Bez wyjścia [Redfield #2]

By Infinitka

2.5K 248 173

REDFIELD #2 Po tym jak Dante Redfield przeżywa traumatyczną konfrontację, postanawia odciąć się od swoich prz... More

🦋 Dodatki 🦋
🦋 ROZDZIAŁ I 🦋
🦋 ROZDZIAŁ II 🦋
🦋 ROZDZIAŁ III 🦋
🦋ROZDZIAŁ IV🦋
🦋 ROZDZIAŁ V 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ VIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ IX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ X 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XIV 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XV 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVI 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XVIII 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XIX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XX 🦋
🦋 ROZDZIAŁ XXI 🦋
🦋 Podziękowania 🦋

🦋 ROZDZIAŁ VI 🦋

121 15 12
By Infinitka

Zawsze w momencie, kiedy Dante myślał, że jego koszmary nocne przestały go nawiedzać, jego podświadomość postanawiała w brutalny sposób wyprowadzić go z błędu.

Poderwał się do pozycji siedzącej, od razu wbijając wzrok w zakrwawione dłonie, którymi pobrudził cała jaśniejszą część pościeli. Gdy rozejrzał się dookoła, miał wrażenie, jakby we śnie stoczył z kimś walkę, a jego przeciwnik z całą pewnością przegrał. Zamrugał kilka razy, aby odgonić halucynacje, a w międzyczasie starał się oddychać spokojnie i nie panikować — najczęściej mu to pomagało.

Od tego feralnego dnia ani razu nie stracił kontroli nad wirusem, jednak czuł gdzieś głęboko we wnętrzu, że nadejście tego momentu jest tylko kwestią czasu. Panicznie się go bał, ponieważ nie wiedział, czego może się po sobie spodziewać. Nigdy nie przeszło mu nawet przez myśl, że mógłby zabić człowieka, a teraz budził się w nocy zlany potem, widząc przed oczami jego przerażoną twarz i śniąc na jawie o krwi na rękach.

Dennis mówił, że osoba, którą jako pierwszą pozbawisz życia, zostaje z tobą na zawsze. Dante miał jednak nadzieję, że z czasem życie z tą myślą stanie się chociaż odrobinę łatwiejsze. Myślał o tym człowieku częściej niż tego chciał. Wspomnienia atakowały go w losowych momentach dnia i przez większość czasu musiał udawać, że wszystko jest w porządku. Ludzie wokół zdawali się wierzyć, iż świetnie sobie radzi i nie myśli już o tym wydarzeniu.

Dopiero po chwili uświadomił sobie, że ze snu nie wybudził go strach, a wibrujący telefon. Rzucił okiem na odrobinę zbyt jasny wyświetlacz, który rozpraszał panujący wokół niego mrok i zdziwił się, widząc zdjęcie Erin zrobione z możliwie najbardziej niekorzystnej perspektywy. Eksponowało jej podwójny podbródek, wybałuszone oczy i dziubek. Po pierwsze, nie przypominał sobie, żeby je ustawiał. Po drugie, zegarek wskazywał kilka minut po drugiej i nie spodziewał się, aby dziewczynie o tej porze zebrało się na pogaduszki.

Szybko przypomniał sobie, jak chciał umówić się z Erin na ten konkretny wieczór, ale odmówiła, twierdząc, że dostała razem ze Sky zaproszenie do ich starego znajomego z Rocklin.

— Halo? — powiedział, ale z głośnika usłyszał tylko szumy i mieszające się ze sobą rozmowy. Próbował się skupić i wyłapać charakterystyczne dźwięki, całość jednak brzmiała jak najzwyklejsza impreza. W tle grała muzyka, ludzie przekrzykiwali się nawzajem, ktoś stłukł szklankę, a ktoś inny z hukiem otworzył szampana. — Erin?

Już miał zamiar się rozłączyć, kiedy dotarł do niego głos nastolatki, chociaż lepszym określeniem był „bełkot". Chwilę jej zajęło przyłożenie telefonu do ucha, w międzyczasie urządzenie prawie wypadło jej z rąk i roztrzaskało się o podłogę.

— Hej, Dante! — zaszczebiotała do telefonu. Blondynowi nie potrzeba było więcej informacji, gdyż już wiedział, że wypiła zdecydowanie więcej niż powinna. Dawał jej jeszcze dwa kieliszki i padłaby nieprzytomna na najbliższą powierzchnię płaską, na której udałoby się jej przespać. — Nie mogę za bardzo gadać, bo jestem na imprezie!

