drgnął. Może nawet mi samej się to wydawało.

Uniosłam w strachu głowę, bo dotarło w końcu do mnie, że znalazłam się w pułapce bez wyjścia. Zdana całkowicie na jego łaskę, a jak było doskonale wiadomo, Harris nie należał do litościwych. Potrafił strzelić do człowieka i nawet palec mu nie drgnął. Więc nie miał najmniejszych powściągliwości, by zrobić to i ze mną. Zagrażałam mu i nie mógł tego tak zostawić. Byłam zwykłą dziewczyną, głupia i lekkomyślną, ale mogłam stanowić dla niego zagrożenie. Współpracowałam z jego wrogiem, dlatego nie mógł mnie puścić.

Położyłam mu ręce na klatce piersiowej, wyznaczając tym granice, której nie chciałam, by przekroczył, ale on nic sobie z tego nie robiąc, znowu bliżej usta do mojego ucha, na co zacisnęłam oczy, spinając się jeszcze bardziej.

— Jesteś naprawdę uparta — wyszeptał, śmiejąc się cicho, lecz gdy byk tak blisko, mogłam to usłyszeć. — I niesamowicie ostrożna. — Moje ciało ponownie przeszły dreszcze, gdy obniżył swój głos.

Uchyliłam usta, chcąc zapytać go, co planuje tym osiągnąć, ale zanim cokolwiek się z nich wydostało, poczułam na nich kolejne, wyjątkowo ciepłe i miękkie ust. Otworzyłam oczy zaskoczona, z początku nawet nie odważając się drgnąć. Lecz zdrowy rozsądek powrócił tak szybko jak strach, który nakazał mi odepchnąć od siebie Harrisa. Ale wtedy jakby odczytując moje myśli, złapał moje dłonie, które wciąż spoczywały na jego koszuli. Odruchowo zacisnęłam palce na materiale, lecz on wcale nie zrezygnował ze swoich zamiarów. Złapał w dłonie moje pieści, próbując otworzyć zaciśnięte palce, nie robił tego jednak na siłę, miałam nawet wrażenie, że zataczał małe kółeczka na wewnętrznej stronie nadgarstka, chcąc rozluźnić mój uchwyt.

Moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło, gdy pojęłam, co chciał zrobić. Całą zdrętwiałam, czując, jak ogarnia mnie panika, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie miałam się jak przed nim bronić. I w momencie kiedy miałam zacząć szarpać się jak ryba wyciągnięta z wody, Chris odsunął się, otwierając swoje oczy, które od razy odnalazły mój przerażony wzrok. Widziałam rozmazany zarys jego twarzy, kiedy w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Na ten widok, w jego spojrzeniu zauważyłam chwilowe zaskoczenie, by później zastąpiła je ponowna pustka.

Puścił moje nadgarstki, zjeżdżając dłońmi na talię. Zrobił to tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować. Tak samo jak nie drgnęłam, nawet kiedy obrócił mnie i poprowadził do łóżka, na które opadłam bezwładnie. Odszukałam go szybko wzrokiem, kiedy minął mnie i podszedł do ogromnych, ciemnych zasłon. W jednej chwili w pokoju nastała ciemność, a ja nie wiedziałam czy skupić się na oddychaniu, czy na krokach mężczyzny, które niewątpliwie się do mnie zbliżały.

Wszystkie moje obawy zniknęły, kiedy nagle pokój rozjaśniło słabe światło dobiegające z lampki stojącej nieopodal łóżka. Harris opierał się o ścianę, przyglądając się mi z nieukrywanym zaciekawieniem, nawet zamyśleniem. Przez chwilę oprócz tego chłodu i pustki mogłam zobaczyć zwyczajnego mężczyznę. Lecz ciężko było mi w pierwszej chwili uwierzyć, po tym co stało się chwilę temu.

Może to dlatego i tym razem to on pierwszy się odezwał.

— Może teraz w końcu dowiem się, co takiego miałaś w głowie, realizując swój samobójczy plan. — Założył ręce na piersi, ponownie przybierając swoją naturalną postawę. — Nie ma tu kamer, ani żadnych podsłuchów, o to bać się nie musisz — dodał, rozmywając moje wszelkie obawy przed tymi dwoma przeszkodami.

Ja jednak wciąż nie mogłam się uspokoić. W uszach nadal słyszałam bicie swojego serca i byłam w stanie obliczyć puls, było ono tak wyraźne. Dlatego, zanim odpowiedziałam na jego pytanie, sam musiał wyjaśnić pewną kwestie.

— Po co to było? — spytałam drżących głosem i tym razem wcale nie próbowałam go zamaskować. Moje ręce drżały niekontrolowanie, a ja nie wiedziałam, co mogłam z nimi zrobić, dlatego zacisnęłam je miękkiej pościeli.

Byłam pewna, że zrobił to wszystko po to, by pokazać mi, jak słaba byłam. Że moja pewność siebie wcale nie była prawdziwa. Że to on miał nad wszystkim władze, a już szczególnie nade mną. Chciał po prostu utrzeć mi nosa. Doskonale zdawał sobie sprawę ze strachu, jaki we mnie wywoływał. Lubił to i postanowił się zabawić, wykorzystać okazje i może ukarać za to, co do tej pory zrobiłam.

Obserwowałam go, w oczekiwaniu na odpowiedz, lecz on wcale się z nią nie spieszył. Przyglądał mi się z taką samą intensywnością. Szukał czegoś we mnie, albo wciąż się ze mną droczył.

Może nawet planował zataić prawdziwy powód swojego zachowania, bo chwilę później westchnął cicho, a jego rysy twarzy złagodniały. Spięłam się, od razu doszukując się w nim podstępy, bo wyglądał dokładnie tak, jakby się poddał, a przecież on czegoś takiego nie robił.

— Ktoś obserwował nas przez okno. Pewnie już dowiedzieli się o twojej zdradzie. Jeśli uznają, że przez cały ten czas pracowałaś dla mnie, nie zaatakują cię tak szybko. Będą liczyć się z tym, że jesteś teraz pod moją opieką.

Przez cały czas patrzał się w moje oczy, a ja, choć szukałam w nich jakiegoś podstępu, kłamstwa, nie potrafiłam nic znaleźć. Najwidoczniej mówił prawdę, ale wciąż nie mogłam pozbyć się tego dziwnego przeczucia, które towarzyszyło mi w jego obecności.

— Po co więc udawałeś, przed Debby i Damonem, że jesteś na mnie wściekły? — spytałam, bo wciąż nie potrafiłam nadążyć za jego tokiem rozumowania.

— Nie udawałem — przyznał natychmiast. — To, co zrobiłaś, było skrajnie głupie i nieodpowiedzialne. Nie mówiąc już o stratach, jakie przez ciebie poniosłem. — Westchnął ponownie, podchodząc do szafki nocnej i przysiadając na jej krawędzi. — Ale jedno muszę przyznać, przez moment zaczynałem wierzyć, że przeszłaś na ich stronę.

Przeniósł na mnie zmęczone spojrzenie. Cichy głosik w mojej głowie wciąż podpowiadał mi, że mogła być to gra z jego strony. Chciał ponownie mną zmanipulować, lecz to, co widziałam i słyszałam, nie pozwalało dopuścić do tego, by ten głos miał jakiekolwiek znaczenie.

Tutaj bez żadnych kamer i świadków mógł przestać być groźnym mafioso. Każdy potrzebował chwili odpoczynku, nawet ktoś taki jak on. Też był człowiekiem i choć często przypisywałam mu nadnaturalne zdolności, to tak naprawdę żadnych z nich nie miał. Żadnej wielkiej siły, szybkości, czy czytania w myślach, ale dopiero teraz potrafiłam to zobaczyć.

