18. Co za Niefart!

6.8K 541 4
                                    

Alison
  Śnieg przestawał sypać, pozostawił po sobie dwudziestu-centymetrową warstwę delikatnego puchu. Wędrówkę toczyłam przez dobrze znany las, którego miałam już po dziurki w nosie. Każdego dnia mijałam te same smutne drzewa i puste ławki. Później wąską ścieżką wkraczałam na jeszcze gęściej porośnięty kawałek lasu, gdzie park już dawno się kończył. Idąc tak, w końcu docierałam do swojego kochanego i przede wszystkim cieplutkiego domku. Jednak nie tym razem, gdyż w drodze do niego zostałam bezczelnie uderzona w tył głowy. Upadłam, jak worek kartofli na ziemię. Nie widziałam mojego oprawcy.

Matt
Gdy tylko skończyłem całą robotę, jaką zadała mi dyrektorka, postanowiłem resztę czasu spędzić z Alison. Miałem trochę czasu na pewne przemyślenia. Chciałem wyznać jej szczerze, co do niej czułem. Zostawiłem samochód pod domem i postanowiłem pójść do dziewczyny pieszo. W ten sposób mogłem uzyskać trochę czasu na ubranie tego w odpowiednie słowa.

Alison
Obudziłam się w jakiejś starej szopie, gdzie śmierdziało krwią i wilgocią. W dodatku byłam mocno przywiązana grubymi sznurami do krzesła. Głowa mi pękała i jeszcze zamazywał mi się obraz przez zaspane oczy. Chciałam je przetrzeć, ale kajdany z grubych lin skutecznie mi to uniemożliwiały. Mrugnęłam więc gwałtownie parę razy. W pomieszczeniu panował lekki mrok, przez brak okien. Jedyne światło biło od gołej żarówki, która co jakiś czas mrugała przyprawiając mnie o dreszcze.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu pełnym pęknięć na ścianach i metalowych belek podtrzymujących dach.
Zorientowana, że nie byłam sama, przeleciałam wzrokiem po towarzyszach, którzy zajmowali połowę miejsca w hangarze. Tworzyliśmy sporawą grupę i wszyscy byliśmy przywiązani do metalowych krzeseł wmurowanych parę centymetrów nóżkami w betonową podłogę. Zdążyłam zauważyć, że wszystkie osoby w środku były wampirami, ponieważ miały żółte oczy i byli wpół przytomni. Zastanawiało mnie dlaczego nie próbowali się uwolnić. Przecież wampiry to silne stworzenia, z łatwością daliby radę przerwać grube węzły. Przeleciałam wzrokiem po ich ciałach i dostrzegłam jakieś urządzenia. Do skóry zostało im coś wczepione. Przyjrzałam się uważnie dziwnemu urządzeniu. Na ramionach wampirów znajdowała się cienka rurka z licznikiem, który wskazywał jakieś cyferki i bicie serca. Zmroziło mi to krew w żyłach, gdyż nadprzyrodzeni wyglądali jakby uchodziło z nich życie. Zupełnie jak warzywa, które ktoś podtrzymywał przy życiu.
Po chwili do starej komórki wtargnęli dwaj rośli mężczyźni trzymając jakąś rudowłosą kobietę. Najwyraźniej była to kolejna ich ofiara, która także została przywiązana jak cała reszta. Była bardzo ładna. Jej długie czysto krwisto-rude włosy sięgały do piersi, twarz zdobiły duże, brązowe oczy i wiele drobnych piegów. Wydawało mi się, że miała gdzieś koło dwudziestu lat.

— Idioci! Jak możecie mnie tak traktować!? - przyglądałam się całej sytuacji z zainteresowaniem. — Banda skończonych imbecyli! - wykrzyczała gniewnie, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. — Dlaczego tutaj jesteśmy? - zapytała łagodniejszym głosem, gdy mężczyźni wyszli zamykając z trzaskiem ogromne metalowe drzwi.

— Nie wiem. Jesteś wampirem? - zapytałam.

— Tak, ale nie mogę rozerwać tych kajdan. Czuję jak coś mnie osłabia. Jakby wyciekała ze mnie krew - dziewczyna posłała mi przerażone spojrzenie.

— To prze to ustrojstwo na twojej ręce - wskazałam brodą na jej przedramię. Ruda powiodła wzrokiem za wskazanym przeze mnie kierunkiem.

— Dlaczego na ciebie to nie działa? - zapytała cicho, jakby każde kolejne słowo sprawiało jej ból. Dopiero kiedy mnie o tym poinformowała zorientowałam się, że też miałam to wczepione.

— Może dlatego, że nie jestem wampirem - oznajmiłam wracając wzrokiem na jej twarz.

— Czemu nas uwięzili? - zadawała pytania, na które niestety nie znałam odpowiedzi.

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz