Zanim Cię Poznałam

Od _Aguga_

90K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... Více

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 71

515 19 8
Od _Aguga_

To ten dzień.

Jeszcze kilka miesięcy temu wyobrażałam sobie go całkiem inaczej. Miałam wtedy być chroniona przez Chrisa gdyby coś poszło nie tak. A teraz wszystko wskazywało na to, że zostałam całkiem sama. Zdana na własną pomysłowość i szczęście, a nie od dziś było wiadomo, że nadzieja matką głupich.

Nie znałam prawdziwego nastawienia Harrisa. Równie dobrze mógł polować już nie tylko na Mullera, lecz i na mnie, a ja, dając mu dostęp do lokalizatora, podpisałam swój wyrok. Miałam jednak nadzieję, że mężczyzna mi uwierzy i zaczeka, na spotkanie z Mullerem. Podczas gdy on będzie zajęty swoim wrogiem, ja zamierzałam uciec. Zniknąć jak najszybciej potrafiłam, ponownie unikając odpowiedzialności za swoje czyny.

Lekcje Sergio dosyć mocno ułatwiły mi to zadanie. Patrząc na nie z biegiem czasu, były jedną z głównych potrzeb, jakie mój plan wymagał. Jazda na motocyklu stała się dla mnie nie tylko przyjemnym hobby, ale też czymś niezbędnym do przeżycia. I choć wolałabym ubrać się w pełen kombinezon, nie mogłam tego zrobić. Na spotkanie z Mullerem musiałam ubrać się należycie.

Wychodząc z mieszkania, czułam zżerający mnie stres. Świadomość, że Harris widział dokładnie gdzie byłam, sprawiała, że nie potrafiłam się nie rozglądać. Bałam się, że za chwilę miał pojawić się przed moją twarzą. Jednocześnie chciałam, żeby było już po wszystkim i odwlec spotkanie z Harrisem daleko w przyszłość.

Lecz dopiero kiedy stanęłam przez drogim hotelem, odczułam prawdziwy stres. Strach zaczął paraliżować moje ciało, bo doskonale wiedziałam, w jakieś beznadziejnej sytuacji się znalazłam. Z jednej strony Chris mógł chcieć zemsty, a z drugiej gdyby Muller zorientował się, że nasłałam na niego Harrisa, sam chciałby się na mnie odegrać.

Pomimo sprzeciwów ciała, weszłam do hotelu, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo się bałam, ale wzrok ludzi wokół dał mi jasno do zrozumienia, że nie wyszło mi to zbyt dobrze. Tym bardziej gdy zauważyłam w oddali mężczyznę, wyglądem łudząco podobnego do człowieka Chrisa. To musiał być on, widziałam ich niewielu, lecz twarze wyryły się w mojej pamięci. Jak trauma z czasów dzieciństwa nie dały o sobie zapomnieć.

Już tu byli.

— Pani Green? — Usłyszałam stłumiony przez szum w uszach głos pracownika hotelu.

Przytaknęłam głową, niezdolna do odpowiedzi. Pamiętałam jak przez mgłę, jak zaprowadziła mnie do windy, a później pod pokój, w którym musiał już znajdować się Muller.

Wzięłam głęboki oddech, nie mogłam dać poznać po sobie, że coś było nie tak. Już nie chodziło tylko o wydanie go, od teraz zaczęła się moja walka o przeżycie.

Gdy weszłam do apartamentu, z pomieszczenia obok od razu usłyszałam wołanie mężczyzny.

— Tym razem jesteś dużo przed czasem.

Puściłam jego słowa koło uszu, całkowicie się na nich nie skupiając. Nawet gdybym chciała, to bym nie potrafiła. Ale nie wyglądał na urażonego tym.

— Wciąż się mnie obawiasz. — Uśmiechnął się nieznacznie, całkowicie nie podejrzewając, czym tak dokładnie był spowodowany mój strach.

— Wciąż nie wiem, dlaczego szef chciał się ze mną ponownie zobaczyć — odparłam nadzwyczaj spokojnym tonem, w ogóle niepasującym do tego co działo się w moim wnętrzu. Tam drżałam cała ze strachu.

— Jestem ciekaw twojego zdania — odpowiedział zagadkowo, lecz zaraz wyjaśnił. — Byłaś bliżej Chrisa niż niejeden z naszych ludzi. Poznałaś jakąś część jego myślenia i pomyślałem, że mogłabyś sporo wnieść do naszych planów. A później, może stałabyś się kimś, kogo zdanie znaczyłoby więcej niż wszystkich pozostałych. Mogłabyś razem ze mną ustalać zasady. Co ty na to?

