Bez wyjścia [Redfield #2]

By Infinitka

2.5K 248 173

REDFIELD #2 Po tym jak Dante Redfield przeżywa traumatyczną konfrontację, postanawia odciąć się od swoich prz... More

🦋 Dodatki 🦋
🦋 ROZDZIAŁ I 🦋
🦋 ROZDZIAŁ II 🦋
🦋 ROZDZIAŁ III 🦋
🦋ROZDZIAŁ IV🦋
🦋 ROZDZIAŁ V 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ IX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ X 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XV 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XIX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XXI 🦋
🦋 Podziękowania 🦋

🦋 ROZDZIAŁ XIV 🦋

81 12 2
By Infinitka

— To będzie zajebiste! — zapewnił Aiden i z podekscytowaniem wymalowanym na twarzy wyciągnął z kieszeni swój aparat analogowy. — Stańcie koło niego!

Kiedy trzy czwarte grupy zdąży się wstawić przed wyjściem na imprezę, nawet sama podróż do niej zamienia się w przygodę. W prawdzie to Dante był tym trzeźwym pierwiastkiem, ale nie powstrzymało go to przed skręceniem na otwarty plac zabaw, gdzie zaczął się beztrosko wygłupiać.

Jego twarz właśnie zaczynała się robić czerwona od krwi do niej napływającej, kiedy wisiał głową w dół zawieszony na drabinkach. Był tak wysoki, że niewiele brakowało, aby jego włosy dotykały piachu. Skrzyżował ramiona na piersi, pozując, jakby został do tego zmuszony siłą.

Diana i Erin stały po obu jego stronach i stukały się butelkami piwa gdzieś na wysokości jego brzucha. Śmiały się głośno i uśmiechały szeroko.

Gdy tylko błysnął flesz, Dante złapał się drabinek i podciągnął, a wszystkie jego mięśnie napięły się. Freeman nie potrafiła powstrzymać się przed patrzeniem, kiedy zwinnie wyplątywał nogi ze szczebli i stawał na gruncie.

— Zrobisz nam razem? — zapytała Diana, przytulając się do Erin, która dopiero wtedy otrząsnęła się z transu. Redfieldówna była od niej odrobinę wyższa, dlatego ostatecznie to ona objęła ją wokół szyi i przycisnęła do siebie.

— Wyglądacie jak ten mem — mruknął Prince, zasłaniając się aparatem. Nacisnął spust migawki. — Moje dwie osobowości. O, albo: mój gust muzyczny.

Dziewczyny spojrzały na siebie nawzajem, uświadamiając sobie, że nastolatek ma rację. Erin miała na sobie czarne, skórzane spodenki i t-shirt w tym samym kolorze ze spranym nadrukiem. Diana z kolei założyła biały zestaw składający się z topu oraz spódniczki, na co zarzuciła jasnofioletową, luźną koszulę, aby nie czuć się aż tak odkrytą. Obie wybuchnęły śmiechem.

— Mój gust w książkowych facetach — wypaliła Redfieldówna.

Erin położyła dłoń na swojej klatce piersiowej.

— Wygląd Dantego. — Jej palec wskazał Dianę. — Charakter Dantego.

Aiden parsknął śmiechem.

— Nieprawda — obruszył się chłopak.

— Prawda — odparł Aiden. — Udajesz, że jesteś taki mroczny i obojętny, ale wewnątrz ciebie drzemie szczeniaczek.

Prince już miał zamiar schować aparat z powrotem do kieszeni, kiedy Diana zapała go za nadgarstek.

— Zróbmy sobie razem — zaproponowała, uśmiechając się, na co jego oczy aż zabłyszczały z radości. Wysunęła aparat z jego dłoni i wyciągnęła go w kierunku brata. — Dante, zrobisz nam zdjęcie?

Chłopak pokiwał głową, zabierając od niej urządzenie. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy czekał, aż para się ustawi. Początkowo stanęli w pewnej odległości od siebie, co nie spodobało się Dantemu. Z markotną miną opuścił aparat i popatrzył na nich, marszcząc brwi.

— Nie no, tak będzie słabo. Szkoda kliszy.

Diana wywróciła oczami, żałując, że to jego wybrała do zrobienia zdjęcia. Po chwili zastanowienia wiedziała już, że Erin byłaby znacznie lepszym wyborem.

— To co mamy zrobić? — zapytała.

— Nie wiem, zbliżcie się do siebie czy coś. Wyglądacie, jakbym robił wam to zdjęcie za karę.

Dziewczyna chciała już coś powiedzieć, ale poczuła jak ręka Aidena obejmujące jej ramiona. Zbliżył ją do siebie odrobinę, nie chciał jej jednak do niczego zmuszać, dlatego stali przez moment w tej dziwnej pozycji. W końcu uległa, oparła się o niego i wtuliła w jego ciało.

Dante pisnął głośniej niż fanki Harry'ego Stylesa na jego koncercie.

Kiedy oddał już aparat do jego prawowitego właściciela, dogonił Erin, która zaczęła już iść w kierunku odpowiedniego adresu. Objął ją ramieniem i złapał za podbródek, kiedy chciała się napić piwa. Obrócił ją w swoim kierunku, aby złożyć na jej ustach krótki, lecz głęboki pocałunek. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, obejmując go jedną ręką w pasie.

— Nie wytrzymam, oni tak zajebiście razem wyglądają — powiedział, kątem oka upewniając się, że Diana i Aiden idą w wystarczającej odległości, aby nie usłyszeć ich rozmowy.

— Przeuroczo — zawtórowała Erin, kontrolnie potrząsając butelką, aby sprawdzić, ile alkoholu w niej zostało. — Ale mam wrażenie, że ich relacja jest czysto platoniczna.

— Niestety. — Skrzywił się. — Myślałem, że skoro spali razem na kutatripie, to coś między nimi ruszy, ale mam wrażenie, że cały czas stoją w miej...

Nie dokończył, gdyż poczuł ramię przyjaciela owijające się wokół jego szyi. Spojrzał na jego uśmiechniętą twarz, a następnie na Dianę, która objęła w taki sam sposób Freeman.

— Co to za konspiracje? — zapytała nastolatka, podskakując z każdym krokiem. Zabrała koleżance resztkę piwa i wypiła ją, krzywiąc się przy tym w obrzydzeniu. — Obrzydliwe, wygazowane.

— Dzięki, że mi pomogłaś. Zastanawiałam się już nad wylaniem tej koncówki.

— Bóg piwa byłby zły — powiedział Prince z dezaprobatą w głosie.

Zanim dotarli na imprezę, Diana i Aiden zdążyli wypić jeszcze jedno piwo na współkę. Erin uznała, że jeśli Dante nie pije, to ona również nie ma na to ochoty i weźmie sobie butelkę, która wystarczy jej do końca wieczoru.

Domówka organizowana była na takiej samej zasadzie, jak osiemnastka Redfielda — dowiedziało się o niej całe Roseville i każdy był zaproszony. Nikogo więc nie dziwiło, że mieszkanie pękało w szwach. Dom znajdował się w bogatej dzielnicy i grzeszył wielkością, dlatego pomieścił imponującą liczbę osób. Już od samego wejścia uderzył w nich przepych. Na ścianach wisiało dużo obrazów, a większość z nich wyglądała jak namalowana przez przedszkolaka. Z całą pewnością były drogie. Gdy weszli do salonu, gdzie znajdowało się najwięcej ludzi, za przeszklonym wyjściem na taras dostrzegli basen.

— Chryste, co ona tu robi? — jęknęła Diana, patrząc gdzieś w kierunku kuchni.

Dante wychylił się i od razu zauważył rudowłosą koleżankę swojej siostry.

— Schowajcie mnie — powiedział błagalnie Aiden, odwracając się do niej plecami z nadzieją, że dzięki temu stanie się niewidzialny. — Nie mam ochoty jej dzisiaj słuchać.

Ku niezadowoleniu dziewczyny, Zoe akurat odwróciła się i od razu dostrzegła ich w tłumie. Mimo że nie widziała twarzy Prince'a, od razu domyśliła się, że to on. Pomachała energicznie do Diany.

— Zajmę ją na chwilę — oświadczyła, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela i zachichotała. — Uciekajcie.

— Dziękuję, żołnierzu. Twoje poświęcenie zostanie na zawsze zapamiętane.

Cała trójka skierowała się nad basen, a w tym samym czasie Redfieldówna ruszyła w kierunku koleżanki. Wypity alkohol buzował jej w żyłach. Nie wiedziały się od dnia, gdy Aiden odwiózł je do domu z Sacramento.

— Cześć — przywitała się Diana, biorąc z blatu butelkę wina, którą bezceremonialnie otworzyła. Rozejrzała się za kieliszkiem, a gdy dostrzegła, że wszystkie są brudne lub w użyciu, nalała trunku do szklanki.

— Hej — odparła, po czym wzięła łyk swojego piwa. Zmrużyła oczy. — Twój brat i Aiden gdzieś poszli?

— Chcieli zobaczyć basen — wymyśliła na poczekaniu.

W trzech większych łykach opróżniła połowę szklanki, czując nagły przypływ alkoholowej energii i odwagi.

— Działo się ostatnio coś ciekawego po tym, jak odstawiliście mnie i Julie?

Diana wróciła pamięcią do tego wieczoru, a w jej umyśle zadudniły słowa Aidena, od których od razu poczuła ciepło rozlewające się po brzuchu.

„Zawsze możesz na mnie liczyć".

Jej policzki zapłonęły i nie miała pewności, że była to sprawka wina. Opróżniła swoją szklankę, po czym odstawiła ją na blat.

— Absolutnie nic.

Oczy Zoe błyszczały od ilości wypitego alkoholu, ale było w nich również coś, czego Diana nie potrafiła rozpoznać. Zmrużyła powieki. Coś się w niej odblokowało, przez co powiedziała słowa, których Diana się po niej nie spodziewała.

— Nie jesteś w typie Aidena, wiesz o tym?

Redfieldówna poczuła się zbita z pantałyku. Gdyby nie przełknęła wina, z pewnością by je od razu wypluła. Widziała zainteresowanie przyjaciółki Princem, ale nie sądziła, że widziała ją jako... konkurencję. Aiden był dla niej jedynie bardzo dobrym przyjacielem z dzieciństwa, przez co traktowała go platonicznie. Mogła na niego liczyć, ale on doskonale wiedział, że ona również zawsze będzie służyć mu pomocą.

Alkohol w żyłach Diany buzował, poczuła ciepło rozpływające się po jej policzkach. Z jakiegoś powodu ta uwaga podniosła jej ciśnienie i najwidoczniej właśnie tego chciała rudowłosa, sądząc po jej triumfalnej minie. Skrzyżowała ramiona na piersi, uśmiechając się szyderczo.

Nagła potrzeba utarcia nosa koleżance rozsadzała ją od środka. Zazwyczaj w takich momentach Diana zastanowiłaby się dwa razy, zanim by coś powiedziała. Przeanalizowałaby swoje słowa w obawie, że może kogoś nimi urazić. W tamtym momencie jednak miała to gdzieś. Z całego serca pragnęła, aby Zoe poczuła złość i zazdrość, dwie najbardziej palące od wnętrza emocje.

— Bardzo możliwe — powiedziała Redfieldówna, odrzucając pukiel włosów z ramienia, gdy odwróciła się plecami do swojej rozmówczyni. Udała, że odchodzi, ale po dwóch krokach zatrzymała się i spojrzała na nią jeszcze raz. — W takim razie zazdroszczę jego przyszłej dziewczynie, bo całuje nieziemsko.

Nie obchodziło ją, że Zoe właśnie poznała sekret, którego pilnowała bardziej niż informacji o istnieniu wirusa. Jej mina była tego warta i przerosła najśmielsze oczekiwania szatynki. Gdy ta dumnym krokiem odchodziła, aby znaleźć przyjaciół, nastolatka jeszcze przez minutę stała osłupiała z szeroko otwartymi ustami. Po tym czasie je zamknęła i oblizała wargi.

Na jej twarz ponownie wypełzł ten sam uśmiech co wcześniej.

— Jesteście absolutnie pewni, że tym razem gramy w butelkę na pytania i wyzwania, tak? — upewniała się Erin, stojąc nad siedzącymi w kółku chłopakami.

Dante wywrócił ostentacyjnie oczami, kiedy usłyszał to pytanie po raz trzeci. Mimo to wysilił się na cierpliwy ton głosu, chociaż był pewien, że przy czwartym powtórzeniu okaże swoją irytację.

— Tak — mruknął, unosząc na nią wzrok.

— Nie chcę powtórki. — Wzruszyła ramionami i ostatecznie usiadła w kółku. — Znowu musiałbyś rzucać jakimś gościem po podłodze jak szmacianą lalką... Po co to komu?

— Zagrajmy na same wyzwania, żeby nie było nudno! — zaproponowała jakaś dziewczyna, na co kilka osób się zgodziło. — Jak ktoś nie chce robić zadania, to musi wypić karniaka. Albo dwa!

— Też gram! — zawołała Diana, wciskając się do kółka pomiędzy Aidena i Erin. Oparła głowę na ramieniu dziewczyny i uśmiechnęła się do niej szeroko. Czuła, że jej policzki wciąż płoną.

Ktoś położył pustą butelkę po winie na samym środku kółka.

