Spotkanie

By 2ColdMint

80.2K 9K 5.2K

Spotkania bywają w życiu różne. Czasem mogą przerodzić się w coś interesujące, a czasem sprawić masę kłopotów... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40

Rozdział 33

1.8K 224 83
By 2ColdMint

Przeczytałam ostatnio ficzka, którego napisałam bardzo dawno temu, jak w ogóle zaczynałam przygodę z pisaniem. Miałam takie: Boże! Widziałeś i nie grzmiałeś! XD

Rozdział 33

Koniec roku szkolnego przyniósł sporo zmian. Niestety większość nie była korzystna. Grupie Śmierciożerców udało się jakoś dostać do szkoły i narobić sporo zamieszania. Kilkunastu uczniów zostało ranny i tylko dzięki szybkiej interwencji dyrektora i reszty nauczycieli nikt nie zginął. Dumbledore również znalazł się w skrzydle szpitalnym po zaciętej walce z Voldemortem na jednej z wież. Mimo ogromnej siły magicznej nic nie mogło zmienić faktu, że nie był już najmłodszy i regeneracja zajmowała mu sporo czasu. Niemniej jednak był dumny ze wszystkich, którzy obronili Hogwart.

– Czują się bezkarni – powiedział Severus, kiedy rozmawiał z Albusem sam na sam. – Nie udało się odnaleźć Pottera, więc doszli do wniosku, że ich ataki staną się coraz śmielsze.

– Sugerujesz, że to rodzaj prowokacji?

– Myślę, że próbują sprowokować chłopaka do ujawnienia się. Osobiście jednak uważam, że nic im to nie da. Potter może nawet nie wiedzieć, co się tu dzieje, a kiedy się dowie, to wcale nie będzie chętny do współpracy. Coś mi jednak mówi, że jego działanie może być celowe i wcale nie byłbym zaskoczony.

Albus Dumbledore westchnął. Możliwe, że Severus się nie mylił. Ciężko było mu przyznać się do tego, że popełnił błąd, kiedy zostawił tego chłopca na progu domu Dursleyów. Dziecko zniknęło i od tamtej pory nikt o nim nie słyszał. W Proroku zaczęły się pojawiać artykuły, w których żądano, aby Potter się ujawnił i pokonał Czarnego Pana. Naturalnie pozostało to bez odzewu z jego strony. Podejrzewał również, że jeśli Harry miał nowych opiekunów, to ci mogli mu stanowczo zakazać ujawniania się. Dopóki nie poznają jego lokalizacji, nic nie mogli zrobić.

– Może i lepiej, że go tu nie ma – powiedział w końcu Albus. – Nie wiemy o nim nic. Równie dobrze mógłby uciec na sam widok Śmierciożerców.

– Z przykrością stwierdzam, że James Potter był kretynem, ale nie był tchórzem, dlatego nie wydaje mi się, żeby jego syn się nim okazał – parsknął Severus.

– Harry nie jest Jamesem. Nie wiemy, jak został wychowany i jakie wartości wyznaje.

– Nie próbowałeś go szukać w innych szkołach?

– Żadna ze szkół nie udzieli mi informacji na temat swoich wychowanków. Nie wpuszczą mnie nawet na jej teren bez specjalnego zaproszenia. Sam wiesz, jak szkoły chronią swoje sekrety i ile wysiłku kosztowało nas zabezpieczenie Hogwartu na czas Turnieju Trójmagicznego.

Mistrz Eliksirów nie zamierzał się kłócić ze swoim zwierzchnikiem. Skoro nawet ktoś taki jak Albus Dumbledore mógł popełnić taki błąd, to co on miał powiedzieć? Obiecał chronić syna dawnej przyjaciółki, a nie miał nawet pojęcia, co się z nim stało. Dzieciak po prostu rozpłynął się w powietrzu i całkiem nieźle zamaskował, skoro do tej pory nikt nie trafił na jego ślad.

– Więc zamierzasz szukać na własną rękę? – spytał, patrząc uważnie na Albusa.

– Nie mamy innego wyjścia. Próbowałem nawet wysłać sowę, żeby spróbowała odnaleźć Harry'ego, ale nie udało się. Żaden ze skrzatów domowych też go nie znalazł. Jeden z nich powiedział mi tylko, że nie mogą znaleźć kogoś, kto jawnie sobie tego nie życzy i otoczony jest zaklęciami odwracającymi od niego uwagę. To w jakiś sposób zakłóca próby lokalizacji.

– Dzieciak nie mógłby sam rzucić takich zaklęć. To bardzo zaawansowany poziom.

– Ktoś mógł to zrobić na jego prośbę. Nadal będziemy go szukać, ale skupimy się też na przygotowaniu do walki. Skoro Hogwart raz stał się celem, to stanie się nim także w przyszłości.

– O ile Czarny Pan nie zlokalizuje najpierw chłopaka.

Severus nie lubił Jamesa Pottera. Mógłby wręcz nawet powiedzieć, że go nienawidził, ale nigdy nie naraziłby dziecka na pewną śmierć. A to właśnie czekało syna jego szkolnego nemezis, jeśli ten zdecyduje się ujawnić.

– Jak się pan czuje dyrektorze? – spytał Ron, podchodząc do nich, kiedy opuścili bariery prywatności. Sam został nieco poturbowany i na szczęście poza pękniętym żebrem, które już zostało naprawione i lekkim wstrząsem mózgu nic mu się nie stało. Został zaatakowany przez jakieś Śmierciożercę, kiedy ten zaatakował grupkę młodszych uczniów. Chłopak stanął w ich obronie i przyjął na siebie kilka zaklęć. Na szczęście żadne nie było śmiertelne.

– Zdecydowanie lepiej. Dziękuję panie Weasley. – Dyrektor obdarzył go uśmiechem. – Wykazał się pan odwagą, stając w obronie kolegów. Rodzina może być z pana dumna.

– Moja mama powiedziałaby, że zwariowałem – zauważył.

– Molly powinna zacząć w końcu dostrzegać, ile dumy jej pan przynosi. Pokazał pan to już wiele razy, dlatego mam nadzieję, że nadchodzące wakacje będą dla pana okazją do odpoczynku.

– Mam zaproszenie od kolegi na kilka tygodni, ale w obecnej sytuacji nie wiem, czy skorzystam. Martwiłbym się o wszystkich.

– Nic nie stoi na przeszkodzie krótkiej wizyty – przyznał dyrektor. – Każdy zasługuje na chwilę odpoczynku i regenerację sił.

Ron pokiwał głową, a potem pożegnał się. Skoro pani Pomfrey pozwoliła mu opuścić już skrzydło szpitalne, to zamierzał to zrobić.

– Ronald bardzo wydoroślał – zauważył Albus. – Jest bardzo podobny do swoich braci, ale jednocześnie zupełnie inny.

Severus w odpowiedzi jedynie przewrócił oczami. Osobiście uważał, że Ronald Weasley jest po prostu sobą i nie ma sensu porównywać go do innych. Co jakiś czas powracało do niego pytanie, czy równie indywidualnie patrzyłby na syna Jamesa i Lily, gdyby ten chodził do Hogwartu. Był niemal pewien, że jeśli chłopak byłby z wyglądu tak podobny do ojca, jak opowiadali inni, to miałby z tym problem. Wszystkie traumy mogłyby mu nagle stanąć przed oczami i powrócić ze zdwojoną siłą. Black twierdził, że chłopak miał oczy swojej matki i nie potrafił sobie wyobrazić twarzy Jamesa z oczami Lily. Na szczęście nie miał zbyt wiele czasu na myślenie o domniemanym wyglądzie Chłopca, Który Przeżył.

Równo tydzień po zakończeniu szkoły, Dumbledore czuł się na tyle dobrze, żeby zwołać zebranie Zakonu Feniksa na Grimmauld Place. Oczywiście Ron zjawił się tam razem z rodzicami i Ginny, ale nie uczestniczył w naradzie. W zasadzie czekał na sposobność, żeby zamienić dwa słowa z Syriuszem i Remusem. Planowali zanocować tutaj, wiedząc, że sporo osób może zdawać raporty ze swoich obserwacji. Czekał więc cierpliwie, rozwiązując zagadki w kolejnej książce, którą dostał od Harry'ego. Te były naprawdę trudne i czasem spędzał sporo czasu, żeby rozgryźć, o co chodziło.

W końcu szczęście mu dopisało i Syriusz w towarzystwie Remusa wyszli z kuchni, gdzie było zebranie.

