oo2. goodbye to dies irea

464 34 13
                                    

-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-

chapter two

❝pożegnanie z dies irea❞

-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-

⸻Jesteś już, mi flor ⸻ wykrzyczała uradowana siostra Alory. ⸻Myślałam, że wystawiłaś nas do wiatru i postanowiłaś nie przyjść. 

Rosita zeskoczyła z dachu na karoserię auta i patrzyła w stronę zbliżającej się siostry. Zmarszczyła brwi, czując jakby pod skórą, że stanie, się coś złego. Wzięła głęboki wdech, szturchnęła śpiącego kuzyna w kostkę  i czekała na siostrę. Nieświadomie napięła się jednak jak struna w gitarze i z każdą ubiegającą minutą, jej mięśnie naprężały się mocniej. Ścisnęło ją w żołądku. Sama do końca nie umiała, wyjaśnić sobie, dlaczego, aż tak bardzo się niepokoi. Było to takie nagłe uczucie zmartwienia, które nie miało za wielu uzasadnień do tego, aby je żywić. Jednak ono zakwitło w jej sercu i musiało to coś znaczyć. Zasadniczym pytaniem było; co miała zapowiadać?

Alora przyśpieszyła słysząc radosny krzyk siostry i przyglądała się coraz większej ciężarówce. Przejechała po policzkach, po których nadal płynęły łzy. Pociągnęła nosem i nie patrząc pod nogi jeszcze bardziej przyśpieszyła. Jej noga zahaczając o wystający, wysuszony korzeń, poderwała się do tyłu i dziewczyna tracąc, równowagę runęła na ziemię. W jej dłonie wbiły się małe kamienie. Jęknęła cicho i na zawołanie rozpłakała się mocniej. Miejsca, gdzie ostre krawędzie uszkodziły jej skórę rozeszło się pieczenie oraz ból. Wytrzepała ręce w żółtą spódnicę i zerknęła na zaczerwienione punkty na ich powierzchni. Nadto bardziej upodlona przez życie wstała z ziemi i ruszyła przed siebie. 

Starsza z sióstr ponowie szturchnęła śpiącego chłopaka, który mruknął coś pod nosem i zbagatelizował ją machnięciem dłoni. Rosita przewróciła oczami, prychnęła pod nosem i pokręciła zirytowana głową. Lubiła Valentín,  nawet bardzo, ale czasem jego zachowanie wyprowadzało ją z równowagi, co prawie nikomu się nie udawało. Była ona bowiem jak jej matka. Trzymała negatywne uczucia w fryzach i rzadko pozwalała im przejąć nad sobą kontroli. Ostrożnie zeszła z karoserii i nie czekając, na kuzyna pobiegła do młodszej siostry. 

⸻Nic ci się nie stało? ⸻zapytała podchodząc do niej i bezceremonialnie złapała ją za nadgarstki i przekręciła je, aby zobaczyć wewnętrzną część jej rąk. Westchnęła. Było lepiej niż myślała. 

Alora spojrzała na nią. Zamrugała kilkukrotnie powiekami, wciągnęła powietrze przez nos i zagryzła wargi razem. Próbowała nie płakać, lecz słowa matki wciąż biegały po jej głowie i jak na złość nie pozwalały jej zapomnieć. Myśli nieustannie krzyczały zdania, które raniły i wpędzały w jeszcze większy niepokój. Jej ściśnięte wargi zadrżały i wybuchła płaczem.  Bez zastanowienia objęła siostrę w pasie i schowała twarz w jej ubraniu. Zmieszana dwudziestodwulatka zaczęła jeździć po placach Lory i głaskać ją po włosach, jak zawsze miała to w zwyczaju, gdy działo się coś złego. 

𝐃𝐧𝐢 𝐧𝐚𝐬𝐳𝐞 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐧𝐢 𝐦𝐨𝐭𝐲𝐥𝐢 🦋Camilo Madrigal🦋Where stories live. Discover now