๐ƒ๐ง๐ข ๐ง๐š๐ฌ๐ณ๐ž ๐ฃ๐š๐ค ๐๐ง...

Af po_prostu_Venus

7.9K 580 967

โ๐‘†๐‘ง๐‘๐‘งฤ™ล›๐‘๐‘–๐‘’ ๐‘—๐‘’๐‘ ๐‘ก ๐‘š๐‘œ๐‘ก๐‘ฆ๐‘™๐‘’๐‘š: ๐‘๐‘Ÿ๐‘œฬ๐‘๐‘ข๐‘— ๐‘—๐‘’ ๐‘งล‚๐‘Ž๐‘๐‘Žฤ‡, ๐‘Ž ๐‘œ๐‘‘๐‘™๐‘’๐‘๐‘–. ๐‘ˆ๐‘ ๐‘–ฤ…๐‘‘ลบ ๐‘ค ๐‘ ๐‘... Mere

๐Ÿฆ‹our days like days of butterflies๐Ÿฆ‹
ooo. catch the butterfly...
oo2. goodbye to dies irea
oo3. new faces in encanto
oo4.a boy of many faces...literally
oo5. lady in trouble
oo6. healing arepa, plasters and a walk in encanto
oo7. unlucky dinner and a room full of mirrors
oo8.unromantic picnic
oo9. snow in Colombia? No, it's just a flour
o10.because in life you have to be able to dance in the rain and not fall over.
o11. four-legged problem and first signs of falling in love
o12. over heads and fears
o13. I will paint a heart for you
o14. a night full of stars and beautiful words

oo1. a little sand and too many problems at home

767 44 0
Af po_prostu_Venus

-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-

chapter one 

❝trochę piasku i za dużo problemów w domu❞

-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-

Alora przewróciła się i powoli zaczęła staczać się z piaskowej wydmy.

Jej długie, hebanowe włosy, które mimo wielu zabiegów dziewczyny falowały się i puszyły, przez co wyglądała, jakby miała na głowie czarną owcę, którą ktoś bardzo skrzywdził i postanowił, wyprostować jej wełnę tonęły, w złocistym gruncie, jednocześnie zakrywając jej jasnobrązową twarz, lecz nie ochroniło to ust ani oczu przed dostaniem się piasku. Przymknęła mocniej powieki i wstrzymała oddech, kiedy jej nos na sekundę znalazł się pod powierzchnią i powtarzała to wielokrotnie, dopóki nie zatrzymała się u podnóża pagórka.

Otworzyła powieki i zamrugała, kilkukrotnie próbując pozbyć się drobinek z oczu. Skrzywiła, się czując w ustach smak piasku. Był on jedną z najobrzydliwszy rzeczy, jakie miała w ustach, a kamienisty posmak i ich mała wielkość sprawiały, że odczuwała jeszcze większy dyskomfort. Przewróciła się na bok i zaczęła wypluwać drobinki, które oblepiły jej całą jamę ustną. Kaszlała, ile mogła, lecz nic to nie dawało. Czarne oczy zaszły jej łzami.

Alora spodziewała się, że tak skończy się jej wycieczka poza Dies Irea. Była chodzącą łamagą umiejącą wywrócić się wszędzie i o każdej porze dnia oraz nocy. Jej nogi same plątały się na prostej drodze, zahaczała, o schody powodując, bliskie zdarzenie z podłożem, a dłonie wypuszczały, wszystko, co w nich było, niezależnie od niej same. Tratowanie cudzych palców lub wpadanie na kogoś z rodziny było jej codziennością. Dziennie tłukła tyle rzeczy, że po zbiciu trzech filiżanek prawie jedna po drugiej jej ciotki zakazały, jej wchodzić do kuchni by nie zniszczyła, kolejnych, a ona i tak jakimś sposobem wciąż niosła ze sobą destrukcję. Obdarcia, skaleczenia i siniaki towarzyszył jej równie często, jak blizna na szyi, którą zrobiła, gdy była czteroletnią dziewczynką. Nic dziwnego, że zyskała niechlubne przezwisko „señora torpe"* i nie jednokrotnie słyszała, jak kuzyni między sobą nazywają, ją w ten sposób. Nie przeszkadzało jej to, a przynajmniej tak starała się, żeby jej to nie wadziło. Przecież mogli nazywać ją gorzej.

Przed jej oczami pojawiła się butelka wody. Młoda Soria podniosła głowę i zmarszczyła, brwi przyglądają się swojej siostrze nieufnie. Jej ciemnobrązowe włosy spięte jedną wsuwką wypadały z dużego słomianego kapelusza niczym woda z wodospadu. Kamienny wyraz podłużnej twarz nie wróżył nic dobrego, a symetryczne, wąskie usta ułożone w pustym grymasie dodatkowo sprawiały, wrażenie jakby jej siostra była, rozgniewana. W zielono piwnym spojrzeniu było coś dziwnego, lecz młodsza nie potrafiła opisać co dokładnie. Błyski rozbawienia pomieszanego z irytacją to jedyne co przychodziło jej do głowy, gdy Rosita świdrowała ją wzrokiem.

⸻ Wypłucz sobie usta wodą, zamiast się tak męczyć skończona idiotko⸻ powiedziała w końcu starsza z sióstr Soria. 

Przykucnęła przy niej i delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu, na którym znajdował się piach. Strzepała go, uśmiechnęła się łagodnie i zaczęła przyglądać się jej buzi, na której znajdowała się pustynna gleba. Pokręciła, rozbawiona głową komentując, w myślach, że jej młodsza siostra wygląda jak piaskowy potwór. Ochota podzielenia się z nią tą uwagę była wprawdzie bardzo kusząca, lecz Rosita zignorowała, ją szybko wracając, do rzeczywistości. Nie miała zamiaru doprowadzić swojego rodzeństwa do uduszenia się wodą i śmiechem jednocześnie, więc jej komentarz pozostał jedynie w jej umyśle.

Alora złapała za butelkę, otworzyła ją i wzięła łyk wody. Świeża i zimna ciecz rozlała, się w jej ustach wypłukując, wszystko, co jej przeszkadzało, równocześnie dając jej chwile przyjemności. Kubki smakowe od razu rozbudziły się i gdyby mogły, tańczyć z radości na pewno w tym momencie zaczęłyby, to robić. Zresztą cała Alora miała ochotę zatańczyć ze szczęścia pozbycia się piaskowego problemu. Nie chętnie wypluła ją na ziemię, przetarła usta przedramieniem i położyła się na piasku.

⸻Sama jesteś, skończoną idiotką Rosi ⸻ odpowiedziała jej i wyszczerzyła usta w uśmiech.

Rozłożyła się wygodnie i przymknęła powieki. Promienie słońca muskały jasnobrązową skórę jej odsłoniętych ramion i kostek oraz twarz. Wiązki światła głaskały jej ciemne włosy, a przynajmniej tak wydawało się Alorze, która dała upust wyobraźni. Czuła jak rozpływa się, kiedy poczuła ciepło bijące od podłoża. Rozkoszowała się ciszą, którą zapewniała jej pustynia. Była z dala od głośnego i zatłoczonego domu, gdzie musiała uważać na każdym kroku nie spotkać rozwrzeszczanego młodszego kuzynostwa. Suchy wiatry powiał i dziewczyna wyobraziła sobie, jak zjawisko gra melodię. Uśmiechnęła, się jeszcze szerzej powstrzymując chichot. 

Była to kolejna cecha, która sprawiała, że piętnastolatka różniła się od swojego kuzynostwa i siostry jak i reszty dorosłej części rodziny. W czasie kiedy oni w rzeczy lub zdarzeniu widzieli nic nadzwyczajnego, ona widziała cud. Wpatrywała się w niego tak długo, aż zupełnie upoiła się jego pięknem. Lustrowała wzrokiem każdy szczegół, zapisywała go w pamięci, żeby wieczorem przed pójściem, spać, wyciągnąć, spod łóżka notes i opisać go dokładnie, a później przez długi czas odtwarzać go w pamięci. Sposobem tym zyskała wspomnienia każdego zachodu i wschodu słońca, który oglądała z wypiekami na twarzy i szeroko otwartymi oczami. Pamiętała, jak w wielu dziesięciu lat zauważyła, wiewiórkę ziemną, która wolno zmierzała w stronę norek i wpatrywała się w nią tak długo, aż nie przyszła po nią zaniepokojona matka. Jej pamięć zawsze odtwarzała moment, gdy jej coleogyne ramosissima** rozkwitła po raz pierwszy lub gdy mogła biegać bez obawy, że zrobi komuś krzywdę. Każde z tych wspomnień, jak i inne wzbudzały w niej błogość ducha, spokój umysłu i radość ciała. Żałowała jedynie, że nikt nie potrafi cieszyć się wraz z nią małymi rzeczami, zjawiskami lub zdarzeniami.

