I. Nasiona Dobroci

By wolfagata_

54.9K 3.4K 2.4K

Iris miała ułożony cały plan swojego życia. Wiedziała, że jedyną możliwością na osiągnięcie czegoś więcej w W... More

Wstęp
I. „Nieszczęście urodzić się człowiekiem"
II. „Coś było nie w porządku"
III. „Wampiry w ich naturalnym środowisku"
IV. „Nie chciałem przerywać twojego koncertu"
V. „Te oczy nigdy nie powinny być smutne"
VI. „Byłam tą naiwną dziewczynką"
VII. „Chciałabym móc być przy nim"
VIII. „Nie potrzebowałam, żeby powtórzył to drugi raz"
X. „Iris, co ty najlepszego zrobiłaś?"
XI. „Będziesz musiała to przeczekać"
XII. „Pewien wampir był w stanie zniszczyć wszystko"
XIII. „Nie mogłam z tym absolutnie nic zrobić"
XIV. „Musiałam zrobić jakiś błąd"
XV. „Co bym z tobą zrobił, jakbym cię złapał?"
XVI. „Nie musisz się bać"
XVII. „Jakoś staram się cały czas sobie radzić"
XVIII. „Dlaczego mnie okłamujesz, Iris?"
XIX. „Coś jeszcze, co mogłabym dla króla zrobić"
XX. „Myślisz, że tak po prostu nas zostawił?"
XXI. „Propozycja z tych nie do odrzucenia"
XXII. „Jesteś tylko małym szczurem"
XXIII. „Czerwone, półsłodkie"
XXIV. „Nie rozumiem, co się dzieje"
XXV. „Ona nie jest tylko zwykłą dziewczyną"
XXVI. „Chciałbym ci z tym pomóc"
XXVII. „Oderwany od rzeczywistości"
XXVIII. „Dalej czujesz się dobrze, mamo?"
XXIX. „Jestem dorosła, wiesz?"
XXX. „Muszę o coś poprosić"
Posłowie

IX. „Zmieni twoje życie w koszmar"

1.4K 105 86
By wolfagata_

Prędkim krokiem przemierzałam tę część korytarza, która była dostępna dla wszystkich. Gryzłam wnętrze policzka tak bardzo, że w pewnym momencie poczułam w ustach metaliczny smak. Skupienie się na bólu pozwalało mi nie rozpaść się kompletnie. A potrzebowałam tego... bardzo.

W końcu schowałam się za jednymi z pracowniczych drzwi, wchodząc do ukrytego przed gośćmi przejścia. Wyciągnęłam z torebeczki telefon i starałam się w jego ekranie dostrzec, co miałam tak właściwie na szyi. Serce dudniło mi tępo w klatce piersiowej, gdy ostrożnie odsłaniałam apaszkę.

Przynajmniej postarał się, żeby mnie zbytnio nie pobrudzić. Pragmatyczna część mojej osobowości dała o sobie znać. Nie patrzyłam na ślady po kłach, a krew dookoła nich, którą trzeba było zetrzeć i ponownie przykryć apaszką. Logiką starałam się zamaskować kłębiące się wewnątrz uczucia. Nie powinnam zwracać na siebie uwagi. Jeśli go nie zdenerwuję, nic się nie stanie.

Ruszyłam przed siebie, powłócząc nogami, i zacisnęłam mocno dłonie na wózku do sprzątania. Moim celem był znajdujący się niedaleko magazynek, w którym musiałam doprowadzić go do porządku. Pragnęłam uciec do swojego pokoju, znaleźć się tam, zanim Lily skończy swoją pracę, i pobyć chwilę w samotności.

To właśnie podczas sortowania i uzupełniania na kolejny dzień środków czystości nareszcie dotarło do mnie, co się tak właściwie wydarzyło. Ciepło nagromadziło mi się pod powiekami, a gula w gardle stała się zbyt wielka, aby ją bezboleśnie przełknąć. Ledwo starczyło mi siły, aby przenieść worek z brudną pościelą do właściwego pojemnika. Drżące ręce nie pomagały, gdy próbowało się dolać do pustej buteleczki więcej płynu do mycia szyb.

Podskoczyłam gwałtownie, gdy ktoś otworzył za mną drzwi. Przed oczami mignęło mi wspomnienie wampira wchodzącego do swojego apartamentu. Zamarłam w bezruchu i z zaciskającą się klatką piersiową oczekiwałam, kogo ujrzę.