— Nie chciałam, żeby znowu wszystko poszło na marne. Ktoś donosi Mullerowi o wszystkim, co robisz. Albo donosił. — Niby słowa mężczyzny podającego się za Mullera jasno dały mi znać, że nie on był prawdziwym szefem, lecz czułam, że dopiero po złapaniu tego autentycznego, będę mogła pozbyć się wątpliwości.

— Myślisz, że nie był to prawdziwy Muller?

— Jestem tego prawie pewna. Powiedział, że nawet po jego śmierci nic się nie zmieni. Tak jakby nie miał w tym większego znaczenia. — Opuściłam wzrok na kolana. — Gdybym to ja zarządzała wielką mafią i każdy chciałby mnie znaleźć i zabić, raczej starałabym się nie pokazywać. Znalazłabym sobie kogoś, kto robiłby to za mnie. Nie musiałbym wtedy narażać się na niebezpieczeństwo.

— Mówisz to, udając członka mafii i będąc jednocześnie koniem trojańskim. Trochę się to gryzie ze sobą. — Zauważył uszczypliwie.

Uniosłam wzrok nagle ośmielona, bo wytykał mi błędy, choć sam robił dokładnie to samo.

— Ty za to patrzysz się na mnie spod byka za każdym razem, by później powiedzieć, że jestem pod twoją opieką. Tak szybko zmieniasz zdanie, czy jesteś po prostu mitomanem? — naskoczyłam na niego, lecz w chwili kiedy skończyłam mówić, zorientowałam się, co zrobiłam.

Skrzywiłam się, odwracając wzrok, lecz nie na długo, bo jego cichy śmiech ponownie zwrócił moją uwagę.

— Jeszcze nikt mnie tak nie nazwał. Nie pozwalasz sobie za dużo?

Może brzmiało to jak mała groźba, to w jego głowie słychać było tylko coś o wiele spokojniejszego, łagodnego.

Jadąc tutaj, byłam przygotowana na to, że Chris będzie chciał się na mnie odegrać za to co zrobiłam. Ale wyszło na to, że jak zwykle był o krok przede mną i kiedy ja w głowie wciąż widziałam go wściekłego, on zdążył przejrzeć moje plany i zamiary. Na dodatek wciąż podtrzymywał swoją rolę nawet przed samym Damonem, tym samym jego również przekonując o swoim braku cierpliwości do mnie. Tak jak on miał wątpliwości do mojej lojalności, tak i ja byłam pewna, że przez ten czas zdążył mnie znienawidzić. Jego gra aktorska była godna podziwu. Nawet przez myśl mi nie przyszło, że mógł udawać. A może dlatego, że widziałam, do czego był zdolny i tego się obawiałam. Że ze mną postąpi tak samo. Jednak to czego byłam świadkiem teraz, było tego całkowitym zaprzeczeniem. Nie dosyć, że pojechał za mną, by złapać mnie, zanim ludzie Mullera to zrobią, to jeszcze zadbał o to, by mój trud nie poszedł na marne. Nie zdradził mojego planu. Udawał, że mnie nienawidzi tak jak ja jego, by i Damon w to uwierzył. Zaufał mi nawet jeśli podejrzewałam jego najlepszego przyjaciela. Kogoś, kogo znał od lat.

Myślałam, że zostałam w tym sama. Że dookoła siebie miałam tylko wygłodniałe wilki, czekające aż stracę czujność. Z jednej strony Muller, z drugiej Harris. Dwie drogi prowadzące do mojego końca. Którąkolwiek bym nie poszła, nie uniknęłabym swojej śmierci.

Tak myślałam, a tymczasem on nad wszystkim panował.

— Przepraszam.

Usłyszałam jego spokojny głos. Byłam tym na tyle zaskoczona, że z początku nawet nie zdałam sobie sprawy, że po moich policzkach zaczęły ściekać łzy. Dopiero gdy jedna z nich spadła na moje dłonie leżące wciąż na kolanach, zdałam sobie sprawę, że płacze.

