20. Derek

6.7K 518 4
                                    

Matt
  Szukaliśmy wszędzie. Sprawdzaliśmy po drodze wszystkie opuszczone budynki. Mimo, że każde miejsce było porażką w poszukiwaniach, nie poddawałem się. Miałem nadzieję, że kolejne to będzie to i ją znajdę.
Bałem się, że oprawcy mogli jej coś zrobić. Z myśli po raz kolejny wyrwał mnie dzwonek telefonu. Już miałem rzucić nim o drzewo, ale w ostatniej chwili dostrzegłem kto dzwonił. Niechętnie odebrałem.

— Czego?!

— Gdzie ty do cholery jesteś?! - wydarł się rozzłoszczony moją nieobecnością Joseph. Zupełnie o nich zapomniałem. Byłem w pełni skupiony jedynie na znalezieniu dziewczyny, dla której byłbym w stanie przeszukać cały świat.

— Na opuszczonym placu przy Wolf Street - zmęczony potarłem palcami skroń.

— Co ty tam robisz?! - jego głos zadudnił w moich uszach.

— Wyjaśnię wam na miejscu... - powiedziałem w przeciwieństwie do niego całkiem spokojnie.

— Zaraz będziemy - usłyszałem sygnał rozłączenia. Wsunąłem telefon z powrotem do kieszeni. Nabrałem do płuc powietrza, po czym ze świstem je wypuściłem. Martwiłem się o nią. Kiedy zaczynałem o niej myśleć zapominałem o wszystkim i nieświadomie się uśmiechałem. Dziewczyna stała się dla mnie silnie uzależniającym lekiem, którego każdego dnia pragnąłem zażywać.
Wampir, który mi towarzyszył zaczął oglądać rośliny pod płytką warstwą śniegu.

— Co ty robisz? W botanika się bawisz? - zapytałem naśmiewając się z niego. Musiałem, to było silniejsze ode mnie...

— Tak się składa, że nim jestem - przynajmniej dowiedziałem się, dlaczego przyglądał się z takim zainteresowaniem każdej napotkanej roślinie.

— I co tam widzisz prócz zamarzniętych badyli? - zapytałem robiąc sobie z niego żarty.

— Ślady oprawców Alison - pochyliłem się, żeby mieć pewność, że mówił prawdę. Faktycznie, niewielka warstwa śniegu przykryła ślady opon. Zdażyło trochę nasypać. Poczułem, że byliśmy blisko. Pod wskazane miejsce podjechali chłopaki. Wkurzeni wysiedli z Jeepa posyłając mi wrogie spojrzenia.

— Co ty odwalasz?! Wiesz, że musisz uważać, szczególnie kiedy nadchodzi pełnia - powiedział Joseph, starając się być opanowanym. Jemu najbardziej zależało, abyśmy nie pakowali się w żadne problemy. Zawsze starał się nas pilnować i wyciągał z każdych kłopotów. W końcu był naszym najstarszym bratem.

— Co to za jeden? - zapytał po chwili Ethan. Trójka mojego rodzeństwa szybko przeniosła wzrok na wampira.

— To... - w sumie to sam nie wiedziałem. Jakoś tak wyszło, że się sobie nie przedstawiliśmy.

— Jestem Carlos - przerywając moje zakłopotanie przedstawił się. Wyciągnął dłoń w stronę wilków, jednak ci nawet nie pokwapili się, aby ją uścisnąć. Wilki raczej nie trzymały sojuszu z wampirami. Zdecydowanie należały do spokojnego gatunku, który kład nacisk na własne bezpieczeństwo. Nie wchodziły w konflikty z krwiożercami. No chyba, że został naruszony ich porządek.

— A wracając do tematu. Co ty robisz? - dopytał Joseph.

— Szukam dziewczyny - powiedziałem odważnie.

— Jakiej znów dziewczyny? - dopytał najstarszy.

— Alison McCall... - wyjaśniłem.

— Można wiedzieć, po jakie licho szukasz tej Alison jakiejś tam? - zastanowiłem się przez chwilę, czy przyznanie się do uczuć, które żywiłem w stosunku do dziewczyny, będzie najlepszym wyjściem. Stanowczo nie, jednak nie chciałem zataić tak istotnego faktu przed nimi. Kochałem Alison i zdecydowanie się do tego przed samym sobą przyznawałem. Stwierdziłem, że lepiej by było, gdyby znali prawdę. Zazwyczaj nie mieliśmy przed sobą tajemnic.

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz