Zanim Cię Poznałam

Da _Aguga_

88.5K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... Altro

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 38

895 21 2
Da _Aguga_

Czułam, jak moje dłonie drżą, a serce biło z zawrotną prędkością. Nie potrafiłam tego opanować, nawet pomimo obecności Debby, która tuliła mnie do siebie. Wciąż przed oczami miałam twarz mojego oprawcy, a przy głowie czułam zimny metal broni. Odtwarzałam tę sytuację w kółko i w kółko, wracając pamięcią do przerażającej mnie przeszłości. Jeszcze chwilę temu sekundy dzieliły mnie od śmierci. Dosłownie czułam zaciskająca się palce na mojej szyi. Brakowało mi oddechu i byłam pewna, że to właśnie był mój koniec. Nie wierzyłam, że Chris i jego banda zdołają mnie uratować, a jednak zrobili to w ostatniej chwili. Nie wiedziałam, czy miałam płakać ze szczęścia, czy nad tym, iż to wcale nie był koniec. Zgadzając się na propozycje niebieskookiego, nie zastanawiałam się jak będzie to wszystko wyglądać. Chciałam po prostu ratować swoje życie, ale tym sposobem szłam ku jego końcowi.

Schowałam głowę we włosach blondynki. Wciąż cała drżałam i nic nie wskazywało na to, by szybko miało to minąć. Debra głaskała uspokajająco moje plecy, lecz z marnym skutkiem.

Odsunęłam się niechętnie od dziewczyny, a zmusił mnie do tego głos Chrisa, jak zwykle zimny i z poczuciem wyższości.

— Idź prosto do domu. Jest teraz ktoś w nim? — spytał, oczekując natychmiastowej odpowiedzi. Tylko że ja jeszcze nie byłam w stanie jej mu udzielić.

— Daj jej trochę czasu, jest przerażona. — Debby stanęła w mojej obronie, ale zaraz straciła odrobinę swojej stanowczości kiedy to na nią Chris skierował swoje lodowate spojrzenie.

— Niedługo zaczną orientować się, że każda próba zbliżenia się do niej, zostaję przez nas powstrzymana. Nie chcę tego przyspieszyć, dlatego nie mamy czasu na stanie tutaj i głaskanie po głowie.

Widziałam, jak blondynka zjeżyła się na jego argumenty. Tak samo jak ja wiedziała, że miał rację, ale równie mocno jej się to nie podobało. Chyba naprawdę chciała mnie pocieszyć, ale miała związane ręce. Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie zrobiła kroku w kierunku mężczyzny. Nigdy nie była tak impulsywna, ale teraz wiedziałam, co się świeciło. Musiała mieć zły dzień, albo związek z Damonem ją na tyle zmienił. Choć istniała jeszcze opcją, że to ja jej tak naprawdę nie znałam, bo przy mnie grała nieśmiałą blondynkę.

— Będę sama — odpowiedziałam prędko, obawiając się, co mógłby zrobić Chris, słysząc sprzeciw od Debby.

— Zasłoń okna i nie zapalaj niepotrzebnie światła. Udawaj, że nie wiesz, co robić i się boisz. — Rozkazał brunet, całkowicie ignorując stojącą przed nim dziewczynę.

Miałam to udawać? Nie było najmniejszego problemu, bo wcale nie musiałam się starać. Naprawdę nie wiedziałam, co robić i byłam przerażona tym co się działo. Jak długo miało to jeszcze potrwać? Ilu zamierzał złapać za moją pomocą? Co chciał ze mną zrobić jeśli zorientowaliby się, co robił? Przecież wtedy nie byłabym mu już potrzebna. Naprawdę się tego bałam. Nie wiedziałam, na czym stałam i co mnie jeszcze czekało. Naprawdę byłam zagubiona w tym wszystkim. Nie chciałam nawet, by mi ktoś to tłumaczył, a tego, by to się już skończyło.

