Miraculum: opowiadania

By MaggieM_M

81.8K 2.5K 4.6K

Zbiór opowiadań o Biedronce i Czarnym Kocie w najróżniejszych zestawieniach! Opowiadania nie są ze sobą połąc... More

Wszystko się zmienia
Mały kotek siedzi sam...
Emma
Lekarstwo na złe sny
Gra w Kotka i Myszkę
Wiedza to klucz do zrozumienia
Malutka
Trochę inna scena balkonowa
Superbohaterski Program Ochrony Księżniczki
KOTastrofalne skutki zabawy w swata
Twój lojalny partner
Kontra świat
To (nie) tylko przyjaźń!
Spróbuj wygrać z przeznaczeniem
Fatalne wyczucie czasu
Sen na jawie
Zakazany owoc najlepiej smakuje
"Jak zawrócić w głowie dziewczynie"
Dzień Miłości
I tęskniąc sobie zadaję pytanie: czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?
Stara miłość nie rdzewieje
Jak pogrążyć Lilę Rossi (i przy okazji Gabriela Agreste'a)
Ups, straciliśmy moce?
Test zgodności
Ojciec roku
Wesele roku
Dziadek Roku

(Nie)pamiętne zaślubiny

2.1K 94 148
By MaggieM_M

A/N: opowiadanie nie zawiera żadnych spoilerów z nowego sezonu. Można powiedzieć, że jest oderwane od kanonu. Wygrzebałam je ze starych, niewykorzystanych jeszcze pomysłów i uznałam, że się nim podzielę, bo dawno nie wrzucałam one–shotów ;)
______

Marinette obudziła potworna suchość w gardle. Skrzywiła się boleśnie, gdy podczas próby przełknięcia śliny, jej krtań jakby wypełniła się żyletkami. Chociaż bardzo nie chciała się podnosić, pragnienie, żeby się napić było o wiele od niej silniejsze. Niechętnie zatem otworzyła oczy i zaraz jęknęła z bólu, gdy poraziło ją jaskrawe światło wpadające do pokoju przez okno.

Do diabła, dlaczego w tym pomieszczeniu było tak widno?!

Wzięła głęboki oddech i podjęła drugą próbę. Światło nadal było zbyt jasne, ale Marinette musiała się koniecznie napić. Spróbowała przekręcić się na bok i wstać, ale jakie było jej zdziwienie, gdy napotkała wtedy opór. Mocno skonfundowana spojrzała w dół i zobaczyła, że w pasie otacza ją nagie ramię.

Bardzo muskularne, nagie, męskie ramię.

Co do...

Obejrzała się za siebie i zobaczyła, że ramię należy do nikogo innego tylko Adriena Agreste'a.

Była przekonana, że gdyby nie zaschnięte gardło, jej wrzask usłyszano by w Chinach. Tak jednak wydobył się z niego tylko cichy skrzek.

Jakim cudem znalazła się w jednym łóżku z Adrienem?! Z półnagim Adrienem?!

Okej... Okej... Tylko bez paniki! Bez paniki!

Może i udałoby się jej zachować względny spokój, gdyby Adrien nie postanowił w tym samym momencie przyciągnąć jej sobie do piersi. Gdy westchnął z ukontentowaniem i wcisnął nos w jej szyję, postanowienia Marinette szlag trafił na raz. Z okrzykiem paniki odepchnęła go od siebie z takim impetem, że stoczył się z łóżka i huknął o podłogę.

– O żesz jasny... – usłyszała bolesny jęk.

Zerwała się na równe nogi i odskoczyła jak najdalej od łóżka. Zarejestrowała, że nie jest naga: miała na sobie bluzeczkę na ramiączkach i bieliznę, ale to nie musiało niczego oznaczać, tym bardziej, że nigdzie nie widziała swojej spódniczki. W panice rozejrzała się po pokoju, szukając brakującej części garderoby, lecz nie dostrzegła jej nigdzie na widoku.

Gdzie do diabła podziało się jej ubranie?!

– Marinette? – usłyszała schrypnięty głos Adriena, który siedział koło łóżka i masował się po głowie. – Co robisz w moim pokoju?

W jego pokoju?

Rozejrzała się ponownie, tym razem rejestrując szczegóły wyposażenia. Była pewna jednego – to nie był pokój Adriena. Wyglądał raczej na jeden z pokoi w Le Grand Paris...

Hotel! Tak! Impreza osiemnastkowa Chloé! Była na przyjęciu urodzinowym, pamiętała to dokładnie! Ale cała reszta...

Chryste, dlaczego nie mogła sobie przypomnieć, jak się znalazła w jednym łóżku z Adrienem?!

– Hej, hej! – Rzeczony blondyn, krzywiąc się z bólu, podniósł się z podłogi i niepewnie ruszył w jej stronę. – Oddychaj.

Dopiero wtedy się zorientowała, że oddech jakoś się jej rwie i powietrze nie dociera do płuc. Próbowała zaczerpnąć tchu, ale jak niby miała to zrobić, gdy szedł w jej stronę w samych bokserkach?!

– Oddychaj – poprosił raz jeszcze, wyciągając ręce w jej stronę, jakby chciał ją objąć.

Złoty błysk na jego palcu serdecznym przykuł uwagę Marinette. Dziewczyna spojrzała na rękę Adriena i zobaczyła obrączkę, której nigdy wcześniej nie widziała. Model nie rozstawał się ze srebrnym sygnetem, ale była to jedyna biżuteria jaką nosił, dlatego była pewna, że tej błyskotki nie miał wczoraj wieczorem. Niemal w tym samym momencie poczuła obcy ciężar na własnej dłoni i uniosła ją do twarzy.

Na jej serdecznym palcu błyszczała delikatna, złota obrączka.

– O. Mój. Boże – wyszeptała, blednąc.

Adrien zmarszczył brwi, patrząc najpierw na dłoń Marinette, a potem na swoją. Kac nieco utrudniał mu myślenie, dlatego dopiero po jakiejś minucie dotarło do niego, co takiego mogą oznaczać identyczne obrączki na ich palcach. Kiedy to sobie uświadomił, również zrobił się śmiertelnie blady i popatrzył na przerażoną Marinette z paniką w zielonych oczach.

– Czy... czy my... – dukał, nie mogąc ubrać myśli w słowa.

– Nic nie pamiętam! – zaskrzeczała, łapiąc się za głowę. Oddychała spazmatycznie i była na skraju histerii. – Nic nie pamiętam!

Widząc jej stan, Adrien szybko wziął się w garść. Jedno z nich musiało zachować zimną krew, jeśli chcieli dociec, co właściwie się wydarzyło.

– Okej, uspokójmy się i przeanalizujmy krok po kroku wczorajszy wieczór – polecił, ostrożnie biorąc ją za ręce i sadzając na brzegu łóżka.

Nalał wody do szklanek i wręczył jedną roztrzęsionej Marinette. Wypiła ją na raz, po czym odstawiła naczynie na szafkę nocną i znowu spojrzała na swoją dłoń, jakby spodziewała się, że pierścionek albo zniknie, albo zacznie odpowiadać na pytania. Adrien niepewnie przysiadł obok niej, wpatrując się w swoją własną obrączkę.

– Okej, to jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz? – zapytał powoli, wytężając umysł, żeby przypomnieć sobie cokolwiek, co mogłoby im pomóc.

Spojrzała na niego szybko i nagle zrobiła się wściekle czerwona.

– Mó–mógłbyś? – wydukała, nieporadnie machając rękami w jego stronę.

– Och – bąknął, orientując się wtedy, że ma na sobie tylko czarne bokserki. – J–jasne.

Rozejrzał się po pokoju, szukając swojego ubrania. Znalazł je na podłodze koło łóżka. Szybko założył dżinsy i koszulkę, po czym podniósł czarną spódniczkę z haftem w kwiaty wiśni, która leżała pod spodem.

– To chyba twoje – powiedział nieśmiało, podając Marinette ubranie.

Przycisnęła spódniczkę do piersi obronnym ruchem. Adrien zobaczył w jej niebieskich oczach strach i łzy. Serce ścisnęło mu się boleśnie na ten widok. Nienawidził, gdy była smutna, a gdy płakała, zwyczajnie rozdzierała się mu dusza. Dlatego robił co w jego mocy, by była szczęśliwa. W końcu od tego byli przyjaciele.

– Marinette, nie płacz, błagam – jęknął, klękając przy niej i biorąc za ręce. – Jestem pewien, że można to jakoś logicznie wyjaśnić.

– No pewnie, że można! Wzięliśmy ślub!

– Cóż... Hmm... – speszył się. – Bardzo prawdopodobne?

– Wzięliśmy ślub po pijanemu i wylądowaliśmy razem w łóżku – nawijała, a po jej policzkach płynęły łzy. – A ja niczego nie pamiętam! Mam w głowie czarną dziurę! Wiedziałam, że przyjście tutaj, to był zły pomysł! Od początku czułam, że powinnam była zostać w domu! Ale Alya mówiła, że to dobry pomysł, a Chloé naprawdę stara się wszystko między nami naprawić i... i... A teraz wyszłam za mąż i nawet tego nie pamiętam! Niczego nie pamiętam! – szlochała.

Adrien nie wiedział, czy przytulenie jej to dobry pomysł w tym momencie, ale Marinette definitywnie potrzebowała jakiegoś wsparcia. Na razie panował nad własną paniką, lecz nie wiedział jeszcze, jak długo to potrwa. Dopóki jednak się trzymał, musiał uspokoić roztrzęsioną przyjaciółkę. Własne histeryzowanie zostawi sobie na później.

Znowu usiadł obok niej i niepewnie otoczył ramieniem barki dziewczyny. Zesztywniała na moment, nie spodziewając się po nim takiego ruchu, ale już zaraz tuliła się do niego z całej siły, łkając cicho.

– Wszystko będzie dobrze – szeptał, głaszcząc ją po ciemnych włosach. Musiał przyznać, że naprawdę lubił, gdy były rozpuszczone. – Obiecuję. Masz moje słowo.

– Jak niby ma być dobrze? – chlipała, mnąc w palcach jego koszulkę. – Wzięliśmy ślub, Adrien... Ślub. Jesteśmy... małżeństwem.

Żołądek związał się mu w ciasny supeł i z trudem przełknął ślinę.

Żona.

Marinette Dupain–Cheng była jego żoną.

Sam nie wiedział, czy powinien być przerażony, że tego nie pamięta, czy może jednak szczęśliwy, że najwspanialsza i najpiękniejsza dziewczyna na świecie wyszła za niego za mąż.

Biedronka raz za razem odrzucała jego zaloty i po miesiącach bezskutecznych prób w końcu do niego dotarło, że narzucając się jej w ten sposób może całkowicie ją do siebie zniechęcić. Uświadomił sobie, że woli być tylko jej przyjacielem, niż stracić ją na dobre. Nie było to łatwe, ale poskromił uczucia i postanowił ruszyć dalej. Wtedy to zaczął zwracać większą uwagę na Marinette. Co tu kryć – zawsze była dla niego wyjątkowa – ale w tamtym momencie zaczął uświadamiać sobie na jej temat rzeczy, które do tej pory z rozmysłem ignorował, nie chcąc rozdzierać swego serca między dwie świetne dziewczyny. Jeszcze wyraźniej dostrzegł jej słodycz, dobre serce, hart ducha, bystry umysł i urodę.

Zakochał się w niej bez pamięci. Czasami przychodziło mu do głowy, że zawsze był w niej zakochany, ale fascynacja Biedronką nie pozwalała mu tego zrozumieć. I gdy wreszcie uświadomił sobie swoje uczucia, nie zamierzał ich ukrywać. Niestety, los miał perfidne poczucie humoru. Za każdym razem, gdy próbował jej to wyznać lub zaprosić na randkę, albo coś mu przerywało, albo Marinette źle interpretowała jego słowa. I nie miało znaczenia, czy był wtedy Adrienem czy Czarnym Kotem.

Tak, próbował zdobyć jej serce w obu swoich wersjach. Może i było to nie fair w stosunku do biednej projektantki, ale dopóki jej wybór wahał się tylko między obiema jego wersjami, nikim innym, Adrien miał czyste sumienie.

Teraz jednak trzymał ją w ramionach, zapłakaną i przerażoną, a na ich dłoniach błyszczały złote, ślubne obrączki. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie ten moment. Znacznie bardziej romantycznie.

Ale może gdyby zdobył się na odwagę i w końcu wyznał swoje uczucia... Może... Może mogliby...

Nie! Czy on oszalał?! Jak to o nim świadczyło?! Co to za małżeństwo, gdy żadne nie pamięta ślubu, a na dodatek jedno z nich definitywnie nie jest zainteresowane tym drugim?! Marinette go nie kochała. Gdyby coś do niego czuła, na pewno by to zauważył. Całe ta sytuacja musiała być dla niej czystym koszmarem.

– Weźmiemy rozwód – oznajmił cicho, próbując nie pokazać po sobie, jak wielki ból sprawia mu wypowiedzenie tych słów. – Nie powinno być problemu. Byliśmy pijani... Dostaniemy go od ręki, jestem pewien.

– Ro–rozwód? – szepnęła, spoglądając na niego zapłakanymi oczami.

Decyzja była jak najbardziej logiczna. Rozwód. Tak.

Tylko dlaczego jej serce pękało na samą myśl o takiej możliwości?

Latami się w nim kochała, ale bez wzajemności. Wielokrotnie próbowała przestać i przekierować swoje uczucia na kogoś innego, lecz nigdy jej się to nie udało. Chociaż ostatnio była już całkiem blisko, by nareszcie uwolnić się od tej niezdrowej obsesji. Jej uwagę dość niespodziewanie przyciągnął Czarny Kot. Gdy przestał flirtować z Biedronką, dotarło do niej, że zwyczajnie jej tego brakuje. Wściekała się na siebie za takie niezdecydowanie. Przecież tego właśnie chciała, czyż nie? Partnera, który nie myśli o niej w romantycznych sposób. I kiedy jej życzenie się spełniło, nagle zdała sobie sprawę, że to wcale nie takie fajne uczucie.

Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy Kot zaczął wpadać w odwiedziny do piekarni. Przesiadywali na jej balkonie, rozmawiając o wszystkim i o niczym, a ona za każdym razem zakochiwała się w nim bardziej. I czasami się jej wydawało, że Kot też coś do niej czuje, ale nigdy nie wykonał ruchu, a ona nie chciała zniszczyć ich relacji i też powstrzymywała się od działania. Tym bardziej, że uczucie do Adriena ciągle w niej było, tak samo żywe jak na początku. Tylko to ją jeszcze powstrzymywało.

Ale w głębi duszy i tak wiedziała, że kwestią czasu jest, gdy w jej sercu na dobre zapanuje Czarny Kot. Był jej pisany. Brakująca połowa duszy. Yin i Yang. Kreacja i destrukcja.

A teraz to Adrien był jej mężem, nie Kot. Adrien! Mężem! Była jednocześnie przerażona do obłędu i niebotycznie wręcz szczęśliwa. Jej pierwsza, wielka miłość, szkolny ukochany, ożenił się z nią! Musiał coś do niej czuć, skoro jakimś cudem wzięli ślub! Alkohol to jedno, przecież gdyby nie chciał... Raczej go nie zmuszała. Mogli nawet...

Nie! O czym ona myślała?! Nie mogła wykorzystać okazji w taki sposób! Adrien zasługiwał na to, by wziąć ślub z miłości. Z dziewczyną, o której ciągle opowiadał. Z tą słodką, upartą idiotką, która na razie nie zwracała na niego uwagi. Ale Marinette była pewna, że to w końcu się zmieni. Nikt nie mógł zbyt długo opierać się urokowi Adriena Agreste'a, to zwyczajnie nierealnie. Rozwód zatem to właściwe rozwiązanie.

Ale zanim wezmą rozwód, musieli powiedzieć rodzicom.

– Dobry Boże... – wyszeptała, a jej oczy zrobiły się ogromne. – Jak my to powiemy naszym rodzicom?

Adrien pozieleniał na twarzy i spojrzał na nią z paniką.

– Jestem martwy – oznajmił grobowym głosem. – Ojciec zwyczajnie mnie zamorduje.

***

Chwilę potrwało zanim się ogarnęli i postanowili wyjść z pokoju. Mieli nadzieję, że w drodze do piekarni nie wpadną na nikogo ze swoich znajomych, ale szczęście wyraźnie im nie sprzyjało, bo w lobby trafili na Alix, Kima i Lilę. Cała trójka obróciła głowy w ich strony. Na twarzach Alix i Kima pojawiły się szerokie uśmiechy, za to Lila przypatrywała się im z wyraźnym napięciem i jakimś wyczekiwaniem.

– Proszę, proszę! – zaświergotała Alix, poruszając znacząco brwiami. – Nasze słodkie gołąbki!

– Jak tam noc poślubna? – zakpił Kim, puszczając oczko do Adriena.

Jeśli mieli jeszcze jakąkolwiek nadzieję, że obrączki nie oznaczają tego, co oznaczają, w tym momencie wyleciała przez okno.

– Więc naprawdę się pobraliśmy? – zapytała słabo Marinette, patrząc raz na Kima, a raz na Alix.

Lilę ignorowała. Nie była w nastroju, żeby się z nią zmagać.

– Epicki ślub, chociaż błyskawiczny – odpowiedziała Alix. – Alya ma mnóstwo fotek.

– Są zdjęcia? – Adrien miał ochotę sobie usiąść, ale kanapy były trochę za daleko. – Autentyczne zdjęcia z naszego autentycznego ślubu?

– Jeśli jeszcze ich wam nie wysłała, na pewno to zrobi – oznajmiła słodziutko Lila. – Moje gratulacje, kochani!

Adrien i Marinette tylko popatrzyli na siebie bezradnie.

– Chwila... – Alix spojrzała na nich z niedowierzaniem, łącząc fakty. – Chyba nie chcecie nam powiedzieć, że nie pamiętacie, jak się hajtnęliście?!

– Cóż... – bąknęła Marinette, nerwowo wyginając palce. – Możliwe, że byliśmy tak troszkę pijani...

– Bardziej niż troszkę – poprawił ją Adrien. – Ostatnie co pamiętam, to jak ty – wskazał na Kima – śpiewałeś "Hot Stuff" razem z Nino.

– To było jeszcze przed północą! – ryknął śmiechem Kim. – Impreza skończyła się o czwartej nad ranem!

– A ślub? – bąknęła Marinette.

– Nie wiem... Tak koło drugiej w nocy? – Kim spojrzał na dziewczyny. Lila żwawo pokiwała głową. – Ojciec Chloé przyszedł zobaczyć, jak zdmuchuje świeczki na torcie, a wy uznaliście wtedy, że to świetny moment, żeby się ohajtać.

– I tak po prostu się zgodził? – niedowierzał Adrien.

– André to skończony romantyk – oznajmiła Lila. – A wy byliście piekielnie przekonywujący.

Było w jej głosie coś takiego... Gdyby kac nie dręczył ich tak bardzo, może zwróciliby na to uwagę. Teraz jednak kompletnie im to umknęło.

– Taaa – potwierdziła Alix, wyraźnie rozbawiona. – Trzeba wam przyznać, że długo się ukrywaliście. Niby wszyscy wiedzieliśmy, że macie się ku sobie, ale byliście tak beznadziejni, że przestaliśmy wierzyć, że w końcu się zejdziecie. A tu proszę! Okazuje się, że nasz Jaskier wymykał się z domu, żeby się ukradkiem spotykać ze swoją Księżniczką! Alya chyba nagrała twoje przemówienie – zwróciła się do Adriena, który gapił się na Marinette z otwartymi ustami.

Jaskier?! Jaskier?! On był cholernym Jaskrem z jej miłosnego wyznania sprzed lat?!

– Co proszę?! – wypaliła Marinette, patrząc na Alix oszalałym wzrokiem.

Ona zwróciła uwagę na inne słowo. "Księżniczka".

– No już daj spokój – wywróciła oczami różowowłosa dziewczyna. – Nie musicie się dłużej przed nami ukrywać. Tak w ogóle, to gratulacje.

– No to jak ta noc poślubna? – spytał chytrze Kim.

Marinette przestała ich słyszeć. Bardzo powoli przekręciła głowę w stronę stojącego obok niej blondyna, który miał panikę i niedowierzanie wymalowane na twarzy. Mimowolnie zaczęła go porównywać z innym blondynem i wnioski, do których doszła były jednoznaczne.

Wyszła za mąż za Czarnego Kota!

– Słabo mi... – bąknęła, gdy zwaliła się na nią ta świadomość.