— Ale to ty dzwonisz. — Zaśmiał się cicho, żeby nikogo nie obudzić.

— Nieprawda — burknęła. Odsunęła telefon od ucha, mrużąc oczy, gdy patrzyła na jego ekran. — Może. Nieważne. Pa!

— Erin, czekaj! — zawołał, wstając z łóżka. Podszedł do szafy i przytrzymując komórkę ramieniem, wyciągnął z niej pierwsze rzeczy, które trafiły w jego ręce. Tym razem padło na czarne bojówki i dopasowaną bluzkę z długim rękawem. — Gdzie jesteś?

Pospiesznie zaczął się ubierać.

— Za dobrze cię znam — wybełkotała. — Ja ci powiem, a ty tutaj wpadniesz i mnie stąd zabierzesz.

— Skąd ten pomysł? — zapytał, wychodząc z pokoju. Zszedł po schodach, wsunął buty na nogi i zabrał kluczyki od samochodu.

— W sumie to taki średni ten melanż — przyznała, a szumy w tle zaczęły cichnąć, jakby oddalała się od największego zgiełku. — Jest tutaj mój były i taka typiara, z którą miałam kosę, jak jeszcze chodziłam do liceum w Rocklin. Cały czas się na mnie szmaciura krzywo patrzy i coś gada do tej swojej psiapsióły!

Redfield zatrzymał się w pół kroku, czując jak krew w jego żyłach się gotuje.

— Twój były tam jest? — zapytał, nie potrafiąc kontrolować zdenerwowanego tonu głosu.

— No, przylazł niedawno, ale jeszcze się do mnie nie odezwał — przyznała. — Jak się odezwie, to mu wyjebię. Znam karate.

— Erin, nie znasz karate.

— Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.

Chłopak włączył tryb głośnomówiący i przymocował telefon na uchwycie w samochodzie. Od razu podłączył go do ładowania, zauważając, że zapomniał zrobić tego przed zaśnięciem.

— Podaj mi adres.

— Nawet go nie pamiętam. — Dante mógłby przysiąc, że usłyszał, jak ktoś w tle zawołał do niej „cukiereczku". — Miłej nocy, pa!

— Erin! — warknął, ale nie powstrzymał jej przed rozłączeniem się.

Ruszył spod domu, w międzyczasie wybierając numer do Sky. Po dwóch sygnałach rozłączyła się, a w głowie nastolatka rozpoczęła się gonitwa myśli. Skierowała się w stronę Rocklin, wiedząc, że nawet jeśli nie zdobędzie upragnionego adresu, będzie jeździł po całej okolicy, szukając domu, w którym trwała jakakolwiek impreza. Dla pewności sprawdził, czy któraś z dziewczyn nie miała włączonej lokalizacji na Snapchacie, jednak obie chroniły pod tym kątem swoją prywatność.

Przeklął siarczyście, uderzając pięścią w kierownicę.

Miał bardzo złe przeczucia i wiedział, że musi jak najszybciej znaleźć Freeman. Fakt, że jej eks wybrał się na tę samą imprezę jedynie przepełniał go jeszcze większym niepokojem.

Uśmiechnął się pod nosem, kiedy bez żadnego zapytania dostał od Davis wiadomość z dokładnym adresem. Od razu włączył nawigację i korzystając z małego ruchu w środku nocy, jechał tak szybko, jak tylko potrafił, dzięki czemu zaparkował na podjeździe siedem minut później.

Gdy wszedł do budynku, uderzyła go silna woń potu, alkoholu i dymu papierosowego, który od razu go obrzydził. Nie potrafił zrozumieć ludzi dobrowolnie decydujących się na palenie w mieszkaniu. Substancje smoliste osiadały na wszystkim dookoła, tworząc cienką, lepką warstwę na ścianach, drzwiach i szafkach. Zdusił w sobie odruch wymiotny i ruszył przez zadymiony korytarz, z głośną muzyką dudniąca w jego uszach. Gdyby nie ona, znalezienie Erin stanowiłoby znacznie łatwiejsze zadanie, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Nagle muzyka ucichła, a w akompaniamencie jednostajnego dzwonienia dotarły do niego krzyki dobiegające z innej części mieszkania. Pewnym krokiem przeciskał się pomiędzy ludźmi, którzy zaczęli iść w kierunku rozpoczynającego się widowiska.

