Hybryda

By Your-BlackQueen

371K 26.1K 1.4K

Alison to pełna niespodzianek nastolatka. Wraz z matką przeprowadza się do zupełnie nowego miejsca, gdzie szy... More

1. Czasami warto się dopasować
2. Spać jak suseł
3. Feralny pierwszy dzień w szkole
4. Dziwny Typ - Dziwne zjawisko
5. I co teraz?
6. Koszmar
7. Tajemniczy chłopak
8. Ten zapach
9. Przeszłość Matt'a
10. Na luzie?
11. CZYM TY JESTEŚ!?
12. Sekrety, bajeczki i bzdety
13. Prawda
14. Kaleka. Męskie porachunki
15. Cierpienie
16. Matt! Co za emocje...
17. Jestem Carlos
18. Co za Niefart!
19. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni!
20. Derek
22. Miłość nie wybiera
23. Co się ze mną dzieje?!
24. Jako duch światła
25. Poznanie i odkupienie straconych lat
26. Kontrola ciała, umysłu i krwi
27. Sprawy niedokończone
28. W pogoni za szczęściem!
29. Dzień tylko z Tobą
30. Max Tower - Coś nowego
31. Historia zamknięta w składziku
32. Skrwawione Serce
33. Co dusza skrywa - Zapomniana przeszłość
Liebster Awards!
34. Krwawy Księżyc
35. Początek Nowego Życia
Liebster Awards! ~2
36. Niespodziewany powrót
Dwanaście Faktów O Mnie!
37. Piątka nowych Wampirów
38. Zdemaskowanie piątki
39. Weekend !!!
40. Cel osiągnięty!
41. Ugryzienie
42. Czas bez Ciebie, to czas stracony!
43. Promień Nadziei
44. Niepamięć
45. Cicha prawda
46. Alison, jesteś moja!
47. Zazdrość?
48. Wyznanie
49. Powrót do początku
50. Nowe problemy
51. Kolejna próba
52. Czas się pożegnać!

21. Krwawa jatka!

7K 548 19
By Your-BlackQueen

Matt
Po urywanych śladach zdołaliśmy dotrzeć do starego, opuszczonego hangaru.

— Wchodzimy? - zapytał Carlos poganiając nas do działania.

— Dobra, na trzy - zacząłem odliczać. Staliśmy pod metalowymi drzwiami, a raczej wrotami. — Raz, dwa... Trzy! - wbiegliśmy szybko, ale w środku nikogo nie było.

— Uważajcie, nigdy nie wiadomo czy to nie pułapka... - poinformował nas Isaac.

— Cholera, gdzie ona jest?! - pierwszy raz w życiu poczułem się bezsilny. Zupełnie jak zwykły człowiek...

Alison gdzie ty jesteś? W sercu czułem ucisk, jakby wbijano mi igłę. Już nie wiedziałem, gdzie miałem jej szukać. Przetarłem dwoma palcami oczodoły.

— Szukajmy dalej - poklepał mnie po ramieniu Ethan orientując się, co się ze mną działo.

— Cicho... Słyszycie? - zapytał Carlos. Chłopak obudził we mnie ostatki nadziei. — Tam ktoś jest - dopowiedział po chwili, gdy wszyscy skierowaliśmy wzrok do źródła hałasu.

— Panowie rozejrzyjmy się - wszyscy ruszyliśmy w stronę dźwięku.

Już myślałem, że udało mi się ją znaleźć, jednak rzeczywistość była zupełnie inna. Jak mogłem tak myśleć, jak nawet nie czułem krwi dziewczyny. Tą osobą był stary, chudy jak patyk dziad, który ciątał się. Szukał na pewno jedzenia.

— Jasna cholera! Dziadzie stary, co tu robisz?! - trzymając w górze starca za brudne szmaty zapytał Joseph.

— Nie zabijajcie mnie... Ja już nie tknę dziewczyny - wymamrotał.

— Chory. Chodźcie stąd

— Nie! - szybko podbiegłem do starucha, chwytając go za podarte łachmany.

— Jakiej dziewczyny? - zapytałem w duchu mając pewność, że chodziło o Alison. Chuderlak nie odpowiedział, czym zaostrzył we mnie gniew. Potrząsnąłem nim niczym dziecko grzechotką. — Mów! Albo będziesz zbierał swoje flaki ze ściany! - zagroziłem. Ta metoda poskutkowała.

— Dziewczyna o słodkiej krwi - powiedział łapiąc łapczywie między zadaniami powietrze. Trzymałem go wysoko nad ziemią. Czułem jego strach, no i nie tylko... Aż zatykało nos.

— Gdzie ona jest? - dopytywałem.

— W środku opuszczonego magazynu. Pan Retriever ze swoimi ludźmi trzymają tam wszystkich - wskazał palcem kierunek. Rzuciłem go na ziemię i zerwałem się do wyjścia.

— Matt, poczekaj! Nie mamy planu!

— Nie zatrzymuj mnie. Muszę ją ratować!

Z hukiem wbiegłem do drugiego hangaru wyrywając z zawiasów drzwi. Znajdował się paręnaście metrów dalej. W środku było wiele nieprzytomnych wampirów przykutych do krzeseł. Przypominało to, salę tortur psychopaty. W ich ciała wczepione były nieznane mi urządzenia.

— Musimy im pomóc! - rzucił się na ratunek Carlos. Ściągał z wampirów dziwaczne mierniki, a uratowani odzyskiwali powoli przytomność, jak po wypiciu jakiegoś magicznego eliksiru.

Nie musieliśmy długo czekać, gdyż chwilę po naszym wtargnięciu w progu wejścia pojawili się uzbrojeni po zęby mężczyźni. Wiedziałem, że tak łatwo nie mogło być. No cóż, ja nie byłem taki bezbronny na jakiego wyglądałem. Raczej oni powinni zadbać o swoje cztery litery. Sześciu rosłych facetów w czarnych garniturach obstawiało jakiegoś dzieciaka, które po chwili wyłoniło się na sam przód uzbrojonych. Jak dostrzegłem po paru sekundach owy dzieciak, okazał się być karłem. Serio!?

— Czego tu szukacie? - zapytał wkładając w usta cygaro. Jeden z dobrze zbudowanych kolesi pożyczył mu ognia.

— Gdzie jest dziewczyna?! - zapytałem wściekły.

— Mamy tu wiele dziewczyn - równocześnie, jak na rozkaz zaśmiali się. Karzeł zaciągnął się cygarem i ze świstem wypuścił dym w naszym kierunku. Jego zachowanie świadczyło, że nie zamierza nam po dobroci udzielić żadnej istotnej informacji o miejscu pobytu Alison.

— Chodzi nam o człowieka - dodałem z lekkim warknięciem.

— Nie trzymamy ludzi - syknął, a jego plugawa morda przybrała gniewny wyraz.

— łżesz! Dobrze wiesz, że nas nie oszukasz... - zaskoczony dał znać swoim ludziom, aby nas zabili. Nie miał pojęcia z kim zadzierał. Może nasza grupa była znacznie mniejsza, jednak my nie byliśmy zwykłymi ludźmi. Ten istotny fakt stawiał nas w lepszym świetle wygranej.

