Zanim Cię Poznałam

By _Aguga_

88.5K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 7

1.8K 26 21
By _Aguga_

Miasto, w którym mieszkałam, nie było jak jedno z tych gdzie przez okrągłą dobę, dwadzieścia cztery godziny ruch uliczny był w swoich szczytowych osiągach. Mogłabym powiedzieć, że dzielnica, którą zamieszkiwałam, była dosyć spokojna. Ludzie może nie znali się z widzenia, jak to było w małych wioskach, ale czasami można było spotkać w sklepie spożywczym swojego starego nauczyciela, czy kasjerkę z zieleniaka z obrzeży miasta. Chyba sam fakt, iż chodziła gdzieś indziej na zakupy, nie zachęcał innych do robienia ich tam gdzie pracowała. Albo towar schodził tak szybko, że nie zdążyła nic wziąć do siebie. Jedno z dwóch na pewno.

Machałam zniecierpliwiona nogą, gdy moje stopy pomimo grubych kozaków zaczęły odmarzać. Mówiłam poważnie, straciłam czucie w palcach i obawiałam się, że jeszcze chwila i trzeba będzie je amputować. Widocznie cena kozaków nie zawsze chodziła w parze z jakością. A były takie ładne.

Widząc zatrzymujące się na przystanku z początku nieznajome mi auto, nie zwróciłam na nie większej uwagi. Dopiero kiedy drzwi pasażera otworzyły się, a w środku zauważyłam uśmiechniętą Debby żegnającą się z Damonem, pojazd ten zyskał moją szczerą ciekawość. Nie wyglądał jakby chłopak sam na niego zapracować. Może nie znałam bruneta aż tak dobrze, ale wiedziałam, że łącząc studia z pracą, nie miał aż takiego dużego wyboru, a do pensji nie mógł wybrzydzać.

Nie poświęcałam temu większej uwagi, bowiem całe swoje zainteresowanie przekierowałam na blondynkę, która z rumieńcami powoli szła w moim kierunku. I byłam pewna, że kolor jej policzków nie był spowodowany mrozem.

— Przepraszam, że tak późno, staliśmy w korku — zaczęła się tłumaczyć gdy tylko do mnie podeszła.

Korki? A dopiero przed chwilą wspominałam, że miasteczko wcale nie było zatłoczone.

— Tak tak, a twoja rozmazana szminka to dlatego, że malowałaś się w samochodzie prawda? — Uniosłam brwi do góry, spoglądając na nią z rozbawieniem kiedy jej twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej.

— To naprawdę nie to, co myślisz — zaprzeczyłam od razu. — Jadłam ciasto i musiałam zjeść szminkę — starała się obronić.

— Debby daj spokój, nie będę ci przecież niczego zabraniać. — Uśmiechnęłam się ciepło. — Nawet się cieszę — dodałam, widząc, jak marszczy czoło niezadowolona.

— Mówię poważnie. — Wyjęczała desperacko, widząc, że nie dam się przekonać.

— Yhm — wymruczałam rozbawiona jej reakcją.

Od zawsze taka była. Nieśmiała i cicha, ale przez to niesamowicie urocza. Damon miał szczęście, że zyskał zainteresowanie kogoś takiego jak ona. Jeśli tylko niczego nie zepsuje, to mogłam śmiało powiedzieć, że będą tworzyć związek na miarę wszystkich romansideł. Idealny.

— Możemy już iść? — Jej ton szybko zmienił się na prośbę. — Strasznie dzisiaj zimno — dodała, zaczynając pocierać o siebie dłońmi.

No co ty nie powiesz — odpowiedziałam w myślach.

— Stoisz na dworze zaledwie kilka minut — zauważyłam, ale posłusznie wstałam z ławki. — Ja czekam tu już od dwudziestu minut — powiedziałam, mijając ją z poważną miną, lecz gdy tylko znalazłam się zza jej plecami, uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc, co za chwilę usłyszę.
Nie myliłam się. Odpowiedź przyszła nawet szybciej niż przypuszczałam.

— Przepraszam, ale naprawdę nie mieliśmy jak przejechać, był jakiś wypadek no i... — Podbiegła do mnie i chciała kontynuować swoje tłumaczenia, ale widząc mój szeroki uśmiech, natychmiast się ucieszyła — Następnym razem nie będę cię przepraszać — powiedziała obrażona, przez co wyglądała jak mała dziewczynka. — I specjalnie się spóźnię — dodała i brakowało jeszcze tylko, by tupnęła nóżką.

— Chodź, kupię ci lizaka. — Zaśmiałam się.

