8. Dziwne zachowanie

1K 69 28
                                    

Liam pov:
Od jakiegoś miesiąca jestem z Theo, układa nam się dobrze, wataha go toleruje. Jeszcze nie powiedzieliśmy im o nas, ale pewnie coś podejrzewają.
Wiemy nowe rzeczy o kobiecie z kryjówki.
Początkowo, jest ona kuzynką tej szmaciury Monroe. Teraz wszyscy jesteśmy jeszcze bardziej zdenerwowani tą sytuacją, ale narazie nie ma jakichś większych ataków. Kilka zabitych wilków w lesie, oraz jeden raz zdarzył się zabity kojotołak.
Malia dalej ma na zgrzycie z Theo, ale siebie ignorują więc jest progres. Bo wcześniej tylko sobie dogadywali i czasami Malia go biła, oczywiście stawałem między nimi.
No kurde, nikt nie będzie okładał pięściami mojego chłopaka.

Teraz leżę sobie z Theo na kanapie, gdy nagle zadzwonił dzwonek. Poczułem Scotta. Zerwałem się, tym samym zrzucając Theo z kanapy. Ten się na mnie dziwnie spojrzał i chciał coś powiedzieć, ja go uciszyłem i bezgłośnie powiedziałem, że Scott jest za drzwiami. On wyczuł zapach alfy i przytaknął na moje słowa.

Kolejny dzwonek, spanikowałem, bo nie wiedziałem, gdzie ukryć Theo.
Wyczuje go i tak, ale jak go wypchnę przez okno to raczej go zobaczy.
Theo wyglądał na nieźle zdezorientowanego. Wypchnąłem go na górę i kazałem maskować zapach.
Otworzyłem drzwi i Scott patrzył na mnie podejrzanym wzrokiem.
- Hej Scott, co ty tu robisz?- Spytałem udając zaskoczonego.
- Hejj, czemu tak długo mi nie otwierałeś? Hah- zapytał. Wymyśliłem na szybko odpowiedź i chlapnąłem:
- Brałem prysznic.- Scott zrobił zdziwioną minę, a ja go wpuściłem.
Zaczął się rozglądać i usiadł na kanapie.
Kurde debilu, mogłeś czymś ją popsikać, przed chwilą tam leżał Theo. Walnąłem sobie mentalnego Facepalm'a.
- Co tam u ciebie Liam?-Spytał.
- A dobrze, czemu pytasz?- odpowiedziałem mu.
- Tak o, ostatnio jesteś jakiś tajemniczy..- rzekł Scott.
Zestresowałem się trochę, ale opanowałem tętno.
Nagle usłyszeliśmy trzask z góry.
Cholera, Theo.
- Co to było?- Spytał mój alfa.
- Pewnie gry mi spadły, spokojnie..- próbowałem się wymigać.
- Lepiej chodźmy to sprawdzić.- Powiedział McCall, wstając z kanapy.
- Nie naprawdę- Urwałem, bo Scott zaczął wchodzić na górę.
- Scott czekaj..!- Krzyknąłem mu na odchodne, jednak nic to nie dało, bo już razem byliśmy na górze.

Weszliśmy do mojego pokoju, zauważyłem bluzę Theo przy drzwiach, szybko przemknąłem przed Scotta i kopnąłem ją nogą pod szafkę. Na szczęście nie zauważył. Kiedy Scott przeszukiwał mój pokój, spojrzałem szybko za okno i zobaczyłem tam Raekena w krzakach. Posłałem mu przepraszające spojrzenie i wróciłem do alfy.
- Najwyraźniej były to gry, a nie łowcy.- Powiedział Scott.
- No widzisz, a teraz chodźmy na dół.- Popędziłem go i zeszliśmy na dół.
Scott nie drążył już tematu mojej „tajemniczości" i po krótkiej rozmowie poszedł do domu.

Zadzwoniłem do Theo, on się zaczął śmiać, ale i tak był na mnie zły.
Przyszedł do mnie i już normalnie bez żadnych wypadków, dokończyliśmy film w salonie.
- Wiesz, gdybyś był pod ostrzałem mordownika, albo czegoś większego, rzuciłbym się przed ciebie i Umarłbym za ciebie.- Powiedział na spokojnie Theo.
- Wiem, uwierz zrobiłbym to samo.-Odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą.
Theo się mocniej we mnie wtulił i tak leżeliśmy.

Nagle zawibrowały nam telefony.
Wiadomość od Scotta:
Klinika. Teraz. Wszyscy.
Zdziwiłem się tak samo jak Raeken, szybko się ubraliśmy i pojechaliśmy autem Theo do kliniki.

W klinice byli już wszyscy, Malia jak zwykle rzuciła gniewne spojrzenie Theo, a chłopak ją zignorował. Wreszcie przyszedł Scott i po naradzie z Deatonem
przyszli nam coś powiedzieć.
- Okej, może to zdenerwować niektórych z was, więc słuchajcie uważnie i dajcie mi skończyć.- Powiedział alfa.
- Nie owijaj w bawełnę Scott.- Powiedział zdenerwowany Stiles.
- Monroe wróciła do Beacon Hills.-Wyrzucił na jednym wdechu, poczułem jak się we mnie gotuje. Niekontrolowanie moje oczy zaświeciły na żółto. Theo lekko złapał mnie za rękę, by mnie uspokoić i szepnął bym był spokojny. Zrobił to tak, by nikt nie widział. Chyba nie widzieli.
Po kilku sekundach Scott zorientował się, że mam żółte oczy, ale dzięki Theo one zniknęły i pokazały się moje zwykłe niebieskie.
-Wszystko okej, idę się przewietrzyć.- Rzuciłem i ruszyłem na dwór. Theo chciał iść ze mną ale szepnąłem, że chce być sam.

Theo pov:
Liam wyszedł, a Scott obmawiał plan, gdyby Monroe zaczęła atakować.
Po 20 minutach, Liam wrócił. Rzucił mi tylko spojrzenie mówiące: „jest już ok" i wsłuchiwał się w plan.
Nagle usłyszałem ciche warknięcie Malii i jej szybkie bicie serca. Co było dziwnie, bo zachowywała się normalnie.
Malia wysunęła kły i się na mnie rzuciła.
Odparłem atak, odrzucając ją na ścianę, ale ona się nie poddawała. Liam wkroczył i próbował ją znokautować, ale ona go tylko udrapała i prawie złamała mu rękę.
Teraz się wkurzyłem. Nikt nie będzie krzywdził Liama. Moje oczy zmieniły kolor i rzuciłem się na młodą Hale.
Scott wkroczył do akcji, warknął pare razy na Malię, ona nic sobie z tego nie robiła.
- Roar (przepraszam, wiem że to śmiesznie brzmi) przestańcie!- Krzyknął wściekły Alfa. Malia się skuliła i nagle pobiegła do łazienki. Było słychać wymioty.
Zatrucie? Raczej bez powodu by się na mnie tak nie rzuciła. Później poczułem jakąś dziwną mieszankę tojadu z jemiołą.
Malia wyszła, z podkrążonymi oczami i strasznie blada. Scott odrazu do niej podbiegł, a ona zemdlała.
Liam przybiegł do mnie i zaczął wypytywać czy ze mną wszystko dobrze. Miałem złamany nadgarstek, ale zaraz się uleczę.
Li złapał moją rękę i zabrał mi ból.
Spojrzałem na niego, a on się tylko do mnie promiennie uśmiechnął. Na moje usta wkradł się mały uśmiech i usiadłem, biorąc lód od Deatona.

- Ktoś ją otruł.- Powiedział Deaton po kilku minutach badania Malii.
- Zauważyłem, łowcy?-odburknął Scott w stronę Deatona.
- Najwyraźniej.- Odpowiedział załamującym się głosem Weterynarz.
Alfa zezłościł się również na mnie, że tak zraniłem jego dziewczynę.
Scott stwierdził, że złapie Monroe i ją zabije. Zdziwił mnie tok myślenia alfy, ale podobało mi się to.

Po godzinie nadgarstek mi się trochę zregenerował, nie dziwię się, że tak długo to trwało. Liam rzucił do innych, że jedzie ze mną do domu, bym odpoczął i wyszliśmy z kliniki.

Liam pov:
Wyszliśmy z kliniki, Theo chciał prowadzić,
nie zgodziłem się i sam usiadłem za kierownicę. Mialem prawo jazdy, ale zawsze to Theo prowadził. Gdy już wyjechaliśmy złapałem Theo za rękę, a ten ułożył głowę wygodnie na oparciu.
Zauważyłem jak przymknął lekko oczy.
Zasnął.

Po dotarciu, wziąłem chimerę na ręce i po wejściu do mojego domu, położyłem go na kanapie.
Słyszałem unormowane bicie jego serca i mu się przyglądałem. Uwielbiałem to robić.
Jego przydługa grzywka lekko spadała mu na czoło, jak wstałem pocałowałem go w czoło i poszedłem wziąć prysznic.

/////////////////////////

Hejka! Thiam się rozwija, a ja jeszcze bardziej wam dziękuję za takie zasięgi!
Buziaki!! <3
*1045 słów*

Zagubieni // ThiamOnde as histórias ganham vida. Descobre agora