— Już się boję, co ta banda nachlanych dzieciaków wymyśli na wyzwania. — Aiden pokręcił głową, nachylając się do Diany. Dziewczyna wyprostowała się, prawie zderzając się przez to z nim czołami.

— Obstawiam całowanie się i rozbieranie, nie oczekuję od nich szczególnej kreatywności.

Prince położył dłoń na podłodze tuż za jej plecami i przeniósł na nią ciężar ciała. Teraz był tak blisko, że Redfieldówna czuła jego ciepły oddech na ramieniu oraz materiał jego koszulki delikatnie ocierający się do jej skórę przy jego drobnych ruchach. Jego usta drgnęły, poprzedzając krótki śmiech.

— Dołączam się — oświadczyła Zoe, na siłę wpychając się pomiędzy Dianę i Aidena. Chłopak zabrał rękę jak poparzony, a następnie wyprostował się, zachowując między nimi dystans. Mimo że nie podobała mu się ta sytuacja, nie skomentował jej w żaden sposób. Rudowłosa zaczęła coś do niego mówić, a on jedynie przytakiwał, nie słuchając jej ze szczególną uwagą.

Jeszcze kilka osób dołączyło się do zabawy, a parę z niej zrezygnowało, przez co w ostatecznym rozrachunku Erin i Dante byli po przeciwnej stronie swojego pierwotnego umiejscowienia.

Po dwóch pierwszych kolejkach jeden z chłopaków zakręcił energicznie butelką, której szyjka wskazała na Zoe. Wyglądała ona na zdecydowanie zbyt podekscytowaną tym faktem. Patrzyła wyczekująco na nastolatka, który intensywnie zastanawiał się nad wyzwaniem dla niej. W tym samym momencie Aiden miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał brać w tym udziału.

— Zamień się koszulkami z Jonathanem — powiedział w końcu, wskazując na prawdopodobnie najbardziej napakowaną osobę w całym pomieszczeniu. W porównaniu do niego, Dante wyglądał, jakby nigdy w życiu nie ruszył żadnym mięśniem.

Dziewczyna zmierzyła go zimnym wzrokiem.

— Chyba sobie jaja robisz. — Złapała w palce materiał swojego maleńkiego topu, który sięgał jej ledwo za piersi. — Z całym szacunkiem, ale jemu to nawet przez bicka nie przejdzie.

— Albo to, albo pijesz dwie kolejki.

Zoe wzruszyła ramionami i sięgnęła po dwa kieliszki. Wypiła je jeden za drugim, starając się nie skrzywić. Jonathan wyglądał na zawiedzionego, tak samo chłopak, który wymyślił dla niej wyzwanie. Naprawdę miał nadzieję, że uda mu się zobaczyć jej piersi podczas przebierania.

Nastolatka nachyliła się i złapała za butelkę, ale zamiast zakręcić nią normalnie, ruszyła nią zaledwie o parę centymetrów. Szyjka wskazała na Dianę, a ich spojrzenia się skrzyżowały.

— Czy komuś tu trzeba wyjaśnić zasady gry? — zapytała Erin, marszcząc brwi.

— Zasady gry nie precyzują, jak mocno mam zakręcić butelką. — Jej wzrok spoczął na krótko na Freeman, po czym wrócił do Redfieldówny, kiedy tamta nie miała już nic do powiedzenia. Zmrużyła lekko powieki. — Powiedz, z kim się całowałaś z tego pomieszczenia.

— Myślałam, że gramy tylko na wyzwania — odparła Diana, oblizując wargi. Próbowała nie dać po sobie poznać, jak bardzo zrobiło jej się w tamtym momencie gorąco ze stresu.

— To jest wyzwanie. — Wywróciła oczami. — Podejmujesz je czy pijesz?

Szatynka złapała spojrzenie brata, który zdziwiony rozglądał się po całym pomieszczeniu. Szukał kogokolwiek, z kim sądził, że Diana mogła podzielić pocałunek. Domyśliła się, co chciała osiągnąć Zoe. Pamiętała doskonale, jak Redfieldówna martwiła się tym, jak jej brat zareaguje na jej związek z Conradem. Wiedziała o ich nocnych schadzkach. Nie miała jednak pojęcia, że w ogólnym rozrachunku w całym tym przedstawieniu było więcej nerwów Diany niż Dantego.

Myślała, że postawiła ją pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony widmo wściekłego Redfielda jeśli powie prawdę, z drugiej potencjał szantażowania ją delikatną informacją, gdyby postanowiła uniknąć odpowiedzi. Diana jednak wiedziała, że nie musi się obawiać złości brata.

Nie mogła dać jej tej satysfakcji. Nie mogła pozwolić, aby miała na nią jakikolwiek haczyk.

Uśmiechnęła się słodko.

— Z Aidenem.

Zapadła cisza, która zdawała się trwać wieczność. Wszyscy patrzyli wyczekująco na Dantego, aby ocenić, czy o tym wiedział. Szybko dało się wywnioskować z jego miny, że nie miał najmniejszego pojęcia. Jego usta były rozwarte w szoku i nie potrafił ich zamknąć. Erin skakała spojrzeniem pomiędzy Aidenem i Dianą z bardzo podobną miną.

— O nie. — Prince wciągnął powietrze ze świstem, patrząc na Dantego.

Kiedy wszyscy spojrzeli z powrotem na blondyna, spodziewając się na jego twarzy złości, oniemieli. Nastolatek uśmiechał się od ucha do ucha z lekko rozwartymi ustami, uniesionymi brwiami i szeroko otwartymi oczami. Mógł startować do roli opętanej laleczki w horrorze.

Zażenowana Diana schowała twarz w dłoniach, bojąc się nawiązać kontakt wzrokowy z Aidenem. Już zaczynała żałować podjętej decyzji. Erin spojrzała na Dantego, zaskoczona jego reakcją niemniej niż reszta imprezowiczów. Zoe pobladła — nie tego oczekiwała.

— O kurwa! — wykrzyczał na całe gardło, po czym zaczerpnął ogromny haust powietrza. — To się dzieje! WIEDZIAŁEM, ŻE COŚ Z WAS BĘDZIE.

🦋 🦋 🦋

— Cicho, moi rodzice śpią — szepnęła Erin, wyciągając klucze ze swojej torebki.

Redfield posłał spojrzenie w kierunku doniczki, którą dziewczyna sama przed sekundą potrąciła. Nie była pijana, wypiła zaledwie dwa piwa, a mimo tego próbowała obwinić go za swoją nieuwagę.

Kiedy przymierzyła się, aby włożyć klucze do zamka, chłopak przycisnął ją do swojego ciała i złożył kilka pocałunków na jej szyi. Mruknęła zadowolona, ale przez jego bliskość nie potrafiła trafić za pierwszym razem. W końcu po kilku próbach udało się jej otworzyć drzwi. Weszli do środka, po czym od razu ściągnęli buty.

Dante przyparł dziewczynę do ściany, zamykając ją w klatce z jego ramion. Spojrzał na jej twarz oświetloną słabym blaskiem księżyca i złożył długi, namiętny pocałunek na jej ustach. Freeman chciała położyć ręce na jego karku, ale uderzyła knykciami w szafkę na buty stojącą obok. Z racji, że było już grubo po północy, każdy dźwięk wydawał się sto razy głośniejszy. Redfield ujął jej obolałą dłoń i pocałował jej wierzch, po czym ruchem głowy wskazał na piętro.

Erin zachwiała się, gdy wchodziła po schodach. Oparła się o ścianę, aby się nie przewrócić, po czym wróciła do pokonywania kolejnych stopni. Tej nocy wypiła tylko dwa piwa i to na początku imprezy, więc zdążyła do tego czasu wytrzeźwieć. Po prostu jej koordynacja ruchowa leżała i kwiczała.

— Tym razem o własnych siłach — skomentował idący za nią Dante.

— Cicho tam.

Drzwi do jej pokoju były uchylone, ale nie zdziwiło ją to, gdyż na łóżku leżał pogrążony we śnie Komar. Gdy tylko zamknęła pomieszczenie, pies obudził się i zupełnie jakby wiedział, która jest godzina, nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Jego ogon latał wesoło na boki, szurając po materiale kołdry, kiedy obrócił się na plecy, wystawiając brzuch na pieszczoty.

— Jak go wygonię, to będzie skomleć pod drzwiami — powiedziała dziewczyna, drapiąc Komara. Wprawiła tym samym jedną z jego tylnych łap w ruch.

— Niech zostanie. — Dante wzruszył ramionami i stanął nad Erin, patrząc na nią przenikliwym spojrzeniem.

Oderwała się na moment od psa, aby skupić całą swoją uwagę na chłopaku. On w tym samym momencie pochylił się, składając na jej ustach kilka delikatnych pocałunków. Ujął jej twarz w dłonie, czując ciepło jej rozpalonych policzków pod palcami. Końcówki jej paznokci wodziły po jego skórze, początkowo błądząc gdzieś pod jego koszulką. W końcu jednak uniosła ją do góry, zachęcając tym samym Redfielda, aby ją ściągnął.

