Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.2K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 42

689 18 17
By _Aguga_

Rozdział nie jest sprawdzony, więc wszystkie błędy musicie mi wybaczyć 😅
Jutro będę je poprawiać, ale chciałam już dzisiaj dać wam rozdział 😉

Moje życie, zamiast powoli układać się, bo przecież stałam się dorosła, zaczęło pędzić w całkiem innym kierunku, na pewno nie do szczęśliwej i spokojnej przyszłości. Czułam, że powoli przechodziło to zdrową granicę, albo zrobiło to już dawno temu. W końcu zaczynałam patrzeć na te fatalną sytuację, w jakiej się znalazłam z lekkim optymizmem. Aż nie mogłam doczekać się spotkania z Chrisem. Nie z sympatii do niego, a dlatego, by uzgodnić szczegóły moich dalszych działań. Do jakiegokolwiek miłego uczucia względem niego raczej nie było mowy. Raczej zaczynałam patrzeć na nas, jak na relacje szefa z pracownikiem. Tylko że ja pracowałam na czarno.

Obserwowałam moją matkę, która przechodziła już piąty raz tą samą trasę z salonu do kuchni, patrząc czy o niczym nie zapomniała. Starała się wszystko dopiąć na ostatni guzik, choć było to zwykłe spotkanie z sąsiadami, ona i tak chciała wyjść jak najlepiej. Nie mogłam zaproponować jej nawet swojej pomocy, bo mogłabym zrobić coś nie tak, jak by chciała i to byłaby moja wina.

Dlatego właśnie, jak pies za szynkę obserwowałam, jak wraca się po paczkę idealnie poukładanych serwetek.

A nie miało być to przypadkiem zwykłe spotkanie przy kawie i cieście?

Uniosłam wzrok na zegar. Do przyjścia gości zostało jedynie pięć minut, a ja już szukałam wymówki, by stąd uciec. Miałam iść do Debry, ale matka uparła się, bym została, chociaż na chwilę. Chciała się mną pochwalić? Nie sądziłam, że było czym. Nie pracowałam, a studia ostatnio stały się dla mnie bardzo odległym marzeniem. Miałam teraz zbyt wiele na głowie, bym martwiła się taką błahostką.

— Mamo, tata dzisiaj wraca? — zawołałam kobietę, zauważając o jeden talerz za dużo przy stole.

Ojciec nigdy nie wracał wcześniej niż późny piątkowy wieczór, a i tak preferował powrót w sobotni poranek. Może tym razem miał zjawić się wcześniej ze względu na przyjście gości?

Nie doczekałam się odpowiedzi ze strony rodzicielki, gdyż do drzwi właśnie zapukali oczekiwani goście. Widząc popędzając wzrok swojej matki, ruszyłam z cichym westchnięcie do drzwi. Przybrałam na usta lekki, naturalny uśmiech i otworzyłam drzwi, by powitać naszych gości.

— Dzień dobry — przywitała się jako pierwsza nasza sąsiadka.

— Dzień dobry — odpowiedziałam przyjaźnie i przesunęłam się, zapraszając ich tym samym do środka.

Uśmiechnęłam się do mężczyzny, gdy przechodził obok. Pamiętałam, jak zawsze oddawał nam część jabłek ze swoich drzewek. Zawiesiłam na dłuższy moment oko na osobie, której nie spodziewałam się tutaj zobaczyć. Walter był ode mnie o dwa lata starszy i gdy byliśmy dziećmi, często bawiliśmy się razem. Później nasz kontakt się zerwał. Każdy poszedł w inną stronę. Ja zostałam w miasteczku, a on wyjechał do szkoły z internetem. Widziałam go tak naprawdę pierwszy raz od dziesięciu lat. Dużo się zmienił, lecz i tak mogłam doszukać się w nim charakterystycznych cech wyglądu z czasów dzieciństwa. Na przykład jego kolczyk w lewym uchu, który sama mu zrobiłam na jego prośbę.