W odpowiedzi na polecenie Chrisa przytaknęłam jedynie głową, bo gdybym starała się ponownie odezwać, mój głos z pewnością by zadrżał. Spojrzałam jeszcze na blondynkę, a na jej twarzy zauważyłam zaniepokojenie, lecz nie miałam czasu, by próbować okłamać ją, iż dawałam sobie radę. Możliwe, że nawet by mi nie uwierzyła. Ja nigdy przed nią nie udawałam kogoś innego i zawsze potrafiła odgadnąć, co czułam. Dlatego i teraz nie miałaby z tym najmniejszego problemu.

Idąc droga do swojego domu, wciąż nie potrafiłam pozbierać się po tym co się zdarzyło. Ciągle miałam to w pamięci. Nic dziwnego, minęło zaledwie kilka minut. Dawniej nigdy bym nie pomyślała, że zostanę zaatakowana przez mafię w swoim miasteczku, w którym się urodziłam i dorastałam. Uważałam je raczej za spokojną okolicę. Do czasu, aż nie poznałam Aarona. Wtedy zdałam sobie sprawę, że do tej pory żyłam nieświadoma tego, co kryło się w ciemnych uliczkach miasta. Nie miałam o to żalu do bruneta. Wręcz cieszyłam się, że odkryłam prawdę w taki mało inwazyjny sposób. W końcu Aaronowi udało się wtedy rzucić narkotyki. Wszystko zaczynało wychodzić na prostą, a my byliśmy świadomi zagrożenia, jakie kryło się w ciemności.

Skręciłam w boczną alejkę, która biegłam między dwoma budynkami. Był to skrót o dobre kilka minut drogi do mojego domu. Często tedy chodziłam i nigdy nie pomyślałabym, że ten jeden raz powinnam wybrać dłuższą trasę. Niczym niespotykanym była obecność w tym miejscu innych ludzi, w końcu nie tylko ja tedy przechodziłam, ale tym razem coś było inaczej. Pozornie zwyczajna para, która szła z naprzeciwka, zatrzymała się kawałek ode mnie. Z początku nie wzbudzili mojego zainteresowania, ale kiedy się zatrzymali, spojrzałam na ich twarze. Kobietę widziałam pierwszy raz w życiu i nie wyglądała na nikogo podejrzanego. Była przeciętnej urody, ale nie mogłam powiedzieć, że brzydka. Mężczyzna za to na moją niekorzyść był mi dosyć dobrze zapamiętany i z tego co zdążyłam zauważyć ja dla niego również. Zadowolony uśmiech wpłynął na jego twarz, kiedy moje oczy rozszerzyły się na jego widok.

— A myślałem, że większego szczęścia już dzisiaj nie będę mieć. — Jego głos był tak samo dla mnie obrzydliwy jak poprzednim razem. Chyba dlatego, że kojarzyłam go z sytuacją gdy żądał od Aarona zapłaty. Było to wtedy gdy dopiero dowiedziałam się o problemach bruneta, ale miało to tak wielki wpływ na nasze dalsze życie, że twarz mężczyzny wyryła się w mojej pamięci. Moja niestety również została przez niego zapamiętana.

— Kto to jest kochanie? — spytała rudowłosa kobieta.

— Pamiętasz Aarona — zaczął mężczyzna, a ja przełknęłam ciężko ślinę. — Ostatnio przestał się do nas odzywać. Nie chcemy stracić naszego najlepszego klienta, prawda?

W odpowiedzi dostał chichot swojej dziewczyny. Ja za to zaczęłam powoli się cofać, mając nadzieję na szanse ucieczki, lecz on od razu zauważył, co próbowałam zrobić.

— Nie uciekają jeszcze. Jestem pewien, że szef będzie chciał osobiście usłyszeć potwierdzenie, że chłopakowi nic nie jest. — Zaśmiał się szczerze rozbawiony. Bawiło go to, że doskonale wiedziałam, iż ich szef wcale nie chciał zaprosić mnie na pogawędkę.

— Myślę, że jestem teraz za bardzo zajęta — wydusiłam z siebie, nie przestając się cofać.

Miałam nadzieję, iż gdy wyjdę na otwartą przestrzeń, wtedy nic mi nie zrobią, ale może powinnam była się ukryć, by Chris mógł ich powstrzymać? Musiał wciąż mnie obserwować. Chyba nie myślał, że może zostawić mnie samą, bo nie mogli zaplanować dwóch ataków na mnie. Ten co prawda widocznie nie był pilnowany, ale chyba powinni i o czymś takim pomyśleć. Nie byliby przy władzy gdyby nie myśleli o takich sprawach.

Moje zawahanie, gdzie powinnam uciec, przyczyniło się do tego, że nie zdążyłam zrobić tego w ogóle, bo kobieta złapała mnie za przedramię i uwiesiła się na moim ramieniu. Z daleka mogło wyglądać to jak spotkanie przyjaciółek, ale prawda daleko odbiegała od tego określenia.

— Nie daj się prosić. Chętnie poznamy kolejną dziewczynę. — Uśmiechnęła się do mnie, ale ja widziałam w tym geście tylko pułapkę, wilka w owczej skórze.

— To na pewno. — Do kobiety dołączył również i mężczyzna. Stanęli po obu moich stronach, bym nie była zdolna do ucieczki.

Wyprowadzili mnie z zaułku, nie przejmując się, że wyszliśmy w sam środek miasta. Byli pewni, że nie zacznę krzyczeć i się wyrywać. Mieli rację dokładnie tak było. Nie widziałam problemu dla nich, by wtedy pozbyli się mnie na oczach wszystkich. Z pewnością nie raz to już robili. Słyszało się czasami o morderstwach w naszym mieście jak w każdym innym.

Para obok mnie szła całkowicie rozluźniona, dyskutując ze sobą na różne tematy, jakby mnie w ogóle nie było. Zachowywali się jak normalni ludzie i nigdy bym nie pomyślała, że mogliby mieć coś wspólnego z narkotykami i morderstwami.

Rozglądałam się dookoła, próbując namierzyć kogoś, kto mógłby mi pomóc. Damona albo Debby, nawet Chrisa widok przyniósłby mi ulgę. Lecz nigdzie nie było po nich śladu. Jakby zapadli się pod ziemię, akurat w momencie kiedy ich potrzebowałam.

A więc jednak miał zawieść.

Zaczęłam drżeć ze strachu, zdając sobie sprawę, że naprawdę mój koszmar się spełniał. Tak bardzo bałam się, iż pewnego razu Chris nie zdoła zareagować i to właśnie się działo. Nie miałam szansy na ucieczkę, a jedyne co mogłam, to iść posłusznie z parą i mieć nadzieję, że nie zabiją mnie od razu. Ale czy na pewno tego chciałam? Byłam pewna, że tym razem nie upiecze mi się tak, jak było to z Chrisem. Nie starali się nawet zakryć mi oczy, kiedy wsiedliśmy do ich samochodu i jechaliśmy najprawdopodobniej do ich bazy. Przecież martwa nie mogłabym zdradzić ich kryjówki.

Kobieta podczas naszej podróży opowiadała mi o swoim szczęśliwym związku z naszym aktualnym kierowcą. Wspominała o ślubie, który mieli wziąć w okresie jesiennym. Mówiła o swoim szczęściu, a ja czułam, jak mnie zatyka, bo uświadomiłam sobie, w jakiej byłam sytuacji i że nigdy nie będzie mi dane poczuć tego, co przeżywała kobieta. Czułam zbierające się łzy w moich oczach, a panika zaczęła powoli przejmować kontrolę. Spojrzałam na drzwi samochodu. Nie myślałam o tym, z jaką prędkością jedzie, tylko że była to moja szansa na ucieczkę. Szarpnęłam za klamkę, lecz drzwi wciąż pozostawały zamknięte.

Jak zawsze.

Nie myślałam, aby się poddać, tylko uparcie walczyłam z zamkiem, ignorując nawet słowa mężczyzny nakazującego mi przestać. On obawiał się, że zniszczę jego samochód, lecz tu chodziło o moje życie, nie obchodziła mnie zepsuta klamka w drzwiach.

— Weź ją uspokój — warknął w końcu zirytowany do swojej narzeczonej.

— Zabrałeś mi mój pistolet. Chciałeś mieć normalny, romantyczny spacer to teraz za to płać — odpowiedziała oskarżająco kobieta.

— W schowku jest drugi. — Westchnął z rezygnacją.

Na wspomnienie broni i tego, że mieli jej użyć na mnie, od razu przestałam się rzucać. W jednej chwili zapragnęłam schować się na tylnych siedzeniach i już do końca drogi nie dawać im znaku, że wciąż byłam w samochodzie.

— Mi zabroniłeś, ale swojego wziąłeś? — zapytała z pretensjami.

Skuliłam się na siedzeniu, mając nadzieję, że stanę się przez to mniejsza i mniej widoczna. Ich wymiana zdań przeciągnęła się jeszcze chwilę, co dało mi tylko złudną nadzieję, że może naprawdę zapomną, dlaczego się kłócił. Nie mogłam się bardziej mylić. Gdy tylko znaleźli rozwiązanie swojej sprzeczki, rudowłosa od razu sobie o mnie przypomniała.

— Gwen prawda? — Nie odpowiedziałam, ale wcale nie musiałam, by kontynuowała. — Słuchaj, nie lubię tego modelu — Uniosła pistolet do góry — a twoją krew naprawdę ciężko będzie zmyć z tapicerki więc obie lepiej na tym wyjdziemy jeśli po prostu usiądziesz na miejscu i poczekasz, aż dojedziemy na miejsce. — Zamachnęła się w moim kierunku lufą pistoletu podczas swojej żywej gestykulacji. — I wyprzedzając twoje myśli, nie, nie zabije cię od razu, więc i tak dojedziemy do szefa, ale od ciebie już zależy, w jakim stanie będziesz. To jak?

Czułam zaciskającą się pętle na moim gardle, kiedy widziałam jak czarna, okrągła, lufa pistoletu wciąż jest wymierzona w moim kierunku na wysokości nóg. Bez problemu mogła sprawić, że nawet po dotarciu na miejsce nie będę zdolna nawet sama wyjść z samochodu. Wystarczyło pociągnąć za spust.

Przytaknęłam głową, ale ona nawet nie patrzała w moim kierunku. Czekała, aż jej odpowiem, lecz nie potrafiłam nawet rozluźnić swojej zaciśniętej szczęki, a myśl, że jeśli czegoś nie zrobię, kobieta może do mnie strzelić z zaskoczenia, jeszcze bardziej sprawiał, iż miałam trudność w wydukaniu prostej odpowiedzi.

Uniosłam wzrok na lusterko, widząc w nim odbicie oczu kierowcy, który patrzał prosto na mnie. Odwróciłam od razu wzrok, bojąc się patrzeć na niego dłużej. Zarejestrowałam tylko, jak odebrał broń z rąk kobiety i odłożył ją do podłokietnika. Nie zrozumiałam nawet słów, jakie wypowiedział do narzeczonej. Zbyt bardzo zaczęło szumieć mi w uszach.

Nie myślałam, że kiedykolwiek to pomyślę, ale...

Gdzie był ten cholerny Chris i jego batony?

*~>•◇•<~*

Czułam zaciskającą się pętle na moim gardle kiedy byłam prowadzona przez narzeczeństwo przez korytarz w starym magazynie. Ile takich opuszczonych budynków mieściło się na terenie mojego miasta? Nie miałam pojęcia, ale widocznie sporo. Nigdy nie była mi ta wiedza potrzebna, a jednak powinnam była się tym zainteresować. Może wtedy miałabym jakąś szanse na ucieczkę. A tak to nawet jeśli nie zostałabym wcześniej zabita, to umarłabym z głodu, błądząc po tych korytarzach.

