Bez wyjścia [Redfield #2]

De Infinitka

2.5K 248 173

REDFIELD #2 Po tym jak Dante Redfield przeżywa traumatyczną konfrontację, postanawia odciąć się od swoich prz... Mai multe

🦋 Dodatki 🦋
🦋 ROZDZIAŁ I 🦋
🦋 ROZDZIAŁ II 🦋
🦋 ROZDZIAŁ III 🦋
🦋ROZDZIAŁ IV🦋
🦋 ROZDZIAŁ V 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ IX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ X 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XIV 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XV 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XXI 🦋
🦋 Podziękowania 🦋

🦋 ROZDZIAŁ XIX 🦋

64 8 2
De Infinitka

— Sukienka czy spodnie? — zapytała Erin, stojąc przed lustrem z dwoma wieszakami w rękach. Na jednym z nich wisiała czarna, satynowa sukienka z wiązaniem na plecach, a na drugim koronkowy gorset. Przykładała je na przemian do swojego ciała, aby ocenić, w którym ubraniu będzie wyglądała lepiej.

Dante przyglądał się jej odbiciu w lustrze z taką intensywnością, że poczuła ciepło na policzkach. Podziwiał ją, jakby była najcenniejszym dziełem sztuki w muzeum.

Oblizał wargi.

— Sukienka — odparł po chwili zastanowienia.

Dziewczyna opuściła ręce wzdłuż ciała i obróciła się plecami do lustra.

— Jesteś pewien? — Odłożyła ubrania na łóżko. — Nie będzie to za dużo jak na domówkę?

— Ubierz się tak, żeby było ci wygodnie. — Westchnął. — We wszystkim będziesz wyglądać przepięknie.

— To założę spodnie. — Freeman wzruszyła ramionami, otworzyła szafę i wyciągnęła z niej parę jeansów z wysokim stanem, przy okazji chowając do środka sukienkę. Bez skrępowania przebrała przy nim dolną część garderoby, ale kiedy zakładała górną, odwróciła się do niego plecami. — Pomożesz mi?

Dłońmi przytrzymywała gorset z przodu, aby się nie osunął. Dante machnął ręką, aby podeszła bliżej, Erin stanęła do niego plecami. Kiedy chłopak rozpoczął walkę ze sznurkami, dziewczyna odgarnęła długie włosy na ramię i zaczęła przeczesywać je palcami.

— Dziwnie się czuję z tym, że to impreza pożegnalna Nathana i Charlotte — powiedział Redfield, próbując dopasować ubranie do jej sylwetki, a ona z każdym szarpnięciem chwiała się. Pociągnął w końcu za sznurki, zmuszając dziewczynę, aby usiadła na jego kolanie. — W przyszłym tygodniu już się przeprowadzają i będziemy się widzieć maksymalnie kilka razy do roku.

— Istnieją samochody, pociągi... — odparła, próbując nie skupiać się na uczuciu, jakie dawał dotyk jego dłoni na skórze. Musieli niedługo wychodzić i nie mogli pozwolić sobie, żeby ponownie skończyć w łóżku. — San Francisco nie jest tak daleko. Możesz się tam wybrać, kiedy tylko będziesz chciał.

— To już nie będzie to samo. Ja pójdę do pracy, oni zaczną studia, Nathan też mówił coś na temat pracy. Ciężko będzie się zgrać.

— Tak już wygląda dorosłe życie.

Dante zawiązał nadmiar sznurka w kokardkę. Posunął delikatnie dłonią wzdłuż ramienia Erin, przez co wstrząsnął nią niekontrolowany dreszcz. Skóra, której dotykał, płonęła. Ujął jej włosy i pozwolił, aby kaskadą spłynęły na jej plecy, po czym od razu owinął je sobie wokół ręki i pociągnął do siebie. Dziewczyna odchyliła głowę i oparła się o jego klatkę piersiową, a chłopak skorzystał z okazji i pocałował jej szyję.

Erin mruknęła zadowolona, uśmiechając się lekko.

— Musimy iść, Aiden na nas czeka. — Jego gorący oddech na skórze sprawiał, że wcale nie miała ochoty na żadną imprezę.

Przygryzła wargę, kiwając głową, po czym wstała. Zanim zdążyła się odsunąć, Dante pociągnął ją za rękę w swoją stronę. Tracąc równowagę, oparła się dłońmi o jego uda i uśmiechnęła szeroko, kiedy chłopak połączył ich usta w przedłużonym, namiętnym pocałunku.

Tym razem to ona przerwała i odsunęła się od jego spragnionych warg.

— Aiden czeka — powtórzyła, puszczając mu oczko.

Redfield tylko przewrócił oczami.

Kilkanaście minut później odbierali już Aidena i Dianę, którzy spotkali się w domu nastolatki, żeby Dante nie musiał jeździć po okolicy i ich zbierać. Razem pojechali do Nathana.

— Ale chata — westchnęła Erin, kiedy jej chłopak zaparkował na podjeździe tuż obok jednego z dwóch stojących na nim samochodów. Wysiadła, po czym zmierzyła spojrzeniem budynek. — Nie wiedziałam, że rodzice Nathana mają tyle kasy.

— Jego mama jest prawniczką, a tata lekarzem — wyjaśnił Aiden, stając obok niej.

— W sumie to nigdy nawet nie widziałam, żeby jeździł samochodem i po prostu założyłam, że nie ma na niego pieniędzy — kontynuowała, podążając za wszystkimi do ogrodu za domem.

— Ma auto — stwierdził Dante, ujmując jej dłoń, kiedy znalazła się blisko. — Po prostu woli się upić, wiedząc, że ja nie mogę. Powinienem zacząć wołać zapłaty za bycie szoferem.

Diana i Aiden szli przodem, rozmawiając na temat tego, że Erin wie już o wirusie i jak bardzo nie mogą się do tego przyzwyczaić. Redfield w tym czasie objął dziewczynę ramieniem, kiedy zaczęli widzieć pierwsze ozdoby i tańczących gości.

Widać było, że Charlotte przyłożyła się do przystrojenia podwórka — Nathan w życiu nie pokusiłby się o rozwieszenie światełek i rozstawienie lampionów. Dawały one niepowtarzalny klimat. W ogrodzie rozstawione zostały kanapy i stoliki z palet, większość jednak była już pozajmowana. Po wodzie w ogromnym basenie pływały pontony w różnych śmiesznych kształtach pokroju kawałka pizzy czy jednorożca. Kawałek dalej palił się grill, przy którym ustawiło się kilka osób, najprawdopodobniej samozwańczych szefów kuchni.

— No w końcu jesteście! — zawołał Nathan, wychodząc przez otwarte drzwi balkonowe. Rozłożył szeroko ręce, po czym zamknął wszystkich w grupowym uścisku. Biła od niego ostra woń alkoholu, zdążył się doprowadzić do wątpliwego stanu. — Tam macie alkohol, tam jedzenie, a w kuchni jeszcze powinna być pizza. Nie mogę długo z wami zostać, bo muszę zabawiać też innych gości. Sky nie przyjdzie?

— Dalej ma szlaban po kutatripie — wyjaśniła Erin.

— Nie mogła powiedzieć, że idzie do ciebie, czy coś? — zapytał Dante zaskoczony.

— Powiedziała. — Prychnęła, kręcąc głową. — Tylko jej brat zapytał, czy „Erin" to nie jest jakiś kod dla Nathana. No i jej ojciec się wkurwił.

Redfield faktycznie nie spędził z nimi za dużo czasu na rozmowie. Kilka minut później już wchodził z powrotem do swojego domu, gdzie ktoś nieustannie go wołał. Diana i Aiden poszli za nim z nadzieją, że znajdą w kuchni resztki pizzy.