— Cześć — Uśmiechnął się do mnie rozbawiony, widząc, jak bardzo nie spodziewałam się jego widoku tutaj.

Odpowiedziałam mu tym samym z lekkim opóźnieniem, słysząc jednocześnie, jak moja matka wita się z sąsiadami.

— Jesteś tu jeszcze z nami? — Zaśmiał się chłopak, zawieszając swój długi płaszcz na haczyku.

— Tak, wybacz. Nie wiedziałam, że wróciłeś. Nie spodziewałam się ciebie tutaj. — Uśmiechnęłam się delikatnie w jego kierunku.

— Przydałoby się dowiedzieć stare śmieci po tylu latach.

Obserwowałam, jak poprawił swoją idealnie dopasowana koszulę. Wyglądała, jakby kosztowała majątek, a jej nadrukowane logo firmy na mankietach sprawiało, że czułam się biednie w swoich rurkach i zwykłej kolorowej koszuli. A może była to sprawa tej złotej nitki, którą obszyte było logo.

Skinęłam tylko głową, wciąż będąc w lekkim szoku samym jego widokiem i tym jak się prezentował. Chłopak uśmiechnął się po raz kolejny i ruszyła w kierunku salonu.

Poszłam za nim i zajęłam swoje miejsce przy stole. Rozmowa po chwili nabrała swojego tępa i potoczyła się w odległym ode mnie kierunku i tylko tyle mi wystarczyło. Walter co jakiś czas odpowiadał mojej matce na pytania, a ja przysłuchiwała się im jednym uchem, lecz nie kodowałam tego co mówił, bo myślami byłam daleko stąd. Jakieś kilkanaście kilometrów na zachód w kierunku klubu Chrisa.

Spojrzałam tylko przelotnie na Waltera, który sięgał po kawałek ciasta, a bardziej na jego nadgarstek, na którym widniał złoty zegarek. Byłam pewna, że przewyższał swoją ceną cała moją biżuterię, a dawniej lubowałam się w takich błyskotkach.

— Gwen chciała sobie zrobić rok przerwy, zanim pójdzie na studia. — Ocknęłam się na głos swojej matki, która wypowiedziałam moje imię. — Mówiłam jej, że to zły pomysł, ale się uparła. Ty poszedłeś od razu po szkole prawda? — zwróciła się do Waltera.

— Tak, jestem na trzecim roku medycyny — odparł z uśmiechem. Najwyraźniej podobał mu się temat, na jaki skierowała się rozmowa.

Ja jednak ponownie się wyłączyłam widząc przed twarzą jedynie twarz Damona gdy wspomniał o medycynie. Czy było możliwe, że się znali? Czy Walter również miał takie same praktyki jak Damon? Nie wyglądał na takiego, ale Damon również, nie z początku. Nie zdziwiłabym mnie już nic po tym czego ostatnio doświadczyłam. Wolałam jednak, by nie miał nic wspólnego z mafią. Nie chciałam bardziej pakować się w kłopoty.

— Wyrosłeś na naprawdę przystojnego chłopaka. Pamiętam cię jeszcze, jak biegałeś w brudnych koszulkach po podwórku, a teraz biała koszula. — Odezwała się matka, a ja wyczułam w jej głosie niepokojącą mnie nutkę. Ona zawsze zwiastowała kłopoty. — Twoja dziewczyna musi być bardzo zazdrosna o ciebie.

— Gdyby jakąś była, to może by tak było. — Zaśmiał się chłopak.

— Racja lepiej skupić się na studiach niż wybrać jakąś głupiutką dziewczynę, która zostawi cię po kilku miesiącach. Gwen była ze swoim chłopakiem kilka lat. Już myślałam, że trzeba będzie szykować wesele, ale niestety się rozstali.

Zesztywniałam na krześle gdy wspomniałam o Aaronie. Nie wiedziała nawet, dlaczego zerwaliśmy. Nic nie wiedziała i wiedziała, jak ciężko przeszłam rozstanie z nim, a nie powstrzymało ją to, by o nim wspomnieć. Doskonale zdawałam sobie sprawę, co starała się osiągnąć, co tylko jeszcze bardziej podniosło moje ciśnienie.