— Nie chciałem cię aż tak przestraszyć — dodał po chwili.

Choć chciałam powstrzymać łzy, co chwilę pojawiały się kolejne, a ja nawet nie byłam do końca pewna czemu płacze. Czy byłam przestraszona? Tak, wręcz przerażona, bo wiedziałam, że w starciu z nim nie miałam szans. Czy może dlatego, że nawet pomimo dystansu do niego, czułam, że mogłam znowu na nim polegać. Zaufać mu w sprawie Mullera i nie być już w tym całkiem sama, zastanawiając się, czy mój kolejny krok nie doprowadzi mnie do zguby.

— To... — głos zaczął mi się załamywać. Uniosłam głowę, by ponownie na niego spojrzeć, ale widząc jego spokojny wzrok, czułam się jak małe dziecko, które płakało przed rodzicami.

Wstałam pospiesznie, wycierając mokre od łez dłonie o materiał spodni.

— Byłeś naprawdę przekonujący — zaczęłam mówić, unikając jego spojrzenia, by nie zobaczyć w nim swojego dobicia i tego jak żałośnie teraz wyglądałam. — Wiem, że sama to zaczęłam, ale mogłeś już trochę odpuścić kiedy byliśmy sami. Zaczynałam szukać już popielniczki, żeby ci przyłożył. — Zaśmiałam się, by ukryć zbliżającą się we mnie granicę wytrzymałości, ale wyszedł mi tylko nerwowy śmiech. — Następnym razem...

Urwałam gdy zaczął do mnie podchodzić. Obserwowałam go, lecz nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Dopiero kiedy zatrzymał się krok przede mną, poczułam, jak spięta się zrobiłam.

— Naprawdę przepraszam — powtórzył, lecz ja uparcie patrzałam na jego czarną koszulę.

— Następnym razem nie dam ci się tak nastraszyć — odparłam hardo, choć sama w to nie wierzyłam.

— Nie musisz już udawać. Pamiętasz, jesteśmy tu sami.

Nie wiem, czego to była zasługa. Jego spokojnego tonu głosu i ciepła, którego nie spodziewałam się w nim usłyszeć, a może dłoni, którą położył mi delikatnie na ramieniu, ale z wahaniem spojrzałam w jego oczy. Zwykle zimny kolor tęczówek, który mógł kojarzyć się tylko z niebezpiecznym oceanem, teraz przypominał spokojne niebo.

Poczułam, jak kolejne łzy napływają mi do oczu. Nie starałam się już ich zatrzymać, a nawet pozwoliłam im wypłynąć. Brunet przyciągnął mnie do siebie, otaczając ramionami, a ja zaskakując nawet samą siebie, pozwoliłam mu na to. Sama oparłam dłonie na jego klatce piersiowej, ściskając w nich jego koszule. Z całą pewnością męcząc ją i gniotąc, ale wcale się tym nie przejęłam. Skoro sam wyszedł z taką inicjatywą, to był tego w pełni świadomy.

Staliśmy tak dobre kilka minut, zanim całkowicie się uspokoiłam. Żadne z nas się nie odezwało. Nie czuliśmy takiej potrzeby. Nie teraz, kiedy staliśmy tak blisko siebie. Wiedziałam, że jeśli teraz to przerwę, wrócimy do swojej codzienności. Znowu będziemy trzymać się na dystans, dlatego, póki mogłam mieć w nim oparcie, chciałam zatrzymać to jak najdłużej. Na ten moment odeszły wszelkie moje wątpliwości. Przestałam doszukiwać się w nim podstępu, bo kiedy głaskał uspokajająco moje plecy, nie potrafiłam wyobrazić sobie tego zimna w jego oczach, które jeszcze do niedawna nawiedzały mnie w koszmarach.

Lecz tym który zaburzył nasz spokój, nie było żadne z nas, a pukanie do drzwi.

Chris przestał głaskać mnie po plecach, lecz odsunął się dopiero po kolejnym ponaglenie od osoby za drzwiami.

Kiedy odszedł ode mnie, poczułam nagły chłód i to on sprawił, że dotarło do mnie, co się wydarzyło.

Zagryzłam wargę i spojrzałam na plecy mężczyzny, który w tym czasie otworzył drzwi. Zastanawiałam się co, go do tego skłoniło. Byłam przerażona swoim zachowaniem, bo wciąż mogłam poczuć na sobie jego ramiona, które mnie otulały i nie czułam się z tym źle. Zamiata strachu przed nim samym, który powinnam czuć, w mojej głowie wciąż wracały wspomnienia sprzed mojej ucieczki. To jak uczył mnie używać broni, jak razem planowaliśmy nasz kolejny krok, by poznać tożsamość Mullera, a nawet nasz waleczny pocałunek mający na celu udowodnić sobie nawzajem naszą nieugiętość. Miałam mętlik w głowie.

— Debby chciała zobaczyć się z Gwen.

Dotarł do mnie stanowczy ton głosu Damona i dopiero on ściągnął mnie z powrotem na ziemię. Wydawał się być naprawdę nieugięty w swoim postanowieniu.

— Po tym co odstawiłeś, naprawdę się przestraszyła. Ledwo ją przekonałem, że nie zrobisz jej krzywdy.

Uśmiechnęłam się pod nosem, bo było to do przewidzenia. Lecz w momencie kiedy miałam już podejść do drzwi. Stanęłam nagle, jakbym zderzyła się ze ścianą. Jeśli przyznałabym, że moje dołączenie do Mullera było tylko grą, musiałabym przyznać, że nie ufałam im w stu procentach i wiedziałam o krecie w szeregach Harrisa. Wróciłabym do punktu wyjścia, a nawet cofnęłabym się o krok. Kimkolwiek byłby ten szpieg, zacząłby się bardziej ukrywać.

Chris spojrzał na mnie, wciąż nie otwierając szerzej drzwi, dzięki czemu Damon nie mógł mnie jeszcze zobaczyć. Spojrzałam wystraszona w oczy Harrisa, kiwając przecząco głową. Nie mogło wszystko znowu runąć.

Nie wiedziałam, jak przekazać mu moje obawy, a w momencie kiedy ponownie zwrócił się do przyjaciela, czułam, jakbym traciła coś bardzo ważnego, myśląc, że nie zrozumiałem mojego przekazu.

— To nie jest najlepszy moment, by się teraz widziały. Jestem przekonany, że za chwilę zacznie gadać bez pomocy Debry.

Czułam jak moje ciało przeszedł zimny dreszcz na jego chłodny ton głosu, a gdy zwrócił głowę w moim kierunku, ponownie zobaczyłam ten złowrogi błękit. Choć zdawałam sobie sprawę, że była to tylko jego gra, to i tak miałam ochotę znaleźć się od niego jak najdalej.

— Chyba nie mówisz poważnie — spytał Damon, sam nie dowierzając w zachowanie Harrisa.

— Dałem jej już wystarczająco dużo czasu. Zmarnowała szanse, a ja nie będę czekał wieczność. Dobrze wiesz, że samym głaskaniem niczego się nie osiągnie.

Najwidoczniej były to ostatnie słowa Chrisa, jakie miał zamiar powiedzieć przyjacielowi, bo po tym zaczął zamykać drzwi, lecz nim zdążył to zrobić, Damon zatrzymał jego ruchy, opierając rękę na drzwiach, mogłam to zobaczyć, ponieważ pomimo ostrego wzroku Chrisa, udało mu się otworzyć drzwi na tyle, że mogłam przyglądać się zdziwionej, a jednocześnie zdenerwowanej twarzy mężczyzny. Sam mój wygląd musiał jasno dawać mu do zrozumienia, że moja rozmowa z Harrisem nie należała do tych opanowanych. I choć nie było to pewnie dokładnie to, co chodziło Damonowi po głowie, to w tym momencie wyszło nam na dobre.

— Jak widzisz, jesteśmy zajęci — odparł nagle Harris, wyrzucając przyjaciela za drzwi.

— Zastanów się, czy to na pewno dobry pomysł — Damon wciąż nie dawał za wygraną. Nawet kiedy Chris nie zwracając uwagi na jego słowa, zamknął mu drzwi przed nosem.

Stałam w tym samym miejscu, nie wiedząc, co myśleć o zachowaniu Damona. Do tej pory nie pałał do mnie sympatią. Raczej mnie znosił. I robił to tylko ze względy na moją znajomość z blondynka. Teraz jednak ewidentnie stanął po mojej stronie i nawet jeśli znowu było to spowodowane prośbą Debby, to naprawdę starał się załagodzić sytuację między mną a Harrisem. I jak do tej pory widać było, że ufał przyjacielowi, że ten postępuje słusznie, tak teraz mogłam zauważyć w jego spojrzeniu zwątpienie.

Kiedy Chris odwrócił się ponownie w moim kierunku, lód w jego oczach od razy przestał razić swoją siłą. Po chwili ponownie mogłam podziwiać ten delikatny błękit. Obserwowałam go, bo nie wiedziałam, jak miałam się teraz zachować. Jeszcze chwilę temu tuliłam się do niego, mocząc mu koszulę, a teraz wydawało mi się nie na miejscu, bym mogła zrobić to ponownie. Wróciła szara rzeczywistość.

No prawie, bo w jego spojrzeniu coś się zmieniło. Nie czułam już tej powagi bijącej z jego oczu. Jakby cały ciężar, który do tej pory nosił na swoich ramionach, teraz odsunął na drugi plan. On też chciał mieć chwilę spokoju i tutaj w swoim pokoju mógł sobie na to pozwolić. Nawet ja mu w tym nie przeszkodziłam. W pewnym stopniu mi zaufał. Może zbyt dużo sobie wyobrażałam, ale tak właśnie czułam. Bez żadnego zawahania okłamał przyjaciela na moją prośbę.

Podszedł do fotela stojącego po przeciwnej stronie łóżka i opadł na niego, rozkładając się na nim wygodnie.

— Więc — przerwał trwającą między nami ciszę. — Dowiedziałaś się czegoś przydatnego na swojej wyprawie?

Miałam ochotę posłać mu wrogie spojrzenie gdy nazwał moją ucieczkę "wyprawą". Ale zamiast tego podeszłam do łóżka i usiadłam na jego brzegu, zastanawiając się, od czego zacząć. Na myśl od razu przyszła mi Mary i Levi. Nic dziwnego skoro to z nimi spędziłam większość czasu. Choć wydawali się ze sobą naprawdę zżyci, nie mogłam tego powiedzieć o ich relacji z innymi członkami mafii. Wszyscy wydawali się tam pracować na własną korzyść. Mieli wspólny cel, byli pod władzą Mullera, ale każdy miał swoją działkę, której poświęcał sto procent uwagi i nic i nikt inny go nie obchodziło. No może wyjątkiem był Sergio, który ze wszystkich, których poznałam, wydawał się najbardziej ogarnięty w sprawach działania mafii.

— Nie wiem, jak to określić, ale wszyscy są tam... samowystarczalni. — Skrzywiłam się na swoje beznadziejne porównanie, ale nie potrafiłam znaleźć lepszego. Uniesione brwi mężczyzny dały mi tylko potwierdzenie, tego jak niewiele to mówiło. — Chodzi o to, że wszyscy pomimo pracowania dla Mullera nie są chętni do współpracy ze sobą. Ignorują lub tolerują swoją obecność. Może nie wszyscy, ale tych, których widziałam w kryjówce, raczej nie wykazywali pozytywnych emocji na swój widok.