— Stary, laski się będą biły — powiedział jakiś koleś, wyraźnie podekscytowany zaistniałą sytuacją.

— Oddałbym nerkę za basen kisielu w tym momencie — odparł drugi, łapiąc krzywe spojrzenie Redfielda.

— Stewart ci za słabo wpierdolił, że ci się nie odechciało puszczać na prawo i lewo? — Usłyszał nieznajomy głos.

— Jeszcze jedno słowo, lambadziaro, a ci powyrywam wszystkie te tlenione kłaki — wypluła jadowicie druga dziewczyna, a na dźwięk jej głosu Dante momentalnie pobladł. — I nie będzie to trudne, bo i tak się już ledwo trzymają.

— Nie wierzę — wysapał, wciskając ramię pomiędzy ciasno stojących obok siebie ludzi przed nim. Z impetem przebił się barkiem przez tłum, nie kwapiąc się, żeby przeprosić. Wychwycił gdzieś wokół siebie, że kilka osób wypowiedziało jego nazwisko, jednak nie zareagował.

Trafił w idealnym momencie, aby zapobiec tragedii. Scena, którą zobaczył jednocześnie go przerażała, bawiła do łez i imponowała jakiejś jego wewnętrznej cząstce. Pijana, ledwo trzymająca się na nogach Erin stała naprzeciwko blondynki, której stan włosów idealnie podsumowała wcześniej. Obie patrzyły sobie w oczy, ciskając w siebie wyimaginowanymi piorunami, a ich długie, ostre paznokcie gotowe były do ataku. Redfield spodziewał się, że Sky odciągnie przyjaciółkę i odradzi jej wdawania się w bójkę, ta natomiast dopingowała ją, jakby była jej ulubionym zawodnikiem na gali MMA.

Dante złapał kontakt wzrokowy z tak samo zaniepokojonym facetem kręcącym się za plecami tlenionej blondynki. Kiwnęli do siebie porozumiewawczo głowami i oboje zbliżyli się do dziewczyn.

— Idź się p... — warknęła nastolatka, jednak nie dokończyła, gdyż w momencie wypowiedzenia przez nią pierwszego słowa, Erin zamachnęła się dłonią w jej stronę.

Chłopak momentalnie pojawił się przy niej, oplótł ramionami jej talię i z łatwością podniósł ją nad ziemię. Freeman szarpała się, miotała, wyrywała, wierzgała nogami jak opętana i próbowała bić go łokciami. Jej przeciwniczka w tym samym momencie została złapana za ramiona i pociągnięta do tyłu, wnioskując jednak po tym, że trzymała się za lewy policzek, Erin musiała jej dosięgnąć. Opuściła dłoń, odsłaniając zaczerwienioną, bardzo płytką szramę.

— Odstaw mnie! — krzyczała dziewczyna, nie dając za wygraną. Była dla niego tak lekka, że jeśli się nie uspokoi, rozważał posadzenie jej na lodówce, aby trochę ochłonęła. — Postaw mnie, bo jak ja cię nie rozpierdolę, to Redfield po mnie poprawi!

Dante parsknął gardłowym śmiechem, po czym powiedział prosto do jej ucha:

— Często grozisz ludziom moim nazwiskiem?

Nastolatka zesztywniała nagle i przestała się wyrywać, dając blondynowi podstawy, aby w końcu pozwolił jej stanąć na własnych nogach. Gdy się odwróciła, jej twarz była rumiana od mieszanki złości, wstydu i wypitego alkoholu, oczy lekko zaszklone i przekrwione, a włosy zmierzwione oraz przyklejone do jej policzków.

— Jak mnie znalazłeś?

— To nie było takie trudne. — Wzruszył ramionami. — Ale dobry detektyw nie ujawnia swojej wtyki.

— Jezu, Erin, przepraszam! — wykrzyczała Sky, pojawiając się z nikąd i uwiesiła się na ramieniu przyjaciółki, przez co obie się zachwiały. Mimo wszystko z jakiegoś powodu Davis wyglądała na odrobinę mniej pijaną. — Nie wiedziałam, że tak szybko przyjedzie! Prawie szmacie dojebałaś...

Brunetka posłała chłopakowi krótkie spojrzenie spod uniesionych brwi, po czym poklepała dziewczynę dwa razy po ramieniu.

— Powinnyśmy to przepić.

— Już myślałam, że nie zaproponujesz.

— Powinnyście już nie pić — wtrącił się Dante.

Erin posłała mu kolejne spojrzenie, tym razem będące mieszanką szoku i determinacji. Pod wpływem alkoholu i zioła budziła się w niej część uśpiona w normalnych okolicznościach.

— Nie przypominam sobie, żebym miała cię w akcie urodzenia, żebyś mi mówił, co mam robić.

— Nie mówię ci, co masz robić. — Dante pokręcił głową i odgarnął niesforne kosmyki z jej czoła. Czuł się wtedy, jakby brał na ręce rozwścieczonego kota i był pewien, że go nie podrapie. — Ale w razie czego, to ty będziesz na kacu czyściła tapicerkę w moim samochodzie.

Freeman wywróciła oczami, analizując plusy i minusy wypicia kolejnego kieliszka. Miała nadzieję, że spojrzenie na przyjaciółkę da jej jasną wskazówkę co do odpowiedniej decyzji, ona jednak również widocznie biła się z własnymi myślami. Świdrowały się przez chwilę wzrokiem, aż w końcu przytaknęły i uśmiechnęły się porozumiewawczo.

— Rozchodniaczek! — zaszczebiotały jednocześnie.

Erin zaoferowała Sky ramię, a ona oplotła je swoją ręką, drugą natomiast wskazała kierunek, w którym miały zmierzać. Dante ruszył za nimi, kręcąc głową z rezygnacją. Gdy stanęli koło wysepki kuchennej, Freeman sięgnęła do szafki, aby znaleźć jakikolwiek czysty kieliszek.

— Nie ma, trzeba umyć — oznajmiła, zaglądając do przepełnionego naczyniami zlewu. Skrzywiła się z obrzydzeniem i cofnęła o krok, powstrzymując odruch wymiotny. — Nie ma mowy, ktoś chyba puścił tutaj pawia.

— Napijemy się z nakrętki — zaproponowała Sky, nalewając od razu wódki do plastikowego pojemniczka.

— Wydawało mi się czy mówiłaś przez telefon, że twój były tutaj jest? — zapytał Dante bez kontekstu, opierając się o blat. Kiedy Erin nalała sobie wódki do gardła i przełknęła ją bez popijania, poczuł nieprzyjemny smak w ustach na wspomnienie jego osiemnastki.

— Możliwe — odparła niewzruszona, nalewając szota dla przyjaciółki. — To nasz jedyny wspólny znajomy, z którym mam jeszcze kontakt, oczywiście nie licząc Sky.

— Ale ja się nie liczę, bo nie mam kontaktu z twoim byłym — zauważyła, po czym wychyliła prowizoryczny kieliszek. Po jej minie widać było, że nie wszedł jej dobrze i zaraz musiała szukać czegokolwiek, co zabije obrzydliwy smak i pieczenie w ustach. — Nienawidzę wódki. Teraz możemy jechać.

— Mam odpowiedź na twoje pytanie — mruknęła Freeman, kiedy przechodzili przez zatłoczony salon, wskazując palcem na siedzącą na kanapie parę. Dziewczyna zajęła miejsce na kolanach chłopaka i właśnie ambitnie wysysała z niego duszę przez usta. Początkowo ich twarze zasłaniały jej gęste włosy, ale kiedy je odrzuciła na drugi bok, Redfield rozpoznał nastolatka. — Ciekawe czy ona wie, że jej randka ma tendencje do prześladowania swoich byłych.

Dante zmierzył Erin wzrokiem, kiedy ta ruszyła do wyjścia, potykając się na samym początku o własne nogi. Póżniej próbowała udawać trzeźwiejszą niż faktycznie była, kiedy pchnęła drzwi i skierowała się do samochodu. Serce chłopaka stanęło, gdy zgubiła jeden schodek i nie zdążył jej złapać. Na szczęście odzyskała równowagę i nie wywróciła się prosto na twarz.

— Żyję! — zawołała dumnie, machając ręką wysoko nad głową.

Sekundę później potknęła się o krawężnik i gdyby nie reakcja idącej obok niej Sky, coś z pewnością by sobie uszkodziła.