Mi flor!*** ⸻jęknęła Rosita ⸻ Skoro uważasz, mnie za skończoną idiotkę spójrz, na siebie. Po pierwsze cieszysz się z samego leżenia na pustyni jak małe dziecko dostaniem cukierka. Po drugie, jeśli będziesz, siedzieć tu za długo dostaniesz, udaru albo poparzenia słonecznego, co naprawdę nie spodoba się mamie ⸻ przerwała na chwile i przejechała po włosach, które opadły jej na twarz. ⸻ Po trzecie skorpiony.

⸻Skorpiony? Co z nimi? ⸻ zapytała Alora zainteresowana.

Uniosła od góry jedną powiekę niezadowolona faktem, że siostra przerywa jej relaks. Podniosła się na łokciach i zerknęła na starszą spod zniżonych gniewnie brwi. W duchu jednak miała nadzieje, że siostra zaproponuje jej odnalezienie ich, dzięki czemu będzie mogła je obserwować i nawet zniesmaczenie starszej nie zgasiło jej nadziei. Rosi wypuściła z głośnym świstem powietrze z płuc i wpatrywała się w młodszą z wyrzutem.

⸻Lori błagam cię... ⸻wyjęczała ⸻Nie możemy ich poszukać. To zbyt niebezpieczne. Nie chcę by stała nam się żadna krzywda.

Brunetka przewróciła oczami i usiadła naprzeciw siostrze. Rozumiała, że chronienie jej jest dla Rosity ważne, jak i bardzo wymagającą czynnością zwarzywszy, że tą siostrą jest największa niezdara w Dies Irea, ale zarazem miała jej za złe tą nadopiekuńczość. Zwyczaj to właśnie Rosi była osobą, która zaraz po jej rodzicach zakazywała jej różnych czynności lub na każdym kroku miała ją na oku. Nie ważne czy Alora miała pięć, dziesięć czy piętnaście lat. Starsza z córek Jonathana Soria potrzebowała chronić młodszą przede wszystkim, nie ważne, za jaką cenę i jak bardzo będzie później znienawidzona. Nie przerwalnie stała na straży bezpieczeństwa swojego kwiatuszka.

⸻ Dobra ⸻burknęła Alora, złapała siostrę za dłoń i pociągnęła w swoją stronę. Dwudziestodwulatka wylądowała koło siostry, która błyskawicznie położyła głowę na jej ramieniu i uśmiechnęła się delikatnie⸻ Nie pójdziemy ich szukać, ale za to obejrzysz ze mną zachód słońca. Nie możesz mi tego odmówić....

Rosita zerknęła na nią i mimowolnie kiwnęła głową.

⸻Jesteś okropna, mi flor ⸻stwierdziła i szturchnęła młodszą w żebra. Milargo zaśmiała się pod nosem i znów ułożyła głowę we wcześniejszej pozycji.

⸻Też cię kocham Rosi ⸻ odpowiedziała jej błyskawicznie i przymknęła, oczy ciesząc, się promieniami słońca....

✿●♥ Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ ♥●✿

W rodzinie Soria istniało kilka zasad, dzięki czemu rodzina składająca się z prawie czterech pokoleń mogła działać poprawnie i bez zbędnych potknięć, choć wielokrotnie reguły doprowadzały do jeszcze większego zamieszania niż gdyby żyli bez nich. Jednak przyzwyczajenie stało się tak mocne, że nikt nie był w stanie ich złamać.

