Zanim Cię Poznałam

Galing kay _Aguga_

88.4K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... Higit pa

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 46

677 18 6
Galing kay _Aguga_

Wiele horrorów w jakiś sposób wykorzystywały lustra, ukazując je jako przeklęte zwierciadła. Czasami były wrotami do innego wymiaru. Gdzieś indziej ukazywały drugą stronę naszej duszy, przeważnie tą mroczniejszą. Przez wiele lat unikałam patrzenia w swoje odbicie gdy przechodziłam przez ciemny korytarz, który dzielił mnie od łazienki. Nawet podczas mycia rąk po skorzystaniu z toalety, unikałam spoglądania na siebie samą, bo bałam się tego, co mogę tam zobaczyć.

Zawsze taki strach przychodził nocą, a jednak teraz nawet pomimo wpadających przez okno promieni słonecznych, przeraziłam się na swój widok. Miałam poszarpane włosy i rozmazany makijaż. Nietrudno było pomylić mnie ze zjawą, a jednak stałam o własnych siłach i nie mogłam zniknąć za sprawą machnięcia ręki.

Moje ubrania wcale nie były w lepszym stanie. Miałam wrażenie, że bluzka była cała przepocona i na pewno tak było, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Nie planowałam zostać w czyimś domu na noc. Miałam wrócić do domu. Powinnam przyzwyczaić się, że teraz moje życie nie należało tylko do mnie i to nie ja miałam decydujący głos, ale wciąż temu zaprzeczałam.

Zdjęłam okulary, nie chcąc dłużej na siebie patrzeć. Odłożyłam je na umywalkę i w jakiś sposób cieszyłam się, że zakończyłam swoją przygodę z soczewkami. Teraz nie miałbym co z nimi zrobić, a oczy pewnie piekłyby mnie i były wysuszone. Nawet w soczewkach niewiele bym zdołała zobaczyć.

Gdy weszłam pod ciepły strumień wody, poczułam się trochę lepiej. Nie było to jeszcze to, co miałam w domu, ale przynajmniej nie czułam już od siebie własnego smrodu.

Nie miałam zbyt dużego wyboru, ale wcale nie zamierzałam narzekać na męski żel pod prysznic. Lubiłam ten zapach.

Strumień lecącej wody musiał mieć w sobie coś magicznego, czego jeszcze ludzkość nie odkryła, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że to właśnie w takich sytuacjach głowę atakowała masa przeróżnych myśli. Na nowo przeżywaliśmy niedokończone kłótnie, rozmyślaliśmy jak potoczyłaby się sytuacja gdybyśmy w danym momencie zrobili całkiem coś innego... albo dlaczego ktoś postąpił w ten sposób, a nie inny?

Zachowanie Chrisa wciąż stanowiło dla mnie zagadkę. Mieliśmy układ to prawda, ale przecież nie musiał przyjeżdżać ze mną do swojego domu. Mógł wywieźć do hotelu. Zawsze tak robił. Z Debby na pewno miał jakiś kontakt. Mógł się u niej mnie pozbyć. Nie pamiętałam nic z poprzedniego wieczora, ale musiałam być upierdliwa. Inaczej chyba bym nie spała z nim w łóżku. Nie wyglądał jakby był z tego powodu zadowolony. Niezaprzeczalne było to, że przez naszą umowę czy nie, pomógł mi.

A może zbyt dużo sobie o nim wyobrażałam.

Całkiem mi odbiło, by doszukiwać się w nim jakichś dobrych cech, po tym co widziałam. Był to człowiek zdolny do okrutnych rzeczy. Gdyby nie moja chęć zemsty, już dawno zerwałabym z nim kontakt. A do tego czasu musiałam znosić jego obecność.

Zakręciłam wciąż lecącą wodę, a gdy wyszłam spod prysznica, zadrżałam z zimna. Chciałam jak najszybciej wytrzeć ciało ręcznikiem, lecz dopiero w tym momencie zorientowałam się, że nie miałam bladego pojęcia gdzie go szukać. Co prawda w pomieszczeniu nie było wiele miejsc, gdzie mógłby się ukrywać, ale nie chciałam naruszać prywatności mężczyzny. Czułabym się nieswojo, zaglądając mu do szuflad. Lecz nie mogłam czekać, aż sama wyschnę. Na moje szczęście pierwsza szafka obok umywalki była tym oto miejscem, gdzie ukryte były ręczniki.

Zakładając na sobie te same ubrania, czułam, jakby prysznic wcale nic nie pomógł. Marzyłam, by jak najszybciej wrócić do domu i móc się przebrać.

Wyszłam z łazienki, a z drugiej części domu, dobiegły mnie czyjeś rozmowy. Nie były one głośne, dlatego nawet nie potrafiłam rozróżnić słów. Jednak ich brzmienie było mi znajome. Jedno nawet bardziej niż mogłam przypuszczać. Nigdy na to nie zwracałam uwagi, a teraz wystarczyło, by dotarł do mnie ton głosu nieśmiałej blondynki, a ja już ruszyłam szybkim krokiem w kierunku salonu.

Tak jak się spodziewałam, na środku pomieszczenia stała Debby z Damonem. Dziewczyna wyglądała na zaniepokojoną, lecz brunet obejmujący jej ciało od tyłu, uspokajał ją samą swoją obecnością. Chciałam się cieszyć jej szczęśnie i właśnie to sobie wmawiałam, ale nie mogłam wyprzeć z pamięci tego, jak zachowywał się Damon gdy mnie złapali. Nie był to ten sam chłopaka, którego spotkałyśmy na kółku znawców filmów. Czy Debra wiedziała o jego drugiej twarzy? Z jednej strony chciałam, żeby tak było, ale z drugiej wolałam, by trzymała się od tego z daleka. Choć po tym wszystkim co przeszłyśmy, nie wiedziałam, która z nas głębiej w tym siedziała. Wciąż ciężko było mi uwierzyć, że dziewczyna nie wiedziała o mojej sytuacji, skoro spotkałam ją w tak jednoznacznej sytuacji. W momencie gdy nie wiedziałam, komu powinnam zaufać, ona przyszła do mnie u boku tego, którego najbardziej się obawiałam.

Nie minęło dużo czasu, zanim goście Chrisa zorientowali się o mojej obecności. Na twarzy blondynki zawitała ulga, lecz i tak musiała upewnić się, że na prawdę przed nią stałam w jednym kawałku, bo wydostała się z ramion Damona, by zamknąć mnie w mocnym uścisku. Rzuciła wszystko i podeszła do mnie. Zawsze tak robiliśmy, ale przez ostatnie wydarzenia zdarzało mi się wątpić, czy wciąż tak postąpi.

— Skończysz kiedyś ze swoimi głupimi pomysłami — wyszeptała mi do ucha. 

Uśmiechnęłam się ukradkiem, bo były to częste słowa, które dawniej słyszałam z jej ust. Lecz wtedy sytuacje nie były tak niebezpieczne i brałyśmy w nich taki sam udział. Teraz była to tylko moja decyzja. Nie miałam nikogo, kto mógłby mnie wtedy odciągnąć od tego pomysłu. Miałam tylko dwa wyjścia. Zamienić szklanki i liczyć na to, że uda mi się przeżyć do kolejnego dnia, albo realizować swój początkowy plan i pogodzić się z ciężka i powolną śmiercią. Dopiero po fakcie dotarło do mnie, jak głupi był to pomysł, by chociażby spróbować dosypać czegokolwiek do drinka Chrisa. Ale presja Sergio chyba nie pozwoliła mi myśleć o innej możliwości.

— Wiesz, że nie potrafię się powstrzymać. — Ścisnęłam mocniej blondynkę, zanim wypuściłam ją ze swojego uścisku, lecz ona jeszcze przez chwilę nie uwolniła mnie ze swojego, a kiedy to zrobiła, poczułam na sobie dodatkową parę oczu wpatrujących się w moje ciało.

Przeszły mnie zimne dreszcze, lecz wraz ze strachem, pojawiła się również irytacja. Musiał wszystko puść swoim gburowatym nastawieniem. Nie odważyłam się jednak odpowiedzieć na jego wzrok swoim wyzywającym spojrzeniem. Przez jakiś czas musiałam powstrzymać swoje odruchy. Liczyłam na to, że może wtedy zapomni, co chciałam zrobić. Choć po tylu akcjach powinien przyzwyczaić się, że czasem ponosiły mnie emocje. Szczególnie po tym jednym liściu z mojej strony.