— Dlatego ciężko nam iść po nitce do kłębka. — Mrugnął bardziej do siebie, ale nie wydawał się tą informacją bardziej zainteresowany, musiał już to odkryć.

— Wiem tyle, że nikt nie wie jak wygląda Muller. Może nawet ten, który się za niego podszywał, tego nie wiedział. — Zagryzłam policzek, zdając sobie sprawę, że naprawdę tak mogło być. Ten mężczyzna był chyba największą zagadką w historii tego miasta, a fakt, że ubrał sobie mnie za cel, wcale nie pomagał mi uspokoić nerwów. — Sergio wspominał mi kiedyś, że nawet on nie wie, jak wygląda szef, ale kiedy spotkaliśmy go na zebraniu, nie wydawał się zaskoczony jego wyglądem. Może wiedział, że to nie jest ten prawdziwy Muller. — Zamyśliłam się wspominając moment gdy z zazdrością prowadził mnie na spotkanie z szefem. — W dzień kiedy twój człowiek spalił moją przykrywkę, miałam poznać tego prawdziwego Mullera. Sergio był wyraźnie zazdrosny, że to nie on do niego idzie — uświadomiłam sobie, że w tamtym momencie byłam najbliżej poznania prawdy. Jedne drzwi dzieliły mnie od rozwiązania tej zagadki, a przez Harrisa, wszystko poszło na marne.

On jednak miał inne zdanie.

— To prawda, mogłaś poznać jego prawdziwa tożsamość, ale uwierz mi, że nie zdążyłabym się tym z nikim podzielić. Skoro ukrywa się przede wszystkim, myślisz, że tobie pozwoliłby tak po prostu odejść po zobaczeniu jego twarzy? — wtrącił Harris, ściągając mnie od razu na ziemię.

— Oczywiście, że nie — przyznałam niechętnie. — Ale...

Urwałam, bo nie mogłam liczyć na to, iż kiedyś udałoby mi się uciec, skoro zaledwie godziny mogły dzielić mnie wtedy od śmierci.

— Sergio wydaje się wiedzieć o nim o wiele więcej, niż mówi. Może on byłby najlepszym tropem. — Zmieniłam temat, nie chcąc wracać ponownie do chwili z klubu. W końcu wtedy sprzeciwiłam się Chrisowi i lepiej dla mnie, żebym mu o tym nie przypominała.

— Nie raz już go sprawdzałem. Informacji na jego temat jest niewiele. Jakby nie istniał przed dołączeniem do Mullera. Może zauważyłaś coś, pracując z nim?

— Myślałam, że będzie najbardziej niecierpliwy ze wszystkich. Zawsze wszystko robił w pośpiechu, zajmował się wieloma rzeczami i jako jedyny starał się współpracować z innymi. Nie pasował mi do reszty, ale myślałam, że taki po prostu był. Myślisz, że może coś więcej o sobie ukrywać?

— To z pewnością.

Zacisnęłam dłonie, spoglądając przed siebie, lecz mój wzrok nie zatrzymał się na niczym konkretnym. Patrzałam w przestrzeń, zastanawiając się, czy Sergio faktycznie mógł być kimś innym. Naprawdę nie pasował mi do Mullera i jego przekonań. A może nie chciał, by taki był, bo w momencie kiedy zostawaliśmy sami i uczył mnie jazdy na motocyklu, naprawdę dobrze się bawiłam. Wydawał się inny niż gdy był w kryjówce. A może zbyt bardzo szukałam oparcia w kimś i sobie to wmówiłam? Tak czy inaczej, nie chciałam, by Chris, atakując Mullera pozbawił go życia. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie była to bajka, ale chciałam wierzyć, że zdąży uciec, zanim Chris go dopadnie. Ale czy Sergio był kimś takim? Dezerterem, który ucieknie, zamiast walczyć? Nie wyglądał na takiego. Byłam niemalże pewna, że tego by nie zrobił. Dlatego zdradzając Chrisowi kolejne szczegóły ich działania, czułam, jakbym to ja ich wszystkich zabijała.

— A co ze mną? Mam udawać, że się ciebie boję, czy zamkniesz mnie w piwnicy, bym przypadkiem nie uciekła. — Byłam pewna, że gdy pytałam, czy mam udawać strach wobec niego, jego oczy zabłysnęły rozbawione.

Przez ostatnie minuty pokazał mi więcej emocji niż przez całą naszą znajomość.

— Może nie być to zły pomysł. Miałbym pewność, że znowu czegoś nie wywiniesz. — Wyglądał, jakby naprawdę się nad tym zastanawiał, co sprawiło, że pożałowała swoich wcześniejszych słów. — Debra pewnie zaatakuje mnie kiedy tylko stąd wyjdę. Będzie chciała, żebym cię wypuścił. Zgodzę się na to, pod warunkiem że będzie cię pilnować razem z Damonem. Możesz... udawać, że się mnie boisz. Resztę zostawiam tobie. Sama stwierdzisz czy im zaufać.

Wpatrywałam się w niego, nie wiedząc, czy mówił prawdę, czy tylko się zgrywał. Do tej pory chciał kontrolować każdy mój ruch. Mieć pod kontrolą to, co robię, bym przypadkiem się nie zdradziła. A teraz? Dał mi wolną rękę? Może to przez moją ucieczkę. Pokazałam mu, że potrafię działać na własną rękę, ale czy tak naprawdę było? Dopiero co cieszyłam się, że Harris poznał prawdę i to on może wziąć na swoje barki większą część.

Dodatkowo coś w jego spojrzeniu się zmieniło. Nie patrzał na mnie już z taką ostrożnością. Wcześniej nie ufał ani jednemu mojemu słowu. Pracowałam dla niego, ale miałam wrażenie, że byłam tylko przynętą i nic co mu mówiłam, nie było dla niego znaczące. Teraz jednak liczył się z moim zdaniem. Słuchał mnie i wierzył moje domysły. Czy to za sprawą tego, że wydałam mu Mullera? Prawdziwego czy nie, udowodniłam, że byłam po jego stronie. A może dopiero teraz sama zaczęłam szukać drugiego dna w jego spojrzeniu. Nie widziałam już tylko złego mafioso, a człowieka, który wiele poświęcił, by znaleźć się w tym miejscu. I wcale nie podążał po trupach do celu. Miał ze sobą wielu ludzi, którzy byli gotów ruszyć za nim, cokolwiek by nie zrobił. Nawet nie wiedziałam kiedy zaczęło zależeć mi nie tylko na zemście, a na tym, by po prostu mu pomóc.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

No i mamy dłuższy rozdział 😁
Podoba wam się? 🤔
Co sądzicie o zachowaniu Harrisa? 😌

Continue Reading

You'll Also Like

180K 6.8K 50
Niby znowu ta sama historia. Ona poznaje jego zakochuje się w nim i żyją długo i szczęśliwie. Jest tu pewien haczyk. To nie jest życie, a jedynie baj...
26.6K 1.7K 113
➜ TYTUŁ: Undercover chaebol high school (Tajna szkoła średnia w Chaebol) ➜ AUTOR: ? ➜ TŁUMACZENIE NA POLSKI PRZRZ: @Kircia666 - Wattpad+Discord ➜ GAT...
442K 25.5K 30
To jest moja debiutancka powieść, dlatego proszę o wyrozumiałość :) Ciekawe rozdziały zaczynają sie po 8 rozdziale, dlatego proszę o niezniechęcenie...
15.6K 629 23
Millie jako nastolatka uciekła z domu by nie wyjść za wrednego kutasa. Parę lat później kiedy ułożyła sobie nowe życie, w jej życiu znowu pojawiają s...