Kierowniczka. Łagodnie wypuściłam powietrze przez usta, widząc kobietę. Ta weszła głębiej do magazynku i zmarszczyła brwi na mój widok.

— Zobaczyłaś ducha? — Zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół.

— Wszystko w porządku. — Odłożyłam ostatnią z butelek na właściwe miejsce.

Chciałam ją zignorować i przejść obok. Musiałam prędko znaleźć się w swoim pokoju. Byłam na skraju swojej wytrzymałości. Ona zatrzymała mnie jednak, chwytając za ramiona i potrząsając nimi delikatnie. Jej intensywnie wlepione we mnie spojrzenie zmusiło mnie, abym i ja na nią spojrzała. Na czole kobiety widać było dwie bardzo wyraźne pionowe zmarszczki. Jej brwi niemal stykały się ze sobą.

Zrobiła kolejne dokładne oględziny mnie. Jechała wzrokiem powoli, aż w końcu zatrzymała się na mojej szyi.

— Co tam masz? — Sięgnęła błyskawicznie do interesującego ją miejsca.

Nie miałam nawet czasu zaprotestować. Pisnęłam tylko, gdy odsłoniła świeże ugryzienie na mojej szyi. Serce znów zaczęło bić mi w zatrważającym tempie. Nie mam już pracy. Zgłosi to na policję. Ten wampir mnie zabije.

Obserwowałam uważnie jej twarz. Spodziewałam się, że będzie zdziwiona, może przerażona lub zdenerwowana — w zależności od jej opinii na temat tego, czy ofiary były same sobie winne. Ona nabrała natomiast spokojnie powietrza w płuca, a następnie wypuściła je z głośnym westchnięciem.

— Musisz się uspokoić — powiedziała w końcu po chwili zastanowienia. — To nie jest nic strasznego.

— Ale... on mnie ugryzł — szepnęłam. Przeraziło mnie, jak bardzo głos wydobywający się z moich własnych ust przypominał mamrotanie szaleńca.

— Chwalisz się? Przecież widzę.

Grunt zniknął mi spod nóg. Co się dzieje? Musiała znać zasady dotyczące spożywania przez nich krwi, przecież pracowała z nimi od tak dawna... Nawet ja, dziewczynka z dzielnicy zupełnie pozbawionej wampirów, znałam tę jedną zasadę — świeża krew, pita prosto z żył, była niedozwolona bez uprzedniego kontraktu, który wymagał dodatkowo zgody specjalnie do tego wyznaczonej osoby trzeciej.

— To jest nielegalne... — wydukałam w końcu. Zebranie myśli chwilę mi zajęło.

— Teoretycznie. — Wywróciła oczami. — Jeśli już ktoś łamie prawo, jest to on, nie ty, więc nie masz się o co martwić.

— Nie powinnam tego zgłosić?

Błagam, powiedz, że tak.

Potrzebowałam jakiegokolwiek potwierdzenia, że nie jestem szalona, a to, co się właśnie stało, było tak złe i niemoralne, jak mi się do tej pory wydawało. Kierowniczka sprawiła, że kompletnie zaczęłam kwestionować rzeczywistość.

— Myślisz, że ktokolwiek się przejmie twoją historyjką? — Prychnęła, machając dłonią. — Powiem ci, co się stanie. Ten wampir, którego oskarżysz, zmieni twoje życie w koszmar, jeśli rzeczywiście gdzieś z tym pójdziesz.

Ma rację, oczywiście, że ma rację... Ale osoba na jej pozycji nie powinna przecież mówić takich rzeczy. Potrząsnęłam głową. Cała ta sytuacja była na wskroś niewłaściwa.

— Niektórzy z nich potrafią być bardzo hojni, jeśli jesteś grzeczna.

— Bierze pani za to pieniądze? — Zacisnęłam mocno szczękę i odsunęłam się o kilka kroków w tył.

— Masz trudną sytuację w domu, prawda? To pomoże. — Jej spojrzenie było lodowate. Szukanie u niej empatii nie miało najmniejszego sensu.

Krew we mnie się zagotowała. Ignorując to, że kobieta stała wciąż na mojej drodze, zaczęłam zmierzać do wyjścia. Nie zdążyła odskoczyć na czas, więc nasze barki się zderzyły.