– Nie śpisz jeszcze? – zdziwił się wilkołak. – Już prawie północ.

– Wiem, ale chciałem z wami porozmawiać na osobności, więc czekałem aż będziecie sami. Mam do was pewną sprawę – przyznał.

– No dobrze – powiedział Syriusz, prowadząc go do swojego prywatnego gabinetu. Polubił Rona, od kiedy ten pomógł mu złapać Petera. Częściowo właśnie dzięki niemu odzyskał wolność i wiedział, że nie zawracałby mu głowy, gdyby to naprawdę nie było ważne.

Kiedy zamknęli za sobą drzwi, rzucił jeszcze kilka zaklęć dla pewności, że nikt ich nie podsłucha.

– Słuchamy. Co jest tak ważne, że nie chcesz, żeby wiedzieli o tym inni?

W odpowiedzi Ron wyjął z kieszeni kopertę i podał im ją. Syriusz popatrzył na niego zaskoczony, ale i zaciekawiony jednocześnie. Otworzył ją i wciągnął głośno powietrze. To było zaproszenie na siedemnaste urodziny Harry'ego. Zarówno animag, jak i wilkołak, popatrzyli na chłopaka wielkimi oczami.

– Jak? – spytał Syriusz.

– Dużo opowiadania, dlatego proszę, żebyście mi nie przerywali i zachowali wszystko dla siebie – powiedział Ron i po chwili opowiedział im, jak się dowiedział, że jego listowny przyjaciel to Harry Potter i jak odwiedził go rok wcześniej na ich rodowej farmie.

– Czyli w Stanach jest druga linia Potterów – podsumował Remus. – I to oni adoptowali Harry'ego. Szczerze mówiąc, ulżyło mi.

– W jakiś sposób mnie również – przyznał Syriusz. – Cieszę się, że ma rodzinę, chociaż trochę mi przykro, że jednak nie mogłem go spotkać wcześniej. Rozumiem jednak, czemu podjął taką decyzję. Z moją psychiką po Azkabanie faktycznie nie było najlepiej.

Ron nie mógł się z nim nie zgodzić. Wiedział od innych, że animag bardzo długo miał okropne koszmary i zdarzało mu się mylić je z rzeczywistością. Na szczęście odpowiednia terapia i eliksiry bardzo mu pomogły i od dobrych kilku miesięcy funkcjonował w pełni normalnie.

– Napisz mu, że zjawimy się razem z tobą – powiedział animag. – Musimy wybrać jakiś prezent dla niego, a nie wiemy nawet, co lubi.

– Harry lubi praktyczne prezenty – zapewnił ich Ron. – Ale ucieszy się ze wszystkiego, jeśli będzie widział, że było wybierane z myślą o nim.

Przez kolejne tygodnie Syriusz z trudem ukrywał swoje podekscytowanie. W końcu miał się zobaczyć ze swoim chrześniakiem, którego ostatni raz widział, kiedy ten był jeszcze malutkim dzieckiem. Nie miał pretensji do Rona, że ten nie powiedział o niczym wcześniej. Rozumiał, że Harry nie chciał narażać swoich krewnych na nieprzyjemności związane z wojną. Razem z Remusem wybrali dla niego piękny, oprawiony w skórę notatnik i książkę o magicznej historii Wielkiej Brytanii. Najmłodszy z braci Weasley zapewnił ich, że to świetny wybór.

Animag był troszeczkę zawiedzony, że Harry nie należy do drużyny quidditcha i nie będzie mógł mu sprezentować miotły, ale przełknął to jakoś, ciesząc się na spotkanie. Musiał się pogodzić z tym, że jego chrześniak nie będzie taki jak jego rodzice.

– On jest po prostu sobą – zapewnił ich Ron. – Polubicie go. Jest trochę dziwny, ale w zasadzie kto nie jest?

W taki sposób na trzy dni przed urodzinami Harry'ego czekali w trójkę na aktywację świstoklika na Grimmauld Place. Nikt nie miał pojęcia, że Ron zabiera ze sobą Syriuasz i Remusa. Jego rodzice byli przekonani, że świstoklik, który aktywował w Norze, przeniósł go od razu do Stanów. Tymczasem Gryfon przeniósł się do Londynu, gdzie Syriusz już ledwo mógł wytrzymać ze zniecierpliwienia. Uprzedzili Dumbledore'a, że chcą sprawdzić kilka tropów i nie będzie ich kilka dni.