Freeman pomyliła stojące przy drodze czerwone samochody, ale kiedy ostatecznie dostała się do tego właściwego, praktycznie rzuciła się na przednie siedzenie. Davis nie wyglądała na zmartwiona tym, że będzie musiała zająć miejsce z tyłu. Dante uruchomił auto i połączył się z radiem, po czym zaczął szukać odpowiedniej piosenki. Przerwał na chwilę, czując na sobie wzrok Erin.

Jej oczy błyszczały, kiedy na niego patrzyła.

— Mogę coś puścić? Błagam! — powiedziała, przeciągając samogłoski.

— Masz. — Westchnął, wywracając oczami, gdyż nie potrafił się oprzeć jej szczenięcemu spojrzeniu.

Mimo że Sky nie mieszkała zbyt daleko, wydawało się, że bardzo pasowało jej siedzenie na tylnym siedzeniu. Rozłożyła się wygodnie, zamknęła oczy i jedynie potakiwała głową do rytmu piosenek, które puszczała Erin. Dante uważał gust muzyczny nastolatki po pijaku za odrobinę wątpliwy i całkowicie wykraczający poza zakres utworów, jakich oboje słuchali w normalnych okolicznościach. Mimo wszystko nie odezwał się na ten temat i nie kazał jej wyłączyć piosenek dających jej radość.

— W sumie nie jestem aż tak pijana — wymamrotała niewyraźnie, przymykając oczy, gdy opierała się o chłodną szybę. Podniosła głowę, a podkład z jej czoła odbił się na szkle, na co nie zwróciła nawet uwagi. — I jestem zła, Dante.

— Dlaczego? — zapytał, nie ukrywając lekkiego rozbawienia. Próbował zachować powagę, ale uśmiech sam cisnął się na jego usta.

— Bo mi nie pozwoliłeś wpierdolić tej szmacie — burknęła, krzyżując ręce na piersi. — Zasłużyła sobie, żebym jej przestawiła jedynki. Nie masz nawet pojęcia, jakie ona rzeczy tam wygadywała.

— Przemoc nie jest rozwiązaniem.

— Powiedział ten, który najchętniej wszystko rozwiązuje przemocą.

Redfield zacisnął wargi w wąską kreskę, biorąc głęboki wdech. Nie mogła wiedzieć, ja wyglądała rzeczywistość. Złapał spojrzenie Sky błądzące gdzieś po odbiciu jego oczu w lusterku wstecznym. Miała zmarszczone brwi i chłopak jej się nie dziwił, bo doskonale wiedział, jak brzmiały słowa jej przyjaciółki. Nikt nie chciałby dla bliskiej osoby losu ofiary przemocy.

Nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby podniósł rękę na Erin. Złamałoby go to, zniszczyło doszczętnie. Z tyłu głowy zawsze świtała mu myśl, że kiedyś może do tego dojść i to najbardziej go przerażało. Że nie będzie w stanie tego powstrzymać.

— Czasem człowiek nie ma wyjścia — powiedział w końcu.

— Gówno prawda. Zawsze jest wyjście. — Prychnęła. — Gdybym wtedy jej przyjebała, to byłaby moja świadoma decyzja. Przemoc nie dzieje się z przypadku, a z wyboru.

Znowu oparła się o okno, a jej głowa odbijała się od niej na każdej nierówności drogi.

— Masz rację.

Uśmiechnęła się blado.

— Włączyłeś ogrzewanie? — Zmieniła temat.

— Nie.

— Nagle zrobiło mi się gorąco.

— Doszło do krwi.

— W jej przypadku to krew doszła do alkoholu — parsknęła Sky, a gdy zobaczyła znajomą drogę prowadzącą do jej domu, dodała: — Tutaj w prawo.

Kiedy zatrzymał się przy krawężniku, Erin była już w takim stanie upojenia alkoholowego, że po prostu siedziała i uśmiechała się sama do siebie. Chłopak wiedział, że nie wróży to niczego dobrego. Brunetka opuściła maksymalnie swoje okno i wystawiła przez nie głowę, czując ulgę, kiedy chłodne powietrze uderzyło jej rozgrzane do czerwoności policzki.

— Na razie — powiedział, kiedy Davis zatrzasnęła za sobą drzwi. Ona jednak zamiast odejść, schyliła się i zajrzała przez opuszczoną szybę.