Dlaczego nie można było zrobić prostego planu korytarzy zamiast zawiłego labiryntu?

Mijane przez nas osoby nawet nie zwracały uwagi na to, że para nie była sama. Najwidoczniej nie chcieli zawracać sobie głowy człowiekiem, którego mieli jeszcze tego dnia zakopać w lesie nieopodal. Albo byli zbyt zajęci swoimi obowiązkami. Wyścig szczurów kto będzie lepszy. Kto zdobędzie więcej klientów.

Nie byłam w stanie w żaden sposób zaprotestować kiedy zostałam wciągnięta do kolejnego pokoju. W jego wnętrzu również nie zastaliśmy ich szefa, którego szukaliśmy od kilku minut. Podobno kręcił się gdzieś w tym budynku, ale jakimś tajemniczym sposobem mijaliśmy się z nim w tym labiryncie korytarzy. Im dłużej go szukaliśmy, tym bardziej czułam, jak jest mi słabo. Przedłużali tylko moje męczarnie, ale ja i tak miałam nadzieję, że uda mi się wyjść z tego żywą.

— Ile można szukać jednego, starego faceta. Chyba nie powinien mieć już takiej kondycji — warknął zirytowany mężczyzna. — Naprawdę nie może usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż pięć minut.

— Tobie kondycja pada po przebiegnięciu dwustu metrów. — Usłyszałam za nami niski, gruby głos. Odwróciłam się wystraszona, obawiając się, że szef, którego właśnie szukaliśmy, sam nas znalazł.

Spojrzałam wystraszona na otyłego mężczyznę, który szedł w naszym kierunku. Zatrzymał się przed parą i dopiero wtedy opuścił na mnie swoje spojrzenie. Poczułam ciarki na całym ciele od jego twardego spojrzenia. Niebieski kolor tęczówek kojarzył mi się tylko z jednym mężczyzna, lecz tamten wzbudzał nimi nie tylko strach, ale i respekt. Znowu te przede mną po prostu gardziły robakiem, na którego patrzały.

— Co ona tu robi? — zapytał podobnym tonem co wcześniej.

— Nasi próbowali ją złapać przez ostatni tydzień, a my natknęliśmy się na nią przypadkiem podczas randki — wyjaśnił rozbawiony mężczyzna. Wcale nie przejmował się postawą tego drugiego. To w końcu był jego szefem czy nie? A może to nie on?

— Chodziło mi o to, co robi tutaj żywa? Aaron zbyt długo zwlekał z zapłatą, by trzymać ją żywą.

Spięłam się na jego uwagę. Już nie wiedziałam, czy na wspomnienie chłopaka, czy mojej śmierci. Nie wyglądał jakby był za tym, by pozostawić mnie przy życiu. Raczej sam chciał zakończyć mój żywot. Jego gardzące spojrzenie jasno dawało mi znać, że byłam dla niego zwykłym karaluchem, którego chciał rozdeptać gdy tylko zauważył go na swojej drodze.

— Z drogiej strony mogłaby odpracować za niego kasę. Zawsze to jakiś lepszy pożytek jak gdyby mielibyśmy ją zabić. Dodatkowe ręce do roboty zawsze się przydają.

Pomimo mojej niechęci do porywacza, naprawdę cieszyłam się, że zaproponował układ, który pozwoliłby mi przeżyć. Ale czy już nie lepiej było dać im się zabić, niż zostać ich pionkiem, którego i tak mogli się pozbyć kiedy tylko by chcieli?

— Szef właśnie wyjechał do domu. Jeśli się zgodzi, przyjmę ją do swojego oddziału — powiedział ostatecznie niebieskooki, lecz mi wcale nie przyniosło to ulgi. Sam fakt, że od początku chciał mojej śmierci, nie wróżył mi długiej przyszłości.

— Naprawdę nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu. — Irytacja mężczyzny zaczynałam chyba powoli sięgać zenitu.

— Spokojnie kochanie. Zadzwonisz do niego, a ja w tym czasie zajmę się nasza nową koleżanką — zaoferowała kobieta.

Nie mogłam pojąć tego jak mogła zachowywać się do mnie tak... przyjaźnie? Skoro jeszcze chwilę temu groziła mi bronią. No, chyba że za słowami "zajmę się" kryło się coś całkiem innego, niż miałam na myśli jako pierwsze. Gdy o tym pomyślałam, zaczęłam naprawdę obawiać się, co chciała zrobić. Jakby mój stres i obawa o własne życie do tego czasu nie były wystarczające. Dziwiłam się jeszcze, jak moje serce to wszystko znosiło. Na pewno pojawiły się w nim już jakieś szmery. Jeśli nie wykończy mnie któraś z mafii, to wykituję na zawał serca. Byłam tego coraz bardziej pewna.

Chwilę później zostałam wyprowadzona z pokoju przez kobietę. Wciąż nie znałam jej imienia i nawet nie wiedziałam, czy powinnam pytać. Możliwe, że uznałaby to za moje próby szpiegostwa. Ale przecież chyba jeszcze nie wiedzieli, że poniekąd pracowałam dla Chrisa. Wtedy raczej nie mieliby żadnych oporów, by mnie zabić.

Byli tak mało doinformowani, a wciąż utrzymywali się w ukryciu przed Chrisem i jego ludźmi. Albo tylko pionki takie jak ja były niczego nieświadomi. Ich szef wcale nie musiał im wszystkiego mówić. On pociągał za sznurki i musiał utrzymywać się w cieniu. Byłam pewna, że nawet nie wiedział, jak nazywała się jedna trzecia jego pracowników. W tej branży ludzie zmieniali się średnio kilku na dzień. Jeden ginął w potyczkach z konkurencją, innego zabili za zdradę. Istna loteria.

Podążałam za kobietą jak pies na smyczy. Nie miałam szans na ucieczkę. Przecież wokół było pełno ich ludzi. Nawet kiedy weszłyśmy do jednej, wielkiej hali, w samej niej było kilku osiłków, a przecież nic wyjątkowego się w niej nie znajdowało.

Podeszłam z rudowłosą do dwóch facetów. Jeden z nich od razu zawiesić na mnie swoje oko kiedy tylko odwrócił się w naszym kierunku, a jego słuch musiał być doskonale wyczulony, skoro zrobił to jeszcze zanim podeszłyśmy bliżej.

— Mary, gdzie podziałaś swojego pantofla, nie potrafiłem go znaleźć — zawołał drugi.

— Myślałam, że dalej kulisz przed nim ogon. Chyba nie byłby zadowolony, słysząc, jak go nazwałeś — odgryzła się kobieta, lecz w jej głosie zabrzmiała nutka rozbawienia.

— Daj spokój, to tylko takie żarty — speszył się momentalnie.

Strachliwy pies najgłośniej szczeka.

Od razu przypomniał mi się szczur naszych sąsiadów, którego podobno nazywali psem. Jeśli jest małe, gryzie w kostki i szczęka jakby zepsuła się piszczałka w zabawce, to nie jest to pies. Co najwyżej świnka morska.

— Przyprowadziłaś świeżaka — wtrącił się nagle mężczyzna, który przyglądał się mi już od dłuższego czasu.

Tak, przyszłam, by dołączyć do ich gangu Świeżaków. Niewiele by się ta nazwa mijała z prawdą.

— Sergio, jak zwykle niesamowicie przyjaźnie nastawiony — odpowiedziała mu. — Chce pokazać jej, z czym będzie mieć do czynienia. Trzeba ją trochę podszkolić, ale myślę, że będzie dobrze jej szło. Uroda też robi swoje. — Spojrzałam na mnie, uśmiechając się pod nosem.