Jedną z takich zasad były wspólne posiłki, na których obecność była obowiązkowa, a wszelkie prace i obowiązki były przerywane. To właśnie te wydarzenia było jednocześnie znienawidzoną i wyczekiwaną porą dnia dla każdego Soria. Zresztą czego oczekiwać, gdy w jednym pomieszczeniu znalazła się przesadnie skupiona na czystości tía**** Alba z tía Letą, która słynęła ze swojego bałaganiarstwa i obie na okrągło denerwowały siebie nawzajem. Lub abuela***** Antonia, która nienawidziła spóźnień ze swoją wiecznie spóźnioną córką Verą, która nie widziała w tym nic złego i obie co jakiś czas wymieniały w swoją stronę cięte riposty. Kłótnia zawsze wisiała w powietrzu, co zawsze było ciekawą rozrywką ubogacającą posiłek.

Zbliżająca się kolacja miała być kolejną atrakcją dla młodzieży, która po skończeniu swoich obowiązków jak zawsze przesiadywała poza ścianami domu. Alora ziewnęła przeciągle, oparła głowę o drewniany filar w zabudowaniu przed domem i wynurzyła nos spod notatnika. Biegając wzorkiem po swoich kuzynach i kuzynkach miała wrażenie, że kogoś brakuje.

Widziała jak bliźnięta Silvia i Santino bawią się z ciężarną kuzynką Patricią, która jednocześnie rozmawiała ze swoją siostrą Mireią. Nieopodal nich Daniel próbował złapać swoich braci Agustina i Paula, którzy trzymali w dłoniach jego książkę lub jakiś referat, lecz za dobrze radzili sobie z uciekaniem i dwudziestolatek po chwili się poddał, dołączając, do pogrążonej w mitologii Rosity. Kątem oka zauważyła jak Juana-siostra Daniela, Agustina i Paula- krząta się przy szklarniach swojego ojca i Alora podejrzewała, że przyglądała się rosnącym tam kwiatom.

Zmarszczyła brwi i jeszcze raz zaczęła szukać wzrokiem każdego swoich krewnych. Zdębiała, gdy wyszło jej, że razem z jej siostrą i nią samą jest tylko dziesięciorga z jedenaściorga przedstawicieli trzeciego pokolenia. Brakowało Valentín'a Soria. Jedynego kuzyna, który był dla dziewczyny jak brat, naprzeciw dwóch lat różnicy i sposobu bycia obojga. Wydęła usta w dziubek i zważyła, oczy poszukując, zaginionego bruneta, co mogło się wydawać jednocześnie najłatwiejszą i najtrudniejszą rzeczą na świecie. Westchnęła, ciężko dochodząc, do konkluzji, że stryjeczny brat potajemnie znów gdzieś pojechał lub przesiadywał w swoim pokoju z radiem.

Nagle jak na zawołanie poczuła czyjeś dłonie, które łapią ją pod pachami i lekko popychają do przodu. Wzdrygnęła się. Jej serce na sekundę zabiło mocniej, ciało spięło się, a na jej ustach pojawiło się przekleństwo, które jak pocisk wyleciało jej z ust.

⸻Jak ci nie wstyd na mówić, Lori ⸻ zakpił, kuzyn, wychylając, głowę znad jej czoła. ⸻A co gdyby tu na przykład zamiast mnie stała moja kochana i przewrażliwiona siostra Pati? Wiesz, że miałabyś ogromny problem.

⸻Większy niż twoja zacna obecność tu, Tin? ⸻ odpowiedziała mu.

Chłopak uśmiechnął się na minutę, po czym położył dłoń na klatce piersiowej i wydał, z siebie teatralne westchniecie smutku. Zamrugał kilkukrotnie oczami, skrzywił się i palcem u wolnej ręki przejechał po policzku, jak i okolice pod oczami. Zachichotała, pod nosem obserwując jego ostentacyjne, ruchy, które zbyt bardzo przypominały grę aktorską niż prawdziwą reakcję.

⸻Jak możesz tak mówić, ⸻ powiedział, udawanym łamiącym się głosem ⸻Ranisz moje serduszko... Ty potworze!

Zanim Alora zdążyła, odskoczyć chłopak zaczął ją łaskotać. Czynność ta zainicjowała niekontrolowany śmiech, który wydobył się jej z ust, a trzymany w dłoniach notatnik upadł na ziemię. Szamocząc się, kuzyn rozpoczął gilgotać ją między żebrami i po brzuchu. Wierzgała nogami w każdą możliwą stronę, wiła się jak gąsienica, a jej dłonie próbowały odepchnąć starszego Soria. Na próżno. Chłopak był za silny, więc została wystawiona na jego łaskę. Zawyła ze śmiechu, a łzy szczęścia spłynęły po jej policzkach, kiedy ten jeszcze bardziej zaczął biegać palcami po miejscach, gdzie miała łaskotki. W duchu jednak dziękowała, że miała na nogach buty uniemożliwianie mu dotarcia i tam. Dopiero kiedy po kilkunastu minutach zabrakło jej tlenu, a brzuch rozbolał, ją do potęgi zainicjowała zaprzestanie łaskotania.

Valentín uśmiechnął się triumfalnie i objął, szczelnie stryjeczną siostrę ramionami nie pozwalając, się jej ruszyć. Wyszczerzył, się do niej i spojrzał na nią swoimi czarnymi oczami.

⸻Za karę już nigdy cię nie puszczę i zostaniesz, tu ze mną na zawsze ⸻ rzekł poważnym tonem głosu i przycisnął ją do siebie.

⸻Myślałam, że już ją odbyłam, ⸻ oznajmiła i zrobiła skruszoną minę⸻ Nie torturuj mnie bardziej, mój panie. Błagam! 

Rozluźnił uścisk i uśmiechnął się do niej delikatnie. 

⸻Masz szczęście. Mam dobry dzień, więc wypuszczę cię i zapomnę o tej zniewadze, łotrzyco ⸻ odparł i ustawił, się jak bohater jakiegoś średniowiecznego filmu wypuszczając kuzynkę wcześniej.

Alora poprawiła jasną koszulkę w maki, podniosła notatnik i obserwowała, jak siedemnastolatek siada obok niej z radością wypisaną na twarz. Przez chwile oboje milczeli, śledząc, wzrokiem resztę rodziny, którzy nieprzerwanie wykonywali swoje czynności. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się, widząc ciemną plamę na policzku kuzyna. Odchrząknęła. 

⸻Jak tam częstotliwość? ⸻  zapytała z konspiracyjnym uśmieszkiem, który momentalnie zmieniła na rozmarzony jaki zawsze przybierała, gdy odlatywała, myślami gdzieś indziej. 

Chłopak podrapał się po zabrudzonym policzku. Zerknął na swoje zabłocone buty i podrapał się po karku. Alora zaśmiała się w duchu, widząc jego ruchy, zdradzające, że miała racje i brunet opuścił Dies Irea. Czekała tylko, aż sam się do tego przyzna. 

⸻ Jakie częstotliwości? ⸻ zapytał. 

Zmarszczył grube, regularne brwi w odcieniu kakao i zagryzł dolną wargę. Przez chwile wpatrywała się w piasek ze skupieniem, przetwarzając pytanie Alory, które było dla niego zbyt normalne, żeby brać jej pod uwagę jako zasadzkę. Znów podrapał się po policzku. 

Cólera*****!⸻ wykrzyczał jak oparzony, łącząc w końcu fakty. Zbladł i rzucił spanikowanym wzrok w stronę Lory, która wyglądała jak gdyby zupełnie odpłynęła w świat fantazji, choć w rzeczywistości wciąż pozostała na ziemi i czekała na potwierdzenie jej tezy. ⸻ Chodzi ci o radio... Tak, wszystko z nim w porządku, choć ostatnio zaczyna szwankować system. Star grat.

⸻A więc w mieście byłeś po części? ⸻ spytała, odwracając twarz w jego stronę. Zerknęła przelotnie na jego spanikowaną twarz i przybiła sobie w duchu piątkę. Jeden zero dla Alory.

Zbladł jeszcze bardziej. Przełknął ślinę i westchnął ciężko. Czuł jak pytanie dziewczyny zawiesiło na jego szyi jakiś kamień. Zaklął pod nosem. Nie miał już odwrotu, skoro wiedziała. Zresztą ta zabawa nie była dla niego niczym przyjemnym, czego nie można powiedzieć o jego "siostrze". 

