I. Nasiona Dobroci

By wolfagata_

55K 3.4K 2.4K

Iris miała ułożony cały plan swojego życia. Wiedziała, że jedyną możliwością na osiągnięcie czegoś więcej w W... More

Wstęp
I. „Nieszczęście urodzić się człowiekiem"
II. „Coś było nie w porządku"
III. „Wampiry w ich naturalnym środowisku"
IV. „Nie chciałem przerywać twojego koncertu"
V. „Te oczy nigdy nie powinny być smutne"
VI. „Byłam tą naiwną dziewczynką"
VII. „Chciałabym móc być przy nim"
VIII. „Nie potrzebowałam, żeby powtórzył to drugi raz"
IX. „Zmieni twoje życie w koszmar"
X. „Iris, co ty najlepszego zrobiłaś?"
XI. „Będziesz musiała to przeczekać"
XII. „Pewien wampir był w stanie zniszczyć wszystko"
XIII. „Nie mogłam z tym absolutnie nic zrobić"
XIV. „Musiałam zrobić jakiś błąd"
XV. „Co bym z tobą zrobił, jakbym cię złapał?"
XVI. „Nie musisz się bać"
XVIII. „Dlaczego mnie okłamujesz, Iris?"
XIX. „Coś jeszcze, co mogłabym dla króla zrobić"
XX. „Myślisz, że tak po prostu nas zostawił?"
XXI. „Propozycja z tych nie do odrzucenia"
XXII. „Jesteś tylko małym szczurem"
XXIII. „Czerwone, półsłodkie"
XXIV. „Nie rozumiem, co się dzieje"
XXV. „Ona nie jest tylko zwykłą dziewczyną"
XXVI. „Chciałbym ci z tym pomóc"
XXVII. „Oderwany od rzeczywistości"
XXVIII. „Dalej czujesz się dobrze, mamo?"
XXIX. „Jestem dorosła, wiesz?"
XXX. „Muszę o coś poprosić"
Posłowie

XVII. „Jakoś staram się cały czas sobie radzić"

1.6K 103 83
By wolfagata_

Cieszyłam się z eskorty, którą miał mi zapewnić król do momentu, gdy przeszłam przez drzwi jego komnat i zobaczyłam, kim był strażnik, który miał mnie odprowadzić do mojego pokoju. Na widok boleśnie znajomych niebieskich oczu prawie zawróciłam i uciekłam. Powstrzymał mnie jedynie fakt, że w pomieszczeniu, z którego właśnie wyszłam, znajdował się sam król.

Przygryzłam bardzo mocno wnętrze swojego policzka, aby choć trochę przywołać się do porządku. Sytuacja, w której przed chwilą znalazłam się z królem, nie pomogła mi wcale zachować równowagi ducha. Miałam szczerą nadzieję, że to już koniec moich problemów jednego dnia, ale Wszechświat jak zawsze uwielbiał udowadniać mi, że się myliłam.

Luka wydawał się równie zaskoczony co ja. Zanim przyszłam, swobodnie rozmawiał z jednym z wampirów, które zawsze stały przy wejściu do komnat króla. Kiedy tylko ujrzał, kogo ma eskortować, porzucił tę pogawędkę w jednej sekundzie i wyprostował się tak nagle i nienaturalnie, jakby coś go uderzyło w plecy.

— Strażniku Levi — przywitałam się sztywno i schyliłam głowę.

— Panienko Bud — odpowiedział, używając mojego nazwiska, co wcześniej robił jedynie dla żartów — wierzę, że otrzymałem polecenie odprowadzić panienkę bezpiecznie do jej pokoju.

Nie mogłam uwierzyć, w jaki sposób ktoś na górze postanowił sobie ze mnie zakpić.

Niech cię, Wszechświecie.

— Na to wychodzi — potwierdziłam przez zaciśnięte zęby. — Jego Wysokość powiedział mi tylko, że posłał po ludzkiego strażnika. Nic więcej nie wiem.

Zabrzmiało to tak, jakbym w głębi serca miała nadzieję, że zaraz za Luką zjawi się ktoś inny. Na zamku nie było jednak wielu ludzkich strażników. Prawdopodobieństwo, że on znalazł się tu przypadkiem, a kto inny miał się mną zająć, praktycznie nie istniało.

