Rozdział 12

1.4K 134 24
                                    

WAŻNA NOTKA!

Louis's POV

    Przystawiłem moje rozgrzane usta do warg Harry'ego. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który zagościł na mojej twarzy. Loczek położył swoje duże dłonie na moich plecach i przycisnął mnie do siebie. Nim się spostrzegliśmy, winda wjechała już na nasz piętro, wydając denerwujący dźwięk, sygnalizujący otwieranie drzwi. Jęknąłem, odsuwając się od chłopaka i trochę chwiejnym krokiem wszedłem do mieszkania, a Hazz tuż za mną. Złapał moją rękę i zaprowadził do kuchni. Nie mogłem nie powiedzieć, że bawiłem się źle, bo zabawa była przednia, jednak wolałem siedzieć w domu wraz z moim chłopakiem. Puściłem jego dłoń, siadając na blacie, uprzednio sprawdzając, czy nic na nim nie zostawiłem. Pociągnąłem Harry'ego za krawat, aby zbliżył się do mnie i znów wpoiłem się w jego usta.

     - Nie wierzę, że Liam jest już żonaty.- westchnąłem, wspominając zdarzenia sprzed kilku godzin. Widok Payne'a w garniturze był dla mnie niezwykłym szokiem, bo do tej pory jego jedynym eleganckim ubraniem była koszula i ciemne spodnie. Nawet do tego nosił adidasy.

     - Sophia wyglądała pięknie w tej sukni.- dodał Harry, powoli rozwiązując moją muszkę. dokładniej muszkę Liama, którą złapałem. Mina prowadzącego, gdy zapytał, czy mam dziewczynę, a ja mu odpowiedziałem, że to Harry. Chyba nie był do tego przyzwyczajony. Pani Payne oczywiście uściskała mnie z każdej możliwej strony, prawie się rozpłakała na mój widok i była dumna, że wreszcie kogoś mam. Czasem zachowywała się jak moja druga mama, zostało jej to do tej pory. Uśmiechnąłem się do Loczka. Uniosłem brodę do góry, aby miał lepszy dostęp do mojej szyi, jednak on odebrał to jako zachętę, do zrobienia mi malinki. Jęknąłem, gdy zaczął zasycać moją skórę.

   - Co tam Sophia, jej siostra wyglądała niesamowicie w tej miniówce.- powiedziałem, a on natychmiast się ode mnie odsunął, mrużąc oczy.- Chociaż, gdy stałem tak przy nim i rozglądałem się po gościach, moją uwagę przykuł pewien chłopak, wyglądał na około 20 lat, miał długie, falowane włosy i cudowne, zielone oczy, które chyba pokochałem.- dodałem z uśmiechem na twarzy. Widziałem na twarzy mojego chłopaka ulgę. Mały zazdrośnik. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę z kimś w związku, że ktoś będzie się o mnie troszczył, był zazdrosny.- Wyglądasz cudownie w tym garniturze. Cieszę się, że namówiłem cię do kupienia nowego.- dodałem, poprawiając jego marynarkę.

     - Namówiłeś?- prychnął, łapiąc mnie za nadgarstki. Zbliżył swoją twarz do mojej i cmoknął mnie w nos.- Ty kupiłeś 3 komplety i kazałeś wybrać jeden, bo inaczej zostawisz wszystkie. Mały szantażysta.- zachichotałem i spojrzałem na zegarek znajdujący się na mojej ręce.

     - Jest 4 nad ranem, a jutro idę do pracy. Ty chyba też. Nie sądzisz, że powinniśmy pójść spać, hmm?- uniosłem brew do góry,a on teatralnie przekręcił oczami. Zacząłem rozpinać guziki jego koszuli, nawet na niego nie spoglądając.

      - Daj nam chwilkę.- powiedział, całując mnie namiętnie, popychając mnie na blat tak, że moje plecy stykały się z szafką, a moje ciało przeszedł dreszcz.

~*~

    Przyspieszony oddech, trzęsące się ręce, no i nie mały stres. Stałem w garderobie, tuż przed lustrem i po raz siódmy wiązałem krawat. Jęknąłem, opadając na fotel, ale natychmiast wstałem, żeby nie pognieść garnitury. Ostatnie dwa tygodnie spędziłem w domu, leniuchowałem się, grałem an gitarze, pisałem piosenki. Czasem dzwoniła Vivienne, raz czy dwa przyszła. Jednak w pracy, w biurze będzie inaczej. Znowu będzie moją pracownicą, ja będę szefem, ludzie będą mi podporządkowani. Niby jestem w tym wprawiony, nigdy w życiu mi to nie przeszkadzało. Tylko teraz będzie inaczej. Jak? To się okażę, za 40 minut, gdy wejdę do budynku T.T.I.C, z nadzieją, że wszystko będzie w porządku. Przełknąłem ślinę i złapałem krawat w dłonie, po raz ostatni go wiążąc. Tym razem mi się udało, więc poprawiłem marynarkę, wziąłem teczkę i wyszedłem z pomieszczenia. Zbiegłem po schodach i ruszyłem do kuchni, zobaczyć, czy Hazz już wyszedł. Tak jak przypuszczałem, nie było go już w domu. Zauważyłem białą karteczkę na blacie. Podniosłem ją i uśmiechnąłem się na słowa na niej napisane.

Shelter Where stories live. Discover now