⸻Skąd wiesz, że byłem w mieście? ⸻odpowiedział jej pytaniem ⸻ Czym się tym razem zdradziłem?

⸻Masz błoto na policzku. O tu⸻ przejechała kciukiem po jego skórze. ⸻ Buty też do czystych nie należą. ⸻stłumiła śmiech, przybierając poważny wyraz twarz.  ⸻A i po śniadaniu kręciłeś się koło mojego pokoju i wypytywałeś o moją drabinę. Połączyłam fakty szybciej niż ty. Jesteś świadomy, co by się stało, gdyby zamiast mnie, domyśliła się  tego tia Alba albo Abuela lub Abuelo******. Miałbyś niezłą jazdę teraz. 

⸻Mam szczęście, że to ty odkryłaś ⸻ westchnął załamany swoją głupotą⸻ choć z tym szczęściem mogę się przeliczyć. ⸻ burknął pod nosem ⸻ Co mam zrobić, abyś tego nie wypaplała, rata*******?

⸻Wiesz jest taka jedna rzecz, którą możesz zrobić⸻ uśmiechnęła się chytro i zaklaskała radośnie w dłonie⸻ Pójdziesz ze mną i Rositą oglądać zachód słońca....Nie ma, że nie, Tin...

✿●♥ Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ ♥●✿

Zachód słońca zbliżał się coraz większymi krokami. Alora krzątając, się po swoim pokoju przenosiła z miejsca na miejsce pliki papieru z jej rysunkami, które najpierw zebrała, z drewnianego łóżka z zielonożółtą narzutą i poduszkami, później położyła, je na białej komodzie, tonącej, w każdym odcieniu farby jaki miała, po chwili namysłu jednak chowała je w najwyższej szuflady w dębowym biurku. Rozejrzała się po zabałaganionej powierzchni.  

Szybko przeleciała tęczówkami po cytrynowo malachitowych ścianach, na których przyklejony zostały wykonane z papieru, drewna i bibuły motyle. Na żyrandolu wisiały plastikowe, brokatowe gwiazdki powieszone na cienkich i prawie niewidocznych żyłkach. Przyścianie przy biurku znajdowała się tęcza wykonana przez nią i Juaną z kolorowych tasiemek oraz kokard. Zaraz obok niej przyklejone były zdjęcia rodziny Soria oraz wysuszone kwiatki. Kącik jej ust powędrował do góry, gdy stojąc przy fotografiach widziała uśmiechnięte twarze bliskich na tle ukochanego Dies Irea o zachodzie słońca. Zdecydowanie dziewczyna kochała swój dom i rodzinę. Kładąc dłoń na szkiełku jednego z portretów przysięgła, że puki nie zostanie zmuszona nie opuści sennej krainy pustyń.

Przypominając sobie o spotkaniu, na które się umówiła, odeszła do ściany i szybkim krokiem stanęła przy oknie. Wychyliła się, sprawdziła czy jest czysto i widząc, że nikt nie kręci, się w zasięgu jej oka, zrzuciła drabinę linową. Przełknęła ślinę i sprawnie postawiła nogę na pierwszym stopniu, a później następnym i kolejnym, aż gładko zeszła na ziemię. Odetchnęła z ulgą i zaczęła skradać się w stronę starej ciężarówki, którą przerobiła z starszą siostrą i kuzynem w obserwatorium. 

Nagle przechodząc obok pokoju rodziców usłyszała podniesiony głos jej matki. Alora zmarszczyła czoło i skamieniała, podnosząc głowę do góry jak surykatka, żeby lepiej dosłyszeć rozmowę, która wyprowadziła z równowagi, kobietę jaką była pani Soria. Rzadkością było, żeby Selia dawała ponieść się zdenerwowaniu i wypowiadała się uniesionym tonem, i wszyscy wiedzieli o tym doskonale. Gdy zaś wydarzenie to miało miejsce, mogło znaczyć to tylko jedno. Kłopoty. 

Alora najciszej jak potrafiła przekradła się pod parapet, gdzie usiadła. Walczyła z myślami, aby jednak nie podsłuchiwać rozmowy dorosłych, lecz pokusa była większa. Co jeśli informacje mogły jej się przydać w późniejszym czasie? 

