Shelter

By MonkeyForLou

42.3K 3.4K 1K

Druga część trylogii "Lost Hearts" Louis chce zacząć swoje życie od nowa, u boku Harry'ego, jednak w jego ot... More

Zapoznaj się z ta notką xx
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Infoo
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
FUNNY COMMENTS
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
EPILOG
Niespodzianka
AGAIN

Rozdział 16

1.1K 107 74
By MonkeyForLou

Harry's POV


- Louis, uspokój się.- szeptałem, gdy mój chłopak cicho łkał w moją koszulkę. Nie wiedziałem, co mam robić. On się tak bał, robił się smutny, gdy tylko wspominałem o koszmarach. Nie raz próbowałem zacząć tą rozmowę, jednak on za każdym razem mnie zbywał i zmieniał temat. Jednak świadomość, że on każdej nocy cierpi, nie dawała mi spokoju i sprawiała, że moje serce łamało się na miliony kawałeczków.

- Może pogadamy o tym rano? Teraz jest za późno...- uznał, wtulając się mocniej we mnie. Delikatnie dotknąłem jego policzków, ścierając łzy. Czasem czułem się jak ktoś starszy, dojrzalszy. Bałem się o niego, martwiłem i nie wyobrażałem sobie, żeby go teraz mogło zabraknąć. Nie mogłem mu pomóc, nie wiedziałem jak. Gdybym tylko mógł, dla niego przeniósłbym nawet góry.

Ads by BrowseStudioAd Options


- Teraz jest rano. Gdzieś koło 4.- odpowiedziałem i poczułem, że delikatnie się uśmiecha. Mimo iż, ledwo go widziałem, pocałowałem go w czoło i jeszcze raz potarłem policzki kciukami.- Poza tym kochanie, obaj wiemy, że nocy zostały stworzone głównie po to, by mówić rzeczy, których nie jesteś w stanie wypowiedzieć następnego dnia.- mruknąłem, przypominając sobie mądry cytat, który przeczytałem gdzieś w internecie. W takich chwilach warto być wrażliwcem, który kocha takie cnotliwe i pełne uczuć teksty.

- Serio, Hazz? Serio?- zachichotał, jednak po chwili przytulił mnie jeszcze mocniej. Zaczynało się robić trochę niewygodnie, ziemia była twarda i wilgotna, bo ostatnio tutaj padało, a leżenie w jednej pozycji przez jakiś czas, wcale nie pomagało.

- Lou, proszę powiedz mi. To przeze mnie masz te koszmary?- spytałem, a on zesztywniał i przestał płakać. Teraz to ja miałem ochotę szlochać. Poczucie winy męczyło mnie, odkąd zobaczyłem smutnego Lou w Londynie. A potem zobaczyłem jak spada z wieżowca, to było dla mnie cios poniżej pasa, muszę żyć z wyrzutami sumienia już 4 miesiące, a koszmary Louisa w tym nie pomagają. Obwiniam siebie i swoje zachowanie. Myślałem, że umieszczenie go w zakładzie pomoże, jednak brak kontaktu między nami był nie do zniesienia. Nie mogłem się odnaleźć w świecie, gdzie Lou był mi daleki, nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Dlatego zapisałem się na boks, aby zagłuszyć swoje myśli, wyładować napięcie, zapomnieć o wyrzutach zjadających mnie każdego dnia. Uczucie, że mogę być przyczyną jego bólu, strachu, jego koszmarów... tego nie dało się zagłuszyć. Nic, ani nikt mi nie pomógł. Ale teraz mogę dowiedzieć się prawdy.

- Harry! Boże, nie! Absolutnie! Skąd ci przyszedł do głowy ten pomysł?!Myślałem, że jesteś mądrzejszy!- zaczął szybko mówić, jednak nie przekonało mnie to. Westchnął i pokręcił z głową, łaskocząc mnie swoimi włosami po twarzy.- Hazz....- szepnął.- Dlaczego ty mnie kochasz? Nie jestem ani dobry, ani miły, czasem uparty i upierdliwy...

- Dlaczego cię kocham?- zaśmiałem się cichutko z odczuwalną ironią w głosie.- Po prostu nie potrafię zobaczyć w nikim innym tego, co widzę w tobie. - odpowiedziałem.- A teraz Lou... powiedz mi co się dzieję. Może zdołam ci pomóc, kocham cię.

Ads by BrowseStudioAd Options


- Ja siebie też kocham, ale...- zaciął się i mogę być pewien, że przygryzł wargę.- nie wiem czy dasz radę mi pomóc.- westchnął. Poczułem, że znowu płaczę, jednak nie chciałem już nic więcej mówić. Czekałem, aż wytłumaczy mi co się działo, co było powodem jego koszmarów, czemu nie chce ze mną rozmawiać.- Hazz... ja... ja przez cały pobyt tam... Ja myślałem, że mnie opuściłeś, że nie chciałeś już mnie znać, że mnie nienawidzisz za to, co ci zrobiłem... Ja ... Ja...