Rozpoczęła się istna wojna. Uwolnione przez Carlosa i resztę, wampiry przyłączyły się do nas. Nasza grupa znacznie się rozrastała. Już byliśmy zwycięzcami. Nadprzyrodzeni za wszelką cenę chcieli odegrać się na swoich oprawcach.
Moi bracia przybrali postać wyrośniętych wilków, ja natomiast zacząłem się zmieniać niczym podczas pełni. Czułem jak coś rozdzierało mnie w środku. Niewytłumaczalna siła znów zmieniała mnie w tą bestię, która pragnęła mną zawładnąć. Nagły napływ gniewu powodował uczucie, jakbym palił się od środka. Moja skóra przybierała czarno-fioletowy kolor. Bolało mnie całe ciało, wszystkie kości i naczynia krwionośne, które rozszerzały się pompując o wiele większą ilość krwi. To jeszcze bardziej dawało mi "kopa" do walki. Wściekłość i żądza krwi rozpierała mój umysł. Nie myślałem o niczym innym, jak o zemście. Miałem wrażenie, że została mi wstrzyknięta cała fiolka adrenaliny. Byłem nadzwyczaj pobudzony i chętny do wyrządzenia krzywdy. Widziałem jedynie tych, których chciałem zabić. Moje mięśnie były spięte i w stanie gotowości. Przeobraziłem się w coś potwornego. Nie było we mnie człowieka, który mógłby jeszcze to powstrzymać. Nie było już mnie.

Wszyscy zaczęliśmy atakować przeciwnika rozrywając go na strzępy. Wampiry spragnione krwi zaspakajały swój głód na każdej swojej ofierze. Strach nieprzyjaciela był coraz bardziej wyczuwalny. Byli na tyle przerażeni naszą rzeźnią, że oddawali nam przysługę strzelając sobie w łeb. Wszędzie była krew.
Ukradkiem dostrzegłem, jak karzeł próbował chytrze się wymknąć pozostawiając swoich na polu walki. Paru dobrze zbudowanych kolesi strzelało na oślep tak, aby mały mógł bezpiecznie dojść do wysokiego, czarnego samochodu. O krok od auta zdążył mi posłać spojrzenie zemsty. Ruszyłem za nim, mimo wielu kul lecących gdzie popadnie, jednak ten drań zdążył odjechać. Jego smród było czuć na dalekie kilometry. Jeszcze cię znajdę...
Wydawało mi się, że to nie koniec. Wróciłem do hangaru i nie bardzo pamiętałem, co się ze mną działo. W tamtym momencie byłem jak maszyna do zabijania. Pochłonęła mnie żądza krwi i gniew, że tak po prostu dałem mu uciec. Tak bardzo pragnąłem ich wszystkich zabić. Nie mogłem się opanować. Było coraz gorzej. Czym ja jestem? Czułem jak z każdą chwilą traciłem nad sobą kontrolę, jak stawałem się czymś innym... Alison! To dzięki niej byłem w stanie trzymać ostatkami sił kontrolę nad rozumem i ciałem.

W mgnieniu oka zdołaliśmy rozprawić się z jego ludźmi. Nie było prosto, gdyż ktoś celował zatrutymi strzałami. Ofiary łucznika ginęły na miejscu. Najwidoczniej celował w serca, a wampiry były zbyt słabe, żeby się obronić. Powoli zmniejszał naszą liczbę.

Musisz zdjąć łucznika! Te słowa zahuczały w mojej głowie.

Namierzyłem gnoja z łukiem. Znajdował się na piętrze zaraz przy schodach. Pobiegłem w jego stronę.
Strzelał we mnie, ale dziwnym trafem wszystkie jego pociski odbijały się ode mnie, jak od metalowej tarczy. Mężczyzna zaczął uciekać. Nie zdążył. Zabiłem go, odrywając głowę od wątłego ciała. Charakterystyczny dźwięk dał mi wiele satysfakcji. To było coś. Chciałem więcej! Podobało mi się. Myśli szybko spłynęły na mój główny cel wtargnięcia do hangaru.
Alison! Zawołał mój głos przywracając mnie natychmiastowo do normalnej postaci. Potrząsnąłem głową, aby mieć pewność, że byłem w pełni sobą po czym rozejrzałem się wokół. Wszędzie były ludzkie wnętrzności i krew. Dla nas to nic nadzwyczajnego, dlatego nie robiło to na mnie większego wrażenia.

— Ktoś został ranny? - zapytałem w obawie, że kogoś mogłem uszkodzić.

— Matt! - zawołał jeden z wilków.

Podbiegłem do nich. Na ziemi leżał zakrwawiony Isaac. Jego ramię było draśnięte, a z rany sączyła się krew. Nawet niewielka ilość Belladonae w ranie mogła nas zabić. Ta trująca roślina szybko rozprzestrzeniała się po organizmie. W zależności od ilości dostania się do rany. W każdym razie była to kwestia trzech do pięciu godzin, aby taka osoba umarła w tragicznych męczarniach.

— Trzymaj się. Przeszukajcie pomieszczenia - rozkazałem.

Alison
Usłyszeliśmy strzelaninę, a po chwili głosy błagających mężczyzn, dlatego bez chwili wahania ruszyliśmy w przeciwnym kierunku. Z dala od tego hałasu. Postanowiliśmy skorzystać i uciec, kiedy tylko nadarzyła się okazja.

— Alison! - ktoś wypowiedział moje imię. Gwałtownie zatrzymałam się z oczyma wielkości monet. Derek zrobił to samo. Dyszałam ze zmęczenia, dlatego podparłam się na kolanach. — Alison! - ktoś mnie wołał, ale nie mogłam rozpoznać głosu. Nie znałam tej osoby. Spojrzałam pytająco na Deryka.

— Wilk - powiedział. Odwróciłam się w stronę wołającego głosu czekając, aż wyłoni się za rogu.

— Nie uciekaj! - ktoś pojawił się na drugim końcu długiego korytarza. Wolnymi krokami zbliżał się w naszym kierunku. Wtedy mogłam go dokładnie obejrzeć. Był wysoki, miał ciemne włosy ułożone w artystycznym nieładzie i czekoladowe oczy przyciągające spojrzenie. Ubranie chłopaka było we krwi.

— Kim jesteś? - zapytał Derek zbliżając się do mnie i zaciągając za siebie. Wyjrzałam ostrożnie za pleców chłopaka.

— Jestem Ethan, brat Matt'a - powiedział nieznajomy. Dopiero po jego słowach mogłam ujrzeć lekkie podobieństwo. Wyłoniłam się za pleców Deryka.

— On tu jest? - szybko wyskoczyłam z pytaniem.

— Tak

— Nic mu nie jest? - od razu zapytałam, a chłopak cicho zachichotał.

— To ciebie szukał całe dwa dni, jak igły w stogu siana modląc się, żeby nic ci nie zrobili, a ty się pytasz o nadprzyrodzonego? - posłał mi zawadiacki uśmieszek. Czułam, jak moje policzki pokrywają się lekkimi rumieńcami. —Zaprowadzę cię do niego - dodał po chwili puszczając mi oczko.

Ruszyliśmy w stronę jasnego światła na końcu korytarza. Wkroczyliśmy w strefę istnej rzeźni. Gdzieniegdzie poniewierały się ludzkie części ciała, wnętrzności, a wszystko pokrywała szkarłatna ciecz.
Momentalnie zrobiło mi się słabo i niedobrze od tego obrzydliwego widoku. Zatkałam nos dłonią i starając się nie rozglądać na boki, wlepiłam wzrok w umięśnione barki Ethana. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy.

— Wszystko okej? - szepnął mi do ucha Derek.

— Nie bardzo... - chłopak chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie, przez co większość mojego ciężaru dźwigał. Dziękowałam mu za to. Spojrzałam na niego. Na twarzy chłopaka widniał jedynie szeroki uśmiech. Dotarliśmy do głównego pomieszczenia, gdzie byłam na początku.

— Matt! - wykrzyczałam widząc go całego.

— Alison jesteś cała? - wstał z podłogi. Jego twarz była zakrwawiona jak i ubranie. Mimo to, przytuliłam się do jego torsu.

— Tak. A ty? - odklejając się, jeszcze raz spojrzałam w te niepowtarzalne oczy.

— O mnie nie musisz się martwić - objął mnie ramionami.

— Chcę wam przypomnieć, że mamy rannego - jeden z braci przykucnął przy rannym mężczyźnie. Spojrzałam na twarz leżącego. Także był przystojny. Praktycznie wszyscy trzej bracia Matt'a wyglądali tak samo, mieli jedynie inne rysy twarzy. Czekoladowe tęczówki, ciemne, bujne i pozostawione w nieładzie włosy, a do tego umięśnione ciała.

— Matt, nasza krew... - powiedziałam.

Nie musiałam tłumaczyć, bo on już dobrze wiedział, o co mi chodziło. Wziął kawałek jakiegoś żelastwa i bez chwili wahania naciął swoją skórę. Czarna, smolista krew w jednej sekundzie zalała mu rękę.
Z gruzu wygrzebał coś, co przypominało nakrętkę i podszedł do mnie z żelastwem.
Spojrzał na mnie pytająco i przyłożył do skóry metal. Odwróciłam głowę na znak, że się zgadzam. Naciął delikatnie moją skórę i pobrał parę kropel krwi. Wszyscy patrzyli się na nas z otwartymi ustami. Kiedy maź przybrała odpowiedni kolor, przykucnął przy bracie.

— Chyba nie myślicie, że to wypije...

— Zaufaj mi - zapewnił brata. Jednak Isaac niepewnie na niego spojrzał.

— To ci pomoże. Naprawdę - powiedziałam, po czym i ja przycupnęłam przy Isaacu.

— Skoro mówi mi to taka dziewczyna... - skomentował lustrując mnie dokładnie.

— Własnemu bratu nie zaufałeś, ale dziewczynie, którą ledwie znasz, bez wahania... - obruszył się Matthew. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Isaac jednym duszkiem wypił ciecz. Jego rana powoli zaczęła się goić. Kiedy wszyscy byli gotowi do drogi, rodzeństwo Matt'a zadeklarowało się, żeby posprzątać ten bajzel.

— Trzeba spalić cały budynek... - powiedział bawiąc się zapalniczką jeden z przystojnych wilków.

— To co, widzimy się w domu - powiedział na odchodnym do Matt'a.

— Jasne

Wracaliśmy pieszo. U mego boku równiutko szło, jak we wojsku trzech mężczyzn: Carlos, Derek i Matt. Czułam się jak ktoś naprawdę ważny, bo chłopcy dosłownie szli przy mnie, otaczając z każdej strony. Mina Matt'a była naburmuszona, jak u pięciolatka. Carlos miał lekki uśmieszek, a Derek zamyślony bacznie mnie obserwował. Wolałam nie wiedzieć, o czym każdy z nich myślał.

— Dziękuję wam za uwolnienie i odprowadzenie, ale dalej mogę pójść już sama - podkreśliłam ostatnie słowo zatrzymując się przy dobrze znanym rozdrożu. Spojrzałam na twarz każdego z nich.

— Ale Alison... - szybko przerwałam Matt'owi wypowiedź.

— To na razie chłopcy! - posłałam im uśmiech i pobiegłam w swoim kierunku. Ich miny były bezcenne!

Continue Reading

You'll Also Like

141K 7.7K 27
Rose Black drobna nieśmiała dziewczyna która , ma niedługo skończyć osiemnaście lat , jest kompletnie nieświadoma , że w jej żyłach płynie , krew wil...
4.2K 217 26
-Co się z tobą stało?- zawołałem.- Zmieniłeś się. -Nie zmieniłem się- warknął.- Pokazałem tylko moją prawdziwą twarz. Niby wszystko było idealnie, al...
6.4K 505 11
Ta historia opowiada o młodej wilczycy, która podróżuje po różnych miejscach. Spotyka inne wilki dobre i złe, watahy, stada i samotne osobniki innej...
225K 12.4K 48
Porywająca historia o miłości, która nie ma prawa przetrwać. Spokojne życie siedemnastoletniej Souline zmienia się, kiedy zostaje porwana i trafia do...