— Nie lubisz przeciągać? — zapytał, śmiejąc się pod nosem, gdy rzucał ubranie na podłogę, które stopiło się z ciemnością.

— Możesz przeciągać, ile chcesz, ale bez koszulki. — Jej wzrok powędrował po jego nagim torsie. Księżyc dawał wystarczajaco dużo światła, aby mogła podziwiać jego sylwetkę w pełnej okazałości. Skupiła się na jego mięśniach skośnych brzucha odsłoniętych przez niski stan spodni.

Gdy opadł na nią z powrotem, Komar odskoczył spłoszony, czując uginający się materac. Dante oparł się na łokciach po obu stronach jej głowy, dłonie wplótł w jej włosy tuż nad czołem. Całowali się, zwyczajnie zatracając się w sobie coraz bardziej.

Dante czuł, jakby nagle w pokoju zaczęło brakować powietrza, które zrobiło się gorące i duszne. Mogło mu się oczywiście tylko wydawać, gdyż to oni byli rozpaleni i nieświadomie podwyższali temperaturę wokół siebie. Erin jednak nie czuła tego w ten sam sposób.

Wodziła palcami po jego plecach, wywołując dreszcze rozlewające się po całym ciele. Całował ją po szyi, w miejscu, gdzie pozostawiona przez niego malinka zaczęła już się goić. Zostawiał mokre ślady w najczulszych miejscach jej ciała, a ona traciła przez to oddech. Przygryzł płatek jej ucha, na co dziewczyna cicho jęknęła.

Całkowicie zignorował ledwo wyczuwalne ukłucie w klatce piersiowej. Ich serca biły tak mocno i szybko, że był w stanie usłyszeć, jak ich rytmy łączą się w jedność. Naparł na nią ciałem, a jej nogi automatycznie oplotły go wokół bioder. Przycisnęła go do siebie, potem sama zaczęła się pod nim poruszać, doprowadzając go do szaleństwa.

Kręciło mu się w głowie, jej różany zapach go odurzał. Miał wrażenie, że podniecenie przejęło władzę nad jego ciałem. Otumaniony odsunął się od niej, aby na nią spojrzeć, czuł się jednak, jakby nie patrzył przez własne oczy.

Uderzyła go kolejna fala gorąca, kiedy zrozumiał, co się dzieje.

Erin podparła się na łokciach, aby móc dosięgnąć jego ust. Wpiła się w jego wargi, spragniona ich smaku, tłumiąc nimi jęknięcie, gdy otarł się o jej rozpalone ciało. Jej dłoń zacisnęła się na jego karku, palce odnalazły włosy, w które się wplątały. Podtrzymał jej plecy, widząc, że ręka, na której się opiera, zaczyna drżeć z wysiłku.

Dante czuł przerażenie. Nie kontrolował żadnego swojego ruchu, nie mógł nic powiedzieć. Nie mogł ostrzec ukochanej o śmiertelnym zagrożeniu, gdyż to on był śmiertelnym zagrożeniem. Nie wiedział co zrobi, jaki jest jego następny ruch.

Chciał krzyczeć. Przegapił moment, w którym jeszcze mógłby odzyskać nad sobą kontrolę i doprowadził do tego, że całkowicie ją stracił. Mimo tego zachował świadomość. Zawsze wydawało mu się, że coś zaczynało mu ją odbierać, kiedy wirus chciał przejąć lejce. Wiedział już jednak, że nawet nie panując nad sobą, będzie świadkiem wszystkich swoich czynów.

W kącie pomieszczenia siedział Komar, a jego powarkiwanie wibrowało w powietrzu. Czuł, że coś jest nie tak. „Mądry piesek", pomyślał Dante, gdy w panice szukał wyjścia ze swojej beznadziejnej sytuacji. Nie mógł na sobie polegać, więc był całkowicie zdany na los. Erin nie była nawet świadoma zagrożenia. Nie zauważyła niczego niepokojącego, upojona atmosferą między nimi.

— Komar — syknęła ostrzegawczo dziewczyna, odwracając głowę w kierunku zwierzaka. On jednak nie miał zamiaru się uciszyć.

Wróciła spojrzeniem do nastolatka i przygryzła wargę, widząc jego wygłodniałe oczy. Patrzył na nią spod przymrużonych powiek, gdzieś w jego błękitnych tęczówkach czaił się błysk, którego dziewczyna wcześniej nie dostrzegała. Ponownie połączyła ich usta, a on zacisnął palce jednej z dłoni na jej talii, wprawiając biodra w ruch. Gdy ponownie podniósł powieki, jego oczy przybrały krwistą barwę.

