Rozdział 13

1.3K 121 22
                                    

    Mój Boże. To było tak cholernie idealne, że nie mogłem od tego oderwać wzroku. Cieszyłem się tym jak małe dziecko, ale niestety - tatuażysta musiał zakleić obrazek folią. Nie mogłem wybrać lepszego motywu. Nie dość, że pasował do mojej obecnej sytuacji psychicznej, to w dodatku był jakby połączony z niektórymi tatuażami Harry'ego.

    Kompas.

   Aby wskazywał odpowiednią drogę do szczęścia. Do tej pory wiedziałem, że to nie była muzyka, praca, zdrowe odżywianie, ani nic podobnego. Nawet Harry czasem nie wystarczał, bo to dołujące, że tak wielkie mieszkanie będzie tylko na naszą dwójkę. Cisza, spokój, kurz, tylko nasza dwójka. Przyszłość mnie przytłaczała, bałem się, że nigdy nie spełnię swojego przeznaczenia. Może ten kompas wskaże mi drogę? Na razie było to samo obramowanie, w środku nie było typowych liter, oznaczających cztery strony świata. Była pustka. Jak znajdę to, co mnie w życiu uszczęśliwi, to kompas zostanie wypełniony. Pierwsze co zrobiłem po zapłaceniu to telefon do mojego chłopaka. Nie odebrał. Znowu. Spojrzałem na zegarek i troszkę się przeraziłem, bo obiecałem Viv szybki powrót, a tu okazało się, że już dawno powinienem wrócić do domu. Ohh, jestem dużym chłopcem, chyba nic się nie stało! Chociaż... tym razem zadzwoniłem do Vivienne, ale i ona nie odebrała. Trochę się zdziwiłem, ale okey! Mają mnie gdzieś, jeszcze zobaczą. Wzruszyłem ramionami i tym razem zmieniłem kierunek, aby wrócić do mieszkania.

    Nie miałem ochoty wracać na firmę, żeby zabrać samochód. Rano Harry mnie podwiezie. Na razie miałem inne sprawy na głowie. Jedyną rzeczą, którą chciałem zrobić to było płakanie w poduszkę z tej bezradności. Minęła niecała godzina, gdy znalazłem się pod moim blokiem. Z trudem wszedłem na hall, witając się z ludźmi pracującymi tam. Wsiadłem do windy i już drzwi miały się zamykać,g dy ujrzałem staruszkę truchtającą w moją stronę. Westchnąłem, blokując ręką zatrzaśnięcie się windy, tak aby staruszka nie musiała czekać, aż ta wjedzie na 95 piętro, a potem z niego zjedzie. Kobieta uśmiechnęła się promiennie, stając obok mnie z zadyszką. Wcisnęła guzik z cyfrą 32 i złapała się poręczy. Nigdy wcześniej jej nie widziałem, a zwykle kojarzę moich sąsiadów. Może nie z imienia i nazwiska, ale z widzenia na pewno.

     - Jest pan dobrym człowiekiem.- powiedziała, a ja wzdrygnąłem się na niespodziewany dźwięk jej głosu.

     - Uhh... dziękuję? Chyba.- mruknąłem, niepewny jak mam zareagować. Przecież ona mnie nie znała, a już mówi takie rzeczy.

       - Przypomina mi pan mojego najmłodszego syna.- dodała, spoglądając na mnie. Odwzajemniłem jej gest, lecz nadal nie wiedziałem, o co może jej chodzić. Przecież tylko przytrzymałem jej windę.- Niedawno wziął ślub, a teraz dowiedział się, że jego żona jest w ciąży. Nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Właśnie jadę go odwiedzić. O! To piętro! Do widzenia panu!

     - Do widzenia...- odburknąłem i pokręciłem głową z politowaniem. Poczułem jakieś kłucie w brzuchu na jej słowa, jednak nie dopuściłem sobie tego do myśli i szybko o tym zapomniałem. Po kilku minutach znalazłem się na swoim piętrze i od razu zauważyłem brak kurtki Harry'ego oraz ego butów. Zbliżała się 20, gdzie on mógł się podziewać? Zdjąłem z siebie płaszcz i poszedłem do kuchni. Nadarzyła się okazja, żeby zrobić romantyczną kolację dla naszej dwójki. Mam nadzieję, że mu się spodoba. Pierwsze co zrobiłem to wzięcie laptopa. Zaniosłem go do kuchni i jak najszybciej włączyłem. Nie wiedziałem ile mam czasu, więc podczas ładowania się systemu, zdjąłem marynarkę i rozwiązałem trochę krawat. Skoro kolacja miała być romantyczna to nie będę się przebierał, racja? Założyłem fartuszek Hazzy z napisem "Kiss the cook" i przejrzałem lodówkę, szafki, a nawet zamrażarkę, żeby dowiedzieć się, co mieliśmy w zapasach. Znalazłem cytrynę i goździki - więc zrobię irlandzkie drinki z whisky. Mięso mielone, papryka, marchew, oliwki, ziemniaki, pomidory, przecier, a nawet jakiś sos - wszystko co potrzeba na zapiekankę! Laptop wreszcie się włączył, więc zacząłem szukać przepisu na internecie, jednak ekran nagle zrobił się czarny. Miałem ochotę rzucić nożem w niego, lecz po chwili pojawił się napis "Zayn dzwoni". Pisnąłem jak mała dziewczynka i natychmiast odebrałem. Wyświetliła mi się poważna twarz Mulata, jednak nie przejąłem się tym zbytnio.

Shelter Where stories live. Discover now