— Umieram z głodu, bo nie zdążyłam zjeść — powiedziała, rzucając się na pierwsze z brzegu pudełko. Otworzyła je, z zadowoleniem dostrzegając, że pizza jest z kurczakiem.

Aiden zajrzał do pozostałych opakowań, kręcąc nosem. Nie przepadał za kurczakiem, dlatego szukał jakiegokolwiek zamiennika. Ostatecznie padło na pepperoni.

W kuchni pojawiła się Charlotte, która uśmiechnęła się szeroko na widok przyjaciół. Przytuliła Dianę, a ta starała się nie pobrudzić jej pięknej, satynowej sukienki tłuszczem.

— Nigdy więcej nie robię takiej wielkiej imprezy — powiedziała na wydechu, wywracając oczami. Wzięła najmniejszy kawałek pizzy, jaki tylko udało jej się znaleźć i zaczęła go jeść.

— Wolałabyś spędzić czas w naszym małym gronie? — zapytała Redfieldówna, delikatnie szturchając dziewczynę łokciem.

— Wy i kilkoro moich znajomych. — Urwała skrawek ręcznika papierowego i otarła usta, zmazując przy tym błyszczyk. — Większość ludzi tutaj to znajomi Nathana, a i tak to ja muszę się wszystkim zajmować, bo ten idiota już nic nie ogarnia.

— Widzieliśmy się z nim na zewnątrz — mruknął Prince z pełnymi ustami, natychmiast zasłaniając je dłonią. Dał sobie moment, żeby pogryźć i przełknąć. — Wątpię, żeby dzisiaj długo pociągnął.

— Przynajmniej nie ma daleko do łóżka. — Westchnęła rudowłosa. Wrzuciła brzeg od pizzy z powrotem do pudełka i wytarła dłonie w chusteczkę. — Gdzie Dante i Erin?

Diana machnęła ręką w kierunku drzwi balkonowych.

— Chyba poszli usiąść.

— Pójdę się przywitać.

Po tych słowach Charlotte faktycznie ruszyła na zewnątrz, zbierając po drodze kilka pustych puszek, które wyrzuciła do kosza. Diana i Aiden posłali sobie spojrzenie.

— Dlaczego ona zawsze musi się tak dawać Nathanowi? — zapytał Prince, jednak nie oczekiwał odpowiedzi. Pokręcił głową, biorąc kolejny kawałek pizzy, tym razem z bekonem.

Diana jedynie wzruszyła ramionami. Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Na końcu języka miała słowo „miłość", ale wydawało się ono nieodpowiednie do opisania tego, co miało miejsce między tą dwójką.

Nie nacieszyli się zbyt długo spokojem.

— Czy moja ukochana kuzynka napije się ze mną tequili? — wykrzyczał Nathan, obejmując Dianę za szyję. W jednej ręce trzymał butelkę, a w drugiej solniczkę.

Aiden zmarszczył brwi. Zazwyczaj kiedy dziewczyna z nimi wychodziła, Dante pozwalał jej wypić maksymalnie dwa piwa. Nie chciał, żeby upijała się i rzygała po kątach w tak młodym wieku, dlatego nie dawał jej mocniejszego alkoholu.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł... — powiedziała niepewnie, ale Nathan już stał w kuchni, stawiając na blacie trzy kieliszki.

— Daj spokój — zaszczebiotał, rozlewając trunek. Z trudem trafiał i marnował całkiem sporo alkoholu. — Tylko po jednym. Nie powiem Dantemu.

— Nie namawiaj jej. — Aiden oparł się o blat, patrząc na przyjaciela surowym spojrzeniem. — Jak nie chce, to niech nie pije.

— Aiden — wyjęczał przeciągle. — Daj się dziewczynie trochę zabawić. Nie baw się w jej braciszka.

Szatyn spojrzał na nią z troską w oczach, ale jednocześnie lekką obawą.