– Gotowi? – spytał Ron, kiedy została minuta. Wyjął z kieszeni kawałek sznurka, która z listem przysłał mu Harry. Obaj mężczyźni złapali go i po chwili wszyscy poczuli znajome szarpnięcie w okolicy pępka, a potem znaleźli się w tym samym miejscu, w którym Ron wylądował rok wcześniej.

– Witamy na farmie Potterów – powiedział pradziadek Leonard, który wyszedł ich powitać. – Dobrze cię znowu widzieć Ron – zwrócił się do rudzielca.

– Pana również – uśmiechnął się chłopak.

– Leonard Potter – przedstawił się dwójce brytyjskich czarodziejów i wymienił z nimi uściski dłoni.

– Syriusz Black.
– Remus Lupin.

– Wilkołak co? – spytał pradziadek. – Spokojnie młody człowieku. Nie jesteśmy uprzedzeni. To zwykła ciekawość. Za tamtą górą żyje rodzina wilkołaków – przyznał, wskazując górę na horyzoncie. – Jedyne zastrzeżenie, jakie do nich mam, to ich koszmarne wycie przy pełni księżyca. Spać nie dają – mruczał pod nosem.

Ron zachichotał cicho, widząc zaskoczoną minę Remusa.

– On taki jest – powiedział im cicho. – Przyzwyczaicie się.

Obaj niepewnie skinęli głowa. Widać było, że Syriusz rozglądał się za swoim chrześniakiem.

– Harry wróci niedługo – zapewnił Leonard, widząc to. – Zaganiają owce z pastwiska, bo zaklęcia ochronne dały nam znać o drapieżnikach. W którymś miejscu zaklęcia musiały osłabnąć.

– Owce? – spytał Remus.

Pradziadek wyjaśnił im, że chodzi o magiczną odmianę owiec, której wełna jest bardzo ceniona na świecie. Takich farm nie ma zbyt wiele, bo owce potrzebują odpowiednich warunków. Muszą mieć odpowiednio zabezpieczoną dużą przestrzeń i jak najmniejszy kontakt z magią, żeby ich wełna nią nie przeszła.

– Właśnie dlatego nie strzyże się ich za pomocą magii – wyjaśnił. – Ron coś już o tym wie.

– W zeszłym roku pomagałem strzyc owce – przyznał rudzielec. – Fajna zabawa.

Kilka minut później na horyzoncie pokazało się duże stado owiec i kilku konnych, którzy ich pilnowali, żeby się nie rozbiegły.

– Tam jest Harry – powiedział Ron, pokazując Syriuszowi i Remusowi jeźdźca na pięknym, czarnym koniu po prawej stronie.

– Naprawdę wygląda, jakby urodził się w siodle – przyznał Remus z lekkim rozbawieniem i jakąś taką nostalgiczną czułością w głosie. – Jak był malutki, dostał od Syriusza dziecięcą miotełkę. Aż dziwne, że teraz nie lata na miotle.

– Lata, ale nie jest maniakiem – odezwał się pradziadek. – Jest po prostu sobą. A tak na marginesie, to radzę uważać. Jego koń jest względem niego wyjątkowo opiekuńczy i jak coś się mu nie spodoba to kopnie.

– Widać, że jest nie tylko piękny, ale i charakterny – powiedział Syriusz. – Najwyraźniej jak jego właściciel.

– Prince to w prostej linii potomek Bucefała. To nie jest pierwszy lepszy koń. Harry jest jedyną osobą, której daje się dosiadać.

Kiedy owce zostały zamknięte w zagrodzie, Harry podjechał do nich.

– Hej – przywitał się, zsiadając z konia. – Miło was w końcu poznać. Przepraszam, że trochę czasu to zajęło.

– Nie mamy pretensji – zapewnił go Syriusz i po chwili po prostu uściskał mocno chrześniaka. – Rozumiemy twoją decyzję. Świetnie wyglądasz. Byłeś bardziej podobny do ojca jako małe dziecko, ale widać, że z tego wyrosłeś.