— Dante — westchnęła cicho.

Usłyszał ostatnie ostrzegawcze warknięcie gdzieś blisko, a zaraz po tym ogromny ból rozlał się po jego dłoni, gdy zatopiły się w niej zęby Komara.

Odskoczył od Erin i stanął na równe nogi. Zacisnął szczęki, żeby nie krzyknąć, budząc przy tym rodziców dziewczyny. Jego serce waliło, jakby przebiegł maraton i boleśnie uderzało o żebra. Wziął drżący oddech, ściskając krwawiącą ranę.

Ból go uziemił. Odzyskał nad sobą kontrolę, przez co miał ochotę wycałować psa z wdzięczności. Podjął on jednak za niego decyzję, na którą niekoniecznie był gotowy.

Erin nie od razu zrozumiała, co się stało i dlaczego Redfield się od niej odsunął. Dopiero kiedy zapaliła światło, aby rozproszyć panujący w pokoju mrok, doszła do niej powaga sytuacji. Zasłoniła usta dłońmi, tłumiąc krzyk.

— Kurwa — jęknął Dante, jednak nie z bólu, a ze świadomości, że nie ma drogi ucieczki. Znalazł się w sytuacji, z której nie jest w stanie znaleźć wyjścia. Zegar tykał, a skóra wokół rany zaczęła mrowić.

— Chodź do łazienki — nakazała, wyrywając jego dłoń, aby spojrzeć na ugryzienie. Wstała, mimo że jej kolana zrobiły się miękkie i z trudem utrzymywały jej ciężar. Drżała. Krople krwi skapywały na jej dywan. — Musimy przemyć ranę.

Redfield wziął głęboki wdech i spojrzał na nią błyszczącymi oczami.

— Erin, musisz o czymś wiedzieć.

Dziewczyna wzięła kilka chusteczek z opakowania i wręczyła je chłopakowi. Śnieżnobiały papier natychmiast nasiąknął krwią. Zmusiła go, aby zacisnął palce.

— Najpierw przemyjemy ranę — upierała się, ciągnąc go w kierunku drzwi, on jednak nie drgnął nawet o centymetr. — Dante, nie chcę, żeby wdało ci się zakażenie. Komar jest szczepiony, ale to nie zmienia faktu, że musimy natychmiast zająć się raną. Przepraszam, nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił. Nigdy nie był agresywny.

— Erin, musisz mnie posłuchać — złapał ją za ramiona, zostawiając na jej skórze plamy krwi. Wstrząsnął nią lekko, aby na niego spojrzała. W jej oczach czaiły się łzy, nie pozwoliła im jednak płynąć. — To, co teraz zobaczysz może ci się wydać dziwne, niemożliwe. Pozwól mi wszystko wyjaśnić.

Zmarszczyła brwi i przechyliła głowę, wyglądając jak zdezorientowany pies.

— O czym ty mówisz? — zapytała zmieszana. Jej wzrok przeskakiwał z jednego oka Dantego na drugie.

— Pamiętasz, jak obiecywałem ci, że nie będę mieć przed tobą żadnych sekretów? — Pokiwała głową. — Kłamałem.

— Domyśliłam się.

— Wiem. Jesteś cholernie spostrzegawcza. — Uśmiechnął się nieznacznie, gdyż stres nie pozwolił mu na więcej. — Zawsze zadawałaś mi pytania o rzeczy, na które nikt inny nie zwracał uwagi. Dlaczego się nie upijam, dlaczego się nie męczę, dlaczego nie możesz mi zrobić malinki... Nie mogłaś znaleźć na nie odpowiedzi, ponieważ była zbyt nieprawdopodobna.

Otworzyła usta.

— Jesteś wampirem? — zapytała konspiracyjnym szeptem.

Trochę go to rozbawiło.

— Kurwa, Erin — prychnął. — Nie jestem wampirem. Ale mam wirusa, który daje mi nadludzką siłę, zwinność i regenerację ran.

— No, jasne. — Wywróciła oczami. — To teraz chodźmy przemyć ranę i cię opatrzyć, bo zaczynasz majaczyć.

— Tam już nie ma żadnej rany. Zrosła się. — Pokazał jej pobrudzoną krwią dłoń. Wytarł pozostałości czerwieni, odsłaniając nienaruszoną skórę pod nią. Dziewczyna zamrugała kilka razy, nie rozumiejąc, co się dzieje. — Widzisz?