– Cholera! – zaklął Adrien, podtrzymując ją szybko, nim osunęła się na ziemię. – Niech ktoś przyniesie szklankę wody!

Alix pierwsza rzuciła się do dzbanka. Zaraz potem podawała szklankę Adrienowi, który bardzo ostrożnie przycisnął ją do ust pobladłej Marinette. Dziewczyna z wdzięcznością upiła kilka łyków i zamknęła oczy.

– Chyba rozmowa z naszymi rodzicami musi poczekać – zwrócił się do niej cicho.

– Szliście do rodziców? – dopytała się Lila.

Nie zwrócili uwagi na nutkę zadowolenia pobrzmiewającą w jej głosie. Byli zbyt zaaferowani swoimi odkryciami, żeby to usłyszeć.

– Cóż, powinni chyba wiedzieć, co ich dzieci odstawiły po pijanemu – warknął na nią Adrien, zgrabnie biorąc Marinette na ręce. – Dlaczego w ogóle nikt nie próbował nas przekonać, że to fatalny pomysł?

Marinette skrzywiła się boleśnie i dotarło do niego, że pewnie nadal ma kaca i boli ją głowa. Szepnął do niej przepraszająco po czym odwrócił się na pięcie i wrócił do pokoju, w którym się obudzili. Ostrożnie położył dziewczynę na łóżku i kucnął przy niej, niepewnie biorąc za rękę. Przez chwilę ważył słowa, ale w końcu uznał, że kłamanie nie ma już większego sensu.

Mleko się rozlało.

– Przepraszam, że tak się dowiedziałaś – wyszeptał tylko.

– Nie każ mi teraz o tym myśleć, błagam – zajęczała, odwracając się do niego plecami i ukrywając twarz w poduszce. – To dla mnie za dużo jak na raz.

Z trudem przełknął ślinę i wstał. Gorzej chyba już być nie mogło. Nie dość, że wzięli ślub, którego żadne nie pamiętało, to jeszcze dowiedziała się o jego superbohaterskiej personie. Gdy pierwszy szok minie, uświadomi sobie, że podrywał ją w obu wersjach i na bank się wścieknie, bo uzna, że tylko bawił się jej uczuciami. Że nie był szczery. A wtedy żegnajcie plany i marzenia o trójce dzieci i chomiku. Powiedzieć, że był w czarnej dupie to mało.

– Chcesz zostać sama? – zapytał cicho, nerwowo przestępując z nogi na nogę.

Nie odpowiedziała, więc uznał, że właśnie tego chce.

– Wrócę do domu i pogadam z ojcem i Nathalie – powiedział. – Napiszę do ciebie, jak będzie po wszystkim.

Oczami wyobraźni widział, jak powiadamia ojca o tym, że poprzedniej nocy wziął ślub. Tak właściwie, to już powinien zamawiać wieniec na swój pogrzeb. Strasznie żałował, że Félix przedwczoraj wrócił do Londynu, bo jego obecność może zmusiłaby Gabriela do wstrzymania się z mordem przynajmniej o kilka sekund, które dałyby Adrienowi czas na ucieczkę.

– Nie, zaczekaj! – Marinette usiadła szybko i spojrzała na niego z paniką. – Zaczekaj – poprosiła już spokojniej. – Powinniśmy wspólnie powiedzieć rodzicom. Wpakowaliśmy się w to oboje.

– Albo to ja nas w to wpakowałem – mruknął pod nosem.

– Huh? – spojrzała na niego dziwnie.

– Nieważne – westchnął, przeczesując nerwowo włosy. – Mleko się już rozlało, Księżniczko. Obiecuję, że jakoś posprzątamy ten bałagan.

– Naprawdę jesteś nim... – szepnęła, słysząc znajomy przydomek. – Zdradziłeś mi swoją tożsamość i tego też nie pamiętam...

– Podejrzewam, że to był czysty przypadek. Widać alkohol rozpuszcza mi język – skrzywił się. – To chyba czas, żeby oficjalnie ci kogoś przedstawić – uznał, otwierając swoją torbę, w której siedział uchachany po uszy Plagg. – Przywitaj się – polecił mu.

– Hej, Księżniczko – powitał ją, podfruwając bliżej. – Czy może preferujesz inne przezwisko? – zakpił.

– Zachowuj się – fuknął na niego Adrien. – Marinette ma imię i możesz tak się do niej zwracać.

– Patrzcie kto to mówi! – Plagg ryknął śmiechem, a policzki blondyna zaróżowiły się lekko. – Od setek lat nie bawiłem się tak dobrze, jak ostatniej nocy!

– Chwila. – Marinette spojrzała na niego szybko. – Widziałeś, co się wydarzyło?

– Wszystko w najdrobniejszych szczegółach – uśmiechnął się kwami. Zielone oczy bożka błyszczały złośliwie.

– Gadaj – polecił mu Adrien.

– A gdzie "purrroszę"? – zamruczał.

– Gadaj, albo przechodzisz na dietę mającą w menu tylko ser topiony!

– I po co te groźby? – Plagg rozsiadł się wygodnie na poduszce. – Przecież wszystko powiem. Nie wiem tylko, czy jesteście gotowi to usłyszeć.

– Na pewno nie jestem – mruknęła Marinette, obejmując się ramionami w pasie. – Ale słucham.

– Zaczęło się od tej dziwnej gry, w której albo mieliście powiedzieć prawdę, albo zrobić coś bardzo dziwnego. – Plagg ewidentnie był w swoim żywiole. – Wasi znajomi byli nieźli w te klocki, ale wy wciągnęliście naprawdę sporo alkoholu...

– To jeszcze pamiętam, przewiń dalej – poleciła Marinette, krzywiąc się na samo wspomnienie.

– Po tej grze poszliście się poprzytulać na parkiecie...

– Plagg! – oburzył się Adrien, czerwieniejąc.

– Tylko streszczam wam wieczór! Mówię, co widziałem!

– To był taniec! Taniec!

– Erotyczny na pewno.

Marinette opadła na łóżko i nakryła twarz poduszką, chyba próbując się udusić. Adrien za to miał w tym momencie ochotę udusić Plagga, ale najpierw musiał usłyszeć więcej.

– Pomiń tę część i przejdź do ślubu – warknął na kwami.

– Ale to była naprawdę dobra część! – zaprotestował Plagg. – No dooobra – poddał się, wywracając oczami. – Po waszym "tańcu" zaczęliście grać w Nigdy–Przenigdy. Straciłem orientację, ile alkoholu w siebie wlaliście, ale było tego sporo. Wtedy Adrien zaczął nazywać cię Księżniczką. "Księżniczko, twoje oczy błyszczą jak gwiazdy". "Księżniczko, mówiłem ci już, że jesteś najpiękniejszą istotą jaką nosiła ziemia?". – Marinette wydała z siebie stłumiony pisk, a Adrien ukrył twarz w dłoniach. – Bredził znacznie więcej, ale oszczędzę sobie powtarzania tego obrzydliwie słodkiego paplania. Wystarczy, że słuchałem tego dzień w dzień, odkąd mnie dostał.

– Co za hojność – burknął wściekle czerwony Adrien.

– Czy zorientowałam się, że Adrien jest Kotem? – zapytała słabo Marinette, odrzucając poduszkę na bok, żeby popatrzeć na kwami destrukcji.

– I to jeszcze zanim zaczął cię księżniczkować – odparł z rozbawieniem. – Tak właściwie, chyba ty pierwsza wyskoczyłaś do niego z "Kotku, twoje żarty są taaaakie zabawne". – Marinette ukryła twarz w dłoniach, na co Plagg parsknął śmiechem. – Kto by pomyślał, że kilka kropel wódki do tego stopnia otwiera oczy.

– Ślub, Plagg – jęknął zażenowany Adrien. – Jak do tego doszło?

– Nie wiem. Przy tej konkretnej części nie byłem, czego ogromnie żałuję – wyznał kwami. – Zemdliło mnie od tego waszego bezwstydnego flirtowania i wróciłem tutaj, żeby nacieszyć się w spokoju swoim kochanym camembert. Obudziliście mnie jakieś dwie, może trzy godziny później, jak rozchichotani wpadliście do tego pokoju. Ktoś was odprowadził do drzwi, bo ledwo staliście na nogach. Usłyszałem tylko "udanej nocy poślubnej", a potem rzuciliście się na siebie jak dzikie króliki.

– CO?! – wrzasnęli razem Marinette i Adrien, oboje zaczerwienieni aż po cebulki włosów.

Plagg ryknął śmiechem i przewrócił się na brzuszek. Adrian dość poważnie rozważał już opcję wywalenia go przez okno, gdy z torebki Marinette wyfrunęła różowa istotka i trzasnęła kwami kota w tył głowy.

– Dość tego nonsensu! – zapiszczała. – Nie żartuj tak z nich!

– Widziałaś ich miny?! – rechotał. – To lepsze niż camembert!

– T–Tikki? – zająknęła się Marinette, patrząc z niedowierzaniem na swoją kwami.

– Wybacz, Marinette, ale nie mogłam w spokoju słuchać tych bredni – oznajmiła Tikki, łypiąc gniewnie na swoją drugą połowę. – Między wami do niczego wczoraj nie doszło – uspokoiła roztrzęsionych superbohaterów. – Byliście zbyt pijani. Adrien potrzebował pięciu prób, żeby w ogóle zlokalizować swój rozporek, a ty tylko ściągnęłaś spódnicę przez głowę – chyba myślałaś, że to bluzka – i poszłaś spać.

Adrien miał ochotę wczołgać się pod łóżko i tam umrzeć. Marinette wyglądała jednak na spokojniejszą.

– Och – bąknęła dziewczyna. – To... To dobrze... Dzięki, Tikki.

I wtedy w umyśle blondyna zaskoczyło, co tak właściwie widzi. Wszystkie procesy myślowe gwałtownie się zatrzymały, wykonały zwrot i rozpoczęły ponowną pracę.

– Kwami – powiedział, wskazując na Tikki. – Co tu robi Tikki?

– Hm... Cóż... – Marinette spojrzała na niego nieśmiało. – Jest ze mną?

– Ale... Ale to by oznaczało... – Adrien wodził między nimi wzrokiem, ciągle niezdolny do połączenia kropek.

– To żenujące... – mruknął Plagg, przyglądając się swojemu opiekunowi. – Mam mu to przeliterować, czy jeszcze zaczekać?

– Przymknij się, Plagg – syknęła na niego Tikki.

Umysł Adriena przetworzył fakty i dokonał odkrycia.

– B–Biedronka? – zaskrzeczał.

– Hej, Koteńku – bąknęła, nerwowo przygryzając dolną wargę. – Zaskoczony?

– O mój Boże! – zawołał, łapiąc za głowę. – Hajtnąłem się z Biedronką!

Plagg zaczął się śmiać jeszcze bardziej. Tikki uznała, że nie ma sensu zawracać sobie nim głowy.

– Moje gratulacje! – powiedziała z ożywieniem. – Bardzo się cieszę z waszego szczęścia! Chociaż żałuję, że nie byłam świadkiem tego wydarzenia. To zawsze taki cudowny moment, gdy Biedronka i Czarny Kot łączą się w parę na zawsze!

Adrien i Marinette gapili się na nią z szeroko otwartymi ustami, aż entuzjazm Tikki zaczął gasnąć. Plagg, wręcz odwrotnie, śmiał się jeszcze bardziej.

– Najlepsze ujawnienie w historii! – chichotał. – Najlepsze!

– Dobrze się czujecie? – zaniepokoiła się Tikki, widząc jak twarz Marinette zielenieje, a Adrien zatacza się do tyłu i siada na podłodze.

– Niedobrze mi... – wydusiła Marinette, zrywając się z łóżka i biegnąc do łazienki.

Zmartwiona Tikki śmignęła za nią. Rozchichotany Plagg podfrunął wtedy do Adriena i przycupnął mu na kolanie. Uznał, że wystarczająco się z nich ponabijał i czas okazać opiekunowi trochę wsparcia.

– Plagg, czy to mi się śni? – zapytał cicho blondyn. – Marinette to naprawdę Biedronka?

– Biedronka w pełnej krasie – potwierdził.

– I ja... my... – spojrzał na swoją obrączkę. – Wzięliśmy ślub.

– Na to wygląda, dzieciaku. Zdobyłeś dziewczynę. Brawo.

Adrien potarł twarz dłonią i głęboko odetchnął. Miał naprawdę dużo do ogarnięcia. Nie był pewien, czy uda mu się to zrobić w ciągu jednego dnia. A musiał się pozbierać przed wizytą w domu.

Drzwi od łazienki się otworzyły i chwiejnym krokiem wyszła z niej Marinette. Widząc, że ledwo stoi na nogach, Adrien natychmiast do niej doskoczył i pokierował do łóżka. Z wdzięcznością przyjęła kolejną szklankę wody, po czym zamknęła oczy i oparła głowę o zagłówek.

– Zamówię coś do jedzenia. Coś lekkiego – powiedział Adrien, patrząc na nią z niepokojem. – Powinnaś coś przekąsić.

– Nie chcę – jęknęła. – Chcę umrzeć.

– Zamówię też aspirynę – dodał. – Pomoże na kaca.

– Nie mów, że ty go nie masz! – spojrzała na niego wilkiem.

– Wierz mi, czuję się jakby mnie obito, przeżuto, wypluto i obito ponownie – uśmiechnął się słabo. – Po prostu... – zaczął, nerwowo pocierając kark. – Opiekowanie się tobą weszło mi w krew.

W niebieskich oczach pojawiło się ciepło. Marinette wyciągnęła do niego rękę i przytknęła ją do policzka chłopaka. Dopiero teraz zobaczyła na jak zmęczonego wygląda. Włosy miał potargane i matowe, pod oczami sine cienie, a na żuchwie ślad zarostu. Prześledziła kciukiem ostrą szczecinę i uśmiechnęła się lekko.

– Powinieneś się ogolić – szepnęła.

– Później – odszepnął, zamykając oczy i wtulając policzek w jej dłoń.

Był wykończony. Adrenalina powoli z niego schodziła i czuł się tak, jakby nie spał od tygodnia.

– Chodź. – Marinette przesunęła się na bok i zrobiła dla niego miejsce na łóżku. – Nam obojgu przyda się drzemka.

– Chcesz żebym... – wydukał, patrząc na nią z niedowierzaniem.

– Adrien, gdy raz zacznę się zastanawiać nad tym, co robię, mój mózg prawdopodobnie eksploduje – oznajmiła. – Kładź się i bez gadania.

– Co moja Pani rozkaże – odparł, ściągając buty i układając się obok niej.

Widząc, że próbuje zachować stosowny dystans, westchnęła ciężko.

– Możemy tego bardziej nie komplikować? – poprosiła. – Nocowałeś już u mnie, walczymy razem od lat... Po prostu mnie przytul, okej?

– Ale czy to teraz nie będzie... dziwne? – bąknął. – Skoro... no wiesz... oboje wiemy? I ten cały... ślub...

– Dobra, chyba nie unikniemy tej rozmowy – mruknęła, przekręcając się tak, że leżała na boku i patrzyła mu w twarz. – Miałam nadzieję odbyć ją bez kaca i po przemyśleniu wszystkiego, ale może lepiej wyrzucić to z siebie od razu.

– Nie musimy... – zaczął, ale zaraz położyła palec na jego ustach.

– Musimy. Posłuchaj. Wczoraj podjęliśmy bardzo spontaniczną i głupią decyzję. Alkohol zrobił swoje, jestem pewna, ale... – wzięła głęboki wdech. – W moim przypadku tylko dodał mi odwagi do zrobienia czegoś, o czym marzyłam od lat. Nie pamiętam, co sprawiło, że rozpoznałam w tobie Czarnego Kota, ale jestem pewna jednego – to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinniśmy wziąć ślub od ręki. Sam słyszałeś. Podobno byliśmy przekonywujący – zażartowała słabo. – Musiałam być w siódmym niebie, gdy utożsamiłam cię z Kotem.

– Byłaś – potwierdził ochoczo Plagg.

– Plagg, nie przerywaj im! – oburzyła się Tikki.

– Wybacz, Cukiereczku, ale bez moich komentarzy to oni nigdy się nie dogadają.

– Dobrze im idzie!

– Tikki, Plagg, zostawicie nas na 10 minut? – poprosiła ich desperacko Marinette.

– Pewnie! – zawołała Tikki, ciągnąc Plagga za sobą i znikając w łazience.

– Wybacz, trochę wybili mnie z rytmu – bąknęła Marinette, zerkając nieśmiało na Adriena, który nie spuszczał z niej wzroku.

– Chyba zrozumiałem, co chciałaś powiedzieć – uśmiechnął się niepewnie. – Ale... mogłabyś... Tak dla pewności...

– Cieszę się, że to ty jesteś moim Czarnym Kotem – szepnęła, przełamując nieśmiałość. – Moim partnerem. Moim... – spojrzała na swoją złotą obrączkę.

– Mężem – szepnął, odgarniając zbłąkany kosmyk z jej twarzy. – Jesteśmy małżeństwem.

– Na to wygląda – odszepnęła. – Wyobrażałam to sobie w troszkę inny sposób.

– Ja też – wyznał. – Miałaś mieć piękną białą suknię i welon we włosach. I definitywnie wcześniej chciałem cię zabrać na kilka randek. Oświadczyć się. Zrobić wszystko jak należy.

– Ze mną? – szepnęła, niedowierzając.

– Gdy Biedronka powiedziała tak ostatecznie, że nic między nami nie będzie, wziąłem to do serca – wyznał. – Trochę potrwało nim udało mi się z niej wyleczyć, ale kiedy moje serce się uwolniło, bardzo szybko zaczęło bić mocniej na widok przepięknej, niebieskookiej dziewczyny, która siedziała w ławce za mną. Kocham cię, Marinette – szepnął, gładząc ją kciukiem po policzku. – Nareszcie to powiedziałem – odetchnął z ulgą. – Zakochałem się w tobie – powtórzył, tak dla pewności. – Wygląda na to, że nawet nie raz, ale dwa – dodał ze śmiechem.

– A ja w tobie. – Marinette przycisnęła czoło do jego czoła i zamknęła oczy, próbując się nie rozpłakać. Czuła tak wszechogarniającą ulgę, że nie wiedziała, co ze sobą począć. – To z twojego powodu Biedronka odrzucała zaloty Kota. Ale na nic się to zdało, bo i tak wmaszerowałeś prosto do mojego serca, gdy zacząłeś mnie odwiedzać jako Kot. Oddałam ci serce dwa razy.

– Jaskier to ja – powiedział, ciągle nie mogąc uwierzyć, że to wszystko się dzieje naprawdę. – Byliśmy niemiłosiernie ślepi.

– Co nie zmienia faktu, że ten ślub nie powinien się wydarzyć – zauważyła smutno. – Powinniśmy go pamiętać. Świętować z rodziną i przyjaciółmi. Nie... tak...

– Wiem – westchnął, przytulając ją mocno. – Odkręcimy to.

– Odkręcimy?

– Chyba... chyba że nie chcesz?

Adrien próbował stłamsić iskierkę nadziei, która nagle postanowiła rozpalić się w jego sercu.

– Nie wiem czego w chcę – wyznała, wciskając mu twarz w pierś.

– Co ty na to, żeby teraz się przespać, a nad resztą zastanowić się później? – zasugerował. – Będzie się nam lepiej myślało, gdy odpoczniemy.

– Świetny pomysł – uznała. – Nastawisz budzik?

– Żadnych budzików. Śpimy jak długo się da.

– Mhm... – wymamrotała, wzdychając. – Dobranoc, mężu – zakpiła, próbując rozładować atmosferę.

Zachichotał cicho.

– Dobranoc, żono – odpowiedział w podobnym tonie.

***

Gdy znowu się obudziła, czuła się już znacznie lepiej. Tak jak poprzednio ramię Adriena otaczało ją w pasie i chłopak przyciskał ją sobie do piersi. Tym razem jednak zamiast spanikować, uśmiechnęła się do siebie i wtuliła w niego mocniej. Jeszcze przez chwilę chciała nacieszyć się tym poczuciem bezpieczeństwa i miłości, które jej zapewniał – bez myślenia, co powinni zrobić i jak.

– Księżniczko? – wymamrotał w jej włosy. – Czy już ranek?

– Późne popołudnie, tak myślę – odparła, na co jęknął boleśnie i wcisnął nos w jej kark.

– Dlaczego mnie nie obudziłaś? W domu pewnie już zauważyli, że mnie nie ma...

– Adrien... – zachichotała, odwracając się w jego stronę i dotykając policzka blondyna. – Nie jesteśmy w moim pokoju.

– Huh? – zmarszczył brwi, zaskoczony tym, że usłyszał swoje własne imię, a nie superbohaterski pseudonim.

Otworzył wtedy oczy i rozejrzał się nieprzytomnie dookoła. Niemal natychmiast zorientował się, gdzie się znajdują. I zaraz przypomniało mu się, dlaczego tu są.

– Faktycznie – bąknął. – Byłem przekonany, że to wszystko tylko mi się śniło.

– Cóż... nie.

Oparła głowę na jego piersi i musnęła ją dłonią, wygładzając mu koszulkę, która zwinęła się w trakcie drzemki. Adrien pochwycił jej rękę i uniósł sobie do ust, a potem splótł ich palce i zaczął przypatrywać identycznym obrączkom.

– O czym myślisz? – zapytała nieśmiało.

– Nieważne – westchnął.

– Kotku...

– Nieeee – jęknął, ściskając ją mocniej. – Nie wykorzystuj tego przeciwko mnie! Wiesz, że uwielbiam, gdy tak mnie nazywasz...

Zachichotała i wsparła się na łokciu, by na niego popatrzeć. Adrien był zaczerwieniony i uparcie unikał jej wzroku.

– Co siedzi w twojej głowie, mój Kotku? – zapytała, muskając delikatnie jego włosy.

– Zaskakująco dobrze to znosisz, wiesz? Sen naprawdę ci pomógł. Może powinniśmy zdrzemnąć się jeszcze chwilkę?

– Zmieniasz temat.

Westchnął ciężko i popatrzył na nią niepewnie.

– Nie chcę cię zdenerwować – wyznał. – Lub przestraszyć.

– Sprawdź mnie.

Wziął głęboki oddech i spojrzał jej prosto w oczy. Ich niebieski kolor poraził go jeszcze bardziej niż zwykle, bo tym razem miał świadomość, że patrzy na niego nie tylko Marinette, ale również Biedronka.

– Podoba mi się to uczucie – wyznał szczerze, unosząc dłoń z obrączką. – Ten ciężar na palcu. To – wskazał na nią, przytuloną do jego boku. – Żałuję, że nie pamiętam naszego ślubu, ale... ale nie żałuję, że go wzięliśmy. – Spojrzał na nią nieśmiało. – Jak bardzo to jest niewłaściwe?

– Tak troszkę – potwierdziła, odgarniając mu włosy z czoła. – Ale wiesz co? Też tego nie żałuję – wyznała. – Rano byłam przerażona i oszołomiona, ale teraz, gdy już wiem kim naprawdę jesteś... Jak mogłabym żałować?

Uśmiechnął się do niej szeroko, ale zaraz sposępniał.

– Więc co zrobimy? – zapytał.

– Wiem, co powinniśmy zrobić – westchnęła. – Co byłoby właściwe. Ale nie chcę tego robić.

– Ja też.

Patrzyli na siebie długą chwilę.

– To szaleństwo, prawda? – westchnął. – Czyste szaleństwo. Nawet nie powinniśmy brać tego pod uwagę. Dopiero co skończyliśmy osiemnaście lat, nadal mieszkamy z rodzicami, że już nie wspomnę o tym, że najważniejszą decyzję w życiu podjęliśmy nietrzeźwi. Zero odpowiedzialności.

– Czy zawsze musimy być odpowiedzialni? – wymamrotała.

– I mówi to największa protektorka Paryża? – zakpił, stukając palcem w czubek jej nosa. – Pani Mam–Plan–Na–Wszystko–I–Kilka–Awaryjnych?

– Mam dość bycia odpowiedzialną – oznajmiła dobitnie. – Raz w życiu chcę zrobić to, co sprawia mi przyjemność. Bez myślenia o konsekwencjach.

– Zrobiliśmy to wczoraj, Kropeczko.

– Świetny początek! Dlaczego nie kontynuować?

Zaśmiał się głośno i przekręcił, więżąc Marinette pod sobą. Zaplotła palce na jego karku, bawiąc się końcówkami włosów. Nie odrywali od siebie wzroku.

– Chcę zrobić to jak należy – oznajmił, wsuwając palce w ciemne włosy ukochanej. – Przeskoczyliśmy wszystkie etapy. Nie chcę, żebyś żałowała, że coś cię ominęło. Że za jakiś czas uznasz to wszystko za błąd.

– Oczywiście, że nie uznam! – oburzyła się. – Kocham cię!

– A ja kocham ciebie – wyznał cicho, przyciskając czoło do jej czoła. – I dlatego nie chcę tego zepsuć. Zrobię to, czego sobie zażyczysz.

– Nie, Koteńku... – szepnęła, ujmując jego twarz w obie dłonie. – Musisz mi powiedzieć, czego ty chcesz. To ma być nasza wspólna decyzja.

Nagle rozdzwonił się telefon Adriena. Chłopak westchnął ciężko, pocałował Marinette w czoło i zeskoczył z łóżka. Widząc imię na wyświetlaczu, skrzywił się boleśnie.

– Hej, Nathalie – rzucił, spoglądając na Marinette, która również wstała. – Jeszcze jestem w hotelu... Będę wieczorem... Proszę, daj mi wolne popołudnie – powiedział błagalnie i zamilkł, słuchając uważnie. – Dzięki! Jesteś wielka! Do zobaczenia!

Odłożył komórkę i spojrzał na Marinette. W zielonych oczach pojawiła się determinacja.

– Czas na odwiedziny u twoich rodziców – stwierdził.

– Chyba chciałeś powiedzieć twoich teściów – zakpiła, próbując nie pokazać po sobie zdenerwowania.

Tylko z trudem przełknął ślinę.

– Myślisz, że dożyję spotkania ze swoim ojcem, czy twój tata z marszu zamorduje mnie łopatą do chleba?

***

Wymknęli się z hotelu przez balkon, nie chcąc znowu wpaść na swoich przyjaciół. Plagg i Tikki, oprócz Kima i Alix, przyuważyli w lobby Alyę i Nino, a na to spotkanie definitywnie nie byli gotowi. Lila gdzieś zniknęła, ale jej nieobecnością nie przejmowali się nawet trochę.

– Gotów? – zapytała Marinette, gdy znaleźli się przed piekarnią.

– Nie – westchnął, sięgając po jej dłoń. – Bardzo lubiłem swoje życie.

– Przestań dramatyzować – wywróciła oczami. – Obronię cię.

– Dzięki, Kropeczko. Od razu czuję się pewniej.

Spletli palce i Marinette wciągnęła go do środka. Piekarnia była już zamknięta, więc zaprowadziła go prosto do mieszkania. Z każdym kolejnym krokiem oboje czuli coraz większą presję. Nie zamierzali się jednak wycofać. Musieli wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.

– Hej, wróciłam! – zawołała od progu.

– Cześć, kochanie! Jak było na imprezie? – zapytała Sabine, wkładając naczynia do szafki. – Tort smakował?

– Ugh... Tak myślę? – bąknęła, rzucając nerwowe spojrzenie Adrienowi, który sztywno stał u jej boku.

Części z tortem już nie pamiętała. Nawet nie była pewna, czy w ogóle go spróbowała.

– Jesteś głodna? – zapytała Sabine, wreszcie się odwracając. – Och, Adrien! Co za niespodzianka!

– Dzień dobry, madame – przywitał się nieco nerwowo. Na szczęście nie zwróciła na to uwagi.

– Nie spodziewałam się gości. Zaraz przygotuję dodatkowe nakrycie...

– Niech się pani nie fatyguje! – zaprotestował szybko. – I tak zaraz będę musiał wracać do siebie.

– Mamo, mogłabyś zawołać tatę? – poprosiła Marinette. – Chcemy wam coś powiedzieć.

Sabine zmierzyła ich bacznym spojrzeniem, po czym bez słowa zniknęła w sypialni. Gdy wróciła, towarzyszył jej rozpromieniony Tom.

– Wreszcie nastał ten dzień! – zawołał, biegnąc do Adriena i Marinette, by zdusić oboje w uścisku. – Nareszcie! Nareszcie! Tak długo czekałem na moment, gdy w końcu się zejdziecie!

– Uh, tato, dusisz nas... – bąknęła Marinette.

Tom wypuścił ich z uścisku i otarł łzę z kącika oka.

– To kiedy wasza pierwsza randka? – zapytał. – Gdzie się wybieracie? Kino i romantyczny spacer? Lody u André? Och! Powinniście zjeść je wspólnie!

– Tato, my nie...

– A może rejs Sekwaną? Adrien, nie masz choroby morskiej, prawda?

– Um, nie? – bąknął zestresowany blondyn.

– Fantastycznie! – Tom zaklaskał z radości. – Co wy na to...

– Tato! – przerwała mu Marinette. – Nie o tym chcieliśmy wam powiedzieć!

– Nie? – zdumiał się. – No to o czym?

Spojrzał na żonę, która wyglądała na nieco skonfundowaną. A potem jej oczy zrobiły się ogromne.

– Dobry Boże, jesteś w ciąży! – zawołała, zakrywając usta dłonią.

Marinette wydała z siebie oburzone sapnięcie, które zginęło w ogólnym poruszeniu jakie zaczęli robić jej rodzice. Została posadzona na kanapie z Adrienem u boku, a Tom i Sabine jednocześnie zasypywali ich pytaniami.

– Kiedy się dowiedzieliście?! Jak długo?! Dlaczego się nie zabezpieczyliście?! Ale czujesz się dobrze, kochanie? Jutro pójdziemy do lekarza!

Marinette przez cały czas próbowała się wtrącić, lecz rodzice skutecznie ją zagłuszali. Adrien uznał, że czas wkroczyć do akcji i wyjaśnić to nieporozumienie, zanim zrobi się z tego jeszcze większy bałagan. Odchrząknął głośno, przyciągając uwagę Dupain–Chengów, po czym wziął Marinette za rękę. Spojrzała na niego z mieszaniną strachu i rozpaczy, niemal łamiąc mu tym serce.

– Pobraliśmy się – oznajmił.

Po jego słowach zapadła przejmująca cisza. Tom i Sabine wbijali w niego wzrok i milczeli.

– Czy to przez dziecko? – zapytała po chwili Sabine.

– Nie jestem w ciąży! – zawołała wreszcie Marinette. – Nie jestem – dodała ciszej.

– Skoro tak, to dlaczego wzięliście ślub? – próbował zrozumieć Tom. – Czy to wina twojego ojca? – zwrócił się do Adriena. – Nie chciał żebyście się spotykali i wpadliście na szalony, aczkolwiek romantyczny, plan ucieczki?

– Po prostu byliśmy pijani – oznajmiła zmęczonym głosem Marinette. – Nawet tego nie pamiętamy.

– Więc skąd pewność...? – próbowała dalej pojąć Sabine.

Adrien i Marinette wyciągnęli przed siebie dłonie z obrączkami. Tom i Sabine wymienili wtedy spojrzenia. Trudno było z nich cokolwiek wyczytać.

– Nasi znajomi przy tym byli – dodał blondyn. – To oni wszystko potwierdzili...

Nagle rozdzwonił się telefon Marinette. Dziewczyna zerknęła szybko na wyświetlacz, ale widząc imię Alyi, odrzuciła połączenie. Przyjaciółka mogła poczekać. Mieli tutaj kryzys do zażegnania.

– I co zamierzacie teraz zrobić? – zapytał Tom. – Jeszcze nawet nie skończyliście szkoły!

– Wiem, tato. My...

– Biorę za to pełną odpowiedzialność – wpadł jej w słowo Adrien, wpatrując się w Toma z nerwową, ale stanowczą miną. – I chciałem powiedzieć, że naprawdę bardzo kocham państwa córkę. Jest najwspanialszą dziewczyną na świecie – oznajmił, zerkając na nią szybko. – W normalnych okolicznościach najpierw poprosiłbym o państwa błogosławieństwo. Teraz mogę jedynie prosić o wybaczenie. Ale obiecuję, że nie skrzywdzę Marinette. Zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa.

– Czy to oznacza, że nie zamierzacie nawet spróbować tego odkręcić? – spytała ostrożnie Sabine.

– Hmm... – bąknęli, zerkając na siebie nieśmiało.

Alya znowu zaczęła dzwonić. Marinette ponownie odrzuciła połączenie.

– Musimy się jeszcze zastanowić – powiedziała. – Podjęliśmy bardzo spontaniczną decyzję, ale... – spojrzała Adrienowi w oczy. – Trzeźwa podjęłabym identyczną.

Uśmiechnął się do niej lekko i ich dłonie splotły się powoli. Tom i Sabine patrzyli na nich bez słowa.

– Twój ojciec już wie? – spytał Adriena Tom.

Blondyn niemal natychmiast stracił dobry nastrój.

– Jeszcze nie – odparł. – Chcieliśmy do niego pójść na końcu. Raczej nie spodziewam się pozytywnej reakcji.

– Gwarantuję, że go zaskoczycie...

Telefon Marinette ponownie się rozdzwonił.

– Lepiej to odbiorę – westchnęła, wznosząc oczy do nieba. – Hej, Al... Słuchaj... To...

– Gdzie jesteście?! – zawołała blogerka.

– W moim domu. Alya, posłuchaj...

– Będziemy za minutę! Niczego nie mówcie!

I się rozłączyła. Marinette z głupią miną wpatrywała się w wyświetlacz.

– Alya zaraz tu będzie – oznajmiła. – Nie dała się zbyć.

– Może od niej dowiemy się czegoś więcej, skoro wy nie pamiętacie swoich zaślubin – westchnął Tom.

Adrien zaczerwienił się i spuścił wzrok, a Marinette zaczęła nerwowo obracać obrączkę na palcu. Sabine zniknęła na moment w kuchni, a gdy wróciła, trzymała w ręce dwa kubki.

– Herbata – powiedziała, stawiając je przed młodą parą. – Dobrze działa na kaca.

– Dziękuję – bąknął Adrien, ochoczo upijając łyk.

Kilka minut później rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Sabine poszła otworzyć, a zaraz potem do salonu wpadła czwórka zdyszanych nastolatków. Bejsbolówka Nino była przekrzywiona, a okulary niemal zjechały mu z nosa. Alya miała potargane włosy i przyciskała pięść do brzucha, próbując uregulować oddech. Nawet wysportowani Kim i Alix wyglądali na zmęczonych.

– To... – wydusił z trudem Nino. – Żart...

– Żart? – nie zrozumiała Sabine.

– Kawał... – sapnął Kim.

– Chcieliśmy ich wkręcić... – dodała Alix.

– Wkręcić? – uniósł brwi Tom.

– To tylko głupi dowcip – potwierdziła Alya, głośno nabierając tchu. – Który lekko wymknął się spod kontroli.

– Chwila. – Marinette powoli wstała z kanapy, patrząc kolejno na przyjaciół. – Chcecie nam powiedzieć, że ślubu nie było i tylko nas wkręcaliście?!

– To nie miało zajść tak daleko! – zawołała zaraz Alix. – Chcieliśmy wam powiedzieć zanim wyjdziecie z hotelu, ale się nam wymknęliście!

– Zatem to wasz żart? – Adrien stanął obok Marinette. Wyglądał na rozjuszonego. – Zabawiliście się naszym kosztem i cały dzień pozwoliliście nam myśleć, że wzięliśmy ślub po pijaku?! Co w tym pomyśle wydawało się zabawnego?!

– Adrien, spokojnie. – Tom położył dłoń na jego ramieniu. – Wszyscy chętnie usłyszymy wyjaśnienia.

– Kto to wymyślił? – zapytała cicho Marinette.

– Lila – wyznała Alya, a Adrien zazgrzytał zębami ze złości. – Powiedziała, że to wam pomoże wreszcie się ze sobą dogadać! – zaczęła jej bronić. – Podobno jej rodzice właśnie w taki sposób się ze sobą zeszli! Wszyscy mieliśmy już dość tego waszego skakania wokół siebie i chcieliśmy pomóc. Zorganizowała obrączki i wszystko!

Marinette spojrzała z odrazą na swoją dłoń, po czym zacisnęła ją w pięść.

– Oczywiście nie było żadnego ślubu! – zastrzegł zaraz Kim. – Ojciec Chloé w życiu by wam go nie udzielił, gdy byliście w takim stanie w jakim byliście.

– Większą część wieczoru spędziliście czule przytuleni na parkiecie – powiedziała Alya, potwierdzając słowa Plagga. – W życiu nie widzieliśmy słodszej pary, poważnie. Byliście jednak już mocno wcięci.

– Bardzo mocno – potwierdził Nino. – Jakoś po torcie przenieśliście się z parkietu na kanapę. Nie mieliśmy bladego pojęcia o czym gadaliście, ale bardzo się do siebie zbliżyliście.

– I uznaliście, że wmówienie nam, że się pobraliśmy, to świetny pomysł?! – wrzasnęła Marinette, tracąc nad sobą kontrolę. – Serio?!

– Lila mówiła... – zaczęła znowu Alya, ale Marinette miała dość.

– Nie obchodzi mnie, co mówiła Lila! – krzyknęła. – Wszystko, co wydobywa się z jej ust jest zwykłym szambem! Fakt, że to ona wymyśliła... – Marinette ukryła twarz w dłoniach. – Aż boję się pomyśleć, jaki miała plan...

– To miał być niewinny żart – bąknął Kim. – Chcieliśmy wam wszystko powiedzieć zanim pojedziecie do domów.

– To mam nadzieję, że dobrze się bawiliście – powiedziała im z wyrzutem Marinette, po czym odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego pokoju.

– Pójdę... – zaczęła Alya, ale Adrien pokręcił głową.

– Nie – uciął krótko, znikając na poddaszu.

– Oj dzieciaki... – westchnął Tom, patrząc z dezaprobatą na bandę nastolatków w salonie.

– Namieszaliśmy? – skrzywił się Nino.

– Macie szczęście, że w pierwszej kolejności przyszli powiedzieć nam – powiedziała cicho Sabine, ewidentnie niezadowolona. – Wiecie, co prawdopodobnie zrobiłby ojciec Adriena, gdyby się dowiedział?

– Ugh... – skrzywili się.

– No właśnie – potwierdził Tom. – Nie powinniście byli tak sobie z nich żartować. Może i mieliście dobre intencje, ale wiecie jak zestresowani byli? Przez cały dzień myśleli, że wzięli ślub, którego nie pamiętają!

– Co więcej, kiedy tu przyszli, oboje byli gotowi przyjąć tę odpowiedzialność – dodała Sabine. – Nie wyglądali, jakby się cieszyli na myśl o rozstaniu.

– Och – bąknęła Alya, lekko się uśmiechając – Czyli jednak coś dobrego z tego wyszło? Lila miała rację.

– Zastosowaliście bardzo drastyczną metodę, ale skuteczną – stwierdził niechętnie Tom. – Choć przez chwilę byłem przekonany, że zostanę dziadkiem – pokręcił głową.

– Nie stawiaj na tym kreski, skarbie – powiedziała mu Sabine. – Pamiętaj, że te dzieciaki nie pamiętają, co robiły zeszłej nocy.

– Oooch... – Tom pokiwał głową. – Racja!

Alya i pozostali wyglądali na zszokowanych taką możliwością i tylko na siebie popatrzyli.

– To my lepiej już pójdziemy – westchnęła Alix.

– Przepraszamy za kłopot – dodał Nino.

– To nie nas musicie przeprosić – odparła Sabine. – Ale póki co, lepiej dajcie tej dwójce spokój. Sami teraz muszą sobie ułożyć pewne sprawy.

***

Marinette zwinęła się w kłębek na łóżku i wcisnęła twarz w kocią poduchę. Adrien dość niepewnie ułożył się za jej plecami i zaczął delikatnie gładzić po ramieniu. Tikki i Plagg siedzieli na półce, w milczeniu przyglądając się swoim opiekunom. Kwami już nie miały takich dobrych nastrojów, a Plagg wręcz wyglądał na wzburzonego. Póki co jednak się nie odzywali, tylko przysłuchując rozmowie.

– Nie jesteśmy małżeństwem – zauważył cicho Adrien.

– Wiem – szepnęła Marinette. – Ale jakoś nie czuję ulgi.

– Ja tak samo – przyznał się. – Już się trochę oswoiłem z tą myślą. A teraz...

– A teraz wiemy, że stała za tym Lila – warknęła Marinette, siadając gwałtownie i ściągając z palca obrączkę. – Co za wredna suka! – zawołała, ciskając pierścionkiem przez pokój. – Na pewno miała w tym jakiś swój plan! Nigdy nie robi nic bez przyczyny! I zawsze chce mi zaszkodzić! Zawsze!

– Pewnie miała nadzieję, że wbije tym między nas klin – uznał Adrien, również siadając. – Że się nie dogadamy. I wiesz, gdyby nie cała reszta – powiedział, dotykając sygnetu, a potem zerkając na Tikki i Plagga – mogłoby być nam ciężko dalej się przyjaźnić. Coś takiego zmieniłoby naszą relację.

– To jedno – zgodziła się z nim. – Ale idę o zakład, że ta małpa zrobiła coś jeszcze. Tylko nie wiem co. Mam złe przeczucia...

Jak na zawołanie komórka Adriena zaczęła dzwonić. Blondyn zdziwił się, widząc imię kuzyna, dlatego szybko odebrał i włączył tryb głośnomówiący. Nie zamierzał mieć żadnych sekretów przed Marinette, a przeczucie podpowiadało mu, że Félix nie dzwoniłby bez przyczyny.

– Fé? – rzucił. – To nie jest najlepszy moment...

Domyślam się – prychnął Félix. – Wyjeżdżam na chwilę, a ty bierzesz ślub?

– Co?! – Adrien spojrzał z paniką na Marinette, która tylko otworzyła i zamknęła usta. – Skąd...?! Jak...?!

Cały internet aż huczy – powiedział mu kuzyn. – Wyciekły twoje zdjęcia z obrączkami. I jakieś "anonimowe źródło" potwierdza, że wczoraj hajtnąłeś się ze swoją "świetną kumpelą". Owo źródło twierdzi również, że nie byłeś sobą, gdy ten ślub brałeś, co można różnie interpretować. Większość pismaków snuje teorie, że zostałeś przymuszony... Zostałeś? – rzucił na koniec.

– Co?! Nie! Oczywiście, że nie!

Ale ślub wziąłeś?

– Fé, nie wzięliśmy żadnego cholernego ślubu! – zawołał Adrien. – Lila ustawiła to wszystko! Namówiła naszych kolegów z klasy, żeby wywinęli nam taki numer, bo przekonała ich, że dzięki temu ja i Marinette się zejdziemy!

I?

– Co "i"?

Zeszliście się?

– To naprawdę nie jest w tym momencie najważniejsze – warknął na kuzyna Adrien. – Przecież ojciec wyśle mnie pierwszym promem na Marsa!

Na Marsa to nie, ale już rozmawiał z moją matką...

Adrien zaklął szpetnie i ukrył twarz w dłoniach. Marinette położyła mu głowę na ramieniu i zamknęła oczy, a Tikki i Plagg przysiedli w jego złotych włosach, próbując pocieszyć.

– Powiemy, że to nieprawda – odezwała się Marinette. – Że to głupi kawał.

O hej, Marinette! – przywitał się z nią Félix. – Gratulacje z okazji fałszywego zamążpójścia.

– Dzięki – prychnęła. – Powiedz lepiej, czy masz już jakiś złowieszczy plan, jak nas wyciągnąć z tego bagna.

Zacznijcie od powiedzenia prawdy – odparł, poważniejąc. – Niestety, musicie liczyć się z tym, że nawet jeśli wam uwierzą, plotki potrafią się utrzymywać tygodniami – spostrzegł. – Zwłaszcza tak pikantne. Paparazzi będą śledzili każdy wasz ruch i dopowiadali do wszystkiego historię.

– Lila już się o to postara... – burknęła Marinette.

– A my będziemy zmęczeni, sfrustrowani, zaczniemy się wzajemnie obwiniać i... – szepnął Adrien, ale szybko pokręciła głową i przycisnęła usta do jego czoła.

– Nie – zaprotestowała. – Nie pozwolę, żeby to nas zniszczyło. Nie pozwolę cholernej Lili Rossi wygrać.

– Coś wymyśliłaś? – spytał z nadzieją Adrien, bo miała minę, którą widział u niej za każdym razem, gdy rozpracowywała Szczęśliwy Traf.

– Jeszcze nie. Ale na coś wpadnę.

Mogę zaoferować swoje usługi? – zapytał Félix. – Uwielbiam trudne wyzwania, a ta Lila Rossi wygląda właśnie na takie.

– Jak dla mnie, możesz ją nawet zapakować do worka i utopić w Sekwanie, Tamizie czy jakiejkolwiek innej głębokiej rzece – odpowiedziała mu Marinette.

Zróbmy z tego plan awaryjny.

– Stoi.

Adrien tylko wodził wzrokiem między nią a swoim telefonem.

– Ale żartujecie, prawda? – spytał. – Żartujecie?

Odpowiedziała mu bardzo wymowna cisza.

***

– Mówiłem już, jak bardzo nie podoba mi się ten plan? – wyburczał Adrien, przyglądając się ponuro Marinette i Félixowi, którzy dopracowywali szczegóły w jej pokoju na poddaszu.

– Wspominałeś raz czy dwa – potwierdziła Marinette.

– Świetnie ci idzie to granie zazdrosnego – pochwalił Félix.

– Wcale nie gram – warknął w odpowiedzi Adrien.

– Tym lepiej.

Marinette i Félix wspólnie opracowali plan, który miał raz na zawsze położyć kres kłamstwom Lili. Zamierzali zadać kilka ciosów w różnych stron – i przy okazji dać nauczkę wszystkim, którzy brali udział w żarcie ze ślubem.

Zanim jednak zaczęli wdrażać pomysł w życie, musieli uspokoić Gabriela, który zwyczajnie dostał szału. Projektanta nie obchodziło, co jest prawdą, a co kłamstwem – liczyło się tylko to, żeby szum medialny ucichł. Rozpoczęli więc od zwykłego oświadczenia, w którym Adrien zdementował pogłoski o ślubie, ogłosił, że z nikim się nie spotyka i wszystko to było wynikiem głupiej urodzinowej gry. Pomogło, że ich szkolni koledzy, dręczeni wyrzutami sumienia, potwierdzili każde jego słowo.

Prasa straciła nim zainteresowanie po tygodniu, tym bardziej, że złotowłosy model przez ten czas nie był widziany w towarzystwie żadnej dziewczyny. Nie mieli więc materiału na kolejne plotki.

Adrien chciał na tym zakończyć sprawę. Pogłoski ucichły i tyle mu wystarczało. Marinette była jednak zawzięta i uparła się, że tym razem położy kres gierkom Lili. A Félix postanowił ją w tym wesprzeć.

I w taki oto sposób Adrien musiał patrzeć jak jego dziewczyna i jego kuzyn udają przed wszystkimi, że zaczynają się ze sobą spotykać.

Dlaczego?

Bo uznali, że "rozpad związku" Adriena i Marinette nauczy wszystkich znajomych, żeby nie ingerowali więcej w ich życie. Dodatkowo chcieli, aby Lila nabrała przekonania, że jej niecny plan poskutkował i naprawdę zniszczyła przyjaźń ulubionej szkolnej pary. Mieli tym uśpić jej czujność i wdrożyć resztę planu: wielkiego ujawnienia wszystkich kłamstw i kłamstewek.

Adriena trochę irytowało, że póki co plan Félixa i Marinette skutkował. Okazało się, że są świetnymi partnerami w zbrodni – chłodna logika Félixa i kreatywny umysł Marinette idealnie się ze sobą uzupełniały i zwyczajnie był o to zazdrosny. Bo to on był jej prawdziwym partnerem, kosmiczną drugą połówką, nie Félix. Ale z drugiej strony nieźle się tym wszystkim bawił. Wystarczyło, że przypomniał sobie miny Alyi, Nino i całej reszty, gdy z Marinette pojawili się w szkole i nie odezwali do siebie nawet słowem. Uważał, że należały się im Oscary za scenę z szatni, w której wywołali "awanturę" i oficjalnie powiedzieli sobie, że to już koniec.

Ich przyjaciele próbowali zrobić wszystko, żeby się ze sobą pogodzili i byli wybitnie wściekli na Lilę, obwiniając ją o tę sytuację (słusznie). Prawdziwa bomba jednak na nich spadła, gdy trzy dni po "zerwaniu" Marinette przyszła do szkoły ręka w rękę z Félixem i ogłosiła, że uczucie do Adriena ją zaślepiało i nareszcie przejrzała na oczy.

Tamtego dnia Alya była gotowa udusić Lilę za rozbicie jej ulubionej pary.

Gra ciągnęła się już od tygodnia i Adrien był nią trochę zmęczony. Chciał odzyskać swoją dziewczynę i zapomnieć o Lili i jej gierkach.

– To kiedy wielki finał? Jutro? – zapytał, podchodząc do Marinette i obejmując ją od tyłu w pasie.

Tak dla przypomnienia, kto tu jest jej chłopakiem.

– Po co ten pośpiech, drogi kuzynie? – Félix uśmiechnął się ironicznie. – Coś ci nie pasuje?

Adriena wybitnie zaświerzbiła pięść i wyobraził sobie, że umieszcza ją na twarzy kuzyna. Marinette natychmiast wyczuła nastrój ukochanego i obróciła się w jego ramionach, żeby na niego spojrzeć. Niebieskie oczy przyglądały się mu łagodnie.

– Możemy to zrobić już jutro – potwierdziła. – Wszystko jest gotowe. Nasi przyjaciele ciągle są wściekli na Lilę i nawet zaczęli kwestionować kilka jej historyjek. Nie ma sensu tracić więcej czasu i ryzykować, że znowu ich do siebie przekona. Zdobyliśmy wystarczająco wiele dowodów.

– No to jutro – zgodził się Félix. – Ostatni pocałunek przed naszym dramatycznym zerwaniem, moja droga? – rzucił, zerkając przy tym na kuzyna, żeby wybadać jego reakcję.

– Pocałuj się w dupę – burknął Adrien, mocniej obejmując Marinette, na co głośno zapiszczała, a Félix zaśmiał się krótko.

– Irytowanie cię jest tak proste, że aż przykre – powiedział kuzynowi. – Ale i tak dziękuję za tę wyborną zabawę.

– Podziękujesz jutro, jak plan wypali – odpowiedziała mu Marinette. – Czas na ostatni akt.