— Przynajmniej już wiem, dlaczego ty zrezygnowałaś — rzucił mężczyzna z powagą. Nie przejął się wcale prychnięciem oburzenia Mary. Po prostu zaczął wyciągać woreczki z różnymi substancjami.

Poczułam, jak zakręciło mi się w głowie, bo doskonale wiedziałam, co to było. Tyle razy próbowałam pozbyć się tego wraz z Aaronem. Płakałam razem z nim kiedy nam się udawało, bo było to nasze me zwycięstwo, a teraz co? Sama miałam to komuś dać? Nie byłam w stanie. Mogłam im kłamać i zgodzić się to wziąć ze sobą, by przeżyć te kolejne kilka dni, ale byłam pewna, że nie potrafiłabym dać tego komuś, bo doskonale wiedziałam, do czego to prowadziło. Nie mogłam im tego robić. Nie mogłabym później spojrzeć na siebie w lustrze. Co pomyślałby sobie o mnie Aaron? To było silniejsze ode mnie, po prostu nie mogłam tego sprzedawać.

Mary tłumaczyła mi, czym były poszczególne narkotyki i co powodowały jak i cenę, za którą miałam je sprzedawać, ale mój mózg całkowicie się wyłączył. Nie potrafiłam przyjąć do siebie nawet jednej informacji, choć kobieta naprawdę starała się mi wszystko wytłumaczyć. Gdyby nie sytuacja, w jakiej byłyśmy i to, że groziła mi bronią, to naprawdę wyglądałaby na sympatyczną osobę. Jednak nie mogłam stracić czujności.

Może starała się udawać dla mnie miłą, ale wciąż należała do mafii, która z zimną krwią zabijała niewinnych ludzi, szantażowała ich i manipulowała. Doskonale wiedziała, że sprzedając narkotyki, sprowadzi na kupującego zagładę. Ale dla niej najważniejsze było, że biznes się kręcił. Osoby wracały i wracały, nawet jeśli miałby wydać na to ostatnie grosze. Niesamowicie przykry widok.

Widziałam, w jakim stanie był niejednokrotnie Aaron. Bez nadziei na przyszłość. Obiecałam mu wtedy, że zawsze będę przy nim i razem uda nam się przeżyć wszystko. A co zrobiłam? Zostawiłam go. Nie potrafiłam sobie tego wybaczyć. Chciałam, choć na chwilę o tym zapomnieć. Jedni powiedzieliby, że miałam przecież swój lek przed sobą, ale dla mnie nie było to rozwiązanie. Wiedziałam, że więcej złego z tego przychodziło niż dobrego, a to poczucie winy i tak by nie zniknęło.

Drgnęłam na dźwięk trzaskających drzwi na halę. Mój wzrok od zakupu powędrował w tamtym kierunku, szukając zagrożenia i dopatrzyłam się go w narzeczonym Mary, który szedł w naszym kierunku.

— I co? — zapytała od razu jego narzeczona.

— Możesz teraz oficjalnie przywitać swoją koleżankę w naszym gronie. — Uśmiechnął się zadowolony z siebie. Podszedł do kobiety i objął ją ramieniem, a ta pocałowała go, jakby nie widzieli się cały dzień. — Muszę mówić co spotka cię jeśli się nie sprawdzisz bądź spróbujesz komuś coś zdradzić? — Na jego słowa pokiwałam od razu przecząco głową. Nie chciałam słyszeć tych gróźb. Wystarczyło mi, że mój umysł podsuwał ich pod dostatek. — Najbardziej radzę trzymać się tego drugiego. Słyszałem, że masz dosyć dobry kontakt z Chrisem.

W chwili kiedy dotarły do mnie jego słowa, poczułam, jak zaczęło piszczeć mi w uszach, a oddech przyspieszył jak gdybym miała ogromny wysiłek za sobą. Czułam spojrzenie narzeczeństwa na sobie, ale starałam się zrobić wszystko, bym nie musiała nawiązać z nimi kontaktu wzrokowego. Skupiłam się za to na Sergio, który schował swój towar i przysłuchiwał się nam z zaciekawieniem wypisanym na twarzy.

— Myślałam, że on też ścigał Aarona — odezwała się Mary i chyba było skierowane to do swojego przyszłego męża, bo to właśnie on odpowiedział.

— Tak jest, ale najwidoczniej Gwen wpadła mu w oko. — Zaśmiał się mężczyzna, ale zaraz został uciszony przez swoją narzeczoną. — Chyba zaczynam ci trochę współczuć — zwrócił się bezpośrednio do mnie, ignorując kolejne uciszenie Mary, gdy zaczął się śmiać.

— Facet jest pojebany — mruknęła kobieta i jak do tej pory unikałam ich spojrzenia, tak teraz uniosłam je na Mary, będąc zaciekawiona jej reakcją. Znała Chrisa? Miała już z nim jakiś kontakt?

— Zbliż się do niego, a może dowiesz się czegoś dla nas ciekawego — oznajmił mężczyzna, nie dając mi nawet szans na sprzeciw. To nie była prośba. — Spróbuj coś od niego wyciągnąć. Może nie zdradzi ci czegoś od razu, ale z biegiem czasu, jak wiesz w naszym zawodzie wszystkie chwyty dozwolone. — Skrzywiłam się, doskonale wiedząc, co miał na myśli. — Mogłaś trafić na jakiegoś starego, zgrzybiałego dziada, a trafił ci się prawdziwy adonis, nie powinnaś narzekać.

Odwróciłam wzrok czując obrzydzeniem gdy na niego patrzałam. Ciekawe co by pomyślał gdyby jego narzeczona miała zostać dziwką, by wyciągnąć od kogoś kilka informacji. Chris z pewnością nie był głupi i jakakolwiek próba oszukania go skończyłaby się najprawdopodobniej moją śmiercią. Ale jak miałam mu coś zdradzić kiedy jasno przyznali, że i oni będą mnie obserwować. W ciągu miesiąca zyskałam więcej adoratorów niż przez całe swoje życie. Szkoda, że wszyscy darzyli mnie niezdrową obsesją.

Spojrzałam ostatni raz na zakochaną parę i choć bardzo nie chciałam, poczułam ból w sercu, ponieważ przypomniały mi się chwilę kiedy to ja mogłam schować się tak w ramionach ukochanego.

Aaron, tak bardzo za tobą tęskniłam.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Trochę się zadziało 😁
Gwen ma nowe zadanie, ale jak sobie z nim poradzi? 🧐
Z kim będzie ostatecznie współpracować? 😌
Powie Chrisowi czego się dowiedziała? 🤔
A może bez jego wiedzy będzie starała się wszystko ogarnąć? 🤭

Continua a leggere

Ti piacerà anche

26.5K 1.6K 113
➜ TYTUŁ: Undercover chaebol high school (Tajna szkoła średnia w Chaebol) ➜ AUTOR: ? ➜ TŁUMACZENIE NA POLSKI PRZRZ: @Kircia666 - Wattpad+Discord ➜ GAT...
34.9K 1K 23
Haillie Monet płatna zabujczyni i szefowa organizacji. Kiedy ma niecałe 16 lat jej matka i babcia giną w wypadku samochodowym. Przeprowadza się do br...
442K 25.5K 30
To jest moja debiutancka powieść, dlatego proszę o wyrozumiałość :) Ciekawe rozdziały zaczynają sie po 8 rozdziale, dlatego proszę o niezniechęcenie...
157K 5.4K 41
"- Jesteś jak szmaciana laleczka - wykorzystana i pozostawiona na pastwę losu." Freya Thompson przez dwanaście lat mieszkała w domu dziecka. Niewinna...