15. Zemsta

731 48 12
                                    

Theo pov:
Od 20 minut jechałem ulicami Beacon Hills, płacząc w swoim wanie. Liam miał umrzeć. Czuję się bezsilny. Nie mogę go uratować.
Więc muszę znaleźć sprawców.
Jadę teraz do Dereka.
Porozmawiam sobie z Monroe.

Wpadłem do loftu, nie było w nim nikogo, Derek był teraz w szpitalu, tak samo jak Peter. W kącie leżała związana Monroe.
Wysunąłem kły i do niej podszedłem.
- Kto to zrobił!?- Krzyknąłem w jej stronę, rozdzierając taśmę na jej ustach.
- Gdzie się ukrywają twoi posłannicy! Skąd mają żółty mordownik!?- Krzyknąłem drugi raz, przejeżdżając paznokciem po jej ramieniu. Znowu cisza.
Zamachnąłem się, już miałem wyrwać jej gardło, gdy ktoś mnie odepchnął, gwożdżąc do ściany. Był to Derek, obok wyłonił się Scott.
- Theo!!?- Krzyknął do mnie alfa.
- Wiem, że jest Ci ciężko, ale to nie jest dobry pomysł.- Powiedział chwilę później.
- To niby jak mam się dowiedzieć kto mu to zrobił!- Wysyczałem w jego stronę.
- Dowiemy się, teraz nie jest czas na zemstę. Bądź z nim w szpitalu.- Odpowiedział McCall. Warknąłem.
Nagle do loftu wpadł Stiles.
Patrzeliśmy teraz na niego, był zmachany jakby biegł tu ze szpitala.
- Chris i Peter się obudzili!- Krzyknął.
Moja resztka nadzieji upadła, myślałem, że jeszcze mi się poszczęści.
Później Stiles zauważył mnie i jego mina z wesołej zmieniła się w smutną.
Zostawiając ich w lofcie, wyszedłem.

Poszedłem do miejscówki łowców, tam gdzie mnie przetrzymywali. Od czegoś trzeba zacząć.
Wszedłem do kryjówki. Strzelali, próbowali mnie pobić. Teraz byłem tak zdenerwowany, że powaliłem wszystkich.
Kilku zabiłem. Doszedłem do ich biura.
Ten sam lider, który torturował mnie kilka miesięcy temu, siedział tam i szczerzył się do broni. Po zobaczeniu mnie, kazał innym we mnie celować.

- I co? Jak tam się czuję Beta Scotta McCalla? Mordownik był..- Nie dokończył, bo złapałem go za gardło. Uśmiechał się w moją stronę. Wiedziałem, że to on. Teraz kierowała mną moja wilcza natura. Chciałem go zabić. Odepchnąłem łowców strzelających we mnie.

Zrobiłem to. Zabiłem lidera. Rozszarpałem jego gardło. Widziałem ten strach w jego oczach. Przez chwilę poczułem się jak ten stary, chłodny, bezuczuciowy Theo. Może po śmierci jedynej osoby, która mnie kochała, teraz on wróci?
Ten chuj myślący tylko o sobie.
Moje ręce były pokryte krwią.
Martwe ciało łowcy leżało koło moich nóg.
Poczułem wibrowanie w kieszeni moich spodni. Wyciągnąłem telefon.
Kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od wszystkich ze stada....

////////////////////

Hej! Ten rozdział to jakiś chaos.
Emocje w nim to dhjsbshjssk nie umiem się wysłowić hahah.
Wiem, że krótki, ale finał będzie o wiele dluższy. Co o nim myślicie? Piszcie w komentarzach! :)
Buziaki, Nela!<3
*389 słów*

Zagubieni // ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz