10. Plan

992 58 30
                                    

Liam pov:
Po akcji z zatruwaniem istot nadprzyrodzonych, Scott stwierdził, że wcieli swój plan w życie.

Szykowaliśmy się z Theo na akcję.
Przyjechał po mnie, razem pojedziemy.
- Musimy być dzisiaj ostrożni.- Powiedziałem.
- Wiem, poza tym nie dam Cie skrzywdzić.- Odpowiedział Theo, a ja się do niego przytuliłem. Ruszyliśmy do samochodu.
W czasie jazdy, Theo kilkakrotnie przyśpieszyło serce. Bał się.
Szczerze mówiąc ja też, ale wmawiałem sobie, że będzie dobrze.
Oby nic nikomu się nie stało...Oby Jemu nic się nie stało...
Z moich rozmyśleń wyrwało mnie zastopowanie samochodu. Byliśmy na miejscu. Zobaczyłem, że obok parkuje już Mason z Alec'iem w aucie.

Mason rzucił nam szybkie cześć i ruszyliśmy w las. Szliśmy w ciszy, czasem Mason mnie zagadywał. Alec był spięty, a Theo zmartwiony. Wyczułem kilku łowców.
Są w lesie, czekają na nas. Rzuciłem sobie z Theo porozumiewające spojrzenie i byliśmy gotowi do ataku. Alec już wysunął pazury, a Mason trzymał zawzięcie kij od Stiles'a.
Nagle koło mojej głowy przeleciała strzała i wbiła się w drzewo. Theo warknął i zaczęła się walka. Łowców było dość sporo, ale dawaliśmy radę. Ja z Theo razem powaliliśmy kilku, walczyliśmy razem jakby jeden wiedział co zrobi drugi.
Mason kijem znokautował łowcę, a Alec pazurami rozszarpywał drugiego.
Powoli tracił kontrolę.
Usłyszałem pułapkę, chwilę później ujrzałem Theo ze strzałą w brzuchu i nogą w potrzasku. Ryknął głośno, po czym upadł na ziemię. Nie mogłem do niego podejść, za co kłóciłem się z samym sobą.
Mason do mnie krzyknął bym uważał, bo przez nieuwagę łowca we mnie celował.
Strzelił mi prosto w bark, rzuciłem się na niego. Walka trwała zacięcie.

Alec tracił kontrolę, jego oczy cały czas świeciły na żółto, a wilcza postać, coraz bardziej się wyłaniała.
- Liam!- Krzyknął do mnie Mason i wskazał na Alec'a.
Podbiegłem do niego, nokautując w tym łowcę. Kazałem recytować mu trzy rzeczy których nie da się ukryć i sam zająłem się resztą napastników.
Mason zajmował się Theo, który już wyrwał nogę z pułapki i teraz leżał, próbując się regenerować. Fioletowy mordownik w strzale wbitej w jego brzuch mu tego nie ułatwiał.
Zauważyłem łowce skradającego się do Theo. Jak najszybciej wpadłem na niego i go powaliłem. Raeken w tym czasie wyjął z siebie strzałę, z czym syknął z bólu.
Podszedłem do niego i złapałem za rękę, by zabrać ból. Zobaczyłem zdziwioną minę Masona.
Później Theo ruszył do walki. Po kilku minutach, Raeken chyba zapomniał, że dalej ma dziurę w brzuchu, bo zemdlał.
Powaliliśmy wszystkich łowców, tak nam się bynajmniej wydawało. Alec pod wpływem adrenaliny, nie zauważył, że kilkakrotnie został postrzelony, leżał teraz oparty o drzewo i próbował się leczyć.
Mason nie został ranny, ale ma jakieś draśnięcia od kul. Chimera dalej leżał nieprzytomny. Ja miałem postrzelony bark, nogę i brzuch, ale się regenerowałem. Poczołgałem się do Theo i próbowałem go obudzić. Szturchnąłem go, zero reakcji. Złapałem za ramię, zabierając ból, ciche jęknięcie.
Otworzył lekko oczy i dotarło do niego co się dzieje, ponieważ się zerwał i prawie wstał na równe nogi. Uniemożliwiła mu to kostka, dalej lecząca się po pułapce. Spadł na ziemię i spojrzał na mnie.
- Li..- Powiedział do mnie i się uśmiechnął.

Alec się wzdrygnął, chwile później łowca zakradał się do Masona i prawie go uderzył bronią, gdyby nie jakaś niewidzialna siła pchająca go na drzewo.
Corey.
- Serio myśleliście, że puściłbym go samego?- Powiedział Corey i przytulił się do Masona. Mason odwzajemnił uścisk i usiedli pod pieniem.
Theo zaczynał się uleczać, co wywołało na mojej twarzy lekki uśmiech. Nie uszło to spojrzeniu Masona.
Wydaje mi się, że on wie. Że się domyślił.

W końcu, wszyscy byli już w miarę zregenerowani, więc obszukaliśmy dalszą
część lasu. Natknęliśmy się na kilku łowców, dwóch, czasami trzech.
I to tyle. Nie było nigdzie Monroe. Zadzwoniłem do Scotta, mówiąc mu że sprawdziliśmy las i jak wygląda sytuacja.
Kazał nam przyjechać do szkoły.

Po dojechaniu do szkoły, spotkaliśmy tam prawie wszystkich, nie było tylko Malii. Najwidoczniej była jeszcze w szpitalu.
- Mamy Monroe. Nie udało nam się wejść do zbrojowni, byli tam łowcy, ukrywa się tam, choć zbrojownia miała być już zamknięta.- Powiedział alfa.
- Ja mam do niej klucz, chyba że się zabaradyykowała i zmieniła zamki.-
Domówił Chris. Czyli podobna sytuacja jak z przed roku. Oni będą w zbrojowni, a my będziemy odciągać uwagę posłanników Monroe. Super.
- No i..Liam. Kiedy spotkaliśmy się z łowcami, najwyraźniej byli to nowicjusze. Zaczęli wypytywać o moją betę, i że ich liderka chcę ją zabić. Monroe na ciebie poluje.....- Powiedział Alfa.
Zamarłem, wiedziałem, że na mnie polują, ale nie że chcą mnie zabić. Mason mnie pocieszającą złapał za ramię, a Theo smutnym wzrokiem patrzył w dal.
- Theo, Liam, Alec i Nolan. Wy pilnujecie łowców. Będziecie w tym pilnować z dworu zbrojownię. Liam, nie wychylaj się tylko.- Powiedział do nas Scott. Zszokowana mina Alec'a i Nolana była śmieszna. Przytaknęliśmy na jego słowa i zaczęliśmy omawiać między sobą plan czuwania.
- Theo! Wszystko dobrze!?- Nagle powiedział Scott do Theo, chyba zauważył co się stało z jego kostką.
- Tak, tak, wpadłem w pułapkę..- Odpowiedział trochę zawstydzony.
Alfa tylko przytaknął i nie zwracał już na niego uwagi. Zdenerwowałem się trochę na Scotta, bo tak jakby tylko prychnął na jego odpowiedź i zajął się czymś innym.
A podobno już wszyscy się do niego przekonali.
Byliśmy w jednej z klas, wokół jednej ławki byłem ja, Theo, Alec, Nolan, Mason i Corey.
Omawialiśmy nasze „czuwanie" nad zbrojownią.
Wyszło z tego tyle, że ja z Nolanem będziemy kryć się w aucie i obserwować łowców, a Theo i Alec wypchną ich ze zbrojowni i zamkną gdzieś.
Zrobimy tak, by pomieszczenie było puste.
Wtedy damy znak Scottowi, że zbrojownia pusta i oni zaatakują Monroe.
Powiedzieliśmy nasz plan Scottowi, on się ucieszył i kiwnął nam głową, że się zgadza. Nie rozumiem tylko dlaczego jak powiedziałem, że będę z Nolanem, na twarzy McCalla pojawiła się ulga.
Co, nie chciał, bym był z Theo?
Denerwuje mnie już to, chyba czas byśmy im powiedzieli.
Wziąłem Theo na bok klasy, by porozmawiać.

Theo pov:
Liam chciał pogadać.
- T, wiem że mieliśmy się kryć,
ale nie widziałeś tej ulgi na twarzy Scotta, gdy powiedziałem, że będę tam z Nolanem a nie z tobą?!- Powiedział zdenerwowany beta. Szczerze, też to zauważyłem, ale narazie musimy dać spokój.
- Tak..widziałem, też mnie to trochę zdenerwowało, ale dajmy im czas.
Powiemy im jak znajdziemy Monroe.
Li...ja nie chcę Cię stracić..- Stwierdziłem. Widać było, że Li chciał mnie przytulić, ale że nie mogliśmy to mnie tylko złapał za rękę.
- A jak twoja noga? I brzuch?- Spytał zmartwionym tonem.
- Już dobrze z nogą, ale ten mordownik.. uh trochę wolniej się leczę.- Odpowiedziałem szczerze Liamowi.
Na jego twarz wstąpił smutek i zmartwienie. Ughh teraz to ja chce go przytulić. Kurcze, tylko złapałem go lekko za rękę i odeszliśmy do ławki.

- A co z Masonem i Coreyem?- Spytał Alec.
- Scott ich nie wyczytał, ale weźmiemy ich do samochodu.- Odpowiedział Liam.
Wszyscy przytaknęli i pojechaliśmy.

Liam pov:
Wszyscy pojechali w swoje strony.
Ja z Masonem, Nolanem i Corey'em, byliśmy w aucie Mason'a.
Czekaliśmy pod zbrojownią na znak Scotta by zaczynać. Nie wiedzieliśmy, że Monroe też miała plan.

///////////////////////

Hejka! Kolejny rozdziaaał! W ogóle chyba czas by się przedstawić! Jestem Nela!
Trzyma w napięciu? Bo mnie tak! Haha
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze i gwiazdki! Kocham was! Buziakiii! <3
*1170 słów*

Zagubieni // ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz