Shelter

By MonkeyForLou

42.3K 3.4K 1K

Druga część trylogii "Lost Hearts" Louis chce zacząć swoje życie od nowa, u boku Harry'ego, jednak w jego ot... More

Zapoznaj się z ta notką xx
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Infoo
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
FUNNY COMMENTS
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
EPILOG
Niespodzianka
AGAIN

Rozdział 19

1K 100 59
By MonkeyForLou

Harry's POV


Podjechałem na parking z łomoczącym sercem. Pierwsze co zrobię po wejściu do domu, to przyznam się Lou, co się stało. Drżałem i o mały włos nie uderzyłem w jeden z samochodów Lou, który stał obok. Westchnąłem i wyłączyłem silnik, po czym oparłem się o fotel. Musiałem chwilę odpocząć i się rozluźnić. W drodze powrotnej odczuwałem ogromne wyrzuty sumienia. Co jeśli go zabiłem? Może trzeba było zgłosić sprawę na policję? Jednak nie było żadnych dowodów, oprócz słów Lou i możliwe słów Zayna. W dodatku ich relacja może nie mieć znaczenia, ponieważ wtedy obaj podlegali leczeniu psychiatrycznemu. Uderzyłem głową o kierownicę, powodując wydanie dźwięku klaksonu. Jęknąłem i z ciężkim sercem wysiadłem z auta. Spojrzałem na zegarek, zbliżała się północ. Lou mnie ukatrupi, że nie odezwałem się ani słowem. Przywołałem windę i wpisałem rząd cyferek "2806", który prowadził do naszego apartamentu. Planowaliśmy przeprowadzkę za równy miesiąc, aby mieć 2 tygodnie przed świętami na zadomowienie się i rozpakowanie wszystkich rzeczy. Przez ostatnie kilka nocy Lou nie miał koszmarów, co mnie ogromnie radowało. Teraz jednak pewnie wrócą, a jeśli nie to pojawią się wyrzuty sumienia. Wydawało mi się, że jadę strasznie szybko i nim się obejrzałem, to byłem już na górze. W głowie układałem słowa na swoją obronę, co powiem mu, zanim usiądziemy i przyznam mu się, co zrobiłem. Zamiast tego, gdy przekroczyłem próg mieszkania, usłyszałem radosny krzyk Lou:

 - Harry!- po chwili przybiegł do mnie i rzucił mi się w objęcia. Złapałem go mocno, a na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. Jego nogi obwiązały mnie w biodrach, a usta przykleiły się do moich warg. Zatopiłem się w namiętnym pocałunku. Rozchyliłem moje wargi, a język Louisa wkradł się do mojej buzi. Rozkoszowałem się smakiem różowego wina i pierniczków. Chyba na prawdę się martwił, bo ostatnio bardzo ograniczył słodycze, a o alkoholu nie wspomnę. Po chwili odsunął się ode mnie i spojrzał srogo.- Nienawidzę cię.

 - Przepraszam.- szepnąłem, chcąc pocałować go jeszcze raz, jednak on odwrócił głowę. Chyba jest na mnie troszeczkę zły. Ale to tylko troszeczkę.- Wybaczysz?

 - Pff, nie.- prychnął i zeskoczył na podłogę. Ruszył w stronę salonu, niczym obrażona, nieznośna księżniczka, a ja ruszyłem na nim. Ku mojemu zdziwieniu na kanapie siedziała jakaś kobieta. Była odwrócona do mnie tyłem, więc nie mogłem jej zobaczyć, jednak niebieskooki musiał być z nią w dobrych relacjach, bo gdy znowu usiadł obok niej, to był szeroko uśmiechnięty i wyraźnie rozbawiony. Idiota. Zamiast o mnie się martwić, to zaprosił sobie znajomych i dobrze się bawił.- Kurde, zapomniałbym. Hazz to Eleanor, Ellie to mój Harry.- powiedział, mówiąc moje imię z delikatnością i miłością w głosie.

 - Hej, miło cię poznać!- dziewczyna podniosła się i obdarowała mnie promiennym uśmiechem. Podałem jej dłoń, którą chętnie ujęła i usiadła z powrotem. Ja usadowiłem się na kanapie, spoglądając na Lou. Nagle dziewczyna sięgnęła po telefon do torebki, spojrzała na wyświetlacz i zmarszczyła brwi.- Boże, jaka już późna godzina! Nie przeszkadzam wam już.- powiedziała wstając. Lou poszedł ją odprowadzić do wyjścia, a ja spuściłem wzrok i spojrzałem na swoje zaczerwienione knykcie. Pewnie Eleanor musiała je zauważyć, jednak nic nie powiedziała. W duchu podziękowałem jej za to. Lou wrócił, trzymając przy uchu słuchawkę, a nasza nieunikniona rozmowa tylko przedłużała się w czasie. Położył komórkę na stole, była ona w trybie głośnomówiącym, więc po chwili usłyszałem męski głos.

 - Dzwoniłeś, Zaynie.- powiedział mój chłopak. Mimo tak późnej godziny, on nie wyglądał nawet na zmęczonego. Podziwiałem go w tej sprawie, bo nie raz opowiadał mi, że siedział całe noce, aby wyjaśnić jakąś sprawę, a potem szedł na 8 do biura. Ja potrzebowałem ośmiu godzin snu w wygodnym łóżku i z miękką kołdrą.

 - Wreszcie raczyłeś oddzwonić.- w głosie chłopaka można było usłyszeć irytację.- Przylatuję na Mikołajki do Nowego Jorku. Znajdzie się pokój u was, czy mam szukać hotelu?- zapytał równie zmęczony co ja, bo po chwili zaczął ziewać.

 - U nas pokoje są zapchane gratami do domku, ale nie szukaj nigdzie noclegu. Coś czuję, że u Viv znajdzie się pokój.

 - Albo miejsce w jej łóżku.- dodałem, po czym zaczęliśmy z Lou chichotać. Opowiadał mi o jego relacjach z Vivienne, a sama szatynka zachwycała się nim za każdym razem, gdy chodziliśmy na kawę czy lunch. Nie było innego tematu niż Zayn, Zayn, jej znajomość z Zaynem. Oh, czy wspominałem, że ciągle paplała o Zaynie?

 - Ha, ha, bardzo śmieszne. Ja traktuję ją bardzo poważnie i nie zmuszam jej do niczego.- wytłumaczył się. Lou pokręcił z politowaniem głową.

 - Ja myślę, bo inaczej już byś nie żył. Viv jest dla mnie jak siostra i prędzej uciąłbym sobie rękę, niż pozwolił ci ją skrzywdzić.- odezwał się.- A teraz kończę, bo muszę przeprowadzić poważną rozmowę z moim chłopakiem i go opieprzyć, że nie odbiera telefonów.

 - Lou, chyba ci się słowa pomyliły. Nie miało być pieprzył?- Zayn zaczął się śmiać, a Lou zakończył połączeniu, wywracając oczami. Rzucił telefon na poduszkę, wyciągnął się i założył ręce na piersi. Przełknąłem ślinę. Wpatrywał się we mnie uważnie. Chyba mu się włączył tryb "sassy". Chwilę trwaliśmy w ciszy, bo szczerze? Nie wiedziałem co powiedzieć, jak zacząć, ani jak postępować z tak wkurzonym Lou. Skoro wściekał się o nieodbierane telefonu, to co będzie, jak opowiem mu o akcje spod szpitala. Po chwili podniósł się i ruszył do składzika. Wrócił w dłoni trzymając nową butelkę wina. Otworzył ją i nalał sobie do kieliszka, po czym wrócił do swojej poprzedniej pozycji, tym razem w dłoni trzymając napój.

 - Zanim zaczniesz się tłumaczyć, mam trzy sprawy. Po pierwsze, okazało się, że kiedyś byłem z Eleanor. Cóż, "byłem" to złe określenie, bo spotykaliśmy się raz na jakiś czas przez miesiąc i szedłem z nią do łóżka. Po drugie, gadałem z nią o tym, znosi to spokojnie, życzy nam szczęścia, wspominaliśmy tamten czas. Raz spałem z nią bez zabezpieczenia, również się ją o to wypytałem. Uznała, że tak prędko bym się jej nie pozbył, gdyby zaszła w ciążę. To co się potem działo, jest mniej ważne, bo obiecałem jej, że nikomu nie zdradzę, zwłaszcza, że była to moja wina. Po trzecie, kupiłem studio muzyczne i zaczynam nagrywać piosenki. Oprócz mnie, Ed również będzie tam nagrywał. Jakieś pytania?- uniosłem rękę, żeby dowiedzieć się więcej na temat studia, lecz on klasnął w dłonie i z sarkastycznym uśmieszkiem odpowiedział:- Świetnie, żadnych pytań! A teraz mów, czemu mam cię nie wykopać dzisiaj przez okno.- spojrzał na mnie wymownie. Ugh, czy on musi być taki bezpośredni i dosłowny? Jego świdrujące, niebieski oczy zaczęły mnie przerażać. jednak musiałem mu o tym opowiedzieć.

 Zacząłem od początku. O zemście, o tym, że nie rozstawałem się z myślami o zabiciu go, ze w głowie pojawiały mi się obrazy, gdy Lou był zapłakany i smutny, gdy bał się, jak w nocy miał koszmary. Później o tym, że doszedłem do wniosku, że moje umiejętności bokserki się przysadza i wreszcie zapłacę mu za to, co zrobił. Opowiedziałem, jak szybko wymyśliłem skuteczny plan i o dziwo, jak szybko dało się go wykonać. Nazwałem Tristana głupim i zbyt pewnym siebie. Pokazałem mu swoje dłonie, powiedziałem, że wezwałem pogotowie i odjechałem, zagroziłem mu, że jak piśnie choć słowo to ja wydam go na policję, podałem mu już mój nowy numer, bo starą kartę połamałem i wyrzuciłem. Wytłumaczyłem mu, że teraz mam ogromne wyrzuty sumienia z powodu Tristana, ale też tego, że go zawiodłem i nie potrafiłem stawić czoła tak prostej rzeczy. Mówiłem przez dobre 30 minut, zabierając mu butelkę z ręki i pijąc wino, po czym on robił to samo i wymienialiśmy się tak butelką przez ten cały czas. Na koniec wziąłem głęboki oddech i spojrzałem się na niego. Wpatrywał się tempo w ścianę przed sobą i przez dłuższy czas się nie odzywał. Nie wytrzymywałem tej presji, tej ciszy, była zbyt drażniąca i napięta. To nie ta sama cisza, co jest między nami, gdy leżymy sobie na kanapie czy w łóżku i po prostu się przytulamy.

 - Powiedz coś.- szepnąłem. Nie mogłem znieść jego milczenia, jednak on wyraźnie chciał mnie przetrzymać. Podniósł się, kręcąc głową i pobiegł na górę. Schowałem twarz w dłoniach, jednak on po chwili wrócił, trzymając zaciśnięte pięści wzdłuż swojego ciała.

 - Co mam powiedzieć?- odrzekł.- To, że kocham cię najmocniej na świecie, bo potrafiłeś dla mnie zaryzykować i poświęcić się dla mojej sprawy?- uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do siebie, całując namiętnie. Inaczej sobie to wyobrażałem, jednak taka wersja zdarzeń najbardziej mi odpowiadała.

 - Nie martwisz się Tristana?- zapytałem z sarkazmem w głosie, na co niebieskooki prychnął. Uznałem to za odpowiedź przeczącą i wróciłem do całowania. Połozyłem dłoń na piąstce Lou i zacząłem ją otwierać, łapiąc po jednym palcu. Zacząłem się śmiać na widok małej paczuszki, po którą pobiegł na górę.- Zbereźnik!- zaśmiałem się i położyłem na kanapie, nadal go całując.


Eleanor's POV


 Byłam trochę zdenerwowana po smsie od Tristana. Z jego treści wynikało, że został poważnie pobity, jednak żyje. Wypisał się na własne życzenie i czeka na mnie u siebie. Zostawiłam samochód pod barem, więc musiałam wrócić autobusem, który wlókł się niemiłosiernie. Jednak po parudziesięciu minutach wylądowałam na jego osiedlu. Ruszyłam w stronę bloku, w którym mieszkał. Wstukałam kod, otwierający klatkę i bez pukania wtargnęłam do mieszkania na pierwszym piętrze. Siedział w salonie, cały posiniaczony i opuchnięty. W niektórych miejscach nadal była krew, a głowę miał obandażowaną. Jego śniada skóra wyglądała teraz okropnie, stracił swój blask, mam nadzieję, ze niedługo wróci z powrotem.

 - Kto?- zapytałam krótko, zrzucając płaszcz i siadając obok niego. Spojrzał się na mnie i syknął z bólu. Najwyraźniej szyja również go bolała. Musiał na prawdę mocno oberwać.

 - Styles.- odrzekł, a ja otworzyłam szerzej oczy. Nie spodziewałam się tego. Z opisów Lou, Harry był zawsze spokojny, milutki, kochany i inne te sprawy. Jednak po chwili zmarszczyłam brwi.

 - Należało ci się.- odpowiedziałam.- Niczego nie potrafisz zrobić dobrze.- przekręciłam teatralnie oczami.- Spotkałam dzisiaj Lou, właśnie od niego wracam. Opowiedziałam mu już, jakie mam do niego zamiary, że nic nas nie łączy, że życzę mu szczęścia i inne takie pierdoły. Oh, wiesz o czym mówię!- powiedziałam, podnosząc się i kierując do wyjścia. Nic tu po mnie, skoro dobrze się czuł.

 - A jak jest na prawdę?- zapytał, dokładnie znając moje uczucia i zamiary. Przystanęłam w progu i spojrzałam się na niego. Chwilę wahałam się z odpowiedzią.

 - Dobrze wiesz, braciszku. Dobrze wiesz.- odrzekłam, wychodząc i trzaskając za sobą drzwiami.

Continue Reading

You'll Also Like

4.7M 191K 36
••complete 2016•• harry has an abusive boyfriend and louis moves next door
632K 32K 60
A Story of a cute naughty prince who called himself Mr Taetae got Married to a Handsome yet Cold King Jeon Jungkook. The Union of Two totally differe...
59.3K 4.7K 20
Do Louisa pewnego dnia pisze nieznajomy. Niejaki Harry chce po prostu nawiązać internetową przyjaźń. Co jeśli skończy się to czymś więcej? Co jeśli n...
91.3K 150 16
စောက်ပတ်ယားပြီးစောက်ပတ်ကိုပြဲနေအောင်အလိုးခံချင်တဲ့ကောင်မတွေဖတ်ဖို့