Siedząc w luksusowym fotelu, wyglądał na człowieka, którego jedno słowo znaczyło więcej niż samego prezydenta i może faktycznie dzięki swoim wpływom potrafił wiele zdziałać, ale ja nie tego chciałam. Próbował mnie przekupić i choć nie znałam jego prawdziwych intencji, tego dlaczego zaproponował to tak nagle i to osobie, której jako ostatniej powinien pokazać swoją twarz, to nie mogłam teraz się nie zgodzić. Wierzyłam, że nagle wpadnie Chris i moja zgoda nie będzie nic znaczyła, bo nie będzie już samego Mullera.

— Odmawiając, popełniłabyś ogromny błąd. — Uśmiechnął się mężczyzna, słysząc moje potwierdzenie. — Możesz stać się kimś, twoje nazwisko będzie budzić strach i... — ucichł na moment, a jego wzrok stał się nieobecny.

Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę, bo jego zachowanie było zbyt nienaturalne, by świadczyło o czymś dobrym. Tym bardziej, że wyraz twarzy mężczyzny z zadowolonej, zmienił się na wściekły.

— No, chyba że jednak postanowisz mnie oszukać — warknął, wściekły nagle zmieniając swoje nastawienie, a ja poczułam lodowaty dreszcz, który przeszedł po całym moim ciele — Lokalizator schowany pod kurtką, by wskazać moje miejsce pobytu Chrisowi, no nieźle. — Podniósł się z fotela, a ja momentalnie zaczęłam się cofać, chcąc uciec. — Myślałaś, że jeśli się mnie pozbędziesz, Muller przestanie istnieć. — Uśmiechnął się kpiąco. — Jesteś w błędzie. Ale skoro tak się natrudziłaś, by sprowadzić do mnie Chrisa, przynajmniej zabiorę cię razem ze sobą. — Podszedł do aneksu kuchennego. — Podobno noży boisz się najbardziej. — Wyciągnął ze stojaka jeden z wcześniej wspomnianych przedmiotów, a serce zabiło mi boleśnie w klatce piersiowej. — Zobaczymy się jeszcze dzisiaj w piekle, ale już teraz jedno mogę ci powiedzieć. Moja śmierć niczego nie zmieni.

Zatrzymałam się na moment, dokładniej analizując jego słowa. Nic to nie zmieni? Więc to nie on był prawdziwym Mullerem? Mężczyzna, które ścigałam przez tak długi czas, tak naprawdę nie był tym, kogo szukałam. No oczywiście, że nie był. Inaczej nie pokazałby mi się tak prędko. Ale wszyscy inni myśleli, że to właśnie on. Nawet Mary i Sergio w to wierzyli. A może przez ten cały czas to właśnie on pełnił rolę Mullera. Był nim dla wszystkich, oprócz jednej osoby, tego, który naprawdę trzymał nad wszystkim władze. Wydawał mu polecenia, które według wszystkich były poleceniami mężczyzny stojacego przed moimi oczami  Wykonywał rozkazy kogoś innego, udając przed wszystkimi, że sam o tym decydował.

Ale skoro tak było. Czy prawdziwy Muller był w jakikolwiek sposób osiągalny? Dało się złapać osobę, która nigdy nie uchyliła o sobie nawet skrawka informacji?

Nawet jeśli istniał jakiś sposób, nie było mi dane się nad nim zastanowić, bo mój umysł, skupił się całkowicie nad znalezieniem drogi ucieczki. Widok zbliżającego się do mnie mężczyzny z nożem w ręce. Wiedza, że osoba, która dyktowała mu rozkazy, wiedziała o mnie więcej, niż mogłabym przypuszczać, jeszcze bardziej sprawiła, że chciało mi się płakać z bezsilności, bo wiedziałam, że nie było już drogi ucieczki. Cokolwiek bym nie zrobiła, prawdziwy Muller zawsze był o krok przede mną.

W końcu nie mogłam już dłużej opanować swoich emocji. Po policzkach zaczęły spływać strumienie łez, a ja bałam się nawet ruszyć do drzwi, w obawie, że wtedy mężczyzna rzuci się na mnie i wbije nóż w plecy. Stałam więc tak w miejscu i czekałam na ratunek kogokolwiek. Widziałam oczami wyobraźni swoje zmasakrowane ciało. Wszystko mnie bolało i czułam jedne wielkie dreszcze na całym ciele, jakbym już została dźgnięta. Tak się tego obawiałam, że zaczynałam to czuć z wyprzedzeniem.

Mówiło się, że przed śmiercią przelatuje życie przed oczami, ale ja nic takiego nie widziałam. Patrzałam tylko ze strachem, jak mój oprawca się do mnie zbliża. Może to dlatego, że wcale nie pogodziłam się z tym, że umrę. Nie godziłam się na to. Nie w takim momencie. Wierzyłam, że Harris zaatakuje na czas.

