IX. „Zmieni twoje życie w koszmar"

1.4K 103 85
                                    

Prędkim krokiem przemierzałam tę część korytarza, która była dostępna dla wszystkich. Gryzłam wnętrze policzka tak bardzo, że w pewnym momencie poczułam w ustach metaliczny smak. Skupienie się na bólu pozwalało mi nie rozpaść się kompletnie. A potrzebowałam tego... bardzo.

W końcu schowałam się za jednymi z pracowniczych drzwi, wchodząc do ukrytego przed gośćmi przejścia. Wyciągnęłam z torebeczki telefon i starałam się w jego ekranie dostrzec, co miałam tak właściwie na szyi. Serce dudniło mi tępo w klatce piersiowej, gdy ostrożnie odsłaniałam apaszkę.

Przynajmniej postarał się, żeby mnie zbytnio nie pobrudzić. Pragmatyczna część mojej osobowości dała o sobie znać. Nie patrzyłam na ślady po kłach, a krew dookoła nich, którą trzeba było zetrzeć i ponownie przykryć apaszką. Logiką starałam się zamaskować kłębiące się wewnątrz uczucia. Nie powinnam zwracać na siebie uwagi. Jeśli go nie zdenerwuję, nic się nie stanie.

Ruszyłam przed siebie, powłócząc nogami, i zacisnęłam mocno dłonie na wózku do sprzątania. Moim celem był znajdujący się niedaleko magazynek, w którym musiałam doprowadzić go do porządku. Pragnęłam uciec do swojego pokoju, znaleźć się tam, zanim Lily skończy swoją pracę, i pobyć chwilę w samotności.

To właśnie podczas sortowania i uzupełniania na kolejny dzień środków czystości nareszcie dotarło do mnie, co się tak właściwie wydarzyło. Ciepło nagromadziło mi się pod powiekami, a gula w gardle stała się zbyt wielka, aby ją bezboleśnie przełknąć. Ledwo starczyło mi siły, aby przenieść worek z brudną pościelą do właściwego pojemnika. Drżące ręce nie pomagały, gdy próbowało się dolać do pustej buteleczki więcej płynu do mycia szyb.

Podskoczyłam gwałtownie, gdy ktoś otworzył za mną drzwi. Przed oczami mignęło mi wspomnienie wampira wchodzącego do swojego apartamentu. Zamarłam w bezruchu i z zaciskającą się klatką piersiową oczekiwałam, kogo ujrzę.

Kierowniczka. Łagodnie wypuściłam powietrze przez usta, widząc kobietę. Ta weszła głębiej do magazynku i zmarszczyła brwi na mój widok.

— Zobaczyłaś ducha? — Zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół.

— Wszystko w porządku. — Odłożyłam ostatnią z butelek na właściwe miejsce.

Chciałam ją zignorować i przejść obok. Musiałam prędko znaleźć się w swoim pokoju. Byłam na skraju swojej wytrzymałości. Ona zatrzymała mnie jednak, chwytając za ramiona i potrząsając nimi delikatnie. Jej intensywnie wlepione we mnie spojrzenie zmusiło mnie, abym i ja na nią spojrzała. Na czole kobiety widać było dwie bardzo wyraźne pionowe zmarszczki. Jej brwi niemal stykały się ze sobą.

Zrobiła kolejne dokładne oględziny mnie. Jechała wzrokiem powoli, aż w końcu zatrzymała się na mojej szyi.

— Co tam masz? — Sięgnęła błyskawicznie do interesującego ją miejsca.

Nie miałam nawet czasu zaprotestować. Pisnęłam tylko, gdy odsłoniła świeże ugryzienie na mojej szyi. Serce znów zaczęło bić mi w zatrważającym tempie. Nie mam już pracy. Zgłosi to na policję. Ten wampir mnie zabije.

Obserwowałam uważnie jej twarz. Spodziewałam się, że będzie zdziwiona, może przerażona lub zdenerwowana — w zależności od jej opinii na temat tego, czy ofiary były same sobie winne. Ona nabrała natomiast spokojnie powietrza w płuca, a następnie wypuściła je z głośnym westchnięciem.

— Musisz się uspokoić — powiedziała w końcu po chwili zastanowienia. — To nie jest nic strasznego.

— Ale... on mnie ugryzł — szepnęłam. Przeraziło mnie, jak bardzo głos wydobywający się z moich własnych ust przypominał mamrotanie szaleńca.

I. Nasiona DobrociWo Geschichten leben. Entdecke jetzt