Kiedy nie usłyszałam przez dłuższy czas od niej odpowiedzi, mój uśmiech tylko jeszcze bardziej się poszerzył. Doskonale wiedziałam, że nie było to oznaką jej jeszcze większego focha. O nie, wręcz przeciwnie.

— Tylko nie truskawkowego — mruknęła cicho, chcą nadal wyglądać na obrażoną, ale oboje wiedziałyśmy, że już jej przeszło.

Nasze kłótnie wyglądały właśnie w ten sposób. Czasami sobie dogryzałyśmy bardziej lub mniej, ale każda z nas wiedziała, że druga nie ma na celu zranić tej pierwszej. Znałyśmy się zbyt długo, by coś takiego mogło nas skłócić.

— No to, gdzie najpierw? — zapytałam, zatrzymując się przed automatycznym, obrotowymi drzwiami, czekając, aż będziemy mogły wejść do środka.

— Chciałam wejść do księgarni — poinformowała mnie blondynka, już wyszukując wzrokiem sklepu. — Dzisiaj mają dostawę — podała argument, który miał przekonać mnie w stu procentach.

— Przecież ty nie czytasz książek. — Uniosłam brwi do góry, patrząc na nią podejrzliwie.

— Czasami mi się zdarza — obroniła się nieśmiało. — Ale to nie dla mnie. Siostra Damona mówiła, że brakuje jej jednej książki do całej kolekcji. Chciałam jej zrobić prezent na święta — wytłumaczyła i pierwsza ruszyła do sklepu.

— Idziesz do niego na święta? Szybka jesteś — zaczepiłam ponownie temat, który wywoływały u niej zawstydzenie. Całkiem nie potrafiła rozmawiać na takie tematy.

— Tak jakoś wyszło, że jego mama mnie zaprosiła. — Zarumieniła się, a kiedy zauważyła mój szeroki uśmiech, odwróciła głowę speszona. — Byłam u niego, bo zapomniał twojej torby i jakoś tak się na nią natknęłam. Mówiłam, że nie jesteśmy razem, ale ona i tak nalegała, bym przyszła. — Starała się wytłumaczyć, przez co wyglądała jeszcze bardziej niewinnie.

— To przecież nic takiego — starałam się ją uspokoić, widząc, jak nawet jej uczy poczerwieniały, przez co naciągnęła na nie czapkę, chcąc to ukryć. — Więc jaki to tytuł? — zmieniłam temat, nie chcąc jej dłużej męczyć. Ale nie oznaczało to, że w domu mi się wywinie i ona chyba również zdawała sobie sprawę z moich zamiarów.

— Zapisałam go na kartce. — Sięgnęła do swojej torebki. — Coś takiego. — Podała mi kawałek papieru.

Tytuł nic mi nie mówił. Więc nawet nie starałam się go zapamiętać. Nigdy nie byłam fanką książek więc to nic dziwnego. Z moim podejściem każdy tytuł mógł być tanim romansidłem, pouczającym dramatem, lub zawiłym kryminałem.

Oddałam kartkę przyjaciółce, wiodąc spojrzeniem za małą dziewczynką, która w podskokach wychodziła ze swoją matką z biblioteki, trzymając nową książeczkę w ręce. Podziwiałam ją za jej zapał do czytania. Mnie nigdy to nie skradło serca.

Zanim się obejrzałam Debby już pognała w regały, szukając tej jedynej w swoim rodzaju książki. Zapowiadał się cudowny dzień spędzony w galerii handlowej.

*~>•◇•<~*


Poruszyłam głową na boki, czując, jak mój kark strzela nieprzyjemnie. Jeśli dalej tak będzie, to powinnam zacząć myśleć nad jakimś fizjoterapeutą. To chyba nie było normalne, by w takim wieku być tak odrętwiałym. Choć co ja się dziwiłam, skoro spędziłam dobre kilka godzin, chodząc od jednego do drugiego sklepu. Musiało to zostawić po sobie jakiś znak. Nie było szans wyjść z tego cało. Ale byłam w stanie ponieść wszelakie konsekwencje, by nareszcie zdobyć już wszystkie prezenty dla rodziny.

Święta zbliżały się wielkimi krokami, a czasu miałam coraz mnie i z ulgą przyszła mi wyprawa do galerii. Czułam się o wiele spokojniejsza z wiedzą, że miałam już wszystko.

— Na pewno nie chcesz odnieść tego teraz do domu? — Zapytała z rozbawieniem przyglądająca mi się Debby.

Trzymałam w rękach kilka toreb pełnych prezentów, kosmetyków, słodyczy. Nie mogłam przejść obok tych wszystkich rzeczy obojętnie. Nawet jeśli wiedziałam, że na moim koncie po tym dniu nie zostanie za wiele liczb.