Więc kiedy drzwi otworzyły się z impetem, a do środka wpadło kilku potężnych mężczyzn na czele z Chrisem, rozpłakałam się jeszcze bardziej.

Wzrok Harrisa, zatrzymał się przez chwilę na mnie, lecz zaraz ponownie wrócił do Mullera. Chciałam opaść na ziemię i westchnął z ulgą, że to już koniec, ale doskonale wiedziałam, że to jeszcze nie ten czas. Nie mogłam ot, tak stanąć przed niebieskookim, po tym wszystkim. Nawet jeśli darowałby mi życie, wiedza, że ma u siebie kogoś od Mullera, nie pozwoliłaby mi zasnąć w spokoju.

Zmusiłam swoje ciało do ruchu i korzystając z okazji, że wszyscy byli zajęci obezwładnianiem Mullera, który nie zamierzał poddać się bez walki, uciekłam. Zrobiłam to co do mnie należało i zniknęłam. Biegłam do wyjścia, jakby od tego zależało moje życie i tak właśnie było.

W korytarzu minęłam Damona, który na mój widok zatrzymał się na moment. Byłam gotowa wbiec w niego i zacząć walczyć by mnie przepuścił, lecz on nic nie zrobił. Chyba sam nie był pewien czy mnie złapać, czy zostawić.

Wyminęłam go, po czym zbiegając po schodach, dostałam się na parter. Z rozszalałym oddechem dobiegłam do swojego motocykla i drżącą dłonią odszukałam kluczyk.

Musiałam zniknąć stąd jak najszybciej. Nie mogłam dać złapać się Harrisowi. Bez względu na jego intencje, nie mogłam ponownie do niego dołączyć. Skoro miał wroga w swoich szeregach, nie byłabym tam ani trochę bezpieczna.

Wymijając kolejne samochody na swojej drodze, nie wiedząc nawet gdzie się udać. Rozglądałam się co chwilę, uważając, by nie spotkać na swojej drodze policji. Nigdzie ich nie było, lecz nawet bez tego czułam na sobie czyjś wzrok. Może zaczynałam panikować, ale uczucie to nie dawało mi spokoju, do momentu aż nie zobaczyłam jadącego za sobą czarnego samochodu. Wiedziałam.

Przyspieszyłam jeszcze bardziej, a serce razem z różnicą prędkością zaczęło szybciej bić. Nie miałam na sobie ochronnego kombinezonu. Najmniejszy błąd mógł kosztować mnie życie. Nie bardzo podobała mi się wizja własnej skóry zdartej na asfalcie.

Starałam się omijać skrzyżowania, by nie musieć zwalniać, lecz w mieście nie było to takie łatwe. Kilka razu zostałam wytrabiona gdy przejechałam na czerwonym świetle. Miałam nadzieję, że samochód za mną straci mnie z pola widzenia, lecz on wciąż siedział mi na ogonie, aż w końcu zrównał się ze mną. Spojrzałam na kierowcę, całkiem nie spodziewając się samego Harrisa za kierownicą. Myślałam, że wyśle za mną swoich ludzi, ale nie że on sam się po mnie pofatyguje. Gestami kazał mi się zatrzymać, ale ja nawet o tym nie myślałam. W samochodzie zauważyłam jeszcze Damona oraz Debby, co tylko bardziej zniechęciło mnie do rozmowy z nim.

Jak on mnie znalazł? Przecież odjechałam, zanim zdążył za mną wyjść. Zanim zaczęłam podejrzewać go o nadprzyrodzone moce w głowie pojawiła mi się jedna myśl.

Nadajnik.

Sięgnęłam zaraz pod kurtkę, wyciągając małe urządzenie. Od razu wyrzuciłam je jakby mnie poparzyło. Spojrzałam ze strachem na niebieskookiego. Jego mina jasno dawała znać, że nie był zadowolony z tego co zrobiłam. Dlatego czym prędzej przyspieszyłam, chcąc tym razem zgubić go na dobre.

Wyjechałam za miasto, co obniżyło moje szanse na zgubienie go, ale nie groził mi już ruch uliczny. Nie znałam także tutejszych dróg, więc kiedy zauważyłam przed sobą koniec drogi asfaltowej, miałam ochotę krzyknąć na cały głos. Wjechałam na żwir, ale gdy nawet przy mniejszej prędkości omal się nie przewróciłam, zrezygnowałam z tego rodzaju ucieczki.

