Rozdział 2

151 18 7
                                    

Chłopak nieprzytomnie wpatrywał się w tablicę. Jedynie co słyszał to przenikliwy pisk w uszach. Nie był w stanie nawet się odwrócić, gdy poczuł lekkie uderzenie kartki z tyłu jego pleców. Z każdą kolejną minutą panika narastała niemiłosiernie. Był gotowy nawet skoczyć z drugiego piętra, byleby nie przeżyć ponownie tego obrzydliwego dotyku.

Nauczyciel przez całą lekcję mu się przyglądał od czasu do czasu. Widać było, że także i on czeka na koniec zajęć. Był w bardzo dobrym humorze, co również zauważyła reszta klasy. Delikatny śmiech, żarty wydobywające się z jego ust idealnie kamuflowały jego prawdziwe zamiary. Uczniowie z klasy zawsze chwalili się pozostałym, że trafił im się najlepszy wychowawca pod słońcem.

Ciel nie był tego taki pewien. Nie mógł powiedzieć nikomu co zdarzyło się kilka miesięcy temu. Czuł się bezsilny. Również nie chciał przenieść się do innej szkoły. Jego ciotka naprawdę wiele poświęciła, by mógł ukończyć swoją edukację w najlepszej szkole. A chłopak był w stanie milczeć, by ją uszczęśliwić.

Po całej klasie rozległ się donośny dzwonek. Wszyscy z wyraźną ulgą zaczęli się pakować i po kolei wychodzić z klasy, żegnając się z nauczycielem. Ciel stał pod koniec kolejki. Rozbudziła się w nim drobna nadzieja, że jednak wychowawca pozwoli mu odejść. Jednak, gdy ostatni uczeń wyszedł z klasy, mężczyzna zamknął mu drzwi przed nosem, jednocześnie je zakluczając.

- Panie Phantomhive, nie ładnie tak próbować uciec. Musimy jeszcze podyskutować o twoich ocenach - powiedział uradowany sięgając do teczki ze sprawdzianami.

- Niestety na ostatnim teście dostałeś ocenę niedostateczną. Na koniec roku wychodzi ci zagrożenie. Jednak mogę dać ci szansę na poprawę - spojrzał łapczywie na spodnie nastolatka.

- Nie, ja nie chcę - odpowiedział błagalnie Ciel, jednocześnie cofając się w kierunku drzwi.

- Oj, nie wstydź się. Jesteś naprawdę piękny. I tak nie masz gdzie uciec. Nie chcę cię skrzywdzić. Obiecuję, że będę delikatny - mężczyzna podszedł do niego i złapał go za twarz próbując pocałować i jednocześnie dobrać się do ubrań nastolatka.

Ciel zaczął krzyczeć. Próbował się wyrwać. Po kilku próbach udało mu się i czym prędzej zaczął odruchowo próbować otworzyć drzwi mimo, że były i tak zamknięte.

Nagle ktoś chwycił za klamkę, a chłopak poleciał w kierunku wybawcy. Roztrzęsiony spojrzał na spotkanego wcześniej nastolatka, który delikatnie dotknął ręką jego pleców.

- Pani Casterwild prosi o przybycie Ciela do sali biologicznej w celu ustalenia oceny końcowej - powiedział melancholijnie chłopak.

Wychowawcę zamurowało. Nie był w stanie nic odpowiedzieć. Gwałtownie spojrzał na klucze leżące na biurku. Filetowowłosy poczuł lekkie popchnięcie w kierunku korytarza. Niewiele myśląc zaczął biec do wyjścia, zostawiając dwóch mężczyzn w klasie. Nie chciał nawet się cofnąć, gdy usłyszał mocne trzaśnięcie drzwiami.

Biegł tak szybko, że nawet przypadkowo uderzył w idącą z jedzeniem Lizzy. Oboje przewrócili się i spadli na podłogę, a ciastka wysypały się i rozkruszyły.

- Ciel, nic ci nie jest? - zapytała spanikowana Lizzy, chwytając chłopaka za twarz. Zauważyła jedynie panikę malującą się na jego twarzy oraz drobne kropelki potu.

- Co ty tu robisz? - wydukał jedynie po kilku sekundach.

- Przyszłam po ciebie, głuptasie. Nie chciałam, żebyś chodził późno samemu. Kupiłam ci coś na osłodę - spojrzała w kierunku rozsypanych smakołyków.

- Przepraszam - wyszeptał Ciel jednocześnie próbując zebrać pozostałości z podłogi.

- Nie! Nic się nie stało, naprawdę! Powiedz mi tylko dlaczego jesteś taki spanikowany? Czy ktoś próbował zrobić ci krzywdę?

- Nie, wszystko jest w porządku uwierz - Ciel chciał dokończyć zdanie, gdy nagle razem z Lizzy usłyszeli okropny krzyk dobiegający z jednej z sal.

Chłopak przelękł się i próbował jak najszybciej wstać jednak dziewczyna złapała go za rękę i nasłuchiwała. Jej oczy zaczęły połyskoiwać delikatnie na niebiesko.

- Musimy stąd iść, tutaj jest niebezpiecznie - blondwłosa szybko pociągnęła Ciela w kierunku wyjścia. Nastolatek nawet nie próbował się przeciwstawić. Zdziwił go fakt, że kuzynka ma tak dużą siłę. Chociaż co się dziwić, skoro miał kilka kilogramów niedowagi.

---
Chłopak po tym jak przyszedł do domu szybko udał się w kierunku swojego pokoju i usiadł na łóżku. Nie odzywał się do nikogo przez resztę dnia. Nawet, gdy ciotka chciała się zapytać o powody przychodziła nagle Lizzy, która próbowała zmienić temat i udać się razem z kobietą do innego pomieszczenia. Był jej za to ogromnie wdzięczny.

Po kilku godzinach bezczynnego leżenia i patrzenia się w sufit nagle wpadł na pewien pomysł. Tak dawno nie odwiedził grobu swoich zmarłych rodziców. Poczuł się momentalnie głupio. Powinien od czasu do czasu zainteresować się swoimi bliskimi. Szybko wstał, wziął portfel i klucze, a następnie wyszedł bez słowa z domu udając się w kierunku pobliskiego cmentarza.

---
Ciel spojrzał na nowo kupione kwiaty. Rzeczywiście można było wywnioskować, że wcale nie wyglądają optymistycznie. W sumie czego się spodziewać po bukiecie cmentarnym.

Fiolerowowłosy zaczął uważnie rozglądać się po alejach. W końcu znalazł dwa leżące nagrobki. Z biegiem czasu trochę się zestarzały. Jednak to co zdziwiło chłopaka to fakt, że groby wcale nie były zaniedbane. Ktoś już zdążył kupić nowe kwiaty oraz zapalić świeżo kupione znicze. Ciel na początku pomyślał, że może to jego ciocia Angela odwiedziła niedawno cmentarz, jednak sam dobrze wiedział, że ostatnimi dniami kobieta dużo czasu poświęca się awansowi.

- Ładne te znicze prawda? Szczególnie podoba mi się ten z czaszką. Niestety nie trafiłem na podobną kompozycję.

Chłopak odruchowo krzyknął i odwrócił się gwałtownie w kierunku głosu. Ujrzał białowłosego mężczyznę ubranego w czarne szaty. Jego oczy jasnozielone oczy wręcz przenikały do duszy.

- Spokojnie chłopcze, może nie wyglądam na tutejszego, jednak nie musisz tak głośno krzyczeć - zaśmiał się.

- Kim pan jest?

- Ja jestem tylko zwykłym grabarzem. Czasami przychodzę doglądać stan grobów. Ten był wyjątkowo ciężkim stanie - wskazał palcem na nagrobki zmarłej pary.

Ciel poczuł jak jego twarz staje się czerwona. Faktycznie mógł częściej przychodzić na cmentarz.

Udertaker zauważył jego zakłopotanie i delikatnie poklepał go po ramieniu.

- Dlaczego jesteś taki zakłopotany? Każdemu się zdarza zapomnieć o swoich zmarłych bliskich - nastolatek jeszcze bardziej po tych słowach czuł się nieswojo, a grabarz widząc jak bardzo marny jest w pocieszaniu innych, próbował szybko zmienić temat.

- Szkoda, że twoi rodzice odeszli w tak młodym wieku. Czasami ich spotykałem, gdy rozmawiali z innymi ludźmi, którzy przychodzili na cmentarz. Wydawali mi się wtedy tak bardzo dobroduszni.

- Pamięta ich pan? - strach i wstyd nagle zastąpiła ciekawość.

- Pewnie, pamiętam każdego człowieka, który przekroczył próg miasta umarłych.

- Czy mógłby pan mi opowiedzieć coś więcej o moich rodzicach?

- Może innym razem. Widzę, że twój anioł stróż czeka na ciebie za bramami - mężczyzna delikatnie pochylił się w stronę chłopaka i trzymając do za ramię wskazał na blondynkę, która nieprzytomnie patrzyła się w ich kierunku.

- Ma pan rację, będę musiał już wracać do domu.

Ciel odłożył kwiaty na nagrobku i poszedł w kierunku bramy.

- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - wykrzyczał białowłosy w kierunku chłopaka, a potem udał się w nieznanym kierunku.


On Sunday Morning - Kuroshitsuji - Sebastian x Ciel [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now