Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.2K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 23

952 22 38
By _Aguga_

Siedziałam w samochodzie, zastanawiając się, co ja tak właściwie robiłam. Powinnam powiedzieć Casperowi, że jedyne, na co mógł liczyć to przyjaźń, choć i to było wątpliwe. Tymczasem ja wciąż go zwodziłam, kierując się swoim samolubnym zachowaniem.

Przeczesałam włosy dłonią, po czym ubrałam czapkę, która do tej pory leżała na moich kolanach i opuściłam pojazd. Odwróciłam się po kilku krokach, by mieć pewność, że na pewno go zamknęłam i udałam się na stację benzynową, gdzie podjechał brunet.

Wyminęłam jeden z dystrybutorów, a moje ciało zostało sparaliżowane na jeden moment, kiedy zobaczyłam jasne światło reflektorów, a pojazd zatrzymał się kilkanaście centymetrów ode mnie. Gdzie ją miałam głowę? Ostatnio całkiem zapomniałam jej używać.

Kiwnęłam przepraszająco w kierunku właściciela czarnego samochodu, nie zatrzymując nawet wzroku na kierowcy. Jedyne czego chciałam to szybko zniknąć mu sprzed maski.

Weszłam do stacji, od razu rozglądajcie się za Casperem. Tak właściwie nie miałam konkretnego powodu, by tu przyjść, ale nie chciałam siedzieć bezczynnie w pojeździe. Chłopak już podchodził do kasy, więc moja wycieczka nie trwała długo, ale było to lepsze niż gdybym miała dać pochłonąć się własnym myślom. Stanęłam obok niego, czym wróciłam uwagę na siebie.

— Chcesz coś? — zapytał.

Po co innego miałbym iść za nim? Było to proste pytanie, a ja nie potrafiłam znaleźć odpowiedniej wymówki, bo słowo, że gdybym została tam, to mogłam dać pochłonąć się wyrzutom sumienia, wydawały mi się beznadziejne i to jeszcze ciężej byłoby mi wytłumaczyć. Dlatego odpowiedziałam kolejnym pomysłem, który przyszedł mi na myśl, lecz nie mniej pomysłowym.

— Po prostu mi się nudziło.

W odpowiedzi otrzymałam pobłażliwie spojrzenie bruneta, a kasjer przypatrywał mi się z podobnym rozbawieniem. Żaden z nich jednak nie skomentował moich słów, tylko wrócił do tego, co robił wcześniej.

Casper szybko zapłacił za paliwo oraz butelkę napoju izotonicznego. Spojrzałam ukradkiem na chłopaka, kiedy cena za benzynę przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Aaron nigdy nie pozwalał sobie na taki jednorazowy wydatek. Zawsze istniało ryzyko, że mogło braknąć mu do końca miesiąca, dlatego wolał nie szastać w taki sposób pieniędzmi. Casper widocznie nie miał takiego problemu. Od początku nie wyglądał na takiego, który oszczędzał i dusił każdy grosz w sobie. Mogłam śmiało porwać się na stwierdzenie, że był rozrzutny.

Odeszliśmy od kasy i myślałam, że wyjdziemy na zewnątrz, ale chłopak zatrzymał się przy półce z batonami proteinowymi. Nie wiedziałam, że takie jadał, ale może po prostu wybierał je ze względu na ich smak.

Chłopak wziął do ręki dwa batony, odwrócił się w kierunku kasjera, a gdy zauważył, że ten nie patrzy, prędko schował je do kieszeni kurtki. Zmarszczyłam brwi, oburzona tym, co zrobił. Jego zachowanie na kręglach, to było jedno, ale teraz najzwyczajniej w świecie posunął się do kradzieży.

— Co ty robisz? — zapytałam szeptem, zatrzymując go, gdy chciał ruszyć do wyjścia.

Nie zamierzałam wypuścić go, zanim by nie zapłacił, ale nie chciałam również, by chłopak za kasą nakrył nas na kradzieży.