Nie zwracając uwagi na mile słowa, jakimi mnie opisywała, wstałam z krzesła, nie starając się zrobić to spokojnie i cicho. Przy głośnych hałasie piszczących nóg od siedziska, uniosła się na nogi, a wzrok wszystkich obecnych przy stole spoczął właśnie na mnie.

— Przepraszam bardzo, ale jestem umówiona i powinnam już wyjść, bo nie chce się spóźnić. — Wyrzuciłam z siebie, patrząc wrogo na swoją matkę i specjalnie dodając ostatnia części zdania po tym jak rodzicielka zachwalała moje dobre wychowanie. — Do widzenia.

Odeszłam od stołu, nie martwiąc się ciszą, która wciąż nie została przez nikogo przerwana. Teraz moja matka musiała się tłumaczyć. Narobiła sobie problemów, to musiała się nimi zająć.

Jak mogła mi zrobić coś takiego. Chciała na siłę spiknąć mnie z Walterem. Był lekarzem, co imponowało mojej matce, ale nie zwracała w ogóle uwagi na to jak ja się czułam. Byłam na nią wściekła.

Zdążyłam zarzucić na siebie zimową kurtkę i wsunąć na nogi buty, zanim wyszłam szybkim krokiem z domu, jak gdyby w jego środku miało mnie coś za chwile połknąć. Nie wykluczałam, że tym kimś była właśnie moja matka. Zrobiłaby wszystko, by utrzymać mnie przy stole z Walterem.

Wystukałam szybką wiadomość do Debry, oświadczając jej, że moje spotkanie właśnie się dla mnie skończyło. Od razu zaproponowała, bym poczekała na Damona i jak bardzo nie chciałam jechać z nim samochodem, tak była to idealna okazja, by przekazać mu informacje na temat mojego zadania, a on z kolei mógłby poinformować o wszystkim Chrisa. Byłoby to najbezpieczniejsze rozwiązanie, dlatego nie okazując swojej niechęci, zgodziłam się na propozycję Debby.

Oczywiste było, że brunet nie zjawi się w przeciągu minuty pod moją bramą, ale wizja powrotu do domu, wcale nie wydawał mi się bardziej optymistyczna od poczekania na mrozie tych kilkunastu minut. Nawet jeśli moje dłonie zaczynały mi zamarzać. Schowałam je do kieszeni, wzdychając ciężko. Biały dym wyleciał z moich ust i przypomniał mi gdy jako dziecko udawałam, że paliłam. Na udawaniu się skończyło. Nigdy nie ciągnęło mnie do papierosów i dobrze mi z tym było. Nawet elektryczne, które miały ładny zapach i smak, nie skusiły mnie, by zacząć je regularnie palić. Chyba szkoda było mi na to pieniędzy, lecz teraz kiedy byłam kłębkiem nerwów, zaczynałam myśleć, że może mogłabym odpocząć od tego wszystkiego właśnie w ten sposób. Jednak zaraz gdy o tym pomyślałam, od razu skarciłam się za to w myślach.

Choć na mrozie stałam dopiero od kilku minut, czas zaczął mi się niesamowicie dłużyć, bo doskonale wiedziałam, że moja matka mogła mnie obserwować z okna kuchennego. Może właśnie tak było, bo gdy tylko o tym pomyślałam, drzwi wejściowe otworzyły się, a na zewnątrz wyszedł Walter. Nie zdziwiłabym się gdyby właśnie matka go nastała, bylebyśmy spędzili ze sobą trochę czasu.

Doskonale wiedziałam, że nie był niczemu winny, ale i tak udawałam z początku, że wcale nie zauważyłam jego obecności, dając mu tym samym znać, iż nie miałam ochoty na rozmowę. On jednak i tak postanowił się odezwać.

— Trochę niezręcznie to wyszło — zaczął jak zwykle lekko rozbawionym tonem.