— Powinnaś się była tego spodziewać — syknęła, zanim wyszłam z magazynku. — Jesteś młodą, atrakcyjną, ludzką dziewczyną w zamku pełnym wampirów, które rządzą tym światem. Oczywiście, że będą to wykorzystywać.

Przełknęłam ślinę, a wraz z nią łzy, które nagminnie próbowały uciec mi z oczu.

— Dam ci jedną dobrą radę, dziewczynko. Idź do siebie i zapomnij o całej sprawie.

Nie chcąc już jej słuchać, zatrzasnęłam za sobą drzwi magazynku.

♠︎ ♥︎ ♣︎ ♦︎

Leżałam przez dłuższą chwilę na łóżku, odtwarzając dokładnie w myślach wszystkie wydarzenia tego dnia. Łzy spływały mi po policzkach, rozmazując zawsze perfekcyjnie nałożony makijaż — część mojego wizerunku „idealnej pracownicy". Gdzie zrobiłam coś nie tak? Mogłam temu zapobiec? Byłam z góry skazana na taki los?

W końcu nie miałam wyjścia, bo wiedziałam, że muszę się ogarnąć, zanim Lily wróci. Ostatnie, czego potrzebowałam w tym momencie, to jej wszechobecna ciekawskość. Już rano wydawała się podekscytowana moim przydziałem apartamentu, więc zaczęłam w głowie układać serię wiarygodnych fikcyjnych wydarzeń, aby zamienić nimi te prawdziwe i bolesne.

Upewniwszy się, że zabrałam do spania golf — choć trudne miało być wyjaśnienie, dlaczego go założyłam, skoro wciąż mieliśmy lato — poszłam do łazienki. Ściągnęłam uniform i przejrzałam się w lustrze. Ślad po ugryzieniu nie był ogromny, to zaledwie cztery niewielkie kropki. Wydawało mi się, że musiała to być zasługa wieku i doświadczenia wampira, który go zostawił. Przejechałam opuszkami po spuchniętej skórze dookoła. Zimne od stresu palce podziałały jak kompres, więc przez chwilę stałam tam i chłodziłam rozgorączkowane miejsce.

Nalałam do umywalki wody, by wyprać na szybko apaszkę. Wolałam, aby nie zostały na niej trudne do wytłumaczenia ślady. Woda bardzo szybko zabarwiła się odrobinę. Gdy uważnie przyglądałam się, jak zbrązowiała już krew schodzi z czerwonego materiału, zauważyłam łzy kapiące mi na dłonie.

Całe moje ciało drżało, mięśnie napinały się i rozluźniały niezależnie od mojej woli, a jedna z nóg wściekle tupała o posadzkę. Burzyła się we mnie mieszanka wszystkich negatywnych emocji, które potrafiłam nazwać. Tak teraz będzie wyglądać moja codzienność. Przegryzłam aż do krwi dolną wargę. Nie, to niemożliwe. Nikt na to nie pozwoli.

Nie pozwolą na to, prawda?

♠︎ ♥︎ ♣︎ ♦︎

Spałam, gdy ktoś gwałtownie wyrwał mnie z łóżka. Wypadłam z niego, ciągnąc za sobą kołdrę i potykając się o nią. Upadłabym na twarz, gdyby nie to, że ta osoba trzymała moje ramię w mocnym uścisku. Odzyskałam równowagę, machając żałośnie wolną ręką, stanęłam do pionu i w końcu rozbudziłam się na tyle, żeby rozejrzeć się dookoła.

Mężczyzna, który mnie obudził, był wampirem noszącym mundur strażnika. Jego skierowane mocno w dół kąciki ust, zmarszczone brwi, a do tego jednocześnie sztywne i ostre ruchy nie napawały mnie optymizmem. Gardło ścisnęło mi się, jakby wampir trzymał i je, więc przełknięcie nagromadzonej przez sen śliny okazało się niemałym wyzwaniem. Odgarnęłam drżącą dłonią włosy z twarzy i z kompletną pustką w głowie spoglądałam na swoje ramię, które w dalszym ciągu pozostawało uwięzione w silnej dłoni wampira.

— Co się stało? — Głos ledwo wydobył się z mojego gardła.

Strażnik przyciągnął mnie bliżej siebie, boleśnie ściskając przy tym miejsce, które trzymał. Nachylił się odrobinę, przybliżając usta do mojego ucha.

— Oszczędź nam wszystkim zachodu i powiedz, gdzie to schowałaś.