Ujęła jego rękę i obróciła ją parę razy, szukając rany, którą jeszcze kilka chwil temu widziała. Kontrolnie sprawdziła również drugą kończynę, myśląc, że w stresie się zamotała i pomyliła strony. Nic. Zero śladów, że kiedyś znajdowały się tam dziury po zębach psa. Jedynym elementem na to wskazującym była krew.

— To jakaś sztuczka, nie? — Uśmiechnęła się, ale kąciki jej ust drgnęły. Próbowała wyjaśnić to sobie w logiczny sposób, co Dante rozumiał. Nie była to informacja, którą można by było tak po prostu przyjąć i nie kwestionować jej realności. — Prawie uwierzyłam.

— To nie sztuczka. — Pokręcił głową. — Nie zakładałem, że mi uwierzysz. Mogę ci to udowodnić, ale jedyny sposób, jaki znam, jest drastyczny.

— To pokręcone, Dante. Oczywiście, że ci nie wierzę. Co robisz?

Redfield rozejrzał się po pokoju i podszedł do biurka, na którym znalazł organizer z różnymi przyborami. Wyciągnął z niego nożyczki i przyłożył je do skóry po wewnętrznej stronie dłoni.

— Nie panikuj, okej?

Nie wiedział, czy to najlepszy sposób na udowodnienie czegokolwiek osobie, która sama się w przeszłości okaleczała. Nie znał jednak innego. Mógłby skoczyć dla niej z dachu, ale to wydawało mu się jeszcze bardziej drastyczne.

Erin zastanawiała się, czy przypadkiem nie postradała wszystkich rozumów, kiedy zamiast powstrzymywać chłopaka, cierpliwie czekała na jego kolejny ruch. Nie sądziła, aby faktycznie rozciął sobie skórę. Miała nadzieję, że będzie ją trzymał w napięciu wystarczająco długo, po czym zaśmieje się i powie „dałaś się wkręcić".

Wstrzymała oddech, kiedy ostrze zanużyło się w jego skórze, a krew pociekła po jego dłoni. Od razu przycisnął chusteczkę do rany, aby nie zrobić kolejnych plam na dywanie. Już i tak wiedział, że o ile nie zostanie wyproszony, spędzi trochę czasu na sprzątaniu po sobie.

— Pojebało cię — wyszeptała, nie wierząc w to, co widziała. Dante przetarł dłoń i pokazał jej swoje dzieło. Rana przestała krwawić, a po chwili zasklepiła się, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Erin zmarszczyła brwi i spojrzała na nastolatka, potem na jego rękę, a następnie ponownie w jego oczy. — Jak to możliwe?

Dante wzruszył tylko ramionami.

— Taki się urodziłem.

Jej palec posunął śladem nieistniejącej już rany. Przełknęła głośno ślinę i zastanawiała się, co powinna w takiej sytuacji powiedzieć.

— Nie wiem, co o tym myśleć, Dante.

— Nie możesz nikomu o tym powiedzieć.

Pokiwała energicznie głową, nie potrafiąc oderwać wzroku od jego dłoni. Uszczypnęła się dla pewności, że nie jest pogrążona we śnie. Policzyła palce u swoich rąk. Podjęła próbę przeczytania kilku tytułów na grzbietach swoich książek. Absolutnie nic nie wskazywało na to, żeby została uwięziona w koszmarze.

— Pozwolisz mi to... przemyśleć? — Przygryzła wargę. — W samotności. Potrzebuję sobie to poukładać.

Redfield niepewnie pokiwał głową. Nachylił się, aby pocałować ją na pożegnanie w czoło, ale ona odsunęła się od niego. Jej wzrok zawieszony był na jakimś punkcie na podłodze. Dante zacisnął usta, czując bolesne ukłucie w sercu i wyszedł z pomieszczenia.

Continue Reading

You'll Also Like

2.3K 288 50
W 2125 roku nastoletnia młodzież ze Stanów Zjednoczonych jest zobowiązana do wzięcia udziału w Ogólnokrajowym Losowaniu, podczas którego padają nazwi...
493K 48.4K 63
Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo ż...
145K 3.9K 33
Przyjaciel mojego ojca i facet mojej nauczycielki. Zakazany romans Różnica wieku Zapraszam do czytania❤️
42.8K 1.6K 28
Nina popełnia błąd, który w znacznym stopniu komplikuje jej życie. Ma jednak szansę wszystko odkręcić. By to zrobić musi tylko dogadać się z młodym w...