***

Marinette i Félix zaprosili wszystkich do parku na mini–przyjęcie, żeby uczcić pierwszy (i ostatni) tydzień ich "związku". Cała klasa, łącznie z Lilą, zebrała się w jednym miejscu, żeby wspólnie z nimi świętować ten dzień. Adriena pocieszała myśl, że to już końcówka i nie będzie więcej musiał patrzeć, jak jego ukochana trzyma za rękę Félixa, a ten prawi jej komplement za komplementem.

Nawet się rumieniła, na litość boską!

– Naprawdę mi przykro, Adrien – usłyszał za plecami głos Lili i zerknął na nią szybko. Udawała zasmuconą, ale dobrze wiedział, że tylko pozuje. – Myślałam, że pomogę tobie i Marinette. Że się do siebie zbliżycie. A zamiast tego wepchnęłam ją w ramiona twojego kuzyna. Pewnie ci ciężko? – spytała, niby od niechcenia kładąc mu dłoń na ramieniu.

– Widać nie byliśmy sobie pisani – skłamał gładko, wycofując się poza zasięg jej rąk.

Wyczuł, że ukrywający się w jego kieszeni Plagg zaczyna się trząść ze śmiechu (albo ze złości, to też było możliwe). Bożek destrukcji całym sobą wspierał plan Marinette i Félixa. Adrien musiał pilnować, żeby w tej ekscytacji nie ujawnił się kuzynowi.

– Więc tak właściwie oddałam ci przysługę – rzuciła głośniej, bo w tym samym czasie przechodziły koło nich Rose z Juleką. – Ty i Marinette mogliście zmarnować mnóstwo czasu na związek, który i tak nie miałby przyszłości.

Kusiło go, żeby odpysknąć, że czas marnuje właśnie w tym momencie, ale się powstrzymał.

– Możliwe – odparł lakonicznie.

– Prosimy wszystkich o uwagę! – Marinette stanęła przed rozwieszonym między drzewami prześcieradłem, na którym miał wyświetlać się pokaz slajdów ze zdjęciami jej i Félixa. – To dla nas szczególny dzień i chcielibyśmy podziękować osobie, która do niego doprowadziła. Lila – zwróciła się do skonsternowanej Włoszki. – To wszystko twoja zasługa. Przygotowaliśmy dla ciebie coś specjalnego.

– Och, nie trzeba było! – W oczach Lili pojawiła się zgroza. Nie była głupia, to Adrien musiał jej przyznać. – To wasz dzień! Nie zawracajcie sobie głowy szarą mną!

– To dla nas czysta przyjemność – powiedział Félix, pojawiając się u jej boku i ujmując ją pod ramię, by nie miała czasu uciec.

– Pozwól im się odwdzięczyć – dodał Adrien, lekko przytrzymując ją z drugiej strony.

Lila uświadomiła sobie, że wpadła w pułapkę. I nie miała jak się z niej wydostać. Spojrzała szybko na Marinette, która uśmiechała się tylko szeroko i uruchomiła pokaz slajdów.

Poświęcili mnóstwo czasu, żeby do nich dotrzeć, ale Félix miał prawdziwy talent do wygrzebywania brudów. Odnalazł zdjęcia Lili z jej poprzednich szkół, gdzie – pod różnymi imionami – uprzykrzała życie różnym osobom. I za każdym razem, gdy miała już ponieść tego konsekwencje, znikała, żeby pojawić się w innym miejscu pod innym nazwiskiem. Marinette i Adrien do tych zdjęć dołożyli swoją cegiełkę – skontaktowali się z osobami, które Lila "znała" i poprosili je o kilka słów sprostowania. Jagged Stone, książę Ali, Clara Nightingale, Biedronka i Czarny Kot mówili jedno – wszystko to wierutne kłamstwa.

– Jesteś poszukiwana w kilku miejscach, panno Rossi – ogłosił na koniec Félix. – Postawiono ci sporo zarzutów.

– T–to... – zająknęła się Lila, ale Marinette weszła jej w słowo.

– Kradzieże, dręczenie, stalking, podszywanie się pod różne osoby, wykorzystywanie wizerunków celebrytów do swoich celów... – zaczęła wyliczać.

– No i nie zapomnijmy o rozpuszczaniu plotek, pogrywaniu prawdą i rzucaniu oszczerstwami – dodał Adrien.

– Kilka osób chciałoby z tobą porozmawiać – oznajmił Félix, gestem zapraszając dwóch poważnie wyglądających oficerów policji, którzy przyjechali dokładnie w momencie, gdy Marinette uruchomiła slajdy. – Masz sporo do wyjaśnienia.

– J–ja... J–ja... – plątała się, desperacko szukając wyjścia.

– W wasze ręce, panowie – zignorował ją, przekazując policjantom.

Nie zważając na jej protesty, funkcjonariusze odprowadzili Lilę do radiowozu. Gdy zniknęła w samochodzie, w parku rozpętało się pandemonium. Wszyscy zaczęli mówić jednocześnie. Marinette i Félix wymienili między sobą pełne satysfakcji spojrzenia, po czym Félix uniósł sobie jej dłoń do ust, a następnie przekazał ją Adrienowi.

– Ogłaszam was mężem i żoną – zakpił, gdy spletli palce. – Możesz pocałować pannę młodą.

– Z przyjemnością – odetchnął z ulgą Adrien, po czym gwałtownie odchylił Marinette do tyłu i wycisnął jej na ustach długi, namiętny pocałunek.

Ich znajomi zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej. Adrien z zadowoloną miną ustawił do pionu wściekle czerwoną Marinette, po czym nonszalancko wzruszył ramionami.

– To był żart – oznajmił. – Marinette i Félix – sprostował zaraz. – Wiecie, taki mały odwet. Fałszywy ślub, fałszywe rozstanie, fałszywy związek.

– Więc ty i Félix nie... – zaczęła powoli Alya, patrząc na przyjaciółkę, która obejmowała ramieniem pas Adriena.

– No pewnie, że nie – wywróciła oczami Marinette. – Bez urazy, Fefe – dodała, patrząc na chłopaka.

– Nie czuję się urażony – odparł. – Cieszę się, że mogłem pomóc. To była świetna zabawa. Gdybyście mieli jeszcze jakichś kłamców do zdemaskowania, wiecie, gdzie mnie znaleźć.

Po tych słowach skinął głową w stronę kuzyna i jego dziewczyny, po czym dumnym krokiem ruszył przez tłum, który rozstępował się przed nim jak Morze Czerwone przed Mojżeszem.

– Dobra, to jesteście razem, czy nie?! – zawołał Kim, patrząc na Adriena i Marinette.

– To chyba widać, głąbie – syknęła Alix.

– Niech głośno to potwierdzą!

– Tak, jesteśmy razem – powiedziała Marinette, a Adrien jakby na potwierdzenie pocałował ją w skroń. – Byliśmy razem przez cały ten czas, ale udawaliśmy, że się rozstaliśmy, żeby zdemaskować Lilę i dać wam lekcję. – Wszyscy ucichli, słuchając jej z pokorą. – Właśnie tak się mogła skończyć wasza bezmyślna wiara w każde słowo Lili. Mogliście definitywnie zepsuć naszą relację. Ten teatrzyk z Félixem... Tak to mogło wyglądać, gdybyśmy z Adrienem szczerze nie porozmawiali, tylko obwinili się wzajemnie o wzięcie ślubu po pijaku. Nie było w tym żarcie nic zabawnego. I nic dobrego z niego nie wyszło.

– Gdyby nie Félix i Marinette, ojciec odesłałby mnie do Londynu i w ten sposób spróbował uciszyć plotki, które rozpowiedziała Lila – powiedział im Adrien. – Wiem, że mieliście dobre intencje, ale ten kawał był po prostu okrutny. I o ile jestem w stanie uwierzyć, że stała za nim Lila, na was naprawdę się zawiodłem, bo ochoczo wzięliście w nim udział.

– Przepraszamy... – dukali kolejno, unikając patrzenia im w oczy.

– Jesteśmy kwita – wzruszyła ramionami Marinette. – Ale koniec z ingerowaniem w nasz związek. Ja i Adrien jesteśmy już duzi. Poradzimy sobie bez pomocy.

Wszyscy gorliwie pokiwali głowami, na co uśmiechnęła się szeroko, a potem ujęła swojego chłopaka pod ramię.

– Co powiesz, żeby wybrać się wreszcie na naszą pierwszą oficjalną randkę? – spytała, patrząc mu w oczy.

– Powiem: "nareszcie" – odetchnął, ciągnąc ją za sobą.

Pożegnały ich śmiechy i radosne pokrzykiwania. Marinette poczuła, jak rozpiera ją czysta radość: Lila została zdemaskowana, ich przyjaciele dostali nauczkę, a ona nareszcie mogła być z Adrienem tak, jak o tym marzyła.

– To jakie mamy plany mężu? – zakpiła, gdy zaczął iść w kierunku Pont des Arts.

– Najpierw, żono, zjemy lody zakochanych od André, żebym miał gwarancję, że nic nas nie rozdzieli – zaczął. – A potem... możemy wybrać się na długi spacer, gdzie nas nogi poniosą. Co ty na to?

– Brzmi perfekcyjnie.

– Chyba chciałaś powiedzieć purr...

Zamknęła mu usta szybkim pocałunkiem, ucinając w pół słowa.

Szczerze? Nie miał żadnego problemu, żeby przerywała mu w ten sposób do końca życia. Bo zamierzał spędzić je u jej boku. I z fałszywego małżeństwa za jakiś czas zrobić jak najbardziej prawdziwe.

Ale na wszystko przyjdzie odpowiednia pora.

Continue Reading

You'll Also Like

18.9K 2.1K 25
Trójkąty miłosne zostały przeanalizowane już od każdej strony, w każdy możliwy sposób. Edward, Jacob i Bella, Serena, Nate i Dan, Damon, Stefan i Ele...
35.5K 1.1K 45
Czy jedna wiadomość może zmienić relacje którą mieli dotychczas?
130K 6.7K 84
‼️KSIĄŻKA HUMORYSTYCZNA - DYSTANS ‼️ ✅ Część 1 - zakończona ✔️ ✅ Część 2 - zakończona ✔️ ⚠️ NIC W KSIĄŻCE NIE MA NA CELU NIKOGO/NICZEGO URAZIĆ ⚠️ Gen...
33.1K 3.5K 66
TRYLOGIA AMBICJI CZĘŚĆ 1 Jedno głębsze spojrzenie wystarczyło, aby ich życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Mimo przeciwności losu Adaliah...