Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.4K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 14

1.1K 22 21
By _Aguga_

Ostatnie dni były dla mnie czasem, w którym starałam się zająć myśli czymś innym niż szarookim brunetem, ale za każdym razem kończyło się to podobnie. Ostatecznie i tak wracałam wspomnieniami do Aarona, a wtedy moje myśli były tak rozbiegane, że miałam problem, by poprawnie schować mleko do lodówki, a chleb do chlebaka. Najczęściej kończyło się to całkiem odwrotnie.

Często widziałam zaniepokojony wzrok mojej mamy, którym przyglądała mi się zmartwiona. Zawsze wtedy starałam się uśmiechnąć do niej, by pokazać, że wcale nie miała się o co martwić, ale i tak nie udało mi się jej zmylić.

Tym bardziej, że i ja zaczęłam bardziej się denerwować, gdy przez kolejne dni nie dostałam żadnego znaku życia od Aarona. Chciałam mu dać trochę czasu, tylko że byłam w nim na zabój zakochana i nawet te kilka dni były dla mnie katorgą. A sytuacji nie poprawiała wiedza, że byliśmy skłóceni.

Jednak tego ranka, gdy zauważyłam pusty wyświetlacz na swoim telefonie, zamiast mnie to zasmucić, zdenerwowałam się. Mógł się obrażać, ale chyba potrafiliśmy szczerze porozmawiać, jak przystało na dorosłych ludzi. Ciągłe chowanie głowy w piasek i czekanie aż każdy o tym zapomni, nie było dobrym pomysłem. Wręcz fatalnym. To tak nie działało. Nie byliśmy simami, którzy zapominali po pięciu minutach, co działo się chwilę temu.

Zdeterminowana swoją złością i chęcią naprawy tego co zaczęło się sypać, złapałam za telefon i wybrałam numer chłopaka. Wcale nie zdziwiłam się gdy i tym razem jedyne co od niego dostałam to głuchą ciszę. Ale wcale na tym nie planowałam poprzestać. Postanowiłam sobie, że wyjaśnię to z nim nawet jeśli miałabym czekać pod jego drzwiami godziny, aż wróci z pracy. Miałam już tego dosyć.

Podeszłam do szafy. Sięgając już po jedną z bluz bruneta, którą u mnie kiedyś zostawił, usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Obejrzałam się za siebie, a gdy zauważyłam zdjęcie Aarona na wyświetlaczu, rzuciłam bluzę na łóżko, automatycznie sięgając po telefon. Odebrałam niemalże natychmiast. Jednocześnie szykowałam się, by stanowczo postawić go przed faktem dokonanym i spotkać się jeszcze tego dnia.

— Mam nadzieję, że jesteś gotowy do wyjścia — oznajmiłam od razu, nie dając mu dojść do słowa. — Za dziesięć minut spotkamy się przy galerii, bądźmy dorośli — dodałam, by go przekonać. Nie zwracała uwagi na to, że sama prawdopodobnie nie zdążę w tak krótkim czasie. Zbyt bardzo zwróciłam uwagę na to, by brzmieć na stanowczą.

Po drugiej stronie zapadła głucha cisza, a ja w niecierpliwości gryzłam swoją wargę w obawie, że mógłby odmówić. Dopiero wyschnięcie po drugiej stronie upewniło mnie, że połączenie wciąż trwało.

— Dzwonię właśnie, bo nie ma mnie w mieście i nie mogę załatwić tego osobiście. — Usłyszałam jego zachrypnięty głos, na który zacisnęłam nerwowo dłoń na telefonie. — Myślę... że... powinniśmy zrobić sobie przerwę — powiedział w końcu, a ja w tym momencie czułam jak cała złość i przejęcie ulatuje ze mnie w sekundzie.

Otworzyłam nieświadoma usta, nie potrafiłam uwierzyć w to co usłyszałam.

— Co? — wydusiłam, nie mając siły, by powiedzieć to głośniej.

— Dobrze nam to zrobi — zapewnił, choć ja wcale nie chciałam tego słuchać.

— Jeśli... jeśli to przez tamtych gości to... to razem coś wymyślimy. — Nie potrafiłam zebrać myśli, bo starałam się za wszelką cenę sprawić, by zmienił zdanie. — Pomogę ci — wyjęczałam, słysząc jego westchnięcie.

— Właśnie o to chodzi. Czuje się tobą... osaczony. Nie mam prywatności.

Zacisnęłam oczy, czując z każdym jego słowem, jak ranił mnie coraz bardziej. A to dlatego, że przez ten czas gdy byliśmy osobno, zaczęłam podejrzewać, że to ja mogłam być winna. Może faktycznie byłam zbyt natarczywa? Nie zdawałam mu przestrzeni. Nie chciałam być taka, ale ja się po prostu martwiłam. Chciałam przecież dla niego jak najlepiej. Kochałam go.

— Przepraszam. — Zapłakałam, nie mogąc się już powstrzymać. — Zmienię się, ale proszę, nie zostawiaj mnie — poprosiłam żałośnie, wiedząc, że jeśli się rozłączy, to będzie już koniec. — Kocham cię.

— Tak będzie lepiej. Trzymaj się.

Zaraz po tym moja ręka opadła na łóżko gdy usłyszałam pikanie oznaczające koniec rozmowy. Telefon wypadł mi z dłoni i upadł na ziemię, ale był on ostatnim, o czym w tamtej chwili myślałam. Nie próbowałam nawet powstrzymać łez, które wylewały się z moich oczu.

Powiedział, żebyśmy zrobili sobie przerwę, ale doskonale wiedziałam, co to oznaczało. Naprawdę miał mnie już dosyć. Nie chciał się nawet ze mną spotkać.

Naprawdę byłam aż tak natrętna? Zawsze starałam się robić wszystko by właśnie tego uniknąć. Nie chciałam być jak jedna z tych toksycznych lasek. Przecież nie zabraniałam mu niczego. Ja tylko chciałam, by mówił mi o tym co go martwiło i z czym miał problem. Chciałam być oparciem dla niego, kimś z kim mógłby szczerze porozmawiać, ale chyba jedyne co udało mi się uzyskać, to bycie jego cieniem. A nikt nie lubił takiej wścibskości.

Nie próbowałam nawet podnieść się z ziemi, na którą upadłam. Wszystko mi jedno. Byłam w stanie się zmienić. Przestać go tak nachodzić, ale doskonale wiedziałam, że już nigdy nie byłoby to to samo co kiedyś. Jak mogłam nie zauważyć, że to wcale nie był on problemem, a ja. Ale nie chciałam, by tak to wszystko wyszło.

Pragnęłam tylko mu pomóc.

*~>•◇•<~*

Czułam się okropnie. Jakby wszystko zawaliło się na moją głowę. Do tej pory znosiłam cały stres związany z trudną sytuacją Aarona, ale w momencie gdy oznajmił mi, że powinniśmy zrobić sobie przerwę od siebie, wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Po prostu nie potrafiłam już trzymać wszystkie na wodzy, tak jak to starałam się robić do tej pory. Nie chciałam pokazywać przed brunetem, że i mi było ciężko, wiedząc, w jakim był on stanie, lecz teraz było mi już wszystko jedno.

Potrzebowałam kogoś, komu mogłam się wygadać. Kogoś, kto by mnie wysłuchał. Dlatego właśnie był to jedyny powód, bym opuściła swój azyl i ruszyła w stronę domu Debby. Wiedziałam, że mogę liczyć na jej wsparcie.

Zawsze byłyśmy z blondynka blisko. Była moją przyjaciółką, którą widziałam przy swoim boku, nawet będąc już kobietą w podeszłym wieku. Ufałam jej bezgranicznie i wiedziałam, że i ona również tak myślała.

Zagryzłam wargę, czując, jak kolejna fala łez zbierała się w moich oczach. Opuściłam wzrok na kostkę brukową, którą szłam, by przechodnie nie widzieli tego jak płakałam. Nie potrzebowałam ich uwagi.

Jednak nie spodziewałam się, że nie tylko ja szłam przed siebie, będąc myślami daleko w swoim umyśle. Osoba idąca przede mną była równie zamyślona co ja, czego skutkiem było nasze zderzenie się. Cofnęłam się o krok do tyłu, mrucząc ciche przeprosiny. Nie chciałam się zatrzymywać, ale zachęcił mnie do tego głos osoby, na którą wpadłam.

— Gwen?

Uniosłam spojrzenie, napotykając zaskoczony wzrok Kevina, który widząc, w jakim byłam stanie, prędko zmienił się na zaniepokojony.

— Hej, co się stało? — zapytał, doszukując się na moim ciele oznak, które dałyby mu odpowiedź gdy ja milczałam, wiedząc, że gdy tylko się odezwę nie będę potrafiła powstrzymać płaczu.

Lecz gdy tak milczałam, zauważyłam, że na jego twarzy pojawiło się kilka zadrapań i siniaków, które na pewno nie istniały jeszcze wieczora gdy odprowadzał mnie do domu. Wiedziałam, że to nie moja sprawa, ale był to powód, by odwrócić jego uwagę od siebie.

— To chyba ja powinnam się o to ciebie zapytać. — Z każdym słowem pilnowałam się, by mój głos nie zadrżał.

