Spotkanie

By 2ColdMint

79.9K 9K 5.2K

Spotkania bywają w życiu różne. Czasem mogą przerodzić się w coś interesujące, a czasem sprawić masę kłopotów... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 39
Rozdział 40

Rozdział 38

1.8K 234 130
By 2ColdMint

Pierwotnie miałam nie robić tego wątku, ale z czasem zaczął mi tu tak bardzo pasować, że zaistniał XD

Rozdział 38

Początek kwietnia zawitał do Hogwartu na tyle słoneczną i ciepłą pogodą, że po lekcjach uczniowie z radością spędzali czas na błoniach. Severus wykorzystywał ten czas na warzenie eliksirów dla skrzydła szpitalnego i rozmyślania. Jeszcze tylko niecałe trzy miesiące i opuści Hogwart. Zamierzał zamieszkać z Harrym i założyć własną pracownię, która współpracowałaby z największym laboratorium w Stanach.

Nigdy nie brał pod uwagę przeprowadzki na inny kontynent, ale życie napisało dla niego inny scenariusz. Jego związek rozwijał się nad wyraz dobrze, co go mocno zdziwiło. To nie była jakaś utopia, bo potrafili się z Harrym solidnie pokłócić, ale zawsze potem któryś z nich pierwszy wyciągał rękę na zgodę, siadali, rozmawiali o problemie, a potem znowu wszystko było dobrze. Na początku obawiał się, że po pierwszej kłótni czeka ich rozstanie. Severus nie był wylewnym typem, który rozmawiałby o uczuciach. Na szczęście pradziadek Leonard był mądrym facetem, który tylko się roześmiał, kiedy Harry trzasnął drzwiami i poszedł do stajni.

– Daj mu ochłonąć – odezwał się. – Wróci i porozmawiacie.

– Miał minę, jakby chciał mi pokazać drzwi – przyznał Severus.

– Zapewniam cię, że to nie była wasza ostatnia kłótnia. Związek to sztuka kompromisów. Wiesz, ile razy ja się pokłóciłem ze swoją żoną, zanim się dotarliśmy? Ile razy oberwałem ścierką albo jakiś zaklęciem? Mieliśmy jedną kłótnię, po której oboje się popłakaliśmy, a potem doszliśmy do wniosku, że jedna żyć bez siebie nie możemy i jak widzisz, kochamy się do dziś.

– Ja tu nic nie mówiłem o miłości! – powiedział stanowczo i zarumienił się.

– Czyżby? – Pradziadek uśmiechnął się tylko. – Obaj jesteście jeszcze bardzo młodzi Severusie. Tak, ty też! Obaj jeszcze uczycie się życia, ale trafiliście na siebie i chcecie, żeby ten związek funkcjonował. Jest pomiędzy wami prawdziwa chemia, a magia aż iskrzy. Szkoda byłoby, gdybyście nagle się rozeszli, a potem żałowali tej pochopnej decyzji. Nie musisz mnie słuchać. To po prostu rada od kogoś, kto jest w związku od prawie osiemdziesięciu lat.

– Z całym szacunkiem, ale związek z kobietą jest chyba inny niż z mężczyzną.

– Teraz to gadasz głupoty. Płeć tu nie ma tu znaczenia. Problemy w związkach są zawsze te same. Pytanie brzmi, czy chcesz być z Harrym i walczyć o niego, czy podkulić ogon i dalej udawać, że nie jesteś wart jego uczuć. I co na mnie gały wytrzeszczasz? – spytał pradziadek. Machnął różdżką, przyzywając na stolik obok swojego fotela szklanki i butelkę whisky. – Napij się ze starszym panem, a nie oburzaj mi się tu młokosie.

W tamtej chwili Mistrz Eliksirów nie miał pojęcia, czy czuł się bardziej zażenowany, czy oburzony. Chyba było to coś pomiędzy, ale po jakiejś godzinie rozmyślań, debatowania z samym sobą i trzech szklankach whisky doszedł do wniosku, że Leonard miał rację. Żaden związek nie był idealny. Nie sztuką było uciec, kiedy pojawił się problem. Wyczynem było usiąść i wspólnie go rozwiązać. I to właśnie zamierzał zrobić.

Kiedy Harry już spokojniejszy wrócił do domu, Severus bez słowa objął go i przytulił.

– Śmierdzisz whisky. Piłeś z pradziadkiem? – spytał młodszy czarodziej.

– Powiedzmy, że nie wypadało mi odmówić. Przepraszam za wcześniej. Poniosło mnie.

– Ja też przepraszam. Przesadziłem z reakcją. Bywam nieco wybuchowy.

– A ja oziębły do bólu – powiedział Severus, wywołując u Harry'ego chichot.

– Zależy mi na tobie. Nie chcę, żeby jakaś głupia kłótnia wszystko zepsuła. To, co? Popracujemy nad sobą wspólnie?

– Ciężko odrzucić taką propozycję.

I faktycznie obaj się starali. Kiedy któryś z nich się wściekał, wychodził, żeby nie wyżyć się na partnerze, a potem wracał i rozmawiali. Taki wypracowali sobie system w tym swoim tymczasowym związku na odległość. Jakoś im to wszystko funkcjonowało i to do tego stopnia, że w Hogwarcie zauważono zmianę w zachowaniu Mistrza Eliksirów.

Do tej pory wredny Postrach Hogwartu zaczął miewać przejawy człowieczeństwa. Nie odejmował już aż tylu punktów, nie wlepiał aż tylu szlabanów, a do tego zdarzało mu się kogoś nawet pochwalić. Gryfonka z piątego roku omal nie dostała zawału, kiedy Severus przy całej grupie powiedział jej, że eliksir mógłby mieć bardziej wyrazisty kolor, ale poza tym wszystko wygląda poprawnie.

– Panno Simons! Proszę mi tu nie robić sobie przerwy w życiorysie! – syknął, kiedy dziewczyna gwałtownie zbladła, jakby miała zemdleć.

– Słyszałam, że pochwaliłeś kogoś na swoich zajęciach Severusie – powiedziała Minerwa, kiedy wszyscy siedzieli w Wielkiej Sali na kolacji.

– Bredzisz Minerwo. Nic takiego nie miało miejsca – zaprzeczył od razu.

– Czy to ma coś wspólnego z tym, że co jakiś czas znikasz na cały weekend? – drążyła.

– To nie jest twoja sprawa. Mam prawo mieć osobiste życie – syknął.

– Spotykasz się z kimś? – spytała wprost.

Severus westchnął cierpiętniczo. Ta kobieta była chyba jedyną, która potrafiła być równie uparta co on. Nawet Albus się jej czasem bał.

– Znalazłeś sobie kogoś Severusie? – odezwał się Albus. – To wspaniale. Bardzo mnie to cieszy.

– Nie wątpię – burknął. Nienawidził, kiedy ktoś wtykał nos w jego prywatne sprawy, a Albus był w tym niejako mistrzem. Właśnie dlatego tak długo nie przyznawał się do niczego.

– Naprawdę nie musisz się unosić Severusie – zapewnił go opiekunka Gryfonów. – Po prostu się cieszymy, że układasz sobie życie. To ktoś z twojego fachu?

– Nie. Ktoś o zupełnie innych zdolnościach niż moje. Może to był właśnie klucz do tego, żebyśmy na siebie nie warczeli.

Wcześniej szukał partnerów wśród warzycieli lub pokrewnych im zawodów. Może właśnie dlatego nie potrafili się dogadać? Nie każdy był tak ambitny, jak on, a seks to za mało, żeby połączyć dwoje ludzi na całe życie.

Albus i Minerwa przyjęli do wiadomości, że na razie nie chce o tym rozmawiać i mają nie bombardować go pytaniami. Oczywiście co jakiś czas nawiązywali do jego związku i nawet po Hogwarcie zaczęły krążyć plotki, że Naczelny Postrach Hogwartu spotkał kogoś, kto z nim wytrzymuje. Co wredniejsi przyjmowali nawet zakłady, kiedy związek się rozpadnie, a Snape znowu będzie dawnym wrednym sobą.

– Niedoczekanie wasze – warczał, kiedy dotarło to do jego uszu.

Przełom nastąpił właśnie na początku kwietnia w okolicy Wielkanocy. Uczniowie przy kolacji rozmawiali o wyjeździe na święta do domu, kiedy od drzwi do Wielkiej Sali do środka wbiegł imponujący cielesny patronus w kształcie konia. Severus rozpoznał go od razu. To był patronus Harry'ego, a jego wielkość i idealna forma świadczyła o tym, że ten, kto go rzucił, był potężny magicznie. Wszyscy zebrani w Wielkiej Sali wodzili za nim wzrokiem, kiedy srebrny koń zbliżył się do stołu nauczycielskiego i zatrzymał przed Severusem.

– Zjaw się, jak tylko będziesz mógł. Musimy porozmawiać – odezwał się głosem Harry'ego, a potem rozpłynął się.

– No, no, no – odezwał się zaciekawiony dyrektor. – Piękny patronus. Dawno takiego nie widziałem. Zrobił na wszystkich duże wrażenie. Do kogo należy?

– Do mojego partnera, jeśli już koniecznie musisz wiedzieć Albusie – burknął w odpowiedzi, a potem wstał. – Muszę się dowiedzieć, co się stało. Gdyby wszystko było w porządku, nie przysłałby go do mnie. Mogę nie wrócić na noc. Przypilnujcie moich Ślizgonów.

Po tych słowach szybko opuścił Wielką Salę, zanim ktokolwiek zdążył go powstrzymać. W swoich pokojach przebrał się, a potem aktywował świstoklik, który dostał od Harry'ego. Aportował się przed domem Potterów, a potem szybko wszedł do środka. Od razu natknął się na babcię Harry'ego, która uśmiechnęła się i skinęła mu głową.

– Harry przysłał do mnie patronusa z wiadomością – wyjaśnił. – Co się stało?

– Co za chłopak! Nie mógł cierpliwie poczekać, żeby ci powiedzieć – westchnęła na wpół z rozbawieniem, a na wpół z niedowierzaniem. – Jest w swoim pokoju i pewnie wydeptuje dziurę w podłodze, chodząc tam i z powrotem.

– Miał jakiś wypadek? – dopytywał, a Lucy roześmiała się.

– Nie. Wszystko z nim porządku. Idź do niego. Powie ci, o co chodzi – zapewniła.

Mistrz Eliksirów kompletnie już nic nie rozumiał. Mijając salon, skinął głową wszystkim obecnym. Będąc na schodach, usłyszał jeszcze zbiorcze: "Powodzenia!" Zmarszczył brwi, zastanawiając się, co Harry wymyślił tym razem. Przywykł już, że co jakiś czas pakował się w jakieś niezbyt poważne kłopoty przez swoją ciekawość, ale nigdy nie przysyłał mu patronusa. Stanął przed drzwiami do pokoju partnera i zapukał.

– Harry? Wszystko w porządku? – spytał, wchodząc.

Młodszy czarodziej leżał na łóżku blady i wyglądał, jakby miał problem z podniesieniem się. Zrobił to jednak bardzo powoli i w końcu zdołał usiąść.

– Twoja babcia mówiła, że krążysz po pokoju – zauważył Severus, zamykając za sobą drzwi. – Co się stało?

– Chodziłem, dopóki mogłem – powiedział słabo.

– Źle się czujesz?

– Nie najlepiej, ale nie jestem chory. To z czasem minie.

– Słucham? – Severus już kompletnie nic nie rozumiał. – Możesz jaśniej? To jesteś chory czy nie? Wyglądasz jak trup, bo taki jesteś blady.

– No dzięki. Też wyglądałbyś podobnie, jakbyś od kilku dni rzygał jak kot. – Starszy czarodziej popatrzył na niego pytająco. Harry westchnął i mówił dalej: – Myślałem, że się po prostu zatrułem czymś, ale nic nie pomagało. W końcu babcia kazała mi zrobić test.

– Test? Jaki test? Poczekaj! Wróć! – powiedział, kiedy w jego głowie wszystko zaczynało się składać. – Chcesz mi powiedzieć, że jesteś...?

– W ciąży? Tak – powiedział wprost. – Wiem, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Nie na tym etapie znajomości i szczerze mówiąc, nawet nie brałem pod uwagę, że coś takiego może się stać. Nie sądziłem, że jesteśmy ze sobą aż tak kompatybilni magicznie. Przepraszam.

Dopiero to ostatnie słowo otrzeźwiło Severusa. Podszedł do Harry'ego i objął go.

– Nie masz mnie za co przepraszać – zapewnił go. – Jestem w szoku. To akurat prawda, ale jakbyś nie zauważył, to do takiego procesu trzeba dwojga.