Uniosłam wzrok na bruneta, który tak samo jak ja zmarszczył swoje brwi. Sprawiał wrażenie, jakby dla niego było to całkiem normalne.

— Idę do samochodu — odpowiedział arogancko.

— Wiesz, że nie o to mi chodziło. — Spojrzałam na chłopaka, który chyba wciąż nas nie słyszał, kombinując coś przy maszynie z kawą. — Idź za to zapłać — nakazałam mu, co spotkałam się z grymasem niezadowolenia chłopaka.

Całkiem tego nie rozumiałam. Przecież przed chwilą przyznałam, że szastał pieniędzmi więc szkoda było mu kilku dolców na batony? Na pewno nie o to chodziło. Dopiero jego kolejny wzrok i postawa ciała, którą ukazał, dały mi jasno do zrozumienia, o co chodziło. Jemu po prostu nie chciało się wracać do kasy. Wolał po prostu wyjść i zabrać co chciał.

Spojrzałam na niego zawiedziona, ale on niczym niewzruszony zostawił mnie samą obok półki z batonami i ruszył do wyjścia sklepu.

Zagryzłam wargę. Wiodłam spojrzeniem za brunetem i byłam pewna, że nie zapłaci za batona. Podszedł do drzwi stacji, a te rozsunęły się przed nim, ale to nie przez niego, a mężczyznę, który wszedł do pomieszczenia. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie, by moje ciało spięło się niekontrolowanie, a żołądek ścisnął nieprzyjemnie.

Chris stanął przed Casperem i nie pozwolił mu przejść, nawet kiedy ten chciał go wyminąć. Już z tej odległości widziałam, jak na chwilę lokowanemu pojawia się zmarszczka na czole. Podeszłam do nich odrobinę, ale nie na tyle, by skupić uwagę Chrisa na sobie.

— Naprawdę chcesz udawać debila? — Zadrżałam, kiedy usłyszałam twardy i ostrzegający głos mężczyzny.

— O co ci chodzi? — odpowiedział odważnie Casper.

Odwróciłam głowę i tak jak się spodziewałam, kasjer już zwrócił uwagę na zamieszanie, jakie powstało. Nic dziwnego, Chris wcale nie starał się być dyskretny. Z jednej strony nie dziwiłam się, bo sama uważałam, że jeśli ktoś kradł, to musiał liczyć się z faktem, że mógł zostać przypalany, a wtedy nikt nie będzie szeptał, by zatuszować jego występek. Z drugiej zaś czułam okropny wstyd, za to, co zrobił brunet, w końcu ja byłam tu z nim.

— Oddawaj to, co schowałeś do kieszeni i spierdalaj bawić się z kumplami na boisku. — Mężczyzna wyciągnął rękę przed siebie, przez cały czas nie spuszczając wzroku z bruneta.

Casper mruknął pod nosem odpowiedź, lecz nie mogłam jej usłyszeć z tej odległości. Zaraz jednak chłopak wyciągnął batony z kieszeni i oddał je Chrisowi. Mężczyzna przyjął je i ruszył w kierunku kasy. Na moje nieszczęście ja również byłam po drodze, a gdy przechodził obok, zatrzymał na mnie swoje spojrzenie. Opuściłam wzrok. Było mi niesamowicie głupio za to, co się stało, a jego zimne, niebieskie tęczówki tylko bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że mogłam bardziej postarać się, by zatrzymać Caspera. Już pomijając fakt, że Chris mnie przerażał na takim samym poziomie, na jakim go nienawidziłam, to jeszcze doszło do tego to, że nie mogłam już mu nawet spojrzeć w oczy. Jedyna moja obrona, którą starałam się przekonać jego i samą siebie, że nie mógł mnie zastraszyć, runęła. Jak gdyby moje trzęsące się ciało nie dawało mu jasno znać, jaką reakcję u mnie wywoływał.

