Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.3K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 26

958 19 30
By _Aguga_

Przewróciłam się z jednego boku na drugi, kiedy pozycja stała się zbyt niewygodna, by w niej pozostać. Przycisnęłam do siebie gruby koc, marząc, by ponownie zapaść w sen. Moje mięśnie były całe obolałe, jakbym dzień wcześniej przebiegła maraton. Do tego niesamowicie bolała mnie głową. Ostatnie co pamiętałam to klub i drink, który przyniósł mi Casper. Czekałam wtedy na Debby, ale nie zdołałam przypomnieć sobie, co stało się dalej.

Ścisnęłam mocniej koc, który mnie okrywał, lecz po chwili zaczęło docierać do mnie, że w swoim domu nie miałam tak wielkiego i grubego koca.

Otworzyłam oczy, od razu rozglądając się po miejscu, gdzie się znalazłam. Na stoliku obok mnie zauważyłam leżące okulary. Sięgnęłam po nie prędko, by mieć lepszy widok na wszystko wokół. W pokoju wciąż panował półmrok, a kiedy wszystko było rozmazane, ciężko było mi zobaczyć czy nikt nie siedzi gdzieś w ciemności.

Z początku myślałam, że może Casper widząc mnie całkiem pijaną, zabrał mnie do siebie. Co jak co, ale ta opcja również mi się nie podobała. Dopiero widok drewnianych palet dał mi do zrozumienia, że prędzej leżałam w jakimś magazynie niż w mieszkaniu bruneta. No, chyba że lokowany lubił taki wystrój. Nie oceniałam go za to, w końcu ludzie mieli różne gusta. Nieważne co by to nie było, to wciąż nie pozwalało mi poczuć się bezpiecznie. Nie wiedziałam gdzie byłam, co się stało, a ból głowy i mięśni sprawiał, że tylko bardziej się niepokoiłam.

Zrzuciłam z siebie koc, a na mojej skórze momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Potarłam ramiona dłońmi i ruszyłam w kierunku okna. Widok za nim wcale nie poprawił mojego nastroju. Ukazywał on kilka śmietników i stare odrapane ściany.

Złapałam się za głowę, bojąc się nawet myśleć, w jakie miejsce trafiłam.

Podeszłam do drzwi i z lekkimi obawami chwyciłam za klamkę. Nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać, ale skoro nie byłam związana, zakneblowana i z workiem na głowie, to chyba nie musiałam się obawiać aż tak bardzo. Poza tym dostałam nawet koc, bym nie zmarzła.

Pociągnęłam za klamkę, a moim oczom ukazał się widok, który całkiem przerósł moje oczekiwania. Spodziewałam się dwóch skrajności. Jakiejś podejrzanej knajpy spod ciemnej gwiazdy, albo przypadkowego sklepu całodobowego, w końcu na dworze zaczynało dopiero świtać. To wszystko było błędne.

Zrobiłam pierwsze kroki przed siebie, nie mogąc zrozumieć, jak znalazłam się na zapleczu klubu, gdy jeszcze kilka godzin temu nie miałam do niego wstępu. Ba czekałam aż Debby stąd wróci, ale chyba ostatecznie to ja byłam tu dłużej niż ona. Co prawda niewiele z tego pamiętałam, a tak właściwie nic, ale moje zadowolenie wzrosłoby, gdyby ktoś był tak dobry wytłumaczyć mi, co się działo. Nawet chyba nie musiałam się o to szczególnie prosić.

— Obudziłaś się już — odezwała się do mnie z uśmiechem dziewczyna za barem. — Nieźle cię ścięło. — Przetarła szmatką ręce i rzuciła ją na półkę.

— Chyba tak — wymruczałam, wciąż będąc skołowana tym, co się stało.

Podeszłam do lady i usiadłam na jednym ze stołków. Dziewczyna zjawiła się obok mnie, lustrując mnie badawczym spojrzeniem.