Harry zachichotał.

– Chyba tylko ty seks mogłeś określić jako proces – powiedział rozbawiony. – Słuchaj... Nie oczekuję od ciebie żadnych wielkich deklaracji. Chciałem tylko, żebyś wiedział i się określił.

– I tak planowaliśmy zamieszkać razem, jak mój kontrakt nauczycielski dobiegnie końca w czerwcu – przyznał. – A co z twoją pracą?

– Magomedyk, u którego byłem, powiedział, że nie powinienem się aportować aż do porodu. Nie jestem kobietą i u mnie wszystko jest podtrzymywane z pomocą magii. Nie chcę ryzykować, a pracować mogę z domu. Mam tu dość materiałów, a w razie potrzeby mój szef przyśle mi więcej.

– Teraz już rozumiem, czemu twoja rodzina życzyła mi powodzenia – mruknął.

– Zatłukę ich potem, jak już będę mógł się podnieść bez uczucia mdłości.

– A mnie przy pierwszej okazji będzie próbował ukatrupić twój psi chrzestny.

– Jak nie chce znowu robić za łańcuchowca, to lepiej, żeby nawet o tym nie myślał. Nie będę miał skrupułów, żeby go znowu uwiązać. Musi zrozumieć, że moje życie jest moje i nie pozwolę podejmować za siebie decyzji. Nie jestem dzieckiem, które trzeba prowadzić za rączkę.

– Wiem – zapewnił go Severus. – Przynajmniej twoja rodzina nie chce mnie zabić.

– Oni się cieszą. W zasadzie to ja też, bo myślałem, że w takiej sytuacji to będę musiał kiedyś załatwiać wszystko przez surogatkę, a tak problem rozwiązał się sam. Muszę być tylko pod stałą kontrolą medyczną. Taka ciąża jednak jest bardzo delikatna. Ubolewam, że nawet konno nie będę mógł chwilowo jeździć.

Severus zaśmiał się cicho. Mógł się domyślić, że Harry najbardziej będzie ubolewał nad faktem, że będzie musiał zrezygnować chwilowo z tego, co lubił. Od kiedy skończył szkołę, mógł jeździć konno, kiedy tylko chciał. Starszy czarodziej musiał przyznać, że Harry wyglądał imponująco na końskim grzbiecie. Kiedy pierwszy raz zobaczył go w galopie, nie mógł oderwać od niego wzroku. Jego twarz wyrażała takie szczęście i uczucie wolności, że nie można było tego nazwać niczym innym. Sam jednak nie dał się przekonać do nauki jazdy.

– Zwierzęta nie darzą mnie specjalnym zaufaniem i ja ich też nie – przyznał wprost. – Wolę je podziwiać z daleka. Tak będzie bezpieczniej dla wszystkich.

Przez jakiś czas siedzieli po prostu przytuleni do siebie i do Severusa powoli zaczynało docierać, że niedługo sytuacja całkiem się zmieni. Już nie będzie miał takiej swobody, jak do tej pory, ale z zaskoczeniem stwierdził, że wcale go to aż tak nie przeraża. Przez lata był odpowiedzialny za swoich uczniów, ale to była zupełnie nowa sytuacja. Za kilka miesięcy miał być odpowiedzialny za własne dziecko.

– O czym myślisz? – spytał Harry.

– Zaczyna do mnie docierać, co nas czeka za jakiś czas – przyznał.

– Nieprzespane noce?

– Przywykłem do tego. Czasem warzę niektóre eliksiry w nocy.

– Chyba nie zamierzasz zabierać naszego dziecka do laboratorium? – Harry popatrzył na niego niepewnie.

– Nie. Nie zamierzam. O to możesz być spokojny. Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego. Małe dzieci nie powinny być narażone na takie wyziewy.

Harry skinął głową, przymykając oczy. Przez godzinę rozmawiali o wszystkim, co ich czeka. Młodszy czarodziej nie chciał się wyprowadzać na razie od swojej rodziny. Uznał, że łatwiej im będzie ogarnąć dziecko, jeśli będą mogli liczyć na pomoc. Potem będą mogli pomyśleć o jakimś własnym lokum.