— W porządku. — Redfieldówna dotknęła ramienia Prince'a i uśmiechnęła się do niego krzywo. — Nic mi nie będzie od jednego kieliszka. Najwyżej później wypiję tylko jedno piwo, więc się wyrówna.

— Jak chcesz.

Nathan polizał skórę pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i posypał ją obficie solą. Podał pojemnik dziewczynie, a ona zrobiła to samo. Nie czuła się zbyt pewnie, nie wiedząc, co tak właściwie robi. Kuzyn od razu wyczuł jej niepewność.

— Sól do mordy, a potem tequila — wyjaśnił szybko, po czym on i Aiden zrobili dokładnie tak, jak powiedział.

Redfieldówna wciąż stała, niepewnie patrząc na biały proszek i kieliszek. Naczynie wydawało się ogromne, jakby nie byłą w stanie wypić wszystkiego na jeden łyk.

Czegoś brakowało.

— A limonka? — zapytała.

Prince skrzywił się nieznacznie.

— O właśnie, wiedziałem, że czegoś mi brakuje.

— Jaka, kurwa, limonka? — Nathan prychnął, łapiąc butelkę za gwint. — Ciesz się, że sól znalazłem. I kieliszki. Powinniśmy byli pić z gwinta.

Diana dotknęła soli czubkiem języka, przeciągając każdy ruch. Zauważyła, że jej kuzyn nie poświęcał już jej za wiele uwagi. Ktoś zszedł do połowy schodów i na nich przykucnął, po czym zaczął wołać Redfielda. Nathan poświęcił mu całą swoją uwagę, która straciła swoją podzielność półtora promila temu.

Gdy chłopak oddalił się i zniknął na piętrze, nastolatka odstawiła kieliszek z powrotem na blat.

— Jednak nie chcę — oznajmiła w końcu z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Popełniła błąd w momencie, gdy powąchała alkohol. — Jak chcesz, to możesz wypić moją kolejkę.

Aiden pokiwał głową.

— Nie może się zmarnować — stwierdził, uśmiechając się.

Diana wyciągnęła rękę w jego kierunku.

— Soli? — Zaśmiała się szczerze.

Powiedziała to w żartach i nie sądziła, że chłopak złapie ją za nadgarstek i faktycznie zliże proszek z jej ręki. Jeszcze nie wiedziała, jak powinna się z tym czuć. Nie zmieniało to jednak faktu, że motylki w jej brzuchu zawirowały. Aiden wychylił kieliszek, wlewając w siebie tequilę sprawnym ruchem. Tym razem w ogóle się nie skrzywił.

— Czegoś brakuje. — Odstawił kieliszek i przeczesał palcami włosy.

— Gdyby to był film o amerykańskich dzieciakach na amerykańskiej imprezie, miałabym właśnie w zębach limonkę — stwierdziła Redfieldówna. Dopiero w sekundzie, w której wypowiedziała te słowa, doszło do niej, co oznaczały.

Podniosła spojrzenie na Aidena, który właśnie zawiesił wzrok na jej ustach, a następnie przeniósł je na oczy. Jego zielone tęczówki mogłyby się przedostać do najgłębiej skrywanych zakamarków jej duszy. Zbliżyła się do niego, ale w tym samym momencie rozległ się ogromny hałas.

Spośród muzyki dało się usłyszeć huk drzwi, które po otwarciu z rozmachem uderzyły w ścianę. Następnie rozległ się głośny tupot stóp po schodach, a burza rudych loków zawirowała w powietrzu, gdy dziewczyna zeskoczyła z dwóch ostatnich stopni.

— Nie wytrzymam, kurwa! — krzyknęła Charlotte, wychodząc na taras.

Diana i Aiden ponownie na siebie spojrzeli, tym razem już w inny sposób. Zapomnieli o tym, co przed chwilą się pomiędzy nimi działo i podążyli za przyjaciółką. Ona odnalazła w tłumie Dantego i Erin, którzy zaalarmowani jej krzykami, już zmierzali w jej kierunku.

Wyglądała na wściekłą. Rzadko kiedy ktokolwiek doprowadzał ją do takiego stanu, ale kiedy miało to miejsce, ta osobą był zazwyczaj Nathan. Erin, widząc w jakim stanie jest przyjaciółka, od razu do niej poszła. Kiedy zobaczyła łzy na jej policzkach, przytuliła ją.

Zaczęła już tłumaczyć Freeman, co ją tak zdenerwowało, kiedy wszyscy do niej podeszli.

— Co się stało? — zapytał od razu Aiden, obejmując ją ramieniem.

— Nathan się, kurwa, stał! — warknęła wściekła, ocierając mokrą twarz. — Mówił, że dzisiaj idzie na całość, ale to już jest przesada. Ja już mam go dość. Przekroczył granicę.

Dante zmarszczył brwi i zaczął się zastanawiać, co takiego jego kuzyn mógł zrobić, żeby tak rozzłościć dziewczynę. Nie miała do niego zbyt wielkiej cierpliwości, a mimo tego nigdy nie widział, żeby aż tak się zdenerwowała. Cała drżała. Gdyby teraz Nathan pojawił się w zasięgu jej ręki, z pewnością by mu przywaliła.

— Co zrobił? — zapytał Redfield, przeskakując wzrokiem pomiędzy nią i Erin.

— Trevor przyniósł jakieś prochy i je wciągnęli. — Schowała twarz w dłoniach, a po chwili splotła je na karku. — Kurwa, Dante, on jest taki pijany, a jeszcze teraz wziął jakieś gówno.

— BAWIMY SIĘ, KOCHANI! — wykrzyknął Nathan na całe gardło. Wyszedł z domu bez koszulki, machając nią nad swoją głową.

— Ja pierdole — mruknęła Charlotte. — Nie mam zamiaru z nim gadać. Mam go, kurwa, dość.

— Chodź — zaproponowała Diana, ciągnąc ją za przedramię. — Ogarniemy cię trochę i będziemy cię trzymać z daleka.

We trójkę odeszły kawałek od chłopaków. Dante obrócił się w kierunku Aidena i podrapał się po głowie.

— Co on odjebał? — zapytał Prince retorycznie, kręcąc głową.

— Nie wiem — odparł blondyn. — W życiu nie widziałam, żeby ćpał.

Przyglądali się przez chwilę poczynaniom Nathana, który chwiał się na nogach, a mimo tego poszedł wypić z kimś po kieliszku tequili.

— Jeszcze trochę i zezgonuje, a wtedy trzeba będzie go ogarnąć. — Dante wywrócił oczami, krzyżując ręce na piersi. — Charlotte tego nie zrobi, bo jest na niego wściekła.

Telefon Aidena zaczął dzwonić, więc ten wyciągnął go z kieszeni.

— Nieznany numer — mruknął zaskoczony marszcząc brwi. — Idę odebrać.

— Okej.

W tym samym momencie rozległ się głośny pisk. Wszystkie spojrzenia odwróciły się w kierunku, z którego dobiegał.

— Nathan, odstaw mnie! Nie umiem pływać!

Krew Dantego zamarzła w jego żyłach, kiedy zobaczył Nathana z Erin przewieszoną przez jego ramię. Ledwo się trzymał na nogach, a mimo tego żwawo szedł w kierunku basenu. Dziewczyna szarpała się i głośno protestowała, ale chłopak zdawał się jej nie słyszeć. Parł przed siebie z głupkowatym uśmiechem na twarzy.

Zamierzał ją wrzucić do basenu i to po głębokiej stronie.

— Odstaw ją, do chuja! — krzyknął Dante, już idąc w jego kierunku. — Nathan, kurwa!

— Ale wy wszyscy jesteście dzisiaj sztywni — wybełkotał, stając na krawędzi.