– Wezmę to za komplement – zaśmiał się. – Nie pamiętam was, ale gdzieś tam w środku wiem, że nie jesteście mi obcy. Zaraz do was dołączę, tylko muszę zająć się Princem – wyjaśnił, wskazując na ogiera, który w najlepsze zaczął się witać z Ronem i obwąchiwać mu włosy.

– Ciebie też dobrze znowu widzieć – zapewnił rudzielec, patrząc na konia.

Harry przedstawił Syriuszowi i Remusowi swoich adopcyjnym rodziców i rodzeństwo, a potem oczywiście całą resztę klanu. Obaj nie kryli zaskoczenia, że druga linia Potterów była aż tak wielka.

– Ta w Wielkiej Brytanii była naprawdę skromna – przyznał Syriusz, kiedy wszyscy usiedli do obiadu. – Zwykle rodził się jeden syn, który dziedziczył wszystko. James był późnym dzieckiem. Już się wydawało, że linia się zakończy.

– Nasza bardzo się rozrosła – przyznał Gareth. – Każdy z nas ma dzieci. Jak widzicie, było tu zawsze sporo dzieci i musieliśmy je trzymać twardą ręką. Na szczęście żadne nie buntowało się jakoś szczególnie. Nie miało na to czasu.

Najmłodsze pokolenie parsknęło tylko, patrząc na siebie. Nikt nie narzekał. Mieli sporo pracy i obowiązków, ale też mieli czas dla siebie i swoje zainteresowania. Dorośli zawsze poświęcali im dużo czasu i pomagali, jak tylko mogli. Oczywiście nie mogli za nich rozwiązywać wszystkich problemów, ale każde z dzieci zawsze mogło do nich przyjść w razie potrzeby.

– Nie myślcie, że nigdy nie dostałem kary albo lania – powiedział im potem Harry, kiedy oprowadzał ich po farmie. – Dziwne by było, gdyby mnie nigdy nie ukarali. To było dla mojego dobra.

– Zwykle dzieci są obrażone wtedy na rodziców – przyznał rozbawiony wilkołak.

– Wtedy też byłem, ale z czasem zrozumiałem, że nie karali mnie bez przyczyny. Tamte akcje naprawdę były bezmyślne i z perspektywy czasu sam się sobie dziwię, że coś takiego w ogóle wpadło mi do głowy. Ale dzieci popełniają błędy i nic ich przed nimi nie uchroni.

Brytyjscy czarodzieje widzieli, że Harry nie był i nigdy nie będzie jak jego biologiczny ojciec. Cała rodzina wpoiła mu odpowiednie wartości i dzięki temu wyrósł na młodego mężczyznę o silnych charakterze i świadomością, na czym polega szacunek dla innych. Młodzieniec sam przyznał, że był nieco dziwny, ale nie miał zamiaru się zmieniać dla innych.

– Albo ktoś mnie w pełni akceptuje, albo nie. Nie mam zamiaru spełniać oczekiwań innych – powiedział wprost. – Najbardziej bolesne dla kogoś może być porównywanie go do innych. Zastanawiam się czasem, czemu niektórzy w ten sposób ranią swoich bliskich?

Syriusz zarumienił się lekko i dziękował w duchu, że nie nigdy nie porównał Harry'ego wprost do zmarłego przyjaciela. Mógłby z tego powstać naprawdę spory problem, a tak miał możliwość poznać swojego chrześniaka. Jeszcze nie wiedział do końca, jak odbierać tego chłopaka, ale jedno było pewne. Harry Potter nie był i nigdy nie będzie przeciętną osobą.

---

Cytując koleżankę z pracy: „Ja do lasu nie chodzę. Nie będę żmijom konkurencji robić." XD

Continue Reading

You'll Also Like

144K 11.3K 35
Kiedy Harry Potter nie zjawia się, by rozpocząć naukę w Hogwarcie, wszyscy zaczynają się zastanawiać dlaczego? Wygląda na to, że zapadł się pod ziemi...
26.9K 2.3K 10
Severus nie miał łatwego życia. Ani przed Hogwartem, ani w trakcie nauki, ani potem. Było jednak coś, co dawało mu małą nadzieję na lepsze jutro i ty...
26.7K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
66.1K 4.5K 18
Harry Potter nigdy nie uważał się za normalnego. Zawsze znalazł się ktoś, kto udowadniał mu, że jest daleki od tego stanu, a teraz to poczucie było j...