⸻Na Boga! Jonathan! ⸻ jęknęła kobieta. ⸻Wiesz jak dziewczęta to odbiorą? Lorita się załamie. Kocha Dies Irea i wątpię, że będzie się cieszyła, gdy...

⸻ ¡Mi querida! Más silencioso, por favor ( tłum. Moja droga! Ciszej, proszę!) ⸻ prawie wykrzyczał mężczyzna. 

Alora jeszcze mocniej zmarszczyła brwi. W jej głowie gotowały się pytania, na które odpowiedź musiała, znać inaczej jej młody mózg zostałby przeciążony. Przynajmniej tak sobie tłumaczyła pulsujący, tępy ból na przedzie głowy. Zwęziła usta w wąską kreskę i wróciła do podsłuchiwania. 

⸻Nie uciszaj mnie ⸻ zagroziła gniewnie Selia i zapewne wskazała oskarżycielsko na pierś męża wskazującym palcem. ⸻ Dies Irea będzie wyburzone, wszyscy rozjadą się po całym świecie, aby udać się do swoich dalekich krewnych, by mieć dach nad głową, my też przeprowadzimy się do moich rodziców w Encanto! Alora i Rosita się załamią! Mirago nie przeżyje tego za dobrze! Nie mogę mówić ciszej! Martwię się o nie, naszą rodzinę i przyszłość! 

Córka państwa Soria poczuła jak jej świat zawirował. Dies Irea zostanie zniszczone, rozproszenie rodziny po całym świeci, przeprowadzka do Encanto. Wszystko to krążyło jej niebezpiecznie po głowie. Szumiało gorzej niż rozregulowane radio Valentín'a, nie dając spokoju. Oddychało jej się ciężej niż kiedykolwiek z życiu, a wszystko zrobiło się czarne. Oparła głowę o kamienną ścianę i przymknęła powieki, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Nie mogła wyprowadzić się z wioski, która była jej przystanią i częścią niej. Nie wyobrażała sobie życia bez suchego klimatu, pustyni i gorąca. Nie mogła stąd zniknąć. 

Dobijająca prawda uderzyła ją w twarz. Był to idealnie wymierzony cios prosto w serce. W czarnych oczach zebrały jej się łzy. Zagryzła mocniej zęby na wargę i zakryła je dłońmi. Kręcąc przecząco głową wiedziała, że dłużej nie wytrzyma tłumić szlochu, który mógłby zdradzić, że podsłuchiwała. Musiała z kimś porozmawiać i nawet wiedziała z kim. 

Ostrożnie wypełzła spod parapetu spojrzała ostatni raz na pokój rodziców i pobiegła przed siebie do Rosity i Valentín'a, do obserwatorium z starej ciężarówki. Byle by z dala od Dies Irea i tych myśli...

______________________________________

*señora torpe - niezdarna dama

** coleogyne ramosissima -gatunek z monotypowego rodzaju roślin Coleogyne Torrey, 1851 z rodziny różowatych. Występuje w południowo-zachodniej części USA, gdzie rośnie w stanach: Arizona, Kalifornia, Kolorado, Nevada i w południowym Utah.

***mi flor- mój kwiat ( w kontekście mój kwiatuszek) 

****tía-ciocia

*****abuela-babcia

*****Cólera- cholera

******Abuelo- dziadek 

*******rata- szczur ( a kontekście szczurze)

Fortsรฆt med at lรฆse

You'll Also Like

70.3K 3.7K 125
Zawsze twierdziliล›cie, ลผe jeden dzieล„ nie moลผe wywrรณciฤ‡ czyjegoล› ลผycia do gรณry nogami? No wiฤ™c siฤ™ mylicie. Zwyczajne listopadowe popoล‚udnie mogล‚oby...
46.6K 1.8K 41
Maddie Monet, najstarsza z cรณrek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braฤ‡mi na kilka lat. Bliลบniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje siฤ™ w swoim nowym...
656K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiajฤ… siฤ™ lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na wล‚asnฤ… odpowiedzialnoล›ฤ‡. Zapraszam.
11.8K 886 33
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w ktรณrym mieszkaล‚ cale swoje ลผycie, ma teลผ...