Wyszłam prędko ze stacji, nie chcąc dłużej się tam pokazywać. I zapewne długo tam nie zawitam. To było już kolejne miejsce, gdzie wstydziłam się pójść. Nie chciałam być kojarzona jako oszustka i złodziejka.

Dogoniłam Caspera, gdy ten poddenerwowany wsiadł do swojego samochodu.

— Jebany chuj — warknął pod nosem.

Spojrzałam na niego zawiedziona. On wcale nie widział problemu w tym, co zrobił. O wszystko winił Chrisa, a przecież to on wziął te batony. Mógł winić tylko siebie.

— Nie zrobiłoby mu to różnicy, gdyby mnie wypuścił. Ale musiał się wpierdolić jak zawsze. — Szarpnął pasami, zapinając je energicznie.

Jak zawsze? Znali się? A może chłopak wiedział o Chrisie o wiele więcej, niż słyszałam do tej pory?

Obejrzałem się, zerkając na stację, zanim odjechaliśmy. Zauważyłam niebieskookiego, który wyszedł z budynku. W jego dłoni spoczywały dwa batony, które odebrał Casperowi. Westchnęłam, ponownie myśląc o złym uczynku chłopaka. Czułam ogromne rozczarowanie, choć przecież nawet nie wiedziałam, czego mogłam się jeszcze po nim spodziewać.

— Casper — zawołałam go niepewnie, ale prędko nabrałam większej pewności siebie. — Możemy na spokojnie porozmawiać?

Zbyt długo to trwało. Niby zaledwie kilka dni, ale i tak źle czułam się z tym, że tak go zwodziłam. Sama nie pałałam sympatią do ludzi, którzy udawali uczucie do drugiej osoby, a teraz postępowałam podobnie. Nie wmawiałam chłopakowi swojej miłości, ale nie dałam mu również żadnego znaku, że nic z tego nie będzie. Kazałam mu za to się postarać.

— Naprawdę chcesz do tego wracać. To tylko głupie batony. Kosztowały kilka dolców — Zaśmiał się, lecz mi wcale nie było do śmiechu. Kradzież to kradzież. Nawet tak mała. — Nie mów, że nigdy nic sobie nie wzięłaś. — Spojrzał na mnie, ale kiedy zauważył mój wyraz twarzy, uśmiechnął się zadziornie pod nosem. — Taka grzeczna. Może jeszcze powiesz, że jesteś dziewicą.

Westchnęłam ciężko i odwróciłam głowę na boczną szybę. On naprawdę nie widział w tym nic złego. Śmieszkował sobie w najlepsze i wcale nie zdawał sobie sprawy, że pewnego razu może ponieść konsekwencje swoich nieprzemyślanych działań. Nie życzyłam nikomu źle, ale może nawet trochę chciałam, by pewnego razu się sparzył i może zrozumiał, co robił. Do tej pory musiał uchodzić z wielkim fartem. Może Chris miał rację. Casper zachowywał się jak nastolatek który wkroczył w okres buntu, a po swoich złych uczynkach szedł z kumplami zagrać na boisku, ciesząc się jednocześnie z wybryków.

— Serio nią jesteś? — Usłyszałam rozbawiony głos bruneta, który moje milczenie musiał odebrać za potwierdzenie.

— Po prostu odwieź mnie do domu. — Zdecydowałam nie wyprowadzać go z błędu, w końcu na nic była mu ta informacja.

— Hej, a co z naszą rozmową? Możemy pojechać do mnie, rodzice wyjechali na kilka dni, będziemy mieli spokój — zaproponował z uśmiechem na ustach.

— Nie dzisiaj. Zadzwonię do ciebie jutro — mruknęłam cicho, będąc już naprawdę zmęczona spotkaniem z nim, a rozmowa mogła okazać się dłuższa niż początkowo myślałam.

Usłyszałam niezadowolone mrukniecie chłopaka, ale chyba przystał na moją prośbę.

Cała droga minęła nam w ciszy. Nie miałam ochoty zaczynać jakiejś rozmowy z nim, bo wiedziałam, że wszystko sprowadziłoby się do jednego, a to nie był teraz na to czas. Było go za mało. On musiał za to wyczuć mój humor, bo również nie próbował nawiązać żadnej konwersacji. Nie powiem, cieszyło mnie to.

Zaraz gdy pojazd zatrzymał się na moim podjeździe, wysiadłam z niego. Rzuciłam do chłopaka tylko, że się odezwę i ruszyłam do swojego domu. On za to odjechał dosyć szybko, ale raczej nie było to spowodowane emocjami. Po prostu to lubił.

Westchnęłam ciężko i podeszłam do drzwi. Nikogo wciąż w nim nie było. Nie przyznałam nigdy, ale czasami czułam się w nim samotna. Mogłam narzekać na swoją matkę, ale każde dziecko tak robiło, a i tak ją kochało i pragnęło obecności rodziców.

Weszłam do kuchni i zapaliłam światło, gdyż na dworze zaczęło robić się już szaro. Byłam głodna. Moja wymówka, którą użyłam tego dnia, gdy myślałam jeszcze, że moja znajomość z Casperem mogła dłużej przetrwać, wcale nie była taka zmyślona. Naprawdę zaczęłam czuć ssanie w żołądku.

Podeszłam do lodówki, ale przed otworzeniem jej powstrzymał mnie mój telefon, który zaczął dzwonić. Sięgnęłam po niego, zauważając na ekranie twarz Debby. Wyczucie czasu to ona potrafiła mieć. Chciałam do niej zadzwonić, kiedy wrócę do domu, ale wyszło na to, że mnie uprzedziła. Może jednak istniała jakąś siła pozwalająca na czytanie w myślach, bo właśnie tak często czułam się rozmawiając z blondynką.

Odebrałam telefon, szykując się na pretensjonalny ton, dlaczego tak długo się nie odzywałam, ale zamiast tego usłyszałam ciszę, przerywaną jedynie cichym rozemocjonowanym oddechem i pociąganiem nosem. Od razu wypadło mi z głowy to, co chciałam zrobić. Tym, co całkowicie przejęło moje myśli, była dziewczyna.

— Debby co się stało? — zapytałam zmartwiona jej stanem.

Miałam tylko nadzieję, że po raz kolejny opłakiwała postać z serialu i nie mogła wytrzymać, nie dzieląc się ze mną swoimi przemyśleniami i żałobą. Lecz jej kolejne słowa całkowicie zmiażdżyły moją nadzieję i spowodowały, że w mojej głowie zapanowały tylko dwie emocje. Złość i zmartwienie.

— Zerwałam z Damonem — wydusiła, wybuchając zaraz płaczem.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Co takiego stało się między Debby a Damonem? 🤔
I co dalej w relacji z Casperem? 😏
Może nie skończy się ona tak szybko 😶
A może Chris w końcu wkroczy do akcji 🤭

Continue Reading

You'll Also Like

155K 1K 8
Zawsze mu powtarzałam, że musimy być lepsi. Jeśli chcemy wygrać, musimy być szybsi i sprytniejsi. On to wiedział. Zapomniał tylko o tym, że potrzebuj...
15.6K 629 23
Millie jako nastolatka uciekła z domu by nie wyjść za wrednego kutasa. Parę lat później kiedy ułożyła sobie nowe życie, w jej życiu znowu pojawiają s...
442K 25.5K 30
To jest moja debiutancka powieść, dlatego proszę o wyrozumiałość :) Ciekawe rozdziały zaczynają sie po 8 rozdziale, dlatego proszę o niezniechęcenie...
199K 11.9K 46
- Czy moglibyśmy zacząć... Dzisiaj? - Jasne, czemu nie. Mam się rozebrać? - Tak, zdejmij koszulkę. Jeśli będziesz czuł jakikolwiek dyskomfort, to o w...