Erin złapała spojrzenie Dantego. Jej oczy były błagalne i przerażone. Zaczynała panikować i z trudem łapała oddech.

— Powiedziałem: odstaw ją! — warknął wściekle.

Poczuł pieczenie w klatce piersiowej, ale jedynie prychnął na to uczucie. W tamtym momencie nie obchodziło go nic prócz Erin i tego, że dziewczyna nie potrafi pływać.

— Nudziarze!

Zanim Dante zdążył jakkolwiek zareagować, Nathan puścił Freeman, a ona z krzykiem wpadła do wody. Całkowicie zapomniała o radach, które dostała od swojego chłopaka nad jeziorem. Machała w panice kończynami, a mimo tego szła na dno. Nawet gdyby stanęła, brakowałoby jej co najmniej pół metra do powierzchni.

— Popierdoliło cię?! — wykrzyczał blondyn, popychając kuzyna, który wylądował plecami na trawie.

Kilka osób wciągnęło głośno powietrze z zaskoczenia. Nathan podniósł się na łokciach, czerwony na twarzy od alkoholu, a teraz i złości.

— Ciebie popierdoliło?! — odparł tym samym tonem głosu. — Tylko żartowałem!

— Ona nie umie pływać, ty idioto!

Dante ściągnął tylko buty, rozglądając się po zaniepokojonych twarzach dookoła. Nikt nie rwał się do pomocy.

Bez zastanowienia wskoczył do wody, otwierając oczy pod jej powierzchnią. Zapiekły go jedynie przez chwilę. Od razu odnalazł Erin, która żałośnie machała rękami, plącząc się we własnych włosach. Podpłynął do niej, objął ją w pasie jedną ręką i razem z nią skierował się ku górze.

Gdy wypłynęli, dziewczyna od razu głośno wciągnęła powietrze. Zachłysnęła się wodą i zaczęła kaszleć. Objęła Dantego za szyję i uwiesiła się na jego plecach, trochę ułatwiając mu odholowanie jej do brzegu.

Ktoś wyciągnął do niej rękę i pomógł wyjść z wody. Ktoś inny dał jej ręcznik i owinął nim drżące ze stresu ramiona. Redfield złapał się krawędzi i podciągnął z łatwością, od razu stając na równych nogach. Nathan zdążył podnieść się z trawnika, ale teraz już nie wyglądał na tak wściekłego i rozbawionego za razem.

Wyglądał na zmartwionego.

Dante zmierzył go lodowatym spojrzeniem.

— Nie wiedziałem... — wymamrotał jedynie kuzyn, spuszczając wzrok. Wydawało się, że nagle wytrzeźwiał.

— Nie mi powinieneś się tłumaczyć — odparł z wyrzutem.

Nie miał ochoty na niego patrzeć. Telepał się ze złości na samą myśl, że jest w jego pobliżu. Już miał się odwrócić, objąć Erin i wyjść z imprezy, kiedy podbiegł do niego Aiden. Oddychał ciężko, jakby właśnie ukończył maraton.

— Sorki, że przerywam to przedstawienie, ale spadam — oświadczył, przełykając głośno ślinę. Złapał duży haust powietrza, jakby to on dopiero wynurzył się spod wody. — Moja babcia miała zawał i jest w szpitalu.

Wyglądał na tak zagubionego, że serce Dantego boleśnie zacisnęło się w jego piersi. W jednej chwili zapomniał o konflikcie z kuzynem. Rzucił Erin i Dianie spojrzenie, które od razu zrozumiały. Bez zadawania zbędnych pytań podszedł do przyjaciela i położył dłoń na jego plecach, kierując go do wyjścia. Dziewczyny podążyły za nimi.

Diana zataczała kciukiem maleńkie kółka na dłoni Aidena, czując, jak przestają drżeć. Kiedy wsiedli do auta, nie potrafił ich opanować. Utrzymanie telefonu było niemożliwe — wysuwał się z jego uchwytu, jakby nie miał wystarczająco siły. Teraz zdawał się odrobinę uspokajać. Redfieldówna bez przerwy powtarzała mu, że wszystko będzie dobrze i nie powinien się martwić na zapas, ale jej słowa do niego nie docierały.