— Pobiłem się z Aaronem — przyznał ostrożnie. Zastygłam w bezruchu, słysząc imię bruneta z ust chłopaka. — Może to przywróci mu trochę rozumu do głowy i przestanie przed tobą uciekać — dodał, mrucząc do siebie pod nosem.

— No i przestał — odezwałam się po przełknięciu z trudem śliny.

— Na niego tylko siła działa. — Westchnął, po czym uśmiechnął się przyjaźnie, lecz widząc, że ją wciąż byłam w ponurym nastroju, zmarszczył brwi, nie rozumiejąc pewnie, co się wydarzyło. Ale skoro był przyjacielem Aarona, to na pewno ten wspominał mu, że brunet miał mnie dosyć.

— Przepraszam, ale umówiłam się z przyjaciółką — oznajmiłam, po czym zacisnęłam drżące wargi.

— Czekaj — zawołał za mną. — Nie pochodziliście się?

Zacisnęłam mocniej pięść w kieszeni kurtki, a paznokcie, które zaczęły wbijać się w moją dłoń, pomogły mi opanować odrobinę emocje.

— Powiedział, że powinniśmy zrobić sobie przerwę — wyjaśniłam, dziwiąc się samej sobie, że dałam radę to powiedzieć. — Naprawdę muszę już iść — oznajmiłam i odwróciłam się w swoją stronę, zostawiając zaskoczonego chłopaka na środku chodnika.

Dziękowałam mu w myślach, że nie próbował mnie więcej zatrzymać. Naprawdę nie miałam ochoty o tym z nim rozmawiać. Chciałam jedynie zamknąć się w pokoju Debby, by ta pozwoliła mi się jej wyżalić.

Dlatego właśnie nie oglądając się za siebie, ruszyłam w kierunku domu blondynki. Czułam, jakby to wszystko jeszcze całkiem do mnie nie dotarło. Z każdym razem gdy przypomniałam sobie rozmowę z Aaronem, czułam, jak moje serce ponownie rozrywa się na milion kawałków. Doskonale wiedziałam, że to wcale nie była przerwa. Gdy już raz padły te słowa, nigdy nie mogło być tak jak wcześniej.

Zagryzłam wargę, próbując nie rozpłakać się na środku chodnika, lecz nieposłuszne łzy cisnęły mi się do oczu. Pociągnęłam nosem i już sama nie wiedziałam, czy katar spowodowany był moim płaczem, czy panującym mrozem. Zapewne jedno i drugie miało w tym swój udział. Lecz nie mogłam zwalić winy swoich czerwonych i napuchniętych oczu na pogodę. Nawet gdybym próbowała, to i tak nie udałoby mi się zmylić blondynki, która zatrzymała na moich oczach swój zmartwiony wzrok, gdy tylko ujrzała mnie u progu swoich drzwi.

Nie musiałam nic mówić, prosić, od razu zaprosiła mnie do środka i nie pytając o nic, zajęła się mną. Byłam ogromną szczęścia, mając ją u swojego boku. Była najmilszą osobą, jaką znałam. Nawet jeśli z początku nie była przekonana co do Aarona, to nie chciała mnie zasmucić i nigdy tego nie okazywała. Dowiedziałam się tak właściwie przypadkiem gdy przyznała mi się do tego długo po tym, jak mój związek z chłopakiem był już w pełni rozwinięty.

Nawet teraz widziałam jej zatroskany wzrok na sobie kiedy szłyśmy do jej pokoju. Była po prostu wspaniała.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Co tak naprawdę wydarzyło się podczas rozmowy Aarona z podejrzanym facetem? 🤔
I czy to na pewno koniec związku Gwen z brunetem? 😔

Continue Reading

You'll Also Like

85.3K 5.8K 189
Jestem tylko tłumaczem :3 Bycie elitarną nianią jest proste: chronić podopiecznego, przestrzegać zasad i nie przywiązywać się emocjonalnie. Łatwiej p...
199K 11.9K 46
- Czy moglibyśmy zacząć... Dzisiaj? - Jasne, czemu nie. Mam się rozebrać? - Tak, zdejmij koszulkę. Jeśli będziesz czuł jakikolwiek dyskomfort, to o w...
442K 25.5K 30
To jest moja debiutancka powieść, dlatego proszę o wyrozumiałość :) Ciekawe rozdziały zaczynają sie po 8 rozdziale, dlatego proszę o niezniechęcenie...
26.5K 1.6K 113
➜ TYTUŁ: Undercover chaebol high school (Tajna szkoła średnia w Chaebol) ➜ AUTOR: ? ➜ TŁUMACZENIE NA POLSKI PRZRZ: @Kircia666 - Wattpad+Discord ➜ GAT...