— Powiem ci, że dawno nie mieliśmy tu takiej akcji. — Nachyliła się, chyba myśląc, że nada temu więcej dramatyzmu. Ja natomiast zmarszczyłam brwi.

— To chyba normalne, że ktoś się upije.

— No tak, zapomniałam, że jeszcze nic nie wiesz. — Cofnęła się, ale tylko by się rozejrzeć czy nikt nas nie słyszał. Nie było takiej obawy, lokal był całkiem pusty, ale i tak dziewczyna ponownie nachyliła się nad ladą. Z każdą sekundą, z którą opóźniała odpowiedź, nie udzielając mi prawdy, czułam zawiązujący się supeł w moim żołądku. — Ktoś dosypał ci GHB do drinka — wyszeptała.

— Pigułkę gwałtu? — wydusiłam, czując, jak zimne dreszcze przechodzą mi po plecach, a twarz z pewnością zrobiła się blada.

Dziewczyna prędko uciszyła mnie, chyba naprawdę obawiając się, że ktoś mógłby nas usłyszeć.

— Szef okropnie się wkurzył. — Założyła kosmyk włosów za ucho opadający na jej twarz, po czym ze szczerym entuzjazmem kontynuowała opowieść. — Od dawna nie mieliśmy tu takich przypadków. Dbamy o reputację i nie możemy pozwolić by jakikolwiek klient bał się u nas zabawić. Wiem, że proszę o dużo, ale czy mogłabyś o tym nikomu nie mówić? — poprosiła, a jej mina wyrażała prawdziwą nadzieję, iż się zgodzę.

— Jak się... tu znalazłam? — spytałam, chcąc najpierw usłyszeć odpowiedź na moje pytanie, zanim udzielę go dziewczynie.

Nie wiedziałam, czy w ogóle opuściłam to miejsce. Może zorientowali się, zanim ten ktoś dał radę mnie stąd wyprowadzić i miałam na to wielką nadzieję. Ale gdzie wtedy był Casper, przecież to z nim miałam swoje ostatnie wspomnienie. Czy może to on to zrobił? Wcześniej nie wyglądał na takiego, który mógłby mi czegoś dosypać, ale w prawdzie mówiąc, nie mogłam mieć pewności. Znaliśmy się zaledwie parę dni. Tylko co chciał tym osiągnąć? Poza tym nigdy nie widziałam, by miał podobne substancje przy sobie. Spędziłam z nim krótki czas, ale nie zauważyłam nic podejrzanego.

— Jeden z klientów widział, że dziwnie się zachowujesz i poszedł za wami, później przyprowadził cię tutaj. — Mówiła wiarygodnie, ale wszystko traciło w momencie kiedy uciekała wzrokiem za mnie.

— Z kim wychodziłam? — Chciałam się upewnić, ale sama do końca nie wiedziałam, czy wolałam, by to był Casper, czy jednak nie.

— Ja nie wiem — powiedziała ze współczuciem. — Jestem tu dopiero godzinę, Dan wie o tym coś więcej. Jak chcesz się czegoś dowiedzieć, to będzie dzisiaj wieczorem. — Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.

— Dzięki — mruknęłam w odpowiedzi, nie będąc do końca pewna, co miałam o tym wszystkim myśleć.

Jedyne co chciałam, to znaleźć się w swoim domu. Dlatego nie zagrzałam dłużej miejsca w klubie. W głowie miałam jeden wielki mętlik, a jej ból wcale nie pomagał mi w poukładaniu tego wszystkiego. Byłam pewna, że wrócę jeszcze tego wieczora, by porozmawiać z Danem. Musiałam dowiedzieć się kto mi dosypał tego świństwa. Jak bardzo przekonywałam samą siebie, że nie był to Casper, to tylko on pasował mi do wersji zdarzeń, którą przedstawiła mi barmanka. Z kim innym mogłabym wyjść, skoro to z lokowanym miałam swoje ostatnie wspomnienie? Chyba by mnie nie zostawił, jeśli widziałby, że coś ze mną jest nie tak. Albo to on był tym który mnie przyprowadził z powrotem do klubu. W takim razie czemu nie wziął mnie do siebie? Miałam tyle pytań, a w mojej głowie była czarna dziura.

Dopiero kiedy znalazłam się w środku swojego domu, dotarło do mnie, że zniknęłam na całą noc, nie dając rodzicom znać co się ze mną działo. Nie lubili kiedy tak robiłam będąc z Aaronem, ale teraz wiedzieli, że się rozstaliśmy, więc musieli zamartwiać się, gdzie zniknęłam. To prawda byłam dorosła, ale moja matka zawsze lubiła mieć wszystko pod kontrolą. W tej kwestii byłyśmy jak dwie krople wody, ale przez to nijak nie potrafiłyśmy dojść do porozumienia.

Weszłam po cichu do salonu, szykując się mentalnie na ochrzan, ale mama tylko zerknęła w moim kierunku, odwracając wzrok od telewizora na moment.

— A ty co tak wcześnie wróciłaś? — spytała, czym wywołała moje chwilowe zdezorientowanie. Wcześnie? — Znowu pokłóciłaś się z Debby?

— N-nie — wydusiłam ostrożnie, doszukując się jakiejś pułapki.

Mama spojrzała na mnie podejrzliwie, na co spięłam się nieznacznie.

— No dobrze, nie będę dociekać, bo chyba nie chcę tego robić. — Podniosła się z fotela i zgasiła telewizor. — Za chwilę wychodzę do pracy. Nastawiłam pralkę, więc wywieś pranie jak skończy. — Wrzuciła klucze do torebki, kontynuując krzątaninę.

Kiedy ubrała kurtkę myślałam, że byłam już bezpieczna i jakiś sposobem obeszłam jej ochrzan, ale wtedy zatrzymała się, kiedy miałam odepchnąć z ulgą. Lubiła budować napięcie.

— Następnym razem uprzedź mnie wcześniej, że zamierzasz zostać u Debby. — Uśmiechnęła się do mnie, jakby doskonale wiedziała, że była to tylko wymówka. Tylko że ja nie pamiętałam, bym takowej użyła.

Nie czekała już na moją odpowiedź i wyszła do pracy.

Ja za to skierowałam się prosto pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie cały brud, ale i trochę pomyśleć. Nie pamiętałam, bym jej cokolwiek takiego mówiła. Ale w sumie mało pamiętałam z poprzedniego wieczora, więc może nawet napisałam do niej wiadomość, a może zadzwoniłam? A może to Debby odruchowo mnie chroniła, kiedy moja mam szukając mnie, dzwoniła do niej?

Nie miałam zielonego pojęcia, co się wydarzyło, a to napawało mnie jednocześnie strachem i frustracją. Nie mogłam już doczekać się wieczora, kiedy mogłam pójść jeszcze raz do tego przeklętego klubu i zamienić z Danem kilka ważnych dla mnie słów. Liczyłam, że on pomoże mi rozjaśnić to, co się działo. Miałam na to ogromną nadzieję.

*~>•◇•<~*

Czułam zżerający mnie stres, kiedy siedziałam na stołku barowym i czekałam, aż Dan obsłuży ostatniego klienta przy barze. Obserwowałam jego ruchy, nie kryjąc się w tym ze swoją niecierpliwością. Możliwe nawet, że mógł poczuć się z tym dosyć niekomfortowo, ale mało mnie to obchodziło. Tylko tak mogłam choć trochę uspokoić swoje już wystarczająco nadszarpnięte w ostatnich dniach nerwy. Ba tygodniach, a nawet miesiącach.

— No więc co chciałaś się dowiedzieć? — Dan przeszedł od razu do sedna, kiedy tylko wytarł ręce w ścierkę i zatrzymał się przede mną. Posłałam mu swój wzrok, który miał na celu uświadomienie go, że wcale nie miałam ochoty na żarty. — Wybacz, to serio nieciekawa sytuacja — przyznał ze współczuciem, które nie wydawało się być wymuszone.

— Najlepiej wszystko, ale najważniejsze, to z kim wychodziłam? — Wpatrywałam się w niego jak sroka w kość.

— Nie jestem pewien jak ma na imię, ale ostatnio często się tu pokazywał. Ciemne, lokowane włosy. Kupił ci drinka, może to jeszcze pamiętasz.

Oj na pewno pamiętałam. Aż za dobrze.

Zacisnęłam zęby, czując się jednocześnie zawiedziona, jak i wściekła. Sama do końca nie wiedziałam przez co. Że podał mi to gówno, czy że chciał wykorzystać. Albo nawet na samą siebie, że dałam się tak łatwo wrobić. Nabrałam się jak małe dziecko. Czułam bezsilności względem tego, co się stało, bo nic już nie mogłam zrobić, by zmienić przyszłość, której się wstydziłam. Było mi tak wstyd.

— Widziałem, że razem wychodzicie, a ty trochę dziwnie się zachowujesz, ale wyglądało na to, że się znacie. Nie mogłem też zostawić baru pustego — odezwał się ponownie mężczyzna, a ja nie wiedziałam, dlaczego zabrzmiało to tak przepraszająco.

Byłam dla niego bądź co bądź tylko zwykłą laską, która przyszła do klubu. Nie musiał się mną opiekować, więc nie miał z tym nic wspólnego. On tylko przyrządził zamówienie, za które zapłacono. Chyba, bo teraz po brunecie mogłam spodziewać się wszystkiego.

— To nie twoja wina, mogłam bardziej uważać na to, co piję. — Uśmiechnęłam się krzywo do niego. — Dzięki za informacje, ale teraz chyba pójdę już do domu. — Zeskoczyłam ze stołka.

— Jasne, odpoczynek ci się należy.

Pożegnałam się z barmanem, gdy ten życzyłam mi dobrego wypoczynku. Wydawał się naprawdę całkiem w porządku. Pomimo mojego pierwszego wrażenia o nim i tej nieufności, to chyba naprawdę był miły. O ironio. Nie chciałam napić się ponownie drinku z obawy, że mógł mi i Debby tam czegoś dorzucić, a zaledwie kilka dni później to się właśnie mi przytrafiło, lecz z rąk innej osoby. Byłam hipokrytką zwracając Debby uwagę.

Kiedy wyszłam z klubu, na dworze panował już mrok. Pogoda była paskudna, a latarnie ledwo co dawały radę oświetlić ulice. Zaczęłam iść chodnikiem w kierunku swojego domu, a w mojej głowie ponownie pojawił się widok Debry całej we łzach. Nawet jakbym słyszała jej cichy głos.

Dopiero po chwili kiedy przeszłam jeszcze kawałek, zdałam sobie sprawę, że wcale mi się to nie wydawało. Naprawdę to był jej głos. A raczej chwilę temu słyszałam, bo teraz już na to raczej nie miałam szans. Jej usta były zajęte czymś innym, a raczej kimś.

Stanęłam pośrodku uliczki, nie mogąc uwierzyć, co przed sobą widziałam. Momentalnie otrząsnęłam się z chwilowego szoku i podeszłam do "zakochanej" dwójki.

— A ja chciałam biec do ciebie, by cię pocieszyć — wyplułam w nagłej złości.

Casper odsunął się prędko od Debby, która na mój widok tylko zawstydzona opuściła wzrok. Liczyłam na cokolwiek. Mogła tłumaczyć się w każdy sposób, ale ona po prostu przyznała się, opuszczając głowę. Było jej wstyd? Chyba powinno. Nawet jeśli nic między mną a lokowanym nie było, tym bardziej po tym, co mi zrobił, to ona zatrzymała się na etapie, kiedy ze sobą kręciliśmy, a i tak nie miała oporów, by całować się z nim w ukryciu.

— Naprawdę nic nie powiesz? — dopytywałam w złości.

— Gwen... — zaczął Casper, ale przerwałam mu natychmiast.

— A ty nawet nie próbuj się odzywać. Dobrze wiem, czego dosypałeś mi do drinka i nie myśl, że to tak zostawię — warknęłam, nie zaszczycając go większą uwagą, bo bardziej obchodziła mnie blondynka. Dziewczyna uniosła na chwile głowę, ale zaraz ponownie ją odwróciła, chowając się za taflą włosów. Prychnęłam pogardliwie. — Wiesz co, nie będę ci źle życzyć, dlatego radzę ci uważać na tego huja. — Wskazałam na Caspera. — Szkoda mi tylko Damona — wyrzuciłam z siebie.

Nie widząc żadnej ochoty ze strony Debby na odpowiedź, uznałam, że nie miałam już czego tam dłużej szukać.

Odeszłam od nich, a gdy tylko zniknęłam za zaułkiem, czułam pieczenie oczu. Nie powstrzymywałam łez. Chciałam dać im wypłynąć. Byłam jednocześnie wściekła co zraniona. Nie przez Caspera, jego zdanie obchodziło mnie teraz najmniej. Najbardziej bolało mnie to, że blondynka nawet nie chciała się wytłumaczyć. Bez zastanowienia całowała się z lokowanym, chociaż wiedziała, że ze sobą kręciliśmy. Myślałam, że nigdy nie zrobimy sobie czegoś takiego.

Nie patrzałam na to gdzie idę, więc nawet nie wiedziałam, kiedy znalazłam się na jednej z mniej ruchliwych ulic. Nie przejęłam się tym jednak. Po prostu moja droga do domu miała trwać trochę dłużej.

Lecz bardzo szybko pożałowałam swojego wyboru, a dokładnie w momencie kiedy poczułam, jak ktoś łapie mnie od tyłu i przykłada materiał do ust. Od razu przestałam oddychać, próbując się wyszarpać, ale mężczyzna, który mnie złapał, nie pozwalał mi na żadną swobodę ruchów. Czułam się całkowicie bezsilna, w każdej kwestii. Miałam już wszystkiego dosyć, ale nie chciałam się poddać. Wcześniejsze zmartwienia zeszły na dalszy tor, bo byłam zbyt zajęta walką o życie.

Szarpnęłam się jeszcze raz, ale wtedy ręce trzymające moją talię, owinęły się wokół niej ciaśniej, wymuszając na mnie, bym wypuściła resztki powietrza i nabrała nowego. Wiedziałam już wtedy, że to nie skończy się dobrze. Ostatnie, o czym pomyślałabym nim pochłonąć mnie mrok to:

Dlaczego ja?

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Dlaczego ja? Trudne sprawy? Sekrety rodziny. Wszystko pasuje 😅
Ale kto tym razem czyha na życie Gwen i dlaczego? 🧐
Dlaczego Debby zrobiła coś takiego przyjaciółce?
I co dalej z Casperem? To chyba jeszcze nie koniec z nim 😉🤔

Continue Reading

You'll Also Like

155K 1K 8
Zawsze mu powtarzałam, że musimy być lepsi. Jeśli chcemy wygrać, musimy być szybsi i sprytniejsi. On to wiedział. Zapomniał tylko o tym, że potrzebuj...
66.2K 3.5K 59
Kiedy zostaje porwana młoda dziewczyna, każdy jej dzień wypełniony jest bezsilnością, bólem, tęsknotą za normalnym życiem i obezwładniającym strachem...
23.2K 2.9K 40
Jedna kobieta. Czterech mężczyzn. I ktoś, kto niszczy jej życie. Każdy dzień Chloe Mills jest szczegółowo zaplanowany, a każde odstępstwo wyprowadza...
10.5K 306 36
W trakcie poprawy. "Stanał naprzeciw mnie, przyciskajac mnie do zimnej sciany busa. Juz mnie miał własnie w tej chwili. Poczułam jak jego delikatne...