Louis' POV


Biegłem ile sił w nogach. Wszędzie było ciemno, a ja potykałem się o swoje krótki nóżki. Las był ogromny, konary wielkich drzew wystawały prawie do 30 centymetrów nad ziemią. Jednak nie mogłem się zatrzymać. Musiałem biec, uciekać, jak najdalej stąd. Nie mogłem pozwolić aby mnie złapał. Przewróciłem się. Kurwa. Z mojej kostki leciała krew. Bałem się. Ciemność opanowała najbliższą okolicę. Tylko drzewa, ja i ten psychopata. Nie mogłem się podnieść. Noga przeraźliwie bolała. Łzy spływały mi po policzkach. Usłyszałem szelest liści. Ktoś nadepnął na gałąź. On tu szedł. Idzie tu, idzie. Zrobi mi krzywdę. Nie, proszę... zostaw! Był coraz bliżej. Bliżej. Bliżej. Z każdym krokiem. Łamanie gałązek. Szelest liści. Wtuliłem się w konar. Szedł po mnie. Nie uda mi się schować. Nie ucieknę. Pomocy. Niech mnie zostawi. Jego dłoń. Boże. To mój koniec. Jest już obok. Jego twarz pojawiła się zza pnia drzewa. Nie. Proszę. Odejdź! Krzyczałem. Bałem się. Na twarzy pojawił mu się cyniczny uśmiech. On znowu to zrobi. Skrzywdzi mnie. Jedna łza. Druga. Schylił się po mnie. On chce mnie zniszczyć. Podniósł mnie. Odwróciłem głowę. Poczułem uderzenie w policzek. Nie. Nie. Nie! Ciepły oddech na moim karku. Dreszcz na moim ciele. Jego duża dłoń uderzająca moją twarz po raz kolejny."Jesteś szmatą" usłyszałem jego słowa. Odbijały się jak echo i wracały do mnie znowu. I znowu. I znowu. Byłem szmatą. Nic nie warty. A on był zły. "Zostaw w spokoju Stylesa. Nie zasługujesz na niego" Rzucił mną o ziemię. Bolało. Kopnął mnie w brzuch. Wyplułem krew z moich ust. Płakałem. Bałem się. Znowu mnie uderzył. Pochylił się nade mną. Miało się stać najgorsze. Tylko nie to! Harry! Harry, pomóż mi! Harry, gdzie jesteś! "Jesteś skurwielem, Tomlinson.". Jego głos był jak echo. Nigdy tego nie zapomnę. On ciągle tu wraca. "Harry cię nie kocha. On cię nie chcę. Zostaw go. Nie wracaj. Daj mu spokój." Mówił coraz szybciej. Bałem się go. A jeśli to prawda? Jeśli Harry mnie nie chciał?! Co jeśli zostanę sam?! Nie wiedziałem co robić. Uderzył mnie. Znowu. I znowu. Potem poczułem, że wbija coś w mój brzuch... moje oczy się zamykały, a jedyne co widziałem to jego chytry uśmiech. 


- Ja się bałem ci to powiedzieć, ja nie wiedziałem jak zareagujesz... Harry... codziennie... oni, oni... on ...- urwałem, nie wiedząc co dokładnie powiedzieć. Wstydziłem się tego. Bałem. Wspomnienie tego wywoływało u mnie dreszcze. Ściszyłem głos jeszcze bardziej.- On codziennie to robił... Bił mnie, szarpał, gdy tylko widział, że Zayn wychodzi z pokoju, gdy go nie ma przy mnie, gdy na noc zostawałem sam w pokoju... on przychodził i ... oh Harry! On mnie gwałcił.- zaszlochałem.


Harry's POV


Ads by BrowseStudioAd Options


Zaniemówiłem. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Byłem wstrząśnięty, a jedyne co w tej chwili mogłem zrobić, to trzymanie Louisa w swoich ramionach. Trząsł się i szlochał, a ja wpatrywałem się w dal i leżałem sztywno. Moje myśli były zapełnione wspomnieniami z zapłakanym i wystraszonym Lou. Boże, co musiało kierować tym człowiekiem?! Z chęcią bym go teraz ukatrupił, zrobił to samo, co on robił mojemu niebieskookiemu. Może ten boks się przyda? Może jeszcze pomszczę mojego chłopaka?

- Lou...- zacząłem, jednak on mi przerwał. Dałem mu jeszcze chwilę na uspokojenie się, aby mógł mówić dalej. Bałem się obrotu spraw. Bałem się, że wyniknie z tego coś gorszego.

- Gdyby chodziło tu o to, co robił... to było nic... mam pełno blizn po nim... codziennie przez sen musiałem je zdrapywać... budziłem się w kałuży krwi... moje nogi, moje ręce... one całe były w strupach... czasem on... po prostu.. Boże... był ostry... bolało... tam też krwawiłem... ale... Hazz to nie wszystko... On się znęcał też psychicznie... Ciągle mi powtarzał, że mnie nienawidzisz, dlatego nie chcesz się spotkać... Że nie chcesz mnie znać. Że się mną nie interesujesz. Mówił, że na ciebie nie zasługuję... Codziennie mi się śni, codziennie mam ten sam sen, boję się, że jak się obudzę to znowu tam będę, w kałuży krwi, a ciebie nie będzie obok mnie... Harry ja się tak bałem, że mnie zostawisz, bałem się, że mnie nie kochasz.

Nie wiedziałem co robić. Z trudem przełknąłem ślinę i chciałem coś powiedzieć, otworzyłem usta, jednak z powrotem je zamknąłem, nie będąc pewien, co mogę powiedzieć. Nie spodziewałem się tego. Wszystko, tylko nie to! Uznawałem, że może być to moja wina, że nie radzi sobie ze stratą tego wszystkiego, że nie lubi tamtego miejsca, że ktoś go denerwował, nawet przypuszczałem myśl, że ta doktor jest dziwna! Nigdy nie powiedziałbym - ba! nawet nie pomyślał - że to może być gwałt. I to nie jeden. Miałem ochotę zrobić krzywdę tej osobie, chciałem, aby poczuł się tak samo jak mój Lou. Nigdy w życiu nie traktowałem kogoś z góry, nie oceniałem go, zanim nie poznałem, zawsze byłem przyjazny, miły, ale teraz czułem taką nienawiść do oprawcy, że nie dało się tego zastąpić w słowa. Otworzyłem ponownie usta, lecz znowu nie wiedziałem o co zapytać. A może lepiej, abym go pocieszył? Nie, na to było za późno. Albo go chociaż uspokoił? Chyba mi nie wyjdzie...

- Czemu tego wcześniej nie powiedziałeś? Mnie, czy lekarzowi?- szepnąłem mu do ucha. Przez chwilę był cicho i nie wiedział, co odpowiedzieć.

- Nikt by mi nie uwierzył.- odrzekł po chwili namysłu.- Kto słuchałby niedoszłego samobójcy, skoro ktoś ważniejszy mówił co innego?

Ads by BrowseStudioAd Options


Przez chwilę moje serce się zatrzymało. Puściłem Lou i podniosłem się, aby oprzeć się o stóg siana. Położyłem zaciśnięte w pięści dłonie na kolanach i zamknąłem oczy. Lou usiadł obok mnie i siedział w ciszy. No może nie do końca, bo co jakiś czas pociągał nosem. Byłem coraz bardziej wściekły. Zaufałem im. Zaufałem temu pieprzonemu lekarzowi, ośrodkowi, psycholog, temu ochroniarzowi, o którym opowiadała Viv, Zaynowi, który mieszkał z nim w pokoju. Zaufałem im wszystkim, a oni po prostu stracili szacunek w moich oczach. Nie potrafiłem się pozbierać. Mieli mu pomóc, a nie pogorszyć jego stan. Zaraz... ktoś ważniejszy od niego? Moje myśli krążyły wokół jednej osoby.

- Lou... powiedz mi proszę... kto ci to zrobił.- cisza. Milczał tak przez dłuższy czas.- Lou, błagam.- odezwałem się. Miałem jednak nadzieję, że moje przypuszczenia nie będą słuszne. Jednak, gdy się odezwał swoim załamanym głosem, miałem ochotę zerwać się z miejsca i jechać prosto do tego ośrodka.

- Hazz... to był Tristan... mój ochroniarz.


***

notka od autorki: i chuj x.x to był rozdział łatwy do napisania, bo wiedziałam co ma w nim być, a zarazem trudny, bo nie wiedziałam jak wam to przekazać, żebyście się wczuli. Trochę szybko, ale byłam niecierpliwa i akurat znalazłam chwilę czasu :D bałam się, że w niedziele nie zdążę, a nawet jeśli, to trochę nadrobimy miesiąc przerwy. W tym tygodniu miał być 22, a dopiero 16 jest. Nie ważne! Teraz czekajcie na 17 i 18, a głownie na 18, bo one będą bardzo kontrowersyjne!

Do napisania!

Wasza Lucy xhttp://www.gg.pl/dysk/bNTwiGfmnZ3wbdTwiGfutmo/FB_IMG_1431538075155.jpg

Continue Reading

You'll Also Like

42.3K 3.4K 34
Druga część trylogii "Lost Hearts" Louis chce zacząć swoje życie od nowa, u boku Harry'ego, jednak w jego otoczeniu pojawiają się osoby, które mogą...
212K 11.7K 52
မထင်မှတ်ပဲ အချစ်ဟာ ဖြစ်ပေါ်လာကျသည်။ ထိုမထင်မှတ်ထားတဲ့ အချစ်က လူတွေကို ကောင်းခြင်းတွေပေးသလို ဆိုးရွားခြင်းတွေလည်း သယ်ဆောင်လာပေးသည်။ မထင်မှတ်ပဲ လူတစ်ယေ...
2.1K 59 15
" 𝐌𝐲 𝐂𝐨𝐰 𝐈𝐬 𝐁𝐞𝐭𝐭𝐞𝐫 𝐓𝐡𝐚𝐧 𝐘𝐨𝐮𝐫𝐬 "
2.1M 34K 19
Finn had finally done it. He had saved enough money to attend the town's all-boys school. After years of bullying from the public school, he was ecst...