Zatrzymałam motocykl na środku drogi, by Chris nie mógł przez niego przejechać i dalej zaczęłam uciekać pieszo. Biegłam przed siebie, potykając się co chwilę o gałęzie. Miałam nadzieję, że między drzewami zgubię go prędzej, lecz zanim się obejrzałam, usłyszałam strzał. Zatrzymałam się odruchowo, odwracając głowę w kierunku napastnika. Harris stał z uniesioną w niebo bronią, patrząc na mnie twardym spojrzeniem. Nie był zadowolony. Zaczął się do mnie zbliżać, a kiedy odwróciłam się gotowa do ucieczki, strzelił ponownie. Skrzywiłam się z bezradności.

Odwróciłam się w jego kierunku, patrząc odważnie w jego oczy. Choć w środku cała drżałam, nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Nie tym razem.

Gdy zbliżył się do mnie o kolejne kilka kroków, schyliłam się po gałązkę, chcąc poczuć, choć odrobinę, że mam szanse na obronę. Ten jednak nic sobie z tego nie zrobił. Gdybym miała swój pistolet, czułabym się na pewno o wiele lepiej. Lecz idąc do Mullera nie mogłam go ze sobą zabrać, teraz żałowałam, że nawet nie próbowałam.

— Patyk? — odparł prześmiewczo Harris.

— Lepsze to niż nic prawda? — Uśmiechnęłam się krzywo.

— Wydałaś mi Mullera, po czym zaczęłaś uciekać, jak mam to odebrać? — spytał, podchodząc jeszcze bliżej.

— Odbieraj sobie to, jak chcesz — warknęłam agresywnie. — Chyba nie myślisz, że wydałabym ci prawdziwego Mullera, chciałam się na nim zemścić i tyle, a że udawał ich szefa, stał się idealnym celem dla ciebie.

Ścisnęłam mocniej patyk w ręce kiedy stanął naprawdę blisko mnie. Obserwowałam każdy jego ruch, to jak zastanawiał się nad moimi słowami. Jak schował pistolet i jak wyciągnął w moim kierunku rękę. Od razu zamachnęłam się patykiem, uderzając go w dłoń. Cofnął się, rozmasowując nadgarstek, lecz zaraz ponownie chciał mnie złapać. Zamachnęłam się po raz kolejny, ale tym razem zdążył chwycić patyk, wyrywając go od razu z moich rąk. Położył mi dłoń na ramieniu, patrząc na mnie karcący wzrokiem.

— Stałaś się dużo bardziej waleczna. Ciekawe czy uda ci się to utrzymać kiedy dotrzemy do domu. — Przyciągnął mnie do siebie, by nie dać mi żadnej szansy na ucieczke kiedy prowadził mnie do samochodu.

Zmusił mnie, bym wsiadła do samochodu. A ja nawet nie próbowałam otwierać drzwi, bo doskonale wiedziałam, że skończy się to tak jak pod hotelem. Tyle się od tamtego czasu wydarzyło.

Spojrzałam w lusterko, zauważając przypatrującego mi się Harrisa. Momentalnie odwróciłam wzrok w kierunku szyby, zastanawiając się, co dalej będzie chciał zrobić. Dlaczego mnie gonił? Chciał się odegrać, to było bardziej niż pewne, ale czy wtedy zabierałby mnie do domu. Nie łatwiej było mu po prostu mnie zastrzelić w lesie, by nikt mnie nie znalazł. Nie, tak było łatwiej dla mnie. On na pewno miał wobec mnie dużo większe plany niż mogło mi się wydawać i chyba nie chciałam ich poznawać. 

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

No i macie swojego Chrisa 😁
Gwen wkopała się bardziej niż mogła przypuszczać 😅
Wydała Mullera, ale... nie tego? 🤔
Kto w takim razie jest tym prawdziwym 🤭

Pokračovat ve čtení

Mohlo by se ti líbit

37.8K 2.7K 90
- Boże Felix, ja nie wierzę, on na pewno kocha Hyunjin'a - powiedział płaczliwie. - Jisung oszalałeś!? - krzyknął. - Cicho bądź na górze siedzi reszt...
528K 3K 11
"Nie igraj ze mną Gabriello. Nawet w bajkach, potwory nie głaszczą swych ofiar. One pożerają je żywcem." "Jesteś Moja. Zacznij się do tego przyzwycz...
22.7K 761 24
18 letnia Aria Miller zaczyna nowe życie z dwójką swoich braci Paulem i Lucasem. Niestety nowe idealne życie nie jest idealne jak by się wydawało. P...
3.7K 102 24
Hailie Monet 11letnia dziewczyna mieszka w domu z mama i ojczymem ten ojczym ją bił i zamykał w piwnicy i Hailie przez to boi się mężczyzn. ale w wie...