— Matka jest teraz w domu, nie pozwoli mi tego schować. Zaraz będzie szperać mi po rzeczach — wytłumaczyłam z przekąsem.

Moja rodzicielska w tej jednej kwestii była niecierpliwa jak dziecko. Chyba nie rozumiała, o co chodziło w robieniu sobie prezentów na święta i całej tej otoczce niespodzianek od Mikołaja. Byliśmy już dorośli, ale czy nie można było zachować tradycji tak jak za dawnych czasów?

— Poza tym, później przyjeżdża po mnie Aaron, więc nie będę musiała tego taszczyć do domu. — Wzruszyłam ramionami. — U niego te rzeczy będą bezpieczniejsze. Tylko... czy mogłabym zostawić u ciebie prezent dla niego?

Niezbyt dobrym pomysłem byłoby zabranie do niego tego co miał zobaczyć dopiero dwudziestego czwartego grudnia. Z tego samego powodu nie chciałam zabierać swoich toreb do własnego domu.

— Jeśli jest to coś przyzwoitego, przez co moja młodsza siostra nie dostanie traumy, grzebiąc mi w szufladach to tak. — Spojrzała na mnie podejrzliwie.

— Za kogo ty mnie masz?

— Po twoim prezencie na moją osiemnastkę spodziewam się wszystkiego. — Zaczerwieniła się, odwracając wzrok.

— Przecież to był tylko...

— Nie przypominaj mi — wtrąciła mi się w zdanie.

Zaśmiałam się, widząc, jak za wszelką cenę starała się mnie powstrzymać przed dalszymi słowami.

Widząc jej zainteresowanie Damonem, bałam się z początku, że chłopak okaże się jednym z tych, którzy nie szanowali uczuć innych. Przystojny, z ambicjami na lekarza. Było zbyt perfekcyjnie. Chodziłam na spotkania znawców filmów nie tylko ze względu, by dotrzymać blondynce towarzystwa. Chciałam przekonać się również o tym, jaki był chłopak, który zawrócił jej w głowie, by mieć pewność, że nie zrani jej niewinnego serca.

Pod dom Debby przyszłyśmy chwilę przed zmrokiem. W czasie kiedy dziewczyna szarpała się z uszkodzoną furtką, czego nie ułatwiała zepsuta latarnia nad naszymi głowami, mój wzrok powędrował na samochód zaparkowany po drugiej stronie ulicy.

Sąsiedzi blondynki nigdy nie mieli gości. Zawsze kiedy za dziecka jeździłyśmy tędy na rowerach, nie musiałyśmy bać się o nadjeżdżające samochody, bo było ich w okolicy naprawdę niewiele. Dlatego nowy pojazd przykuł moją uwagę.

Dopiero gdy przyjrzałam mu się bliżej, zauważyłam postać ubraną w ciemne ubrania, opierającą się o maskę samochodu. Stał w cieniu więc jego widok omal nie przyprawia mnie o zawał serca. Nie spodziewałam się, że ktoś tam będzie.

Latarnia nad naszymi głowami zasyczała, a na nas opadł jasny promień światła. Oświetlił on również właściciela pojazdu. Zagryzłam wargę, wiedząc, że skądś kojarzyłam jego twarz. Bezczelnie się mu przyglądałam, co on również po chwili zaczął robić gdy mnie przyłapał. Pod jego lodowatym spojrzeniem niebieskich tęczówek czułam, jak na mojej skórze zaczyna pojawiać się gęsia skórka.

— No nareszcie — rzuciła z radością blondynka, otwierając furtkę.

Zwróciła tym uwagę podejrzanie wyglądającego mężczyzny. Przeleciał jej sylwetkę spojrzeniem i zaciągnął się trzymanym w palcach papierosem.

— Chodźmy już, zimno jest — mruknęłam do dziewczyny, popychając ją delikatnie do przodu.

Niekomfortowo czułam się będąc w jego obecności gdy tak jawnie nam się przyglądał. W mojej głowie od razu zaczął formować się obraz mordercy i gwałciciela. Ciemne niebo wcale nie poprawiało w mojej głowie zdania o nim.

Dopiero kiedy znaleźliśmy się bezpiecznie w ciepłym wnętrzu domu, odetchnęłam z ulgą. Widząc niczego nieświadomą dziewczynę, która zaczęła ściągać z siebie warstwy ubrań, poszłam w jej ślady, chcąc jak najszybciej zapomnieć o mężczyźnie czekającym przed domem.

Stanęłam przed lustrem, przeczesałam swoje lokowane i żywo rude włosy palcami. Jednak dobrym pomysłem był wybór tego koloru. Podobało mi się to, jak teraz wyglądały.

— Damon?

Uniosłam wzrok na dźwięk zaskoczonego głosu blondynki. W wejściu do salonu stanął czarnowłosy chłopak, który uśmiechał się do blondynki, widząc wywołaną u niej reakcję.

— Co ty tutaj robisz? — Debby podeszła do niego, chociaż wcale nie musiała tego robić, bo nie stał aż tak daleko, by nie usłyszeć jej nawet tak cichego i nieśmiałego pytania.

— Znalazłem twój telefon na siedzeniu — wytłumaczył, patrząc przez cały czas na dziewczynę.

Przyjaciółkę od razu sięgnęła do kieszeni, w której powinno znajdować się urządzenie. Oczywiście nic nie znalazła.

Uśmiechnęłam się pod nosem, nie myśląc nawet, by się między nich wtrącać. Jak widać nie tylko Debby straciła dla niego głowę.

— Myślałem, że będziecie już w domu — kontynuował chłopak.

— Trochę nam się przedłużyło. — Jak na zawołanie oczy Damona zjechały na torby z zakupami. — Dziękuję, że przyniosłeś mi telefon. — Debby pospiesznie ukryła prezenty za swoimi nogami.

Pokręciłam głową, ale nie odezwałam się ani słowem. Przeglądałam się im, mając delikatny uśmiech na twarzy.

— Teraz muszę już iść, ale mam nadzieję, że jutro jest wciąż aktualne. — Zaczepny uśmiech pojawił się na jego twarzy.

— Tak, jest — odpowiedziała niemal natychmiast blondynka.

— W takim razie do jutra — pożegnał się z dziewczyną.

Przechodząc obok mnie, rzucił krótkie "cześć" wciąż mając na twarzy ten uśmiech, który mówił, że doskonale wiedział, co chciałam zrobić zaraz po jego wyjściu. Ja też nie zamierzałam tego ukrywać. Gdy brunet zniknął za drzwiami, wtedy postanowiłam się odezwać.

— A więc widzicie się jutro, tak? — zapytałam, nie kryjąc swojej ciekawości.

— Gwen — jęknęła blondynka, prosząc o litość.

— No co, chce wiedzieć, na jakim jesteście etapie. — Zaśmiałam się, widząc pojawiającą się czerwień na jej twarzy. — Ty zawsze dostawałaś świeże informacje o Aaronie.

Debby, westchnęła ze zrezygnowaniem.

— Chodź do góry — mruknęła cicho, by przypadkiem jej mama niczego nie podsłuchała.

Uśmiechnęłam się z wygranej. Cieszyłam się, że Debby zwierzała mi się z takich rzeczy, bo od zawsze była nieśmiała. Nawet mi z początku ciężko było się o niej czegokolwiek dowiedzieć. Dlatego każda taka rozmowa cieszyła mnie. Choć i tak czułam, że jeszcze wiele mi o sobie nie powiedziała.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Em... trochę mi głupio, że przez dwa miesiące nie było rozdziału 😅
Mogłabym zacząć się tłumaczyć, ale chyba żaden z powodów nie byłby dobry by nie dać rady napisać chociaż tych 2 tyś słów. Więc pozostaje tylko lenistwo i chwilowa niechęć do pisania. Ale mam nadzieję że już wróciłam i rozdziały będą częściej 😁

Wracając, rozdział był trochę spokojniejszy. Niewiele się w nim działo. No może poza mężczyzną, który obserwował dom Debby i rozwinięciem relacji między Damonem a samą blondynką 😌
Tylko co z tego wyniknie? 🤔😜

Continue Reading

You'll Also Like

66.4K 3.5K 59
Kiedy zostaje porwana młoda dziewczyna, każdy jej dzień wypełniony jest bezsilnością, bólem, tęsknotą za normalnym życiem i obezwładniającym strachem...
23.8K 929 25
Nessa Wilson 17 letnia dziewczyna, która uwielbia korzystać z życia. Robi wszystko na co ma ochotę, nie interesują ją problem, i szkoła, lecz jej ro...
442K 25.5K 30
To jest moja debiutancka powieść, dlatego proszę o wyrozumiałość :) Ciekawe rozdziały zaczynają sie po 8 rozdziale, dlatego proszę o niezniechęcenie...
258K 849 10
Margot po pięciu długich latach wraca do miejsca, z którego uciekła pod wpływem impulsu, chcąc zostawić za sobą wspomnienia i odbudować swoje życie...