— W takim razie chodzi o mnie. — Przeczesał palcami swoje blond włosy. — Zatem chodźmy, panienko Bud.

Odwrócił się do mnie plecami, jakby nie był w stanie już dłużej patrzyć w moją stronę. Ta krótka wymiana zdań była najbardziej niezręczną rozmową, jaką w życiu odbyłam. Czułam, że on miał identycznie. Nie był swoim radosnym i otwartym sobą, którego pokochałam. Zamiast tego szedł ze spuszczoną głową, nie interesując się wcale, czy za nim nadążałam. Stawiał szybkie i energiczne kroki, chciał to jak najprędzej mieć za sobą.

Kiedy tak szłam za nim korytarzami wewnętrznego pierścienia, niby zapewniał mi jakieś poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie powodował, że w moim sercu kłębiła się niepojęta ilość boleśnie sprzecznych i okropnie skomplikowanych uczuć. W pewnym momencie stwierdziłam nawet, że już wolałabym tak dobrze znajomy strach związany z prześlizgiwaniem się obok Thorna. Emocje, które powodował we mnie Luka, były obce i przytłaczające, przez to jak bardzo nie potrafiłam ich zrozumieć.

Bez problemów dotarliśmy do punktu kontrolnego znajdującego się w murze oddzielającym wewnętrzny pierścień od środkowego. Gdy strażnicy rutynowo mnie przeszukiwali, jakiś mały ciężar spadł mi z serca. Thornowi nie udało się dziś wypełnić swojej groźby. Przeszłam obok niego cała i zdrowa.

Całą drogę do mojego pokoju wypatrywałam jego przerażających lodowatych oczu czających się gdzieś za rogiem. Byłam w pełni przygotowana, że zaraz wyskoczy i mnie zaatakuje, ale nic takiego się nie stało. Dotarłam pod swoje drzwi, z ogromną ulgą przekręciłam klucz w nich i w końcu nacisnęłam klamkę.

Nareszcie moment wolności.

— Mogę wejść? — Luka miał inne plany. Musiał zobaczyć, w jaki sposób na niego spojrzałam, bo prędko dodał: — Obiecuję, że tylko na chwilę, chciałabym tylko porozmawiać.

Pytanie Luki nieco zaburzyło mi plany na błogi odpoczynek, na który tak bardzo zasłużyłam. Wcale nie miałam ochoty rozpamiętywać teraz tego, co stało się kiedyś między nami. Wsadziłam go w szufladkę w mojej głowie, którą starałam się zamknąć, ale z jakiegoś powodu ktoś wciąż usilnie ją otwierał.

— Jeśli musisz — nie odmówiłam mimo silnego przeczucia, że powinnam. — Ale naprawdę na chwilę, jestem zmęczona.

Strażnik kiwnął kilka razy głową. Wspólnie weszliśmy do mojej obskurnej sypialni. Zaproponowałam mu, żeby usiadł sobie na łóżku — nie było tu innych miejsc do siedzenia — ale nalegał, że postoi. Sama więc spoczęłam na materacu i przeniosłam na niego wzrok. Miał mocno zmarszczone brwi i skrzyżowane na piersiach ramiona. Dłońmi zaciskał oba swoje ramiona tak mocno, że kłykcie mu zbielały, a widoczne żyły się uwydatniły. Cokolwiek miał mi do powiedzenia, już wiedziałam, że nie będzie to nic przyjemnego.

— Czemu byłaś tak późno w jego pokoju?

Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że będzie chciał rozmawiać o tym, co kiedyś istniało między nami, a on zainteresował się moją wieczorną wizytą w komnatach króla. Nie udało mi się wyczytać z jego głosu, z jaką intencją zadawał to pytanie. Zazdrość nie miała sensu, troska czy gniew również. Nie miał prawa i powodu interesować się takimi rzeczami po tym, jak mnie zostawił.

— Dlaczego sądzisz, że ci odpowiem na to pytanie?

Jako strażnik powinien się domyślić, że cokolwiek bym nie robiła z królem, musi to zostać zachowane w ścisłej tajemnicy. Gdyby ktokolwiek dowiedział się, że rozpowiadam byle komu, po co tam byłam, miałabym kłopoty. A nie zależało mi na nim już na tyle, aby dla niego jakkolwiek ryzykować.

— Iris, proszę cię — jego głos przybrał zbolały ton — po prostu się martwię.

— Trochę już na to za późno, Luka.

Strażnik pokręcił głową i wyraźnie zacisnął swoje dłonie jeszcze mocniej. Co z tego, że był sfrustrowany? Nie zamierzałam tak po prostu znów dopuścić go do siebie. Nie wystarczy tylko jeden moment, w którym zasugerował, że wciąż mogło mu na mnie zależeć, abym zapomniała, co mi zrobił.

— Skrzywdził cię?

Z jakiegoś powodu to pytanie przelało czarę goryczy, która powoli napełniała się we mnie podczas tej rozmowy. Wstałam, nie potrafiłam już dłużej usiedzieć w miejscu. Gniew roznosił mnie od środka, gotując moją krew i podburzając całe ciało do akcji.

— A jeśli ci powiem, że tak, to co zrobisz?! — warknęłam na niego. — Pójdziesz tam i z nim porozmawiasz?! Może od razu zaczniecie walczyć?! — Wyrzuciłam ramiona w powietrze. — A może postawisz mu się, tak jak się postawiłeś Thornowi, co?! Wszyscy wiemy, jak wtedy ci zależało, żeby mnie ochronić!

Luka nic nie odpowiedział. Spuścił głowę, a dłonie, które wcześniej zaciskał tak mocno na ramionach, odpuściły trochę. Trafiłam w temat drażliwy i bolesny dla nas obu. I choć z jednej strony rozumiałam, co umotywowało taką, a nie inną decyzję strażnika, nie zmieniało to faktu, że miałam prawo wciąż być na niego wkurzona. Zwłaszcza gdy wciągał mnie w takie bezsensowne rozmowy.

— Tak myślałam. — Postarałam się odrobinę uspokoić. — Zostawiłeś mnie samą w najgorszym momencie i musiałam sobie bez ciebie poradzić, to teraz jakoś staram się cały czas sobie radzić. I nie wiem, co chcesz zyskać, wypytując mnie o takie rzeczy.

— Mówiłem, po prostu się martwię — szepnął, a głos ledwo wydobył się z jego gardła. — Nie chciałem sprawić ci tym przykrości.

— Jeśli nie zamierzasz mi w żaden sposób pomóc — prychnęłam — a nie wiem, jak niby mógłbyś, skoro również jesteś tu dosłownie nikim, tym swoim martwieniem się tylko rozgrzebujesz niepotrzebnie moje rany.

— Przepraszam, Iris.

— Jest za co, Luka. Jest za co... — Wskazałam mu drzwi. — Ale teraz już po prostu wyjdź.

Przytaknął bardzo powoli, ale zanim wykonał moje polecenie, przez chwilę przyglądał mi się jeszcze uważnie. Czułam, że chciał jeszcze coś powiedzieć, ale się wahał. Widząc, że nie zamierzał tak łatwo odpuścić, po prostu wzięłam prędko kilka rzeczy i zamknęłam się w łazience. Natychmiast włączyłam prysznic, aby nie zacząć obsesyjnie nasłuchiwać, co zamierzał zrobić.

Dawno nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu. Moja siostra była tą, która kłóciła się, krzyczała i mówiła wszystkim, co chodziło jej po głowie, ale nie ja. Ja zachowywałam wszystko dla siebie, gromadziłam głęboko i nigdy nie wypuszczałam na zewnątrz. Łzy napłynęły mi do oczu, gdy dotarło do mnie, jak słaba byłam w obliczu przemęczenia. Moja starannie pielęgnowana kontrola nad całą sobą rozbiła się dzisiaj wielokrotnie. Nienawidziłam być bezbronna i nieprzewidywalna.

Co w ciebie wstąpiło, Iris?

♠︎ ♥︎ ♣︎ ♦︎

Leżałam w łóżku i pozwalałam jednej myśli spokojnie przeganiać drugą. Słońce za moim małym okienkiem powoli zaczynało wstawać. Nie spałam już dłuższy czas, nie potrafiłam. Byłam cały czas zbyt roztrzęsiona po spotkaniu z królem i kłótnią z Luką. Strażnik zapalił na korytarzu światło, więc widziałam pod drzwiami, że wciąż nie opuścił posterunku. Kiedy stał tak blisko, trudno mi było skupić myśli na czymkolwiek innym.