— Ma trafić bezpiecznie do domu — oświadczyła, spoglądając na przyjaciółkę, która ledwo kontaktowała. — Cała i zdrowa — kontynuowała, świdrując blondyna spojrzeniem. — W przeciwnym razie cię dojebię.

— Oczywiście. — Dante przytaknął energicznie. — Odstawię ją pod same drzwi i zaczekam, aż wejdzie do środka, żeby mieć pewność.

— Okej. — Przytaknęła, a następnie zwróciła się do Freeman: — Napisz, jak będziesz w domu.

— Dobrze, mamo. — Uśmiechnęła się i zasunęła szybę, machając blondynce na pożegnanie.

Westchnęła ciężko i osunęła się na fotelu, przymykając powieki. Redfield uśmiechnął się pod nosem i ruszył w kierunku Roseville, nie spiesząc się szczególnie. Jechał normalnym tempem i nie przekraczał dozwolonej prędkości.

— O co poszło z tą dziewczyną na imprezie? — zagaił, nie chcąc, aby nastolatka usnęła w ciągu kilkuminutowej podróży.

— To długa historia, naprawdę. W skrócie bardzo nie lubiłyśmy się, kiedy jeszcze chodziłam do liceum w Rocklin, a teraz zeszła się z moim byłym. Już nawet nie pamiętam, co takiego mi powiedziała... — Zamyśliła się na chwilę w ciszy, czego Dante jej nie przerwał żadnym słowem. W końcu gwałtownie wciągnęła powietrze. — Chyba coś, że byłam najgorszą dziewczyną, jaką Paul miał. No, a ja jej na to "skoro tak, to dlaczego w stał pod moim domem w moje urodziny i błagał, żebym do niego wyszła, bo chce mi złożyć życzenia?". Jej mina była bezcenna, bo okazało się, że są ze sobą ponad pół roku. Później już jakoś poszło i prawie zabawiłam się w lekarza.

— Lekarza? — Dante parsknął śmiechem. — Nie tak zapamiętałem zabawę w lekarza. Musisz chyba zmienić tego, do którego chodzisz.

— Bo ona miała być pacjentką, a ja przedstawiającym jej zęby dentystą.

— A twój były? — zaczął niepewnie. — Niepokoił cię?

— Na szczęście nie weszliśmy w żadną interakcję. A nie, przepraszam! Powiedział mi „cześć", ale z racji, że nic do niego nie mam, a w szczególności szacunku, to mu nie odpowiedziałam.

Blondyn zacisnął szczękę, ale po chwili się zaśmiał, a Freeman do niego dołączyła.

Erin z każdą minutą podróży zamiast trzeźwieć, wydawała się być coraz bardziej pijana. Łączenie ze sobą zioła i alkoholu w większości przypadków nie należy do najlepszych pomysłów, więc nie sądził, że wyjdzie jej to na dobre.

— Kocham tę piosenkę! — zaszczebiotała i natychmiast zaczęła głośno fałszować.

Dante starał się opanować swój nadludzki słuch, ale z jakiegoś powodu w momentach, gdy nie chciał go używać, działał ze zdwojoną siłą. Dziewczyna tańczyła na fotelu, machała przed sobą rękami i tupała nogami. Gdy melodia doszła do refrenu, machnęła dwa razy włosami — raz w kierunku Redfielda, uderzając go kosmykami po twarzy, a drugi w kierunku okna, od którego z hukiem odbiła się jej głowa.

— Chryste. — Wybuchnął głośnym śmiechem i sięgnął do niej ręką, żeby pogłaskać ją po włosach. — Mam nadzieję, że nie zostanie ci siniak. Przecież ja się przed Sky nie wybronię.

Jęknęła z bólu i rozmasowała skroń, po czym sprawdziła, czy nie uszkodziła szkła uderzeniem. Gdy tylko zaczęła się śmiać sama z siebie, nie potrafiła przestać. Jej rechot rozbawił również Dantego, przez co już po dwóch minutach obojgu zaczęło brakować tlenu. Próbowali się zmusić do powagi, ale kiedy tylko ich spojrzenia się ze sobą krzyżowały, ponownie wybuchali niekontrolowanym śmiechem. Oczy Erin zaszły łzami do tego stopnia, że nie zauważyła, kiedy nastolatek zaparkował pod jej domem.