Babcia Aidena była jedną z najbliższych mu osób. Nawet ciocia z wujkiem czy Redfieldowie nie zajmowali tak wysokiego miejsca jak Dorothy. To ona zajmowała się nim i wychowywała go po śmierci rodziców. Początkowo robiła to razem z dziadkiem, ten jednak bardzo szybko odszedł, zostawiając ją samą. Nie wyobrażał sobie, że mógłby ją stracić. Nie chciał ponownie przeżywać związanego z tym bólu.

Miał dopiero osiemnaście lat. Chociaż dzieciaki w jego wieku udawały, że są dorosłe, on wciąż się taki nie czuł. Nie posiadał nawet wystarczająco lat, żeby móc legalnie pić alkohol i nie wyobrażał sobie, że miałby teraz zacząć żyć na własną rękę.

Zanim Dante zdążył powiedzieć „jesteśmy", Aiden już otworzył drzwi od samochodu. Pojazd zatrzymał się gwałtownie, przez co ich głowy szarpnęły do przodu. Chłopak ruszył szybkim krokiem w kierunku oddziału intensywnej terapii, nie oglądając się za siebie.

Diana odpięła pas bezpieczeństwa, kiedy jej brat parkował.

— Nie pozwolą ci wejść — powiedział, patrząc na jej odbicie w lusterku wstecznym. — Nie wiem nawet, czy jemu pozwolą.

— Zależy od pielęgniarki i jego uroku osobistego — zauważyła Erin. Jej włosy wciąż były mokre, chociaż dobrze je odsączyła ręcznikiem, który ukradła z domu Nathana. Nie sądziła, żeby miał się o to obrazić. Drżała, a Dante nie do końca wiedział czy jest to wywołane temperaturą, czy stresem. — Godziny wizyt już minęły, ale jak babka będzie w porządku, to go wpuści.

— Idę do niego. — Diana otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.

Dante i Erin spojrzeli na siebie, a następnie również opuścili samochód i poszli w ślady Aidena. Nie zdziwili się, kiedy zastali go przy recepcji. Kobieta za biurkiem nie wyglądała na zadowoloną, gdy zaciskała usta w wąską kreskę. Jedna z jej dłoni wisiała nad klawiaturą, jakby przez moment faktycznie chciała pomóc nastolatkowi.

— Jeśli się pan nie uspokoi, to wezwę ochronę — usłyszeli, zanim Prince warknął pod nosem i odwrócił się na pięcie.

Ze spuszczoną głową skierował się do wyjścia, ale Diana zatrzymała go.

— Pogadamy z nią — powiedział Dante, klepiąc przyjaciela po ramieniu. Jego siostra pociągnęła Aidena w kierunku krzeseł i zmusiła, aby usiadł.

Pielęgniarka zmierzyła krzywym spojrzeniem parę przemoczonych do suchej nitki nastolatków. Kontrolnie wyjrzała przez oszklone drzwi w poszukiwaniu oznak deszczu.

Diana oparła głowę na ramieniu przyjaciela i głaskała skórę nad jego nadgarstkiem w kojącym geście. Znowu zaczął się denerwować. Spojrzała na jego twarz, kiedy ukradkiem podrapał się po powiekach, próbując ukryć zeszklone oczy. Owinęła dłonią jego biceps.

Uznała, że w tamtym momencie lepiej będzie milczeć. Prince nie potrzebował pustego pocieszania. Jedynym pocieszeniem mogłaby okazać się rozmowa z lekarzem, który zapewniłby go, że jego babcia wyjdzie z tej sytuacji bez szwanku.

