Rozdział 3

1.4K 131 40
                                    

    Vivienne wpadła jak burza do szpitalnego pokoju. Coraz więcej czasu spędzałem na rysowaniu planów. Chciałbym, żeby to mieszkanie było idealne, stylowe, duże, zaprojektowane po mojemu, ale też dobrze urządzone. Oglądałem katalogi z farbami, wykładzinami, panelami i rzeczami, które trzeba kupić w pierwszej kolejności. Moja asystentka, a teraz moja zastępczyni, gdy tylko zrozumiała co planuje od razu mi pomogła. Powiedziała, że zwoła ekipę jak tylko wyjdę ze szpitala, a pielęgniarka w tym SUNNY będzie mnie pilnować 24 godziny na dobę, a ona przestanie się zamartwiać. Cieszyła się, że nie postradałem do końca zmysłów, chociaż martwiło ją to, że się nie odzywam. No właśnie - siedzę tu od tygodnia, a jedyny sposób komunikowania się ze mną, to zadawanie pytań, na które przytaknę, bądź zaprzeczę.

    Dziewczyna usiadła na moim łóżku i spojrzała się na mnie, mrużąc oczy. Westchnąłem i odłożyłem notes wraz z ołówkiem na szafkę obok, czekając na to co powie. Jednak ona sięgnęła do kubka kawy, który kupiłem sobie w automacie, a dokładniej ubłagałem mojego współlokatora, żeby to zrobił, bo stęskniłem się za smakiem kofeiny. Pacjent, który leżał obok mnie, był 30-latkiem, który spadł z drabiny, podczas zdejmowania piłki synowi. Opowiadał dużo o swojej rodzinie, a ja z chęcią tego słuchałem, bo było to bardzo słodkie i kochane, bo uczucie jakim darzył swoją żonę i synka było ogromne.

     - Czemu to wypiłeś?!- pisnęła i wylała prawie połowę do zlewu. Brian, czyli mój chwilowy współlokator, spuścił wzrok i siedział w swoim telefonie, żeby nie dać po sobie znać, że to jego wina.- Poszłam tylko na godzinę, spakować ci ubrania, kupić szampon, żel, maszynkę i inne pierdoły, bo jak ci już wspominałam, dzisiaj wychodzisz, a ty po prostu kupujesz kawę?! Dobrze wiesz, że kazałam ci przejść na dietę! Pff, co ja gadam! Nie ja, tylko lekarz! Jesteś okropny, wiesz? Ja się o ciebie martwię, troszczę, załatwiam wszystkie badania, a ciebie nawet to nie interesuje! Nie jest teraz najgorzej, ale im później się obudzisz, tym krócej będziesz żył. NIE PRZEWRACAJ OCZAMI TOMLINSON, JAK DO CIEBIE MÓWIĘ!- krzyknęła, a ja skuliłem się w mojej poduszce. Błogi uśmiech zagościł na mojej twarzy, byłem rozbawiony jej zachowaniem. Poprawiała mi humor każdego dnia, a ja cieszyłem się, że chociaż ona jest obok. Ja przestałem mówić, za to ona gadała jak najęta i nawet, gdybym próbował ona pewnie by mi na to nie pozwoliła. W końcu sama zaczęła się śmiać i usiadła z powrotem na moim łóżku.

    Jako jedyna chyba się o mnie martwiła. Było mi przykro z tego powodu. Liam odwiedził mnie raz z Sophią i nawrzeszczał, że to zrobiłem, a potem przytulił i zaczął płakać, bo nie dałby sobie rady beze mnie i tęskniłby. Cieszyłem się, że go mam. Mama dzwoniła po kilka razy dziennie, ale nie zawsze odbierałem, bo znowu wpadłaby w histerię i wypominała sobie, że była złą matką. I tak na nic nie odpowiadałem, tylko przyglądałem się jej odbiciu w ekranie komputera. Jerry też często dzwonił, potrzebował się wygadać komuś, kto nie zdradzi jego sekretów. Opowiadał mi o stresie związanym ze ślubem, wspólnym mieszkaniem, ogólnie tą dziewczyną. Cieszyłem się, że to akurat do mnie się zwracał i mówił o tym, co go męczy. Jednak żadna z tych osób nie zadowalała mnie w pełni, bo nadal czułem się okropnie.

    Harry nie odwiedził mnie ani raz, nie zadzwonił, nawet nie przekazał wiadomości przez Vivienne. Po prostu mnie olał, jakby to był na prawdę koniec wszystkiego, co nas łączyło. Moje słoneczko...

    Dlatego postanowiłem, że pierwszą osobą, z którą porozmawiam będzie on i dopóki go nie zobaczę, będę po prostu milczał. Przyda mi się to, zbiorę wszystkie moje myśli, poukładam je, dam sobie czas.

     - Idę na dół do sklepiku.- powiedziała, spoglądając na mnie z troską. Kiwnąłem głową, na znak, że to rozumiem.- Czuję się, jakbym gadała z małym dzieckiem.- stwierdziła i podniosła się.- Kupić ci coś do jedzenia?- pokręciłem głową i wziąłem z powrotem mój notes.- Do picia?- zamyśliłem się, lecz po chwili znowu pokręciłem głową. Wszystko co potrzebowałem i mogłem zjeść lub wypić, znajdowało się w mojej szafce. A nawet jeśli nie, to mogę wezwać pielęgniarkę i razem udalibyśmy się na stołówkę.- To idę, a ty nie pij kawy.- mruknęła i wyszła na korytarz. Wróciłem do rysowania, tym razem ogrodu, lecz z mojego zajęcia wyrwała mnie piosenka Coldplay, którego Viv była fanką. Po chwili zorientowałem się, że zostawiła swoje rzeczy na moim łóżku. Sięgnąłem do białej torebki i wyciągnąłem z niej smartphone'a dziewczyny. Serce zabiło mi szybciej, gdy spojrzałem na wyświetlacz.

Shelter Where stories live. Discover now