— Teraz będzie „Mission Impossible". Muszę dostać się do pokoju i nie obudzić przy okazji rodziców — powiedziawszy to, potknęła się o próg samochodu, kiedy z niego wychodziła. — Problem w tym, że moje nogi odmawiają posłuszeństwa.

— Pójść z tobą? — zaproponował, zamykając za sobą delikatnie drzwi tak, aby nimi nie trzasnąć. Kiedy on miał się zachowywać cicho, żeby nie narobić hałasu i nie obudzić rodziców, nawet oddychanie było zbyt głośną czynnością.

— Razem narobimy jeszcze więcej hałasu — stwierdziła, ruszając w kierunku domu, zapominając o pożegnaniu się z przyjacielem. — Potem będziesz musiał jakoś wrócić na dół...

W swojej głowie podążała w miarę prosto po wyznaczonej ścieżce, a w rzeczywistości szła slalomem od jednej krawędzi do drugiej. W międzyczasie próbowała znaleźć klucze w torebce, przez co potykała się o własne nogi. Dante patrzył na nią pobłażliwie przez cały ten czas, aż w końcu zdecydował się za nią ruszyć i uratować ją od wykrycia przez rodziców.

Stanął obok niej, kiedy uśmiechała się jak psychopatka, próbując trafić kluczem w dziurkę w drzwiach.

— Nie jestem najebana — powiedziała, jakby próbowała przekonać samą siebie, bo Dantego już nie była w stanie.

— Daj — mruknął, delikatnie zabierając klucz z jej dłoni, po tym jak sześć razy usłyszał metaliczny dźwięk świadczący o porażce dziewczyny. Zatoczyła się i oparła o jego ramię, nie martwiąc się o plamy podkładu, które może zostawić na jego ubraniach.

— Co robisz? — zapytała zaskoczona, kiedy poczuła jego silne dłonie na dole pleców i tuż nad kolanami. Sekundę później zawisła w powietrzu, obejmując chłopaka ramieniem wokół szyi. Splotła ze sobą palce i przylgnęła ciaśniej do jego ciała.

— Tak narobimy mniej hałasu — oświadczył, przenosząc ją przez próg jej domu. Ostrożnie zamknął za sobą drzwi stopą, co zajęło mu zdecydowanie zbyt długo. Nie chciał jednak spalić ich na samym początku.

— Nie jestem ciężka? — szepnęła niepewnie do jego ucha, a jej ciepły oddech polizał jego skórę, wywołując dreszcze.

Popatrzył na nią, jakby powiedziała najgłupszą rzecz na świecie, po czym bezceremonialnie podrzucił ją na kilka centymetrów, udowadniając jak bardzo jej obawy są bezpodstawne. Stłumiła piśnięcie, zasłaniając gwałtownie usta i zaczęła modlić się w myślach, aby nikt nie obudził się przez jej niekontrolowaną reakcję.

— Zaufaj mi, dla mnie zawsze będziesz jak piórko. — Uśmiechnął się lekko.

Dante ruszył po schodach, na wyczucie starając się trafiać w schodki i nie uderzać przy tym czubkami butów w poszczególnie stopnie. Takim sposobem udało mu się dotrzeć prawie bezszelestnie na sam szczyt.

— Ale mi się kręci we łbie. — Brunetka oparła głowę o jego ciało i wtuliła się w jego szyję. — Matko, ale ładnie pachniesz.

— Dzięki. — Z całych sił starał się udawać, że nie traci rozumu przez jej bliskość. — Otwórz drzwi.

Stanął w taki sposób, aby dziewczyna mogła sięgnąć do klamki i pociągnąć za nią, nie stając na podłodze. Weszli do jej pokoju, gdzie Erin jeszcze zamknęła za nimi drzwi, wciąż będąc trzymana przez Redfielda. Następnie wszedł w głąb pomieszczenia i delikatnie posadził ją na materacu, obawiając się, czy sprężyny nie zaskrzypią pod ciężarem jej ciała.

— Dziękuję za pomoc. — Musiała zadrzeć głowę, żeby spojrzeć na jego oświetlaną wątłym blaskiem księżyca sylwetkę.

— Potrzebujesz jeszcze czegoś? Wody? Przekąsek? Miski?