– Babcia powiedziała, że połowę piwnicy możesz spokojnie przerobić na laboratorium – zapewnił. – Oczywiście nie zmuszę cię, żebyś się zgodził, ale nie ukrywam, że na początek byłoby nam łatwiej. Opiekowałem się już małymi dziećmi, ale nigdy dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Severus z kolei nie był specjalnie entuzjastycznie nastawiony do mieszkania z tak wieloma osobami, ale w obecnej sytuacji postanowił pójść na kompromis. Harry nie powinien był się teraz stresować. Jego przypadek był ekstremalnie rzadki i zdecydowali, że nie będą na razie o nim rozpowiadać. Historia czarodziejów pokazywała, że takie dziecko zawsze było niezwykle silne magicznie, a jego zdolności pozwalały mu osiągać sukcesy w dziedzinach, które wybrało. Nie rodziło się geniuszem, ale zawsze przychodziło na świat z cechami, które potem go definiowały. Mistrz Eliksirów miał świadomość, że ich dziecko może być w przyszłości bardzo niezwykłe. W zasadzie już teraz było, skoro zaistniało.

– Nie przywykłem do mieszkania z tak liczną rodziną. Od wielu lat mieszkam sam – powiedział szczerze. – Będziesz mi musiał wybaczyć, jeśli czasem zniknę w laboratorium, szukając wyciszenia.

– Też mi nowość. Pradziadek też tak robi, tylko on znika w stajni. Twierdzi, że tam nikt mu nie zawraca dupy. To jego słowa, a nie moje – zapewnił, widząc nieco oburzony wzrok partnera. – Czyli nie uciekniesz?

– Twoja wiara względem mojej osoby jest wręcz powalająca – prychnął. – Oczywiście, że nie. Szpiegowałem Czarnego Pana, a mam się przestraszyć własnego dziecka?

– Znam takich, którzy mieli na to ochotę. Chyba tylko duma sprawiła, że nie podwinęli ogona i nie zwiali. Sam wiem, że to będzie dla nas wszystkich ogromna zmiana, ale wiesz co? Może to dziwne, ale nie mogę się doczekać, aż się urodzi. Ciekawe po kim będzie miało więcej cech?

– Wygląd może mieć po tobie. Ja nie jestem zbyt przystojny.

– Nienawidzę, jak sobie to robisz. Dlaczego ciągle szukasz w sobie wad na siłę? Wszystko jest z tobą w porządku. Fakt, że nie jesteś klasycznym przykładem przystojniaka, ale co z tego? To nie jest najważniejsze. Mógłbyś być brzydki jak troll, a i tak byś mi się podobał.

– Cóż... Zaczynam być wdzięczny za swoją inteligencję, skoro na nią poleciałeś.

Harry roześmiał się głośno, a potem zerwał się nagle na równe nogi i pobiegł do toalety. Przeklinał tego, kto poranne mdłości nazwał w ten sposób, bo jego męczyły w różnych porach. Kilka minut później przyszła do nich Lucy, podając Harry'emu kubek z zaparzonymi ziołami.

– Pomoże – zapewniła, a młody czarodziej skinął głową.

Severus zamierzał wrócić do Hogwartu za kilka godzin, jak tylko się nieco prześpi. Zapewnił Harry'ego, że postara się opuścić szkołę na kilka dni, skoro uczniowie i tak wyjeżdżają na święta do domów. Tego roku zostawało niewielu uczniów i na jego szczęście jego dom miał opustoszeć.

Patrząc na śpiącego czarodzieja obok, zastanawiał się, jakim cudem zasłużył na coś takiego? Jego życie było do tej pory puste, ale od kiedy poznał Harry'ego, zaczynało nabierać nowych barw.

---

Podobało się? XD 

Continue Reading

You'll Also Like

26.9K 2.3K 10
Severus nie miał łatwego życia. Ani przed Hogwartem, ani w trakcie nauki, ani potem. Było jednak coś, co dawało mu małą nadzieję na lepsze jutro i ty...
220K 8.5K 119
Manhwa nie jest moja, ja tylko tłumaczę! Autor i artysta: Lie Star Jeden jest pogodnym, przezabawnym, optymistycznym i mało znanym aktorem. Drugi jes...
123K 5.3K 13
Co jeśli sprawy w domu Dursleyów nie potoczyły się tak, jak oczekiwał tego Dumbledore? Harry Potter przybywa do Hogwartu inny, niż wszyscy by tego oc...
64.5K 2.7K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...