Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.5K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 30

961 25 17
By _Aguga_

Informacja na dole ☺️❗️

Już od pierwszego spotkania z Chrisem wiedziałam, że nie był on zwykłym mężczyzną, jakiego można było minąć w warzywniaku. Samym swoim towarzystwem wywoływał ciarki na moim ciele, a gdy tylko spojrzał tym swoim zimnym spojrzeniem, czułam, jakbym była uwięziona pod lodem, nie mogąc się poruszyć. Nigdy nie chciałam mieć z nim więcej do czynienia, a jednak los co chwilę stawiał go na mojej drodze. Jakby śmiał się mi prosto w twarz, z każdym kolejnym naszym spotkaniem. Nie znałam bruneta, a jednak spotkaliśmy się już tyle razy, że nie mogłam pomylić go z nikim innym. Albo to przez strach jego widok wyrył się w mojej pamięci bezpowrotnie. Cokolwiek by to nie było, zdawałam sobie sprawę, że zmierzało to w tragicznym kierunku. Jak widać, na efekty nie musiałam długo czekać.

Biegłam przed siebie, a płuca palił mi żywy ogień. Miałam wrażenie, jakbym się dusiła. Nieważne jak bardzo bym chciała, wiedziałam, że nie mogłam przestać. Tak uparcie walczyłam o życie, kiedy jeszcze niedawno sama świadomie balansowałam na jego krawędzi. Lecz wtedy towarzyszył mi śmiech i zastrzyk adrenaliny wymieszanej z endorfiną. W tej chwili daleko było mi, by je poczuć. Mój szalejący oddech ledwo nadążał za łomoczącym sercem, a i tak czułam, że zaczynałam się dusić.

Potknęłam się, upadają na ziemię i zdzierając sobie skórę z kolan. Jeszcze kilka miesięcy temu bardziej przejęłabym się nową parą spodni, które nadawały się już jedynie do wyrzucenia, niżeli własnymi nogami. W sytuacji, w której się znalazłam, żadne z tych rzeczy nie zaprzątało mojej głowy. Myśli były zbyt zajęte odnalezieniem drogi ucieczki.

Odgłosy ciężkich kroków zmusiły mnie do zerwania się do kolejnego biegu. Widok zaczęły zasłaniać mi łzy bezradności. Nie chciałam umierać.

Przytrzymałam swoje okulary, które prawie całkiem zsunęły się z mojego nosa.

Nie wiedziałam dokąd biegłam. Czy uda mi się schować przed potworem? Czułam jego wzrok na sobie. Miałam wrażenie, że był tuż za mną, a jego zimny oddech owiewał mój kark. Czułam dotyk jego zimnych dłoni, które zaciskały się wokół mojego ciała.

Skręciłam w ciemną uliczkę między dwoma, ogromnymi magazynami, lecz widok lodowatych, niebieskich niczym lód oczu odstraszył mnie i zmusił, bym niewiele myśląc, wbiegła do jednej z hal.

Był wszędzie. Nie mogłam od niego uciec.

Wewnątrz pomieszczenia było o wiele ciemniej niż na zewnątrz, gdzie drogę oświetlał mi księżyc. Jego okrągła tarcza zwiastowała moją zgubę. Dokładnie jak w legendach o wilkołakach. Z tą różnicą, że nie było tu żadnych magicznych wróżek zdolnych uratować mnie z opresji, ani przerośniętych wilków niczym ze zmierzchu. Byłam tylko ja i człowiek, do którego bardziej pasowało miano potwora. Ofiara i królik. Nic więcej.

Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy z mroku niczym demon wyłoniła się sylwetka potężnego mężczyzny. Może naprawdę miał coś w sobie z diabła, bo sam jego widok przyprawiał mnie o zimne dreszcze. Każdy jego ruch był dokładnie przemyślany, wypracowany do perfekcji. Tak, by ręką nie zadrżała mu pod ciężarem pistoletu.

Widząc skierowaną lufę broni w swoim kierunku, pozwoliłam sobie na chowany w sobie szloch. Dlaczego to ja stałam się ich celem? Przecież jedynie znałam osobę, którą chcieli zabić. Więc dlaczego ja też musiałam zginąć?

Spojrzałam w błękitne oczy mężczyzny, licząc, że zobaczę w nich, chociaż cząstkę człowieczeństwa. Jednak nie potrafiłam w nich odszukać niczego poza tą przerażającą pustką.

Dlaczego mężczyzna taki jak on, musiał dzierżyć w dłoni broń? I dlaczego kierował ją w stronę niewinnej osoby? Natura obdarzyła go ponadprzeciętną urodą, a jednak wciąż w jego zachowaniu było coś, co nie zachęcało do bliższego poznania. Jego intensywne spojrzenie prześwietlało człowieka. Czuło się pod nim niekomfortowo. Był to wzrok psychopaty czerpiącego satysfakcję z czyjegoś strachu. Lubił mieć władzę. Zmuszał ludzi do posłuszeństwa. Więc co skłoniło mnie do szukania w nim litości? Taki człowiek nie znał znaczenia tego słowa.

Zamknęłam oczy, bojąc się patrzeć na broń trzymaną w jego dłoniach. Nie chciałam widzieć ostatnich chwil swojego życia. Zbyt bardzo przerażało mnie to, jak beznadziejnie skończyłam. Lecz nawet pomimo zamkniętych oczu, przed sobą wciąż widziałam błękit jego tęczówek. Tak jakby zamierzały zostać ze mną już na zawsze i nie pozwolić zaznać spokoju nawet po śmierci.

Załkałam żałośnie po raz kolejny, łudząc się na czyjąś pomoc.

Aaron pomóż mi!

Moje błagania na nic się zdały, bo on nie mógł mi już pomóc. Nawet pewnie nie wiedział, co przytrafiło mi się w ostatnich tygodniach. To było całkiem zrozumiałe, bo przecież zerwaliśmy, ale czułam rozpacz, wiedząc, że nie wiedzieliśmy już, co robiliśmy danego dnia.

Zadrżałam, słysząc odblokowanie pistoletu, a rękami nakryłam głowę, chcąc obronić się przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. W momencie, kiedy padł strzał, spięłam całe swoje ciało, szykując się na przeraźliwy ból, lecz zamiast niego usłyszałam za sobą upadające ciało i czyjś jęk bólu. Lecz nawet pomimo tego, ja wciąż miałam szczelnie zamknięte oczy, bojąc się, że gdy je otworze to potwór mierzący do mnie z pistoletu będzie stał przed moją twarzą. Szukałam w sobie oznak postrzału, a każda moja część ciała drżała, jakby mózg sam wmawiał sobie uraz. Ale tak naprawdę nie czułam prawdziwego bólu. Tak bardzo się go obawiałam, że zaczęłam go sobie wyobrażać i dopiero mocny uścisk na ramieniu odwrócił moje myśli na inny tor. Całe swoje skupienie poświęciłam Chris'owi, który stał nade mną, patrząc na mnie chłodnym spojrzeniem.

— Wstawaj — rozkazał twardo, a ja z początku nie wiedziałam, jak wykonać jego rozkaz. Dopiero gdy on sam tracąc cierpliwość, pociągnął mnie do góry, stanęłam na nogach, by nie upaść. — Idziemy — rzucił ostrym tonem, zaczynając jednocześnie prowadzić mnie do wyjścia.

Zerkając na niego w strachu, ale doskonale wiedziałam, że próbując mu się teraz sprzeciwić, skróciłabym jeszcze bardziej swój żywot. Ale nie mogłam powstrzymać reakcji swojego organizmy, który mimowolnie zatrzymał się na widok martwego ciała mężczyzny, który jeszcze chwilę temu trzymał nóż przy moim gardle.

Dopiero mocne szarpnięcie zmusiło mnie, bym ruszyła ponownie przed siebie. Rozglądałam się w obawie, gdzie mnie prowadził. Bałam się nawet pomyśleć, co zamierzał, ale te myśli same wchodziły mi do głowy. Tym bardziej, kiedy zauważyłam zaparkowany pojazd, który musiał być naszym celem. Wszędzie było ciemno i ledwo co widziałam coś na oczy, bo moje okulary miały na sobie pełno plam po moich łzach. Księżyc jak na złość schował się za chmury, a z nieba zaczął sypać śnieg. Lecz w tym momencie nie był on niczym romantycznym. Chłód, jaki ze sobą przyniósł, sprawił, iż jeszcze bardziej czułam się przytłoczona. Strach i zimno było idealnym połączeniem. No i do tego ciemność, jako wisienka na torcie.

Chris upewnił się, że wsiadłam do jego pojazdu, stojąc nade mną i pilnując czy aby nie chciałam uciec. To nie był ten moment, w którym mogłam próbować, zbyt bardzo bałam się, że mogłam skończyć z kulą w moim ciele.

Mężczyzna okrążył samochód i zajął miejsce kierowcy. Bez chwili zawahania odpalił silnik i ruszył z miejsca.

Opuściłam wzrok na swoje dłonie, które całe drżały. Nie mogłam powiedzieć czy z zimna, czy z nerwów, ale pewnie jedno i drugie. Sama do końca nie wiedziałam, bo odczuwałam obie te przyczyny. Uniosłam wzrok, a droga przed moimi oczami zawirowała, a ryk silnika stał się zagłuszony, jakby dochodził z bardzo daleka. Zamrugałam oczami, próbując dojść do siebie, ale mój rozszalały oddech wcale nie chciał pomóc mi opanować nerwów. Wręcz jeszcze bardziej wpadałam w panikę. Nie mogłam zemdleć w jego samochodzie. Byłabym wtedy całkowicie bezbronna. Tak jakbym teraz mogła coś zrobić. Ale chciałam samą siebie przekonywać, że dałabym radę się obronić. Zrobić cokolwiek.

— Otwórz schowek. — Usłyszałam głos Chris'a, lecz i on był niewyraźny, bo zatkały mi się uszy i zaczęło w nich piszczeć.

Uniosłam drżącą dłoń, chcąc wykonać jego rozkaz, by nie narazić się jeszcze bardziej. Na widok broni leżącej w środku, zamarłam na moment, a moja dłoń zaczęła jeszcze bardziej drzeć, choć doskonale wiedziałam, że jedną już miał przy sobie. Walczyłam ze sobą z całych sił, by nie zemdleć.

— Zjedz batona, pewnie spadł ci cukier — odparł tym samym zimnym tonem co chwilę temu.

Dopiero wtedy zauważyłam, że obok czarnej spluwy leżą te same batony, które Casper próbował ukraść ze sklepu. Leżały one w schowku, więc dlaczego je kupił, skoro nie chciał ich zjeść. Tak, to było odpowiednie pytanie na daną sytuację.

Sięgnęłam po jednego z nich, uważając, by nie dotknąć broni. Bałam się jej i nawet taki kontakt był dla mnie czymś, do czego nie mogłam się przełamać.

Wzięłam pierwszy gryz, ale słodycz nie chciała przejść mi przez gardło. Czułam, jakbym miała je zaciśnięte i nic nie mogło przez nie przejść. Opuściłam wzrok na ledwo nadgryzionego batona, jakby miał być moim kolejnym katem. Jednak i tak wciąż starałam się go zjeść, tak jak kazał mi Chris. Obawiałam się nawet tego, co zrobiłby, gdybym mu odmówiła. Czując na sobie jego prześwietlający wzrok, ponownie wbiłam zęby w czekoladę, choć pierwsza porcja wciąż znajdowała się w moich ustach. Nadal czułam, jak było mi słabo i zaczynałam się obawiać, że zemdleje z jedzeniem w ustach. Tylko dlatego ostatecznie zmusiłam się, by połknąć ich zawartość.

Męczyłam baton jeszcze przez długi czas, ale przynajmniej skupił on większość mojej uwagi i odwrócił ją od tego, co stało się zaledwie kilkanaście minut temu. Przestało też mi się kręcić w głowie. Najwidoczniej faktycznie było to spowodowane spadkiem cukru.

Dopiero po kolejnych minutach odważyłam się spojrzeć na Chris'a, który wciąż w skupieniu kierował pojazdem. Nie poświęcał mi już żadnej uwagi, czego nie żałowałam, ale jednocześnie obawiałam się bardziej, co planował. W końcu siedziałam w jego samochodzie, jechaliśmy nieznaną mi drogą i nie wiedziałam co się ze mną stanie.

Chciałam się odezwać, ale nie potrafiłam zdobyć się na taką odwagę. Chris był mężczyzną, który od początku niwelował każdą moją próbę buntu, gasząc ją na samym początku. Zanim bym coś powiedziała, wystarczyłoby jedno jego spojrzenie, bym całkowicie z tego zrezygnowała. Byłam na straconej pozycji, bo sam jego widok powodował strach w moim ciele. Głos gęsią skórkę, a spojrzenie sprawiało, że zamierałam w bezruchu.