— Ciebie.

To słowo tak zaskoczyło Dantego, że nie zdążył zareagować, kiedy dziewczyna pociągnęła go w swoją stronę. Nie wiedząc kiedy, znalazł się na materacu i patrząc w jej metaliczne oczy, podpierał się na łokciach po obu stronach jej głowy. Czuł, jak momentalnie robi mu się gorąco. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, róży i kawy, a w pomieszczeniu jedynym dźwiękiem były ich uderzenia serc oraz nierówne oddechy.

Nie potrafił się ruszyć. Cóż, może i potrafił, ale bardzo nie chciał. Wolał zostać w tej pozycji na wieczność, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Jej dłonie błądziły po jego klatce piersiowej, materiał koszulki łaskotał wrażliwą skórę. Długie paznokcie posunęły delikatnie po szyi nastolatka i dotarły do karku, gdzie na sekundę spoczęła cała dłoń Erin. Spojrzeniem analizowała każdy skrawek jego twarzy, chociaż słabe oświetlenie nie dawało jej zbyt dużego pola do popisu.

Oparła się na łokciach i zbliżyła do ust blondyna, bezwstydnie mieszając ich oddechy w jedność. Tysiące myśli jednocześnie przepływały przez ich głowy, lecz wszystko eksplodowało i posypało się w nic nieznaczący proch, kiedy ich wargi się ze sobą zetknęły. Początkowo delikatnie i niewinnie, niezbyt nachalnie i bardzo ostrożnie. Niepewnie. Ciepło, które na powrót rozlało się po całym ciele Redfielda doprowadzało go do szaleństwa.

Wplótł palce w jej włosy. Przenosząc ciężar ciała na jedną rękę, drugą posunął w dół jej ramienia, a następnie nakreślił wcięcie w jej talii, aby zaraz mocniej ją ścisnąć. Z jej gardła wydarł się zduszony jęk, który stanowił zapalnik dla pogłębienia ich pocałunku. Stali się zachłanni, jakby próbowali tym sposobem wydrzeć sobie nawzajem dusze. Języki spotkały się w szalonym tańcu, uczestniczyły w swojej prywatnej walce. Odnajdywały się za każdym razem, chwilę po tym gdy zostały rozdzielone.

Dante naparł na nią swoim ciałem. Dłonią powędrował wzdłuż jej biodra, palce zaczepił na łydce tuż pod kolanem, zmuszając dziewczynę, aby je ugięła. Uwięziła go, zaciskając uda na jego talii i wbijając paznokcie w jego plecy. Oddychała ciężko i stawała się coraz bardziej rozpalona, co czuł doskonale, kiedy ich skóra się stykała.

— Kurwa — wyszeptała w jego usta. — Potrzebuję cię bardziej niż jestem w stanie przyznać.

— Jesteś pijana — odparł z lekkim zawodem w głosie.

— I przez to cholernie szczera — wysapała i przełknęła ślinę.

Dante uśmiechnął się blado i musnął wargami jej nos. Dziewczyna podążyła za nim spojrzeniem, kiedy wstał znad niej i klęknął na materacu. Poluzowała wtedy również zaciśnięte uda, po czym przygryzła lekko wargę, nie ukrywając rosnącego w niej zażenowania.

— Możemy dokończyć tę rozmowę? — zapytał, stając obok łóżka. Erin usiadła, krzyżując nogi. — Na trzeźwo. Chciałbym to od ciebie usłyszeć jeszcze raz.

Pokiwała głową.

— Nie jestem pewna, czy bez alkoholu te słowa w ogóle przejdą mi przez gardło.

— Mam nadzieję — powiedział, podchodząc do drzwi i położył dłoń na klamce. — Też chciałbym ci coś powiedzieć.

— Co?

Otworzył drzwi, uśmiechając się.

— Na trzeźwo, Erin.

______________________

To chyba mój ulubiony rozdział.

Będę krzyczeć!!!

Continue Reading

You'll Also Like

145K 3.9K 33
Przyjaciel mojego ojca i facet mojej nauczycielki. Zakazany romans Różnica wieku Zapraszam do czytania❤️
323K 28.2K 31
"Wyglądał jak śmierć. Był chudy, wysoki oraz blady. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, położył palec na swoich sinych ustach, a ja zamilkłam. I po...
467K 38.7K 25
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...