— Moja matka powinna czasami pomyśleć dwa razy, zanim coś powie — warknęłam z przekąsem, wracając wspomnieniami do stołu. — Przepraszam, że się na tobie wyżywam. Nic nie wiedziałeś. — Nie chciałam, by pomyślał, iż miałam do niego jakieś pretensje. W końcu to wina mojej matki, że na siłę próbowała mnie z nim zeswatać. Musiała wszystko dużo wcześniej zapanować. Stąd to pytanie o kosmetyczkę.

— Tak właściwie to wiedziałem, co komponuje twoja mama, ale myślałem, że ty też. — Podrapał się zakłopotany po głowie.

Uniosłam na niego spojrzenie. A więc przyszedł, zdając sobie sprawę, że był to wieczorek zapoznawczy? To świetnie, że jako jedyna byłam niewtajemniczona w ich plany. Oczywiste było, że bym się nie zgodziła, na pewno nie w tym momencie, więc nie dziwiłam się matce, że to przede mną ukryła, ale i tak było to po prostu okropne. Dopiero co rozstałam się z Aaronem. Naprawdę mi go brakowało, a sytuacja, w jakiej się znalazłam, wcale nie pomagała mi się z tym uporać.

— Świetnie. — Zaśmiałam się z sarkazmem wyczuwalnym w moim głosie.

— Nie miałem pojęcia, że dopiero co rozstałaś się ze swoim byłym. — Widać było, że mówił prawdę i naprawdę nie planował mnie urazić, ale sposób, w jaki powiedział o Aaronie, sprawił, że zagotowało się we mnie.

— Nie mam teraz ochoty na żaden związek — odparłam ostro, na wypadek gdyby miał nadzieję, że może coś z tego jednak wyjdzie. Jeśli rodzice dalej zamierzali układać mu życie, nie wróżyło to dla niego dobrze.

— Jasne, rozumiem.

Nie wiedziałam, czego było to zasługą, ale zaczynał mnie powoli drażnić. Nawet jeśli w dzieciństwie dobrze się dogadywaliśmy, tak teraz nie miałam ochoty ponownie go widzieć i to zaledwie po jednym spotkaniu, więc coś chyba musiało być na rzeczy. Może i ta cholerna medycyna miała coś do dodania, albo sam jego charakter, bo gdy zauważyłam zatrzymujący się samochód pod moją bramą, od razu ruszyłam w jego kierunku. Nie przeszkadzało mi nawet to, że jego kierowca również był przyszłym lekarzem, więc może to nie była wina kierunku studiów.

Miałam ochotę trzasnąć drzwiami, by choć odrobinę się wyżyć, ale obawiałam się reakcji Damona, dlatego grzecznie i spokojnie usiadłam na miejscu pasażera, choć wewnątrz mnie panowała burza. Nawet Damon zwrócił uwagę na mój stan, ale o nic nie pytając, odjechał spod mojego podwórka, zostawiając na nim Waltera całkiem samego.

Na usta cisnęło mi się wiele niekulturalnych określeń wobec starego przyjaciela, ale wszystkie w sobie zdusiłam.

— Masz chyba szczęście do studentów medycyny — odezwał się nagle Damon, a temat przez niego poruszony musiał oczywiście dotyczyć Waltera.

— Powiedziałbym, że to raczej przekleństwo. — Zanim zdążyłam pomyśleć, słowa wyszły z moich ust, ale Damon nie wyglądał na urażonego nimi. Na szczęście dla mnie. — Ale wodzę, że się znacie.

— Jesteśmy na tym samym roku — odpowiedział krótko.

— On też ma podobne praktyki do ciebie? — Moje zdenerwowanie zbyt bardzo rozwiązało mi język, ale ostatecznie przyniosło mi to więcej korzyści niż strat.

— On? — Zaśmiał się, a ja po raz pierwszy odkąd pokazał prawdziwego siebie, widziałam, jak robił to bez żadnej groźby, czy pogardy w moim kierunku. — On boi się własnego cienia. Uciekł od razu, gdy zaproponowaliśmy mu praktyki. Myślę, że schował się pod kocem i nie wychylał spod niego nosa, bojąc się, że Chris zabije go za odmowę. — Patrzałam na niego zaciekawiona tym, co mówił I korzystałam z sytuacji gdy nie kierował swojego zdenerwowania na mnie. — Oprócz dobrych wyników z egzaminów, trzeba mieć też trochę odwagi, by podejmować decyzje. Sztywne trzymanie się podręczników nic mu nie da w przyszłości.

Damon wydawał się strasznie rozgadana w porównaniu do tego kiedy miałam okazję go ostatnio widywać i zastanawiałam się, co było tego przyczyna, ale prędko doszłam do wniosku, że powinnam się cieszyć i nie snuć domysłów.

— A co z tobą? Co wczoraj zadecydowałaś? — nawiązał do mojego spotkania z Sergio, a ja w momencie cała się spięłam.

Przypomniałam sobie o tym, co diler chciał, bym zrobiła z Chrisem, ale gdy spojrzałam na Damona, by mu o tym powiedzieć, słowa ugrzęzły mi w gardle. Wiadome było, że darzył Chrisa ogromnym szacunkiem i jest jego przyjacielem, bo tego mogłam już być pewna, więc to, co planowałam zrobić, na pewno by mu się nie spodobało. Zresztą tak samo jak niebieskookiego. Dlatego wolałam powiedzieć mu o tym sama, by mieć choć minimalną kontrolę nad jego reakcją.

— Dał mi towar, a miejsce następnego spotkania ma przesłać mi na telefon. — Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale i tak czułam stres, że mógłby mi nie uwierzyć.

— Udało co się coś już sprzedać? — ciągnął temat dalej, choć ja wolałabym już go zakończyć. Czułam wstyd przez to co robiłam, a rozmowa o tym nie pomagała mi się go pozbyć.

— Tak — odpowiedziałam krótko.

Przez chwilę chowałam się zapytać, czy to na pewno byli mężczyźni od nich, ale wolałam przedyskutować to z Chrisem. Jego obecność mnie przerażała, ale brałam jego słowa za bardziej wiarygodne. Damon od początku mnie i Debby okłamywał i może właśnie to było tego przyczyną. Jak dziwne by to nie było, bardziej ufałam niebieskookiemu. A może ba to sprawa słów Aarona?

— Wiem, że chciałabyś wszystko szybko załatwić i mieć nas z głowy, ale właśnie teraz nie możesz się spieszyć. — Spojrzałam na Damona, będąc z deczka zaskoczona tym, że dawał mi poradę i zabrzmiał przy tym, jakby naprawdę chciał mi pomóc. — Mają zauważyć twoje dobre wyniki, ale nie mogą zacząć podejrzewać, że to wszystko jest ustawione.

Przytaknęłam jedynie głową, analizując słowa bruneta już sama ze sobą we własnym umyśle.

Miał rację. Miał te cholerną rację. Mogłam chcieć jak najszybciej zrobić swoje i odciąć się od tego świata. Miałabym swoją zemstę, a Chris to, co od początku zamierzał osiągnąć. Nie musiałabym mieć już więcej styczności z tym całym bagnem, ale czy mogłam z tym faktycznie skończyć jeśli Debby również tkwiła w nim po samą szyję? Ja mogłam udawać, że nigdy o niczym nie wiedziałam, ale przecież znałam blondynkę, a to już zaprzeczało całej mojej postawie. Przestawała być wiarygodna.

Odwróciłam głowę w stronę okna. Wjechaliśmy właśnie na osiedle, w którym mieszkała blondynka. Zostało nam do pokonania zaledwie kilka domów, więc chyba mogłam już stwierdzić, że moje początkowe obawy wobec Damona, były niepotrzebne, przynajmniej na ten dzień.

Podziękowałam chłopakowi za transport. Nawet jeśli wciąż za nim nie przepadałam, to miło mnie dzisiaj zaskoczył. Przez chwilę myślałam, że i on wybierał się do Debry, ale jedynie korzystał z telefonu, zanim ruszył z podjazdu w dalszą drogę.