Nie miałam pojęcia co o nim myśleć. Z jednej strony uratował mnie od tamtego faceta, ale sam chwilę wcześniej chciał mnie zabić. Dlaczego więc wziął mnie ze sobą? Może się rozmyślił? Ale wtedy mogłam skończyć jeszcze gorzej.

Spięłam się, gdy do głowy przyszła mi ta myśl, a widok wysokiego budynku, który ewidentnie był jednym z hoteli, wcale nie wróżył mi świetlanej przyszłości.

Moje wnętrzności zrobiły fiolka, a mięśnie spięły się, chcąc być przygotowanym na obronę, kiedy brunet skręcił na parking hotelu. Spojrzałam na niego wystraszona, a on doskonale będąc tego świadom, specjalnie udawał, że tego nie widzi. Moje zachowanie musiało być dla niego zabawne. Bawiło go to, jak umierałam w strachu, byłam tego pewna, bo takich jak on zawsze to śmieszyło.

Złapałam za uchwyt w drzwiach, jakbym chciała je przytrzymać, by nie mógł ich otworzyć. Jak wcześniej nie chciałam wejść do jego samochodu, tak teraz zrobiłabym wszystko, by w nim zostać. I dopiero po chwili wpadłam na pomysł. Głupi, ale zawsze była to jakaś próba ratowania swojego życia.

Chwyciłam za klamek, by uciec czym prędzej do recepcji. Nie strzelałby chyba w miejscu publicznym. Gdyby udało mi się dotrzeć do ludzi, mogłabym zyskać pomoc. Ale co dalej? Wciąż w głowie siedziała mi myśl, że policja mogła być po ich stronie. A przynajmniej jakaś jej część. Ale gdybym robiła wszystko, co będzie chciał to i tak czekałaby mnie śmierć. Dlatego z pełną determinacją pociągnęłam za klamkę, lecz ta załamała się pod moim naciskiem, ale nic się nie stało. Drzwi były zablokowane. Mało tego. W tym samym momencie co wykonałam swój ruch, poczułam na sobie parę zimnych tęczówek, które wypalały w moich plecach dziurę.

Odwróciłam się z obawą, a gdy to zrobiłam, potwierdziły się moje przeczucia. Chris wpatrywał się we mnie bez słowa, ale po samej jego minie mogłam uznać, że nie był zadowolony. Żadko kiedy widziałam, by wyrażał cokolwiek więcej niż obojętność, a zaszczyt zobaczenia w nim złości, wcale nie był tym, co chciałam uzyskać.

Przełknęłam ciężko ślinę, zabierając jednocześnie rękę z klamki.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Oh Gwen i po co ci to było? 😅
Dlaczego Chris zatrzymał się w hotelu?
Gwen mogłabym tam zyskać pomoc, chyba że ludzie tam pracujący wcale nie przypadkowi 🤭
Co Chris ma w planach zrobić z Gwen? Raczej nie zaprosi jej na herbatkę 😉
Ale w końcu dotrwaliśmy do wydarzeń z prologu 😌
Już wiecie co było dalej i jak do tego doszło 😏🤭

Dostałam pytanie o dodatkowy rozdział. Pomyślałam, że na razie się wstrzymam i uzbieram 10 rozdziałów na zapas i później każdy kolejny który napiszę szybciej będę wstawiała dodatkowo. Co o tym myślicie? Chcecie tak? Na dzień dzisiejszy mam 8 rozdziałów napisanych na zapas więc już niedaleko 😉❗️

Continue Reading

You'll Also Like

486K 35.7K 50
Powiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy...
2.2M 71K 44
Po stracie pracy Melanie szukała nowej posady, a jedyną przystępną ofertą okazała "opiekunka". Daniell jest dwudziesto ośmio letnim samotnym ojcem...
442K 25.5K 30
To jest moja debiutancka powieść, dlatego proszę o wyrozumiałość :) Ciekawe rozdziały zaczynają sie po 8 rozdziale, dlatego proszę o niezniechęcenie...
10.5K 306 36
W trakcie poprawy. "Stanał naprzeciw mnie, przyciskajac mnie do zimnej sciany busa. Juz mnie miał własnie w tej chwili. Poczułam jak jego delikatne...