— Damon odwiezie cię do domu. — Chris odezwał się jak zwykle obojętnym tonem.

Spojrzałam niepewnie na blondynkę, ale widząc jej delikatny uśmiech, uspokoiłam się odrobinę. 

Widocznie musiało minąć o wiele więcej czasu, zanim przyzwyczaję się do towarzystwa Damona.

— Wezmę tylko swój telefon i możemy jechać — dodała Debby, chcąc od razy ruszyć na swoje poszukiwania, lecz nie zrobiła nawet kroku, a niebieskooki ponownie się odezwał.

— Chciałbym, żeby Damon sam odwiózł Gwen. 

Spięłam się na wydźwięk swojego imienia w ustach Chrisa. Wymówił je po raz pierwszy i dziwnie było mi z tym nowym doświadczeniem. Z jakiegoś powodu czułam, że przekroczył tym jakąś niewidzialną granicę mojej prywatności. Było to tylko zwykłe imię, a jednak wolałam gdy go nie wypowiadał. Jak przy zawarciu paktu z diabłem wymawiało się jego imię, tak i teraz czułam się przez to niekomfortowo. Nigdy czegoś podobnego nie czułam przy takiej sytuacji. Nie miało to dla mnie większego znaczenia, bo było to po prostu imię. Wypowiedziane z ust bliskiej mi osoby było czymś naturalnym. Z obcymi to trochę inna sytuacja, bo wolałam gdy używali nazwiska. Lecz Chris nie należał do żadnej z tych grup, a jednak wywarł on na mnie największe wrażenie. 

— No, dobrze. — Blondynka widocznie się zmieszała. Udawała, że nie ma z tym problemu, lecz ja wiedziałam, że czuła co innego. 

Chyba nie tylko ja zauważyłam reakcję dziewczyny. Damon zacisnął szczękę i pierwszy raz widziałam jakby miał Chrisowi coś za złe. Chciał się sprzeciwić i myślałam, że to zrobi gdy do niego podszedł, lecz wyszeptał tylko w jego kierunki kilka słów, po czym odwrócił się w moim kierunku i kazał iść za sobą. 

Obejrzałam się zaniepokojona w kierunku blondynki, lecz ruszyłam powoli do drzwi. Nie chciałam zostawiać jej samej, ale z jakichś powodów wierzyłam, że Chris nie zrobiłby Dabby krzywdy. Powodów mogło być wiele, lecz chyba najważniejszy był ten, że Damon był w niej zakochany. Wszystko mogło być nie ważne, lecz ich przyjaźń nie wyglądała na taką, która mogła rozpłynąć się w ułamku sekundy. Sama reakcja Damona mnie o tym upewniła. Jak bardzo nie podobała mu się decyzja Chrisa, a jednak zostawił Debre z mężczyzną. Ufał mu. Więc czy dobrze robiłam, że i ja to zrobiłam?

Wyszłam z domu i dopiero wtedy rozejrzałam się po miejscu, gdzie się znalazłam. Stałam na prywatnym podjeździe strzeżonej posesji. Mury nie wyglądały jakoś nadzwyczajnie, lecz i tak byłam pewna, że były strzeżone lepiej niż królewski pałac. Tak to sobie przynajmniej wmawiałam, bo gdy przejeżdżaliśmy przez bramę, która oczywiście otworzyła się, gdy tylko się do niej zbliżyliśmy, nic nie potwierdało moich domysłów.

Sam fakt, że ponownie znalazłam się w jednym samochodzie z Damonem, był dla mnie stresujący, lecz ten zamyślony i zajęty własnymi sprawami nawet nie zwrócił na to uwagi. Choć nawet pomimo takiego błądzenia w chmurach, idealnie prowadził samochód. Jakby drogę znał na pamięć i może właśnie tak było. Nie wątpiłam, że przemierzał ją setki razy. 