Patrzyli, jak mina pielęgniarki z każdą sekundą zmienia się pod wpływem różnorodnych emocji. Początkowo znudzona i zdenerwowana, z czasem zszokowana, ostatecznie zerknęła przez moment na Aidena, aby za chwilę uciec wzrokiem i wbić go w blat. Nastolatkowie żałowali, że nie mają nadnaturalnego słuchu tak jak Dante, aby nakarmić swoją ciekawość. W końcu para odeszła od recepcji, uśmiechając się lekko, lecz zauważalnie.

— Mogą pójść do niej dwie osoby — poinformował ich Redfield, obracając kluczykiem od auta w kieszeni.

Diana i Aiden spojrzeli na siebie, jakby właśnie zawarli nieme porozumienie.

— Będzie przeszkadzało, że nie jestem z nią spokrewniona? — zapytała dziewczyna, wstając, a następnie wygładziła materiał sukienki.

W oku Dantego pojawił się rozbawiony błysk, a Erin zachichotała.

— Nie, bo jesteście przecież rodzeństwem — odparł, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Oczy Diany rozszerzyły się i poczuła pieczenie na policzkach, podczas gdy na Aidenie kłamstwo przyjaciela nie zrobiło żadnego wrażenia.

— A jeśli ktoś to sprawdzi? — szepnęła konspiracyjnie.

— Nie sprawdzi, wyluzuj. — Brat pogłaskał ją po głowie. — Jedziemy się przebrać, jakby coś się działo, to dzwońcie.

Kiedy Aiden i Diana przechodzili obok pielęgniarki, ona burknęła ledwie zrozumiale numer pokoju, w którym leżała kobieta. Otworzyła im zdalnie drzwi i wróciła do poprzedniego zajęcia.

Redfieldówna po chwili dostrzegła, że Prince przez cały ten czas ściska jej rękę. Nie zwróciła mu na to uwagi i pozwoliła mu poprowadzić się w odpowiednim kierunku. Zajrzeli do pomieszczenia i o ile do tamtego momentu Aiden jakoś się trzymał, nagle cała jego maska opadła.

— Kurwa — jęknął, odwracając się. W najbliższej okolicy nie stały żadne krzesła, dlatego osunął się po ścianie i usiadł na podłodze. Schował twarz w dłoniach, pozwalając łzom płynąć. Diana podążyła jego śladem, klękając naprzeciwko ze zmartwionym wyrazem twarzy. — Nie potrafię.

Dopiero doszło do niego, w jak poważnej sytuacji się znalazł. Dziewczyna oparła dłonie na jego kolanach, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem.

— Nie nakręcaj się, Aiden. Nie zakładaj najgorszego, póki nie porozmawiasz z lekarzem.

Patrzył się na nią zaczerwienionymi oczami przez dłuższą chwilę, jakby analizował każdy skrawek jej twarzy. W końcu zdawał się przemyśleć jej słowa i zaczął kiwać głową.

— Masz rację — wymamrotał, podnosząc się powoli. Gdy już wstał, pociągnął dziewczynę za dłonie, a następnie powtórzył: — Masz rację.

— Chodź — zachęciła go, obracając go twarzą do wejścia na salę. — Poczekamy razem na lekarza.

Continuă lectura

O să-ți placă și

3.2K 272 8
Po stracie opiekunów, dwie nadnaturalne siostry muszą strzec powierzonej im tabliczki hybryd. Niedługo potem, do ich domu wdziera się dwóch, tajemni...
Let Me Follow De milka

Ficțiune adolescenți

322K 14.8K 37
Charlie cierpi na bezsenność. Jednak nie uważa tego za kulę u nogi, tylko dar. Dar, który umożliwia jej nocne wyprawy pod osłoną czarnej kominiarki...
245K 16.6K 135
TRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym...
1.1K 132 22
Tom II Kontynuacja "Miasta w kolorze Wiśni". UWAGA SPOJLERY W OPISIE Plan, który Wiśnia miała na swoje życie, legł w gruzach. Nie było w nim nic o uc...