Dreszcz przebiegł mi po plecach, gdy usłyszałam, jak wiele agresji udało mu się zawrzeć w tym jednym zdaniu.

— Gdzie co schowałam?

Rozejrzałam się po pokoju, nieracjonalnie licząc, że znajdę coś z naklejoną karteczką „to tego szuka strażnik". Nic w pomieszczeniu nie wyglądało na niecodzienne, albo jakby leżało nie na swoim miejscu.

Coś się poruszyło i zwróciło uwagę moją i mężczyzny — to Lily obudziła się i rozespana przetarła oczy dłonią.

— Iris? — mruknęła z wyraźną irytacją w głosie.

Gdy tylko zauważyła wampira, jej nastawienie zmieniło się w jednej sekundzie. Podniosła się błyskawicznie, odsunęła na najbardziej oddaloną od nas część łóżka i podciągnęła nogi do torsu. Wlepiła wzrok w ziemię i nie zadała ani jednego pytania.

Wahając się, spojrzałam w błyszczące w półmroku oczy mężczyzny, szukając w nich jakiegoś wyjaśnienia. Oddychałam płytko i nierówno, a powietrze ledwo mieściło mi się w ściśniętej klatce piersiowej.

— Generale Thorn — trzymający mnie mężczyzna odwrócił się w stronę drzwi — czy to ta kobieta sprzątała u generała w apartamencie?

Dopiero wtedy zauważyłam, że nie był sam. W drzwiach, oświetlony od tyłu świecącymi się na korytarzu lampami, stał ten wampir. Jego piękno i ta jasna poświata sprawiły, że w pierwszym momencie skojarzył mi się z jakimś dobrym stworzeniem. Jedno spojrzenie w te przeklęte lodowate oczy uzmysłowiło mi jednak, że ktoś taki nie mógł mieć dobrych intencji.

— Dokładnie tak — potwierdził władczym i profesjonalnym głosem właściwym dla przełożonego, a następnie, gdy strażnik odwrócił od niego wzrok, posłał mi przelotny uśmiech.

A więc wampir, którego postanowiłam zdenerwować, okazał się być generałem. Nagły ścisk żołądka, któremu towarzyszyło jedno z tych najpaskudniejszych przeczuć, uświadomił mi, że zaraz stanie się coś bardzo złego. Pragnęłam podobnie jak Lily spuścić wzrok i odciąć się od sytuacji, ale zamarłam do tego stopnia, że nawet poruszenie oczami okazało się niemożliwe. Pierwsze łzy pojawiły się w kącikach moich ust, mącąc wzrok i sprawiając, że jego błyszczące oczy wyglądały jeszcze bardziej przerażająco.

— Iris Bud, została pani oskarżona o kradzież pamiątki rodzinnej należącej do rodu Thorn. W związku z tym wystawiony został nakaz przeszukania tego pokoju, a także całości kwater pokojówek, jeśli zajdzie taka potrzeba, a pani oraz współlokatorka zostaną przez ten czas odprowadzone do zamkowego aresztu.

Puścił mnie w końcu, choć miejsce, które trzymał, nie przestało boleć, gdy to zrobił. Korzystając z chwili, w której inny strażnik podchodził do mnie, starałam się je rozmasować. Podstawili mi pod nos jakiś świstek, ale oczy miałam zbyt pełne łez, aby cokolwiek z niego wywnioskować.

— Kradzież? — odezwała się w końcu Lily, gdy jeszcze kolejny strażnik, który wszedł do pokoju, wyciągał i ją z łóżka.

No właśnie... kradzież? Niczego nie ukradłam. Spojrzałam na Thorna, tym razem już z gotującą mi się w środku krwią. Wampir wzruszył jedynie ramionami, a następnie — choć sądziłam, że to niemożliwe — wykrzywił usta w jeszcze paskudniejszym uśmiechu niż wcześniej. On również wiedział o tym, że nic nie zrobiłam, ale mimo to naprawdę posunął się tak daleko. Zgłosił, że coś mu zabrałam... Kolana ugięły się pode mną i ledwo zdołałam nie upaść na podłogę.

Zatrzymają mnie w areszcie na nie wiadomo jak długo... Sama myśl spędzenia choć chwili w celi przyprawiała mnie o zawroty głowy. I najprawdopodobniej nie będę miała do czego z niego wrócić... Zadowolona mina generała nie sugerowała, że pozwoli mi po całej tej sytuacji zatrzymać pracę.

— Przepraszam — Thorn spojrzał na Lily z przesadnym współczuciem w oczach — wiem, że nie masz z tym nic wspólnego, ale niestety nie możesz być w pokoju, gdy go przeszukujemy. Powiem im, żeby w miarę możliwości nie ruszali twoich rzeczy.

Spojrzenie kobiety zupełnie oszalało — w błyskawicznym tempie przenosiła je to na niego, to na mnie, to na wszystkich chodzących po pomieszczeniu strażników.

— Rozumiem, że jesteś teraz zaskoczona, ale powinnaś się tego spodziewać, gdy ktoś taki został ci przydzielony.

W końcu zatrzymała wzrok na dłużej na generale, choć patrzyła na niego z ukosa, zasłoniona dodatkowo przez pukle spadających jej na twarz, nieogarniętych włosów. Przygryzła dolną wargę, jakby chciała stłumić w sobie pytanie, a następnie skupiła całą swoją uwagę na księżycu za oknem.

— Nie zrozum mnie źle — generał kontynuował pomimo jej udawanego niezainteresowania — ja ich absolutnie za to nie winię, ale ludzie, którzy wychowali się w Westendzie, naprawdę nie potrafią inaczej.

Postawa Lily stała się nagle dużo bardziej sztywna, a usta zacisnęły jej się w wąską linię. Spojrzała na mnie w sposób, który był mi doskonale znany. Z niesmakiem w oczach, który rozpozna każdy, kogo kiedykolwiek ktoś postrzegał jako zwykłego śmiecia. Tak jak robił to on, Lily uważała mnie za kogoś gorszego od siebie, tylko i wyłącznie przez fakt mojego niefortunnego urodzenia.

Spuściłam głowę i zagryzłam mocno wargę. Wiedziałam, że tak będzie. Że gdy tylko prawda wyjdzie na jaw, będę musiała znów znosić to wszystko. I tak udało mi się podejrzanie dobrze wtopić tu w tłum.

Lily nie była typem osoby, który zachowywałby takie informacje dla siebie. Ona przecież żyła innymi. Co chwilę słyszałam, kto z kim kogo zdradzał, kto akurat miał kłopoty i o kim co mówią. Jeśli ktokolwiek miałby jakąś tajemnicę, ona była najgorszą osobą, której można by ją powierzyć. Thorn musiał zauważyć kompletne zrezygnowanie na mojej twarzy, bo gdy znów na niego spojrzałam, posłał mi oczko.

Cieszyłam się poniekąd, że strażnik w dalszym ciągu stał tak blisko, bo nagle całe to zrezygnowanie przerodziło się w gniew. Zrobiło mi się gorąco, mięśnie napięły się, jakby przygotowując do ataku, a jedyne, co miałam przed oczami to wizja mojej pięści trafiającej w jego szczękę. Nawet by go to pewnie nie zabolało. Wraz z tą świadomością, wywołując ścisk bijącego do tej pory prędko serca, doszło do mnie coś jeszcze — byłam na kompletnie straconej pozycji. Napięte ręce opadły mi łagodnie po obu stronach ciała. Zachciałam błagać go o wybaczenie, zapewnić, że zrobię, cokolwiek zechce...

Wciąż stałam jednak nieruchomo, zbyt otępiała i zdębiała, aby zrobić którąkolwiek z rzeczy, które powodowały mętlik w głowie. Mogłam jedynie przyglądać się tym przerażającym oczom i błagać Wszechświat, żeby cokolwiek mu zniknęło, nie znalazło się w tym pokoju. 


08.02.2022, Wilczek


Witajcie!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał! Ostrzegałam, że od teraz akcja mocno się rozkręci. No i przepraszam za to spóźnienie, życie czasem bywa zabiegane... 

Dzisiejsze słodkie zwierzątko i ja dziękujemy Wam za czytanie!

Do zobaczenia w piątek!

Continue Reading

You'll Also Like

137K 7.3K 69
W tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopcius...
775K 44.9K 76
Nicoletta to wampirza księżniczka, która nie marzy o niczym innym jak życiu jako normalna śmiertelniczka, niestety wraz z tajemniczym zniknięciem jej...
2M 112K 35
Carmen znalazła się na polanie w niewłaściwym czasie - a przynajmniej tak myślała. Młoda wampirzyca nie zdawała sobie jednak sprawy, że ten niewłaści...
653K 27.1K 51
''Nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON - ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swojego życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będzi...