Odwróciłam głowę w kierunku domu przyjaciółki. Zauważyłam ruch firanki w jej oknie. Nie zwlekając dłużej, podeszłam do drzwi. Chciałam zapukać w drzwi, ale uprzedziła mnie w tym Debby, która wyszła zza rogu budynku. W rękach trzymała kilka kawałków drewna, a na jej ustach widniał ciepły uśmiech.

— Damon chyba nie mówił cię niczego niemiłego prawda? — Spojrzała w miejsce, gdzie przed chwilą stał jego samochód. — Uciekł, jakby miał coś na sumieniu.

— Bał się ze dostanie mu się na zapas. — Uśmiechnęłam się do niej, chcąc trochę uspokoić jej troskę. — Był w porządku — dodałam, by przekonać tym dziewczynę. Jeśli oboje się kochali, to nawet jeśli nie przepadałam za chłopakiem, to nie mogłam próbować ich skłócić.

Widziałam, jak dziewczyna po moich słowach wzdycha z ulgą, naprawdę musiał się tym przejmować. Nie wykluczałam, że wcześniej miała z nim jakąś poważną rozmowę, ale rumieńce, które pojawiły się na jej twarzy, jeszcze bardziej wzbudziły moje zainteresowanie. Byłam pewna, że Damon był coś zbyt miły i radosny.

— Otworzysz mi drzwi? — poprosiła, uciekając od mojego prześwietlającego spojrzenia. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zauważyłam jej zawstydzenie, a próba ucieczki tylko bardziej upewniła mnie w przekonaniu, że coś było na rzeczy.

— Oczywiście. — Ruszyłam z uśmiechem w kierunku drzwi, obmyślając już plan jak wydusić z dziewczyny odpowiedź.

Dałam jej chwilę spokoju, by myślała, iż zapomniałam o całym zdarzeniu, lecz wystarczyło, byśmy znalazłam się w jej pokoju, bym ponownie zaczęła ciągnąć ja za język. Chciałam zapytać prosto z mostu, co takiego mu obiecała, ale blondynka okazała się bardziej cwana i jako pierwsza otworzyła swoje usta.

— Jak spotkanie z sąsiadami? Szybko z niego uciekłaś. — Usiadła na obrotowym krześle, a jej delikatne bujanie się na boki, oznaczało to, jak bardzo była niepewna czy ten temat był wystarczający, by zmusić mnie do kapitulacji.

Zastanawiałam się przez chwilę, czy dobrym pomysłem będzie odpuścić na ten moment i czy będę później potrafiła wrócić na ten tor, ale chęć wygadania się na temat pomysłu mojej matki była większa. Tym bardziej gdy blondynka sama to poruszyła.

— Niezbyt przepadam za wieczorkami zapoznawczymi — rzuciłam z przekąsem.

Przez twarz Debry przebiegło chwilowe zaskoczenie i niezrozumienie, ale później pojawili się skupienie, a ja już wiedziałam, że była gotową, by poddać analizie wszystkie kolejne słowa, które ode mnie usłyszy.

— Pamiętasz Waltera? — Jedno skinienie dziewczyny wystarczyło, bym kontynuowała. — Tak się złożyło, że wrócił do miasta, a matka uznała, że będzie dobrym pomysłem, jeśli zorganizuje nam spotkanie. Walter jest na tym samym kierunku studiów co Damon, a to dla mojej matki oznacza, że jest idealnym kandydatem na męża. Jeśli tak bardzo podobają jej się lekarze, to niech sama sobie jakiegoś znajdzie. — Fuknęłam rozdrażniona. Zignorowałam rozbawiony uśmiech blondynki, bo gdy zaczęłam wyrzucać swoje żale, to musiałam skończyć. — Ma mnóstwo kasy. Drogi płaszcz, złoty zegarek, ale mnie coś takiego nie interesuje. Wręcz czułabym się przy nim jak pasożyt. Najlepsze jest to, że on o wszystkim, co matka kombinowała, wiedział.

Przerwałam na moment, by dać dojść do głosu blondynce.

— Dawniej miałaś z nim dobry kontakt. Byliście dziećmi, ale chyba on też dobrze cię wspomina co nie? — zaczęła z uśmiechem, ale widząc mój zabójczy wzrok, od razu zaczęła się tłumaczyć. — Nie mówię, że to, co zrobiła twoja mama było dobre, ale może dobrze by ci zrobiło gdybyś poznała kogoś, poza... tym wszystkim.

Czułam na sobie jej ciepłe spojrzenie i doskonale wiedziałam, że mówiła to wszystko z troski o mnie, ale czy nie próbując poznać kogoś z zewnątrz, nie wciągnęłabym go w to bagno za sobą? Poza tym Walter w ogóle nie był przeze mnie brany pod uwagę. Nie było nic między nami, co mogłoby przerodzić się w coś większego, w ogóle w coś. Dlatego ten pomysł od razu był przeze mnie odrzucany.

— Poza tym, mam teraz coś innego na głowie. — Westchnęłam przeciągle. Czułam na sobie jej oczekujące spojrzenie, dlatego nie zwlekałam, by kontynuować. — Sergio chce, żebym odurzyć Chrisa i wyciągnęła od niego trochę informacji.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł.

Oj wcale nie był, ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam udawać, że wszystko, co robię, jest pod ich kontrolą.

— Bo nie jest, ale nie mam wyboru. I tak jestem już w grobie jedną nogą. Jeśli zapytam go o to, na pewno się nie zgodzi. — Odwróciłam wzrok, bo nie chciałam widzieć jej wystraszonego spojrzenia. Sama okropnie się bałam, bo po tym co zamierzałam zrobić, Chris na pewno nie będzie dla mnie taki łagodny jak do tej pory. Ale przecież nie chciałam go tak naprawdę wykorzystać. Tak ma to tylko wyglądać.

— Gwen nie — zaprzeczyła od razu blondynka. — Nie wytłumaczysz mu się po tym.

— Obiecałam, że zrobię wszystko, by pomścić Aarona. Sam tego chciał — odparłam odważnie co całkiem przeczyło temu co czułam w środku.

Moje pakowanie się w coraz to większe kłopoty zaczynało być moją rutyną. Zastanawiałam się tylko, jakie będzie to miało dla mnie konsekwencje w przyszłości.

— Jeśli chodzi o obietnice, to i ty musiałaś złożyć takową Damonowi, prawda? Naprawdę chłopak się postarał i był dla mnie bardzo miły. — Zauważyłam na jej policzkach ogromny rumieniec, a czerwone uszy schowałam pod taflą włosów.

Patrząc na Debby, czułam się o wiele lepiej. Przy niej odczuwałam namiastek mojego normalnego, spokojnego życia.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

Cieszyło mnie to, iż odnalazła swoje szczęście. Przynajmniej ona mogła to zrobić.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Damon coś złagodniał. Ciekawe co Debra musiała mu obiecać 🤭
Ciekawe jest również to, jak Chris zareaguje na plany Gwen. Chyba nie będzie zadowolony 🤔

Continue Reading

You'll Also Like

25.8K 1.6K 113
➜ TYTUŁ: Undercover chaebol high school (Tajna szkoła średnia w Chaebol) ➜ AUTOR: ? ➜ TŁUMACZENIE NA POLSKI PRZRZ: @Kircia666 - Wattpad+Discord ➜ GAT...
3.1K 251 22
Część 4 serii Przyjaciele. Zawiera sceny seksu i przemocy. Pełen tajemnic mężczyzna i kobieta, która nikomu nie ufa spotykają się przypadkiem, żeby s...
2.2M 71K 44
Po stracie pracy Melanie szukała nowej posady, a jedyną przystępną ofertą okazała "opiekunka". Daniell jest dwudziesto ośmio letnim samotnym ojcem...
485K 35.7K 50
Powiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy...