Spotkanie

By 2ColdMint

90.6K 9.4K 5.4K

Spotkania bywają w życiu różne. Czasem mogą przerodzić się w coś interesujące, a czasem sprawić masę kłopotów... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40

Rozdział 24

2K 224 139
By 2ColdMint

Z cyklu zakręceni znajomi. Koleżanka poszła z mężem do sklepu budowlanego, gdzie na dziesięć minut się rozdzielili. On wrócił z wiertarką w ręce i tekstem: To mi możesz kupić pod choinkę XDDD

Rozdział 24

Harry był więcej niż zaskoczony, kiedy razem z listem od Rona wyjął z koperty jakieś pudełeczko. Położył je na stoliku i już miał rozłożyć pergamin i poszukać jakiegoś wytłumaczenia dodatkowej przesyłki, kiedy wspomniane pudełko powiększyło się. Wyglądało na to, że rzucono na nie wcześniej zaklęcie chwilowego zmniejszenia. Zauważywszy przyczepioną do wieczka kartkę, chłopiec sięgnął po nią i rozłożył. Omal nie padł, kiedy zdał sobie sprawę, kto jest nadawcą wiadomości.

„Pozwoliłem sobie za pośrednictwem pana Weasleya, przekazać podziękowania za niecodzienne wyzwanie warzelnicze. Nie sądziłem, że gdzieś na innym kontynencie ktoś uzna, że taki zaszczyt powinien przypaść właśnie mnie. Mam nadzieję, że moje podziękowanie przypadnie panu do gustu. Severus Snape."

– No nieźle – mruknął Harry, niemal wachlując się karteczką. Nigdy w życiu nie spodziewałby się jakiejś osobistej wiadomości od kogoś takiego jak Severus Snape. Nie podarował mu tego przepisu, żeby otrzymać coś w zamian. Po prostu uznał, że mężczyzna będzie nim zainteresowany z czysto osobistych pobudek. – Czyli Ron ma na nazwisko Weasley. Gdzie ja już je słyszałem? – zastanawiał się i otworzył pudełko.

W środku była książka, a Harry bardzo lubił książki. Tytuł też był intrygujący: „Magiczne konie na świecie". Ron najwyraźniej musiał wspomnień Mistrzowi Eliksirów podczas jakiejś partyjki szachów, że jego przyjaciel jeździ konno. Poczuł, że rumieni się lekko. To było miłe, że ktoś zadawał sobie na tyle trudu, żeby trafić w jego gust i to wiedząc o nim tak niewiele. Szczerze wątpił, żeby Ron jakoś szczególnie rozgadywał się na temat jego osoby. Szybko zerknął na spis treści i stwierdził, że jak najbardziej to był jego krąg zainteresowań.

„Pewnie się zdziwiłeś, widząc dodatek do listu" – pisał Gryfon. – Snape poprosił mnie o przekazane ci go w ramach podziękowania za tamten przepis na eliksir. Powiedział, że ktoś próbował stworzyć mieszankę, dzięki której odrastałyby utracone kończyny. Teraz to sam jestem ciekaw, czy uda mu się ją dokończyć. To byłby niezły przełom w metodach leczenia. Nawet taki laik jak ja to wie."

– Wow – mruknął Harry. Po liście składników widział, że eliksir musi być wyjątkowy i teraz już rozumiał dlaczego. Będzie musiał o tym opowiedzieć babci, kiedy pojedzie na święta do domu. Na pewno też się zdziwi. Wiedział, że Ron zostaje na święta w Hogwarcie tak samo, jak większość uczniów. A wszystko z powodu tego całego Balu Bożonarodzeniowego, który był tradycją turnieju.

„Wszyscy dostali jakiegoś kota na punkcie tego całego balu. Ja miałem nie iść, bo moja szata wyjściowa to jakiś koszmar. Na szczęście i znienacka pomógł mi Snape. Wyobrażasz sobie? Dał mi swoją starą szatę, którą dopasował na mnie. Oczywiście kazał mi milczeć, żeby przypadkiem nie stracił swojej reputacji wrednego drania, ale ja wiem swoje. Ten facet wcale nie jest taki zły, jakby chciał być."

Harry nie mógł się z nim nie zgodzić. Im więcej dowiadywał się od Rona, jaki ten facet jest prywatnie, tym bardziej go intrygował. To była ciekawa mieszanka. Z wierzchu zimny jak lód, ale w środku najwyraźniej kryło się gorące wnętrze. Inaczej przecież zostawiłby Rona samemu sobie i nie przejmował się nim.

„Oczywiście próbowałem coś zrobić wcześniej z szatą, którą kupiła mi mama, ale to była walka z wiatrakami. Materiał był już taki, że zaklęcia niewiele dawały. Najwyraźniej ktoś już wcześniej coś kombinował, bo jak próbowałem ją wydłużyć, to robiły się dziury.

Na imprezę zaprosiłem koleżankę z Gryffindoru o imieniu Fay. Grywam z nią czasem w gargulki albo szachy i mamy wspólną cechę. Żadne z nas nie lubi tańczyć, więc idziemy po koleżeńsku posłuchać sobie Fatalnych Jędz. Zastanawiam się, skąd ta nazwa, skoro grają w nim sami faceci?"

Harry parsknął śmiechem, kiedy to przeczytał. Ron może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale właśnie nieźle go rozbawił. Chyba ktoś w szkole wspominał już o tym zespole i chłopak zastanawiał się, czy nazwa jest odnośnikiem do jakoś granej przez zespół muzyki, czy zależało im po prostu na chwytliwej nazwie? Doszedł jednak do wniosku, że pewnych rzeczy lepiej nie sprawdzać. Jest się wtedy zdrowszym na umyśle.

Przyjaciel na bieżąco zdawał mu też relację z Turnieju Trójmagicznego i lekcji Obrony, co samo w sobie było dość ciekawe. Harry jednak miał jakieś dziwne przeczucie, kiedy Ron wspominał o nowym nauczycielu.

Alastor Moody był emerytowanym aurorem i przyjacielem Dumbledore'a, który po starej znajomości zgodził się uczyć przez rok. Na razie zaserwował niektórym niezłą traumę, demonstrując efekty zaklęć niewybaczalnych. Harry zdawał sobie sprawę, że jest jedyną znaną osobą na świecie, która przeżyła to zaklęcie i ma się świetnie. Oczywiście w Wielkiej Brytanii nikt nie wiedział, co się z nim stało, a sam też nie czuł potrzeby, żeby uświadamiać ludzi. Poza tym rodzina zadecydowała, że nie będą o niczym rozpowiadać i w taki sposób Harry miał szczęśliwe, niczym niezmącone dzieciństwo. W szkole zresztą też nikt nie robił afery, że chodzi do klasy z Chłopcem, Który Przeżył. Tylko nowi uczniowie gapili się na niego początkiem roku przez kilka dni, a potem dawali sobie spokój i skupiali na szkolnym życiu.

W Ilvermorny też mieli zajęcie poświęcone takim zaklęciom, ale profesor Addams nie demonstrowała ich skutków na żadnym żywym stworzeniu.

– Nie widzę powodu, żeby zabijać niewinne stworzenie tylko dlatego, żebyście mogli zobaczyć efekty rzucania takiej klątwy – powiedziała wprost.

Harry w pełni się z nią zgadzał. Nie wyobrażał sobie, żeby mógł odebrać komuś życie, żeby przetestować jakieś zaklęcie. Nie potrafiłby potem spojrzeć sobie w oczy. Zamiast tego skupili się na wszelkich możliwych zaklęciach i sposobach, które mogły uchronić ich przed tymi klątwami. Ćwiczyli wszystko, co uznali, że mogłoby się przydać. W jakiś sposób nawet zaklęcie patronusa mogło być przydatne. Rzucone prawidłowo mogło na chwilę zdezorientować przeciwnika.

Uśmiechnął się pod nosem. Jako jeden z pierwszych w swojej klasie wyczarował cielesnego patronusa, który przybrał formę konia, do złudzenia przypominającego Prince'a. Nauczycielka stwierdziła, że to dowód na wyjątkową więź, jaka jest pomiędzy nimi, ale też odbicie cech Harry'ego. Koń miał bardzo rozległą symbolikę i dzięki temu idealnie pasował do kogoś, kto interesował się różnymi rzeczami i uwielbiał próbować nowych rzeczy. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł czarować poza szkołą i pokaże swojego patronusa Prince'owi. Wiedział, że jego wierzchowiec będzie się puszył z dumy, kiedy zobaczy swoje srebrne odbicie.

W dalszej części listy Ron opisał jeszcze kilka pomniejszych wydarzeń i spytał, czy mógłby się dowiedzieć, co takiego wysłał mu Snape. Harry zachichotał cicho. Nie spodziewał się dowodu wdzięczności od najmłodszego Mistrza Eliksirów w Wielkiej Brytanii, ale to pokazywało, że mężczyzna potrafił docenić czyjś gest, o ile ten był trafiony. Wyglądało na to, że Harry strzelił w dziesiątkę i to potwierdziło jego przypuszczenia, że Severus Snape uwielbiał wyzwania. Od razu napisał w swoim notatniku odpowiedni komentarz i odznaczył pytanie, że jest już nieważne.

,,,

Ron sam nie wiedział, co myśleć, kiedy zobaczył, jak Hermiona Granger idzie pod rękę z Wiktorem Krumem. Był naprawdę zaskoczony, ale z drugiej strony, skoro dostała od niego zaproszenie, to jemu nic do tego.

– Nie wiedziałam, że Krum gustuje w takich dziewczynach – przyznała Fay.

– Najwyraźniej coś się mu w niej spodobało. Nie nam to oceniać. To ich sprawa – zauważył, a koleżanka popatrzyła na niego zdziwiona.

– Nie sądziłam, że usłyszę od ciebie coś takiego. Nie wiedziałam, że masz tak dojrzałe spojrzenie na niektóre sprawy.

Rudzielec zarumienił się lekko. Naprawdę dużo w życiu dało mu pisanie listów z Harrym. Czasem naprawdę dobrze było porozmawiać z kimś, kto miał inne spojrzenie na życie. Często dawało mu to do myślenia i dzięki temu poprawiły się jego relacji z braćmi i rodzicami. Już nie czuł się gorszy z powodu braku pieniędzy, bo spojrzał na sprawy finansowe oczami rodziców. Widział, jak dawali z siebie wszystko, żeby ich wychować i wykształcić. Nawet Ginny zaczynała powoli wychodzić na prostą. Terapia w końcu zaczynała przynosić efekty i dziewczyna nawet dała się zaprosić na bal Neville'owi.

– Powiedzmy, że ktoś pomógł mi poukładać pewne sprawy w życiu – powiedział, podając jej szklankę z ponczem. – Mój listowny kumpel ma zupełnie inne poglądy na pewne sfery życiowe i po przemyśleniu kilku rzeczy, przyznałem mu rację. Od tego czasu naprawdę jest mi lżej i przestałem się przejmować nieistotnymi sprawami.

– Normalnie mogłabym się w tobie zakochać – stwierdziła, szczerząc się do niego. Roześmiała się, widząc mocny rumieniec na twarzy kolegi. – Wyluzuj. Żartowałam. Na razie nie rozglądam się za nikim, ale jestem pewna, że jak kiedyś znajdziesz sobie dziewczynę, to będzie z ciebie zadowolona. Moje koleżanki ciągle narzekają, że ich partnerzy to jeszcze straszne dzieciaki.

– Cóż... Mimo wszystko dziękuję za komplement, bo chyba tak powinienem traktować twój komentarz?

Fay wyszczerzyła się ponownie. Niedługo potem dołączyło do nich kilka osób i wspólnie cieszyli się koncertem, dobrym jedzeniem i ogólnie dobrą zabawą, chociaż od parkietu trzymali się z daleka. Za to zrobili sobie przegląd strojów, w jakich inni pokazali się na balu.

– Malfoy wygląda jak mugolski pastor z tą wysoką stójką – przyznał Ron, kiedy Ślizgon znalazł się w zasięgu ich wzroku.

– A Parkinson dalej wygląda jak mops – mruknęła jakaś Puchonka, z którą kolegowała się Fay. – Nie mówią już o tym, że róż do niej nie pasuje. Nie lubię jej. Jest po prostu wredna do bólu. Podobno przyjaźniła się kiedyś z bliźniaczkami Patil.

– Poważnie? – spytał Ron.

– Nie mam pewności, ale jeśli tak było, to najwyraźniej przyjaźń zakończyła się w momencie przydziału do domów.

– Nie uważacie, że te wszystkie uprzedzenia są po prostu idiotyczne? – spytał nagle rudzielec, sprawiając, że uwaga całej grupki skupiła się na nim. – Nie mam na myśli rywalizacji, bo przecież po to też są domu w Hogwarcie, ale chodzi mi o tą bezsensowną nienawiść. Przyznaję, że Ślizgoni, jako cała grupa są nieprzyjemni, ale nie uważacie, że może są wśród nich osoby, które czują się tym wszystkim przytłoczone?

– Wiesz, że to trochę brzmi jak herezja? – spytała Fay. – Ale chyba rozumiem, co chcesz powiedzieć. Żeby nie oceniać jednostki przez pryzmat grupy.

– Dokładnie. To tak jakby o wszystkich Gryfonach powiedzieć, że lubią się popisywać i nie potrafią myśleć.

Wszyscy popatrzyli po sobie, a potem zaczęli się śmiać. Rudzielec naprawdę sporo zmienił w swoim podejściu do życia. Malfoya nadal jednak nie tolerował i wątpił, żeby w tym przypadku coś miało się zmienić, ale jednego Ślizgona już tolerował od dawna. Wspomniany Ślizgon właśnie prowadził dwóch ewidentnie pijanych uczniów, którzy ledwo stali na nogach. Ron mógł się założyć, że szlaban, jaki dostaną, zapamiętają na długo, a Snape zadba, żeby odbywali go na kacu, bez możliwości złagodzenia symptomów.

– Współczuję im – powiedziała Puchonka. – Snape bywa straszny.

– A ja im nie współczuję – stwierdził szczerze Ron. – Wiedzieli, czym ryzykują. To nie są przecież małe dzieci. Mój kumpel mówi, że jak raz się na czymś sparzysz, to drugi raz tego nie zrobisz.

Harry faktycznie miał takie podejście do życia. Kilka razy w życiu zrobił głupotę i potem już trzymał się od takich kłopotów z daleka. Był jednak ciekawskim nastolatkiem i siłą rzeczy czasem wpakował się w jakiś problem. To była jednak nieunikniona część życia. Nie dało się, nie popełniać błędów. Choćby człowiek się starał, to nie był perfekcyjny i nieomylny. Człowiek był tylko człowiekiem i miał wady.

Ron naprawdę wiele zawdzięczał przyjacielowi i żałował, że nie mogą się spotkać. Może kiedyś, jak już obaj skończą szkołę, będą mieli licencje na aportację, to umówią się, żeby nareszcie poznać się osobiście. Byłoby fajnie poznać w końcu osobę, na którą zawsze mógł liczyć. Wcześniej nie wyobrażał sobie nawet, że istnieją tacy bezinteresownie ludzie. Ze względu na stan materialny jego rodziny, spychani byli często na margines przez inne czystokrwiste rodziny, ale osobiście nie przeszkadzało mu to. Już naprawdę wolał być biedny, niż żyć w tym całym bogatym zakłamaniu i tylko rozglądać się, czy ktoś nie planuje mu wbić noża w plecy. Słyszał już o takich sytuacjach. Z jednej strony uśmiech, a z drugiej knucie.

Do wieży Gryfonów wrócili po północy. Rudzielec był tak zmęczony, że tylko przebrał się, a potem padł na łóżko i niemal od razu zasnął. Nie przypuszczał, że będzie się aż tak dobrze bawić.

,,,

Severus odetchnął z ulgą, kiedy nareszcie zamknął za sobą drzwi do swoich prywatnych kwater. Ten wieczór był bardziej męczący niż normalne patrolowanie korytarzy. Różnica polegała na tym, że uczniowie legalnie przebywali poza pokojami po ciszy nocnej i złapał zdecydowanie więcej osób na niestosownym zachowaniu. Kilka par bezczelnie obmacywało się i całowało na widoku publicznym, a kilka osób złapał na piciu czegoś mocniejszego niż poncz i piwo kremowe. Najpierw odtransportował winowajców do skrzydła szpitalnego, żeby wytrzeźwieli, przy czym zakazał Poppy podawać im jakiegokolwiek eliksiru na trzeźwienie.

– Sam się nimi jutro zajmę – zapewnił ją, kiedy pijani uczniowie chrapali w najlepsze w szpitalnych łóżkach. – Odechce im się picia do końca nauki w tej szkole.

Miał zamiar wlepić im najgorszy możliwy szlaban, żeby zapamiętali go na bardzo długo. Mógł się założyć o całą pensję, że będąc w takim stanie, będą mieli wielki problem, żeby dotrwać do końca, ale wcale nie miał zamiaru im współczuć. Skoro przemycili na szkolną imprezę alkohol, to teraz poniosą konsekwencje swojej głupoty.

Migdalącym się parom też wlepił szlabany. Oczywiście oddzielne, żeby przypadkiem nie spędzili ze sobą więcej czasu, niż to było wskazane. Jak to mówili niektórzy: rozłąka korzystnie wpływa czasem na podsycenie uczuć. Zamierzał okrasić to jednak czymś śmierdzącym, co tak łatwo nie odpuści.

Zabawne. On nie miał za kim tęsknić i może dlatego tak karał przyłapanym uczniów. Zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że im zazdrościł. Kiedy patrzył na te wszystkie zakochane pary, jego złość nie była wymierzona bezpośrednio w nie, tylko w uczucie, które łączyło dwójkę młodych ludzi. On nie był już tak młody, chociaż w świecie czarodziejów mógłby nadal uchodzić za młodzieniaszka. Miał trzydzieści cztery lata i więcej złych doświadczeń w życiu niż tych dobrych. Kto by go chciał z takim bagażem? Miał na sumieniu takie rzeczy, że przeciętna osoba, słysząc o nich, uciekłaby z wrzaskiem i jeszcze zgłosiła to wszystko aurorom.

Na Azkaban nie miał ochoty, ale coraz bardziej odczuwał samotność. Był najmłodszym nauczycielem w szkole i teoretycznie powinien też mieć jakieś życie osobiste. Sparzył się jednak tyle razy, że chwilowo dał sobie z tym spokój. Jeśli się z kimś spotykał, to zupełnie niezobowiązująco. Wspólna noc i to wszystko. Żadnych zobowiązań.

Jakiś czas temu dowiedział się przypadkiem, że jeden z jego byłych parterów związał się z kimś na stałe. Dobrze dla niego, dla jego drugiej połówki już gorzej. Pytanie brzmiało, czy wytrzyma taką zaborczość i sugestie zmiany własnej osoby. Severus nie potrafiłby się tak poświęcić dla nikogo. Jeśli miałby się z kim związać na stałe, to ta osoba musiałaby go w pełni zaakceptować, a on odwdzięczyłby się tym samym. Nie chodziło o to, żeby ktoś był bez wad, ale żeby razem pracować nad związkiem. Może było sporo winy w tym, że żadna z jego wcześniejszych relacji nie przetrwała, ale nie zamierzał spełniać czyichś zachcianek, skoro druga strona zachowywała się egoistycznie.

Czasem zastanawiał się, czy jeszcze kiedyś spotka kogoś dla siebie? Kogoś, kto by go w pełni zaakceptował.

---

Z jakiegoś powodu ostatnio w pracy mamy dziwne tematy do rozmów. Jednym z nich była dyskusja o glebogryzarce... I bądź tu człowieku mądryXD

Continue Reading

You'll Also Like

143K 7.7K 47
Na pewno będzie to tomarry i dramione. A co dalej? Zobaczmy. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.
22.2K 1.3K 21
Harry Potter nie miał łatwego życia. Nie spodziewał się jednak, że może być jeszcze bardziej skomplikowane.... Tomarry Severitus elementy +18
919K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
59K 3.7K 26
Czwarty rok nauki staje się dla Harry'ego Pottera początkiem nowej, brzemiennej w skutkach przygody. Przyjaciele zwą go Zakałą Ludzkości, Gwiazdą Cz...