Po pierwszych dwóch skrzyżowaniach i ja pozwoliłam sobie na zgłębienie własnych myśli. Powróciłam do domu Chrisa, który już od początku musiał namącić w moim życiu, choć i bez niego wcale nie brakowało mi takich rozrywek. Nie prędko chciałam znaleźć się tam fizycznie po raz kolejny, lecz myśli same tam pobiegły, a dokładnie do blondynki. 

Zastanawiało mnie to, czego chciał od niej Chris. Wydawał się być poważny, lecz czy on zawsze taki nie był? Tego ranka był jeden wyjątek, w którym widziałam u niego jedną pozytywną emocję, lecz jak to mówili, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Dlatego tym bardziej martwiłam się, co działo się teraz w domu niebieskookiego. 

Nic nie przychodziło mi na myśl. Mógłby chcieć obmyślić dalszy plan dla mnie, ale wtedy raczej by mnie nie wypraszał. Możliwe, że to właśnie o mnie chciał się czegoś więcej dowiedzieć, a blondynka była do tego idealna, ale myślałam, że wszystko już wiedział. Mogło być to cokolwiek, lecz we wszystkim nie pasowało mi to... że Damon nie był zadowolony z tego rozwoju sytuacji. 

Nie wszystko kręciło się wokół mnie, może nie chodziło tu o mnie, a o samą blondynkę. 

— Nie dzwon dzisiaj do Debry.

Ocknęłam się, słysząc słowa bruneta. Z początku przytaknęłam mu głową, a gdy po chwili dotarło do mnie ich znaczenie, zmarszczyłam brwi i otwierałam już usta, by spytać dlaczego, lecz Damon doskonale spodziewał się ode mnie takiego pytania.

— To część planu Chrisa.

Skrzywiłam się na tę wiadomość, bo ona doskonale zamknęła mi usta. Nie miałam jak się sprzeciwić. Musiałam robić to, czego ode mnie chciał. Tym bardziej po tym, co zrobiłam poprzedniego wieczora, teraz wolałam się nie narażać. Lecz wcale mi to nie odpowiadało. 

— W schowku masz też kolejne miejsca, gdzie będą czekać nasi ludzie na towar i lokalizację kolejnych naszych transakcji. — Poinformował mnie, nawet nie zerkając w moim kierunku. Zacisnął tylko jeszcze mocniej dłonie na kierownicy, chyba nie do końca świadomie. Na pewno nie podobało mu się i to, że przeze mnie mieli stracić część pieniędzy.

Otworzyłam schowek i faktycznie była tam kartka z kilkoma nazwami ulic. Czułam uścisk w żołądku na myśl, że mam znowu to zrobić. Przez ten jeden dzień zdążyłam o tym zapomnieć, ale nie mogłam długo od tego uciekać. To było moje główne zadanie i to na nim powinnam się teraz skupić jeśli chciałam pomścić Aarona.

Musiałam wziąć się w garść. Tylko jak to zrobić?

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Kolejny rozdział... i to kolejny spóźniony 😣
Miałam go napisanego, ale nie potrafiłam się zebrać by go sprawdzić 😔
Muszę w jakiś dzień wziąć się w garść tak jak Gwen i sprawdzić kilka na zapas by już nie było takich sytuacji 😩

Wracając do treści rozdziału.
Czego chciał Chris od Debry? 🤭
Czy Gwen uda się wytłumaczyć ze swojej pomyłki w klubie? 🤔
I czy Chris faktycznie jest takim gburem? 😆

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

34.8K 1K 23
Haillie Monet płatna zabujczyni i szefowa organizacji. Kiedy ma niecałe 16 lat jej matka i babcia giną w wypadku samochodowym. Przeprowadza się do br...
10.5K 306 36
W trakcie poprawy. "Stanał naprzeciw mnie, przyciskajac mnie do zimnej sciany busa. Juz mnie miał własnie w tej chwili. Poczułam jak jego delikatne...
155K 1K 8
Zawsze mu powtarzałam, że musimy być lepsi. Jeśli chcemy wygrać, musimy być szybsi i sprytniejsi. On to wiedział. Zapomniał tylko o tym, że potrzebuj...
442K 25.5K 30
To jest moja debiutancka powieść, dlatego proszę o wyrozumiałość :) Ciekawe rozdziały zaczynają sie po 8 rozdziale, dlatego proszę o niezniechęcenie...