Przez niego spotkanie z królem wydało się abstrakcyjną błahostką, a nie realnym problemem. Chociaż to pewnie jedynie dlatego, że nic gorszego z tego nie wynikło. Zawsze mógł polecić straży wynieść mnie na zewnątrz, zostawić nieprzytomną na korytarzu, kazać zapłacić za to, co stłukłam, a następnie wywalić z zamku. Okazał mi ogromną łaskę, gdy zgodził się, abym tak po prostu odeszła.

Nie do końca rozumiałam, dlaczego zostałam tak potraktowana. Spodziewałam się, że król będzie jeszcze gorszy od swoich poddanych. On to dopiero był bezkarny w tym królestwie. Mógłby ze mnie spuścić całą krew jak ze świni i nikt by nie śmiał się przyczepić czy nawet pisnąć, że może tak nie wypada. Ale król postąpił zupełnie odwrotnie do moich założeń. Był spokojny, pełen zrozumienia i wyjątkowej dla wampira łagodności.

To dzięki niemu żaden wampir nie odwiedził mnie tej nocy. Do tego napój, który mi podał, rzeczywiście wydawał się pomóc — mimo krótkiego snu moje ciało przepełnione było energią, a do tego pierwszy raz od dawna obudziłam się bez bólu głowy.

Gdy zrobiłam codzienne oględziny pełnej ugryzień lewej ręki, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że rany zagoiły się bardziej, niż powinny goić się w ciągu zaledwie jednej nocy u zwykłego człowieka. Chciałam przejrzeć się w lustrze, aby zobaczyć najbardziej oblegane zawsze przez wampiry szyję, dekolt i ramiona, ale łóżko było zbyt wygodne, aby jeszcze z niego wyjść. Jak dotykałam palcami tych ran, nie bolały ani nie swędziały tak bardzo.

Czy to możliwe, że dostałam napój w jakiś sposób „wzmacniany" ich umiejętnościami?

Ponieważ moje myśli zeszły na te tory, uniosłam prawą rękę, aby jeszcze raz przyjrzeć się bransoletce, którą dostałam od ojca. Obracałam ozdobą dookoła nadgarstka, przenosząc kciuk na każdy kolejny czarny kamyczek.

A więc jesteś nawet cenniejsza, niż zawsze sądziłam...

Nie znałam taty, mama nigdy nie lubiła o nim mówić, ale wciąż miałam w głowie pewne wyobrażenie o nim. To, że zostawił mnie z taką wyjątkową pamiątką, tylko potwierdzało, że był kimś fascynującym.

Zastanawiałam się jeszcze, czy po takim wydarzeniu król dalej będzie chciał, żebym wciąż u niego sprzątała. Wczoraj opuściłam jego komnaty, zostawiając tam stłuczoną wazę i porozrzucane po podłodze przybory do sprzątania. Chociaż tego drugiego nie byłam tego taka pewna. Nie pamiętałam, czy widziałam je, gdy szłam do wyjścia.

Tak czy inaczej, pokojówki, po której musi jeszcze sprzątać kto inny, na pewno mu nie potrzeba.

Nadzieja, że jednak będę dla niego dalej pracować, wciąż tliła się wewnątrz mnie. Być może to już ten moment, od którego Wszechświat uznał, że dość przecierpiałam, i znów miało być w porządku. Jeśli dostałabym nowy pokój — jak zapewniła kierowniczka — i nocne wizyty wampirów skończyłyby się dzięki królowi, mogłabym z powrotem pracować w spokoju.

Zanim wszystko się posypało za sprawą Thorna, było mi tu naprawdę dobrze. Nigdzie indziej nie udałoby mi się zarabiać takich pieniędzy. Wciąż nie wiedziałam, jakim cudem w ogóle dostałam tę pracę.

Nie rozpędzaj się, chora marzycielko. Król pewnie nic nie zrobi jak oni wszyscy i po prostu odeśle cię, żebyś nie sprawiała mu już więcej kłopotów.

♠︎ ♥︎ ♣︎ ♦︎

Jak zawsze tonęłam głęboko w myślach, grzebiąc łyżką w wątpliwej jakości owsiance, którą dziś zaserwowali na stołówce. Mój wyjątkowo niepaskudny humor sprawił jednak, że nawet glut znajdujący się w misce przede mną nie wydawał się aż tak uciążliwy. Czekałam na przyjście kierowniczki, wiercąc się na krześle, na stronie internetowej nie znalazłam żadnej informacji o sobie, więc mogłam tylko od niej dowiedzieć się, jaki przydział zadań będzie dziś dla mnie miała.

Okazało się, że tak prędko się jej nie doczekam. Na stołówce zapanowało nagle jakieś poruszenie. Powróciłam myślami na ziemię i odwróciłam przez ramię, żeby móc zobaczyć z mojego samotnego kąta dla wygnanych, co było jego powodem. Serce natychmiast zabiło mi prędzej. Wampir. I to nie byle jaki.

Ubrany był w pasujący jak druga skóra garnitur, znacznie bardziej minimalistyczny niż te, w których zazwyczaj gustowała jego rasa. Przypięty na piersi herb obecnie panującego rodu Soma — czarne drzewo z czerwonymi kwiatami na złotym tle — sugerował wyższy nawet niż większość rodzonych wampirów status mężczyzny. Wskazywała na to również aura bijąca od niego, wypełniająca pomieszczenie po brzegi, niemalże dławiąca i dusząca, potężna. Z surową miną skanował ciemnymi jak węgiel oczami pomieszczenie. Szukał kogoś.

Za żadne skarby świata nie chciałabym być tą osobą.

Wampir nie przybył sam. Wszedł w towarzystwie jakiegoś wyżej postawionego strażnika — może kapitana, może nawet majora, wciąż mi się myliły ich oznaczenia na mundurach — i jednego ubranego całego na czarno ochroniarza, którzy stanęli na baczność po obu jego stronach i czekali w ciszy.

Zamilkliśmy i my. Gdy tylko zobaczyliśmy, kto nas odwiedził, nikt na całej stołówce nie odważył się o coś zapytać, zakaszlnąć, przełknąć śliny czy nawet wziąć głębszego oddechu. Dopiero siedząc tak, zrozumiałam, jaka to atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić nożem.

Czyjeś kroki przerwały ciszę. Obcasy butów stukały o posadzkę, a w obecnej sytuacji ten dźwięk kłuł nieprzyjemnie w uszy. Z każdym krokiem tamtej osoby moje serce na przemian przyspieszało i zwalniało. Wampiry jakby chciały, aby tak się stało, stały z boku otwartych drzwi, schowane przed przechodzącymi.

Biedactwo nie wie, w co się zaraz wpakuje.

Zrobiło mi się od razu mniej żal, gdy to kierowniczka przeszła przez próg pomieszczenia. Rzuciła na nas jedno krótkie spojrzenie — wystarczająco jednak długie, żeby zmarszczyć w konsternacji brwi — zanim przeniosła wzrok na niecodziennych gości.

— Panie — szepnęła ledwo słyszalnie i drżąco, schylając nisko głowę — co sprawiło, że ktoś o pana randze złożył nam wizytę?

— Jestem tu — zaczął, a jego dźwięczny głos zatrząsnął pomieszczeniem — bo Jego Wysokość osobiście poprosił mnie, abym dopilnował, że areszt przejdzie pomyślnie, a dochodzenie przyniesie oczekiwane efekty.

— Jaki areszt, panie? — Kobieta rozejrzała się po nas, szukając wśród swoich pracowników winnego. — Jaką zbrodnię popełniono?

— Tego właśnie zamierzam się dowiedzieć. — Mina mężczyzny była przerażająco zimna. — W międzyczasie — uniósł z niesłychaną gracją prawą dłoń i wskazał dwoma palcami kierowniczkę — aresztuj ją.

— Co? — To pytanie ledwo wydobyło się z ust kobiety. Wydawało się być instynktem kogoś postawionego pod ścianą, a nie świadomą reakcją.

Strażnik zadziałał jak śmiertelna maszyna. Podskoczyłam — z resztą nie tylko ja — na widok jego błyskawicznych ruchów. Doskoczył do kierowniczki w ułamku sekundy i chwycił jej dłonie w żelaznym uścisku.

— Panie, musiała zajść jakaś pomyłka — próbowała protestować kobieta, tym razem pamiętając już o właściwym protokole. — Ja wszystko wyjaśnię, błagam, o cokolwiek tylko chodzi.

Aresztujący ją żołnierz nic nie robił sobie z tych protestów. Odpiął ze swojego pasa parę kajdanek i zakuł je w nią, zanim kierowniczka zdołała poruszyć choćby palcem. Był prawdziwym profesjonalistą.

— Więc odrobinę cierpliwości, człowieku. — Kąciki ust wampira w garniturze uniosły się sztywno. — Zaraz będziesz się tłumaczyć.

Skinął głową strażnikowi, ten odpowiedział pełnym szacunku ukłonem i wyprowadził kobietę. Cało zajście nie mogło trwać więcej niż minutę. Jakiś zły głos z tyłu głowy podpowiadał mi, że powinnam się cieszyć na ten widok. Pewnie by tak było, gdyby nie to, że jeszcze coś innego podpowiadało mi, że mogę być następna w kolejce. Lustrowałam więc spojrzeniem sprawcę całego zamieszania, próbując jakoś ułożyć sobie wszystko w głowie.

— Przede wszystkim — wampir zwrócił się do nas — żałuję, że musieliście być tego świadkami. Niestety na tym wasz udział w tej sprawie się nie skończy. Każdy z was zostanie dziś przesłuchany. Wasza współpraca będzie kluczowa w szybkim zamknięciu całej tej sytuacji i zapewni błyskawiczną możliwość powrotu do waszej normalnej rutyny.

Zrobił dłuższą pauzę i przeskanował spojrzeniem pomieszczenie. Mój wzrok błyskawicznie powędrował na wciąż stojącą przede mną owsiankę. Zacisnęłam mocniej skostniałe ze strachu palce na kubku już ledwo ciepłej herbaty. Chciałam się napić, żeby ta przyjemna temperatura rozluźniła odrobinę bolący już od ciągłego mocnego żołądek, ale jak wszyscy nie odważyłam się tak bardzo ruszyć.

— Będę was przesłuchiwał osobiście. — Ton, którym tym razem się do nas zwrócił, był nieco łagodniejszy, jakby uspokajający. — Dopóki wasze przesłuchanie się nie skończy, pozostaniecie w tym pomieszczeniu. Większość waszych mniej ważnych codziennych obowiązków zostanie dziś pominięta, zamek od tego nie spłonie. Informacja, jakimi zadaniami się zajmiecie, zostanie wam przekazana przez któregoś z moich pracowników już po przesłuchaniu. Oczywiście czas, który spędzicie tu, oczekując, zamiast pracować, zostanie wam wynagrodzony tak, jakbyście robili właśnie nadgodziny.

Jego głos łagodniał z każdym kolejnym słowem. Pod koniec tej wypowiedzi mówił, jakbyśmy byli grupką zagubionych dzieci. Nie brzmiał jednak protekcjonalnie, a jakby autentycznie z nami sympatyzował. Miał niski — aż powiedziałabym, że nienaturalnie niski — głos i wypowiadał się jakby szeptem, dodatkowo ze wkradającą się co chwilę chrypką. Sposób, w jaki mówił, kompletnie kontrastował z jego młodzieńczym wyglądem. Gdyby nie fakt, że był kimś ważnym na zamku, a więc musiał mieć swoje lata, uznałabym go za siedemnasto- czy osiemnastolatka.

— Bardzo proszę, abyście nie rozmawiali między sobą o tym, co się wydarzyło.

Dwóch zwykłych strażników weszło do pomieszczenia i rozeszło się w przeciwne strony. Wampir najwidoczniej nie ufał nam na tyle, aby pozostawić swoją prośbę bez żadnej podążającej za nią groźby. To bardzo w ich stylu.

— Zapraszam was teraz w kolejności alfabetycznej. — Uśmiechnął się łagodnie. — Nie przedłużając, poproszę pierwszą osobę ze mną.

Wyczytał czyjeś nazwisko ze swojego tabletu. Dziewczyna, o której była mowa, wstała z widocznym wahaniem. Niepewnym krokiem podeszła do wampira, a wszyscy na stołówce przyglądali się jej, jakby szła na ścięcie. Mężczyzna położył jej delikatnie dłoń na łopatce. Chciał ją tym chyba uspokoić czy zachęcić, ale nawet z drugiego końca pomieszczenia widziałam, jak bardzo się przez to spięła.

Wampir w garniturze skinął nam raz jeszcze głową, odwrócił się i odszedł. Jego ubrany na czarno ochroniarz przepuścił dziewczynę pierwszą, a ta chwiejąc się, ledwo utrzymując w pionie, zaczęła iść w nieznanym nam kierunku.

Drzwi zamknęły się, a w środku zapanowała znów cisza. Strach pozostał jednak w każdej siedzącej na stołówce i sparaliżował zupełnie wszystkich. Każdy wymieniał tylko spojrzenia, w których widać było niezliczoną ilość pytań. Odwróciłam się znów przodem do stolika, nie patrząc dłużej na współpracowników. Owsianka wydawała mi się najciekawszą rzeczą na świecie.

Ja miałam tylko przeczucie. Bardzo zresztą złe przeczucie, że wszystko to było spowodowane moim wczorajszym spotkaniem z królem. Że jednak nie wystarczyło mu, gdy błagałam, aby o to nie pytał, i teraz zamierzał wywrócić cały zamek do góry nogami, aby poznać odpowiedzi.

Przecież ona o tym wiedziała... Jeśli dowiedzieli się, że nic z tym nie zrobiła, a do tego jasno dała mi do zrozumienia, że mam nic nigdzie nie zgłaszać...

A ja nic nigdzie nie zgłosiłam. I odmówiłam odpowiedzi królowi, gdy o to zapytał. Zupełnie jakbym ich kryła.

Czy wiedzą o pieniądzach w moim pokoju? Jak na to spojrzą? Jakbym była dilerem krwi zamiast narkotyków?

Co powiedział im Thorn? Uwierzyli mu?

Oczywiście, że mu uwierzyli, jest pieprzonym generałem, a ja tylko szczurem.

Poprawiłam apaszkę, gdy ślady ugryzień pod nią zaswędziały, dając o sobie znać. Skuliłam się zarówno wewnętrznie, jak i na zewnątrz. W moim gardle utknęło coś bardzo dużego, co nie pozwoliło mi nawet pomyśleć o przełknięciu kolejnego kawałka owsianki.

Jeśli kiedykolwiek zamierzasz mnie posłuchać, Wszechświecie, teraz jest na to dobry moment.


7.03.2022, Wilczek


Witajcie!

Muszę chyba przestać obiecywać rozdziały w konkretne dni, bo ostatnio mnie mocno życie weryfikuje... Także może od teraz zróbmy tak: dwa rozdziały tygodniowo, ale nic nie obiecuję, kiedy dokładnie, bo jak obiecuję, to (podobnie jak Iris) Wszechświat lubi mnie sprowadzać na ziemię.

Mam nadzieję, że spodobała się Wam ta kłótnia z Luką, bo to właśnie ta scena została dodana do rozdziału. Stwierdziłam, że nasz kochany strażnik powinien bardziej namieszać, zanim później będzie się z nim działo to, co się z nim będzie działo. No i mogliście poznać taką trochę drapieżniejszą stronę Iris, której nie pokazuje zbyt często, bo (jak sama myśli) bardzo tego nie lubi robić.

Dziękuję Wam za czytanie! Ja i oczywiście nasze dzisiejsze słodkie zwierzątko. No i bardzo przepraszam tych, którzy wczoraj czekali i się nie doczekali.

Do zobaczenia... na pewno jeszcze w tym tygodniu! Kiedy Wszechświat pozwoli!

Continue Reading

You'll Also Like

25.8K 2K 38
Czy demon również może pragnąć duszy? Jako niewinna ofiara krwawego rytuału Camille zostaje nową wybranką jednego z Siedmiu Książąt Piekieł. I szybko...
2K 132 10
Zawsze czułem jakbym stał z boku mojego życia, biegu wydarzeń, jakby to wszystko wirowało, mieszało wokół mnie, a ja nie miałem na to wpływu. Jednak...
9.1K 484 15
Izabella to zwykła dziewczyna, która mieszka w zwykłym świecie i ma zwyczajne życie. Ale czy napewno? W dniu 16 urodzin zauważa u siebie niezwykłe zd...
143K 11.3K 25
Macie czasem wrażenie że jesteście inni? Ja tak właśnie czuję się od czternastu lat .Byłam w lesie, sama. Całkiem sama. Siedziałam na polance i bawił...